piątek, 25 stycznia 2019

A2 Rozdział 23: Obsesja


    Ledwo udało mi się przekroczyć próg mojego mieszkania, kiedy tuż za plecami pojawiła się Alice odziana w swój zimowy strój. Oddychała ciężko, we włosach miała śnieg. Ponadto była już późna noc, a ona wraz z Patem wyruszyli rano, więc myślałam, że już dawno wrócili. Co jest?
– Coś się stało? – spytałam, a Shirai złapała mnie za ramiona, mocno zaciskając dłonie. Zamilkłam, widząc, że miotają nią mocne emocje.
– Ktoś coś zrobił z Yuki. Nie mam pojęcia co, ale wyglądała, jakby oszalała albo zyskała drugą osobowość. Przypominała ciebie, kiedy miałaś Alter – wyrzuciła na jednym wdechu. – Śmiała się, bredziła, ja nie wiem, co jej się stało – Spuściła głowę i puściła mnie.
   Westchnęłam i przygarnęłam biedną blondynką do siebie. Przytuliłam ją mocno jedną ręką, drugą otwierając mieszkanie. Weszłyśmy, a właściwie zaciągnęłam ją do środka. Gdy usadowiła się na kanapie, bez pytania otworzyłam puszkę piwa i położyłam przed nią z hukiem. Skinęła głową, po czym pociągnęła porządny łyk.
– W jakim sensie zyskała drugą osobowość? – spytała, siadając na fotelu.
   Alice odłożyła puszkę, odetchnęła i odrzuciła włosy na plecy.
– Yuki od pewnego czasu nie chodziła do pracy, miała notatki, by wyłączyć monitoring. Jednak gdy pojawiliśmy się w jej sklepie, pojawiła się. Od początku zachowywała się dziwnie...jakby – Zmarszczyła brwi. – chciała, byśmy jak najszybciej stamtąd wyszli. Potem nagle coś...hmm...
– Przeskoczyło? – podsunęłam jej słowo.
– Tak, zaczęła się zachowywać jak wariatka. Nie rozpoznawała nas, atakowała i stwierdziła, że nazywa się Panna – Poderwała się, celując we mnie puszką. – Była jak opętana przez mroczną moc!
   Uniosłam brew.
– Nie wydaje mi się, by mag dał się tak łatwo opętać mrocznej mocy – mruknęłam, drapiąc się po karku.
  Wtedy przed oczami pojawił mi się obraz Hiroshiego, który pieprzył coś o „udoskonalonej” mrocznej mocy specjalnie dla mnie. Z jednej strony zyskał umiejętności niemożliwe dla człowieka, ale czy coś stworzone przez popierdolonego dziada mogło mieć aż taki wpływ na czarodziejkę? Szczerze wątpię, tamto niby miało mnie zabić, a skończyło się tak, że pozbawiłam go łba niczym karpia na święta.
   No ale na nim lista mojej super normalnej i zdrowej na umyśle rodzinki się nie kończy. Nie myśląc, żeby cokolwiek wyjaśnić, zaciągnęłam Alice do łazienki i zastukałam pięścią w lustro. Zignorowałam niebotycznie zdumioną minę Shirai i krzyknęłam:
– Eris, pokaż no swoją szkaradną mordę!
   Na początku nic się nie wydarzyło, bo cholera nie raczyła się pokazać. Przez to było blisko, żeby Alice uznała, że nieźle poszłam w tango, gdy jednak Eris pojawiła się w lustrze. Dziurę na piersi dalej miała, więc można było podziwiać odbicie pralki. Uśmiechnęła się żmijowato (według Pata to jest u nas rodzinne) i oparła brodę o dłoń.
– Co się dzieje, Jennnyyy? – spytała.
   Alice zachowała żelazny spokój. Najwyraźniej uznała, że w moim domu nawet przodek gadający z kurwa lustra nie jest niczym dziwnym.
– Ach, chciałam się tylko dowiedzieć, jak taki trup jak ty wpycha mrok do gardeł magom – powiedziałam z miłym uśmiechem.
   Zamrugała kilka razy, po czym westchnęła ciężko.
– Raju, ile razy mam ci to mówić? Jestem obserwatorem. O-b-s-e-r-w-a-t-o-r-e-m.
– Ktoś naruszył przestrzeń Artemis, ty byłaś kiedyś beyem. Ponadto zawsze pieprzyłaś, że kochasz ciemność, nienawidzisz ludzi. Ataki na Legendarnych, morderstwa. Wszystko wskazuje na ciebie – wytknęłam, opierając rękę o biodro.
   Eris błysnęły oczy. Przejechała językiem po zębach.
– Powiem tak, nieważne, że mi nie wierzysz. Nie ruszam się stąd. Lecz już mówiłam, że lubiłam wpychać innych w pułapkę mroku. Kto wie, ilu jest spadkobierców mojej woli – Uśmiechnęła się szeroko. – Panikujesz, Jenny? Cząstka ludzkiej krwi zaczyna szybciej krążyć?
