piątek, 29 marca 2019

A2 Rozdział 26: Zbędne myśli mącą umysł


   Nie umiał pojąć, czemu czuje pustkę w środku, jakby ktoś wyszarpał z niego cząstkę jelit. Ktoś, kogo istnienie dalej dla wielu wydawało się zwykłą fantazją.
   Potrząsnął głową, wyrzucając sprzed oczu obraz dziewczyny. Teraz żałował, że nie poprosił jej, by i jemu usunęła pamięć. Poczuł, jak o jego nos rozpryskuje się duża ciepła kropla, a po chwili rozpadało się na dobre. Cóż za wspaniały dzień.
   Przyśpieszył kroku, by po chwili przejść przez rozsuwane drzwi do tętniącego życiem domu handlowego Hikarie. Jednak widok tłumów ludzi, fantazyjnych wystaw zarówno sklepów odzieżowych jak i różnorodnych restauracji wzbudził w nim gorzką niechęć. Zbytnio kojarzyło mu się to z WBBA, z którego udało mu się chyłkiem uciec. I to głównie przez to, że tajemniczy wypadek Kyoyi, Gingi i Kenty przykuł na nich wszelkie spojrzenia, a on, wykorzystując swoją nikłą prezencję, usunął się w cień.
   Ostatecznie podjął decyzję o wycofaniu się na zewnątrz, gdy kątem oka pochwycił kilka ciekawskich spojrzeń w swoim kierunku, z czego dwa należały do przedstawicielek płci pięknej. Wyższa szepnęła coś do koleżanki, na co druga się zarumieniła i opuściła szybko wzrok. Nauczony doświadczeniem, że zaraz może być wciągnięty w żenującą rozmowę, zrobił obrót na pięcie i ruszył ku wyjściu. Uchwycił jeszcze, że dziewczyny zatrzymują się i jedna wzdycha z zawodem.
   Lało gęsto dalej, dlatego stojąc pod daszkiem, szukał wzrokiem jakiegoś ustronnego miejsca.
   Z jednej strony to co robił, nie było inteligentnym posunięciem i sam się sobie dziwił, że tak postąpił. Jakby nie było dwójka mężczyzn, którzy mieli jakieś dziwnie umiejętności –  słysząc, jak Kyoya ich określa, od razu nasunęły mu się demony – zaatakowali jego kumpli i nie byli sympatyczni. Ponadto dalej nie złapano świrów mordujących ludzi. Lecz z drugiej strony nie umiał już znieść tego napięcia w powietrzu, ludzi obserwujących go na każdym kroku. Miał wrażenie, że za niedługo oszalaje w tym miejscu. Czego nie robił, nie umiał zdusić emocji i to było...niepokojące. Nigdy nie stanowiło to dla niego wyzwania, a teraz?
   Westchnął głęboko. Nawet kiedy był oddalony od wszelkich irytujących osób oraz rzeczy, czuł, że w nim buzuje, a przez głowę biegnie tysiące myśli. Nie powinno tak być. Zbędne myśli mącą umysł.
   Nagle, niczym światełko w mroku przed jego oczami objawił się sklepik, po którego wystawie składającej się z rzeźby głowy samuraja, kilku wachlarzy ułożonych na drewnianych podestach oraz zwojach z drobnymi zapiskami, wywnioskował, że jest z antykami. Znajdował się on około dwieście metrów dalej i zachęcał aurą miejsca rzadko odwiedzanego przez człowieka.
   Nie chcąć zmoknąć, pobiegł. Zapach deszczu wdarł mu się do nozdrzy, kałuże rozchlapywały pod podeszwami. Jednak w jednej sekundzie to wszystko przeciął ostry chłód będący w stanie zamrozić krople w powietrzu. Nil zatrzymał się wpół kroku, patrząc w kierunku zimna.
   W jego stronę wystrzeliła czerń, w której zaraz zanurzyło się srebro. Kawałek ciemnej masy z obrzydliwym mlaśnięciem oderwał się od reszty i przemknął koło jego policzka, plamiąc go posoką śmierdzącą siarką. Skrzywił się i szybko ją starł.
– Serio, przez takie gówno jęczysz mi nad uchem?
  Głos lekko zirytowany z nutą dokuczliwości. Tak dobrze mu znany, choć powinien go już pokrywać obłok zapomnienia. Spojrzał na kałużę, w której odbiciu widział błyszcząca katanę, czarne spodenki i szmaragdowe oczy.
– Jednak ratujesz ludzi, Jennifer?  – przemówił sucho.
   Oderwała się od wymiany zdań ze swoim beyem i spojrzała na niego nieco zaskoczona, co szybko jednak zamaskowała i uniosła kącik ust.
– Zawsze narwaniec wkopywał się w największe idiotyzmy, a nie ty, Nil – odparła, kompletnie olewając pytanie.

