poniedziałek, 7 marca 2022

Piekielne kwiaty - one shot #13

   Sala była podłużna i lśniąca. Cztery kryształowe żyrandole, które zwisały tuż nad ich głowami, odbijały światło księżyca oraz świec, rozrzucając wszędzie kolorowe refleksy. Połączenie tego z marmurowymi gładkimi rzeźbami przedstawiającymi dotychczasowych władców dawało oszałamiający efekt.
   Słodkie dźwięki wiolonczeli płynęły leniwie w powietrzu, które gęsto już było zasnute alkoholem. Kolejne toasty następowały coraz szybciej, wzmacniane kolejnymi wybuchami śmiechu. Drzwi otwierały się raz po raz, kiedy kolejne demony dołączały do biesiadników, niosąc w ramionach beczki wypełnione trunkami. Witano ich okrzykami radości i pstrykano palcami, by na podłogę spłynęły nowe krzesła.
   Gdyby skupić się tylko na tym, można by uznać, że był to zwykły bankiet u władcy demonów. Lecz gdy wzięło się kilka kroków w tył i rozejrzało dokładnie, w oczy wpadały złote zaschnięte plamy oraz wyraźne rysy goszczące na agatowych ścianach. Wnikliwy obserwator mógłby nawet dostrzec, że niektóre twarze były upstrzone ową złocistą juchą, a wśród czarnych piór gościły również białe.
   Za wysokimi, szpiczastymi oknami można nawet było ujrzeć jeszcze nieuprzątnięte ciała. Bowiem demony miały na to czas. Teraz mogły świętować zmiecenie z powierzchni sześciu oddziałów armii Archanioła przy niewielkich stratach z własnej strony.
Szurnęło krzesło przy centralnym stole, co mimo wrzawy panującej w sali, zwróciło wszystkich uwagę, gdyż siedział tam władca. Gedeon rozprostował swe trzy pary skrzydeł, aż te omiotły jeden z kandelabrów, po czym uśmiechnął się i wzniósł wygięty kielich zdobiony kłami chimery.
- Czy Kimiko Akuji jest tu obecna czy też alkohol już ją znużył?
   Kimiko podniosła powieki, lekko marszcząc nos na widok tych wszystkich świateł. Z łatwością mogła udawać, że trunki ją zmogły, lecz niemal czuła na swym czole palące spojrzenie matki. Odetchnęła i niczym płatek magnolii spłynęła na posadzkę z kamiennych objęć posągu poprzedniej władczyni – Fluonii. Hatori wyszywane w złote kwiaty lilii powiewało za nią jak dodatkowa para skrzydeł.
   Zori głośno zastukały o porozbijaną podłogę, kiedy zbliżała się przed oblicze władcy. Gedeon może i uchodził wśród wielu za głupca, ale potęgi nie można było mu odmówić. Nawet gdy siedział w pełni rozluźniony, to wstęgi mocy wiły się u jego stop niczym szykujące się do ataku żmije. Skłoniła głowę, przykładając dłoń do piersi.
Słucham, mój panie.
Podnieś głowę, Kimi, nie ma potrzeby bycia poważnymi w dniu zwycięstwa – odparł, uśmiechając się drapieżnie. – Chciałbym wręczyć ci nagrodę za twe wyczyny.
   Demonica delikatnie zmarszczyła brwi. Nie mogła sobie wyobrazić, by władca był w stanie wręczyć komukolwiek coś, co normalnie uchodziłoby za nagrodę. Patrząc, jak jego czerwone oczy rozgorzały dzikim podnieceniem, gdy wykrzykiwał rozkazy do strażników, miała rację. Szybko wyjęła z rękawa błękitny wachlarz i schowała za nim zniesmaczoną minę.
   Po chwili przycisnęła go mocniej do twarzy, bo odór zgniłych jabłek był nie do wytrzymania. Zwłaszcza kiedy źródło zapachu znajdowało się tuż pod jej stopami. Anioł w obszarpanym oficerskim mundurze, którego lewa strona ciała była wręcz rozgnieciona. Kimiko widziała wystające kości spomiędzy mieszanki tkanek, żył i mięsa. Jeniec pojękiwał cicho, ale widać było, że przy życiu trzyma go jedynie zaklęcie ich głównej medyczki, o czym świadczyły czerwone kręgi na policzkach.