– Nie, nie mam ochoty, by ktoś napadał na mojego beya czy przyjaciół – westchnęłam. – I czym to jest twoje „stąd”? Moim lustrem? – Uniosłam kącik ust.
– Nie ma na to słowa, ale chyba najbliższe byłoby nicość – stwierdziła. – Przyjemnie będzie stąd obserwować, jak wszyscy popadają w histerię – Zaśmiała się, zasłaniając usta palcami. – Och, co to będzie za wspaniałe widowisko!
   Odwróciłam się do Alice i machnęłam ręką z rezygnacją. Zwariowana przodkini w niczym się nie przyda. Oczywistym jest, że wie kto, jak i dlaczego, jednak nie posiadałam ani zaklęć ani wiedzy jak zmusić kogoś siedzącego w lustrze do zeznań. No chyba, że jego zbicie jakoś zadziała.
   Strzeliłam cienką fioletową wiązka w górny prawy róg. Odłamek prysnął na podłogę, a Eris uniosła brew, po czym ziewnęła.
– Znudziło ci się i będziesz wymieniać?
   Kurde, czyli tak się nie da. Opuściłyśmy razem pomieszczenia, mając okazję, jak komicznie Patrick wszedł do środka. Oczywiście z pełnym zachowaniem zasad kultury i dobrego wychowania kopnął drzwi, zatoczył dookoła dzikim wzrokiem i padł na fotel. Popatrzyłam na odcisk buta na drzwiach i trzepnęłam go w tył głowy, w zamian dostając kopniaka w kostkę. Alice jedynie westchnęła z politowaniem.
   Poszłam po jeszcze kilka piw, gdy uświadomiłam sobie, gdzie to wszystko zmierza i zawróciłam.
– Stój i nawet nie drgnij! – ryknęłam, celując w Patricka palcem.
   Miał już swój laptop na kolano. Spojrzał na mnie spod uniesionej brwi.
– Obiecałam samej sobie solennie, że nigdy więcej nie zaangażuje się w ludzkie sprawy, a to cholerstwo aż nazbyt śmierdzi mi ludźmi. Dlatego mówię stanowcze nie!
– Chciałem tylko ustalić, co mogło odbić Yuki. Dodatkowo Kimiko – san powiedziała mi, że też do niej przyszłaś w sprawie swojej wizji i ataku na twojego beya. Nikt nic nie mówił o ludziach – odparł spokojnie Patrick.
– Umyj uszy, skarbie. To mi śmierdzi ludźmi, powiedziałam. Zresztą Kimiko sama podejrzewa, że to coś z naszych wizji chce z nich zrobić swoje marionetki. Ja odpadam, bawcie się sami! – zakończyłam, unosząc ręce.
Zostawiasz mnie na lodzie?! – syknęła oburzona Artemis w moich myślach.
Niee, kryzysie wieku średniego. Pomyślę, jak tego czegoś się pozbyć, jednocześnie nie mijając choćby ludzi.
To chyba niemożliwe
Och, cicho bądź.
– Jenn, jeśli jest tak, jak mówisz, to tym bardziej trzeba się temu przyjrzeć – zauważyła Alice. – Przede wszystkim trzeba ostrzec Yukę i mojego tatę. Przyda się ktoś zorientowany.
– Ja nie postawię cholernego palca na ziemi! – warknęłam, krzyżując ręce pod piersiami.
– Nie nadawałabyś się – walnął prosto z mostu Patrick. – Ale od czego mamy Izu?
   Nieco się uspokoiłam, lecz po piwa nie wróciłam, bo po raz kolejny zostałam nawiedzona przez niespodziewanych gości wchodzących z kopniaka w drzwi. Byli to mój własny szefa uśmiechający się, jakby chciał mnie udusić oraz Kaito ze swoim sympatycznym uśmiechem i dołeczkami w policzkach.
– Czego? – spytałam bardzo miłym tonem, zdolnym udusić. Bo to wcale nie tak, że te drzwi regularnie cierpiały przez kopniaki moich znajomych. Chyba tylko ja, Izu oraz Kimiko wiedzieliśmy, do czego to służy klamka.
– Madoka Amano została zaatakowana i porwana przez swoją własną pracownicę, a jednocześnie ktoś będący prawdopodobnie jej wspólnikiem pojawił się koło siedziby WBBA – powiedział najbardziej ogarnięty demon w Piekle dość radosnym tonem.
  Zamrugałam kilka razy.
– Po cholerę mi te informacje, Kaito? – spytałam, odpychając Damona, który wiercił mi wzrokiem dziurę w głowie.
– Nakreśliłem ci sytuację, bo Kimiko – sama  uznała, że jeśli teraz nie zrobimy czegoś z Wanabe Yuka – san to skończy ona za kilka dni jako trup – wyjaśnił Kaito.

