Ledwo udało mi się przekroczyć próg mojego
mieszkania, kiedy tuż za plecami pojawiła się Alice odziana w swój zimowy
strój. Oddychała ciężko, we włosach miała śnieg. Ponadto była już późna noc, a
ona wraz z Patem wyruszyli rano, więc myślałam, że już dawno wrócili. Co jest?
– Coś
się stało? – spytałam, a Shirai złapała mnie za ramiona, mocno zaciskając
dłonie. Zamilkłam, widząc, że miotają nią mocne emocje.
– Ktoś
coś zrobił z Yuki. Nie mam pojęcia co, ale wyglądała, jakby oszalała albo
zyskała drugą osobowość. Przypominała ciebie, kiedy miałaś Alter – wyrzuciła na
jednym wdechu. – Śmiała się, bredziła, ja nie wiem, co jej się stało – Spuściła
głowę i puściła mnie.
Westchnęłam i przygarnęłam biedną blondynką
do siebie. Przytuliłam ją mocno jedną ręką, drugą otwierając mieszkanie.
Weszłyśmy, a właściwie zaciągnęłam ją do środka. Gdy usadowiła się na kanapie,
bez pytania otworzyłam puszkę piwa i położyłam przed nią z hukiem. Skinęła
głową, po czym pociągnęła porządny łyk.
– W
jakim sensie zyskała drugą osobowość? – spytała, siadając na fotelu.
Alice odłożyła puszkę, odetchnęła i
odrzuciła włosy na plecy.
– Yuki
od pewnego czasu nie chodziła do pracy, miała notatki, by wyłączyć monitoring.
Jednak gdy pojawiliśmy się w jej sklepie, pojawiła się. Od początku zachowywała
się dziwnie...jakby – Zmarszczyła brwi. – chciała, byśmy jak najszybciej
stamtąd wyszli. Potem nagle coś...hmm...
–
Przeskoczyło? – podsunęłam jej słowo.
– Tak,
zaczęła się zachowywać jak wariatka. Nie rozpoznawała nas, atakowała i stwierdziła,
że nazywa się Panna – Poderwała się, celując we mnie puszką. – Była jak opętana
przez mroczną moc!
Uniosłam brew.
– Nie
wydaje mi się, by mag dał się tak łatwo opętać mrocznej mocy – mruknęłam,
drapiąc się po karku.
Wtedy przed oczami pojawił mi się obraz
Hiroshiego, który pieprzył coś o „udoskonalonej” mrocznej mocy specjalnie dla
mnie. Z jednej strony zyskał umiejętności niemożliwe dla człowieka, ale czy coś
stworzone przez popierdolonego dziada mogło mieć aż taki wpływ na czarodziejkę?
Szczerze wątpię, tamto niby miało mnie zabić, a skończyło się tak, że
pozbawiłam go łba niczym karpia na święta.
No ale na nim lista mojej super normalnej i
zdrowej na umyśle rodzinki się nie kończy. Nie myśląc, żeby cokolwiek wyjaśnić,
zaciągnęłam Alice do łazienki i zastukałam pięścią w lustro. Zignorowałam
niebotycznie zdumioną minę Shirai i krzyknęłam:
– Eris,
pokaż no swoją szkaradną mordę!
Na początku nic się nie wydarzyło, bo
cholera nie raczyła się pokazać. Przez to było blisko, żeby Alice uznała, że
nieźle poszłam w tango, gdy jednak Eris pojawiła się w lustrze. Dziurę na
piersi dalej miała, więc można było podziwiać odbicie pralki. Uśmiechnęła się
żmijowato (według Pata to jest u nas rodzinne) i oparła brodę o dłoń.
– Co się
dzieje, Jennnyyy? – spytała.
Alice zachowała żelazny spokój. Najwyraźniej
uznała, że w moim domu nawet przodek gadający z kurwa lustra nie jest niczym
dziwnym.
– Ach,
chciałam się tylko dowiedzieć, jak taki trup jak ty wpycha mrok do gardeł magom
– powiedziałam z miłym uśmiechem.
Zamrugała kilka razy, po czym westchnęła
ciężko.
– Raju,
ile razy mam ci to mówić? Jestem obserwatorem. O-b-s-e-r-w-a-t-o-r-e-m.
– Ktoś
naruszył przestrzeń Artemis, ty byłaś kiedyś beyem. Ponadto zawsze pieprzyłaś,
że kochasz ciemność, nienawidzisz ludzi. Ataki na Legendarnych, morderstwa.
Wszystko wskazuje na ciebie – wytknęłam, opierając rękę o biodro.
Eris błysnęły oczy. Przejechała językiem po
zębach.
– Powiem
tak, nieważne, że mi nie wierzysz. Nie ruszam się stąd. Lecz już mówiłam, że
lubiłam wpychać innych w pułapkę mroku. Kto wie, ilu jest spadkobierców mojej
woli – Uśmiechnęła się szeroko. – Panikujesz, Jenny? Cząstka ludzkiej krwi
zaczyna szybciej krążyć?
– Nie,
nie mam ochoty, by ktoś napadał na mojego beya czy przyjaciół – westchnęłam. –
I czym to jest twoje „stąd”? Moim lustrem? – Uniosłam kącik ust.
– Nie ma
na to słowa, ale chyba najbliższe byłoby nicość – stwierdziła. – Przyjemnie
będzie stąd obserwować, jak wszyscy popadają w histerię – Zaśmiała się,
zasłaniając usta palcami. – Och, co to będzie za wspaniałe widowisko!
Odwróciłam się do Alice i machnęłam ręką z
rezygnacją. Zwariowana przodkini w niczym się nie przyda. Oczywistym jest, że
wie kto, jak i dlaczego, jednak nie posiadałam ani zaklęć ani wiedzy jak zmusić
kogoś siedzącego w lustrze do zeznań. No chyba, że jego zbicie jakoś zadziała.
Strzeliłam cienką fioletową wiązka w górny
prawy róg. Odłamek prysnął na podłogę, a Eris uniosła brew, po czym ziewnęła.
–
Znudziło ci się i będziesz wymieniać?
Kurde, czyli tak się nie da. Opuściłyśmy
razem pomieszczenia, mając okazję, jak komicznie Patrick wszedł do środka.
Oczywiście z pełnym zachowaniem zasad kultury i dobrego wychowania kopnął
drzwi, zatoczył dookoła dzikim wzrokiem i padł na fotel. Popatrzyłam na odcisk
buta na drzwiach i trzepnęłam go w tył głowy, w zamian dostając kopniaka w
kostkę. Alice jedynie westchnęła z politowaniem.
Poszłam po jeszcze kilka piw, gdy
uświadomiłam sobie, gdzie to wszystko zmierza i zawróciłam.
– Stój i
nawet nie drgnij! – ryknęłam, celując w Patricka palcem.
Miał już swój laptop na kolano. Spojrzał na
mnie spod uniesionej brwi.
– Obiecałam
samej sobie solennie, że nigdy więcej nie zaangażuje się w ludzkie sprawy, a to
cholerstwo aż nazbyt śmierdzi mi ludźmi. Dlatego mówię stanowcze nie!
–
Chciałem tylko ustalić, co mogło odbić Yuki. Dodatkowo Kimiko – san powiedziała
mi, że też do niej przyszłaś w sprawie swojej wizji i ataku na twojego beya.
Nikt nic nie mówił o ludziach – odparł spokojnie Patrick.
– Umyj
uszy, skarbie. To mi śmierdzi ludźmi, powiedziałam. Zresztą Kimiko sama
podejrzewa, że to coś z naszych wizji chce z nich zrobić swoje marionetki. Ja
odpadam, bawcie się sami! – zakończyłam, unosząc ręce.
– Zostawiasz mnie na lodzie?! – syknęła oburzona
Artemis w moich myślach.
– Niee, kryzysie wieku średniego. Pomyślę, jak
tego czegoś się pozbyć, jednocześnie nie mijając choćby ludzi.
– To chyba niemożliwe
– Och, cicho bądź.
– Jenn,
jeśli jest tak, jak mówisz, to tym bardziej trzeba się temu przyjrzeć –
zauważyła Alice. – Przede wszystkim trzeba ostrzec Yukę i mojego tatę. Przyda
się ktoś zorientowany.
– Ja nie
postawię cholernego palca na ziemi! – warknęłam, krzyżując ręce pod piersiami.
– Nie
nadawałabyś się – walnął prosto z mostu Patrick. – Ale od czego mamy Izu?
Nieco się uspokoiłam, lecz po piwa nie
wróciłam, bo po raz kolejny zostałam nawiedzona przez niespodziewanych gości
wchodzących z kopniaka w drzwi. Byli to mój własny szefa uśmiechający się,
jakby chciał mnie udusić oraz Kaito ze swoim sympatycznym uśmiechem i
dołeczkami w policzkach.
– Czego?
– spytałam bardzo miłym tonem, zdolnym udusić. Bo to wcale nie tak, że te drzwi
regularnie cierpiały przez kopniaki moich znajomych. Chyba tylko ja, Izu oraz
Kimiko wiedzieliśmy, do czego to służy klamka.
– Madoka
Amano została zaatakowana i porwana przez swoją własną pracownicę, a
jednocześnie ktoś będący prawdopodobnie jej wspólnikiem pojawił się koło
siedziby WBBA – powiedział najbardziej ogarnięty demon w Piekle dość radosnym
tonem.
Zamrugałam kilka razy.
– Po
cholerę mi te informacje, Kaito? – spytałam, odpychając Damona, który wiercił
mi wzrokiem dziurę w głowie.
– Nakreśliłem
ci sytuację, bo Kimiko – sama uznała, że
jeśli teraz nie zrobimy czegoś z Wanabe Yuka – san to skończy ona za kilka dni
jako trup – wyjaśnił Kaito.
****
Spokojnie pisała notatkę na telefonie,
stukając jasnymi paznokciami o wyświetlacz. Kilka metrów przed nią policja
zabezpieczała wejście do B-pit, komunikowała się z centralą i odciągała gapiów.
Nawet nie musiała specjalnie blisko podchodzić oraz próbować wejść do środka. Niewielki
podsłuch, który zamontowała pod biurkiem Hagane w zupełności jej wystarczył.
Mari Odaka okazała się powiązana z atakami bey na różne części świata,
natomiast w siedzibie WBBA pojawił się bey, który został użyty do napadów na
Legendarnych. Uśmiechnęła się, podnosząc głowę. Miała dostęp do WBBA, Emiko
połączyła z nią siły. Nic już nie stało na przeszkodzie do zdobycia
międzynarodowej sławy.
Ujrzała, jak ze środka wychodzi zdenerwowany
detektyw wraz ze swoim asystentem. Porozmawiał chwilę z jednym z funkcjonariuszy,
bardzo żywo gestykulując i wykrzykując takie słowa „Jej znajomy!”, po czym
odszedł na bok. Oczywiście wyciągnął paczkę papierosów. Wtedy oderwała się do
ściany i poszła wolno w jego stronę.
– Dobnry
wieczór – zaszczebiotała.
Popatrzył na nią spode łba, na co tylko się
uśmiechnęła.
– Co
pani tu robi, Raiso – san? – spytał Kiyoshi, zerkając na zegarek. – Jest już
niemal jedenasta – Zmarszczył brwi.
– Kiedy
dzieje się sensacja, dziennikarz nie może spać – odparła.
Skwitował to ciężkim westchnięciem i
wydmuchnął dym.
– A skąd
pani wiedziała, że coś się stało?
– Mam
swoje sposoby. W każdym razie co się stało, panie Kiyoshi? Zaatakowano
właściciela B – pitu i jego córkę? A może ich zabito? Porwano? Czy to zwykłe
włamanie? Hmmm? – Spojrzała na niego wyczekująco.
Tak jak myślała, detektyw zacisnął mocniej
szczęki. Pomilczał chwilę, nim odpowiedział swoją standardową formułkę.
– Nie
będę udzielał wywiadu.
–
Oczywiście, oczywiście – mruknęła, kiwając głową. – Jednak zdaje sobie pan
sprawę, że tych wydarzeń nie można ukrywać przed światem? Mogą być ogromnym
problemem! – Przymrużyła oczy i uniosła kącik ust. – Osobiście tego dopilnuje,
możecie być pewni.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie,
przez co jej ciemne włosy zafalowały w powietrzu. Wrzuciła telefon do kieszeni
płaszcza i odeszła, ignorując, że detektyw uważnie się jej przygląda. I tak już
zaskoczyło ją, że nie doczepił się do niej za artykuł ani nie drążył sprawy.
Co do nie udzielania szczegółów, to nic nie
szkodzi. Jutro poprosi Emiko, by wysłała jej zdjęcia jego notatek. Zatrzymała
się przy witrynie sklepu jubilerskiego. Różne cudeńka wykonane z metali
szlachetnych lub drogich kamieni migotały jej w oczach. Ogarnęła ją przemożną
chęć, by wyciągnąć beya, rozbić szkło, zabrać jak najwięcej i uciec. Opanowała
się jednak szybko, klepiąc w policzki.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za jakiś
czas będzie ją na nie wszystkie stać. Nieważne, że odbędzie się to kosztem
trupem i innych ofiar. Tylko bycie egoistą daje gwarancję sukcesu.
*****
Madoka została porwana.
Porwana.
Ginga ścisnął mocniej szklankę o grubym
dnie, nie zauważając, jak zaczynają pokrywać ją delikatne rysy. Nie mógł znieść
uczucia, że nie może pomóc własnej przyjaciółce. Musiał siedzieć tu i czekać na
informację. Musiał to zrobić, jeśli nie chciał, by tamtci dostali i jego.
Musiał to zrobić dla innych. Jednak coś w jego środku szarpało się i ryczało na
protest. Był bleyderem, nie mógł stać bezczynnie!
Chcesz, by królestwo powróciło?
Złapał się za głowę. Od chwili, gdy
przeczytał napis na ręce tamtego trupa, zaczął mieć koszmary. Dręczyło go
przeczucie, że cokolwiek kryło się za słowem królestwo, było dużo bardziej
przerażające niż Nemesis. Bolesny strach ogarnął go od środka, niszcząc
wszelki spokój. Mimo narastającej liczby trupów, jakoś się trzymał, ale
teraz...Madoka...
– Co ty
odwalasz, Ginga?
Wyprostował się, a jego wzrok padł na Kyoyę.
Tategami ze zirytowaną miną trzymał ręce skrzyżowane na piersi. W jednej dłoni
błyszczał bey, natomiast z lewego ramienia zwisała mu czarna torba.
– Gdzie
idziesz? – spytał słabo.
– Mam po
dziurki tego siedzenia tutaj – warknął Kyoya. – Nic nie zdziałamy, a tamte
dranie robią, co tylko im się podoba! – Uderzył pięścią w stolik. – Spójrz na
siebie, Ginga! Nie chcesz pomóc Madoce?
– Oczywiście,
że chcę! – krzyknął oburzoony Hagane. – Ale...
– Ale
co? Tatuś ci zabrania? Boisz się? Och, nie dramatyzuj, kretynie! To są jacyś
popierdoleńcy, prędzej czy później dopadną nas tu, a my będziemy na nich
grzecznie czekać. Do dupy z takim planem, powinniśmy ich dorwać sami!
Ginga nie zdążył odpowiedzieć, bo do rozmowy
włączył się Kenta, który wszedł wraz z lwim bleyderem.
– Kyoya
ma rację Ginga. Tak niczego nie osiągniemy. Poza tym...Madoka – chan – Spuścił wzrok.
– Chcę ją uratować! – krzyknął.
Kyoya spojrzał wyczekująco na Hagane. Nie
trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że lwi bleyderem zrobi wszystko, by wyjść
z tego budynku. Ginga dotknął kuczera opuszką palca. Przyjemny, chropowaty
kształt. Był najsilniejszym bleyderem, wraz z jego przyjaciółmi udało mu się
pozbyć Nemesis. Czy naprawdę jest się czego bać?
–
Idziemy – zadecydował w końcu, wstając.
Kyoya wyszczerzył z zadowolenia kły, a Ginga
energicznie skinął głową. Wyszli na korytarz, a ledwo agenci wyjrzeli, by
zobaczyć, co robią, Kyoya zaatakował. Strumienie wiatru uderzyły w agentów
niczym lwie pazury. Droga w krótkim czasie została oczyszczona, dzięki czemu
szybko dostali się do windy.
Na parkingu czekała jednak na nich niespodzianka.
Ledwo dobiegli do samochodu należącego do Gingi, gdy rozległy się kroki. Kyoya
od razu wycelował beya w nieznajomego mężczyznę, który wyszedł z mroku. Ten
obdarzył ich pogardliwym wzrokiem czerwonych tęczówek. Pod pachą ściskał laptop
z logiem WBBA.
– Ludzie
to naprawdę tępa rasa. Pchacie się śmierci w ramiona – powiedział zimnym tonem.
– He?
Coś powiedział? – sarknął Kyoya.
– Jednak
Kimiko – sama prosiła, bym w miarę możliwości utrzymał was przy życiu. Tutaj
macie szpital i lekarzy, więc – Uśmiechnął się i wyciągnął rękę. – któremu z
was złamać kostkę?
– Co ty
pieprzy... – Kyoya urwał, kiedy koło jego ucha świsnęła brunatna wiązka.
Powietrze przeszył wrzask Gingi, który padł
na ziemie, trzymając się za nogę. Kenta przypadł do niego, natomiast zszokowany
Kyoya przez chwilę patrzył się tępo na przyjaciela. Potem powoli odwrócił głowę
w stronę nieznajomego. Mężczyzna dalej się spokojnie uśmiechał. W Tategami zawrzała
krew.
– Coś ty
zrobił, śmieciu?! – warknął, niemal odpalając Leone.
–
Nazywam się Kaito, człowieku. A ty powinieneś ochłonąć – odparł i pstryknął
palcami.
Kyoya poczuł, jak coś łapie go za nogi i
spojrzał w dół. Ujrzał trupioblade twarze, które patrzyły na niego pustymi
oczodołami. Próbował się wyrwać, na co one się roześmiały i Tategamiego
pochłonął mrok.
– Fiu,
fiu czy to „Czas koszmaru”? – spytał Izumi, obserwująca z zaciekawieniem, jak
Kyoya miota się po podłodze w sennym koszmarze. Kenta z Ginga spoczywali
nieopodal nieprzytomni od uderzenia, jakie zafundował im młodszy Terada.
– Nieco
łagodniejsza wersja, by się przypadkiem nie zabił. Ludzie są wyjątkowo krusi –
potwierdził Kaito. – I tępi. Jak można do tego stopnia działać przez emocje,
gdy jest się słabym?
– To się
chyba siła woli nazywa – mruknął Izu, po czym podniósł się z kucek. – To co
teraz robimy Kaito – kun? Mam szukać tej Madoki?
– Nie ma
potrzeby. Wystarczy trzymać Legendarnych tutaj, jak życzyła sobie Kimiko – sama
oraz nasz władca. Nic więcej nas nie obchodzi.
– Okej! –
zasalutował Izumi. – Tak swoją drogą to jesteś straszny dla ludzi, Kaito – kun.
Kompletnie inny niż zwykle!
Demon wzruszył ramionami.
– Po
prostu nie dostrzegam w tej rasie żadnej wartości.
****
Ciemność uśmiechnęła się, przyglądając
wydarzeniom na parkingu. Tak jak myślała, Legendarni już połknęli haczyk! Chcąc
ratować swoją przyjaciółkę, przyjadą prosto do niej. Co za głupcy, zwykli
głupcy!
Co prawda demony niby na razie ich
powstrzymywały, jednak znając je, w końcu ich porzucą. Choć...Zagryzła
wargę...istnieje duża szansa, że postanowią ich też zabić. Dzięki temu pozbędą
się szybko i prosto problemu...
NIE!
Absolutnie nie może do tego dopuścić!
Legendarni należeli do niej! Byli jej zabawkami, rozrywką i własnością. Nikt nie może ich skrzywdzić bez jej zgody. Demony nie mają prawa ich tykać!
Tylko ona może ich krzywdzić, niszczyć, deptać!
Wpiła paznokcia w skórę i otworzyła szeroko oczy. Musi zająć czymś innym demony.
To uczucie gdy ogładałaś z koleżanką film Death Note i widzisz ten gif przypominający oczy Shinigami
OdpowiedzUsuń" Madoka została porwana.
Porwana."
Ja: Spokojnie Ginga raczej uda wam się odbić twoją dziewczynę
"– Czego? – spytałam bardzo miłym tonem, zdolnym udusić. Bo to wcale nie tak, że te drzwi regularnie cierpiały przez kopniaki moich znajomych. Chyba tylko ja, Izu oraz Kimiko wiedzieliśmy, do czego to służy klamka."
Hanako: Skąd ja to znam *patrzy na braci* zawsze tak otwierali moje drzwi do pokoju
" Szczerze wątpię, tamto niby miało mnie zabić, a skończyło się tak, że pozbawiłam go łba niczym karpia na święta."
Ja: To już wiem kto mi zabił karpia....
Miju: Tego karpia?
Ja: Tak
"– Fiu, fiu czy to „Czas koszmaru”? – spytał Izumi, obserwująca z zaciekawieniem, jak Kyoya miota się po podłodze w sennym koszmarze. Kenta z Ginga spoczywali nieopodal nieprzytomni od uderzenia, jakie zafundował im młodszy Terada.
– Nieco łagodniejsza wersja, by się przypadkiem nie zabił. Ludzie są wyjątkowo krusi "
Hanako: Stu procentowi ludzie tak. Są bardzo krusi
Miju: I mówi to człowiek z genami kosmitów
Hanako: Oj Miju przecież wiesz, że do końca ludźmi nie jesteśmy
"– I tępi. Jak można do tego stopnia działać przez emocje, gdy jest się słabym?
– To się chyba siła woli nazywa – mruknął Izu, po czym podniósł się z kucek. – To co teraz robimy Kaito – kun?"
Miju: Patrząc na ich rozumowanie i zdolności, które nie mogłyby ivh uratować w tej nie ciekawej sytuacji to raczej głupota tu przemówiła, a nie siła woli
"– A skąd pani wiedziała, że coś się stało?"
Beta: Bo może twoja idiotyczna córka jej powiedziała??
Ten z gifa to chyba Gilgamesh ze Stay Fate Nigdy czy jak to się tam nazywało
UsuńJenn: Był całkiem przysto
Noom
To raczej XDD
Jenn: Raczej to im się nie uda
Ciemność: Hyhyhy
Jenn: Serio? Dalej nie ma imienia?
Może ma może nie ma, uspokój się tam
Pat: Dziwne to dość wygląda
Idź pocieszać swoją dziewczynę
Izu: Laptopy mogą być smutne?
Jenn: XDD
Haru: XDD
Pat:...
Jenn: Bardziej desperacja lub urażona duma pana wielkiego bleydera, co skacze w tornada. Ale nie ma tego złego, jest duża szansa, że umrzesz
Kyoya: Wypierdalaj >.>
Jenn: Nu nu nu, bo ci język wypalę ^^ *pokazuje zapalniczkę*
Ale Emiko nic nie powiedziala Raisie o zdarzeniach w B- picie, Beta XDDD Tylko, że Kiyoshi pojechał do WBBA ^^''
Miju: Mózgi Bety i autorki nastawiły się błędnie że tam gdzie się Raisa pojawia to Emiko jej pewnie o tym mówi
UsuńHanako: właśnie widać
"Pat: Dziwne to dość wygląda
Idź pocieszać swoją dziewczynę
Izu: Laptopy mogą być smutne?
Jenn: XDD
Haru: XDD
Pat:..."
Akana: Beta odpowiedz bo siedzisz przy nich tyle co Pat. Mogą być czy nie
Beta: Z kim ja się zadaje
Akana: Że mną i Miju ^^
"Jenn: Bardziej desperacja lub urażona duma pana wielkiego bleydera, co skacze w tornada. Ale nie ma tego złego, jest duża szansa, że umrzesz
Kyoya: Wypierdalaj >.>
Jenn: Nu nu nu, bo ci język wypalę ^^ *pokazuje zapalniczkę*"
Hanako: Jakim cudem Kyoya jeszcze żyje?
Miju: czuję się się nigdy nie dowiesz
Raisa: Do poczynań WBBA mam inne dojścia
UsuńRyo: Oho?
Raisa: Nie słyszałeś tego.
Jenn: Dlaczego Yoyo żyje? Ach, bo Angel go kocha.
*męczy się nad bakugańcem* Jeez i nie, po prostu lubię jak się kłócicie
Jenn: On mnie nie pamięta
Na razie
Jenn: Coooo?
Nic, niiiic
Lilka:*podsuwa Alice słoik babcinego dżemu, a sama siada na kanapie obok Jenny z kolanami przyciągniętymi pod brodą i wyjada łyżką dżem ze słoiczka*
OdpowiedzUsuńJack:*podsunąłby Alice kakałko, ale ostatnio już dała mu do zrozumienia, że jednak się nie lubią więc wy*bane*
,,– Nie wydaje mi się, by mag dał się tak łatwo opętać mrocznej mocy – mruknęłam, drapiąc się po karku."
Zmora: Phi*czucie tan głębszy sens w jej prychnięciu*
,,Nic już nie stało na przeszkodzie do zdobycia międzynarodowej sławy."
Coś tak mi się kojarzy, że mniej więcej po takich słowach zawsze się ginie, a na tym blogu to już chyba na pewno.
,,Tylko bycie egoistą daje gwarancję sukcesu."
Jack: Mądra kobieta.
Nie powiedziałeś. Tego. Przy mnie.
Jack: Przecież nie jestem słowny, pamiętaj :)
,,– Idziemy – zadecydował w końcu, wstając."
Oh yeah. Go team! Taki fajny kawałek przypominający, że poza tymi mrokami, demonami, morderstwami i napaściami oni jeszcze żyją :)
,,Jak można do tego stopnia działać przez emocje, gdy jest się słabym?"
Raczej nieświadomym i to dopiero może być zabójcze. Kiedy nie wie się, że istnieją demony, anioły, magowie to myśli się, że jest się super bo przecież jest się człowiekiem i buduje się wielkie stalowe maszyny które wzlatują w przestworza. Łapiesz koncept? I niby jak chcesz żebyśmy byli mądrzejsi skoro sam dajesz zły przykład? Rozumiem, że to niby dla ich dobra, ale skoro jesteś taki potężny i nadzwyczajnie inteligentniejszym stworzeniem od człowieka to nie było po co od razu ich maltretować wiesz.
,,– Po prostu nie dostrzegam w tej rasie żadnej wartości."
A myślałam, że to ja nie lubię ludzi...Ja przestaje jakichkolwiek dostrzegać w tobie poza tym, że jesteś dobrym informatorem.
Jack: Spoko za 10 rozdziałów Angel walnie historią za cyklu ludzie zabili mi brata jego nienawiści będzie uzasadniona co jest dobrym chwytem żeby dodać dynamizmu oraz skonfundować i zmienisz zdanie XD
Dobra weź wyjdź.
Jack: Już się tak nie denerwuj bo zmarszczki ci się pogłębią :)
Nikt nie mówił, że to co lubię czytać nie może być momentami irytujące więc jestem ciekawa jak dalej się to potoczy. Czekam na next.
Alice: Dziękuje *uśmiecha się słabo i otwiera słoik*
UsuńJenn: Doobrze, Lili, jedzonko pomaga! Jezu, Jack, dalej jesteś obrażony? XDDD
Dobrze, dobrze Zmorcia jak masz katar, to chusteczki są na biurku.
Raisa: Haha, niestety, ale Autorka ma na mnie jeszcze trochę planów ^^
To jeszcze jest takie złowieszcze
Jenn: Znajać ich geniusz, to w końcu skończą w piachu
Kyoya: Chciałabys
Jenn: No selekcja naturalna, my dear
Kaito: *wzrusza ramionami, nieporuszony* Twoje zdanie
Jack, zaczynasz mnie denerwować XDD Jak do tej pory złe wspomnienia z ludźmi ma tylko Jenn. Tak od mniej więcej 70 rozdziałów, więęęc. I to nie jest nienawiść, tylko pogarda ^^
Lilka:*ten sam słaby uśmiech i zwraca się do Jenny* Też chcesz dżemik?
UsuńJack:*nawet nie zrobił żadnej miny tylko to był taki mój komentarz do sytuacji* O co ci chodzi rozdarta mordko? :)
,,Dobrze, dobrze Zmorcia jak masz katar, to chusteczki są na biurku."
Zmora: Ja nie, ale Kruk owszem.
To się stało tak nagle ^^"
,,Raisa: Haha, niestety, ale Autorka ma na mnie jeszcze trochę planów ^^"
Spoko przeżyje.
,,Jack, zaczynasz mnie denerwować XDD"
Jack: To fajnie. Lubię denerwować wszystko co się rusza :)*Chodź niema pojęcia co zrobił bo tylko się ze mnie nabijał*
Jenn: Ja nigdy jedzonku nie odmowie, jakie masz smaki?
UsuńKto jest rozdartą mordką i czemu akurat rozdartą
Jenn: *wróciła z kocem i łyzeczkami dla siebie i Lili* Zapewne jaaaa :3 Oj mami xDD
Lilka: A jaki byś chciała?
UsuńJack: Jennyfer. Po tym iksie było tyle D że busie musiała mieć rozdartą do samej podłogi.
Co ja? xd
27 years old Human Resources Assistant IV Griff Whitten, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like The Golden Cage and Sculpting. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. na na tej stronie internetowej
OdpowiedzUsuń