Kyoya czekał ze zniecierpliwioną miną na
resztę. Mnóstwo ludzi podchodziło do niego (głównie dziewczyny) i prosiło go o
autografy. Zbywał ich krótkim ,,Śpieszę się.” Nagle na ekranach telewizorów w kawiarence rzut kamieniem od niego, wyświetliły się wiadomości.
– Podczas jednej z walk na mistrzostwach świata, wydarzył się okropny wypadek!
Bliźniaki Chris i Tony dostały ataku szału i niemal doszczętnie zniszczyły
stadion! – mówiła z przejęciem prezenterka. – Zostały przewiezione do szpitala.
Ich stan nie jest znany. – Wyświetlono zdjęcie zniszczonego stadionu, a po nim
pokazani jak przewożono braci do szpitala. Obydwoje byli bladzi, a ich żyły
nabrzmiały oraz pulsowały. Kyoya widział też słabą czarną aurę. Mroczna moc.
Na tym
wiadomości się skończyły. Ludzie w kawiarence zaczęli, wiadomo, plotkować.
– Po raz
kolejny.
– Co się
dzieje na tych mistrzostwach?
– Myślałam, że po pokonaniu Nemezis to się nie powtórzy...
– Co z
tym zrobi WBBA?
Tategami
prychnął pod nosem. Za powrotem opętanych odpowiadały jacyś nie –ludzie czy tam
magowie, jak to określił Victor. Co niby WBBA jest w stanie zrobić?
– Kyoooooya – san! – Przez tłum przedarł się radosny okrzyk Benkeia. – Już
jesteśmy! – zameldował, stając koło niego.
– To
idziemy. – mruknął lider Wild Fang i ruszył do przodu, odprowadzany ciekawskimi
spojrzeniami.
Gdy
dochodził do lotniska, gdzie czekał już na nich samolot, usłyszał:
– On
będzie idealnym materiałem.
Odwrócił
się, ale nikt się na niego nie patrzył. Przesłyszał się?
– Legendarny, cooo?
Tym
razem wyciągnął kuczer i wycelował w sam środek tłumu. Ludzie cofnęli się.
– Pokaż
się! – warknął.
Jednak
nikt się nie ruszył.
– Jego
koledzy też się nadadzą.
Drapieżnym
spojrzeniem przebiegł przez tłum. Nie widział nikogo, kto mógłby powiedzieć te
słowa.
– Kyoya,
co jest? - Nil położył mu rękę na ramieniu. – Mamy samolot, chodź.
Tategami
schował kuczer i powędrował za resztą Wild Fang. Głos ucichł.
****
– To jak
będzie? – spytałam z nutką bezczelności w głosie. – Po dobroci czy po złości? –
W prawej dłoni zmaterializowała mi się katana.
– Dobrze
już dobrze! – Podniósł ręce w geście poddania się. – Tylko przestań się
tak na mnie patrzeć. – Wzdrygnął się. – Masz przerażające spojrzenie.
– To
gadaj. – Uniosłam się nad posadzkę, splotłam ręce na piersiach i założyłam nogę
na nogę.
Król
wypuścił z ulgą powietrze i otrzepał srebrną szatę z lodu i śniegu, po czym
siadł na tronie.
– To
zdarzyło się dwa lata temu – Popatrzył w przestrzeń. – Nagle z nieba spadła ta
dwójka – Kiwnął głową w kierunku Alice i Patricka. – Nie wiem, jakim cudem się
tu znaleźli. W każdym razie spadli w okolicach rynku. Mój syn i córka,
bliźniaki, chcieli im pomóc. Wiecie, co wasi kumple w podzięce im zrobili?! – niemal warknął i
zacisnął pięści. – Powalili ich na ziemię i niemal zabili! – Pałac zaczął drżeć
w posadach, a gostek wstał.
– Uspokój się. – powiedział chłodno Kaito. – Nie chcemy, by doszło tu do
morderstwa. – Potrząsnął lekko karabinem, który oparł o nogi.
– Mów za
siebie, Kaito. – Powstrzymałam się jednak od ataku i podparłam policzek ręką. –
Siadaj i kontynuuj.
Król dyszał
ciężko, ale posłusznie usiadł.
– Dobrze. – Złączył palce i oparł o nie brodę. – Moje dzieci trafiły do szpitala
z poważnymi obrażeniami. Minako do dziś ma bliznę nad okiem. Zresztą i tak
dobrze, że tylko ją, a nie całe zastępy na ciele. – Rzucił Alice i Patrickowi
mordercze spojrzenie. – Pochwyciliśmy te dwa potwory i wrzuciliśmy ich do
jaskini, gdzie zostali zamrożeni na wieczność specjalną techniką najlepszych
wojowników tego miasta. – Zmarszczył brwi. – Jak?! Jakim cudem uciekliście z
tego lodu? Kto wam pomógł?!
Poczułam demoniczną energię zbierająca się
wokół mnie. Ten gościu ośmielił się tknąć Pata i Alice...Nie wybaczę mu.
Zmrużyłam oczy i czekałam na rozwój wydarzeń.
Alice
spojrzała na niego i westchnęła, otulając się ramionami.
– Teraz
sobie przypominam. – szepnęła. – To przeraźliwe zimno, które mnie otaczało i
pana głos mówiący, że na taki koniec zasłużyliśmy. – Zacisnęła palce na
ramionach. Patrick objął ją i pogłaskał po głowie.
– Nie
pamiętałaś tego? – spytał zdumiony król.
- Jak
przez mgłę. – przyznała Shirai, nie patrząc na niego.
– Odpowiadając na twoje pytanie: naprawdę myślałeś, że demony tu nie
przebywają? – spytał Kaito. Jego wzrok mógł dosłownie zabijać. Podobnie jak
reszty. Demoniczna aura rosła coraz bardziej i tworzyła czarno – czerwoną sieć
na lodowych ścianach pałacu. – Pewnego dnia Kimiko – sama miała sen. Śniło jej
się, że widzi dwójkę demonów w lodowym bloku. Jako że nasza władczyni miewa
prorocze sny, polecieliśmy to sprawdzić. I co? W jednej z gór koło waszego
miast odnaleźliśmy naszych – mówił spokojnym tonem, ale chyba każdy czuł, że jest przepełniony furią.
– To
przestępstwo wobec Piekieł, wiem król o tym? – spytała Harumi poważnym głosem z
nutką groźby. – Prawie zabiliście dwóch naszych i nawet nie
poinformowaliście nas, że tu są. – Zdjęła jednego kolczyka. – Chyba nie chcecie
mieć w nas wrogów? – ściszyła głos.
– O-oczywiście, że nie! Ale oni skrzywdzili moją córkę i mego syna! – Wycelował
drżącym palcem w Patricka. – To też przestępstwo!
