poniedziałek, 7 lutego 2022

Demoniczny adorator #5


Lepka mgiełka oblepiała się wokół mojego ciała, kiedy stąpałam po rozgrzanych kaflach łazienki. Wyjście, by szukać jakiś ubrań, ryzykowało spotkaniem z tą spierdoliną i kolejną porcją mało wyszukanych zaczepek. Dlatego wolałam czegoś do ubrania poszukać tutaj.

Po cholerę była mu tak wielka łazienka i jak za nią płacił, to cholera jedna wiedziała. Choć widząc hantle i kilka sfatygowanych ksiąg upchniętych w jednej szafce, uznałam, że traktuje to miejsce jak przechowalnię. Przytrzymałam się ręką za blat małego stolika i podparłam mocno, by otworzyć wiszący kredens wykonany z ciemnego drewna. Ledwo musnęłam palcami szkło, drzwiczki z impetem odsunęły się i cała zawartość runęła w dół. Cudem uniknęłam rozkwaszenia nosa przez małe stalowe puzderko, strzepałam z siebie jakiś jasny proch i chwiejnie zeskoczyłam w dół.

Matko słodka, on tu kiedyś sprzątał?

Patrząc na ilość pudełek, roztrzaskanych fiolek, papierzysk, to odpowiedź była jasna. Nie dość, że pojebany to śmieciarz. Wspaniale, byle tu żadnych robali nie było, to jak w Piekle mają coś takiego jak pająki to zapewne rozmiaru mojej głowy. I zjadających takich jak ja na śniadanie. Ale tyle dobrego, że wśród tych rupieci znalazłam szeroką lnianą koszulkę, która po ubraniu sięgała mi za kolana. Lepsze to niż nic.

Ledwo dowlekłam się do drzwi i je odsunęłam, chciwie łapiąc czyste powietrze wpadające przez okrągłe okna. Korytarz był pusty i cichy. Z dwóch stron ciągnęły się hole wypełnione czarnymi drzwiami z błyszczącymi białymi klamkami. Pod sufitem unosiły się kryształy, które rzucały delikatne niebieskie światło na granatową tapetę.

Wciągnęłam powietrze nosem, ale nie poczułam aromatu jedzenia. Blaise tu mnie przeniósł, więc pojęcia nie miałam, gdzie tu jest salon czy choćby jadalnia. Już otworzyłam usta, by wołać tego upierzeńca, kiedy temperatura gwałtownie podskoczyła. Nie był to żar, jaki rozlał się, gdy pojawiła się ta istota. To było coś potężnego, gorejącego niemal na biel, lecz nie parzyło. Ciemne zasłony załopotały, kiedy moc przypominająca kły, rozrywała wietrzne prądy gdzieś nade mną.

Potęga.

Przełknęłam ślinę, a w uszach mi zadzwoniło ostrzegawczo, gdy ułamek, zaledwie smyrnięcie tej energii, otarło się o moje włosy. Zimno, jakie odczułam, sprawiło, że wcześniejsza kąpiel od razu poszła w zapomnienie. Nogi się pode mną ugięły, a dreszcze zatrzęsły całym ciałem. Fartem nie zwymiotowałam, ale za to zatoczyłam się jak pijana. Wtedy w oczy wpadły mi zaledwie uchylone drzwi pierwsze do prawej.

Nie myśląc, jak było to kretyńskie, użyłam całej siły, by rzucić się do tego pokoju i zatrzasnąć za sobą drzwi. Były zrobione z drewna, więc zapewne wielkiej ochrony nie mogły mi zapewnić. Zwłaszcza przed czymś, co pewnie bez trudu mogłoby rozerwać ten dom na kawałki w przeciągu sekundy.

Zimno powoli znikało. Zacisnęłam dłonie na włochatym dywanie i podniosłam głowę, rozglądając się po pomieszczeniu. Większość mebli była zakryta przez granatowe tkaniny, choć ze kształtów wywnioskowałam, że były to jakieś toaletki oraz komody. Jedynie łóżko na postawnych nogach ze srebrzystym baldachimem wyglądało na używane. Oparłam się o drzwi i wypuściłam wolno powietrze ustami.

Coraz rzadziej się pojawiasz na zgromadzeniach.

Głos. Zimny i głęboki. Rozniósł się po każdym kącie, jakby jego właściciel stał koło mnie. Ale to było gdzieś z dołu.

Wtedy to do mnie dotarło. To był demon. Ta moc, zimno, gorąco. Moc demona. Spluwa od Blaisa nawet nie zniszczyłaby mu ubrania. Pewnie rozgniótłby ją jednym spojrzeniem. Zachciało mi się roześmiać. W co ja właściwie się wjebałam?

Nic nie poradzę, Pchine – Blaise mówił jak zawsze dokuczliwym tonem, ale teraz pojawiła się tam jeszcze nutka rezerwy. Oho, jakiś kolejny jego wróg.

Ciekawe czy mnie też spróbowałaby zamordować? Wnioskując po sile, tu nie przeżyłabym minuty.

Mówiłem, że potrzebuję odpoczynku. Doprawdy nie wiem czemu ty i reszta doradców oczekuje, że zaraz będę gotowy po kolejnej bitwie. Trzeba się trochę zrelaksować, wklepać kremiki i tym podobne.

Jego rozmówca prychnął.

Twój brat wypełnił swoje zobowiązujące trzysta lat. Twoja pora. Tak mówi umowa i nie wykręcisz się z niej.

Zaraz, zaraz. Ile?! Wbiłam wzrok w podłogę. Jeśli jego brat miał trzysta lat, a on niby te dwadzieścia…Nie ma chuja, albo mam bardzo zły słuch albo po raz kolejny mnie okłamał. Nie żebym była jakoś zaskoczona.

Więc nie usłyszałam głosu Blaisa. Tego drugiego również. Najwyraźniej przenieśli się w jakieś inne miejsce.

Nagły chichot niemal wysłał mnie na tamten świat przez zawał, bo wyraźnie dobiegł z tego pokoju, ale zaraz się urwał. Powiodłam dzikim wzrokiem dookoła, ale nic nie wpadło mi do oka. Podniosłam się i poszłam kilka kroków w głąb. Zza starą odrapaną szafą stało lustro w owalnej czarnej ramie zdobionej błyszczącymi wzorami konstelacji. Zmarszczyłam brwi. Wszędzie było pełno kurzu, a na lustrze nie widziałam nawet małego paproszka. Ponadto miałam wrażenie, że tafla szkła delikatnie migotała, choć to mogły być już moje przywidzenia.

Coś siedzi w tym lustrze? – spytałam, kaszląc zaraz po tym. Moje gardło było cholernie suche.

Brak odpowiedzi. Stęknęłam lekko, kiedy wysunęłam całe to cholerstwo. Nie widziałam swego odbicia. Jedynie okno i białe firanki, które miałam za plecami.

Kolejny chichot. Powierzchnia lustra zawirowała i pojawiły się niewyraźne zarysy postaci. Była chyba ubrana w jakąś szeroka szatę. Drgnęłam, ale nie odczułam specjalnego szoku. Powoli te całe wariactwa Piekła przestawały na mnie działać.

Pewnie był to zły sygnał, ale jebać, póki co to mogłam nie dożyć następnego dnia.

Całkiem rozsądnie. Może tak szybko tu nie zdechniesz.

Pobożne życzenie – mruknęłam. – Mogę wiedzieć, czym jesteś?

Sylwetka przechyliła głowę. Nieco zaostrzyły się rysy twarzy. Wysokie kości policzkowe, pełne usta, głęboko osadzone oczy. Wymodelowana brew uniosła się.

Ty mnie nazwij.

Gadanie do luster już kwalifikowało się na wyprawę do psychiatryka. Nazywanie istot, które w nim siedziały, nie mogło być gorsze. Niemal przykleiłam się do lustra, przyglądając temu czemuś. Rysy były bardziej kobiece. Co do sylwetki to przez szatę ciężko było stwierdzić, jak wyglądała. Przejechałam językiem po wardze, mając dziwne wrażenie, że to jakiś test. Istota cierpliwie czekała, ale coś było w tym złowieszczego. Jakby mogła wyjść przez to szkło i zwyczajnie mnie udusić. Albo nawet nie musiała robić tego.

Sephtis.

Mlasnęło językiem z aprobatą i odsunęło się nieco. Odetchnęłam, w duchu klepiąc się po głowie, że to przetrwałam.

To co tu robisz, błędzie natury?

Nie powinnam tego robić, ale i tak to powiedziałam. Wszak i tak umrę, to czemu by nie rozszarpana przez coś z lustra? Przynajmniej brzmi bardziej efektownie niż zepchnięta z dachu.

Siedzisz w lustrze, więc nie wiem, kto tu jest błędem.

Septhis zaledwie uniosło kącik ust.

Zabolało? Cóż, mówię prawdę, jak każe mój stwórca – Pociągnięcie nosem. – Ludzie są błędem.

Bo? – spytałam. Wreszcie miałam szansę uzyskać parę informacji o tym całym pokręconym świecie, ale już czułam, że wcale mi się nie spodobają.

Wielcy każdemu coś dali. Demony moc ciemności, anioły światła. Magowie używają potęg żywiołów, wampiry pławią się w nocy, a wróżki wśród błysków dnia. Nawet takie wynaturzenia jak ja mają jakąś moc – Ponowne mlaśnięcie. Oczy zaczął wypełniać blady fiolet – A co dostaliście wy?

Milczałam, bo jak tak sprawa wyglądało, to faktycznie piach nam w oczy i chuj w dupę.

Choć może jesteście jakimś eksperymentem. Sprawdzenie jak długo gatunek, który nienawidzi się nawzajem, przetrwa – Sephtis pogładziło się po zarysie szczęki. Kolejny chichot.

To nikt inny nie walczy? Na dole przed chwilą rozmawiali o jakiś wojnach.

Między rasami. Demon nigdy nie zabije demona, anioł anioła i tak dalej. Mogą sobie grozić czy się bić, ale nikt nie jest na tyle głupi, by zabić drugiego. W końcu wszyscy powstali z tego samego – Błysk w oku. – Tylko twoja rasa jest durna. I te wasze powody – Pokręciło głową. – Tyle wieków minęło, a wy dalej nie widzicie, że jesteście sobie równi. Że to jeszcze nie upadło…

Zacisnęłam pięści, jednak nie czułam wściekłości. Jedynie…wstyd. Bo jakby pełne kpiny nie były to słowa, to odsłaniały okrutną prawdę o ludziach. Świat śmierci, nienawiści i osądów. Odetchnęłam i potrząsnęłam głową.

Skoro ludzie są słabi, to skąd biorą się anomalie? – spytałam. – A raczej zakłócenia, jak to mówi Blaise?

Huh – Septhis zawirowało wokół własnej osi. – Ten Wielki, który was stworzył, nie zamknął waszego kodu. Dlatego czasami udaje się powstać jakieś hybrydzie, choć szanse na to są marne.

Kodzie? Co to jest?

W najprostszy sposób możliwość rozmnażania. Demon spłodzi i urodzi tylko demona. Mag tak samo. Jednak ludzie nie zostali dokończeni, więc ich DNA może pozwolić na powstanie mieszańca. Choć to rzadkie i mało który dożywa późnego wieku.

Sephtis wyciągnęło fajkę i wypuściło z niej szary dym. Poczułam nikły zapach wanilii.

Czuję, że najbardziej interesują cię te hybrydy – oświadczyło, po czym zachichotało. - Niestety nie wiem, czemu przyczepiło się do opornego jak ty.

Oporni nie mają żadnych specjalnych….yyy...nie wiem krwi?

Hybrydy to nie wampiry, dziecko. Ale nie. Dla waszych oczu jedynie granice światów są bardziej zamazane – Sephtis urwało gwałtownie, jakby coś sobie przypomniało. Jednak nic więcej nie rzekło, jedynie znów pociągnęło tytoń.

Natomiast do mnie wróciła rozmowa z Blaisem. Demon powiedział, że ten ktoś nie mógł być hybrydą, bo nie miał tam jakiś przystosowań czy innych cudeniek. Więc czemu Sephtis uznało, że to właśnie hybryda? Spojrzałam na postać. Jej twarz nie uformowała się już dalej podobnie jak reszta ciała. Ciągle były to jedynie zarysy. Co to był za rodzaj istoty?

Teoretycznie zdradzanie tylu informacji było skrajną głupotą bardzo w stylu Izu czy Patricka. Lecz jedynie Sephtis było chętne mi udzielić jakichkolwiek porządnych odpowiedzi. Choć jaką miałam pewność, że są prawdziwe?

I niech mi ktoś wyjaśni, na jaką cholerę Blaisowi lustro z gadającą postacią?

Blaise mówił, że to nie mogła być hybryda, a człowiek z mocą dostarczaną przez Wielkiego – oświadczyłam. - Wiesz, co to by dla mnie znaczyło.

Oh, Jenny – Istota opuściła fajkę, a dym rozniósł się po całym lustrze rozniósł się dym, zasłaniając ją. – Jeśli jest faktycznie tak, jak mówi ten demonik, to lepiej dla ciebie będzie, jeśli umrzesz.

Zastygłam na te słowa. Huh? Umrę? I skąd to coś znało moje imię?

Wtem z tafli lustra wysunęła się dłoń. Była trupioblada, a przy palcach niemal zielonkawa. Paznokcie były szpiczaste i krótkie.

Jeśli chcesz, mogę ujrzeć, co takiego zainteresowało to plugastwo.

Za co? – mruknęłam, biorąc krok w tył.

Mądra z ciebie dziewczynka – cmoknęło. W mgle rozbłysły fioletowe oczy, które wpatrywały się prosto w moje. – Wystarczy jedna trzecia twojej energii.

Brzmi jak chujowy układ – odparłam, zakładając ręce na piersi.

Sephtis zachichotało. Zapach wanilii się wzmógł. Zmarszczyłam nos i cofnęłam się dalej. Gadanie z postaciami w lustrach nigdy nie mogło się dobrze skończyć!

Nikt inny ci tego nie powie – Głos Sephtisa uległ zmianie. Ze złośliwego przeszedł w łagodny i ciepły. Niemal jak matki pouczającej niegrzeczne dziecko. - Przynajmniej dzięki temu będziesz wiedziała, gdzie tkwi przyczyna.

Sama mogę się jakoś dowiedzieć.

Myślisz, że demonik ci na to pozwoli? Tak długo jak ten świat się ciebie uczepi, tak długo będziesz go potrzebowała.

Zakręciło mi się w głowie oraz poczułam lekki ból w skroniach. Dym z fajki zaczął wypełniać również pokój, przez co nawet nie zauważyłam, kiedy lustro się przemieściło. Dopiero gdy poczułam, jak zimne dłonie ściskają mnie za policzki i ciągną moją twarz ku górze. Utknęłam oko w oko z oczami wypełnionymi fioletem. Nie posiadały żadnych źrenic czy czegoś w tym rodzaju. Jedynie ocean purpury.

Z wolna opuszczało mnie wszystko. Patrzyłam się jedynie w ten piękny kolor, wdychając wanilię. Palce wolno pogładziły mnie po policzku.

Wystarczy skinąć głową, dziecko.

Zacisnęłam szczękę, ale nic więcej nie mogłam zrobić. Zupełnie jakby moje ciało zamarło w sennym paraliżu, a ja mogłam jedynie bić się na wzrok z koszmarem oblepiającym umysł.

Nagle zostałam szarpnięta za nogę. Poleciałam w tył, gwałtownie wciągając czyste powietrze. Uderzyłam plecami o dywan tuż koło łóżka. Stęknęłam, podnosząc się. Jak nic będę pełna siniaków po tym locie.

Pokój wypełniła zimna wręcz spiczasta aura, która zatrzęsła meblami, a szyby zadygotały.

Dalej masz siłę gadać? - warknął Blaise.

Sephtis zaśmiało się, odrzucając głowę w tył.

Nie doceniasz mnie, demoniku skwitowało i uniosło fajkę. Przekazuję jedynie informację, temu biednemu zagubionemu człowieczkowi.

Wtem zimno zostało starte przez ogłuszające ciepło. Czując serce w gardle, zerknęłam na drzwi. Jako że szczęście mnie wydziedziczyło, był to demon. I widać, że nie jakaś popierdółka, gdyż posiadał dwie pary skrzydeł. Kilka czarnych piór wirowało w powietrzu.

Jak mogłeś się tego jeszcze nie pozbyć? – jego niski głos doskonale pasował do potężnego ciała. Gość miał prawie dwa metry! Czy to już czas, by zmówić różaniec i mdleć?

Zapomniałem, że to mam – jęknął Blaise, po czym całe lustro zostało oplecione cienkimi czerwonymi nitkami. Pojawił się krąg, który wyzwolił kolejną dawkę mocy w atmosferę.

Poczułam, że zaraz albo się zrzygam albo zemdleję. Już nawet czarne kropki zatańczyły mi przed oczami, a w uszach zadzwoniło od nadmiaru mocy w pomieszczeniu. Nawet się nie zorientowałam, gdy lustro zniknęło, a Blaise złapał mnie za ramię i pociągnął ku górze.

Dopiero gdy przez mój zszargany system nerwowy przebiegł ciepły impuls, poczułam się zdolna do dalszej egzystencji. Otworzyłam usta, ale zamknęłam je gwałtownie, gdy koło twarzy Blaisa pojawił się ryj tego drugiego demona. Koleś miał całkowicie neutralny wyraz twarzy, jednak jego aura czy moc czy chuj wie co dosłownie wbijała w podłogę.

A do mnie miałaś pretensje, że buszuję ci po domu – wytknął Blaise, kompletnie olewając swojego kolegę.

Mogłeś ostrzec, że masz gadające coś w lustrze! odpyskowałam.

Kto gada z istotami z lustra?

Obydwoje macie minusowe iq – odezwał się Pchine i wyprostował się. Ale oklaski, że jeszcze stoisz, człowieku.

Ostatni demon chciał mnie zepchnąć z dachu, więc teraz nie jest tak źle – odparłam, uśmiechają się sztucznie.

Blaise posłał gościowi zwycięskie spojrzenie i zarzucił mi rękę za ramię, którą zaraz strzepnęłam. Przez skórę demona przechodziły lekkie wyładowania prądu.

Mówiłem, że Jenny będzie miała wyjebane!

Pchine przewrócił oczami, jednocześnie trzepocząc skrzydłami. Więcej piór zagościło na dywanie. Jego aura lekko przygasła, dzięki czemu łatwiej było mi się mu przyjrzeć. Był ciemnej karnacji o oczach w kolorze intensywnej żółci, a przez jego policzek biegła duża blizna.

Oporni, którzy mają zbyt odwagi, zazwyczaj kończą martwi – rzekł, patrząc prosto na mnie, po czym przeniósł wzrok na Blaisa. - Poza tym istnienie tej kobiety niczego nie zmienia. Umowa to umowa.

Pchini, kochanie, ale nie uważasz, że to trochę ważne, że jakiś Wielki pomaga człowiekowi? Może warto, bym odważnie zajął się śle…

To tylko człowiek. Z mocą Wielkiego przeżyje jeszcze krócej – uciął i uniósł wskazujący palec.

Blaise podskoczył jak oparzony i zasyczał. Na jego przedramieniu pojawił czerwony symbol rozkwitniętego kwiatu, który lekko pulsował.

Czas się kończy, Blaisik – Morfran uśmiechnął się sadystycznie, a oczy mu zamigotały. - Czekam, by ujrzeć twoje mocy w pełnej krasie.

Po tych słowach jakby nigdy nic wyparował w błękitnym świetle. Nie czekając chwili, ugodziłam Blaisa łokciem w miękką część brzucha, wiercąc dla większego efektu.

Za co?!

Spojrzałam na niego spod byka. Wydął wargę, robiąc oczy zbitego pieska.

Znów się zasłaniasz mną, by się wykręcić się ze swoich zobowiązań?! - warknęłam. - Ja tu mogę umrzeć! Sephtis mi to powiedział!

Wiesz co, posądzać mnie o takie manipulacje! - Przyłożył rękę do serca, po czym zmarszczył brwi. - Jaki Sephtis? Ktoś jeszcze tu był?!

To z lustra.

O, skurwiel jak raz się przedstawił.

Nie, kazał się nazwać. Co to właściwie jest?

Blaise rozłożył ręce.

Nie mam pojęcia. Tkwi tu od pokolenia mego ojca. Mówi się na to plugastwo, bo nie przybrało żadnej konkretnej formy, a ich moce są różne zależnie od jednostki.

Plugastwo czy nie, przynajmniej mi coś wyjaśniło. Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć, że to Wielcy stworzyli wszelkie rasy?

Od kiedy jestem nauczycielem historii? - Machnął ręką. - Zresztą o co chodziło z tym, że masz umrzeć?

Też bym chciała wiedzieć. Rzekło jedynie, że lepiej by było dla mnie jeślibym umarła, jeśli to faktycznie człowiek z mocami Wielkiego za mną lata.

Aaa, rozumiem – Twarz Blaisa w sekundę się zrelaksowała. Wszystko jasne.

Nie no faktycznie, jest zajebiście.

Jenny, to cię po prostu chciało zjeść – powiedział to tak lekkim tonem, jakby praktycznie nie było problemu. Sephtis wyczuło czego się przestraszyłaś i czego najbardziej chciałabyś się dowiedzieć. Ludzie z mocą Wielkich to dla mnie pestka!

Zamrugałam intensywnie i przechyliłam głowę w geście niedowierzania. Lecz Blaise wcale nie zaprzestał emitować aury dumy. Westchnęłam ciężko. Panie, czemuś mnie opuścił?

Czy ty...ty… - Załamałam ręce, bo aż mi słów zabrakło na bezdenną głupotę demona. Ostatnim razem to coś chciało zajebać mnie, a nie ciebie, upierzony kretynie!

Ale jesteś ze mną, więc nie ma sprawy – Wyszczerzył się. Znaczy się teraz to nieco się skomplikowało.

He?

****



Dostałam jakieś normalne ciuchy (mimo mamrotania Blaisa, że idealnie mi w samej koszulce), a demon przywołał jedzenie na dwóch srebrnych tacach. Jednak z każdym słowem jego wyjaśnień, czułam jak apetyt coraz bardziej mnie opuszcza. Kiedy zakończył, zaczęłam oglądać z ponurą ciekawością widelec, który trzymałam. Czy jak dobrze się zamachnę, to wbiję go na tyle głęboko, by zdechnąć w kilka sekund?

Czyli… - zaczęłam, starając się nie uderzyć głową o stół i bezsilnie roześmiać. - Przez chęć zyskania kasy, by mieć tą obecną rezydencję, wkręciłeś się z bratem w umowę, że odsłużysz trzysta lat jako Łowca pod komendą waszego władcy. I teoretycznie już to robisz, ale często znikasz z pola bitew?

Tak.

Na chuj wam taki dom?!

A nie jest ładny? - zawołał oburzony. Zresztą w tamtych czasach było tu trochę więcej...osób. I ogólnie z tym budynkiem jest dość skomplikowana historia.

Zmrużyłam powieki, ale odpuściłam, bo naprawdę wolałam się nie zagłębiać w przeszłość tej dwójki matołów. Sama miałam dużo bardziej przesrane.

Nie dość, że wciągnąłeś mnie do tego świata, to jeszcze przez to, coś się do mnie przyczepiło. A teraz ten gostek chce, byś nie opuszczał Piekła poza przepustkami – Pokiwałam głową. Masz sznur? Powieszę się i oszczędzę sobie cierpienia.

Jenn – chan, bez tych nerwów – Pstryknął a przede mną pojawił się kubek. Pachniało od niego mocno ziołami. Na uspokojenie. Jeszcze nie wiadomo czy tak zrobi, bo by w ogóle móc przykuć demona do Piekła potrzebna jest moc Lucyfera.

Biorąc pod uwagę, że zwiałeś już sześć razy, to pewnie się zgodzi.

Szczegóły, nędzne szczegóły – Machnął ręką. No tak bo wcale nie zależała od tego moja przyszłość lub jej brak! Aż mi ręka drgnęła, by pizgnąć go to herbata w nos. Jak się nieco uspokoisz, to znów poćwiczysz strzelanie. Oprócz tego załatwiłem też co – Pomiędzy jego palcami zaczął formować się podłużny kształt. W końcu na blacie pojawiła się długa spinka do włosów zakończona czerwonym kamieniem.

Mam mu tym oczy wybić?

W ostateczności. Ale to miernik niebezpieczeństwa. Jeśli pistolet nie da radę, wtedy kryształ automatycznie przeniesie mnie tam, gdzie będziesz.

Pokiwałam głową, ale zaraz zmarszczyłam brwi. Coś za łatwo się to wszystko rozwiązało, gdzieś musiał tkwić jakiś haczyk.

Nawet jeśli Lucyfer przykuje cię do Piekła?

Heh – Blaise podrapał się po szyi. Mówiłam! Nigdy nie ma dobrze! - Wtedy mam limit pięciu minut.

Zawsze może rąbnie w ciebie, a nie mnie – skwitowałam i wsunęłam spinkę we włosy.

Uśmiechnął się i pociągnął łyk z kieliszka.

Ładnie ci, człowieczku. A kiedy chcesz wybrać pokój?

Groźby z zamknięciem mnie tutaj dalej ci nie przeszły?

Muszę jutro udać się do Najwyższego. Stamtąd żadne zaklęcie mnie nie wyciągnie – Oparł brodę o zwinięta pięść i poruszył znacząco brwiami. - Chyba, że chcesz spać ze mną.

Wolałabym wycieraczkę – sarknęłam.

Poprzedniej nocy prawie dostałam zawału, bo coś mogło mnie zajebać. I to w ludzkim świecie. Teraz miałam spędzić noc w Piekle. Ciekawe czy w ogóle obudzę się rano?

















5 komentarzy:

  1. Gdzie mój dedyk tak btw? Huh? >3< xd
    Myślałam, że ten demoniczny adorator to będzie taka lekka, niedługa opowiastka, a to się rozwija O.O To jest znak, że kiedy skończysz główny tok fabularny na blogu(to będzie jedyny zakończony blog o beyblade w blogosferze xd) to trzeba pisać dalej, żebym mogła sobie wpaść poczytać, snuć teorie i shipować :)
    Zgłupiałam przez chwilę i myślałam, że Pchine i Sephtis to ta sama osoba xd Potem do mnie doszło. Za późno to chyba czytałam, a te paringi wczorajsze to tylko potwierdzają...
    Jenny w tych shotach serio ma przegwizdane, ale dom mi się podoba. W takim sensie że ciekawi mnie jego historia i historia Bazyla. W dodatku dowiadujemy się, że ma brata, a sam ma lepiej jak 300 lat? O.o
    Lilka: Jeśli będzie, chociaż o 0,1% bardziej normalny niż ten ułom Bazyl to będzie postęp.
    Jack: To bierzesz się za niego? XD
    Lilka: Duh. Jakżeby inaczej. Ja się za wszystkich zawsze biorę XD
    Pozdrawiam
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zapomniałam, wybacz matula XDDD
      Jenn: WSZYSCY TAK MYŚLELI
      Hehe
      Jenn: Hehe, kurwa, teraz myśl nad ciągiem dalszym
      *skrobie coś o Kimiko*
      Jenn: z tego też zrób serię, to ci wykurwię
      No bez przesady. A Sephtis to moje nowe ulubione dziecko
      Sephtis: Mhmhmhhm
      Jenn: O historia Blaisa też bym poznała. znając życie Angel żadnej nie mam
      Nie no coś tam jest...
      Jenn: To samo mogę powiedziec o twojej głowie
      -_- wykurwiaj. Yes, Blaise ma 300 lat. Ogólnie teraz do mnie doszło, że strasznie młodych zrobiłam tych Victora i Kimiko/ Było im dać ze stówę
      Victor: Młody władca też na propsie
      Jenn: Umysł i tak ma starczy.

      Usuń
  2. Ale mnie siekło na wspominki...

    Cześć Jenny, co tym razem próbuje cię zabić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Witam serdecznie po latach. A dużo osób, Damon, jacyś Wielcy, lustro...
      A zapraszamy, zapraszamy, za niedługo może sieknę jakiś one shotem o kimiko i victorze

      Usuń
    2. *renderuje kim jest kimiko i victor, siorbiąc czwartą już zieloną herbatę* aaaaa

      Kel: Widać że x lat cie tu nie było

      Rzycie mnie mnie tyle ci powiem

      Ale ostatnio z Olą nas na takie wspominki naszło (Meg: Hania gdzie jesteś?!) i aż stwierdziłam HA, SUCK IT, wracam z pisaniem na blogspot aby pohasac wśród duchów tej sfery xD

      Najbardziej z tego cieszy się Kell

      Kel: Jedyne czego nie mogę się doczekać to aż pierdzielnę gówniarza czyt lelloyda w twarz

      Również na to czekam
      Oraz na swój wielki powrót
      SEE YA

      Usuń