****
  
    Spokojnie pisała notatkę na telefonie, stukając jasnymi paznokciami o wyświetlacz. Kilka metrów przed nią policja zabezpieczała wejście do B-pit, komunikowała się z centralą i odciągała gapiów. Nawet nie musiała specjalnie blisko podchodzić oraz próbować wejść do środka. Niewielki podsłuch, który zamontowała pod biurkiem Hagane w zupełności jej wystarczył. Mari Odaka okazała się powiązana z atakami bey na różne części świata, natomiast w siedzibie WBBA pojawił się bey, który został użyty do napadów na Legendarnych. Uśmiechnęła się, podnosząc głowę. Miała dostęp do WBBA, Emiko połączyła z nią siły. Nic już nie stało na przeszkodzie do zdobycia międzynarodowej sławy.
   Ujrzała, jak ze środka wychodzi zdenerwowany detektyw wraz ze swoim asystentem. Porozmawiał chwilę z jednym z funkcjonariuszy, bardzo żywo gestykulując i wykrzykując takie słowa „Jej znajomy!”, po czym odszedł na bok. Oczywiście wyciągnął paczkę papierosów. Wtedy oderwała się do ściany i poszła wolno w jego stronę.
– Dobnry wieczór – zaszczebiotała.
   Popatrzył na nią spode łba, na co tylko się uśmiechnęła.
– Co pani tu robi, Raiso – san? – spytał Kiyoshi, zerkając na zegarek. – Jest już niemal jedenasta – Zmarszczył brwi.
– Kiedy dzieje się sensacja, dziennikarz nie może spać – odparła.
   Skwitował to ciężkim westchnięciem i wydmuchnął dym.
– A skąd pani wiedziała, że coś się stało?
– Mam swoje sposoby. W każdym razie co się stało, panie Kiyoshi? Zaatakowano właściciela B – pitu i jego córkę? A może ich zabito? Porwano? Czy to zwykłe włamanie? Hmmm? – Spojrzała na niego wyczekująco.
   Tak jak myślała, detektyw zacisnął mocniej szczęki. Pomilczał chwilę, nim odpowiedział swoją standardową formułkę.
– Nie będę udzielał wywiadu.
– Oczywiście, oczywiście – mruknęła, kiwając głową. – Jednak zdaje sobie pan sprawę, że tych wydarzeń nie można ukrywać przed światem? Mogą być ogromnym problemem! – Przymrużyła oczy i uniosła kącik ust. – Osobiście tego dopilnuje, możecie być pewni.
   Po tych słowach odwróciła się na pięcie, przez co jej ciemne włosy zafalowały w powietrzu. Wrzuciła telefon do kieszeni płaszcza i odeszła, ignorując, że detektyw uważnie się jej przygląda. I tak już zaskoczyło ją, że nie doczepił się do niej za artykuł ani nie drążył sprawy.
   Co do nie udzielania szczegółów, to nic nie szkodzi. Jutro poprosi Emiko, by wysłała jej zdjęcia jego notatek. Zatrzymała się przy witrynie sklepu jubilerskiego. Różne cudeńka wykonane z metali szlachetnych lub drogich kamieni migotały jej w oczach. Ogarnęła ją przemożną chęć, by wyciągnąć beya, rozbić szkło, zabrać jak najwięcej i uciec. Opanowała się jednak szybko, klepiąc w policzki.
    Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za jakiś czas będzie ją na nie wszystkie stać. Nieważne, że odbędzie się to kosztem trupem i innych ofiar. Tylko bycie egoistą daje gwarancję sukcesu.