– Och,
czyli za zwykłe pobicie dostaje się tu karę śmierci? – odezwałam się. –
Interesujące. – Przejechałam palcem po rękojeści katany. – Czy może chodzi o
to, że to były twoje dzieci? – Zmrużyłam oczy. – Jak to jest, panie lodowych
magów? Hmmm?
Król z
trudem przełknął ślinę. Bał się. Czułam zapach jego strachu. Bał się naszych
pytań i oskarżeń. Zerknęłam na strażników. Ciągle leżeli nieprzytomni. Władca
był sam kontra nasza szóstka. Musiał uważać, by nam nie podpaść. Jednocześnie
był zły na Alice i Patricka. Wymieszane emocje. Żadna nie może znaleźć ujścia.
Jakie to smutne.
– Cóż,
to jest...to jest....to jest... – zaczął się jąkać. – Bardzo skomplikowana
sprawa. – Odkaszlnął i przybrał nieco bardziej stanowczy ton. – Uznaliśmy, że
stanowią zagrożenie dla mieszkańców no i...Nie patrz się tak na mnie! –
wrzasnął, patrząc na mnie. – Nie jesteś panią tego miejsca!
Zaśmiałam
się krótko.
– Powiedziałeś ,,uznaliśmy.” – powiedziała Harumi, bawiąc się pistoletem. – A
nie powinno być ,,uznałem.”? – Przekrzywiła głowę. – Nie mam racji? – Włosy
zasłoniły jej prawe oko.
Król
wymamrotał coś pod nosem. Brzmiało jak: obudźcie się idioci!
– To
koniec historii? – zapytał Izumi. – Bo ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. –
Rozejrzał się po sali tronowej. – Czemu nas tu sprowadzono? Czy potem
dowiedzieliście się, że Alice i Patrick uciekli?
– Nie.
Wierzyliśmy, że umarli pod lodem – odparł król. Izumi przymknął jedno oko, a aura wokół niego pociemniała. –
Ale wiele mieszkańców pamiętało o tym wydarzeniu. Jedna z obywatelek
poinformowała nas, że widziała identyczne demony. Dlatego zgarnęliśmy was z
domu państwa Gin. Nie wnikam, co tam robiliście. – dodał szybko. – Chce wiedzieć
co innego. Może i uwolniły was wasi pobratymcy. Ale jakim cudem przeżyliście tak długo pod tym lodem?!
– Hibernacja. – wyjaśniła Harumi. – Demony mają zdolności do regeneracji. Ich
organizmy nie mogły wyleczyć ran pod lodem, więc spowolniły procesy życiowe, by
poczekać na czas, gdy będą mogły uleczyć rany.
– Niemożliwe... – jęknął król. – Przetrwać coś takiego.
– Dla
nas nie ma rzeczy niemożliwych! – wyszczerzył się Izumi.
– Czyli
wszystko się ładnie wyjaśniło. – Podleciałam do króla. – Pozwól teraz, że ja ci
coś wyjaśnię. Wiesz co to mantykora?
Kiwnął
głową.
– Mantykory mają jad, który...- urwałam, gdy wspomnienia tamtego dnia wyświetliły
mi się przed oczami jak film.
To
zdarzyło się podczas słonecznego dnia wiosennego. Akurat byłam z rodzeństwem
Terada i Yuką na granicach Piekła, gdy przybiegł do nas jeden ze strażników.
Chyba Akio.
– Alice! Patrick! – wykrzykiwał w
kółko.
– Co z nimi? – spytała
zaniepokojona.
Pamiętałam, że zostali wysłani, by zlikwidować kilka stworów, które pojawiło się w mieście. Robiliśmy to niejeden raz, ale czasami podczas takich akcji ktoś zostawał ranny.
– Mantykora...walczyli, ale ona...ona
wbiła Alice swoje żądło. – oznajmił przerażony. – P-patrickowi chyba też.
– Co z nimi? Są w szpitalu? – spytałam, kiedy otrząsnęłam się z szoku.
– Nie...oni nie żyją. – Spuścił
głowę.
– Przestań pieprzyć! – Harumi
zaczęła nim potrząsać. – Alice i Patrick nie mogli zginąć! – Jej usta zacisnęły
się w wąską linię.
– Niemożliwe. – Zacisnęłam
pięści. – Gdzie są?
- Koło urzędu cywilnego, ale Jennifer nie idź tam! – krzyknął, lecz nie posłuchałam się go i poleciałam do urzędu.
Wokół budynku stało kilku
pracowników szpitala i strażników. Chodnik i niektóre budynki były zniszczone.
Ślady pazurów były wyryte niemal wszędzie. Podobnie dziury po wybuchach i
kulach energii. Victor siedział koło dwóch ciał z posępną miną.
– Nie...– Podeszłam do niego i
spojrzałam na dwójkę przyjaciół. – Co to kuźwa za szopka?! – wrzasnęłam.
Mieli spokojne twarze. Na ciele
Alice było mnóstwo zadrapań. Najgorsza była dziura na brzuchu, gdzie wbiło się
żądło. Patrick wyglądał podobnie z tą różnicą, że dziurę miał na ramieniu.
Czas stanął w miejscu. Nie
słyszałam, co mówił do mnie Victor, strażnicy, rodzeństwo czy Yuka. Po prostu
stałam tak i czułam, jakby ktoś wyrwał mi resztkę serca.
Czułam w ustach smak onigiri
Alice. Słyszałam wrzaski Patricka, gdy po raz kolejny przeszkodziłam mu w
zabawie laptopem.
Osunęłam się na kolana, mając wrażenie, że świat rozpada się na kawałki.
– Jenny... – Victor położył mi rękę na ramieniu.
Zacisnęłam powieki, ale mimo to po policzkach zaczęły mi lecieć łzy.
Otrząsnęłam
się ze wspomnień i pochyliłam nad królem, który tylko przerażony drgnął, jakby
chciał uciec, ale strach trzymał go mocno w swych szponach i nie puszczał.
– Jad
mantykory nas nie zabija, ale doprowadza do stanu, gdzie atakujemy każdego czy
to wróg, czy przyjaciel. – mówiłam spokojnie i wolno, by mógł sobie to
przyswoić. – Mantykora wbiła żądło z jadem naszym przyjaciołom, którzy jakimś cudem
zostali przeniesieni tu do was. Teraz rozumiesz? Nie robili tego świadomie, a
ty ich prawie zabiłeś. – Zacisnęłam rękę na katanie. – To prawdziwe
przestępstwo.
– I c-co
z tego? Zasłużyli na karę! – krzyknął król.
Podniosłam
katanę. Skulił się ze strachu.