****

   Przemoknięta, zabijająca śmierdząca dziwaczne cholerstwo, spotykam chłopaka, który chyba mnie nienawidzi. Brzmi to jak niemal każda sytuacja z mojego życia. Bo nieee, co z tego, że Tokio jest duże i ma dwadzieścia trzy dzielnice, akurat ja i Nil musimy znajdować się w Shibuyi! Tak, kurwa, dzięki Ci, Lucyferze! Obyś zde...nie no, jestem fanką numer jeden, pamiętaj!
   Nairu szykował się do odpowiedzi, kiedy ta czarna masa leżąca koło mnie, drgnęła, po czym podskoczyła jak jebany pasikonik i na chłopaka! Co to ma dziewięć żyć jak koty?!
– Exitium – syknęłam, nie chcąc brudzić bardziej katany, i z moich palców wystrzeliła czerwona wiązka.
   Czarne gówno tym razem rozprysło się we wszystkie możliwe strony, pozostawiając swój odór w powietrzu. Zaklęłam, gdy zauważyłam, że pobrudziło moje buty. Oj będzie co prać wieczorem.
– Co to było? – spytał Nil, kompletnie spokojny. Biedaczek, przez te wariackie lata już przywykł.
– Coś, co was atakuje – Wzruszyłam ramionami. – Dlatego bądź dobrym chłopcem i siedź na dupie w WBBA, co?
   Zmrużył oczy, lecz zamiast dawnego politowania pojawiła się złość. Westchnęłam, zakładając ręce na biuście.
– Nie gap się tak, ja tego czegoś tu nie przywlokłam.
– Ale twoi koledzy nie mają wobec nas miłego usposobienia – rzekł lodowato.
  Uniosłam brew, ale przypomniałam sobie, że Izu coś ostatnio paplał o jego i Kaito krótkiej wizycie u Ryo i parsknęłam. Nilowi stężała twarz. Bawiło mnie jego zachowanie, bo tak szczerze to nie sądziłam, że tak łatwo ulega własnym emocjom. Ale cóż mówi się, że między miłością a nienawiścią jest cienka granica.
– Nie mają, bo zamiast siedzieć cicho i starać się przetrwać, wymyślacie sobie pchanie się w sprawy śmierdzące z daleka. Nemesis, magowie, te cośki – Skinęłam głową w bok. – Jak wiele jeszcze potrzebujecie? W waszym świecie istnieją beye, ludzie sprzed tysiąca lat odradzają się w innych, a wy ciągle nie wierzycie, że może istnieć coś, co was przerasta – zacmokałam, unosząc rękę. – Dlatego nikt nie uważa, że słowne ostrzeżenia cokolwiek zdziałają – Jasny krąg rozbłysł, oświetlając ulicę.
   Wiatr rozwiał jego rudawo brązowe włosy, ukazując ponure oblicze. Mówiłam im kiedyś, że mnie znienawidzą.
– Wy naprawdę nie widzicie w nas wartości, demonie.
   Nie drgnął, kiedy krąg aktywował się pod jego stopami. Dalej wpatrywał się we mnie zimno, jakby patrzył na wroga.
   Mówiłam.
   Uśmiechnęłam się krzywo i przejechałam językiem po kle. Może powinna usunąć mu pamięć? Z doświadczenie wiem, że nienawiść niszczy ludzi, natomiast obojętność...
– Dokładnie tak, mój drogi – odparłam. – Więc bądź dobrym chłopcem i daj sobie uratować dupę po raz ostatni w życiu. Więcej nie będę taka miła.
   Do chwili, aż jego sylwetka zniknęła w błękitnym świetle, nie padło ani jedno słowo. Pustka była wiecznym pożegnaniem.
– To nie było to – odezwała się Artemis, opierając się biodrem o moje ramię. – Ta mroczna istota zostaje w tych tworach tylko na chwilę – Zmarszczyła brwi. – Jakby chciała w nich tchnąć nieco swojej woli, po czym zniknąć.
– Czyli tworzy jakieś swoje formy życia? – mruknęłam. – Cudownie, ale to jest cholernie słabe. Jedno zaklęcie i pada.
– Pewnie są testowe... – urwała. – A może...
– Hm?
– Ona je tworzy, by zabierały ludzką energię? Wtedy stałyby się z pewnością czymś silnym.
– Hiroshi robił coś takiego. Chciał wczepić w ludzi mrok, ale on jest martwy, tak samo cała ta jego grupa poza Yuki, która, jak wiemy, oszalała – zauważyłam. – I co do tego wszystkiego mają ataki na Legendarnych? Bo skoro to oni mają być tymi podwalinami królestwa, to po co atakować innych?
   Miko zamilkła, ściągając brwi i krzyżując ramiona. Zatrzęsłam się z zimna, gdyż nawet bielizna zdążyła mi przemoknąć przez tę ulewę, lecz nie przerywałam jej toku myślenia. Niech raz na jakiś czas rozrusza te szare komórki.
– A jeśli... – zaczęła niepewnie. – Legendarni to podwaliny, a inni to słudzy? W sensie pewna hierarchia tworzenia tych istot. Nie wiem, jak to dokładnie wyjaśnić.
– Ale rozumiem, o co ci chodzi – przyznałam. – Kurde, dobrze, że zabraliśmy stąd Yukę – westchnęłam, odrzucając włosy na plecy. – Koniec dedukowania, przekaże Kaito i Kimiko te twoje teorie, niech oni się bawią. Lecimy na chatę, zanim Blaise zechce lepiej poznać artystkę.
– Jenn?
– Hm? – Zerknęłam na nią.
   Zawahała się, przyciskając złączone dłonie do piersi. Przez moment zdawało mi się, że wygląda na zmartwioną, ale zaraz się rozpogodziła.
– Nic takiego, wszystko w porządku. Chodźmy do domu.
   Skinęłam głową, odwracając od niej wzrok. Choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że chce spytać, czy naprawdę zostawimy Wild Fang i innych na łaskę losu. Tylko potem zrozumiała, że przecież zna odpowiedź. W końcu byłam demonem.


****

   Deszcz bębniący o szyby jedynie pomagał Emiko w szybkim odpłynięciu myślami z lekcji matematyki do informacji, które wyszukała o Osamu Sugicie. A wiele ich nie było.
   Urodzony w Kobe, uczęszczający tam do gimnazjum, w trzeciej klasie jego rodzina opuściła miasto. Powodu nietrudno było się domyśleć, wtedy dr. Ziggurat, który był bratem matki Osamu, rozpoczął swój szaleńczy plan. Na rodzinie musiała runąć fala nienawiści.
  Potem niestety trafiła na czarną plamę. Nie wiadomo, co stało się z rodziną ani gdzie się przenieśli, choć niektóre komentarze na forum poświęconym wątku dr. Ziggurata, sugerowały, że było to aż miasto Sendai. Jednak to była jedyna teoria.
   Co do samych komentarzy, to mimo iż stare i pewnie pisane pod wpływem emocji, to były często przerażająco okrutne. Dlaczego ludzie wyzywali siostrę doktora „od suk, które powinny zdechnąć”, a całą rodzinę „bandą pierdolniętych morderców”, jeśli nie istniały żadne dowody, że mieli oni udział w całym planie? Jak bardzo rodzina Osamu cierpiała?
  Znienawidzeni, wyklęci przez błąd człowieka, z którym łączyła ich jedynie krew. Jakże ludzkie.
   Lecz wracając do życiorysu, to potem odszukała tylko wzmiankę o śmierci matki Osamu. Samobójstwo, pewnie nie wytrzymała takiego życia. Co stało się z ojcem? Był z nimi podczas tych wydarzeń czy nie? Co robił Osamu? Jak żył po śmierci rodzicielki? Co się z nim działo przez ten cały czas, aż pojawił się w sklepie B-pit, sprawiając wrażenie beztroskiego nastolatka?
   Emiko na skrzypienie podłogi oderwała wzrok od okna, akurat w momencie, gdy nauczycielka minęła jej ławkę. Na szczęście nie zauważyła, że dziewczyna kompletnie jej nie słuchała i poszła dalej. Emiko pochyliła się nad zeszytem i szybko przepisała działania z tablicy, kompletnie nie rozumiejąc ich sensu. Znów będzie musiała pożyczyć od kogoś notatki.
   Zmarszczyła brew i napisała na marginesie słowo „maska”. Osamu w sekundzie został znienawidzony przez innych, zrównany do poziomu śmiecia, jego matka zmarła, co zrodziło u niego psychopatę mordującego ludzi. Mari Odaka, jak wynikało z raportu wysłanego przez Raisę, była siostrą Pluto, więc też miała motyw. Obydwaj przybrali maskę wesołych nastolatków, wodzących wszystkich za nos, a za plecami chowając skrwawione ręce.
  Westchnęła, opierając policzek o dłoń. Pozostało pytanie, jak ona ma ich teraz znaleźć? Bowiem nie ma wątpliwości, że po wprowadzeniu chaosu i porwaniu Madoki, poszli tam, gdzie jest ich szef.
   Do otchłani mroku.
  



Mam nadzieję, że się nie zanudziliście, ale musiałam napisać coś by wrócić po formie po tej przerwie. Następny już krwawy, spokojnie XDD Już chce ten strajk, choć nw czy u mnie w końcu będzie XD

5 komentarzy:

  1. " Bo nieee, co z tego, że Tokio jest duże i ma dwadzieścia trzy dzielnice, akurat ja i Nil musimy znajdować się w Shibuyi!"
    Beta: Najgorzej. Nie chcesz kogoś spotkać ale los stwierdzi że pośmieszkuje z cb i jednak spotykasz tą osobę.
    "– Nie mają, bo zamiast siedzieć cicho i starać się przetrwać, wymyślacie sobie pchanie się w sprawy śmierdzące z daleka. Nemesis, magowie, te cośki – Skinęłam głową w bok. – Jak wiele jeszcze potrzebujecie? W waszym świecie istnieją beye, ludzie sprzed tysiąca lat odradzają się w innych, a wy ciągle nie wierzycie, że może istnieć coś, co was przerasta "
    Hanako: Kwintesencja działań całego WBBA tu ujęta.....jakim cudem ich jeszcze jakiś z tych beyi nie pogrzebał
    "– Wy naprawdę nie widzicie w nas wartości, demonie."
    Miju: Wow teraz to odkryłeś?
    Severi: I mówi to człowiek
    Miju: Nie sztuka wywyższać swoją rasę i kreować ją na dominującą nad innymi. Sztuką znać słabości swojej rasy i je z siebie wykorzeniać.
    "Bowiem nie ma wątpliwości, że po wprowadzeniu chaosu i porwaniu Madoki, poszli tam, gdzie jest ich szef.
    Do otchłani mroku."
    Hanako: Nie no nie mówicie że ona tam pójdzie.....co ja gadam znając ją na pewno będzie szukała tej otchłani i tam pójdzie

    A ja nwm czy u mnie strajk będzie. Rozdział ciekawy i pierwszy raz Emiko mnie nie wkurzyła (cud). Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Jeszcze ten los to twoja własna matka
      Buźka ^^
      Jenn: Idź w cholerę
      Izu: Jakim cudem oni ogólnie żyją?
      Haru: Głupi zawsze ma szczęście
      Patrick: Mają wykurwistego pegaza, który potrafi wszystko rozjebać
      Jenn: Dokładnie tak
      Raisa: Pójdziemy razem!
      Patrick: I zdechniecie razem. Romantycznie, Angel zaczęłaś tworzyć lesbijskie shipy
      Jasne XDDD Ja tak bardzo proszę o strajk, choć większość nauczycieli wg mnie nie zasługuje na podwyżki -_-

      Usuń
    2. Beta: No najgorzej
      Hanako: Skoro reguła głupi ma szczęście się sprawdza to WBBA to dobry przykład. Przecież tam idiotą obok idioty.
      Miju: Z pegazem i rudym rusko Japończykiem na czele
      Hanako:*po tym jak uslyszala że Raisa z Emiko do ciemności pójdzie* Jeśli pójdą to zapowiada się ciekawie.
      U mnie też niektórzy nie zasluguja. Chociaż jest jedna, dwie albo 3 które tak lecz nwm czy protestują.

      Usuń
  2. Przeczytałam i nie wkurzyłam się, a podobno miałam? xD
    Skromny ten odzew z mojej strony, ale wybaczysz mi to chyba?
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń