sobota, 13 października 2018

A2 Rozdział 15: Iluzja miłości


   Nil przymrużył powieki, gdy zza kłębiastej chmury wysunęło się słońce. Pod jego stopami Horuseus wymieniał ciosy z Artemis, aż iskry sypały się na boki. Jenn była bardziej zainteresowana piłowaniem paznokci pomalowanych na fioletowo niż bitwą, jednak nie miał jej tego za złe. Wiedział, że po prostu pokłada duże zaufania w swoim beyu. I to, że nie widziała, wcale nie znaczyło, że nie wiedziała, co się dzieje.
   Wydał w myślach rozkaz, by Horuseus użył ataku „Wybuch Wulkanu”. Powierzchnię areny zaczęła w szybkim tempie pokrywać lawa, przed którą Artemis spróbowała uciec na skraj, lecz Horus zablokował jej drogę. Jenn uniosła kącik ust i machnęła dłonią, w której trzymała pilnik. Miko złożyła ręce jak do modlitwy, przymykając oczy. Z jej ciała wypłynęły obłoczki purpurowej energii, które uformowały się na kształty mieczy, toporów lub sztyletów i otoczyły ją zwartym kółkiem.
– Korowód ostrzy – mruknęła Jenn.
   Artemis również się uśmiechnęła i zamachnęła ręką, uderzając palcami w głowicę długiego miecza. Bronie obróciły się ostrzami w kierunku Horusa i jednocześnie natarły na niego, rozsiewając wkoło fioletowy blask. Nil nie zdążył wyprowadzić specjalnego ataku, nim sztylet wbił się w fusion wheel, a miecz w energy ring. Horuseus świsnął w powietrzu i uderzył o drzewo.
– Niezły nowy atak – stwierdził, przywołując beya.
   Jenny zrobiła to samo, posyłając mu lekki uśmiech. Podeszli do ławki koło areny. Dziewczyna sięgnęła po shake, który był już letni a nie zimny i głośno pociągnęła długi łyk. Usiadła rozkrokiem na ławce, opierając się ręką o deski.
– Ne, Nil, czy WBBA coś ustaliło o tych atakach?
– Póki co, że są powiązane z wyznawcami Nemesis i bardziej chodzi im o same beye niż bleyderów. – zamilkł, uświadamiając sobie intencje Jenny. – Coś wiesz, prawda?
   Dziewczyna zamieszała kilka razy rurką shake’a, wzdychając ciężko. Widać było, że posiadane przez nią informacje nie są za dobre i wręcz ją irytują.
– To na sto procent jest sprawka osoby powiązanej z Nemesis i to powiązanej przez krew.
– Co?
   Jenny odstawiła plastikowy kubek i odchyliła głowę.
– Pamiętasz Mitsuki, nie?
  Skinął głową. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać o rozdwojeniu własnego alter ego, skąd się wzięło i dlaczego również nienawidziło Legendarnych.
– Mówiła, że zmanipulowała kogoś, by zemścił się na Legendarnych, lecz równie dobrze mogła kłamać jak z nut i to ona pociąga za sznurki, tego nie wiem – Rozłożyła ręce, wzruszając ramionami. – W każdym razie Kimiko miała niepokojące wizje, ja podobnie. Yuka już się ewakuuje na Malediwy, więc ty też uważaj, ok?
– Próbujesz złapać? – spytał, choć widząc samą minę Jenn, zwątpił w to.
– Po cholerę? Nil, to że ci to mówię, nie znaczy, że troszczę się o ten świat – Machnęła ręką, pokazując park. – Moim jedynym zmartwieniem jest Yuka, reszta mało mnie obchodzi, mogą sobie umrzeć lub przeżyć, wszystko jedno.
   Te słowa były bolesne. A wypowiedziane zimnym i obojętnym tonem tylko bardziej pokazywały, że Jenn naprawdę nie przywiązywała do nich wagi. Spędzili ze sobą prawie cztery lata, jednak dla niej się to nie liczyło. Zacisnął pięść, opuszczając głowę. Musiał się uspokoić i myśleć rozsądnie. Ona też miała swoje powody, by nienawidzić ludzkości...Ale...
– Nil? – spytała z lekka zaniepokojona. Widziała, jak na twarz chłopaka padł cień.
– Czasami zapominam, że jesteś demonem – powiedział, nawet nie myśląc. – Zawsze nim byłaś. Nie troszczyłaś się o nic, chciałaś mieć tylko rozrywkę, prawda? Mimo że znamy się tyle lat...
   Spodziewał się, że Jenny uśmiechnie się z kpiną i potwierdzi jego słowa. Jednak ona wykrzywiła twarz w grymasie, a w oczach błysnęła jej iskierka...współczucia? Nie wiadomo czemu ten widok bardziej go zirytował.
– Byłoby lepiej, gdybyś wtedy zapomniał – stwierdziła spokojnie. – Teraz będziesz się męczył.
– Usunięcie pamięci nie rozwiąże wszystkiego – warknął.
   Uniosła brwi. Wiatr rozwiał jej włosy. Otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła, uśmiechając się. Wtedy wreszcie Nairu zrozumiał, czemu Kyoyę zawsze irytował jej uśmiech. Dziewczyna wyglądała, jakby litowała się nad małym, bezbronnym kociakiem. Krew w nim zawrzała i zerwał się z ławki. Podniosła oczy, ciągle mające ten beznamiętny wyraz.
– Czyli dla ciebie usunięcie pamięci było równoznaczne z pozbyciem się ludzi z sumienia, Jennifer?
– Nie powiedziałabym tak. Ludzkość zawsze była mi obojętna – Przymrużyła powieki. Tęczówki zalśniły szkarłatem. – Pozbyłam się jedynie obowiązku jakiejkolwiek pomocy względem was.
   Poczuł, jakby ktoś przeciągnął mu nożem po sercu. Gorzka mieszanka wściekłości i smutku wypełniła go od środka, sprawiając, że chciał ją uderzyć. Całe jego opanowanie zaczęło się kruszyć i wystarczył jeden podmuch, by runęło jak domek z kart. Nie znał jej. To nie z nią siedział i oglądał gwiazdy. Nie jej uśmiech widział. Nie z nią wspólnie się załamywał na widok kolejnego wariackiego pomysłu Kyoyi. To była zwykła maska, iluzja, którą stworzyła, by móc się nimi pobawić. Demon był prawdziwy, nie ona.
– Dziękuje, że wtedy mnie uratowałaś – przemówił. Głos nie brzmiał jak jego, był suchy i wyprany z emocji. – Tak jak obiecałem, nikomu nie powiem o tobie. A teraz żegnaj.
– Pa, Nil – odparła. – Mam nadzieję, że następnym razem pokochasz kogoś mniej demonicznego.
   Nie skomentował tego i odszedł. Dopiero gdy jego sylwetka kompletnie zniknęła Jenny z oczu, to ta odetchnęła i wrzuciła kubek do kosza.
– Dlaczego to zrobiłaś? – spytała Artemis, siadając na oparciu ławki. – Mocno go zraniłaś, jeszcze cię znienawidzi.
– Nie on pierwszy, nie ostatni – skwitowała Jenn, wzruszając ramionami. – Zresztą w jego przypadku nienawiść będzie lepsza.
   Miko zerknęła na partnerkę i pokręciła głową, wzdychając ciężko.
– Czy to przez to, co powiedziała Eris? Chcesz się odciąć od wszystkiego, co łączy cię z ludźmi?
– Gdyby tak było, to musiałabym też zerwać kontakt z Yuką – wytknęła jej i wstała z ławki. Przeciągnęła palcem po czarnym symbolu, który miała na barku. – Ja tylko nie chcę, by skończył jak moja mama.

****

    Yuka pożałowała, że tego dnia ubrała spódniczkę. Teoretycznie z ósmego piętra nie było widać, co ma pod nią, lecz i tak czuła się lekko skrępowana, gdy wiatr podrywał ją do góry. Odetchnęła dopiero, kiedy przeszła z gzymsu na balkon wyłożony zielonymi płytkami. Zapukała kilka razy w szklane drzwi, a po dłuższej chwili znów. Wreszcie usłyszała stąpanie i białą zasłonę odsłoniła Haru, która z cieniami pod oczami, znużoną miną oraz włosami nieporządnie upiętymi w koka, wyglądała, jakby żałowała, że w ogóle wstała z łóżka.
– Co się stało? – spytała, gdy starsza Terada wpuściła ją do środka.
– Taki zawał zamówień, jakby miała być wojna za dwa dni – odparła Haru i ziewnęła, po czym podrapała się w kark. – Siedzę nad nimi od dziesiątej rano dnia poprzedniego i jeszcze końca nie widać. Wszyscy rzucili się na te z pociskami z kieł chimery, po prostu hit roku.
– To chyba dobrze, nie? Ostatnio marudziłaś, że masz mało pracy, a wydatki rosną.
– Izu uwielbia odwiedzać Shośka i kupować mu różne gadżety, niedawno chciał nawet kanapę. No i pojutrze jedziemy na zakupy, Izu upatrzył jakąś nową kolekcję ubrań jesiennych – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. – No ale te zamówienia to lekka przesada, musiałam wynająć dodatkową dwójkę do wyrabiania kul, bo pracownicy nie dają rady.
   Przeszły do kuchni, gdzie Haru zrobiła sobie kawy w błękitnym litrowym kubku. Yuka przez moment chciała zaprotestować, ale gdy ujrzała ilość zamówień, którą dziewczyna wyciągnęła z przepastnej kieszeni swojego białego fartucha, ugryzła się w język.
– Dobra, muszę wracać do roboty, jak chcę iść przed czwartą. Izu powinien wrócić za jakieś półgodziny – poinformowała ją, zsuwając okulary ochronne z czoła na oczy. – Masz cały dom do dyspozycji, niedawno sprzątaliśmy.
– Okej. Powodzenia, Haru!
– Przyda się – mruknęła Terada. – Muszę skończyć lufę do MP-5, przetestować te dwa granatniki, panie drogi – zaczęła mamrotać pod nosem, idąc w kierunku swojej pracowni.
   Yuka pokiwała ze współczuciem głową. Mimo iż firma Teradów była duża i zatrudniała wiele osób, to i tak niektóre czynności np. wykonywanie luf czy niektórych „specjalnych pocisków” według rodzinnych tradycji było powierzane jedynie następcom, a większość klientów życzyło sobie właśnie tych „niestandardowych” rzeczy. Tym oto sposobem Haru czy chciała, czy nie, roboty zawsze trochę miała. Ale w sumie dobrze, że ona a nie Izu, bo chyba ten wieżowiec spłonąłby przy pierwszej próbie.
   Artystka spędziła czas dość przyjemnie na rysowaniu po serwetce kwiatów oraz królików czy piciu malinowej herbatki. Od czasu do czasu słyszała przekleństwa Haru lub dźwięki strzałów i uderzenia pocisków o metalowe tarcze.
– Yuuuka! – Usłyszała i nim podniosła głowę, już tonęła w objęciach Izu.
   Chłopak zrobił z nią parę obrotów i dopiero wtedy postawił na ziemi, szczerząc zęby. W jednej ręce trzymał siatkę wypełnioną kilkoma tabliczkami czekolad, opakowaniem pączków, chipsami, bitą śmietaną w sprayu, paczkami żelek i paroma butelkami sake.
– Co to za okazja? – spytała.
– Ooo, bardzo ważna, Yuka – chan. Jenn ma chłopaka!
   Artystka na moment osłupiała, po czym oczy jej się zaświeciły i złapała rudzielca za ramiona.
– Mówisz poważnie?
– Yhyyym.
– Wreeeszcie! Kto to jest? Skąd wiesz? Jest okej? Starszy? Demon? – zasypała Izumiego pytaniami.
   Lecz nim rudzielec odpowiedział, w całym mieszkaniu rozległ się huk i efektowne „kurwa”. Izu z automatu pobladł i źrenice mu się rozszerzyły. Yuka nie zdołała nawet mrugnąć, gdy ten już wpadał do pracowni.
– Harumi!
   Artystka wleciała za nim. Cała pracownia była zasnuta dymem, który wydobywał się z roztrzaskanego granatnika spoczywającego na podłodze. Usłyszeli kaszel i ujrzeli Harumi, która machając przed sobą ręką, podeszła do okna i otworzyła je.
– Jesteś cała, sis?
– Tsa... – odchrząknęła Haru. – Tylko się drasnęłam w rękę – Pokazała cienką raną na osmolonej dłoni. – Pocisk był za ciężki i lufa nie wytrzymała.
– Widzisz? Mówiłem ci, że przesadzasz? Że się przemęczasz i zaczynasz robić błędy? Haru, czemu mnie nie słuchasz? – Izu wydął policzki i odciągnął siostrę od próby posprzątania. – A teraz idziesz się ładnie umyć i spać.
– A od kiedy to jesteś naszym tatą? – mruknęła Haru, ciągnąc go za ucho, by ją puścił. – Terminy mam na jutro, nie mogę tego tak zostawić.
– Bo rzeczywiście zabicie się brzmi lepiej.
   Haru wywróciła oczami, a wtedy Izu zastosował swoją tajemną sztukę oczów szczeniaka i drżącej wargi. Dopiero wtedy jego siostra skapitulowała.
– Dobra, dobra, wykąpię się, zdrzemnę na dwie godziny i wrócę do pracy, stoi?
   Izu od razu rozpromienił się i pokiwał głową.

****

 – Dzięki za dobrą pracę, Mari – powiedziała Madoka, uśmiechając się do pracowniczki.
   Odaka odwzajemniła uśmiech i skończyła układanie nowych spin tracków na wystawie. Było już grubo po dwudziestej, ale musiały przyszykować sklep do jutrzejszego dnia. Madoka jeszcze raz przejrzała zapis godzin odbioru naprawionych beyi i zamknęła laptopa, zsuwając się po krześle. Plecy bolały ją niemiłosiernie podobnie jak oczy.
– Madoka – san?
– Tak? – Podniosła głowę.
– Mogłabym zostać u ciebie na nieco dłużej? Są małe problemy z pieniędzmi z ubezpieczenie – przyznała Mari, bawiąc się palcami.
– Nie ma sprawy, możesz zostać ile chcesz – Machnęła ręką. – Jestem padniętaaaa – dodała, wzdychając.
– Podziwiam, że przed moim przybyciem prowadziłaś interes samodzielnie – Mari przysiadła na ladzie.
– Nie do końca samodzielnie. Mój tato też tu pracuje, ale obecnie jest zajęty opieką nad ciocią, więc na mnie spadły obowiązki.
– Nie masz rodzeństwa, Madoka – san?
– Nope, jestem jedynaczką. A ty Mari?
– Mam brata. Od niego właśnie mam ten naszyjnik – szepnęła, przesuwając palcem po złotym półksiężycu. – Jest dla mnie bardzo cenny.
– To chyba fajnie mieć rodzeństwo, nie?
– Tak... – Mari zapatrzyła się w odległy punkt sklepu. – Bardzo fajnie... – Ocknęła się z transu. – Idziemy, Madoka – san? Bo wyglądasz, jakbyś miała zaraz zasnąć na siedząco.





Nawet trafił mi się art z moim wyobrażeniem Artemis i tym nowym atakiem, hyhy ^^ Ogólnie macie taki piękny rozdzialik, Jenn "zrywa", Haru się przepracowuje, a Madoka i Mari gadają. No kolejny spokojny, ale muszą być i takie XD *zastanawia się, czy Alex ją zamorduje*
Izu: *prycha urażony* On? Woli psy.
Jenn: XDD
Odmeldowuje się!

9 komentarzy:

  1. "– Czasami zapominam, że jesteś demonem – "
    Miju: Tego faktu lepiej nie zapominać. Aż mi się rozdział z ujawnieniem Jenny przypimnial.
    "– Taki zawał zamówień, jakby miała być wojna za dwa dni –"
    Akana: Możliwe że bedzie, jak tak patrzę.
    Beta: Nie dobijaj
    "Izu uwielbia odwiedzać Shośka i kupować mu różne gadżety, niedawno chciał nawet kanapę. "
    Miju: Jej Izy pamięta tego jelenia
    Brta: Miju to nie byl jelen a renifer
    "Mimo iż firma Teradów była duża i zatrudniała wiele osób, to i tak niektóre czynności np. wykonywanie luf czy niektórych „specjalnych pocisków” według rodzinnych tradycji było powierzane jedynie następcom, a większość klientów życzyło sobie właśnie tych „niestandardowych” "
    Hanako: Szacun za to. nie którzy nie strzega tego.
    "Ale w sumie dobrze, że ona a nie Izu, bo chyba ten wieżowiec spłonąłby przy pierwszej próbie."
    Hanako: Może lepiej. Szkoda budynku.
    Miju: A Izumirgo nie?
    Hanako: Obstawiam że on by go przeżył
    "– Ooo, bardzo ważna, Yuka – chan. Jenn ma chłopaka!
    Artystka na moment osłupiała, po czym oczy jej się zaświeciły i złapała rudzielca za ramiona.
    – Mówisz poważnie?
    – Yhyyym.
    – Wreeeszcie! Kto to jest? Skąd wiesz? Jest okej? Starszy? Demon? –"
    Miju: Typowe. Chociaż fakt jest co swietowaś.
    Hanako: Zgadzam się
    Ja: czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi teraz przypomniałyście początki tego bloga...co za cringe, matko droga, teraz bym to dużo lepiej napisała ;-;
      Jenn: Nie przeżywaj, bywało gorzej
      Tez fakt XD Te notatki w telefonie
      Jenn: *na ułamek sekundy robi się bledsza* Zapomnijmy.
      Izu: Oooczywiście. Shosiek żyje sobie w zoo i ma się świetnie, często do niego wpadam :3
      Alice: To był łoś, zacznijmy od tego
      Jenn: Który miał być reniferem
      Izu: Miał rogi!
      Haru: Dzięki, dzięki. Tato mi to wpajał od maleńkości, nawet jak mnie uczył czytać.
      Naoto, to wariatuńcio był
      Haru: *wzrok*
      I'm not sorry.
      Jenn: Czego Izu by nie przeżył XD

      Usuń
    2. Ah te super notatki. Były super.
      Miju: Aaaaa to był los
      Beta: Tak tego co Jenny sprzedala
      Hanako: Coś wiem o wpajaniu rodzinnej tradycji od malego. Jak tylko nauczyłam się chodzić to już ojciec uczył mnie walczyć

      Usuń
    3. No wręcz cudownie, te czasy podstawówki XDD
      Jenn: Tak, jestem wilkiem biznesu.
      Bo kto inny sprzedaje łosie w środku zimy, kurna XD
      Jenn: o to było coś w stylu, że skończyłaś 3 lata, on cię wrzucił do lasu z kijem i powiedział "przeżyj tu jeden dzień" XD

      Usuń
    4. Hanako: Nie. Ja byłam szkolona w walce wręcz, walce bronią białą, palną i zakradanie. I tak od 3 roku życia. Bracia i reszta rodziny też. Miju też by miała tak ale wystąpiły komplikację.
      Beta: Izumi gdzie masz te siatki z jedzeniem musimy świętować ze Jenn ma chlopaka nie po to pizzę zamowilam 😂😂

      Usuń
    5. Jenn: XD To nieźle, dał ci na prezent na 3 urodziny nóż. Ojciec roku, kurde. Nas tylko uczono magii, reszta poleciała z samouka.
      Kimiko: Pamiętamy...
      Izu: *on już je pączki, siedząc przy zastawiony stoliku* Cho? *rozsiewa wkoło okruchy*
      Jenn: Gruby będziesz. O pizza? Z mięsem mam nadzieję i bez pieczarek?

      Usuń
    6. Hanako: Nie. Kosę ale mogłam się uczyć nia walki dopiero w wieku 7 lat bo nie była do mnie dopasowana. To ja leciałam z samouka by wyszkolić się w zdolnościach Kameleona. Może się kiedyś przydadzą.
      Miju: Izu mędo nie jedz wszystkich pącxków
      Beta:*niesie sterte pudelek z pizza* wiesz domówiłam i jest raczej taka o jakiej mowisz.

      Usuń
    7. Jenn: Takie buty. Czemu chciałaś się zamienić w płaza, wtf? XD
      Izu: Jedche klkha zosthalo! *pokazuje na w połowie opróżnioną paczkę*
      Jenn: *oparła się o ramię bety i wyciągnęła swoją* Jest i mój skarb *uśmiechnęła się i wzięła sporego gryza* Serio to dla was takie amazing, że mam partnera?

      Usuń
    8. Hirooki:*turla się pod stołem ze śmiechu po słowach Jenn, ale po chwili dostał butelką szklaną w łeb*
      Hanako: No i będzie trochę spokoju
      Miju: Widać, że jesteście rodzeństwem. *zabiera dwa* przynajmniej zdąrzyłam przed Akaną
      Hiroaki: Kiedyś bardziej się dogadywali. Lepiej nie było wtedy z nimi zadzierać bo kończyło się to szpitalem
      Beta: Czyli jednak wiedziałam co zamawiać.
      Akana: Wiesz Jenn troszkę zaskoczenie to jest. Chwila ja mam lepsze pytanie. Kiedy ślub?
      Hanako: To żeś z procy wystrzeliła

      Usuń