– Rozumiem. – Spojrzałam na lśniące ostrze. – Mówisz, że zasłużyli na karę?
– Przestań, Jenny! – zawołał Kaito, ale nie zwróciłam na to uwagi. Byłam zbyt
wkurzona.
– Czyli
ty też na nią zasłużyłeś. – stwierdziłam. – Za utajnienie informacji i próbę
zabójstwa bez sądu, nieprawdaż?
– Gdybym
wiedział, że mieli sobie w jad mantykory, to bym tego nie zrobił! – Spróbował wstać,
ale łańcuchy, które wyczarowałam, przykuły go do tronu.
– Momencik, królu złoty. Mówiłeś, że nawet jeśli ich działanie nie było celowe,
to i tak zasłużyli na karę. – przypomniałam mu. – To samo tyczy się też ciebie.
I co teraz? – Rozkoszowałam się chwilą zwycięstwa. – Nikt ci nie pomoże. Jeśli
spróbujesz wrzasnąć, to wbije ci tą kataną prosto w ten pusty łeb, rozumiemy
się? – uśmiechnęłam się słodko.
– Jesteś
potworem. – wysyczał.
– Ojej, dziękuje za komplement – Odsunęłam się nieco od niego. – Zróbmy tak: przeprosisz
moich przyjaciół i puścisz nas wolno. A i nikomu ani słówka o tym, co tu zaszło.
– A
jeśli się nie zgodzę? – prychnął z nienawiścią.
Widać
odwaga mu wracała, gdy nie byłam tak blisko z kataną.
– Wtedy
mieszkańcy będą musieli sobie poszukać nowego króla. To jak będzie?
Zaklął
pod nosem, ale kiwnął głową. Pstryknęłam palcami i łańcuchy oplatające go,
zniknęły. Król wstał i skłonił się przed Alice i Patrickiem.
– Przepraszam za wszystkie krzywdy, które wam wyrządziłem. – powiedział
mechanicznie jak robot.
– Przeprosiny przyjęte. – odparli obydwoje.
Zeskoczyłam
z podestu, gdzie stał tron i stanęłam między Kaito i Harumi.
– Musiałaś go tak straszyć? – szepnęła mi do ucha Haru. – Myślałam, że padnie tam
na zawał.
– Zasłużył. – mruknęłam i przypomniałam sobie o czymś. – Słyszałeś coś o
czarodziejce zwanej Rin? – spytałam na głos.
– Rin? –
powtórzył władca. Zmarszczył brwi. – Nie.
– Ok. To
wszystko. Idziemy! – zarządził Kaito.
– Moment! – Izumi wyciągnął rękę przed siebie. – Oblivio.
Pod
królem pojawił się oliwkowy krąg zapomnienia. Błysnęło. Jego
spojrzenie stało się puste, po chwili padł nieprzytomny.
– Nie
możemy ryzykować, że na nas doniesie! – oświadczył Izumi, uśmiechając się dumnie.
– Niezbyt ciągnie mnie wizja kazania Victora o naszych metodach.
Pokiwaliśmy
zgodnie głowami. Tsukiwa czasami potrafił gadać 3 godziny bez przerwy! A jak
dochodziła Kimiko to robił się ruski cyrk na kółkach.
– Zanim
zapomnę. – Harumi zwróciła się do Alice i Patricka. – Pamiętacie, kto was
przeniósł tu?
– Jedyne, co pamiętam, po tym jak mnie ta mantykora trafiła, to błysk złota i czerwonego.
Nic więcej. – Wzruszył ramionami Patrick.
– Ja
czułam dotyk materiału jakby yukaty czy tam kimona. I te światła co Pat.
Chciałabym wiedzieć, kto nas uratował. – westchnęła.
– Ale
czemu zrobił wasze kopie? – zastanawiałam się na głos.
– Tego
się już raczej nie dowiemy. – Przerwał nam Izumi. – Kogo to obchodzi? Może
chciał się bawić w zagadki, nie wiem. Teraz wracajmy, zanim mi palce zamarzną!
Kakao też od dawna nie piłem! – poskarżył się.
– Yuka
pewnie za nami tęskni. – dodała Alice.
– I tak
szybko to załatwiliśmy. – Kaito pokiwał z uznaniem głową. – Czyli musimy
zwiedzić Sylwdor i poszukać informacji o czarodziejce, która urodziła się w
Piekle. – Zastanowił się. – Coś mi się już obiło o uszy. W każdym razie
wracajmy!
Otworzył
portal na szeroką, asfaltową ulicę z dwoma pasmami fioletowych, czerwonych i
granatowych drzew. To było jedno z bocznych wejść do pałacu. Srebro – czerwone wrota
na końcu ulicy były otwarte, jakby nas zapraszały.
– No
zwijajmy się! – przeciągnęłam się i z prawdziwą radością weszłam w portal.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jenny: *zadowolona z siebie czyta nową książkę*
Yuka: Myślałam, że gościu się zsika O.O
Jenny: Słabeusz.
Izumi: Ale przeprosił.
Ja: Wena taka miła przyszła w nocy xD
Jenny: Nocny marek.
Harumi: *patrzy na telewizor* Oj dzieje się na tych mistrzostwach. Dzieje.
Kyoya: Taaa.
Jenny: Niiil *ściska chłopaka* Brawo, że trzymasz narwańca na łańcuchu ^^ bo byście już dawno przegrali -.-
Nil: Jeszcze nie walczyliśmy z Gingą.
Jenny: To wiele wyjaśnia.
Kyoya: Spieprzaj.
Jenny: Wracaj do ścieków.
Ja: Brakowało mi tych kłótni.
Jenny: Mi jakoś nie.
Kyoya: Ja tam się cieszę, że jej nie ma.
Jenny: Wodorościany łeb.
Kyoya: Psychiczna.
Ja: *ziewa* Jutro muszę wcześniej wstać, bo lecę na podbój...nie wiem jeszcze czego, ale podbój będzie xD Dobranoc ^^
Idealnie! :D Będe miała co z Zuzą czytać w czekaniu na autobus xD
OdpowiedzUsuńKelly: A w drodze powrotnej rozdział u Hani.
Ja: Dzisiaj cały dzien w biegu. Najpierw nawiesc orginały potem godzina czekania na autobus, kilka minut wytchnienia, rowerami 5 km do biblioteki w te i z powrotem. .. Czyli w domu bd tak koło 16 *sprawdza po raz setny czy wszystko wziela* Mam dziwne uczucie ze nie...
Kelly: Bo autobus nam ucieknie!
Ja: Dobra lecim ;D
Ja:Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
UsuńKelly: *od 15 minut odlicza czas*
*3 kwadranse później*
Ja: eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee... Nie mam weny. Kilkanaście minut temu wróciłam a i tak jeszcze muszę zaświadczenie lekarskie dowieść.
