Nil przymrużył powieki, gdy zza kłębiastej
chmury wysunęło się słońce. Pod jego stopami Horuseus wymieniał ciosy z
Artemis, aż iskry sypały się na boki. Jenn była bardziej zainteresowana
piłowaniem paznokci pomalowanych na fioletowo niż bitwą, jednak nie miał jej
tego za złe. Wiedział, że po prostu pokłada duże zaufania w swoim beyu. I to,
że nie widziała, wcale nie znaczyło, że nie wiedziała, co się dzieje.
Wydał w myślach rozkaz, by Horuseus użył
ataku „Wybuch Wulkanu”. Powierzchnię areny zaczęła w szybkim tempie pokrywać
lawa, przed którą Artemis spróbowała uciec na skraj, lecz Horus zablokował jej
drogę. Jenn uniosła kącik ust i machnęła dłonią, w której trzymała pilnik. Miko
złożyła ręce jak do modlitwy, przymykając oczy. Z jej ciała wypłynęły obłoczki
purpurowej energii, które uformowały się na kształty mieczy, toporów lub
sztyletów i otoczyły ją zwartym kółkiem.
– Korowód
ostrzy – mruknęła Jenn.
Artemis również się uśmiechnęła i zamachnęła
ręką, uderzając palcami w głowicę długiego miecza. Bronie obróciły się ostrzami
w kierunku Horusa i jednocześnie natarły na niego, rozsiewając wkoło fioletowy
blask. Nil nie zdążył wyprowadzić specjalnego ataku, nim sztylet wbił się w
fusion wheel, a miecz w energy ring. Horuseus świsnął w powietrzu i uderzył o
drzewo.
– Niezły
nowy atak – stwierdził, przywołując beya.
Jenny zrobiła to samo, posyłając mu lekki
uśmiech. Podeszli do ławki koło areny. Dziewczyna sięgnęła po shake, który był
już letni a nie zimny i głośno pociągnęła długi łyk. Usiadła rozkrokiem na
ławce, opierając się ręką o deski.
– Ne,
Nil, czy WBBA coś ustaliło o tych atakach?
– Póki
co, że są powiązane z wyznawcami Nemesis i bardziej chodzi im o same beye niż
bleyderów. – zamilkł, uświadamiając sobie intencje Jenny. – Coś wiesz, prawda?
Dziewczyna zamieszała kilka razy rurką
shake’a, wzdychając ciężko. Widać było, że posiadane przez nią informacje nie
są za dobre i wręcz ją irytują.
– To na
sto procent jest sprawka osoby powiązanej z Nemesis i to powiązanej przez krew.
– Co?
Jenny odstawiła plastikowy kubek i odchyliła
głowę.
–
Pamiętasz Mitsuki, nie?
Skinął głową. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać
o rozdwojeniu własnego alter ego, skąd się wzięło i dlaczego również
nienawidziło Legendarnych.
–
Mówiła, że zmanipulowała kogoś, by zemścił się na Legendarnych, lecz równie
dobrze mogła kłamać jak z nut i to ona pociąga za sznurki, tego nie wiem –
Rozłożyła ręce, wzruszając ramionami. – W każdym razie Kimiko miała niepokojące
wizje, ja podobnie. Yuka już się ewakuuje na Malediwy, więc ty też uważaj, ok?
– Próbujesz
złapać? – spytał, choć widząc samą minę Jenn, zwątpił w to.
– Po
cholerę? Nil, to że ci to mówię, nie znaczy, że troszczę się o ten świat –
Machnęła ręką, pokazując park. – Moim jedynym zmartwieniem jest Yuka, reszta
mało mnie obchodzi, mogą sobie umrzeć lub przeżyć, wszystko jedno.
Te słowa były bolesne. A wypowiedziane zimnym
i obojętnym tonem tylko bardziej pokazywały, że Jenn naprawdę nie przywiązywała
do nich wagi. Spędzili ze sobą prawie cztery lata, jednak dla niej się to nie
liczyło. Zacisnął pięść, opuszczając głowę. Musiał się uspokoić i myśleć
rozsądnie. Ona też miała swoje powody, by nienawidzić ludzkości...Ale...
– Nil? –
spytała z lekka zaniepokojona. Widziała, jak na twarz chłopaka padł cień.
–
Czasami zapominam, że jesteś demonem – powiedział, nawet nie myśląc. – Zawsze nim
byłaś. Nie troszczyłaś się o nic, chciałaś mieć tylko rozrywkę, prawda? Mimo że
znamy się tyle lat...
Spodziewał się, że Jenny uśmiechnie się z
kpiną i potwierdzi jego słowa. Jednak ona wykrzywiła twarz w grymasie, a w
oczach błysnęła jej iskierka...współczucia? Nie wiadomo czemu ten widok
bardziej go zirytował.
– Byłoby
lepiej, gdybyś wtedy zapomniał – stwierdziła spokojnie. – Teraz będziesz się
męczył.
–
Usunięcie pamięci nie rozwiąże wszystkiego – warknął.
Uniosła brwi. Wiatr rozwiał jej włosy.
Otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła, uśmiechając się. Wtedy wreszcie
Nairu zrozumiał, czemu Kyoyę zawsze irytował jej uśmiech. Dziewczyna wyglądała,
jakby litowała się nad małym, bezbronnym kociakiem. Krew w nim zawrzała i
zerwał się z ławki. Podniosła oczy, ciągle mające ten beznamiętny wyraz.
– Czyli
dla ciebie usunięcie pamięci było równoznaczne z pozbyciem się ludzi z
sumienia, Jennifer?
– Nie
powiedziałabym tak. Ludzkość zawsze była mi obojętna – Przymrużyła powieki.
Tęczówki zalśniły szkarłatem. – Pozbyłam się jedynie obowiązku jakiejkolwiek
pomocy względem was.
Poczuł, jakby ktoś przeciągnął mu nożem po
sercu. Gorzka mieszanka wściekłości i smutku wypełniła go od środka, sprawiając,
że chciał ją uderzyć. Całe jego opanowanie zaczęło się kruszyć i wystarczył
jeden podmuch, by runęło jak domek z kart. Nie znał jej. To nie z nią siedział
i oglądał gwiazdy. Nie jej uśmiech widział. Nie z nią wspólnie się załamywał na
widok kolejnego wariackiego pomysłu Kyoyi. To była zwykła maska, iluzja, którą
stworzyła, by móc się nimi pobawić. Demon był prawdziwy, nie ona.
–
Dziękuje, że wtedy mnie uratowałaś – przemówił. Głos nie brzmiał jak jego, był
suchy i wyprany z emocji. – Tak jak obiecałem, nikomu nie powiem o tobie. A
teraz żegnaj.
– Pa,
Nil – odparła. – Mam nadzieję, że następnym razem pokochasz kogoś mniej
demonicznego.
Nie skomentował tego i odszedł. Dopiero gdy
jego sylwetka kompletnie zniknęła Jenny z oczu, to ta odetchnęła i wrzuciła
kubek do kosza.
–
Dlaczego to zrobiłaś? – spytała Artemis, siadając na oparciu ławki. – Mocno go
zraniłaś, jeszcze cię znienawidzi.
– Nie on
pierwszy, nie ostatni – skwitowała Jenn, wzruszając ramionami. – Zresztą w jego
przypadku nienawiść będzie lepsza.
Miko zerknęła na partnerkę i pokręciła
głową, wzdychając ciężko.
– Czy to
przez to, co powiedziała Eris? Chcesz się odciąć od wszystkiego, co łączy cię z
ludźmi?
– Gdyby
tak było, to musiałabym też zerwać kontakt z Yuką – wytknęła jej i wstała z
ławki. Przeciągnęła palcem po czarnym symbolu, który miała na barku. – Ja tylko
nie chcę, by skończył jak moja mama.
****
Yuka pożałowała, że tego dnia ubrała
spódniczkę. Teoretycznie z ósmego piętra nie było widać, co ma pod nią, lecz i
tak czuła się lekko skrępowana, gdy wiatr podrywał ją do góry. Odetchnęła
dopiero, kiedy przeszła z gzymsu na balkon wyłożony zielonymi płytkami. Zapukała
kilka razy w szklane drzwi, a po dłuższej chwili znów. Wreszcie usłyszała
stąpanie i białą zasłonę odsłoniła Haru, która z cieniami pod oczami, znużoną
miną oraz włosami nieporządnie upiętymi w koka, wyglądała, jakby żałowała, że w
ogóle wstała z łóżka.
– Co się
stało? – spytała, gdy starsza Terada wpuściła ją do środka.