   Cóż za okrutna demonstracja. Pasowała do wyrafinowanego sadyzmu Gedeona.
Słyszałem wiele o twojej mocy zesłanej przez samego Lucyfera – sama.
   Oczywiście. Kimiko zdusiła chęć przewrócenia oczami. Przecież jej umiejętności stanowiły wyśmienita ucztę dla władcy.
To on wydał rozkaz ataku – Gedeon mówił dalej. Butem trącił głowę pojmanego. –A ty moja droga możesz odesłać go do jest Najwyższego w okrzykach największej trwogi. Co myślisz o mym prezencie?
   Twarz Kimiko była gładka. Przymrużyła jedynie powieki, po czym odsunęła wachlarz, odsłaniając łagodny uśmiech. Odrazę i zniesmaczenie zepchnęła na sam dół umysłu.
Jest najwyższej klasy, Gedeon – san.
Hahaha, wiedziałem, że to docenisz! W końcu rodzina Akuji kocha takie rzeczy! - Machnął ręką. – Jeśli byłabyś tak dobra i mogła to zrobić przy nas wszystkich.
Ależ oczywiście.
   Rozcapierzyła palce lewej dłoni, wokół których owinęły się srebrne nitki. Pod ciałem anioła rozbłysł krąg o posępnym kolorze granitu. Jeniec na moment musiał odzyskać jasność umysłu, bo poruszył się nerwowo. Tym pogorszył jedynie swoją sytuację, bo Kimiko wyraźnie dostrzegła złote pulsujące światełko, które oznaczało obecne źródło bólu. Wskazała je palcem, a jedna z nitek wystrzeliła.
   Rozbrzmiał wrzask, a raczej bezsilny ryk. Anioł choć pozbawiony skrzydła, nogi i ręki próbował się podnieść, a gdy to nie zadziałało, to zaczął czołgać niczym podły robak. Kimiko wiedziała, że już oszalał. Wzmocniła jego ból jedynie trzykrotnie, jednak to wystarczyło, by umysł byłego oficera rozpadł się na kawałeczki. Teraz szarpała nim jedynie sama chęć uwolnienia się od bólu. Jego połamane skrzydło raz po raz uderzało o posadzkę, gdy on wrzeszczał, aż zwymiotował krwią na posadzkę. Zaczął się rzucać z boku na bok, a kawałeczki jego skóry czy tkanek lądowały na posadzce. Złociste krople błyskały w powietrzu, znacząc juchą coraz większe połacie terenu. Gruchot kości stanowił ponurą melodię pod rozpaczliwe wrzaski jeńca.
   Skowyt zaczął mieszać się z śmiechem Gedeona. Władca siedział rozparty na krześle krytym jedwabiem i z otwartymi ustami przyglądał się makabrycznemu przedstawieniu. Widząc, jak anioł zaczyna wpijać paznokcie we własne gardło, pokręcił głową i jednym precyzyjnym kopnięciem złamał mu nadgarstek. Powietrze rozdarł kolejny ryk.
   Kimiko zacisnęła mocniej palce na wachlarzu. Od ciągłego wrzasku bolała ją już głowa, a ponadto bliska obecność władcy sprawiała, że żółć podchodziła jej do gardła. Przez swoje łagodne rysy twarz mógł być brany za potulnego, ale każdy teraz widział błyskającą w jego oczach żądzę przemieszaną z obłędem. Mógł udawać, że te bitwy z aniołami go oburzały, ale tak naprawdę ich pożądał, gdyż wtedy mógł w pełni zaspokoić swój sadystyczny głód.
   W końcu anioł padł. Dookoła niego złocista krew tworzyła masakryczne wzory, uwieczniające jego walkę z bólem. Władca westchnął z lekkim zawodzeniem, ale zaraz zaczął klaskać, a reszta ruszyła w jego ślad niczym potulne baranki.
Naprawdę imponująca moc, Kimiko – Wzniósł kielich. – Twoje zdrowie i obyś kiedyś zdecydowała się na pozycję dowódcy Egzekutorów!
   Skłoniła się i wycofała za dwóch służących, którzy weszli, by uprzątnąć zmasakrowane ciało. Chciała rzucić matce dezaprobujące spojrzenie, gdy jej oczy spotkały się z demonem o długich blond włosach. Zaskoczyło ją to. Zazwyczaj po jej pokazach wszyscy starali się unikać kontaktu. A co było jeszcze dziwniejsze, to demon patrzył na nią z mieszaniną smutku i podziwu.



****



   Kimiko odetchnęła z ulga, kiedy wreszcie mogła zatopić wargi w czarnej herbacie. Ciężkie granatowe zasłony stanowiły jej odgrodzenie od zewnętrznego świata, a za jedyne źródło światła robił srebrny świecznik. W zaciszu własnego pokoju mogła wreszcie zrzucić zakrwawioną, cuchnącą jabłkami furisode i przebrać się w świeżą yukatę.

Władca wysoko cię ceni.

   Powiodła wzrokiem na sylwetkę matki w drzwiach. Gdyby Ingred Akuji nie posiadała długich blond włosów mogłyby uchodzić za bliźniaczki. Obie były wszak wysokie o poważnych rysach twarzy i szarych oczach.

Nie chciałam, byś tu przychodziła.

Wiesz, jakie to wyróżnienie w twoim wieku? – Matka oczywiście zignorowała jej słowa i założyła ręce na piersi.

Umawialiśmy się – Lodowaty ton Kimiko nie pozostawał miejsca na dyskusję. – Będę walczyła kiedy trzeba, a wykluczycie mnie z tych Egzekutorów.

Rodzina Akuji od lat ich wiodła.

To niech Neoma albo Ubel się tym zajmą.

Tobie Lucyfer – sama dał swoje błogosławieństwo

Więc to wy z ojcem źle postawiliście – Kimiko uśmiechnęła się, podnosząc filiżankę do ust. Pociągnęła powoli łyk, kiedy matka wbiła w nią rozsierdzone spojrzenie. - A tak wierzyliście, że jedno z mojego drogiego rodzeństwa będzie wybrane. Jakie to uczucie tak się pomylić?

   Czuła, jak aura Ingred zaczyna przybierać na sile. Jednak jedynie splotła palce razem i przechyliła głowę, pozwalając, by kilka czarnych kosmyków spłynęło na jej twarz. Nie odczuwała najmniejszego strachu czy dyskomfortu. Tylko może delikatne rozbawienie, jakie towarzyszy, kiedy patrzy się na niemowlę, który ma napad złości. Ciekawe, lecz niegroźne.

Nie zapominaj, do jakiej rodziny należysz!

To mnie wyrzuć – Kimiko wzruszyła ramionami, nieco zawiedziona tak słabą ripostą. - Jak sama mówiłaś, władca mnie ceni, więc co możecie mi zrobić?

   Matka zacisnęła pięści, a zasłony zafalowały pod napływem mocy. W końcu demonica nabrała powietrza, po czym rzuciła jej ostre spojrzenie i rozpłynęła się w powietrzu. Kimiko westchnęła ciężko, czując, jak wraca jej migrena. Czemu musiała urodzić się w takiej rodzinie?

   Od zawsze wiedziała, że relacje między członkami rodu Akuja są bardziej jak stosunki biznesowe niż więzi krwi. Liczyła się przydatność oraz siła. Rodzice wychowali całą ich trójkę, wpajając, że mają się stać użytecznymi dla rodziny, która od pokoleń zajmowała się „brudną robotą” czyli torturami innych ras, zabójstwami, przemytem. Wszystko co mogło dać przewagę demonom nad innymi.

   Neomę i Ubela taka praca mogła podniecać i wręcz cieszyć. Kimiko ich za to nie winiła, gdyż padli ofiarami pranie mózgu ich rodziców. Ona sama nie miała z tym specjalnego problemu, lecz ten styl życia jej nie interesował, a wręcz irytował. Odsunięcie na bok i ignorowanie powitała wręcz z wdzięcznością, gdyż oznaczało to więcej czasu na własne rozrywki. Mogłaby nawet wynieść się z domu i zająć inną pracą, gdyby pewnego dnia nie zabiła uciekiniera z komnaty tortur, które znajdowała się na dole rezydencji. Dalej dokładnie pamiętała, jak srebrne nitki samoistnie wysunęły się z jej magii i zaatakowały. Okrzyków i błagania o litość. Zaskoczonych spojrzeń. Od razu wiedziała, że została pobłogosławiona jedną z trzydziestu sześciu mocy Najwyższego.

   Heh, los to doprawdy zagadka.

   Dopiła herbatę, podniosła się i przeciągnęła. Przed wizytą matki pewnie z radością zaległaby w miękkiej pościeli, lecz teraz jej pokój wydawał się kolejnym irytującym miejscem, gdzie nie zazna spokoju. Sięgnęła więc po papierowy parasol, którego zdobił wzór gałęzi wiśni oraz po czarne haori, na którym były wyszyte czaple. Pstryknęła palcami, a po chwili o jej obecności w pokoju świadczyła jedynie porzucona filiżanka.



****



   Kioto mogło zamieszkiwać niemal półtora miliona osób, lecz dla niej to i tak było jedno z najspokojniejszych miejsc. Zwłaszcza dach świątyni, która stała pośrodku bambusowego lasku. Chłodny wietrzyk przyjemnie głaskał ją po twarzy, a odległe szumy życia lulały do snu. Włożyła ostatnie mochi do ust, po czym ułożyła się na plecach, patrząc na ciemnogranatowe niebo oraz zimny biały księżyc.

Nie sądziłem, że cię tu spotkam.

   Zerwała się w ułamku sekundy, ale szybko odwołała zaklęcie, widząc jedynie demona. Jego blond włosy falowały na wietrze. Po chwili przypomniała sobie, że już się spotkali.

Jestem Victor – przedstawił się.

Kimiko – odparła, mierząc go wzrokiem. Był od niej nieco wyższy i starszy, a pomiędzy blond lokami wyrastały skręcone czarne rogi.

   No tak. Pewnie kolejny z propozycja małżeństwa. W końcu po takim pokazie wiele rodzin musiało chcieć ją jako swoją synową.

Nie przyjmuje żadnych ofert – dodała ostro.

   Demon zamrugał oszołomiony, po czym parsknął śmiechem. Drgnęła jej powieka, na co podniósł dłoń.

Nie chciałem cię urazić, ale na małżeństwo to jeszcze za wcześnie.

   To ją zaciekawiło. Przez reputację rodziny mało kto do nich podchodził bez żadnej oferty, więc czego mógł chcieć on?

   Demon gwałtownie padł na jedno kolano i wyciągnął zza pleców dłoń, w której ściskał bukiet kwiatów. Podniósł na nią wzrok. Jego oczy były również szkarłatne co Gedeona, lecz zamiast szaleństwa, gościło w nich ciepło. Cofnęła się o krok, skołowana do granic możliwości.

Jesteś przepiękna, zakochałem się w tobie!

   Podniosła dłoń i uszczypnęła się w policzek. Jednak nic się nie zmieniło. Victor dalej klęczał, trzymając kwiaty.

Uderzyłeś się w głowę?

Czyżby nikt ci wcześniej tego nie powiedział?

To jakiś żart? – Zmarszczyła brwi.

Gdzieżbym śmiał! - Demon wreszcie się podniósł, dalej mając ciepły uśmiech na twarzy. Rzadki widok w jej życiu. – To prawda. Gdy cię ujrzałem w sali pałacowej, tak wyniosła i potężną. Jak mogłem się nie zakochać?

   Nagle zrozumiała. To była zwykła gra. Zauważył, że propozycja wprost zostanie odrzucona, więc postanowił ją uwieść.

   Żałosny głupiec

Słodki słówkami mnie nie zwiedziesz – rzekła stanowczo.

Nie miałem takiego zamiaru. Chcę, byś przyjęła kwiaty.

   Zerknęła na nie nieufnie. Kwiat przypominał rozcięty kielich, a głęboka czerń płatków przyciągała uwagę.

To irysy zwane też „witaj ciemności” – wyjaśnił, gdy przyjęła bukiet. Sama nie wiedziała, co ją do tego pchnęło, ale nie chciała, by kwiaty zniknęły sprzed jej oczu.

To obraza?

   Pokręcił głową. Wtedy zauważyła, że nosił długie złote kolczyki.

Gdzieżby znowu. Dla mnie ciemność to najszlachetniejszy żywioł.

Nie rozumiem, co chcesz tym osiągnąć.

   Nie odpowiedział. Jedynie podniósł jej dłoń do ust i przytknął delikatnie do ust. Zerwał się wiatr, aż rękawy jej yukaty a jego czerwony płaszcz zafurkotały. Podniósł oczy, które lekko zabłysły.

Do następnego, mój kwiatuszku.



****



   Pochmurne niebo przecinało miliardy lśniących nici. Każda z nich delikatnie wibrowała, a tle słychać było tykanie zegara. Czarne pióra raz po raz wystrzeliwały w powietrze. Złowieszczy chichot niósł się przez przestrzeń, aż jedna z nici pękła. Wtedy wszystko stanęło. Jedynie postać o rubinowych oczach uśmiechnęła się. W złocistych kolczykach odbiły się promienie wschodzącego słońca.

Wygrałem”

   Kimiko rozwarła powieki. Powitał ją szmaragdowy baldachim. Podniosła się do siadu, przecierając oczu. Od już kilku lat nawiedzały ją wizje, dlatego przestała się po nich gwałtownie zrywać. Mimo to jej serce biło niespokojnie.

   Irysy tkwiły w wysokim wazonie o kolorze kawy z mlekiem. Nie były to kwiaty, które posiadały typowy zapach, jednak ich aromat przywodzący na myśl zamsz, pasował jej. Victor naprawdę musiał przemyśleć ten wybór, tylko kiedy miał na to czas? I jakim cudem trafił tak celnie?

   Przeczesała dłonią włosy, po czym oparła czoło o nadgarstek. Nie miała pojęcia, czym była moc, którą ukazała jej wizja. A to oznaczało, że musiała to być jedna z umiejętności Lucyfera. Czy dlatego się nią zainteresował? Bo oboje byli pobłogosławieni przez Pana demonów? Przygryzła wargę.

   Dawno nie czuła tylu emocji naraz. Niepewność, ekscytacja, ciekawość. Zupełnie jakby ten demon złapał ją za rękę i wyrwał ze stanu apatii, gdzie egzystowała od wielu lat. Tak jak było to niesamowite, tak samo przerażające. Do tej pory jej uczucia pojawiały się, by zniknąć po upływie kilku minut. Ich ciągła obecność mogła stać się kłopotliwa.

Kimiko – san.

   Poderwała głowę na głos swojej pokojówki Claudii. Była to jej osobista służka od dobrych sześciu lat.

Tak?

Gedeon – sama przybył do rezydencji i pragnie z panią porozmawiać.

Przekaż, że pojawię się za kwadrans.

   Wypuściła powoli powietrze przez nos, po czym odrzuciła kołdrę i spuściła nogi na zimne deski. Ostatnie na co miała ochotę, to rozmowy z tym szaleńcem. Claudia zniknęła, pozostawiając jej czarne kimono haftowane w czerwone kwiaty. Zrezygnowana sięgnęła po szatę. Im szybciej się z tym upora, tym szybciej będzie mogła dowiedzieć się, kim był Victor.



****


   Widok władcy w ubraniach przystających jego statusowi, był doprawdy rzadkim widokiem. Czarny mundur zdobiony srebrnymi nićmi choć piękny, to i tak nie potrafił ukryć, że jego właściciel był zwykłym chamem. Zwłaszcza, kiedy siedział rozwalony na ogrodowym krześle, opierając leniwie lewy łokieć o stolik. Jeszcze zamiast trzymać filiżankę za uszko, to obłapiał ją całą ręką. Kimiko przyjrzała mu się krytycznie znad swojej.

Twoi rodzice mówili mi, że głęboko się sprzeciwiasz perspektywie bycia
Egzekutorem.

   Nie podobał jej się temat rozmowy, ale uśmiechnęła się słabo i skinęła głową.

Jest to prawda. Nie pragnę takiej pracy.

   Ułożył podbródek na otwartej dłoni.

W takim razie co powiesz na pracę w mojej osobistej straży?

   Nie dowierzała. Miał ją za idiotkę? Myślał, że nie widziała, jak dziko się ekscytował wtedy w sali pałacowej? Jego przeklęte oblicze już nabierało odcienia wyczekiwania, a w głębi oczu tlił się głód. Nie sądziła, że tak szybko zacznie pożądać jej mocy. Nie doceniła, jak potężny sadyzm chował w swoim wnętrzu. Ręka lekko się jej zatrząsała, przez co brązowy płyn popłynął po palcach i skapnął na trawę.

Muszę odmówić – odparła.

   Oczy Gedeona wyraźnie się powiększyły, a jego usta lekko otwarły. Musiał nigdy wcześniej nie spotkać się z sprzeciwem. Po chwili twarz demona zmieniła jednak wyraz na chłodną maskę. Wszelkie emocje z niej uciekły, pozostawiając samą pustkę.

Mogę wiedzieć czemu?

To proste. Praca dla pałacu mnie nie interesuje. Zresztą nie lubię wykorzystywać moich mocy, jeśli nie jest to absolutnie konieczne.

Powiadasz? - Gedeon wyraźnie przeciągnął głoski.

   Kimiko poczuła dreszcz, kiedy energia wokół nich zaczęła gęstnieć. Do tej pory władca nie wypuścił magii, lecz wyczuwała, że moc wręcz gotuje się pod jego skórą pod wpływem cichej furii. Oczy mu rozbłysły niczym lampki.

Na twoim miejscu bym to przemyślał – zniżył głos do szeptu. Słodkiego, a jednocześnie złowieszczego. - W końcu twoim największym talentem jest torturowanie. Gdzie jeszcze możesz być potrzebna?

   Nie odpowiedziała, bo nie tego oczekiwał. Chciał ją tylko poniżyć, wypuścić trochę gotującego się w nim jadu. Nie spuszczała więc z niego wzroku, obserwując jak się podnosi, rozluźniając kołnierz munduru.

Zastanów się, Kimi – rzucił jeszcze, zanim się teleportował.

   Wreszcie mogła bez przeszkód się skrzywić. Nie wtrącała się dotychczas w politykę, ale dwunastka generałów oraz wszystkie najważniejsze domy powinny poważniejsze przemyśleć, czy taki idiota jest im potrzebny jako władca.

   Wytarła dłoń o chusteczkę i moszcząc się wygodniej, zaczęła rozkoszować się herbatą. Lecz jej spokój nie mógł trwać długo. Wiedziała, że służba widziała to zajście, więc wieści już musiały dojść do reszty rodziny. Dlatego bez żadnego zaskoczenia powitała pięść ojca uderzająca o stolik. Ich kryształowa zastawa zadrżała, rozlewając płyn na blat.

Czyś ty straciła rozum, by odmawiać władcy? – Tubalny głos Dargana Akuji wypłoszył okoliczne ptaki z drzew. Kolorowe liście fala opadły na trawnik.

Jakiś problem? – Kimiko uniosła wargi w kpiącym uśmieszku.

   Ojciec zacisnął szczęki tak mocno, aż napięła mu się skóra szyi.

Bycie w królewskiej straży to wielki honor. A możliwość stania się osobista gwardią władcy to wręcz złapanie losu za nogi. Kim ci się wydaje, że jesteś?!

A kim ty myślisz, że jesteś? - odparowała.

   Energia ojca zafalowała, posyłając mały wybuch powietrza. Stolik odleciał w bok, a kryształowe naczynia rozbiły się z głośnym trzaskiem. Herbata rozlała się po trawie, plamiąc buty Kimiko.

Twoim ojcem, Kimiko. Żyjesz dzięki mnie, a nie możesz nic zrobić dla rodziny!

   Poczuła przypływ irytacji. Był to nagły, gorący impuls, przez który ujrzała czerwień przed oczami. Jednak natychmiast go uciszyła, pozostawiając ukochaną pustkę. Podniosła się z krzesła i wysunęła wachlarz z rękawa. Ojciec obserwował ją. Jego palce drżały niczym przy febrze. Widziała nikłe iskry przeskakującej magii.

Ojcem? - Powtórzyła sucho, po czym parsknęła.

   Pod nią i nim zawirował czarny krąg. Dargan ledwo zdążył zamrugać, nim sprężone powietrze wybuchło mu w twarz. Skorupy zastawy, stolik oraz kilka okolicznych krzaków zostało porwanych ku niebu. Szare oczy Kimiko powoli wypełniał szkarłat, choć jedynie stała, przytykając zamknięty wachlarz do brody.

   Czarno – czerwone wstęgi zatańczyły wokół dziewczyny, a po jej ciele przebiegły srebrne iskierki. Dargan instynktownie przywołał barierę na ich widok, co Kimiko skwitowała czymś pomiędzy westchnięciem a śmiechem.

Ty i Ingred chyba czegoś nie rozumiecie – przemówiła. Ton miała przyjemny, ale lodowaty aż do szpiku kości. - Nie jesteśmy rodziną. Chcieliście wychować sobie marionetki, więc macie Neomę i Ubela. Mnie w to nie wciągajcie – Rozłożyła wachlarz i powachlowała się, jakby sama rozmowa już ją zmęczyła. - Ale skoro tak bardzo mnie nie chcecie, to nie ma problemu. Mogę się wynieść nawet dziś. Claudia! - Przywołała demonicę gestem. – Spakuj mnie, jeśli możesz.

Heh, niby gdzie pójdziesz? – Ojciec rozłożył ręce. – Naprawdę myślisz, że tak łatwo przetrwasz bez nas? Zwłaszcza gdy zdenerwowałaś Gedeona – sama?!

O to nie musisz się martwić. Wolę cokolwiek, niż miejsce, gdzie ktoś myśli, że może mi rozkazywać.

   Przed oczami błysnęło jej wspomnienie złotych kolczyków. W sekundę poczuła się spokojniejsza. Zupełnie jakby wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Nie rozumiała, skąd wzięło się to wrażenie, zwłaszcza, że go nie znała. Czy miało to związek z wizją?

Głupia dzieciaku – burknął jeszcze ojciec. - Rób, co chcesz, ale nie licz na mą pomoc.

   Tak jakby kiedykolwiek ją jej okazał. Odprowadziła go spojrzeniem, po czym odwróciła się i pokierowała do bramy ogrodowej skrytej za gęstymi gałęziami. Wyszła na ziemisty traktat łączący rezydencję Akuji z odległym miastem.

Możesz już wyjść.

   Pych zawirował nad nimi, kiedy długie skrzydła Victora omiotły drogę. Wylądował przed nią, trzymając kolejny bukiet w dłoniach. Tym razem kwiaty przypominały jej gwiazdy zwłaszcza przez ich żółte środki, które wyraźnie odcinały się od czarnych płatków.

Nie planowałem wpaść na waszą rodzinną kłótnię – Podrapał się po głowie.

Nic się nie stało – zbyła to, przyjmując podarek. - Co to za gatunek?

Ciemiernik. Zwą go też onyksową odyseją.

   Pokiwała głową.

Możesz teraz mi wreszcie powiesz coś więcej?

Tutaj? - Skrzywił się lekko, omiatając spojrzeniem otoczenie. - Nie wolałabyś znów Kioto?

Och, a czemu tam?

Wydawałaś się tam szczęśliwsza.

   Zamrugała zaskoczona, na co demon uśmiechnął się szeroko i przywołał krąg teleportacji.  



*****



   To aby na pewno była ta sama osoba co z jej wizji?

   Ta myśl zagościła w głowie Kimiko, kiedy przyglądała się Victorowi, który od dziesięciu minut próbował bezskutecznie złapać złotą rybkę na mała siateczkę. Z racji że była ona niewielka oraz płaska, to zwierzątko zręcznie się wymykało w ułamku sekundy. Demon reagował na to głośnym jękiem niezadowolenia, ściągając na nich uwagę innych osób.

   I mogłaby to zlekceważyć, gdyby nie fakt, iż Victor jako jedyny kucał przy baseniku nie mając mniej niż dwanaście lat. Obróciła parasolką w palcach i spojrzała przed siebie. Przez kamienną drogę ciągnęły się dwoma rzędami najróżniejsze stoiska, do których odwiedzenia nawoływali sprzedawcy. Płatki wiśni wirowały między tłumem ludzi, a na każdego padał łagodny blask różowych lampionów. W oddali słyszała dźwięki bębnów oraz fletu. Uśmiechnęła się delikatnie. Ten kraj naprawdę przypadł jej do gustu.

Do twarzy ci w tym uśmiechu.

   Victor patrzył na nią przez ramię, trzymając zwycięsko plastikową torebeczkę, w której pływała zdezorientowana rybka. W chwili przybycia jego strój zmienił się w zielone kimono, a na ramiona narzucił czarne haori. Długie blond włosy splecione w luźny kucyk opadały na jego prawe ramię. Kimiko przez czarne włosy jeszcze zdołała się wtopić w tłum, lecz on przyciągał spojrzenia, a jego kolczyki powodowały wyraźny niesmak.

   Odchrząknęła, zasłaniając twarz długim rękawem kimona.

Dalej nie zacząłeś mówić.

   Skrzywił się, krzyżując ręce. Zaczęli powoli iść dalej ku blasku ognia, co oznaczało, że zbliżali się do świątyni lokalnego bóstwa.

Co myślisz o Gedeonie? – spytał nagle.

To brutal.

He, mało kto miałby odwagę to powiedzieć, nawet w tym ludzkim wymiarze.

Wydaje mi się, że ty też robisz to bez problemu.

   Twarz demona gwałtownie pociemniała, choć stał akurat przodem do silnie oświetlonego stoiska, które prezentowało najróżniejsze maski z teatru kabuki. Twarze najróżniejszych youkai wpatrywały się w nich z zimnym spokojem. Kimiko przełknęła ślinę, kiedy cisza stała się cięższa.

   Victor sięgnął po czerwoną niczym krew maskę, która przedstawiała tradycyjnego japońskiego demona – onii. Przejechał po niej palcem i odszedł. Sprzedawca odprowadził ich jedynie mętnym wzrokiem.

Gedeon nas zniszczy – przemówił Victor. Jego ton z lekkiego i swobodnego przeszedł na poważny i zadumany. – Prowadzi wojny, któremu nikomu nie przynoszą korzyści.

Chcesz go pokonać? – Uniosła brew. Nie zdołała ukryć nuty zwątpienia, ale miała ku temu dobry powód. Widziała rozmiary mocy ich władcy. Jego magia była jedną z najpotężniejszych, jakie się zrodziły w tym pokoleniu.

Nie wierzysz w to?

   Zastanowiła się. Jeśli jej wizja pokazywała prawdę, to przez zagadkową moc tego demona, Gedeon utraci tron.

Nie mam pojęcia, jaką mocą władasz.

Czasem.

   Zatrzymała się, gdy szok ją ogłuszył. Magia czasu. Jeden z najrzadszych darów Najwyższego, dany do tej pory tylko raz w historii. Drugim szczęśliwcem był członek rodziny Tsukiwa. Rodziny, która trwała zawsze u szczytu, zajmując się sprawami dyplomacji oraz wojny.

   Widząc jej reakcję, oczy Victora rozbłysły. Jednak w przeciwieństwie do Gedeona nie był to wydźwięk furii, a radości. Obydwoje nosili w sobie monstrualną magia, a mimo to tak się różnili.

   Nagle poczuła lekkie ukłucie. Zrozumiała, jaki demon miał cel w podejściu do niej.

Chcesz bym go torturowała, po tym jak go pokonasz, żeby pokazać swoją władze? – nadała swemu tonowi najbardziej neutralne brzmienie.

   Teraz to na twarzy Victora odmalował się szok, który z kolei zbił ją z pantałyku. Tsukiwa wyglądał wręcz jak kopnięty szczeniak.

Po co?

To po co pytałeś, co o nim myślę?

Więc – Podrapał się po policzku. - słyszałem waszą rozmowę w ogrodzie i zastanowiłem się, czy może ci się podoba.

   Nigdy nie myślała, że zabraknie jej słów, ale ten moment nadszedł. Wpatrywała się tępo w demona, nie potrafiąc wykrztusić żadnego zrozumiałego dźwięku.

Ryzykowałeś uznanie cię za zdrajcę, by stwierdzić, czy ktoś mi się podoba? - zdołała w końcu powiedzieć.

Wolałem przekonać się czy mam potencjalnych rywali, co w tym dziwnego? - Victor wyglądał na oburzonego.

   Uderzyła się w czoło. Nie, ktoś taki nie może istnieć. Zatoczyła się lekko w tył. I to on zniszczy Gedeona? On?!

   Świat sobie z niej kpi. Albo jej wizje. Albo wszystko naraz!

Gedeon wkrótce zacznie szaleć. Widzę go codziennie i dostrzegam, że traci kontakt z rzeczywistością. Wkrótce złamie równowagę. Poza tym – Na moment jego kły powróciły. - Nie podoba mi się, jak cię traktuje.

Nie potrzebuję obrońcy.

Och, to oczywiste – Popatrzył na nią z podziwem. – Nie zdziwiłbym się, gdybyś była silniejsza ode mnie. Ale to nie zmienia tego, że najchętniej wyrwałbym mu flaki.

   Kimiko z jednej strony poczuła się połechtana, ale z drugiej ciągłe i błyskawiczne zmiany nastroju u Victora powodowały u niej coraz większe poirytowanie. Nie potrafiła go rozczytać, co dodawało całej interakcji nutki strachu.

Dlaczego ja? - wyrwało się jej.

   Nie miała intencji o to pytać. Chciała to zdusić i wepchnąć w najgłębszą część świadomości. Gdyby widział ją jako cennego wspólnika, ciekawość by nie zaistniała. Ale obecna sytuacja była bardziej niż bezsensowna.

Mówiłem ci, że się zakochałem.

To nie tłumaczy wszystkiego.

   Wyciągnął ku niej dłoń i ujął w palce pasemko czarnych włosów. Na jego twarzy zagościł krzywy uśmiech.

Wtedy w sali – Podniósł na nią oczy. - Widziałem, że osiągasz punkt krytyczny i zaraz się rozpadniesz.

Czemu miałabym się rozpaść? – wyszeptała, nie opuszczając spojrzenia.

Bo każdy widzi w tobie coś, ale nie ciebie.

   Zamrugała, gdy jego słowa rozbrzmiewały raz po raz w jej głowie. Przełknęła ślinę, czując, jak suche stało się gardło. Zgarbiła się lekko, chowając twarz za włosami. Jej bezpieczna, głucha pustka zaczęła pokrywać się siatką rys, na co serce zabiło szybciej.

Dlatego mam propozycje. Najpierw zajmijmy się Gedeonem. Potem zadecydujesz, co chcesz zrobić.

Co jeśli cię nie pokocham?

Umrę samotnie.

   Westchnęła, kręcąc głową.

Naprawdę musisz wszystkiemu dodawać takiego dramatyzmu?

   Wyszczerzył zęby.

To poważna sprawa, mój kwiatuszku!

Umowa stoi – zignorowała przezwisko. - To co teraz?

   Rozejrzał się po otoczeniu i po chwili wpatrywała się, jak taneczny krokiem podszedł do stoiska z maszyną losującą. Po sekundzie wyczuła, że coś ma w dłoni. Złota rybka wyglądała na równie wyprowadzoną z równowagi co ona.



*****

   Dwa czarne trony wyglądały na tle sali niczym chłodne i niedostępne szczyty. Mimo najgłębszych starań w powietrzu ciągle dało się wyczuć nikłą woń krwi. Strzelisty sufit był pełen grubych rys, przez które prześwitywało szmaragdowe światło księżyców. Gety Kimiko stukały o podłogę, a płaszcz Victora o nią szurał. Wspięli się po marmurowych stopniach, obrócili przodem do tłumu i padli na twarde siedzenia.

   Wszyscy jak jeden mąż padli na jedno kolano. Kimiko kątem oka wychwyciła grymas męża, więc położyła mu rękę na dłoni. Musiał ten wyjątkowy pierwszy raz zdzierżyć formalności. Odpowiedział jej przez pogładzenie kciukiem. Wyczuła jego wciąż niezagojone blizny, na co od razu zapulsowały jej na nodze. Gedeon naprawdę nie umiał odejść bez zaciekłej walki.

   Wtedy dowódca wojska podniósł głowę. On również wciąż nosił szramę w poprzek twarzy. Mrugnął do nich porozumiewawczo i ogłosił gromkim głosem, który potoczył się przez pałac.

Niech żyją nasi władcy, Victor Tsukiwa i Kimiko Tsukiwa!




Końcówka mogła być lepsza, nie zaprzeczę XDDD ale pewnie wtedy bym tego za nic nie skończyła. Nie powiem, shot ma potencjał na pełne opowiadanie. Takie luźne i niepełe przedstawienie kim są nasi cudowni władcy piekła.


3 komentarze:

  1. Ładne chociaż szybko się skończyło, ale ten koniec nawet się wpasował. Trochę taka historia o takim szczerym zakochiwaniu się. Serduszko rośnie. O wymaganiach ze strony rodziców. Taka historia którą można przenieść na naszą rzeczywistość. Bardzo mi się podobał shot i aż żałuje, że taki krótki, ale chyba w tym cały jego urok.
    Jack: To jest patent. Czarna ogarnij wizję żebym wiedział z którą zajebistą laską mam wziąć ślub. To ułatwi sprawę.
    Lil: Typie...-_-
    Jack: No co XD bardzo praktyczna umiejętność. Dzięki wizji zawsze wyjdzie na moje bo będę wiedział co się stanie. Tak się rodzą zwycięstwa.
    Lil: Ja jestem ta od portali i piorunów, okej? Wizje zostaw Kimiko. Chociaż nie trzeba nią być żeby wiedzieć z którą panną zawaliłeś i teraz nawet nie przyznasz, że żałujesz bo nie potrafisz szczerze gadać.
    Jack:... idź rzuć się pod tornado.
    Lil: Seriosly? Na tyle cię stać po takim czasie?
    Jack: Nie. Po prostu mi się nie chcę.
    *Gedeon chwyta filiżankę całą łapą*
    Barbarzyńca 😱
    J&L*facepalm*
    Lil: Herbata.
    Jack:*kiwa głową* Herbata.

    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. *mruży groźnie oczka, stuka paznokciem w blat, opracowując plan powrotu*

    OdpowiedzUsuń