Kelly: Dzisiaj to przygoda dnia
Ja: Najpierw autobus spóźnił sie 20 minut. Dojechałyśmy, złożyłśmy papiery. Powrotny autobus miałyśmy pół torej godziny. Wiec poszłysmy zwiedzać okolicę. Idziemy na przystanek i jakis autobus odjezdza . Zawał. Czekamy 20 minut jedzie jakes a nie to 13. Potem 19. Victoria nasz autobus! Jedziemy wstajemy zeby wyjsc kierowca sie nie zatrzymuje, następny przystanek, nastepny i nastepny... Musiałysmy prawie 2 km z buta isc a pitem jeszcze od razu do biblioteki. Pedzimy na leb ba szyje bo sie centralnie nad nami chmurzy. Ja prawie mialam czolowe z autem. Ale koniec koncow nas nie zmoczylo a dzien udany jednak meczacy.
Kelly: Nasze komy jak zwykle o niczym xP.
Ja: Nie mam siły. Ledwo nogami przebieram. Chyyyyyyyba ogarniam o co chodzi z Alice i Patrickiem. (Czytalam to co chwila zerkajac czy autobus nie jedzie xD) A podsumowujac rozdzial jak zwykle swietny! Aaaa weba jest a sil nie ma! No nie! *tupie noga ale po chwili przestaje* Nie mam sily. O wiem moze poprzepisuje rozdzialy. W koncu stukanie w klawiature nie wymaga duzo energiu xP
to czekamy na next! *pada na łóżko*
Ja: A poszły tylko złożyć papiery i oddać książki xD Och dzieci pechu.
UsuńJenny: Angel ty wjechałaś z tekstem ,,Pan stoi bo tu jest Pikachu!" , więc siedź cicho.
Ja: To była pilnie strzeżona informacja!
Jenny: Jasne.
Ja: Pobrałam Gimpa...nie umiem z niego korzystać xD
Harumi: My sami nie ogarniamy co się tam do końca wydarzyło.
Ja: Na upartego można coś napisać xD ja pisałam po 2 dniach jazdy gdzie spałam tylko 3 godziny....
Jenny: Angel łapała pokemony i goniła ludzi z ŚDM razem ze swą bliźniaczką.
Ja: Flagi zapomnieli ;-;!
Jenny: Już się tak nie broń.
Ja: *idzie coś zjeść, bo pada z głodu*
,,Pan stoi bo tu jest Pikachu!"
UsuńJa: *ze śmiechu zlatuje z krzesła"
Kelly: Chyba wszyscy w to grają
Ja: Ja nie... Phahaha xDDD *tarza się ze smiechu* O ja pierdziele. Szablon usunęłam! Sznycla mać!!!
*godzina później*
Ja: O podoba mi się nawet bardziej niż wcześniej ;DD Wow w tydzień 700 wyświetleń O.O
Kelly: Vanessa na każdej lekcji info gdy robili w gipmie cos psuła. A to klawiature, a to internet zjadała...
Ja: *zbiera z podłogi jadalne kamyczki* No co ja poradze że jestem dzieckiem destrukcji i najgorszego pecha? *podnosząc się wali głową o biurko*
Ja: I tak go nie złapałyśmy, bo ktoś na s wyprzedził :(
UsuńJenny: Chciałaś ich wepchnąć po samochód.
Ja: Oj tam, oj tam
Jenny: Angel to rzuciła w cholerę, bo mimo, że po polsku to i tak nie łapała co do czego,
Ja: Właśnie dlatego nie zostanę informatykiem.
" Zachowałeś się głupio, nieodpowiedzialnie, złamałeś kodeks Kairu, naraziłeś siebie i innych... Ale i tak cieszę się że wróciłeś i dowiedziałeś się czegoś wiecej na temat ojca"
UsuńJa: *zgina się ze śmiechu* Uwielbiam Mistrza Bodaja XDDDD *tarza się z śmiechu*
Kelly: To Vanessa nie wiadomo nadal jak to odinstalowała.
ja: Może kiedyś ogarnę, a pamięci dużo to nie zajmuję, więc może zostać.
UsuńJenny: Łaska.
Ja: Arbuz czy jagody? xD
Ja: Arbuz!!! *głupawka a tata Vanessy nie pomaga się uspokoić* Czy jak się na kogoś wsciekasz to też dwa razy powtarzasz jego imię...? xDDD
UsuńKelly: *stara sie ogarnąć o co chodzi w Redakai*
Ja: *bierze nóż do ręki i zamachuje sie na arbuza* Nie O.O wtedy to leci wiązanka przekleństw xD
UsuńJenny: *idzie po apteczkę*
Ja: Arbuzik!
UsuńKelly: *powoli i jej udziela się głupawka* Apteczka dla arbuza czy dla Angel?
Ja: *leży na podłodze i wgapia się w sufit* Jestem miękkim jak jedwab pingwinkiem nanananaaaa....
Jenny: Dla wszystkiego co jest w pobliżu Angel z nożem.
UsuńJa: Pokroiłam *wymachuje rzeźnickim nożem*
Jenny: Odłóż to O.o
Kelly: To jak Vanessa zaczyna gotować to wiemy zeby od razu dzwonic na pogotowie i straz pozarna.
UsuńJa: Nie powiem co to wyjdzie z tego rozdziału jak pisze go w trakcie glupawki xDD
Kelly: Cira bój się.
Ja: *zamyka drzwi z kopniaka*
UsuńJessie: OOo jak Angel przy połowie rozdziałów o mnie.
Ja: Co zresztą widać.
Ja: Przyjaciolka polecila mi zebym swoja glupawke przelala na klawiature...
UsuńKelly: *czyta to co stworzyła do tej pory Vanessa* Phahahahaha xDD Nie mogę! XD *zlatuje z biurka*
Jenny: Angel też ma głupawkę i planuje wielkiego grupowego one shota ze wszystkich ekip O.O
UsuńJa: *próbuje śpiewać po japońsku, przy okazji tańcząc jakby miała porażenie mózgowe*
Ja: Uuu to mogło by być ciekawe... XD Ja ce, ja ce!
UsuńKelly: Jacek... XD
Ja: Głupawka się udziela xD
Cira: Jaki słoooodkiiiiiiiiiii!
Kelly: Może to ona? *wyciera lezke glupoty*
Ja: A to miał być poważny rozdział xD
UsuńJenny: No właśnie...miał.
Brat Vanessa: Ty stój pokemon!
UsuńJa: *facepalm* Serio? XD Jeszcze ty?
Braciszek: Udostepnie ci wifi i bd razem łapać
Ja:.... Dobra! :D
Kelly: Kobieta zmienną jest...
