sobota, 16 grudnia 2017

One shot #7 - Nocne przygody

   Tategami Kyoya, lat 20, z całą pewnością mnie nienawidził.
   Rzecz jasna, z płomiennym odwzajemnieniem.
   Niektórzy idioci – w tym pewne rude dziecko szczęścia, które obecnie spoczywało w koszu na pranie z głową owiniętą w szmatę od mopa – twierdzili, mając na ryjach miny kurewsko mądrych wykładowców z uniwerku, że mamy zbyt podobne charaktery, dlatego się nie dogadujemy.
   Kiedy za pierwszym razem usłyszałam ten argument, poplułam się ze śmiechu. Za drugim machnęłam ręką. Za trzecim zaczęłam się poważnie zastanawiać czy przypadkiem nie otaczam się totalnymi debilami.
  Nie byliśmy podobni. Kompletnie. On w ciągu dalszym jest zarozumiałym, warczącym na wszystko co się odezwie, gburowatym, nadambitnym chodzącym okresem z taką burzą włosów, że można tam wsadzić rękę i już jej nie wyjąć (ta grzywa żyje własnym życiem, potwierdzone info, testowałam na jego fankach). A ja?  Nie warczę na kogoś, póki nie sprawi, że zacznę mieć ochotę ogłuchnąć – pozdrawiam Sierrę środkowym palcem, zgiń w końcu, pustaku – nie mam jakiś pojebanych aspiracji na bycie „najlepszą” wystarczy mi wygodne życie i na pewno nie należę do istot nietowarzyskich. Gdzie tu między nami jakieś podobieństwo, powiedzcie wy mi.
   A czemu tak właściwie przywołuję tą starą, wałkowaną wielokrotnie kwestię? A no przez pewnego rudzielca szerzej znanego jako Izu, który koniecznie musiał mi pokazać ff na wattpadzie, gdzie jakieś shiperki łączą mnie i narwańca. Chociaż ja i tak miałam lajtową sytuacją, bo zdecydowana większość lasek uwielbia gejozę, więc logiczne było, że największym hitem stanie się taka parka jak KyoyaxNil czy tam NilxDemure. Pozostało się cieszyć, że posiadam porządne kobiece kształty i nawet największa oszołomka nie weźmie mnie za zniewieściałego faceta. Lucyś jednak mnie kocha.
– Ja pierdolę, nienawidzę cię – sarknęłam, patrząc krzywo przez ramię na Teradę. – Niszczysz mi apetyt!
  Izumi wymamrotał coś niezrozumiałego, po czym zaczął wierzgać nogami we wszystkie strony świata. Kosz poleciał w tył, a dziecko szczęścia wyskoczyło z niego, jednocześnie ściągając szmatkę z twarzy i uśmiechając się promiennie. Aż przymrużyłam powieki, by mnie czasem blask czystego optymizmu nie oślepił.
– Co ty gadasz, Jeeenn~ - zaświergotał i zaraz zaczął się do mnie lepić. Przez momencik chciałam go palnąć wachlarzem, ale opuściłam ręce, wzdychając głośno. Na tego idiotę nie ma sposobu. – Przecież wiem, że mnie kochasz.
– Tsa, ktoś musi – powiedziałam, unosząc kącik ust i ciągnąc go za policzek. – Ale daruj sobie ten temat, bo cię tu zostawię.
– I tak dobrze wiem, że tego nie zrobisz.
   Pokręciłam głową, wzdychając cierpiętniczo nad okrutnym losem, przez który ruda kupa kłopotów stała się moim najlepszym przyjacielem. Potarmosiłam go za rdzawe kosmyki i zaczęłam spychać z nóg.
– Zjeżdżaj, zaraz wychodzimy. Yuka nie lubi czekać.
– Mamy jeszcze dziesięć minut – spojrzał na mnie zdumiony.
– Ale ja nie mam zamiar pokazać się na mieście w spranej bluzie i legginsach – przelazłam przez oparcie kanapy. – W końcu jak się tu pokazuje raz na rok to trzeba zaszpanować! – zakręciłam biodrami i odrzuciłam włosy na plecy, puszczając oczko.
– Zaleciało Sierrą.
– Wyjdź.
****