*****

   Madoka została porwana.
   Porwana.
   Ginga ścisnął mocniej szklankę o grubym dnie, nie zauważając, jak zaczynają pokrywać ją delikatne rysy. Nie mógł znieść uczucia, że nie może pomóc własnej przyjaciółce. Musiał siedzieć tu i czekać na informację. Musiał to zrobić, jeśli nie chciał, by tamtci dostali i jego. Musiał to zrobić dla innych. Jednak coś w jego środku szarpało się i ryczało na protest. Był bleyderem, nie mógł stać bezczynnie!
Chcesz, by królestwo powróciło?
   Złapał się za głowę. Od chwili, gdy przeczytał napis na ręce tamtego trupa, zaczął mieć koszmary. Dręczyło go przeczucie, że cokolwiek kryło się za słowem królestwo, było dużo bardziej przerażające niż Nemesis. Bolesny strach ogarnął go od środka, niszcząc wszelki spokój. Mimo narastającej liczby trupów, jakoś się trzymał, ale teraz...Madoka...
– Co ty odwalasz, Ginga?
   Wyprostował się, a jego wzrok padł na Kyoyę. Tategami ze zirytowaną miną trzymał ręce skrzyżowane na piersi. W jednej dłoni błyszczał bey, natomiast z lewego ramienia zwisała mu czarna torba.
– Gdzie idziesz? – spytał słabo.
– Mam po dziurki tego siedzenia tutaj – warknął Kyoya. – Nic nie zdziałamy, a tamte dranie robią, co tylko im się podoba! – Uderzył pięścią w stolik. – Spójrz na siebie, Ginga! Nie chcesz pomóc Madoce?
– Oczywiście, że chcę! – krzyknął oburzoony Hagane. – Ale...
– Ale co? Tatuś ci zabrania? Boisz się? Och, nie dramatyzuj, kretynie! To są jacyś popierdoleńcy, prędzej czy później dopadną nas tu, a my będziemy na nich grzecznie czekać. Do dupy z takim planem, powinniśmy ich dorwać sami!
   Ginga nie zdążył odpowiedzieć, bo do rozmowy włączył się Kenta, który wszedł wraz z lwim bleyderem.
– Kyoya ma rację Ginga. Tak niczego nie osiągniemy. Poza tym...Madoka – chan – Spuścił wzrok. – Chcę ją uratować! – krzyknął.
   Kyoya spojrzał wyczekująco na Hagane. Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że lwi bleyderem zrobi wszystko, by wyjść z tego budynku. Ginga dotknął kuczera opuszką palca. Przyjemny, chropowaty kształt. Był najsilniejszym bleyderem, wraz z jego przyjaciółmi udało mu się pozbyć Nemesis. Czy naprawdę jest się czego bać?
– Idziemy – zadecydował w końcu, wstając.
   Kyoya wyszczerzył z zadowolenia kły, a Ginga energicznie skinął głową. Wyszli na korytarz, a ledwo agenci wyjrzeli, by zobaczyć, co robią, Kyoya zaatakował. Strumienie wiatru uderzyły w agentów niczym lwie pazury. Droga w krótkim czasie została oczyszczona, dzięki czemu szybko dostali się do windy.
   Na parkingu czekała jednak na nich niespodzianka. Ledwo dobiegli do samochodu należącego do Gingi, gdy rozległy się kroki. Kyoya od razu wycelował beya w nieznajomego mężczyznę, który wyszedł z mroku. Ten obdarzył ich pogardliwym wzrokiem czerwonych tęczówek. Pod pachą ściskał laptop z logiem WBBA.
– Ludzie to naprawdę tępa rasa. Pchacie się śmierci w ramiona – powiedział zimnym tonem.
– He? Coś powiedział? – sarknął Kyoya.
– Jednak Kimiko – sama prosiła, bym w miarę możliwości utrzymał was przy życiu. Tutaj macie szpital i lekarzy, więc – Uśmiechnął się i wyciągnął rękę. – któremu z was złamać kostkę?
– Co ty pieprzy... – Kyoya urwał, kiedy koło jego ucha świsnęła brunatna wiązka.
    Powietrze przeszył wrzask Gingi, który padł na ziemie, trzymając się za nogę. Kenta przypadł do niego, natomiast zszokowany Kyoya przez chwilę patrzył się tępo na przyjaciela. Potem powoli odwrócił głowę w stronę nieznajomego. Mężczyzna dalej się spokojnie uśmiechał. W Tategami zawrzała krew.
– Coś ty zrobił, śmieciu?! – warknął, niemal odpalając Leone.
– Nazywam się Kaito, człowieku. A ty powinieneś ochłonąć – odparł i pstryknął palcami.
   Kyoya poczuł, jak coś łapie go za nogi i spojrzał w dół. Ujrzał trupioblade twarze, które patrzyły na niego pustymi oczodołami. Próbował się wyrwać, na co one się roześmiały i Tategamiego pochłonął mrok.
– Fiu, fiu czy to „Czas koszmaru”? – spytał Izumi, obserwująca z zaciekawieniem, jak Kyoya miota się po podłodze w sennym koszmarze. Kenta z Ginga spoczywali nieopodal nieprzytomni od uderzenia, jakie zafundował im młodszy Terada.
– Nieco łagodniejsza wersja, by się przypadkiem nie zabił. Ludzie są wyjątkowo krusi – potwierdził Kaito. – I tępi. Jak można do tego stopnia działać przez emocje, gdy jest się słabym?
– To się chyba siła woli nazywa – mruknął Izu, po czym podniósł się z kucek. – To co teraz robimy Kaito – kun? Mam szukać tej Madoki?
– Nie ma potrzeby. Wystarczy trzymać Legendarnych tutaj, jak życzyła sobie Kimiko – sama oraz nasz władca. Nic więcej nas nie obchodzi.
– Okej! – zasalutował Izumi. – Tak swoją drogą to jesteś straszny dla ludzi, Kaito – kun. Kompletnie inny niż zwykle!
   Demon wzruszył ramionami.
– Po prostu nie dostrzegam w tej rasie żadnej wartości.