Jack; No tak tak fajnie fajna bajka ale nadal mi coś nie pasuje.
OdpowiedzUsuńLilka:Sherlok się znalazł. Ważne ze wszystko się dobrze skończyło.
Jack:Wychodzi na to ze Izumi czasem myśli.
Lilka:Cud! Ludzie to cud on wreszcie zapamiętał.
Jack;Nie wyobrażał bym sobie za dużo na twoim miejscu.
Lilka:No jasne. Po za tym Jenny!*tuli dziewczynę*
Ja: Niech tylko ktoś tnie ten samolot to ja go znajdę i nogi z tyłka powyrywam!
Lilka: No jak raz muszę się zgodzić.
Jack:Tak? A kto kilka godzin temu widział samolot i powiedział coś takiego: "Fajnie by go było strzelić i popatrzeć jak wybucha...Oj ja ale nie powiedziałem tego na głos?" I w tedy ja ci na to: "Powiedziałaś"
Lilka:Idź precz. Po za tym król narobił w gacie nie to co mój. Poszedł w kimę skubany.
Ja:Czekamy na kolejny rozdział.
Patrick :Tobie wiecznie coś nie pasuje.
UsuńIzumi: Myśle wtedy gdy muszę ^^ *strzela do celu*
Jenny: *tuli Lilę* Co tam? ^^
Ktoś: Zobaczymy kto będzie szybszy.
Ja: Morda!
Ktoś: Dobrze już spokojnie.
Ja: *brew jej drga*
Jenny: Ma się te umiejętności straszenie ludzi ^^ A ty Jack nie wtrącaj się -.- tu dzieje się wiele podejrzanych historii.
Ja: *za chwilę leci łapać pokoemony*
Jack:Bo taka prawda. Coś jest nie tak Peper i ja to wiem i ty też to wiesz.
UsuńLilka:A nic ale wczoraj się nie dotuliłyśmy po za tym pamiętaj ze nie jesteś sama.
Jack:To takie urocze ale ja wiem swoje.
Ja: Angel nie wiem kto to ale widzę że denerwuje cie tak samo jak mnie. Po za tym idę z tobą na te pokemony.
Jack:Łowczynie się znalazły.
Ja:Zobaczymy co będziesz gadał jak prawdziwi łowcy przyjdą po twoją...................................................Poduszkę.
Jack:Ale wymówka. Gadasz i sama nie wiesz co.
Patrick: I tak się raczej nie dowiem kto to był.
UsuńJenny: Hai, hai ^^ *czochra Lilce włosy*
Ja: Łowy udane ^^ złapałam z przyjaciółką/bliźniaczką jakiegoś nietoperza i myszkę ^^
Harumi: Stałyście 10 minut na parkingu i próbowałyście wycelować.
Ja: Ruszał się, a my ślepe jesteśmy xD
Jenny: Jack nie wkurzaj Autorek za bardzo. Bo dostaniesz one shot gdzie jesteś upokorzony.
Ja: I tak wykopałaś Kyoyę w ścianę xD
Jack: Poczekamy zobaczymy.
UsuńLilka: ^^
Ja: No i brawo.
Jack: Mnie niema w opowiadaniu na razie a ty chcesz one shota?
Ja:No nie zdziw się jak coś wymyślę.
Jack:No czekam.
Ja: Kurde Jacka coś to strasznie zaciekawiło *uważny wzrok* Hmmm.
UsuńJenny: Łowczynia ślepa na jedno oko.
Ja: Ej! Nie jestem ślepa tylko gorzej widzę!
Jenny: Taaa *łapie żabę* Izu, bo serio je powystrzelam!
Izumi: *wyrzuca żabę za okno* Leć malutka.
Jenny: Jesteśmy na 7 piętrze.
Izumi: *patrzy na lecącą żabę* Może przeżyje *żabę łapie bocian* Żartowałem...Bądź wolna mała!
Alice: I tak by skończyła jako posiłek *wzrusza ramionami*
*w pokoju obok słychać strzały*
Harumi: *ładuje na nowo karabin* MAŁE *kilka strzałów* WKURZAJĄCE *kolejne strzały* OBŚLIZGŁE *kolejna salwa*
Jenny: Tategami łap za mopa posprzątasz ^^
Kyoya: Bo?
Jenny: Bo tak.
Jack: Spokojnie mnie nie tylko to ciekawi po prostu niema co robić.
UsuńJa:Już niedługo jeszcze jakieś...4 rozdziały i ty będziesz.
Jack; To mnie pocieszyłaś.
Lilka: O! Harumi! Jedną przeoczyłaś*popycha Kyoye w stronę linii strzału*
Jack;*patrzy na Izumiego*
Harumi: *taka trochę zła, nie patrzy co robi* Gdzie? *patrzy na włosy Tategamiego* Zielone...*kładzie palec na spuście*
UsuńKyoya: Już sprzątam!
Jenny: Jakbyś się nie zgodził to bym cię związała i rzuciła na pastwę fanek ^^
Izumi: No co?
Lilka:Hahahah genialnie. Normalnie trójkąt bermudzki w którym ginie Buc.
UsuńJack;To sobie znalazłaś przyjaciółeczki.
Lilka: :)
Jack:Powiedź...Izumi...czy ty w ogóle wiesz co to jest śmierć?
Lilka:No co bocian sie przynajmniej najadł. A bocianki lubię. Są takie czerwono-czarno-białe jak Ja!^^
Jenny: *patrzy jak narwaniec unika kul złej Haru* I ściana do wymiany *wzdycha z uśmiechem*
UsuńIzumi: Widziałem więcej śmierci niż ty zobaczysz przez całe życie.
Jenny: Jedni umierają by drudzy mogli żyć *puste spojrzenie* w każdym świecie panuje taka logika.
Harumi: *szturcha Jenn w ramię, by się ogarnęła i wychodzi z karabinem zarzuconym na ramię*
Ja: Właśnie, coś w tym jest, że dobre pomysły przychodzą nocą. Chyba wiele ludzi tak ma w tym i chyba ja. ^^
OdpowiedzUsuńShin: Chyba?
Ja: No, bo nawet jak mi coś wpadnie do głowy to najczęściej jest to bardzo nagła myśl, która często nie ma zastosowania w danej chwili. Co więcej często zamiast jakiegoś logicznego składu myśli mam wszystko oderwane od poprzedniego kontekstu i nie na temat. -.-
Hiromi: A teraz może wrócimy do posta i jakiegoś konkretnego komentarza, hm?
Aaron: My i konkretny komentarz? To nie przejdzie.
Hiromi: Oj tam. Przynajmniej wiemy, że Jenny i spółka wrócą do jakiś cieplejszych klimatów niż 50 stopni poniżej zera.
Shizuka: *naprawia Irbis* Glonomózg zaczyna słyszeć głosy. Czyżby choroba psychiczna?
Kaosu: Nee Tiger, dopiero wróciłaś z zawodów i już w złym humorze?
Shizuka: Jakbyś przez 3 godziny unikał niechcianej uwagi to też byłbyś zmęczony.
Ja: Nocny marek od urodzenia.
UsuńJenny: Aleluja! Teraz tylko uniknąć tematu moich gróźb i będzie cudnie ^^Shizu, narwaniec od dawna ma chorobę psychiczną tylko mu nowa doszła ^^
Izumi: Zawody ninja? :D
Jessie: Dziadek pewnie trenował.
Ja: Łapanie pokemonów to zło. Prawie 3 razy auto mnie przejechało Xd
Jenny: Bo chodzisz jak w Hiszpanii. Na czerwonym świetle.
Ja: Ciii
Ja: Mi tam rodzina nie pozwala za długo buszować po domu w nocy. -.- Ale i tak noszę dumne miano sowy. :D
UsuńShizuka: No tak. Jak to było ... kyoyanizm może?
Shin: Prawie, nie zajmujemy się tym zawodowo. Oprócz tego dziadek, jak już słusznie Jessie zauważyła, trenuje nas w sztukach walki. W czasie ostatnich zawodów krajowych reprezentowaliśmy naszą szkołę, w której trenujemy.
Hiromi: Na czerwonym? Jak Yuna we Francji.
Ja: Oj tam, przecież nic mi się nie stało. Niestety nie rozgarniam za bardzo pokemonów, ale zagrać może bym i zagrała, gdyby nie fakt, że internetu w telefonie nie mam. -.-
Kaosu: Przypomniał mi się ten koleś, co jak łapał pokemona na nieznanym sobie terenie wpadł do wody. Nic mu się nie stało, ale telefon był do wymiany. Przynajmniej złapał, co chciał. :D
Jenny: Angel i jej ,,Pan stoi, bo tu Pikachu jest!"
UsuńJa: *wzrusza ramionami* Ja też nie mam tej aplikacji, bo na moim telefonie by ,,pamięci" zabrakło. Ale z bliźniaczką poszłam i pół miasta przeleciałam za 2 pokemonami xD
Jenny: Tak kyoyanizm!
Ja: Moi zasypiają za szybko, by mnie upomnieć ^^
Izumi: U nas w mieście duuużo osób gra ^^
Ja: W Hiszpanii na jakim nie pójdziesz i tak cie może przejechać...
Kaosu: Takich sytuacji to teraz będzie multum. x)
UsuńHiromi: I wszędzie będą zombiaki wpatrujące się w swoje ekrany telefonów.
Kaosu: Ale trzeba przyznać, że ta gra wymusza wyjście z domu i poznawanie swojego otoczenia. :D
Hiromi: Poznasz otoczenie wgapiając się ciągle w telefon?
Kaosu: Oj tam. ^^'
Shizuka: Czy mi się wydaje, czy ta nazwa była wcześniej użyta przy jakiejś okazji...
Ja: Farciara ;). Mnie nawet młodszy brat mówi, że mam iść spać... -_-
Kaosu: Cały czas jesteśmy u dziadków Yuny na wsi, więc nie wiemy jak się sprawy mają gdzie indziej.
Hiromi: O ile dobrze pamiętam to właśnie w krajach śródziemnomorskich za bardzo nie przejmują się przepisami ruchu drogowego. W Rumunii i Bułgarii chyba było podobnie. Też niektórzy jeżdżą jak popaprańcy.
Jenny: To nazwa choroby Tategamiego, gdy ma się zły humor i ciągle warczy. Czyli cały narwaniec.
UsuńKyoya:.....
Jenny: Uwierz mi mogłam tak nazwać gorsze rzeczy.
Kyoya: Ty się ciesz, że nie ma cię w drużynie.
Jenny: Jak przegracie to cię poćwiartuje i wrzucę do kanionu, dotarło glonie?
Kyoya: Spieprzaj.
Ja: Ten wygrywa gdy nie masz młodszego brata i mieszkasz jako jedynaczka, chociaż nią nie jesteś.
Ja: Właśnie dlatego tam latasz na jakich światłach chcesz. Możesz nawet na żółtym ^^
Ekipa: *goni żaby, które uciekły z garnka* IZUMI!
Izumi: Przynajmniej będzie co jeść ^^
Shizuka: Wiem, tylko... Zastanawiam się czy nie użyto tej nazwy w jeszcze innym kontekście... *pociera twarz* Za bardzo przymulona jestem, żeby trzeźwo myśleć.
UsuńKaosu: *wkłada jej słuchawki i puszcza "No light"* Masz na rozbudzenie. ^^
Kim: *szturcha Hiromi* Płać, kłócą się.
Hiromi: *rzuca jej monetę* Symboliczny coś ten zakład był.
Kim: Nie trzeba mi aktualnie kasy. ^^
Ja: Czasami zostaje sama w domu, ale czasami robi się tak nieznośnie pusto... Kurka paradoks. Chce być sama, a jednocześnie tego nie chce.
Hiromi: Zostajemy w klimatach Francji jak widzę. ;) *łapie jedną żabkę* Chyba, że komuś z was zachciało się księcia z bajki szukać czy tam księżniczki.
Izumi: Miały być do przedstawienie, ale nie wyszło :(
UsuńHarumi: *ściera jedną żabkę z drzwi* To teraz jej łap.
Jenny: *bierze karabin* Ja się z nimi nie będę męczyć *odbezpiecza* Chowajcie się!
Patrick: Oddawaj to! *unika salwy kul* ASHIDA!
Ja: Uwielbiam być sama lub przyjaciółkami *.* w tamte wakacje potrafiłam przesiedzieć przez dwa dni całkowicie sama w domu ^^
Jenny: Nie przepadam za Francją, wolę Włochy.
Shizuka: *kiwa głową do rytmu piosenki*
UsuńHiromi: *żaba chowa jej się w kieszeni* Przedstawienie z hordą żab... A jaki był tytuł?
Kaosu: Radykalne sytuacje wymagają radykalnych metod... Lub Jenny nie ma ochoty się z płazami cackać. ^^
Ja: U mnie ilość znajomych, których czasami widuje wynosi trzy osoby, no może jedna, dwie więcej... Nie mam życia towarzyskiego... ;-;
Aaron: Może dlatego, że cięgiem siedzisz przed komputerem.
Ja: Cicho siedź.
Aaron: Taka prawda.
Hiromi: Serio? No to moja droga jak będziesz miała chwilę czasu to wpadnij może do mnie do domu we Włoszech. Pojeździmy konno, postrzelamy z armaty i poskaczemy po dachach. Opcjonalnie obijemy mordy i kogoś okradniemy. ^^ Co ty na to? :)
Jenny: Armata? Skakanie? Obicie mord? *leci po walizkę*
UsuńIzumi: Jest taka bajka o księżniczce i żabie ^^ a to byli różni kandydaci do głównej roli.
Harumi: *przejęła rolę Jenny i teraz odkłada karabin jak najdalej od rozwalonych żab* Dobrze im tak.
Alice: Resztę porwały bociany.
Ja: Bociany żyją w Japonii? O.o
Alice: Nie mam pojęcia.
Kyoya: *z mopem w dłoni* A czemu mam to robić?
Jenny: Bo inaczej cię zwiążę i rzucę na pastwę Sierry i innych dziewczyn.
Kyoya: *zaczyna wycierać podłogę*
Jenny: Dobry lewek.
Kyoya: *pokazuje jej środkowy palec*
Hiromi: Chyba wypadałoby rodzinkę powiadomić, że Jen nas odwiedzi... E tam, będą mieli niespodziankę. ^^
UsuńKim: Co masz zamiar zrobić z tą żabką w kieszeni Romi?
Żaba: Kero?
Hiromi: Póki co ze mną zostanie. Może kogoś nią podenerwuje, kto wie...
Kaosu: *radzi się Wikipedii* Boćki czarnodziobe występowały w Japonii, ale wyginęły z powodu polowań. Obecnie Japończycy starają się odbudować gatunek z pomocą boćków z Rosji i chyba są już jakieś sukcesy. ^^
Jenny: *wjeżdża z czarną walizką na kółkach* Gotowa ^^ *zakłada w biegu czarne buty z białymi paskami bo boku*
UsuńAlice: O widzisz, czyli są.
Izumi: *zabiera wiadro od Kyoyi* Brawo, stary.
Kyoya: Zabije ją.
Jenny: w snach!
Hiromi: *poprawia kolczyki z piór* Czyli wyjeżdżamy od razu, tak? W sumie czas moich odwiedzin przypadał na kolejny tydzień, więc nie zaszkodzi przyjechać wcześniej.
UsuńŻaba: Kero?
Hiromi: Dobra, ciebie też wezmę.
Kaosu: Łoooo, ale tu się nagle czysto zrobiło. Kyoya ma talent do tej roboty. :D
Shizuka: Raczej dobrą motywację.
Jenny: Kimona *wrzuca je do walizki* Możemy jechać, lecieć, teleportować się. Jak tam chcesz ^^ Zjem sobie hoomaraaa i pizzę.
UsuńHarumi: *wygląda przez drzwi* Aż po oczach daje.
Jenny: *cwany uśmiech*
Kyoya: Nie szczerz się tak.
Jenny: A kto mi zabroni?
Hiromi: Hmm, może polecimy jak wtedy, gdy rozwalili mi ścianę pokoju armatą.
UsuńŻaba: Kero? Kero, kero, kero!
Hiromi: Sorki zielony, nie rozumiem po żabiemu.
Żaba: *znowu chowa się w kieszeni*
Kaosu: Teraz to podłoga zacznie wam robić za źródło światła. Zaoszczędzicie na prądzie. ^^
Jenny: Ok ^^ *bierze Romi pod pachy i unoszą się do góry* Papa!
Usuńharumi: Taaa ^^
Izumi: Uważajcie na bociany! Mogą zjeść żabkę!
Hiromi: *śmieje się* Uwielbiam to uczucie w czasie lotu. ^^ Podobne do tego, kiedy jeżdżę konno.
UsuńŻaba: Kero!
Kaosu: Nie martw się o zielonego Izumi. Siedzi głęboko w kieszeni Romi. ^^ A jakby natknęły się na boćka to dostanie w dziób. :D
Jenny: *zakłada okulary przeciwsłoneczne* To chyba, nie? *stawia Romi i walizkę na dachu jakiegoś hotelu*
UsuńIzumi: *patrzy na śmiejącą się Angel* Tobie co?
Ja: Kapusta! :D
Ekipa: ....O nie!
Hiromi: Chyba jesteśmy na miejscu.
UsuńŻaba: Kero, kero!
Hiromi: Nie wyjeżdżaj mi tu z pretensjami! Na pewno to tutaj, willę widzę.
Żaba: Kero.
Hiromi: Okej, to najpierw idziemy do rodzinki czy chcesz co innego zrobić?
Kaosu: Kapusta, ... głowa pusta?
Kim: Nieee, to chyba nie o to chodzi.
Ja: *siedzi na kombajnie i wykręca śrubki*
Kaosu: Tylko nam tam nie spadnij!
Ja: Słuuuchaaaam? Moja głowa jest pełna jednorożców *.* hyhyhyhyh *słucha Vocaloidów i próbuje śpiewać po japońsku*
UsuńHarumi: *szuka zatyczek*
Ja: To nie było miłe -.-
Harumi: dbam o swój słuch.
Ja: Ehhh.
Jenny: To idziemy! *skacze z dachu na ulicę*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAaron: Jakbym widział Yunę jak śpiewa "Akakakushi" albo inne piosenki.
UsuńShizuka: Sama twierdzi, że uszy więdną.
Ja: Ej nooo ... prawda... *dalej wykręca śrubki*
Hiromi: *zeskakuje obok Jenny*
Pani X: Ah, signorina Hiromi buon pomeriggio!
Hiromi: Dzień dobry Signora Accardi. :) Jak zdrowie?
Pani Accardi: Bene, grazie. Myślałam, że przyjeżdżasz dopiero za tydzień.
Hiromi: Postanowiłam zrobić rodzinie niespodziankę i pokazać Włochy mojej przyjaciółce. Pani Accardi to jest Jenny, Jenny pani Accardi, prowadzi tutejszy sklep z warzywami.
Pani Accardi: Witaj Jenny, mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić. :)
Jenny: *szeroki uśmiech i patrzy na sklepy z ciuchami* Dobry ^^ oj będę się dobrze bawić. Nawet bardzo doobrze ^^
UsuńArtemis: W tym momencie zaczęłam się bać.
Jenny: *mentalnie do Artemis* Spoko nie mam w planach zabójstwa, ale patrz ile tu ciekawych rzeczy.
Artemis: *też mentalnie* Nie będzie cie na to wszystko stać.
Jenny: Właśnie o to chodzi. Romi chodźmy do twoich braci, a potem nad morze, prooszę *.*
Ja: *pisze rozdziały i one shoty ciągle się śmiejąc*
Ekipy:...Po nas.
Hiromi: No to chodźmy. *bierze pod rękę Jenny* Do widzenia pani!
UsuńPani Accardi: Do widzenia!
Żaba: Kero!
Hiromi: No właśnie... Jak by cię tu nazwać żabolu, hm?
Dineri: A nie może zostać po prostu żaba?
Hiromi: Eee, babcia Yuny może sobie kotkę kotką nazywać. Wolę coś oryginalniejszego.
Dineri: Coś się przywiązałaś do tego płaza.
Hiromi: No i? *wchodzi po schodkach przed willą* Byle tylko nie załapać się na paplę Annetty.
Ja: *schodzi z kombajna* Będzie ciekawie. ^^
Kaosu: Już mi ich szkoda.
Aaron: *kiwa głową*
Ja: *śmieje się ciągle* Prawie kończę~
UsuńHarumi: Nie zazdroszczę *klepie Jess w ramię*
Jessie: *krzywi się*
Harumi: Sorki!
Jenny: A może...Kermit? ^^ *rozgląda się* Ładnie tu *.*
Hiromi: Hmm, chcesz być Kermitem?
UsuńŻaba: Kero!
Hiromi: Nie oburzaj się tak... A może Tango?
Żaba: *kręci łebkiem na nie*
Hiromi: Gapi, Cash, Kemi, Daki...
Żaba: Kero!
Hiromi: Czyli zostajemy przy Daki. *śmieje się* W sumie w ogrodzie najczęściej dłubie Seth. Taki z niego ogrodnik. ;)
Niccolo (wuj Romi): Nipote, witaj!!! *obraca Hiromi w powietrzu*
Hiromi: *lekki chichot* Witaj wujku.
Niccolo: Myślałem, że termin odlotu masz później. Ale teraz to nie ma znaczenia. ^^ *dostrzega Jenny* Widzę, że znów przywiozłaś ze sobą przyjaciół. *stawia Hiromi*
Hiromi: Tym razem tylko jedną. Wuju to Jenny, Jenny mój wuj Niccolo.
Niccolo: Miło mi cię poznać Jenny. Zawsze jestem rad, że nipote odwiedza nas z przyjaciółmi. :)
Jenny: *uśmiecha się* Witam ^^ mi też miło poznać *dostrzega plażę* Mooorze *.* *zeskakuje ze schodków do ogrodu* Cześć Seth :D
UsuńJa: Kolacje by się zjadło *idzie do zamrażalnika*
Harumi: Dziś wyjątkowo nie jagody.
Ja: Wena na komy mi poszła ;-; *biegnie ją łapać z lodem na patyku*
Seth: *momentalnie podnosi głowę znad rabatki* Jenny? Jak ty tu...?
UsuńHiromi: *skacze za Jenny* Co tam braciszku?
Seth: Romi? A ty nie...
Hiromi: Wystąpiła mała zmiana planów. Plus Jen chciała pozwiedzać. Co u chłopaków?
Seth: Kale jak zwykle przed komputerem, a Andrew jeśli skończył już swoje żarty to najpewniej siedzi w pokoju.
Ja: Kolacja, już?
Kaosu: No przydałoby się coś zjeść.
Ja: Są płatki.
Shizuka: Na kolację?
Ja: A czemu nie?
Ja: Ostatnio jadłam o 1 w nocy, więęc
Usuń*dialog Angel z jej tatą o 1 w nocy*
T: co ty robisz?
A: Jem kolację ^^
T: To lody...
A: Mała różnica.
T: *patrzy na zegar* Jest 1 czemu nie śpisz?
A: Bo mi się nie chce
T: Aha...*wychodzi*
*koniec dialogu*
Ja: Tak się mną interesują.
Jenny: *prawie potyka się o łopatę* Chodźmy na plażę ^^ Złowię sobie homara.
Artemis: Nie wiem czy ludzie będą chcieli oglądać demona , który robi wodne tornado...
Jenny: yyyy
Ja: Mi się często nie chce wychodzić z łóżka jak jestem głodna w nocy.
UsuńKaosu: Ale i tak wychodzisz.
Ja: Nom. O 1 w nocy to u mnie wszyscy śpią, więc do takiej sytuacji jak u ciebie raczej nie dojdzie. Chyba, że ktoś zacznie mieć problemy ze snem.
Shizuka: Jak ty.
Ja: Jak ja. ^^
Hiromi: Momencik skoczę po strój kąpielowy. Też chcesz Jenny?
Seth: Przynajmniej coś ciekawego by się stało. Ale prawdopodobnie połowa emerytów w mieście wtedy zejdzie na zawał.
Jenny: Mam już na sobie ^^, ale chętnie odwiedzę twój pokój Romi :D
UsuńArtemis: Właśnie dlatego Jenny masz się zachowywać jak zwykły człowiek.
Jenny: Hai, hai...Andrew! *idzie szukać reszty rodzeństwa, ciul, że nie zna rozkładu domu*
Ja: U mnie o 1 w nocy...to policja stoi pod oknem.
Harumi: Piękne jest to miejsce gdzie mieszkamy.
Ja: Jedyne w swoim rodzaju ^^
Hiromi: Poczekaj chwilę! *zrównuje się z dziewczyną* Do naszych pokoi jest w drugą stronę.
UsuńDineri: I na wyższe piętro.
Hiromi: Tutaj są nawet piętra na minusie i trochę ukrytych pokoi. Można się pogubić.
Dineri: Wasi przodkowie mieli bujną wyobraźnię.
Hiromi: I doskonałych architektów o budowlańcach nie wspominając.
Ja: Chyba dlatego wolę wieś. Jest trochę spokojniej. Ciul z tym, że psy szczekają jak najęte i nie da się zasnąć.
Jenny: To zawracamy ^^ *wraca skąd przyszła* Prowadź ^^ ale ja wiem ,ze jak wstanę w środku nocy to i tak się zgubię. Macie tu lochy? *szeroki uśmiech*
UsuńJa: Nie mieszkam w mieście tylko takim małym miasteczku *gra w Harvest Honors*
Hiromi: Chyba tak... No przynajmniej coś locho podobnego. *zakręca w korytarz z malunkami na ścianach i zatrzymuje się przy pierwszych drzwiach* Na pierwszy ogień idzie Andrew. ;) *otwiera drzwi kopniakiem* SALVE, trąbo jerychońska! :D
UsuńAndrew: *spada z łóżka* Salve siostra, siema Jenny! ^^
Jenny: Już wiem gdzie Tategami spędzi resztę wakacji jak wrócę ^^ Elo kolego ^^ Zbieraj manatki idziemy łowić homary!
UsuńArtemis: Nie podarujesz sobie, prawda?
Jenny: Wiadomo ^^
Ja: Głupie marchewki