  Studenci ogólnie nie mają łatwego życia. Walki o notatki, dorywcza robota, sesje, zaliczenia, wykładowcy ze wścieklizną i mnóstwo podobnych urozmaiceń z pewnością nie wpływają na nich korzystnie. Są niespokojni, niewyspani i co najważniejsze – zestresowani. A przecież stresu trzeba się jakoś pozbyć, nie? Jak? Na przykład topiąc go w alkoholu!
   Yuka była w bojach tak zaprawiona, że nie byliśmy specjalnie zdziwieni, gdy po raz piąty pchnęła szklankę z dwiema kostkami lodu w stronę barmana. Mężczyzna zerknął na nią dyskretnie, ale bez słowa dolał jej whisky. Artystka stuknęła się ze mną tumblerem i zaczęła sączyć napój.
   Izumi zaczął się kręcić na krzesełku, co chwila patrząc w kierunku kolorowego parkietu, gdzie spora grupa ludzi tańczyła w rytm muzyki techno. Czułam, że stuka stopą w moją kostkę, ale dzielnie go ignorowałam, kończąc Pinequila. Kiedy zaczął buczeć, łaskawie na niego spojrzałam, opierając się łokciem o blat.
– Jenn, Yuka chodźcie tańczyyyć – zajęczało dziecko tęczy, wydymając policzki.
– Miałam sesję, ledwo żyję – odparła Yuka, stukając paznokciem w szkło.
  Leciała już siódmego shota i miała jedynie zarumienione policzki. Miałam ją ochotę wyściskać z dumy, że tak ładnie nauczyła się pić, jednak Izu skutecznie mi to uniemożliwiał swoim marudzeniem. Niby demony mają mocne głowy do alkoholu, ale w jego przypadku po pewnej ilości włączał się tryb marudy. Obróciłam głowę i zaczęłam szybko taksować wzrokiem parkiet. Głównie widziałam pary splecione w namiętnym tańcu lub grupki znajomych, aż do chwili gdy spostrzegłam swoje wybawienie. Koło jednego z krańców tańczyła dziewczyna z drinkiem w dłoni, ubrana w skórzaną spódnicę przed kolano i biały crop-top. Poobserwowałam ją chwilkę, a kiedy uznałam, że jest sama, klepnęłam Izu w ramię.
– Słuchaj, masz wyzwanie.
– Jakie? – momentalnie się ożywił.
– Tam tańczy samotna laska – kiwnęłam głową w kierunku dziewczyny. – Zagadaj do niej albo stawiasz nam drinki.
– Ale po co?
– Eh, Izu, nie drąż. Jesteś ciotą i wymiękasz czy jesteś facetem?
   Normalnie taka prowokacja nie przyniosłaby skutku, bo dziecko tęczy ciężko było wybić z równowagi, lecz alkohol jest bogiem cudów, więc rudzielec zmrużył oczy i zlazł z krzesła.
– Tylko patrz! – rzucił i ruszył w stronę parkietu.
  I tak oto pozbywałam się problemu na dobre kilka godzin, o ile dziewczyna nie okaże się jakąś popieprzoną laską, która nie toleruje mężczyzn albo będzie z chłopakiem. Chociaż nawet jak kogoś ma, to Izu jest demonem...
  A walić, to nie Piekło, tu nie ma policji pokroju Takeru czy Kimiko.
  Po raz kolejny stuknęłam się z Yuką szklanką i rozkoszowałam chwilą spokoju, aż nie dobiegły mnie okrzyki i gwizdy pełne podziwu. Obejrzałam się przez ramię i wyszczerzyłam mordę, widząc, że Teradzie uruchomił się tryb tancerza, a dziewczyna śmiała się radośnie i go dopingowała. Izu ma laskę, chwalcie mnie, jestem pieprzonym Erosem.
– Jeszcze raz to samo poproszę – pchnęłam tumblera w stronę barmana, upojona własnym sukcesem.