****

   Ciemność uśmiechnęła się, przyglądając wydarzeniom na parkingu. Tak jak myślała, Legendarni już połknęli haczyk! Chcąc ratować swoją przyjaciółkę, przyjadą prosto do niej. Co za głupcy, zwykli głupcy!
   Co prawda demony niby na razie ich powstrzymywały, jednak znając je, w końcu ich porzucą. Choć...Zagryzła wargę...istnieje duża szansa, że postanowią ich też zabić. Dzięki temu pozbędą się szybko i prosto problemu...
   NIE!
  Absolutnie nie może do tego dopuścić!
  Legendarni należeli do niej! Byli jej zabawkami, rozrywką i własnością. Nikt nie może ich skrzywdzić bez jej zgody. Demony nie mają prawa ich tykać!
    Tylko ona może ich krzywdzić, niszczyć, deptać!
   Wpiła paznokcia w skórę i otworzyła szeroko oczy. Musi zająć czymś innym demony.



10 komentarzy:

  1. To uczucie gdy ogładałaś z koleżanką film Death Note i widzisz ten gif przypominający oczy Shinigami
    " Madoka została porwana.
    Porwana."
    Ja: Spokojnie Ginga raczej uda wam się odbić twoją dziewczynę
    "– Czego? – spytałam bardzo miłym tonem, zdolnym udusić. Bo to wcale nie tak, że te drzwi regularnie cierpiały przez kopniaki moich znajomych. Chyba tylko ja, Izu oraz Kimiko wiedzieliśmy, do czego to służy klamka."
    Hanako: Skąd ja to znam *patrzy na braci* zawsze tak otwierali moje drzwi do pokoju
    " Szczerze wątpię, tamto niby miało mnie zabić, a skończyło się tak, że pozbawiłam go łba niczym karpia na święta."
    Ja: To już wiem kto mi zabił karpia....
    Miju: Tego karpia?
    Ja: Tak
    "– Fiu, fiu czy to „Czas koszmaru”? – spytał Izumi, obserwująca z zaciekawieniem, jak Kyoya miota się po podłodze w sennym koszmarze. Kenta z Ginga spoczywali nieopodal nieprzytomni od uderzenia, jakie zafundował im młodszy Terada.
    – Nieco łagodniejsza wersja, by się przypadkiem nie zabił. Ludzie są wyjątkowo krusi "
    Hanako: Stu procentowi ludzie tak. Są bardzo krusi
    Miju: I mówi to człowiek z genami kosmitów
    Hanako: Oj Miju przecież wiesz, że do końca ludźmi nie jesteśmy
    "– I tępi. Jak można do tego stopnia działać przez emocje, gdy jest się słabym?
    – To się chyba siła woli nazywa – mruknął Izu, po czym podniósł się z kucek. – To co teraz robimy Kaito – kun?"
    Miju: Patrząc na ich rozumowanie i zdolności, które nie mogłyby ivh uratować w tej nie ciekawej sytuacji to raczej głupota tu przemówiła, a nie siła woli
    "– A skąd pani wiedziała, że coś się stało?"
    Beta: Bo może twoja idiotyczna córka jej powiedziała??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z gifa to chyba Gilgamesh ze Stay Fate Nigdy czy jak to się tam nazywało
      Jenn: Był całkiem przysto
      Noom
      To raczej XDD
      Jenn: Raczej to im się nie uda
      Ciemność: Hyhyhy
      Jenn: Serio? Dalej nie ma imienia?
      Może ma może nie ma, uspokój się tam
      Pat: Dziwne to dość wygląda
      Idź pocieszać swoją dziewczynę
      Izu: Laptopy mogą być smutne?
      Jenn: XDD
      Haru: XDD
      Pat:...
      Jenn: Bardziej desperacja lub urażona duma pana wielkiego bleydera, co skacze w tornada. Ale nie ma tego złego, jest duża szansa, że umrzesz
      Kyoya: Wypierdalaj >.>
      Jenn: Nu nu nu, bo ci język wypalę ^^ *pokazuje zapalniczkę*
      Ale Emiko nic nie powiedziala Raisie o zdarzeniach w B- picie, Beta XDDD Tylko, że Kiyoshi pojechał do WBBA ^^''

      Usuń
    2. Miju: Mózgi Bety i autorki nastawiły się błędnie że tam gdzie się Raisa pojawia to Emiko jej pewnie o tym mówi
      Hanako: właśnie widać
      "Pat: Dziwne to dość wygląda
      Idź pocieszać swoją dziewczynę
      Izu: Laptopy mogą być smutne?
      Jenn: XDD
      Haru: XDD
      Pat:..."
      Akana: Beta odpowiedz bo siedzisz przy nich tyle co Pat. Mogą być czy nie
      Beta: Z kim ja się zadaje
      Akana: Że mną i Miju ^^
      "Jenn: Bardziej desperacja lub urażona duma pana wielkiego bleydera, co skacze w tornada. Ale nie ma tego złego, jest duża szansa, że umrzesz
      Kyoya: Wypierdalaj >.>
      Jenn: Nu nu nu, bo ci język wypalę ^^ *pokazuje zapalniczkę*"
      Hanako: Jakim cudem Kyoya jeszcze żyje?
      Miju: czuję się się nigdy nie dowiesz

      Usuń
    3. Raisa: Do poczynań WBBA mam inne dojścia
      Ryo: Oho?
      Raisa: Nie słyszałeś tego.
      Jenn: Dlaczego Yoyo żyje? Ach, bo Angel go kocha.
      *męczy się nad bakugańcem* Jeez i nie, po prostu lubię jak się kłócicie
      Jenn: On mnie nie pamięta
      Na razie
      Jenn: Coooo?
      Nic, niiiic

