czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 59: Słodkie zapomnienie


   Ehh, czemu to zawsze musi być upierdliwe? Dlaczego za każdym razem jakiś psychol, który wpierdziela mi się w życie, musi koniecznie użyć asa z rękawa? No czemu?!
   Wiem, że mnie nienawidzi, chce się zemścić – powód wolę przemilczeć, bo dalej mnie dobija głębią głupoty – i tak dalej, ale ja mam ochotę walnąć się do łóżka lub pójść gdzieś z ekipą, a nie mordować irytującego dziada. Szanujmy się, do cholery!
  Ale wracając do białej mendy, to oprócz tych znaczków na pomarszczonej gębie, jego skóra zmieniła kolor na popielaty, a białka oczu stały się czarne. Wyglądał gorzej niż łysy kot, ale szczerzył się dalej i patrzył na mnie z takim wyczekiwaniem, jakby czekał, aż odrąbię mu łeb.
   Przodkini psychopatka, dziadek psychopata, ciekawe czy mam jakiegoś kuzyna terrorystę?
  Schowałam katanę. Nie mam pojęcia, co wpakował sobie w organizm, ale wolę unikać bliskiej walki. Machnęłam ręką i w stronę Hiroshiego popędziła purpurowa fala energii.
– Tak długo na to czekałem – wychrypiał, zaginając palce na kształt szponów, przez co rozległ się nieprzyjemny głośny chrzęst.
  Zgodnie z oczekiwaniami dziad rozbił falę gołymi pięściami, chichocząc tak piskliwie, że Alter stanęła mi przed oczami. No to już wiadomo po czyich genach ta mała cholera powstała. Zmrużyłam oczy, uśmiechając się z pogardą, kiedy ujrzałam koło jego dłoni obłoczki fioletowo – czarnego dymu.
– Używasz mrocznej mocy, huh?
– Och, to nie jest taka znowu zwykła mroczna moc, Jennifer – odparł, łapiąc krawędź biurka. – Została ulepszona – Uniósł je i cisnął w moją stronę. – Specjalnie dla ciebie.
– Ojej, jak mi miło – udałam, że ocieram łezkę z oka i wykonałam salto do tyłu, by nie oberwać. Spostrzegłam srebrny błysk przy lampie – Art...
  Nawet nie dokończyłam wymawiać jej imienia, kiedy miko wystrzeliła i z wyjątkowo wściekłą miną, zamachnęła się toporem, blokując Hypno, który przybrał formę pająka. Srebrny bey wylądował koło połamanego biurka, wirując spokojnie, Artemis stanęła koło mnie, szykując się do ciosu. Biurko dla dopełnienia dramatyzmu sceny huknęło o podłogę, rozwalając się na części.
– Idealnie! – Hiroshi zaczął klaskać uradowany, jakby była Gwiazdka. – Teraz każde z nas ma przeciwnika!
  Halo, halo, Los? Z tej strony Jennifer. Zjebałeś mi życie, żądam rekompensaty, pierdoło.
  Powstrzymałam się od plaśnięcia ręką w czoło i spojrzałam błagalnie na Artemis, by wykończyła Hypno jak najszybciej, bo mój mózg już wołał o wolność od tej głupoty. Miko w odpowiedzi skinęła głową, ugięła lekko nogi i wystrzeliła w przód i biorąc szeroki zamach.
   Hiroshi dalej zanosząc się śmiechem, wyciągnął zza pazuchy krótki sztylet i rzucił się w moją stronę. Zrobiłam zgrabny obrót i wymruczałam zaklęcie. Na podłodze zalśnił zielony krąg, z którego wystrzeliły cztery grube wiązki energii. Dziadyga za pomocą bariery zablokowała trzy, ale ostatni trafił go w dłoń, przez co po wyszywanym złotymi nićmi dywanie potoczyły się dwa palce, wskazujący oraz środkowy.
   Nie czekałam na reakcję, tylko szłam za ciosem i cisnęłam w niego dwiema purpurowymi kulami mocy. Trafiły go w brzuch z taką siłą, że walnął w biblioteczkę, która z kolei uderzyła w ścianę, tworząc na niej grube pęknięcia. Huh, coś słabiutko się broni.
– Jenny!
   Przecięłam kataną duszę Hypno, który tym razem przybrał kształt jakiegoś mnicha czy coś na ten styl. Artemis uderzyła z pełną mocą toporem o środek pokoju, w skutek czego fala uderzeniowa wcisnęła srebrnego beya w ścianę.
– Patrzysz w złym kierunku, Jennifer.
  Zablokowałam sztylet powierzchnią sayi, dziękując sobie w duchu, że ciągle trzymałam ją w drugiej ręce. Hiroshi uśmiechał się szeroko, zlizując krew, która spływała z rany na jego czole. Zmrużyłam oczy, napięłam mięśnie ramion i za całej siły naparłam na niego, jednocześnie wykonując cięcia kataną.
– Ahahaha, widzę, że nawet połączona witalność kilku zdrowych mężczyzn to dla ciebie pestka! – wykrzyknął, odjeżdżając kawałek. Rana po cięciu powoli zaczynała się goić, czego na szczęście nie można było powiedzieć o palcach. – Powiedz mi, czy demoniczna magia jest nieuleczalna? – spytał, oglądając swoją okaleczoną dłoń.
– Yhym – uśmiechnęłam się, biorąc głęboki wdech. – Nieważne, co sobie tak wstrzyknąłeś, to ci w niczym nie pomoże.
– Och, czyli będę miał taką odrażającą rękę – posmutniał.
– Trupowi to chyba obojętne.
  Zaśmiał się, a ja zauważyłam, że cały pokój zaczął się zacierać i falować. Na wszelki wypadek stworzyłam barierę, gapiąc się na Hiroshiego, który nie ruszył się ani o krok. Przyglądał mi się z zafascynowaniem, zupełnie jakby pierwszy raz ujrzał w zoo dzikiego tygrysa. Zmarszczyłam nos, czując lekko mdły zapach i wszystko zrozumiałam.
  Gaz otępiający.
– Exitium – pstryknęłam palcami, a posadzka rozbłysła na czerwono, po czym pękła z głośnym hukiem.
  Rozwinęłam skrzydła, zlokalizowałam Artemis, która ścierała się zażarcie z Hypno wysoko nade mną i spojrzałam na Hiroshiego. Biedny, nie miał skrzydeł, więc mógł tylko próbować złapać się ściany. Wpadliśmy na niższe piętro, gdzie gaz się rozrzedził. Hiroshi malowniczo rozpłaszczył się na podłodze. Temu pięknemu widokowi towarzyszył też odgłos pękania kości. Wprost muzyka dla moich uszu.
  – Ara, myślałam, że będę miała z tobą nieco więcej zabawy – westchnęłam.
  – Musisz wybaczyć staremu człowiekowi, powoli się rozkręcam – odparł, podnosząc się na nogi. Uśmiech sam wpłynął na me usta, widząc, jak ładnie pokiereszował go wybuch.
  Nie jestem sadystką, bez przesady, ale ten śmieć zasłużył na jak najgorszą śmierć.
  Otrzepał płaszcz i zakaszlał kilka razy, plując krwią na boki. Dobra, z daleko widać, że dziadyga i tak stoi jedną nogą w grobie, więc na luj czekać?
– Ale zapewniam cię, że nie będziesz się nudzić – zacisnął pięści i wokół niego pojawiły się dwie czarne wstęgi. Posłałam w jego kierunku czerwone fale energii, ale zostały zniszczone przez wiązki mrocznej mocy, które tańczyły tuż przed nim.
  Wstęga po prawej stronie wystrzeliła jako pierwsza. Błyskawicznymi, zygzakowymi ruchami odbijała się od ścian, usiłując mnie trafić. Próbowałam ją rozbić, ale skubana była cholernie twarda. Nagle dołączyła do niej druga, co skończyło się na dość groteskowym tańcu uników i ciskania kul energii, póki jedna wstęga nie trafiła mnie w brzuch. Przekoziołkowałam po podłodze, lądując płasko na plecach. W nadgarstki wbiły mi się dwa sztylety oblane jakąś zieloną cieczą, jednocześnie przykuwając mnie do ziemi.
– Kurwa! – warknęłam i już chciałam je wyrwać, kiedy ogłuszający ból przeszył moje ciało, przez co gwiazdy stanęły mi przed oczami.
– Widzisz, Jennifer?  Mówiłem, że nie będziesz się nudzić – Hiroshi stanął nade mną, uśmiechając się. Prawą nogę miał wygiętą pod dziwacznym kątem, a ze skroni kapała mu szkarłatno – brunatna ciecz i brudziła postrzępioną koszulę.  – W tych sztyletach jest specjalna substancja, dzięki której na pewien czas nieco przytłumię twoją regenerację i ogólną siłę fizyczną. Nie jestem głupi, Jennifer. Zdaję sobie sprawę z tego, że twój ojciec był potężny i wiem, że po nim masz moc.
– Coś podobnego dałeś Hidekiemu, nie? – przypomniałam sobie początki tej całej komedii. – Żeby nie mógł używać pełni możliwości.
 – Pionki zawsze muszą być słabsze od króla.
  Wywróciłam oczami i chciałam szybki ruchem wyrwać jedną rękę, ale Hiroshi to zauważył i przygniótł ją obcasem, przy okazji nieco wykręcając. Zagryzłam wargę, bo zabolało cholernie.
– Manus obumbratio – wycharczałam.
  W dziadygę uderzyło kilka par cienistych rąk zakończonych szponami, które złapały wszystkie jego kończyny w miażdżące uściski i przygwoździły do ściany. Ja za ten czas podniosłam jedną rękę, potem drugą, uniosłam się do siadu i wyjęłam ostrza z nadgarstków. Paliły mnie żywym ogniem, krwawiły obficie i ogólnie ich widok wywoływał mdłości. I jeszcze będą się dłużej leczyły. Używanie katany w takim stanie nie będzie za wesołe.
   Oficjalnie stwierdzam, że Lucyś jednak mnie nie kocha.
  Tuż przede mną białe kafelki rozprysły się na drobne części przez Artemis, która zapamiętale waliła otoczonym fioletową aurą toporem w Hypno. Miko ciężko dyszała, miała poszarpane ubranie i kilka szram na ciele, ale poza tym wyglądała dobrze. W każdym razie na pewno lepiej od moich nadgarstków.
  Podniosłam się, klnąc pod nosem i popędziłam do Hiroshiego, by go jak najszybciej dobić. Najchętniej rozpierdoliłabym ten cały budynek w drobny mak za pomocą „Oculus Noctis” (oko nocy), ale luj wie, czy nie ma tu jeszcze kogoś z ekipy.
  Niestety dziadyga dostał jakiegoś kolejnego wzmocnienia, bo mimo że szpony wbiły mu się w żołądek, zdołał użyć mrocznej mocy, by je rozproszyć. Upadł na podłogę, spojrzał na mnie dziko i zaszarżował jak jakiś zwierz otoczony mroczną aurą.
– Exitium! – wrzasnęłam.
  Błysnęło, huknęło i w powietrzu zatańczył dym.
  To był prawdopodobnie mój największy błąd.
  Przez ból, który ćmił mi umysł, miałam nieco przytępione zmysły. Z tego powodu wyczułam mordercze intencje Hiroshiego dopiero wtedy, gdy wyskoczył z dymu i zacisnął dłonie na mojej szyi. Przydzwoniłam głową o posadzkę, katana wyleciała mi z ręki. Super, kurwa. zajebiście. Adrenalina zawrzała w żyłach, dzięki czemu z całej siły trzasnęłam go glanem w czaszkę.  Puścił mnie,  poleciał na ścianę, wybił w niej dziurę i wylądował po drugiej stronie wraz z kawałkami tynku. Jedną ręką masując obolała szyję – cholernik tak mocno wpił mi paznokcie w skórę, że powstały cienkie, krwawiące ranki – drugą zacisnęłam w pięść. Pod Hiroshim pojawiły się dwa magiczne kręgi, z których wyleciały czarne łańcuchy wraz z fioletowymi strużkami magii.
– HYPNO! – zawył, gdy ciemne okowy owinęły się wokół jego szyi.
 Wtem na korytarzu rozpętał się najprawdziwszy pożar. Ledwo zdołałam odskoczyć przed płomieniem, który wystrzelił wysoko w górę. Spomiędzy jęzorów ognia wyjrzały szare oczy z tęczówkami jak u kota.
– Nie przypomina ci to czegoś, Jennifer? – wychrypiał Hiroshi, płonąc aurą mrocznej mocy. Purpurowe obłoczki otoczyły go, broniąc przed strużkami magii oraz rozkruszając powoli łańcuchy. – Tego dnia, kiedy twój koszmar miał się skończyć, a tak naprawdę dopiero się zaczął! – wrzasnął, po czym zaniósł się śmiechem.
   Rozwinęłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze, gdyż ogień najwyraźniej obrał sobie mnie za cel. Poszukałam wzrokiem Artemis, która sama miała problem z wyrwaniem się klatki płomieni.
– Zgiń w końcu – mruknął Hiroshi, patrząc na mnie pustymi oczami. – Odebrałaś mi tak wiele. Moją rodzinę, moją miłość...dlaczego nie możesz już zdechnąć?! – wydarł się, łapiąc za głowę. Zaczął jeździć paznokciami po skroniach, nie zauważając, że je w ten sposób rani. – Zniknij...nie patrz się na mnie tymi oczyma...zniknij, przepadnij...
  Obłoczki zmieniły formę na ostre szpikulce, które całą chmarą wystrzeliły w moją stronę. W odpowiedzi posłałam na nie szkarłatne wstęgi energii. Kiedy się zderzyły, powstała fala uderzeniowa, krusząca kafelki i resztki ścian. Ignorując ból nadgarstków, złapałam za tsukę i odbiłam się od sufitu, pędząc na Hiroshiego. Płomienie leciały za mną, za wszelką cenę próbując mnie spalić, ale nie zwracałam na to uwagi.
  Ostrze katany wbiło się w ramię dziadygi, który pod wpływem uderzenia wylądował na plecach na posadzce. Próbował mnie trzasnąć pięścią, więc przygniotłam jego rękę nogą i wbiłam głębiej ostrze. Trysnęła krew, a on zawył z bólu. Czułam, że ogień jest tuż za mną, kiedy nagle coś potężnie trzasnęło i całe ciepło zniknęło.
– Osłaniam cię – mruknęła Artemis, dysząc głośno.
   Uśmiechnęłam się pod nosem i wbiłam wzrok w Hiroshiego.
– To chyba koniec nie sądzisz? – spytałam.
– Nie...nie... – z głośnym świstem wciągnął powietrze. – Nie!
  Zamachnął się drugą rękę, dlatego tą też przycisnęłam butem, lecz spóźniłam się o kilka sekund z reakcją, bo w prezencie wbił mi kolejny sztylet w łydkę. Już nie tak głęboko jak w nadgarstki, ale zabolało podobnie. Warknęłam i nacisnęłam mocno piętą na jego przedramię, w rezultacie łamiąc mu kość promieniową.
– Pierdol się – wycedziłam.  –  To koniec gry. Przegrałeś.
– Ahahahahaha! – zaczął się śmiać, tryskając wkoło śliną. – Przegrałem? Ja? JA?! Jak mogłem przegrać, skoro nic nie miałem, Jennifer?!
   Westchnęłam, widząc, że popadł w jakiś filozoficzny tryb. Przesunęłam ostrze w kierunku jego szyi.
– No dawaj – szepnął, mrużąc oczy. – Zabij mnie. Ale zapewniam cię, że twój koszmar się nie skończył.
– Zgodnie z życzeniem, dziadku – uśmiechnęłam się i wykonałam cięcie.
  Jeszcze przez moment patrzyłam, jak z jego oczu ucieka życie, po czym głowa oddzieliła się od ciała i potoczyła kilka metrów dalej.
  Upewniłam się, że nie odwali jakiegoś numeru i nie powstanie z martwych, po czym z prawdziwą ulgą usiadłam na podłodze.
  Umarł. Nareszcie zdechł. Aż lżej mi się zrobiło.
– Jenny... – zaczęła Artemis. Zerknęłam na nią. – Patrz – wycelowała palcem przed siebie.
  Wbiłam wzrok w pogorzelisko, gdzie w otoczeniu popiołu i zwęglonych resztek ścian wirował Hypno. Bey z każdą chwilą był coraz mniej widoczny, aż w końcu rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie jedynie srebrną mgiełkę.
– To koniec, huh? – mruknęłam i podniosłam się, chowając katanę. – My też już się zbie...
– Jenn! – nie zdołałam dokończyć, bo Izu rzucił mi się na szyję, prawie zwalając z nóg i mocno przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
– Co ci się stało? – spytała lekko pobladła Haru, kiedy Izu mnie puścił. Byłam cała w swojej i Hiroshiego krwi, popiele oraz kurzu, a na dodatek w łydce ciągle tkwił sztylet. Dziecko wojny i masakry w krótkich słowach. – Co tu się stało? – Rozejrzała się po spalonym pobojowisku.
– A pobiłam się z dziadkiem – wzruszyłam ramionami i krzywiąc się, wyciągnęłam ostrze z nogi.
– Dziad...  Zatrzymali spojrzenia na trupie Hiroshiego. – Jak?
– Możemy pogadać później? – wyszeptałam, czując się coraz słabiej. Obraz przed oczami wirował, a nogi trzęsły się z wysiłku. Dopiero gdy adrenalina przestała buzować, uświadomiłam sobie, jak bardzo moje ciało jest wykończone. – Jestem tak bardzo zmęczona – przymknęłam oczy i oparłam się o rodzeństwo.

****

  Białe firanki falowały pod wpływem delikatnego wietrzyku, który wślizgnął się do szpitalnego pokoju przez uchylone okno. Nil leżał na łóżku i wsłuchiwał się w tykanie zegarka leżącego na  szafce nocnej. Oprócz niego w pokoju był jeszcze Chris, ale blondyn był tak wykończony ostatnimi wydarzeniami, że przez praktycznie cały czas spał.
   Chris oraz dwójka debili z Gan Gan Galaxy miała zostać wypisana już jutro, gdyż lekarze uznali, że ich stan zdrowia nie jest niczym zagrożony. Nil niestety musiał pozostać nieco dłużej na obserwacji przez dziwaczny eksperyment Hiroshiego.
   No właśnie Hiroshi. Nil zacisnął pięść, kiedy przed oczami stanęła mu twarz starca.
– Czemu nie śpisz? – usłyszał łagodny, tak dobrze znany sobie głos.
  Odwrócił głowę w prawo i został uraczony widokiem Jenny siedzącej na na plastikowym błękitnym krześle. Miała bandaże na nadgarstkach oraz kilka zadrapań na szyi. Na ten widok coś w nim drgnęło.
   Ktoś ją zranił.
– Jenny, co ci się stało? – podniósł się do siadu, marszcząc brwi.
– Ach, to? – wskazała na bandaże i machnęła lekceważąco ręką. – Hiroshi wyjątkowo zaparł się, by przeżyć.
– Jenny, on naprawdę był twoim...
– ...dziadkiem? – wpadła mu w słowo. Skinął głową. – Tsaa, niestety tak. Ale myślę, że Alter była jego wnuczką, nie ja. Pasowaliby do siebie jak ulał – uśmiechnęła się. – No ale zdechł i to jest ważne. Jak się czujesz? – zmieniła gwałtownie temat.
– Wszystko w porządku, jestem tylko zmęczony i kręci mi się w głowie. Uratowałaś mnie w ostatniej chwili.
– Trochę słabo by było, gdyby Demur pozostał sam jako jedyny normalny w Wild Fang – stwierdziła, podsuwając kolana do siebie i opierając o nie brodę.
– Jesteś jeszcze ty.
– Nie do końca – mruknęła, drapiąc się po głowie. – Odchodzę. I nie tylko z drużyny.
...ha? Zamrugał kilka razy, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Odchodzi? Znowu? Dlaczego?
   Otworzył usta, lecz głos nie chciał się wydobyć. Słowa utknęły w krtani.
  Jenny westchnęła i rozprostowała nogi.
– Kończę z byciem człowiekiem, Nil – oświadczyła, patrząc mu prosto w oczy swoimi hipnotyzującymi szmaragdowymi tęczówkami. Uniosła rękę i pokój rozświetliło oliwkowe światło bijące od magiczne okręgu. – Wolę, żeby nie pozostał po mnie ani jeden ślad. Dlatego, proszę, zapomnij, dobrze? – uśmiechnęła się łagodnie po raz ostatni, nim jej twarz pochłonęło światło – Oblivio.



SKOŃCZYŁAM!!! *podskakuje w miejscu jak dziecko* Wreszcie po niemal dwóch latach męki udało mi się dokończyć 1 akt! Oczywiście mój brak talentu do opisywania walk bije stąd na kilometr, za zakończenie co niektórzy zachcą mnie zabić, no ale liczy się, że skończyłam! Nie piszę żadnego epilogu, nie chce mi się xD Napisałam prolog 2 aktu, więc pewnie ukaże się w nowym roku. Ze swojej strony chciałabym jeszcze podziękować wszystkich za wsparcie, komentarze i motywację ^^
Odmeldowuje się! *odchodzi upojona szczęściem*
Ps. Błędy poprawię kiedy indziej, bo się śpieszę do kumpeli xD






   

30 komentarzy:

  1. Że ty niby nie umiesz opisywać walk, ty!? Jestem padnięta po 3 godzinach jazdy na lyzwach a mimo to wgapiałam sie w tablet i czytałam tak zawzięcię, że brat się dziwił z kim tak romansuję
    Kel: odpowiedź: Z dzieckiem wojny i maskary
    I się dzia zamknął xD
    Kel: dobra, to teraz ja. Jennyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy, mordo ty moja! *rzuca się na szyję* ładnie dziadygę załatwiłaś
    Jedna z lepszych opisów walk jakie czytałam, nie depresuj xD dzięki tobie powoli obswajam się z widokiem wodospadów krwi więc moge się wziąć za czytanie ff o Attack of Titans xD fabuła zdaje się być ciekawa, ale no oglądałam jeden teledysk... Chociaż mlja wyobraźnia jest gorsza i gorsze horrory sobie wyobraża
    Kel: jak ostatni sen - nie wiem czy królik bedzie pocieszony gdy dowie się że ci się śnił... I że musiałaś go na żywca piszatkować bo opętał go jakis demon
    Nieeee, niw przypominaj mi tego! XD ja ostatnio mam dość dziwne sny...
    *w tyle baner z numerem do psychiatryka*
    Meg: tylko nie próbuj robić masakr u mnie
    *gwiżdże cicho i zerka w rozdział* nie spoko, u ciebie nie... Jeszcze x3
    Dobra, nie udawajmy że mamy wenę na kom więc powiemy tylko tyle że standardowo czekamy na 2 częęęęęść!
    Weny, weny, weny, weny, weny, wenyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
    ¡Adios amiga!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, i nawet pierwsza jestem XD
    Dobra, dziecko spełnione może iść się zdrzemnąć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *rozgląda się* No ja, tylko ja tu się znajduję xD
      Jenn: *zmienia bandaże jedną ręką, a drugą klepie Kelly* Dzięki, dzięki, wiem, że jestem zdolna
      I jakże skromna
      Jenn: To też
      Spoko, mi też wena się wyczerpała po napisaniu tego cholerstwa xD Widzę, że masz po mnie problemy ze snem, zaraziłam cię xDD Wybacz :x
      Jenn: Polecam melisę, przy 3 kubki można nieźle odlecieć

      Usuń
  3. Źle mi, ciężko i smutno, ale jakoś to będzie bo przecież w końcu nadchodzi drugi sezon! Hiroshi to była moja bratnia dusza co do picia herbaty, ale widać taki jego los, nie będę się kłócić. Za to nie mogę uwierzyć, że to już koniec z Wild Fang, ale myślę, że może jeszcze się kiedyś pojawią i odzyskają pamięć. Mogłoby być ciekawie. Teksty Hiroshiego i Jenn też świetne XD Hiroshi może i zginął, ale mógł po sobie zostawić jakiś wyznawców czy coś w tym stylu. Poza tym podoba mi się ten art, a walka nie była taka zła.
    Jack: Pewnie w końcu Ashida dostała po dupie.
    Lilka:*Z jednej strony wymazywanie wspomnień jej się nie podoba, ale wie że tak jest lepiej więc nic nie mówi* Jenn dlaczego jeszcze się nie zregenerowałaś?! Mam ci pomóc?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Wyznawcy? Ahahahaha nie.
      *ona się tam cieszy, że pozbyła się Hiroshiego* W końcu są rodzina, coś ich musi łączyć
      Jenn: Nope, nigdy
      Już, już się tak nie denerwuj. Troska Jacka jak zawsze rozwala xDD
      Jenn: *unosi głowę znad książki* Hm? Nie, do jutra już będzie spoko

      Usuń
    2. Oj teorie mogę sobie tworzyć XD Tak Jack jest subtelny jak młot pneumatyczny.
      Jack: Ranisz mnie.
      Lilka:*ma to gdzieś ogląda sobie rękę Jenn*

      Usuń
    3. Jenn: *prezentuje niewielkie blizny na nadgarstkach* Tadam zagojone! ^^ Tylko trzeba będzie te szramy jakoś zamazać
      Pat: Dać ci flamaster?
      Jenn: -.- *przytula Lili* Już dobrze, Lili, jestem cała i zdrowa, więc nie rób smutnego chomiczka, ok? ^^
      Izu: *leci robić kakao*
      *zabrała się za poprawianie rozdziałów i łamie sobie głowę nad własną głupotą i umiejętnościami liczenia*
      Jenn: Spoko *klepie Autorkę po plecach* Matma nigdy nie była dla ciebie xD
      ...*odwraca się o demonicy i uśmiecha* A jak tam plany na sylwka, mamuś? ^^
      Jenn: Dyskretnie zmieniłaś temat.
      Dorobić ci nowe blizny?

      Usuń
    4. Lilka:*śledzi wszystko uważnym wzrokiem* Korektorem sobie zasłoń, ale nw czy to coś da. Nie mogłaś bardziej uważać?! Ty sobie Patrick okulary domaluj tym flamastrem może będziesz przynajmniej mądrze wyglądał bo innego ratunku nie widzę.*przytula się do Jenny* Nie jestem chomikiem! Hy U^U
      Ja: Dla mnie matma to pięta Achillesowa. To ta rzecz która łączy mnie z Lilką.
      Lilka: Zaległości mam w szkole.
      Miałam trzy opcje: Z przyjacielem na Mega, u babuni w "Paryżu" albo u siebie zrobić jakąś patolę z Kaśką i Patrycją...wybrałam to ostatnie XD
      Jack:Za dużo bab.
      Lilka: A ja myślałam, że dla ciebie bab nigdy nie jest za dużo.
      Jack: To zależy jakich. Z resztą co ciebie to obchodzi i tak pójdziesz ze swoim Romeo i przepadniesz.
      Lilka:Nie znam żadnego Romeo.

      Usuń
    5. Jenn: Albo zrobię sobie jakieś tatuaże! ^^ Może np. jakieś gwiazdy albo księżyc czy tam kruka...Hmm... *robi Lilce puci puci* Jesteś, jesteeeś~
      *ogląda Szkołę dla odmóżdżenia* Jakie to jest głupie xDD
      Tylko mi tam nie baluj, żebym cię potem po innych krajach nie musiała szukać xD *znam takie przypadki xd*
      Jenn: Czy tylko mi się wydaje, że jak Jack nieco podrośnie to będzie spróbował sobie zrobić taki harem jak miał ten... *strzela palcami* Hugh Henfer!

      Usuń
    6. L&J: Żadnych więcej kruków!
      Ja:Co wy chcecie od kruków. Śliczne są.
      Jack: Chyba jak śpią. Czy ty Ashida nie masz już jednego na plecach?
      Diana: Rybka koi, zdecydowanie.*ma na całych plecach*
      Speedy: Za robotę się weź.
      Diana: Zabawne to samo miałam powiedzieć tobie.
      Lilka:Pwwwestań mnieee pucać bo cie urywe.*wyrywa się*To Jack jest chomikiem nie ja.
      Jack: Nie jestem żadnym chomikiem. Wmówiłyście coś sobie.
      Ja: Szkoła? No co ty przecież to jest takie życiowe...XD Ja nw co to za szkoła bo ja bynajmniej do takiej nie chodzę. Spokojnie tak to raczej nam nie odwali...chociaż XD
      Jack: A masz jakieś wątpliwości? Będę w każdym wydaniu Pleyboya. Pffy co ja pierniczę ja jeszcze przejmę tą spółkę i zostanę wydawcą.
      Ja: Nie Jack. Będziesz miał, żonę i dzieci czy ci się to podoba czy nie. Już ja o to zadbam.
      Lilka: A ja będę ciocią. Hyhy :)

      Usuń
    7. Jenn: Co? Nie, nie przypominam sobie...*podwija koszulkę, żeby się upewnić, bo luj wie, co mogła odwalić*
      Yuka: *rzuca się do przodu, by złapać przód koszulki przed stanikiem* Uważaj trochę!
      Jenn: Ha?
      Yuka: Tu są dzieci! Nie demoralizuj ich!
      Jenn: Yuka, proszę cię, akurat ty się nie powinnaś odzywać xDD Zresztą jakie dzieci, Jack nie takie rzeczy widział, nie Jack?
      Yuka:...
      Jenn: No soreczka, musiałam cię pozbawić nadziei, że istnieją normalne nastolatki w naszym otoczeniu

      "Jack: A masz jakieś wątpliwości? Będę w każdym wydaniu Pleyboya."

      Jenn&Yuka&Haru: *z ich głów wypłynął obrazek Jacka ubranego w typowy strój króliczków Playboya łącznie z króliczymi uszkami oraz puszytym ogonkiem*
      Izu: Królik *.*
      Patrick: Moje oczy...
      Alice: *próbuje zachować powagę, ale nie wytrzymuje i parska śmiechem* Phahah xD

      Usuń
    8. Jack:Serio bo mi się wydawało, że kiedyś tam zemdlałaś w łazience bo ci ramie krwawiło czy coś tam. I ten twój kochaś Nil cię chyba znalazł *cytuję Lilkę* Jenny ja nie takie rzeczy widziałem zanim cię poznałem.
      Lilka: Bardzo zabawne.
      ,,Izu: Królik *.*
      Ja: Dokładnie^^ Juli pokarz wujkowi Izumiemu naszego...znaczy twojego Falafina.
      Juli:*unosi do góry pluszaka*
      Ja:Czasem za nim tęsknię :,c
      Jack: Dorośnij.
      ,,Patrick: Moje oczy..."
      Jack: I dobrze ci tak. Będziesz miał ten obraz przed oczyma do puki nie weźmiesz się za jakąś ogarnięto laskę i już ty dobrze wiesz kogo ja mam na myśli. W innym przypadku będziesz gejusem. Widać, że tylko okładki oglądacie. Ja bym tam w roli króliczka nie występował. Swoją drogą to ja nawet królików i zająców nie lubię.
      Lilka: Wyskakuje jakaś laska w stroju typowego króliczka, a Jack piszczy jak dziewczyna. Widzicie to bo ja owszem XD
      Jack: Tego całego Falafina należy zmieść z powierzchni ziemi.

      Usuń
    9. Jenn: Aaa, o to ci chodzi xD Ale to nie jest kruk tylko coś al'a gotycki zegarek. I spadaj z Ashidą, Marx. *wtula się w Lilkę i tak zostaje, mrucząc jak kot*
      Izu: Ale nie zaprzeczyłaś z kochasiem ;D
      Jess: *mruczy* Tak, tak, kocham go i tak dalej, dorób tam część dalszą
      Izu: Okiii ^^ *patrzy na pluszaka Juli* Myślę, że mój Franek by go polubił ^^
      Haru: *zauważa, że Jack bezinteresownie komuś pomaga i robi wielkie oczy* Czu to już ten czas, by kometa jebła w ziemię?
      Izu: *też to zauważył* Chyba tak
      Jenn: *mruczy z okolic brzucha Lilki* Czas pakować karabiny Haru i wyjeżdżać.

      "Lilka: Wyskakuje jakaś laska w stroju typowego króliczka, a Jack piszczy jak dziewczyna. Widzicie to bo ja owszem XD"

      Jenn: Bo niby taki dorosły, ale lęka się pluszaka XD
      Haru: 13-naście lat robi swoje xD

      Usuń
    10. Jack: A czy ja powiedziałem, że to kruk? Ja dobrze wiem jak wygląda kruk w te wakacje to już będzie 15 lat jak się znamy.
      Ja:Kiedy ty tak szybko urosłeś?
      Jack: W tedy kiedy ty malałaś :) Pffy. Po prostu mi się nudzi. Muszę mieć jakieś zajęcie jak to do was z Czarną wpadamy.
      Lilka:*głaszcze Jenny po głowie mierzwiąc włosy. Po prostu powrót do przedszkola tylko leżaków brakuje i podwieczorka podstawionego pod nos*
      Jack: To nie jest pluszak tylko jakiś wasz krewny z piekła.

      Usuń
    11. Jenn: Tak wyszło z kontekstu. Matko to już 2 lata użerania się z tobą? Powinnam dostać order za to, bez kitu.
      *ona akurat jest rozczulona, że Jenny tak kocha Lili, ale to przez poprawianie rozdziałów coś jej się przestawiło, bo już zdążyła włączyć sobie jakąś niemiecką piosenkę*
      Kyoya: *kiwa głową* Dokładnie. Przecież upierzona nie ma uczuć.
      Jenn: O, mam nową ksywę? *otwiera jedno oko i obdarza Kyoyę wzrokiem jakby patrzyła na kurz*
      Haru: Tsa, pewnie jakiś demon go przez przypadek opętał. To co robi? Grozi ci nożem? Pojawia się w różnych miejscach? Kiedy prawie przysypiasz, nagle skrzypią drzwi, słyszysz cichutkie kroczki, a potem pod nogami łóżka pojawiają się płonące czerwienią oczy utkwione w tobie?
      Izu: Sis, weź zostań lektorem audioboków, aż mi to przed oczami stanęło xD
      PIIMMMM! WRRRR!
      Jenn: *odrywa się na moment od Lili* Wtf? Victor najebany jedzie do nas na rolkach?
      JEB! *przez ścianę przebija się samochód gdzie na miejscu koło kierowcy siedzi....łoś*
      Izumi: Shoooosiek! *.* *biegnie go wyściskać*
      Jenn: O wrócił xD
      Haru: Co
      Yuka: O.O
      Alice: *mdleje*
      Patrick: *rzuca laptopa i łapie ją*

      Usuń
    12. Jack:No faktycznie już będzie dwa lata...ale orderu i tak nie dostaniesz.
      Ja: A ja nawet pierwszej części nie skończyłam pisać.
      Jack:Ja nw na co ty czekasz. Co Tategami jakby była bardziej ludzka to być brał?*po wywodzie Haru* Mniej więcej tak ale ja to jeszcze zniszczę.
      Lilka:*kiedy w ścianę coś uderza ściska mocniej Jenn, a potem widzi Sho* A ja myślałam, że już nic mnie nie zdziwi-.-
      Jack: No-.-*widzi, że Patrick ratuje Alice*No wreszcie! Powoli zaczynam myśleć, że nie jesteś ciepły.

      Usuń
    13. *w tle szykuje się na Sylwka*
      Jenn: Nie? ;( *udaje że ociera łezkę, po czym wybucha śmiechem na widok miny Lilki* My zawsze umiemy zaskoczyć xD A Shosiek szczególnie
      Shosiek: *ignorując morderczą aurę Haru wpierdziela zielsko z ręki Yuki*
      Haru: *trzymana przez kaito i brata próbuje złapać karabin i przerobić Shośka na ser szwajcarski*

      "Co Tategami jakby była bardziej ludzka to być brał?"
      Kyoya: Kijem jej nie tknę.
      Jenn: To powodzonka Jack w niszczeniu pluszowego króliczka xD Tylko się tam za bardzo na pokalecz, jak będziesz z nim toczył śmiertelną bitwę na plastikowe noże, oki?
      Ciepły? O.o
      Patrick: *ma to gdzieś i wachluje Alice gazetą*

      Usuń
    14. Ty się szykujesz, a ja nawet jeszcze nie zaczęłam XD
      Jack: Jak zwykle się grzebiesz.
      Jest czas.
      Jack: Yhym.
      Lilka:Eh. Widziałam już takie rzeczy, że jeden łoś w tą w czy w tą różnicy mi nie zrobi.
      Jack: Teraz tak mówisz, a po pijaku mało się na nią nie rzuciłeś.
      Lilka: Widać, że ci się nudzi.
      ,,Ciepły? O.o"
      Jack: W sensie gej. Wiesz woli chłopców.

      Usuń
    15. *wstała i wygląda jak ofiara katastrofy* Matko, co się dzieje
      Jenn: No równe 6 godzinek snu xD
      Kyoya: Nie słyszałeś jak alkohol upiększa kobiety? Lepiej niż zasrany Photoshop
      Jenn: Ten argument jest inwalidą
      Kyoya: Spierdalaj
      Wiem, co to gej xD Ale określenia ciepły nie znałam xD

      Usuń
    16. Szczęśliwego Nowego Roku! :)
      Ja niecałe trzy więc można powiedzieć, że wog się nie wyspałam.
      Jack:*przygląda się Jenn* Nogi ma może trochę krzywe, ale poza tym...
      Lilka:*rzuca w niego poduszką* Zachowuj się!
      Jack: XD
      ,,Wiem, co to gej xD Ale określenia ciepły nie znałam xD"
      Jack: No to już znasz.

      Usuń
    17. No ja tak 2/10, ale mogło być gorzej xDD
      Jenn: *w swoim mniemaniu jest śliczna i woli próbować dobudzić Yukę niż słuchać Jacka*
      Dziękuje, rozszerzasz mi słownik xD
      Shosiek: *stoi w kącie w serpentynach i z zieloną czapeczką na głowie*
      Jenn: Czuję nowego członka rodziny xD

      Usuń
    18. ps. Nawzajem mamuś 💗

      Usuń
    19. Lilka: Mamy dla was piosenkę o Sho. Ehem.
      So I brought him inside
      Don't know why
      But then suddenly he just passed out
      I thought well alright, can't deny
      That I got a Shosiek a in my living room
      A Shosiek in my living room
      A Shosiek in my, Shosiek in my, Shosiek in my, Shosiek in my, Shosiek in my,
      I got a Shosiek in my living room!
      Jack: Polecam się na przyszłość.

      Usuń
    20. Izu: Jakie piękne *^* *tuli Shośka dogłębnie poruszony*
      *ma dość wszystkiego* Are you crazy? Are you crazy? Are...
      Jenn: *przerywa* Niee, to nie to. Kurwa, no rytm kojarzę, ale tytułu za chuj xD

      Usuń
    21. Lilka:*ostrożnie głaszcze Sho* To AronChupa-lama in my living room.
      Ja: Nienawidzimy tego XD Ale jak to usłyszałam i przeczytałam poprzedni kom to po prostu musiałam.

      Usuń
    22. Sho: *tracą Lilkę przyjaźnię pyszczkiem*.
      Izu: *radośnie buduje stajnię dla Shośka na dodatkowym piętrze, bo Baru się zgodziła, pod warunkiem, że Izu się nim sam zajmie*
      Jenn: No i spoko kolejna postać na blogu ma swój własny hymn xD

      Usuń
    23. Lilka:*zaśmiała się i dalej czochra sobie Sho*
      Jack:*zerka na Lilkę*Coś czuję, że będziemy do was i waszego łosia często wpadać-_-
      Lilka:Potrzymać ci coś Izu.
      Ja: Tylko błagam nie przypominajcie mi więcej o tej piosence XD

      Usuń
    24. *czyta sobie o Labdakidach i modli się już o ferie* Dziś nauczyciele mieli tak samo dość jak my xD tylko jedyna pani Wraga jak zawsze nie do zdarcia xDD
      Jenn: Pewnie krewna Kimiko xD Ty Jackuś nie musisz, Lili mi wystarczy ;*

      Usuń
  4. Zajmuje. Nie mam sił na komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. 39 year old Systems Administrator II Tessa Wyre, hailing from Shediac enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Horseback riding. Took a trip to Boyana Church and drives a Ferrari 340 Mexico Berlinetta. przydatne lacza

    OdpowiedzUsuń