****
   Kyoya Tategami wielokrotnie się zastanawiał, co takiego w życiu zrobił, że spotkał Jennifer. Powaga, napsuła mu więcej krwi samym żmijowatym uśmiechem niż Benkei swoją kakofonią  krzyków, jęków, beków i nieśmiertelnego „Kyoya –saaan!”. Dzięki tym na górze, dziewczyna wyniosła się dobre dwa lata temu z Japonii i ich kontakt się urwał. Inni wtedy popadli w depresję (głównie Nil), a on myślał nad kupieniem szampana i wypiciem go jednym haustem.
  Jęknął z niezadowolenia, gdy przez zasłony przebiło się kilka promieni słonecznych i padło mu prosto na twarz. Po wczorajszej ostro zakrapianej imprezie dalej czuł piasek pod powiekami, a w głowie mu huczało, dlatego niechętnie witał koniec nocy.  
 Mieszkał dalej w swoim małym mieszkanku, prowadząc przykładne życie mechanika samochodowego. Nie narzekał, miał pracę, mieszkanie, dobrych znajomych, krótko mówiąc – komfort. Komfort, który został zniszczony, gdy poczuł jakiś ciężar na brzuchu i usłyszał coś na kształt ziewnięcia. Zerknął na dół i zamarł. Przetarł kilka razy oczy, ale widok nie znikał.
  Na jego brzuchu leżała głowa. I to nie byle jaka. Głowa, którą dobrze znał. Głowa, która posiadała długie, brąz włosy obecnie rozsypane na prześcieradle.
  Jennifer Ashida spała w jego łóżku i zrobiła sobie z niego poduszkę.

****
  Budziłam się w wielu domach, lasach, jaskiniach, parkach, sklepach i tak dalej. Nie zawsze na początku wiedziałam, skąd wzięłam się w danym miejscu, ale po jakimś czasie już pamiętałam.
  Tym razem tak nie było. Widząc mordę Kyoyi, otrzeźwiałam w piorunującym tempie, kac strzelił szlag, ale i tak za luja nie miałam pojęcia, co ja tu robię.
  Mózgu, dlaczego ty mnie tak krzywdzisz. Dlaczego, ja się pytam.
– Lucyferze, czemuś mnie opuuuściiił?! – zawyłam jak ranne zwierze, opatulając się szczelniej kocem.
– Nie drzyj się – warknął Tategami, który od już ładnych pięć minut łaził po pokoju.
– Spierdalaj, przeżywam dramat! Spałam z tobą w jedym łóżku! Pewnie złapałam pchły!
– Uspokój się! Nie mam pcheł!
– Hoo? Skąd taka pewność? Robiłeś badania?
– Idąc tą logikę, ty także możesz mieć, więc...
– Moje włosy nie przypominają dżungli.
– Ty cholerna...
  Uchyliłam się przed jakąś wyjątkowo grubą książką, która plasnęła o ścianę i upadła z hukiem na panele.
****

   Kyoya postanowił, że nie da się sprowokować do popełnienia morderstwa. Jeśli trafiłby do więzienia, byłaby to za duża strata dla świata, a jeszcze większa dla warsztatu, gdzie pracował. No nie oszukujmy się, więcej dziewczyn przyjeżdżało tam, by się na niego pogapić, a nie z troski o swoje autka. Skromność skromnością swoje atuty trzeba znać, pamiętajcie.
– Ej, ludzka pierdoło, gdzie trzymasz kawę?
  Ledwo powstrzymał się od porwania noża i rzuceniem nim w dziewczynę. Zamiast tego oparł się dłonią o blat i spojrzał wilkiem na Jennifer, która beztrosko myszkowała po szafkach kuchennych. Podobno ludzie z wiekiem się zmieniają, ale ona była demonem i miała na tą zasadę wywalone. Ciągle tak samo wkurwiająca z uśmiechem żmii przylepionym do buzi.
– Trzecia szafka po prawej – mruknął, zastanawiając się, czemu jeszcze jej nie wywalił na zbity pysk.
  Może dlatego, że mu zagroziła, że jeśli to zrobi, to zacznie płakać i oskarży go o porwanie? Albo że podpali mu mieszkanie? Głupi nie był, doskonale wiedział, że zrobiłaby to bez mrugnięcia okiem.
  Chyba osiwieje przez te nadmiary stresu, czas brać urlop, bez kitu.
– Nee, Yoyo.
– Czego? – westchnął, podnosząc kubek z kawą.
– Jesteś mechanikiem, że tak wali u ciebie smarem i olejami?
– Bingo.
– Hee, to jednak pracujesz, czas cudów nadszedł.
– W przeciwieństwie do ciebie nie jestem pasożytem – uśmiechnął się, widząc, że drgnęła jej brew. Akurat denerwowanie dziewczyny zawsze lubił, choć głośno tego nie przyznawał.
– Dla twojej informacji, ja też pracuję – wydęła policzki i wlepiła wzrok w telefon.
– Ile jeszcze będziesz mi zakłócała spokój? – zmienił temat.
– Nie bój żaby, Yuka wytrzeźwiała i już po mnie pędzi – odparła i dopiła kawę, po czym wrzuciła kubek idealnie na szczyt naczyń w zlewie.
– Pierwsza miła informacja tego dnia.
– Jasne, jasne, przecież wiem, że tęskniłeś za mną dniami i nocami – zakpiła, wyłażając na malutki hol.
– Phi, chyba dalej nie wytrzeźwiałaś – poszedł za nią i oparł się biodrem o framugę, obserwując, jak wiąże buty.
   Wtedy zrobiła ostatnią rzecz, której by się po niej spodziewał. Poczuł jej miękie wargi muskające jego własne. Kompletnie zdezorientowany, nie zdążył nawet kiwnąć palcem, kiedy się od niego odsunęła, robiąc piruet.
– To takie małe zadośćuczynienie, byś nie był taki pokrzywdzony! – oznajmiła, patrząc na niego ze złośliwym uśmiechem, po czym wyszła na klatkę schodową.
  Przez kilka minut wpatrywał się w drzwi jak wół w malowane wrota, a potem przejechał opuszką palca po wardze.
   Stanowczo musi wziąć urlop.

****

 – Po raz kolejny chcesz mi się wepchnąć do domu i pozbawić kawy?
  Obróciłam się, słysząc kpiący głos tuż za sobą. Bez zaskoczenia stwierdziłam, że to Kyoya, który ubrany w ciemny podkoszulek i dżinsy siedział na jednym z  krzesełek przy kontuarze. 
– Nie pochlebiaj tak sobie, szukam Yuki –  prychnęłam z wyższością, rozglądając się.
   Moja zdolna studentka po zaliczeniu jakiegoś wyjątkowo ciężkiego egzaminu poszła oblać sukces i w chwili obecnej była tak narąbana, że nie umiała poprawnie napisać nazwy klubu, gdzie przebywała. Jako odpowiedzialna przyjaciółka ruszyłam więc na zwiedzanie wszystkich barów w pobliżu uczelni, licząc w duchu, że artystka nie odwali jakiegoś numeru. Nadzieje pewnie były złudne, gdyż Yuka za długo przebywała w mym skromnym towarzystwie, ale nocny spacerek nikogo jeszcze nie zabił. Obeszłam klub, starając się wyłowić w tłumie nietrzeźwą różową grzywę, a gdy uznałam, że znów nie trafiłam, chciałam skierować do wyjścia, gdy odezwał się Tategami:
– Stawiam tej pani – spojrzał na mnie. – Co chcesz?
   Już miałam odpowiedzieć, gdy uświadomiłam sobie, co on powiedział. Zamrugałam kilka razy, świdrując go wzrokiem. Kto to jest? Niby ma takie lazurowe oczy i zielone włosy jak Kyoya, ale to ktoś inny. Kakeru tak upodobnił się do brata? Biedny, może da się to wyleczyć.
– Zapomniałaś, jak się mówi?
  O kurwa, to jednak Tategami.
  Potrząsnęłam głową i uniosłam brew, krzyżując ręce na piersiach. Darmowego alkoholu się nie odmawia, ale gdzieś tam Yuka szasta fortuną, by utopić stres, a przecież nie mogę dopuścić by zbankrutowała. Dla studenta ilość pieniędzy to być albo nie być.
– Sorki, Yoyo, ale muszę wracać do poszukiwań, znajdź...- urwałam, kiedy usłyszałam ciche „dzyń!” oznaczające sms. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość od Haru, która oświadczała, że odnalazła Yukę i zawlokła do domu. – Żartowałam, poproszę whisky – bez ceregieli władowałam się na czarne krzesełko.
  Pewna przysłowie mówi, że alkohol niezwykłe rozwiązuje język, dlatego też nie zdziwiłam się, gdy po chwili Tategami zaczął mi opowiadać, co się działo z Wild Fang przez minione kilka lat. To zaskakujące, jak bardzo kilka kolejek drinków potrafiło zmienić takiego gbura w nawet przyzwoitego towarzysza. A jeszcze lepsze było to, że nie zwracał uwagi, iż brałam coraz droższe shoty. W końcu trzeba czerpać z życia – no w tym przypadku z portfela narwańca – pełnymi garściami, nie?
– Ej, wiesz, Jenny...
   Oya, ile on ma procentów, że mówi na mnie „Jenny”? Czy to już ten stan, że nie sprawdza się ilości alkoholu we krwi, a krwi w alkoholu?
– No? – mruknęłam, podpierając brodę dłonią.
– Pusto było bez ciebie.
  Westchnęłam. Tak, jest zalany w trupa.
  Choć z drugiej strony...tylko pijani i dzieci mówią prawdę...
  ­– Cholernie pusto.
  Kiedy poczułam, jak jego gorący oddech owiewa mi szyję, zasłoniłam usta dłonią. Chłopak zamrugał zaskoczony, gdy poczuł, że jego wargi spotkały się z czymś zdecydowanie większym niż powinny. Uśmiechnęłam się pod nosem, odsuwając nieco jego twarz od swojej.
– Nie powinieneś robić rzeczy, których będziesz żałował na trzeźwo – stwierdziłam, gładząc kciuckiem jego policzek.
– O czym ty gadasz, Jennifer? – Przechylił głowę w bok, unosząc kąciki ust. -  Ja tylko odbieram swoją zapłatę za drinki.
– O, czyli jednak nie jesteś aż tak pijany – wymruczałam, nachylając się ku niemu.
 Tym razem pozwoliłam, by przycisnął usta do moich w rozgrzewającym, powolnym pocałunku. W klatce piersiowej czułam przyjemny ogień, kiedy jego palce gładziły moją szyję oraz obojczyki. Ugryzłam go lekko w wargę i uśmiechnęłam się, gdy spojrzał na mnie groźnie.
– Jesteśmy w barze,  Kyoya – wyszeptałam i cmoknęłam go w nos. – Naprawdę chcesz by nas wyrzucili?
 Wykorzystałam chwilę, kiedy odwrócił się w stronę barmana, by ześlizgnąć się z krzesełka i przemknąć do wyjścia. Na zewnątrz odetchnęłam nocnym powietrzem i wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki. Akurat gdy kierowca ruszył, ujrzałam Kyoyę wypadającego z klubu i pomachałam mu na pożegnanie.
   Doprawdy, wodzenia go za nos nigdy mi się nie znudzi.




Shot z parą, która oficjalnie tu nigdy nie zaistnieje part 1 xD (choć kto wie, co mi odwali do końca 2 aktu). Trochę się z tym namęczyłam, ale chyba było warto, ne? ^^ Cóż z rozdziałem jest nieco gorzej, bo nie mam weny na pisanie walk ^^''.
Dobranoc!





 


12 komentarzy:

  1. Miju: Dlatego ja już nie pije. Bo potem naprawdę dziwne rzeczy się dzieją
    Beta: Miju nie długo sylwester
    Miju: Nie przekonasz mnie
    Ja: ale się uśmiałam nie no ten shot jest super ^^
    Miju: Asha wszystko....*nie dokańcza zdania bo słyszy statki i eksplozje* trzeba wracać* znika*
    Beta: a ta gdzie
    Akana: poszła dokopać tym co Aleksadrie zajmują

    Czekam na kolejne One Shoty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Życie bez alko to nie życie, zapamiętajcie to sobie
      Pat: Alkoholik.
      Jenn: Phi, jeszcze czego. Zalałam się w trupa 3 razy! 3! W ciągu 18 lat!
      Pat: Już cię wpisywać do księgi Guinnessa?
      Jenn: A możesz, może dadzą mi jakąś kosztowną nagrodę *szczerzy się*
      *tańczy ze szczęścia, że napisała jakąś przyzwoitą Jenyę*

      Usuń
    2. Miju: za wpis do księgi chyba jest taka nagroda
      Beta: Jenn dogadała by się z moim kuzynem. Twardą głowę to on ma
      Miju: ten od impry gdy o 3 w nocy poszłam ci oddać książki Pottera a ty byłaś u kuzynki a w twoim domu kuzyn robił impre
      Beta: tak
      Miju: ledwo stamtąd wyszłam
      Akana: Zgłaszam sprzeciw! Pat nie .a racji

      Usuń
    3. Jenn: Uuu, to czekam na nią ;3
      Haru: Z polską pocztą trochę się naczekasz
      Ejejej, nie narzekajcie mi paczka doszła w 4 dni xD
      Jenn&Haru: Szok i niedowierzanie.
      -_-
      Patrick: Co znowu nie tak?

      Usuń
  2. Angel jak mogłaś to wstawić o tej godzinie?! Why? Czytałam to po dwunastej w nocy i pilnowałam żeby nie ryknąć śmiechem(bo to moja reakcja w życiu na większość rzeczy) i nie obudzić domowników, którzy by mnie za to zabili XD
    Tak jak kiedyś mówiłam Jennyś to demon(przepraszam, że znów szufladkuje) i będzie wodzić Kyoye za nos i pewnie na tym koniec. A tak wog to sztos shot! <3
    Jack:*w momencie kiedy Jenn pocałowała Kyoyę zrobił minę z cyklu przyczajony tygrys, ukryty smok i wodził nim od Lilki do Jenny czekając na jakąś reakcję. Hymm. Nie doczekał się* Seriously?-_- Liczyłem na jakąś jatkę w kiślu czy coś w tym stylu.
    Lilka:*ma go gdzieś teraz jara się czym innym* Izu wreszcie!^^ I co umówiłeś się z nią? Powinieneś. Po klubach czasem nie kręcą się normalni ludzie jakoś trzeba ją wypróbować więc...umów się z nią!
    Jack: Czy ty mnie wog słuchasz?
    Lilka: Nie, mam cię gdzieś. Ekscytuję się Izu i tą koleżanką obok niego.
    Jack: Ty się sobą zajmij. Tam ci twoja przyjaciółka faceta odbija i obraża tą jego zieloną plerezę.
    Lilka:*wzdycha* Nie Jack nie jestem zazdrosna bo wiem, że do tego zmierzasz.
    Jack: Jasne.
    Lilka:*nie odzywa się bo wie, że cokolwiek powie Jack i tak obróci na swoje i zawsze będzie szukał sensacji*
    Jack:*czyta sobie z niej jak z otwartej księgi i doznaje szokującej prawdy kiedy ogarnia, że Lilka nie kłamie* Tak jak mówiłem nudy się przez was tworzą.
    Lilka: Wiesz co zaprosiłbyś gdzieś Meg i odczepił się ode mnie.
    Jack: O mnie się nie martw, słońce.
    Lilka: Nie mów tak do mnie-_-
    Jack: A Liliś słońce?
    Lilka: Bo cię kopnę.
    Ja: Jak tak patrzę na ten cudny obrazeczek przedstawiający szarpiących się to widzę Lilkę i Jacka. Widzicie jak ja was kocham? Wszędzie was widzę!
    Jack: W takim razie masz problemy. Powinnaś iść do psychologa.
    Ja:Nie wyszukuj problemów tam gnie ich nie ma. Nie jesteś sorką Haliną. Ciekawe czy Izu już napisał biznesplan? To tak odnośnie tego zdjęcia na hg XD
    Jack: Jego biznes splajtuję. Mówię wam ja się na tym znam.
    Ja: Nasz pomysł na kwiaciarnie i zakład pogrzebowy umarł wraz z końcem przedsiębiorczości w pierwszej klasie. Smutne ale prawdziwe.
    Podsumowując ten jak zwykle nie ogarnięty kom XD Yuka+alko=nevermore. Na litość niech ją ktoś pilnuje lepiej. Izu to...cóż Izu i niech tak zostanie <3 Straszysz mnie wizją jakichkolwiek studiów, a ja nawet jeszcze matury nie pisałam i nawet nie wasz się mnie tym straszyć i tak już się wystarczająco cykam. Kyoya na mechanika też takie plany miałam od dłuższego czasu! XD
    Jack: Chyba po prostu myślicie podobnie.
    Lilka: I to jest w tym wszystkim straszne.
    Mam nadzieję, że nie bo popsujesz mi niespodziankę XD
    Lilka:*prubóje wypalić mi dziurę w głowie*
    Przestań wiesz, że nie masz laserów w oczach.
    Lilka: Kwestia czasu i dobrego treningu.
    Poza tym końcówka też świetna ;)
    Jack: Tategami i jego plereza powinni wylądować w koszu na śmiecie i w tedy byłaby "świetna końcóweczka"*przedrzeźnia mój ton*
    Ja tak nie mówię. Kiedy kolejny tego typu post? Czekam na YukaxDemure XD Jestem tego ciekawa jak diabli. Nw jak mogłam to wycudować.
    Jack: Ty lepiej rozdział wycuduj.
    ...
    Jack: Noo milcz dalej.
    I tym Jackowatym i mało optymistycznym akcentem kończmy. Niech wena będzie z tobą!
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mogło być później, mamuś nie marudź, Jenya wymaga czasu xDD Ooo, dziękuje <3, a ty mnie chamie hejtem straszysz, phi xD
      Izu: Yhym! ^^ byliśmy razem w naleśnikarni i pijani gorącej czekolady iii we wrotkarni! ^^ *majta nogami, uśmiechając się*
      Jenn: *zakłada koronę i zasiada na tronie, zakładając nogę na nogę* Jestem bogiem, bez kitu.
      Patrick: No poczekaj, zaraz trzej królowie przylecą z darami.
      Jenn: Uuu, dostanę kadzidło! ^^
      Nieee, Izu i planowanie? Toż to moje dziecko xD Poszedł na żywioł xD Bo Kyoya się na niego strasznie nadaję xD No bo kurde jakoś go nie widzę za biurkiem, toż to człowiek tornado.
      Jenn: Chyba człowiek dżungli.
      Jaką niespodziankę, hyyy? &.&
      Jenn: No przecież pilnowałam jej *wydyma policzki i mruczy pod nosem* A że nie zawsze, to inna sprawa
      Demure da sobie radę, wierzę w niego xD Kiedy? Noo...oprócz poniedziałku mam luzy, więc pewnie szybko, bo już zapuszczam kolędy i ruszam do pracy! xD
      Ps. Napiszemy rozdziały po świętach, więc morda Jack xD

      Usuń
    2. Proszę cię ja i hejt XD Chyba że nieświadomie, a potrafię tak czasem coś palnąć.
      Lilka:*Cieszy się szczęściem Izu ze szczerym uśmiechem. Już dawno się tak chyba nie cieszyła*
      Ja: Dokładnie ma ADHD i w miejscu nie usiedzi. No ale to jest Kyoya koniec i kropka <3
      ,,Jaką niespodziankę, hyyy? &.&"
      Już wiesz jaka bo mnie sama o nią pytałaś XD
      Jack: Jak ty znów coś takiego napiszesz to będzie cud.
      Mamy czas :)
      Lilka:*trenuje wypalanie mi dziury w głowie*
      ,,Jenn: No przecież pilnowałam jej *wydyma policzki i mruczy pod nosem* A że nie zawsze, to inna sprawa."
      Jack: Trzeba było jej wrzucić do drina taki nadajnik i byś wiedziała gdzie zawsze jest. Po 24h i tak sam opuszcza organizm. Poza tym ja nie mam mordy ja mam twarz w przeciwieństwie co do niektórych.
      ,,Demure da sobie radę, wierzę w niego xD"
      Ja&Lilka: My też!
      A Let It snow i Jingle bell już słuchałaś dziś? XD
      Lilka: Sinatra i tak tak najlepszy.
      Jack:Właśnie robisz minę chomika.
      Lilka: Wcale, że nie!
      Jack:Yhym.

      Usuń
    3. aaa, shocik świąteczny *klepie się w głowę* No tak, będą cię o to męczyć, szykuj się xD
      Jenn&Autorka: *olewają Jacka* Nope, męczymy wczorajsze hity do powyższego shota*
      Izu: *zarzuca ręce na kark Jenn i Lili i robi grupowego tulasa* Hyhyhy ^^
      Hm... *postawa filozofa* Ciekawe czy ona będzie zazdrosna o resztę dziewczyn z Ekipy.
      Jenn: Jak jej powie, że jest gejem...*urywa* Kurwa, nie tym razem
      Izu: Nie jestem gejem, jestem dzieckiem tęczy!
      Patrick: Teoretycznie to samo
      Izu: A spierdalaj
      Patrick: Haruu! Twój brat przeklina!
      Jenn: Dalej masz nastrój gremlina, po tym jak ci laptop wybuchł?
      Patrick: *milczy*
      Jenn: Alice, użyj swoich uspokajających gestów, mamy tu prawdziwy wulkan emocji!

      Usuń
    4. Lilka:*przytula się* Właściwie kto to wog jest i jak ma na imię? Izu nie przeklinaj. Pat ma dysfunkcję mózgu i nic nie rozumie. Ja podobno wolę dziewczyny. Szokujące jest to, że nawet nic o tym nie wiedziałam.
      Jack: Niema o co się bać. Testosteron mu w górę nie pójdzie.
      Lilka: Skąd wiesz, sprawdzałeś? XD
      Jack: Tak wiesz-_-

      Usuń
    5. Jenn: Yyy...
      Izu: Ayumi - chan ^^ pracuje w salonie tatuaży i ma własną sowę :3
      Jenn: *przypomina sobie swoje przesłuchanie przez sowę* O kurwa, jak to jej rodzina, to ja dziękuje xD
      Emm, moi drodzy, ale wy wiecie, że to tylko shot i w normalnie fabule nie żadnej Ayumi?
      Izu: Oł
      Jenn: Znając życie będzie taka laska, ale o innym imieniu CD
      Jaki testosteron? Czyj? Komu? Dlaczego?
      Alice&Patrick: *leżą pod jednym kocem, czytając jakąś książkę*

      Usuń
  3. Czytając tego shota miałam, nie wiem dlaczego cały czas wielkie "xD". Całkiem fajna parka, muszę przyznać. Cóż, oczywiście czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, miałam podobnie, z tym że co 5 minut zmieniałam piosenki, by się z rytmu nie wybić xD Cieszę się, że się spodobało ^^

      Usuń