– Taki
zawał zamówień, jakby miała być wojna za dwa dni – odparła Haru i ziewnęła, po
czym podrapała się w kark. – Siedzę nad nimi od dziesiątej rano dnia
poprzedniego i jeszcze końca nie widać. Wszyscy rzucili się na te z pociskami z
kieł chimery, po prostu hit roku.
– To
chyba dobrze, nie? Ostatnio marudziłaś, że masz mało pracy, a wydatki rosną.
– Izu uwielbia
odwiedzać Shośka i kupować mu różne gadżety, niedawno chciał nawet kanapę. No i
pojutrze jedziemy na zakupy, Izu upatrzył jakąś nową kolekcję ubrań jesiennych –
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. – No ale te zamówienia to lekka przesada,
musiałam wynająć dodatkową dwójkę do wyrabiania kul, bo pracownicy nie dają
rady.
Przeszły do kuchni, gdzie Haru zrobiła sobie
kawy w błękitnym litrowym kubku. Yuka przez moment chciała zaprotestować, ale
gdy ujrzała ilość zamówień, którą dziewczyna wyciągnęła z przepastnej kieszeni
swojego białego fartucha, ugryzła się w język.
– Dobra,
muszę wracać do roboty, jak chcę iść przed czwartą. Izu powinien wrócić za
jakieś półgodziny – poinformowała ją, zsuwając okulary ochronne z czoła na
oczy. – Masz cały dom do dyspozycji, niedawno sprzątaliśmy.
– Okej.
Powodzenia, Haru!
– Przyda
się – mruknęła Terada. – Muszę skończyć lufę do MP-5, przetestować te dwa granatniki, panie drogi – zaczęła mamrotać pod nosem, idąc w kierunku swojej
pracowni.
Yuka pokiwała ze współczuciem głową. Mimo iż
firma Teradów była duża i zatrudniała wiele osób, to i tak niektóre czynności
np. wykonywanie luf czy niektórych „specjalnych pocisków” według rodzinnych
tradycji było powierzane jedynie następcom, a większość klientów życzyło sobie
właśnie tych „niestandardowych” rzeczy. Tym oto sposobem Haru czy chciała, czy
nie, roboty zawsze trochę miała. Ale w sumie dobrze, że ona a nie Izu, bo chyba
ten wieżowiec spłonąłby przy pierwszej próbie.
Artystka spędziła czas dość przyjemnie na
rysowaniu po serwetce kwiatów oraz królików czy piciu malinowej herbatki. Od
czasu do czasu słyszała przekleństwa Haru lub dźwięki strzałów i uderzenia
pocisków o metalowe tarcze.
–
Yuuuka! – Usłyszała i nim podniosła głowę, już tonęła w objęciach Izu.
Chłopak zrobił z nią parę obrotów i dopiero
wtedy postawił na ziemi, szczerząc zęby. W jednej ręce trzymał siatkę
wypełnioną kilkoma tabliczkami czekolad, opakowaniem pączków, chipsami, bitą
śmietaną w sprayu, paczkami żelek i paroma butelkami sake.
– Co to
za okazja? – spytała.
– Ooo,
bardzo ważna, Yuka – chan. Jenn ma chłopaka!
Artystka na moment osłupiała, po czym oczy
jej się zaświeciły i złapała rudzielca za ramiona.
– Mówisz
poważnie?
–
Yhyyym.
–
Wreeeszcie! Kto to jest? Skąd wiesz? Jest okej? Starszy? Demon? – zasypała Izumiego
pytaniami.
Lecz nim rudzielec odpowiedział, w całym
mieszkaniu rozległ się huk i efektowne „kurwa”. Izu z automatu pobladł i źrenice mu się rozszerzyły. Yuka nie zdołała nawet mrugnąć, gdy ten już wpadał
do pracowni.
–
Harumi!
Artystka wleciała za nim. Cała pracownia
była zasnuta dymem, który wydobywał się z roztrzaskanego granatnika spoczywającego na podłodze. Usłyszeli kaszel i ujrzeli Harumi, która machając
przed sobą ręką, podeszła do okna i otworzyła je.
– Jesteś
cała, sis?
– Tsa...
– odchrząknęła Haru. – Tylko się drasnęłam w rękę – Pokazała cienką raną na
osmolonej dłoni. – Pocisk był za ciężki i lufa nie wytrzymała.
–
Widzisz? Mówiłem ci, że przesadzasz? Że się przemęczasz i zaczynasz robić błędy? Haru, czemu mnie nie słuchasz? – Izu wydął
policzki i odciągnął siostrę od próby posprzątania. – A teraz idziesz się
ładnie umyć i spać.
– A od
kiedy to jesteś naszym tatą? – mruknęła Haru, ciągnąc go za ucho, by ją puścił.
– Terminy mam na jutro, nie mogę tego tak zostawić.
– Bo
rzeczywiście zabicie się brzmi lepiej.
Haru wywróciła oczami, a wtedy Izu
zastosował swoją tajemną sztukę oczów szczeniaka i drżącej wargi. Dopiero
wtedy jego siostra skapitulowała.
– Dobra,
dobra, wykąpię się, zdrzemnę na dwie godziny i wrócę do pracy, stoi?
Izu od razu rozpromienił się i pokiwał
głową.
****
– Dzięki za dobrą pracę, Mari – powiedziała Madoka,
uśmiechając się do pracowniczki.
Odaka odwzajemniła uśmiech i skończyła układanie nowych spin tracków na wystawie. Było już grubo po dwudziestej, ale
musiały przyszykować sklep do jutrzejszego dnia. Madoka jeszcze raz przejrzała
zapis godzin odbioru naprawionych beyi i zamknęła laptopa, zsuwając się po
krześle. Plecy bolały ją niemiłosiernie podobnie jak oczy.
– Madoka
– san?
– Tak? –
Podniosła głowę.
–
Mogłabym zostać u ciebie na nieco dłużej? Są małe problemy z pieniędzmi z
ubezpieczenie – przyznała Mari, bawiąc się palcami.
– Nie ma
sprawy, możesz zostać ile chcesz – Machnęła ręką. – Jestem padniętaaaa –
dodała, wzdychając.
–
Podziwiam, że przed moim przybyciem prowadziłaś interes samodzielnie – Mari przysiadła
na ladzie.
– Nie do
końca samodzielnie. Mój tato też tu pracuje, ale obecnie jest zajęty opieką nad
ciocią, więc na mnie spadły obowiązki.
– Nie
masz rodzeństwa, Madoka – san?
– Nope,
jestem jedynaczką. A ty Mari?
– Mam
brata. Od niego właśnie mam ten naszyjnik – szepnęła, przesuwając palcem po
złotym półksiężycu. – Jest dla mnie bardzo cenny.
– To
chyba fajnie mieć rodzeństwo, nie?
– Tak...
– Mari zapatrzyła się w odległy punkt sklepu. – Bardzo fajnie... – Ocknęła się
z transu. – Idziemy, Madoka – san? Bo wyglądasz, jakbyś miała zaraz zasnąć na
siedząco.
Nawet trafił mi się art z moim wyobrażeniem Artemis i tym nowym atakiem, hyhy ^^ Ogólnie macie taki piękny rozdzialik, Jenn "zrywa", Haru się przepracowuje, a Madoka i Mari gadają. No kolejny spokojny, ale muszą być i takie XD *zastanawia się, czy Alex ją zamorduje*
Izu: *prycha urażony* On? Woli psy.
Jenn: XDD
Odmeldowuje się!
"– Czasami zapominam, że jesteś demonem – "
OdpowiedzUsuńMiju: Tego faktu lepiej nie zapominać. Aż mi się rozdział z ujawnieniem Jenny przypimnial.
"– Taki zawał zamówień, jakby miała być wojna za dwa dni –"
Akana: Możliwe że bedzie, jak tak patrzę.
Beta: Nie dobijaj
"Izu uwielbia odwiedzać Shośka i kupować mu różne gadżety, niedawno chciał nawet kanapę. "
Miju: Jej Izy pamięta tego jelenia
Brta: Miju to nie byl jelen a renifer
"Mimo iż firma Teradów była duża i zatrudniała wiele osób, to i tak niektóre czynności np. wykonywanie luf czy niektórych „specjalnych pocisków” według rodzinnych tradycji było powierzane jedynie następcom, a większość klientów życzyło sobie właśnie tych „niestandardowych” "
Hanako: Szacun za to. nie którzy nie strzega tego.
"Ale w sumie dobrze, że ona a nie Izu, bo chyba ten wieżowiec spłonąłby przy pierwszej próbie."
Hanako: Może lepiej. Szkoda budynku.
Miju: A Izumirgo nie?
Hanako: Obstawiam że on by go przeżył
"– Ooo, bardzo ważna, Yuka – chan. Jenn ma chłopaka!
Artystka na moment osłupiała, po czym oczy jej się zaświeciły i złapała rudzielca za ramiona.
– Mówisz poważnie?
– Yhyyym.
– Wreeeszcie! Kto to jest? Skąd wiesz? Jest okej? Starszy? Demon? –"
Miju: Typowe. Chociaż fakt jest co swietowaś.
Hanako: Zgadzam się
Ja: czekam na kolejny rozdział
A mi teraz przypomniałyście początki tego bloga...co za cringe, matko droga, teraz bym to dużo lepiej napisała ;-;
UsuńJenn: Nie przeżywaj, bywało gorzej
Tez fakt XD Te notatki w telefonie
Jenn: *na ułamek sekundy robi się bledsza* Zapomnijmy.
Izu: Oooczywiście. Shosiek żyje sobie w zoo i ma się świetnie, często do niego wpadam :3
Alice: To był łoś, zacznijmy od tego
Jenn: Który miał być reniferem
Izu: Miał rogi!
Haru: Dzięki, dzięki. Tato mi to wpajał od maleńkości, nawet jak mnie uczył czytać.
Naoto, to wariatuńcio był
Haru: *wzrok*
I'm not sorry.
Jenn: Czego Izu by nie przeżył XD
Ah te super notatki. Były super.
UsuńMiju: Aaaaa to był los
Beta: Tak tego co Jenny sprzedala
Hanako: Coś wiem o wpajaniu rodzinnej tradycji od malego. Jak tylko nauczyłam się chodzić to już ojciec uczył mnie walczyć
No wręcz cudownie, te czasy podstawówki XDD
UsuńJenn: Tak, jestem wilkiem biznesu.
Bo kto inny sprzedaje łosie w środku zimy, kurna XD
Jenn: o to było coś w stylu, że skończyłaś 3 lata, on cię wrzucił do lasu z kijem i powiedział "przeżyj tu jeden dzień" XD
Hanako: Nie. Ja byłam szkolona w walce wręcz, walce bronią białą, palną i zakradanie. I tak od 3 roku życia. Bracia i reszta rodziny też. Miju też by miała tak ale wystąpiły komplikację.
UsuńBeta: Izumi gdzie masz te siatki z jedzeniem musimy świętować ze Jenn ma chlopaka nie po to pizzę zamowilam 😂😂
Jenn: XD To nieźle, dał ci na prezent na 3 urodziny nóż. Ojciec roku, kurde. Nas tylko uczono magii, reszta poleciała z samouka.
UsuńKimiko: Pamiętamy...
Izu: *on już je pączki, siedząc przy zastawiony stoliku* Cho? *rozsiewa wkoło okruchy*
Jenn: Gruby będziesz. O pizza? Z mięsem mam nadzieję i bez pieczarek?
Hanako: Nie. Kosę ale mogłam się uczyć nia walki dopiero w wieku 7 lat bo nie była do mnie dopasowana. To ja leciałam z samouka by wyszkolić się w zdolnościach Kameleona. Może się kiedyś przydadzą.
UsuńMiju: Izu mędo nie jedz wszystkich pącxków
Beta:*niesie sterte pudelek z pizza* wiesz domówiłam i jest raczej taka o jakiej mowisz.
Jenn: Takie buty. Czemu chciałaś się zamienić w płaza, wtf? XD
UsuńIzu: Jedche klkha zosthalo! *pokazuje na w połowie opróżnioną paczkę*
Jenn: *oparła się o ramię bety i wyciągnęła swoją* Jest i mój skarb *uśmiechnęła się i wzięła sporego gryza* Serio to dla was takie amazing, że mam partnera?
Hirooki:*turla się pod stołem ze śmiechu po słowach Jenn, ale po chwili dostał butelką szklaną w łeb*
UsuńHanako: No i będzie trochę spokoju
Miju: Widać, że jesteście rodzeństwem. *zabiera dwa* przynajmniej zdąrzyłam przed Akaną
Hiroaki: Kiedyś bardziej się dogadywali. Lepiej nie było wtedy z nimi zadzierać bo kończyło się to szpitalem
Beta: Czyli jednak wiedziałam co zamawiać.
Akana: Wiesz Jenn troszkę zaskoczenie to jest. Chwila ja mam lepsze pytanie. Kiedy ślub?
Hanako: To żeś z procy wystrzeliła