      Usuń
  2. Lilka:*podsuwa Alice słoik babcinego dżemu, a sama siada na kanapie obok Jenny z kolanami przyciągniętymi pod brodą i wyjada łyżką dżem ze słoiczka*
    Jack:*podsunąłby Alice kakałko, ale ostatnio już dała mu do zrozumienia, że jednak się nie lubią więc wy*bane*
    ,,– Nie wydaje mi się, by mag dał się tak łatwo opętać mrocznej mocy – mruknęłam, drapiąc się po karku."
    Zmora: Phi*czucie tan głębszy sens w jej prychnięciu*
    ,,Nic już nie stało na przeszkodzie do zdobycia międzynarodowej sławy."
    Coś tak mi się kojarzy, że mniej więcej po takich słowach zawsze się ginie, a na tym blogu to już chyba na pewno.
    ,,Tylko bycie egoistą daje gwarancję sukcesu."
    Jack: Mądra kobieta.
    Nie powiedziałeś. Tego. Przy mnie.
    Jack: Przecież nie jestem słowny, pamiętaj :)
    ,,– Idziemy – zadecydował w końcu, wstając."
    Oh yeah. Go team! Taki fajny kawałek przypominający, że poza tymi mrokami, demonami, morderstwami i napaściami oni jeszcze żyją :)
    ,,Jak można do tego stopnia działać przez emocje, gdy jest się słabym?"
    Raczej nieświadomym i to dopiero może być zabójcze. Kiedy nie wie się, że istnieją demony, anioły, magowie to myśli się, że jest się super bo przecież jest się człowiekiem i buduje się wielkie stalowe maszyny które wzlatują w przestworza. Łapiesz koncept? I niby jak chcesz żebyśmy byli mądrzejsi skoro sam dajesz zły przykład? Rozumiem, że to niby dla ich dobra, ale skoro jesteś taki potężny i nadzwyczajnie inteligentniejszym stworzeniem od człowieka to nie było po co od razu ich maltretować wiesz.
    ,,– Po prostu nie dostrzegam w tej rasie żadnej wartości."
    A myślałam, że to ja nie lubię ludzi...Ja przestaje jakichkolwiek dostrzegać w tobie poza tym, że jesteś dobrym informatorem.
    Jack: Spoko za 10 rozdziałów Angel walnie historią za cyklu ludzie zabili mi brata jego nienawiści będzie uzasadniona co jest dobrym chwytem żeby dodać dynamizmu oraz skonfundować i zmienisz zdanie XD
    Dobra weź wyjdź.
    Jack: Już się tak nie denerwuj bo zmarszczki ci się pogłębią :)
    Nikt nie mówił, że to co lubię czytać nie może być momentami irytujące więc jestem ciekawa jak dalej się to potoczy. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alice: Dziękuje *uśmiecha się słabo i otwiera słoik*
      Jenn: Doobrze, Lili, jedzonko pomaga! Jezu, Jack, dalej jesteś obrażony? XDDD
      Dobrze, dobrze Zmorcia jak masz katar, to chusteczki są na biurku.
      Raisa: Haha, niestety, ale Autorka ma na mnie jeszcze trochę planów ^^
      To jeszcze jest takie złowieszcze
      Jenn: Znajać ich geniusz, to w końcu skończą w piachu
      Kyoya: Chciałabys
      Jenn: No selekcja naturalna, my dear
      Kaito: *wzrusza ramionami, nieporuszony* Twoje zdanie
      Jack, zaczynasz mnie denerwować XDD Jak do tej pory złe wspomnienia z ludźmi ma tylko Jenn. Tak od mniej więcej 70 rozdziałów, więęęc. I to nie jest nienawiść, tylko pogarda ^^

      Usuń
    2. Lilka:*ten sam słaby uśmiech i zwraca się do Jenny* Też chcesz dżemik?
      Jack:*nawet nie zrobił żadnej miny tylko to był taki mój komentarz do sytuacji* O co ci chodzi rozdarta mordko? :)
      ,,Dobrze, dobrze Zmorcia jak masz katar, to chusteczki są na biurku."
      Zmora: Ja nie, ale Kruk owszem.
      To się stało tak nagle ^^"
      ,,Raisa: Haha, niestety, ale Autorka ma na mnie jeszcze trochę planów ^^"
      Spoko przeżyje.
      ,,Jack, zaczynasz mnie denerwować XDD"
      Jack: To fajnie. Lubię denerwować wszystko co się rusza :)*Chodź niema pojęcia co zrobił bo tylko się ze mnie nabijał*

      Usuń
    3. Jenn: Ja nigdy jedzonku nie odmowie, jakie masz smaki?
      Kto jest rozdartą mordką i czemu akurat rozdartą
      Jenn: *wróciła z kocem i łyzeczkami dla siebie i Lili* Zapewne jaaaa :3 Oj mami xDD

      Usuń
    4. Lilka: A jaki byś chciała?
      Jack: Jennyfer. Po tym iksie było tyle D że busie musiała mieć rozdartą do samej podłogi.
      Co ja? xd

      Usuń
  3. 27 years old Human Resources Assistant IV Griff Whitten, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like The Golden Cage and Sculpting. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. na na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń