Tsubasą szarpały sprzeczne uczucia. Z jednej
strony czuł ulgę, że póki co fala morderstw ustała, ale z drugiej to bardziej
wyglądało na ciszę przed burzą. Na razie nikt nie próbował choćby tknąć
Legendarnych, jednak środki ostrożności zostały zachowane. Bleyderom nie wolno
było opuszczać terenu WBBA bez eskorty. Zresztą nie mogli narzekać na nudę,
gdyż specjalnie na ich przyjazd Ryo Hagane sypnął pieniędzmi, tworząc nowe
areny, sale kinowe, rozbudowując ogródek znajdujący się na tarasie oraz
kawiarnię będącą na parterze. Dzięki temu nie byli specjalnie marudni.
Z jednym wyjątkiem.
– Jeszcze
raz, Leone!
Kyoya już chyba po raz czternasty tego dnia
wyzwał kogoś na pojedynek. Tym razem był to Chris wyrwany gwałtownie z drzemki.
Blondyn nigdy nie odmawiał walki i teraz obydwa beye wściekle na siebie
nacierały, czemu towarzyszyły sypiące się na boki iskry oraz delikatne fale
uderzeniowe rozchodzące się po arenie. Madoka siedziała na balkoniku nad nimi,
jednym okiem obserwując bitwę i dokończając renowację Jupitera Dunamisa.
– Orion!
Pierścień Banardu!
– Leone!
Lwi Ryk!
Otori nie czekał na zakończenie bitwy i
wyszedł z pomieszczenia. Widział, że lwim bleyderem coraz bardziej szarpią
nerwy, zwłaszcza gdy dowiedział się, że nikt nie potrafi odnaleźć Ryugi. Zrobił
aferę i zaraz chciał wyruszyć na wyprawę, by odnaleźć Kishatsu. O mało nie
skończyło się to utratą połowy ścian w budynku, lecz został w porę powstrzymamy
przez specjalny oddział agentów. Wrzask Madoki też miał w tym swój udział, gdyż
go prawie ogłuszył.
Wszedł do gabinetu szefa. Hagane siedział
odwrócony do niego tyłem i uważnie obserwował kilka obrazów z kamer
przedstawiające chaos na ulicach, zniszczone drogi i połamane lampy uliczne lub
zerwane linie energetyczne.
–
Kolejne ataki? – spytał, podchodząc do biurka.
–
Owszem, mam już nawet informacje że doszło do nich we Francji. Za niedługo mogą
ogarnąć cały świat – westchnął Ryo, odwracając się do niego. – Detektyw Kiyoshi
jest przekonany, że to ta sama organizacja, która poluje na Legendarnych,
jednak nie mogę tego tak zostawić.
– Jak
dużo muszą mieć członków, by być w stanie to zrobić? – zastanowił się na głos
Tsubasa. – Są jakieś nagrania, szefie?
Tu o dziwo na twarzy Hagane pojawił się
jakby zarys uśmiechu. Mężczyzna kliknął myszką, a na dużym ekranie wyświetliło
się nagranie. Co prawda nie było ono mistrzowskiej jakości, ale wyraźnie dało
się ujrzeć postać stojącą na dachu jednego z wyższych budynków. Miała na sobie
długi płaszcz, jej twarz skrywała chusta w czarne kropki, a oczy zasłaniały
przeciwsłoneczne okulary. Był to raczej mężczyzna, jednak Otori nie dałby sobie
za to głowy uciąć. Postać podniosła kuczer i wystrzeliła beya. Wtedy Hagane
zatrzymał film i zrobił zbliżenie na beya. Tsubasa przełknął ślinę. Niebieski
ze złotym energy ringiem. Taki jak z zeznać Mizusawy.
– Yuki
potwierdził już, że to ten bey. Teraz szukamy nagrań, gdzie ten mężczyzna się
udał oraz ustalamy, co to za rodzaj beya...
–
Dyrektorze! – do środka wpadła Hikaru, przerywając mu wpół słowa. – Udało się
nam dorwać nagranie z monitoringu z podziemnego parkingu w Paryżu. – Mężczyźni wbili
w nią oczekujący wzrok, więc szybko obróciła do nich tablet.
Postać szła spokojnie, pogwizdując i
obracając kuczer na palcu. Nagle zatrzymał się przed nią samochód pozbawiony
tablicy rejestracyjnej. Za kierownicą siedziała kobieta, która w podobny sposób
zakrywała swoją twarz.
– Ładuj
dupę, jutro muszę być w pracy – warknęła.
Usłyszeli jeszcze ostry, męski śmiech, po
czym film się urwał.
– Ktoś
zniszczył kamerę – wyjaśniła Hikaru.
Ryo i Tsubasa w milczeniu popatrzyli na
siebie. Obydwoje mieli wrażenie, że dwóch sprawców to za mało, by wywołać takie
zniszczenie. Choć L-Drago...
– Hikaru
– kun, proszę wezwij detektywa i pokaż mu oba nagrania – zarządził Ryo, podnosząc
się. – Jak idzie identyfikacja beya?
– Na
razie wykluczone jedynie, że to typ defensywny – odparła dziewczyna.
Otoriego coś tknęło i jeszcze raz spojrzał
na beya. Nie mógł się pozbyć wrażenie, że go widział i to wcale nie tak dawno
temu.
****
Pozostawiłam opiekę nad Olivią Blaisowi, mając
nadzieję, że w czasie godziny dom państwa Gray pozostanie nietknięty. Phy, co
ja gadam. Szybciutko wystukałam sms’a do Izu, po czym dopiero wkroczyłam do
salonu Kimiko, uprzednio pukając. Dopiero wtedy leniwa miko, która zawodziła mi
przy uchu, że zaraz będzie bezdomna, się uspokoiła.
Władczyni demonów spojrzała na nas, po czym
kilka razy szybko zamrugała. Wyglądała na wybitą z równowagi, co było bardziej
niż dziwne, biorąc pod uwagę jej usposobienie.
– Jenny,
Kaito już do ciebie dotarł? – spytała lekko zdziwiona.
Teraz to ja zaczęłam intensywnie strzelać
powiekami. Co do tego ma Kaito?
– Niee,
Artemis chciała z tobą porozmawiać – Wskazałam na miko. – Coś się stało?
Kimiko westchnęła i opadła na swój ulubiony
fotel. Usiadłam na drugim. Widząc, że chyba jest zmęczona, nalałam nam czarnej
herbaty. Podziękowała mi skinieniem głowy.
– To o
co chodzi, Artemis – san? – spytała, podnosząc filiżankę.
– Postać
z pani wizji chciała się wedrzeć do mojej przestrzeni – powiedziała miko. – Wie
pani, kto to może być?
Kimiko drgnęła ręką. Odłożyła filiżankę i
spojrzała na Artemis okrągłymi oczyma.
– Jesteś
pewna?
– Tak.
Była przepełniona mrokiem i jakąś nienawiścią.
Władczyni oparła się o fotel i jakby
pobladła.
– Czyli
jednak się nie pomyliłam – mruknęła, kręcąc głową. – Nie wierzę.
– O co
chodzi? – spytałam, nie powiem, zdezorientowana jak cholera.
– Miałam
niedawno pewną wizję pełną krwi i przemocy. Znajdował się w niej mroczny bey. I
mam niejasne uczucie, że to był urywek przeszłości tej istoty, którą widziałam
wcześniej.
– I co z
tego? – Uniosłam brew.
– Problem polega nam tym, że tam istota raczej
nie pragnie zemsty. Nie, dla niej Legendarni są jedynie ofiarami, podwalinami,
na których stworzy swoje królestwo. Kradnie ich beye, gdyż posiadają dużą siłę.
– Czyli
to coś chce zniszczyć świat ludzi, by stworzyć swój własny?
–
Owszem, własne królestwo.
Spojrzałam na herbatę. Izu mówił, że jakiś
tam trup miał gdzieś wyryte, że królestwo wcale nie odeszło. Uniosłam kącik
ust, choć do śmiechu mi wcale nie było, gdyż Yuka była w niebezpieczeństwie.
Jednak to nawet nie takie złe uczucie, że to wcale nie chodzi o ciebie. A
zlikwidowanie takiego Yoyo czy Dunamisa naprawdę przyniesie więcej pożytku niż
szkód!
– Wiem,
że tobie to zwisa i powiewa, ale i tak wyślemy kogoś, by zorientował się, jak
radzą sobie ludzie i ile mają informacji. Trzeba temu zapobiec, nie chcemy, by
powstała jakaś mocniejsza rasa, bo to może być wyjątkowo uciążliwe.
No, żebyście sobie nie myśleli, że demony się
jakoś specjalnie troszczą o innych. Ludzkość jest jedną z najmniej szkodliwych
ras, więc dla naszej wygody lepiej by ich nie zastąpiły jakieś silniejsze
istoty.
– Kimiko
– saaan, no nie bądź taka podła, przecież jestem niezwykle empatyczna i
przejmuje się innymi – jęknęłam z udawanym wyrzutem.
Kimiko obdarzyła mnie pełnym politowania
wzrokiem i zwróciła się do Artemis.
– Skoro
ta istota jest w stanie wedrzeć się do świata beyi, to jest duże
prawdopodobieństwo, że jest to ten, którego widziałam w wizji – zasępiła się.
– Eris –
powiedziałam.
–
Słucham?
– Eris –
powtórzyłam. – Nie tak dawno pojawiła się w moim lustrze, bo cudem przeżyła. Ciągle
się nie zregenerowała, jednak ona kiedyś była beyem...
– Nie
wydaje mi – Artemis potrząsnęła głową. – Rozpoznałabym ją. To było coś innego,
jednak znajomego, tylko nie wiem czy przez wasze wizje, czy gdzieś to już
spotkałam...
– To
lepiej zrób szybki przegląd swojego długiego życia, bo serio stracisz chatę –
prychnęłam.
– Póki
co nie ma się co nad tym rozwodzić – uznała Kimiko. – Wyślemy kogoś, by
zorientował się w sytuacji, a jeśli pojawią jakieś istotne informacje, to wam
przekażemy.
– Ja
nigdzie nie idę – wtrąciłam.
– Nawet
nie przeszło mi to przez myśl – Uśmiechnęła się lekko. – Tylko ostrzeż Yukę. A
właśnie – Zmrużyła powieki, przez co poczułam dreszcz na plecach. Jeszcze
niczego złego nie zrobiłam! – Blaise jeszcze nie oddał mi tysiąca monów. Gdzie
on jest?
Słodki Lucyferze, w chwili obecnej to
powinien sobie kopać grób.
****
Sklep Yuki mieścił się w jednej z pięciu
głównych ulic Sylwdor czyli miasta, gdzie mogły spotkać się wszystkie rasy. Na
zewnątrz wyglądał na elegancki i zadbany, jednak po wejściu do środka było
widać, że od co najmniej tygodnia nikt się nimi nie zajmował. Szklane gablotki,
w których znajdowała się biżuteria, lustra w srebrnych oprawach oraz ladę
pokrywał kurz. Alice kichnęła kilka razy i postanowiła otworzyć okno na
zapleczu. Wspięła się na palce, sięgając po rączkę, gdy ujrzała na podwórku przed
drzwiami brązową paczkę z hurtowni.
– Yuki
naprawdę nie było tu od tego ostatniego nagrania – powiedziała do Patricka,
który siedział po turecku i przeglądał pozostawionego na ladzie laptopa.
– Yhym,
właśnie widzę. Ma w notatkach zapisane, żeby wyłączyć kamery. Tylko czemu? –
mruknął, drapiąc się po karku.
– Możesz
sprawdzić od kogo ma ten lokal? – spytała Alice, rozglądając się jeszcze raz po
wnętrzu. – Może właściciel coś będzie wiedział.
–
Sekunda.
Nagle poczuli chłód. Alice obróciła głowę i
czym prędzej wystrzeliła beya, jednocześnie odskakując i ciągnąc Patricka za
sobą. Izyda rozcięła lśniącą szpadą kilka lodowych sopli, po czym wylądowała na
rozstawionych nogach, celując mieczem w pogrążone w ciemności zaplecze. Nad
dłońmi Patricka pojawiły się dwie czerwone kule, a Shirai wyciągnęła swoje
krótkie ostrza.
Z mroku wyszła Yuki. Niebieskie włosy miała
mokre i pokręcone, a jasną suknię ubrudzoną błotem. Gdy ujrzała, kto jest w jej
sklepie, opuściła dłoń i uśmiechnęła się słabo.
– Alice,
co ty tu robisz? – spytała zachrypniętym głosem.
–
Martwiłam się o ciebie – odparła Shirai, opuszczając sztylety, jednak ich nie
schowała. – Nie odpowiadałaś na listy i widziałam, że od kilku dni nie chodzisz
od pracy. Co się dzieje?
– Och,
widziałaś mój monitoring – stwierdziła czarodziejka, przechylając głowę na bok
i postępując w ich stronę. – Nic takiego, byłam chora i pojechałam do swojego
miasta, by wyzdrowieć.
–
Zapisałaś sobie, by wyłączyć monitoring – wtrącił Patrick, przyglądając jej się
nieufnie. – Czemu?
Yuki omiotła go spojrzeniem, którego na
pewno nie można było zaliczyć do
sympatycznych. Skrzywiła się lekko.
– By
tacy jak ty nie podglądali mojego sklepu – powiedziała. – Alice, co ty na to
byśmy poszły do jakiejś kawiarni i... – urwała i przyłożyła dłoń do ust. Nogi
zaczęły jej drżeć, a ona sama zgięła się wpół.
– Yuki? –
Zatroskana Alice pochyliła się nad nią i ujrzała, że dziewczyna ma
zabandażowaną dłoń oraz zadrapania na szyi. – Kto ci to zrobił?
– Alice...ty...
ja...ja...ja! – Czarodziejka wrzasnęła, łapiąc się za głowę i rzuciła do tyłu.
Shirai nie zdążyła jej złapać, przez co dziewczyna
wylądowała na podłodze. Sukienka podwinęła się do góry, ukazując podrapaną skórę.
– Nie
podchodź do niej – syknął Patrick, przytrzymując blondynkę za ramię. – Coś jest
z nią nie tak.
Yuki przez chwilę szarpała się na podłodze
z niewidzialnym przeciwnikiem, by nagle przestać. Słyszeli, jak ze świstem
wciąga powietrze. Podniosła się do siadu i uniosła głowę. Spomiędzy niebieskich
pasm włosów wyjrzały ogromne pozbawione wyrazu oczy, a usta były wykrzywione w
grymasie. Czarodziejka położyła dłonie na podłodze, pod którymi w ułamku
sekundy pojawiła się lodowa pokrywa.
– Yuki? –
wymamrotała Alice. – Co się z tobą dzieje? Dobrze się czujesz?
Dziewczyna rozciągnęła wargi w szerokim
uśmiechu. Fioletowe i czarne żyłki zaczęły pojawiać się na jej jasnej skórze.
– Neee –
zagadnęła wesołym głosem. – kim jesteście?! – wrzasnęła, a z lodowej pokrywy
wystrzeliły dwa słupy.
– Kurwa!
– warknął Patrick, odpychając Alice łokciem i niszcząc je za pomocą kul magii.
Następnie szybko oddzielił ich barierą od czarodziejki.
Tymczasem Yuki wreszcie podniosła się na
nogi. Odrzuciła włosy na plecy, wybuchając śmiechem. Żyły jej nabrzmiały.
– Co się
z nią stało? – spytała Alice, zaciskając dłonie na sztyletach.
–
Wygląda, jakby coś ją opętało – odparł Patrick. – Trzeba będzie stąd
spierdalać.
– Nic
mnie nie opętało! – ryknęła dziewczyna, patrząc na nich wściekle. – Obiecała,
że mi pomoże! Znalazła mnie, kiedy wszystko i wszyscy zniknęli! W moim domu
były trupy! A ja...a ja – Opuściła wzrok na swoje dłonie. Znów zaczęła się
śmiać, jednak bardziej brzmiało to jak płacz. – zabije mnie, słodko, w końcu
mnie zabije. Nic nie pamiętam, nic a nic...ej ty – Wycelowała palcem w Alice. –
dlaczego nazywasz mnie Yuki? Kto to jest Yuki? O a znasz taką Mari...zaraz
Mari? – Zmarszczyła czoło. – Ugh, to boli! – jęknęła, trąc się po skroni. – Wszystko mi się miesza, kim ja kurwa jestem?
Miałam zanieść tabletki. Ciekawe jak sobie poradziła?
Alice wpatrywała się w przyjaciółkę
niezdolna do wyduszenia słowa. Dziewczyna dalej bredziła, chodząc dookoła lady.
Już nie zwracała na nich uwagi, pogrążona we własnym świecie. Nie zważając na
ostrzegawcze syki Patricka, cichymi i zwinnymi ruchami podkradła się do Yuki i
powaliła na ziemię, przyciskając ostrze do szyi. Czerwone wstęgi otoczyły
nadgarstki czarodziejki, osłabiając jej magię.
– Kim
jesteś teraz? – spytała groźnie.
– Zwą
mnie Panna na Haju – odparła czarodziejka znudzonym tonem. – A bo co?
– Czego
chcesz?
Yuki przejechała językiem po wardze.
– Śmierci.
– Alice!
Shirai zasłoniła się skrzydłem przed cięciem
szabli. Syknęła, czując ostry ból, po czym kopnięciem odrzuciła od siebie beya.
Izyda wyskoczyła przed nią, wykonując kilka zamachów, które trafiały w
przeciwnika raz za razem. Patrick jedną ręką ciskał w Yuki kulami magii, która
ta parowała za pomocą otaczających ją sopli, a drugą złapał w pasie.
– To Ice
Warrior! – krzyknęła Izyda, zderzając się z wrogim beyem. Odchyliła głowę, by
uniknąć ostrza, a następnie podcięła mu nogi.
Ice Warrior był beyem nieżyjącej już Sierry.
Co robił w rękach Yuki? Przecież Yuki nie grała w beyblade. Alice miała coraz
większy mętlik w głowie, co wcale nie pomagało jej w walce.
Czarodziejka uniosła ręce. Szyby pękły,
wpuszczając do środka mroźne powietrze oraz śnieg, którego z każdą sekundą
przybywało. Nie ulegało wątpliwości, że ma dużą ochotę pogrzebać ich w
zimnie.
– Izyda,
Królewski Miecz! – rozkazała Alice, ciskając kilkoma sztyletami w Yuki.
Musiała zagryźć warge, kiedy dwa trafiły dziewczynę w nagdgarstki, na co ona
krzyknęła z bólu. Nie chciała je krzywdzić, naprawdę nie chciała.
– Dobra
nasza – stwierdził Patrick, który wynurzył się z śnieżycy.
Yuki spojrzała na niego przestraszona i na
moment jej oczy odzyskały wyraz. Jednak Gray tego nie zauważył, tylko uderzył
ją w brzuch pięścią płonącą fioletowym ogniem. Poleciała na drzwi od zaplecza,
wpadając do środka wraz z odłamkami drewna.
Izyda radziła sobie gorzej, głównie przez
śnieg oraz wszechobecny lód, do którego nie była specjalnie przyzwyczajona. W
przypływie geniuszu posłała na niego kopniakiem jedną z gablot, a potem
zaatakowała, wybijając mu szablę z dłoni. Doprawiła ciosem w szczękę.
–
Spadamy! – krzyknął Patrick.
Alice złapała Izydę i rzuciła ostatnie
spojrzenie na przyjaciółkę. Dziewczyna próbowała się podnieść, a z ust ściekała
jej krew. Popatrzyła nią tymi pustymi oczami, aż ścisnęło ją w sercu.
–
Przepraszam – szepnęła, zanim pochłonęło ją niebieskie światło.
Ostrzegam, będziesz dziś miała taką relację na żywo, że odechce ci się moich komentarz xD
OdpowiedzUsuń,,Zresztą nie mogli narzekać na nudę, gdyż specjalnie na ich przyjazd Ryo Hagane sypnął pieniędzmi, tworząc nowe areny, sale kinowe, rozbudowując ogródek znajdujący się na tarasie oraz kawiarnię będącą na parterze. Dzięki temu nie byli specjalnie marudni."
O kurka...od kiedy to WBBA jest takie bogate, żeby specjalnie dla garstki osób tak inwestować w tworzenia jakiegoś hotelu.
Jack:*głosem dziadka* Za moich czasów to takiego marnotrawstwa nie było tylko gry na konsolę, ciasto i badania. Poprzewracało się tym gówniarzom w głowach. Ja nie o takie WBBA walczyłem!
Lilka: Ty w ogóle o żadne WBBA nie walczyłeś...
Jack: Mniejsza :)
,,Z jednym wyjątkiem."
...
,,– Jeszcze raz, Leone!"
Tak czułam XD
Lilka: To było do przewidzenia, że ta trzęsidupa nie usiedzi na tyłku przez kilka dni.
,,Są jakieś nagrania, szefie?"
Gdzieś w tym momencie nawiedziła mnie taka myśl, że ta afera jest specjalnie nakręcona dla odwrócenia uwagi, żeby WBBA miało czym się zająć.
,,– Yuki potwierdził już, że to ten bey. Teraz szukamy nagrań, gdzie ten mężczyzna się udał oraz ustalamy, co to za rodzaj beya..."
Osamu? Is that you? O.O
Lilka: Czy ty nie możesz zostawić ludzi w spokoju?
Jack: Tak! Dobrze Kruk. Bardzo ładnie. Oby tak dalej.
Lilka:...
Jack: Weź, nie ciekawi cię ta sytuacja?
Lilka: Nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego i pewnie Ryuge podobnie, bo skoro nie możecie go znaleźć to pewnie dlatego, że nie chcę być znaleziony.
Jack: No nie wiem. Wiesz, że Kishatu ma słabość do udzielania się w organizacjach. Może właśnie bawi się w najlepsze z tym Mrokiem, Ciemnością czy jak jej było.
Lilka: I kto to mówi.
,, – Problem polega nam tym, że tam istota raczej nie pragnie zemsty. Nie, dla niej Legendarni są jedynie ofiarami, podwalinami, na których stworzy swoje królestwo. Kradnie ich beye, gdyż posiadają dużą siłę."
Hymmmm -.-
,,Słodki Lucyferze, w chwili obecnej to powinien sobie kopać grób."
Mi się wydaje, że w chwili obecnej to powinien być wasz najmniejszy problem...Jezusie, czemu jak taki jadę dziś po wszystkich?!
,,– Alice, co ty tu robisz? – spytała zachrypniętym głosem.
– Martwiłam się o ciebie."
Od kiedy one są takimi friends? Co mnie ominęło? Ja muszę coś dziś z sobą zrobić.
,,– Nie podchodź do niej – syknął Patrick, przytrzymując blondynkę za ramię. – Coś jest z nią nie tak."
Dziadek dał jej trochę mrocznej mocy? Ale przecież nie zaczęłaby chyba działać dopiero po takim czasie...kurcze ciekawie się robi.
,,– Kurwa! – warknął Patrick,"
Ja nie mogę, no dokładnie. Co tu się dzieje?! O co chodzi?!... Dobra dalej.
,,– Wygląda, jakby coś ją opętało – odparł Patrick. – Trzeba będzie stąd spierdalać."
Jack: Nieee. Ty geniuszu jak na to wpadłeś?... Bierz ją szybciej i spierdalaj!!!
Lilka: Oooo ty ich lubisz.
Jack: Odwal się.
,,– Nic mnie nie opętało! – ryknęła dziewczyna, patrząc na nich wściekle. – Obiecała, że mi pomoże! Znalazła mnie, kiedy wszystko i wszyscy zniknęli! W moim domu były trupy! A ja...a ja."
O kurde...to ma sens. Dobrze jest <3
,, Ice Warrior był beyem nieżyjącej już Sierry."
Oo tęskni mi się za nią.
Lilka: Jesteś tego pewna? Xd
,,WBBA wpadło na trop, a kto się spodziewał, że Panna to Yuki? Ktokolwiek? ^^''
Nie! :) Ale podoba mi się ten powrót do postaci z poprzedniego sezonu. Tak sentymentalnie mi się w serduszku zrobiło. Akcja była świetna! Plus nadal leję z tego gifa, który ci wysłałam i moich reakcji w myślach, które zsynchronizowały się z wypowiedziami Pata. Bardzo fanie i wybacz tę upierdliwość, ale to było do pewnego momentu silniejsze ode mnie.
XOXOXO
Jenn: Oni zawsze byli bogaci, skoro umieli szybko po mnie posprzątać. Hmm, jaki jest u nas kurs jenów, Izu?
UsuńRyo: Nie. Zapomnij.
Jenn: Mhyhyhy~
Ryo: Łapy precz od naszych funduszy.
Jenn: Paaat!
Kyoya: Ta, trzęsidupa, bo widzę, że tu trzeba działać, a nie oglądać jakieś nagrania i dumać nad kawką >.>
Jenn: Idź, przy odrobinie szczęście wreszcie skręcisz ten cholerny kark
Izu: Tornado nie dało rady
Jenn: Ale auto o odpowiedniej prędkości albo Ciemność pewnie da :)
Kyoya: Albo sobie jednak posiedzę
Jenn: Nikt nie powiedział, że samochody nie mogą jeździć po WBBBA.
Tsubasa: Nawet jeśli jest to prowokacja, to musimy reagować
Raisa: Dobre serduszka macie ^^
Tsubasa: *patrzy na nią groźnie*
Raisa: *dalej się uśmiecha*
Osamu: Jaaa? *urażona mina* ja bym się w życiu w takie szmaty nie ubrał.
Mari: Łachmany to mój styl!
XDDD
"Mi się wydaje, że w chwili obecnej to powinien być wasz najmniejszy problem"
Jenn: Zła Kimiko>>>>>> jakieś mroczna istota z skrzywioną psychiką. Zresztą to bardziej tyczy się ludzi niż nas ^^
Artemis: Ale mój dom!
Jenn: No przecież kupię ci kłódkę
Artemis: -.-
Tak, Ryuga sobie właśnie pije z Ciemnością winko zrobione z krwi ich wrogów XDD Dokładnie tak jest
"Od kiedy one są takimi friends?"
Zaprzyjaźniły się, kiedy Alice się nią zajmowała podczas 1 aktu, a potem pisałam chyba w 4 rozdziale, że zostały przyjaciółkami i piszą do siebie listy XD
Milczę, co takiego stało się z Yuki, jeszcze nie czas na to :x
Jenn: Przecież o tym będzie w następnym
MOŻE będzie.
Jenn: Ooo Jackuś
Izu: Uroczo ^^
Haru: Bo nie bedzie miał komu dokuczać
Yuka: I kto mu gotować
Jenn :W sumie XD Nieee, żadnej Sierry ma być martwa!
I jest ^^ e tam przesadzasz i cieszę sie, że się spodobało ^^
" Kyoya już chyba po raz czternasty tego dnia wyzwał kogoś na pojedynek. Tym razem był to Chris wyrwany gwałtownie z drzemki"
OdpowiedzUsuńMiju: No co za skandal. Chris współczuje jeśli stwierdził, że obudził cię tornadem i prawie przez okno wyrzucił.
Beta:*tylko się z tego śmieje*
"– Kolejne ataki? – spytał, podchodząc do biurka."
Ja: Nie. Przecena w Lidlu na pomarańcze. Głupszego pytania nie miałeś w zanadrzu Tsubasa?
"– Owszem, mam już nawet informacje że doszło do nich we Francji."
Miju: Nic nowego....
"– Czyli to coś chce zniszczyć świat ludzi, by stworzyć swój własny?
– Owszem, własne królestwo."
Hanako: I po co się Legendarni tak trudzili, jak teraz sobie nie poradzą z tymi co chcą stworzyć Królestwo i zawodne WBBA musi ich bronić?
" A zlikwidowanie takiego Yoyo czy Dunamisa naprawdę przyniesie więcej pożytku niż szkód!"
Miju: Zgadzam się z tobą. Gadałam nawet o tym ze Śmiercią lecz stwierdziła, że ich jeszcze z tego świata nie zabierze
Eszter: Gadałaś z nią?
Miju: No co z przodkiem pogadać nie wolno??
Hanako: *po tej całej walce i pojęciu że Panna to Yuki* Jakim K*wa prawem??!!!!
Akana: Panna......to.....Yuka........jak.....JAKIM CUDEM???!!!
Hirooki: Byle by nie krzyknęły błagam!
Widzę, że bitwy to zmora nas wszystkich. Przyznaję, że fajnie ta wyszła. Dobra kończę bo wena na dłuższe komentowanie zwiała :(
Chris: *już w dresiku szykuje się do spania* Nie, tylko darł ryja, kto walczy i mną potrząsnął
OdpowiedzUsuńJenn: Było mu odtrząsnąć *zaczyna się śmiać z tekstu Ashary*
Tsubasa: Wolałem się upewnić, mógł oglądać nagrania starych
jenn: Dobrze, dobrze, już się nie bulwersuj XDD
JAk to po co? By pożyć o te 3 lata dłużej!
Jenn: Mówiłam, byś brała swoje leki regularnie
-_- Tee, uważaj sobie
Izu: W sumie mogą zniszczyć beya, zanim ci je dorwą ^^
Legendarni: *patrzą na niego z niesmakiem* Pojebało?
Izu: No najłatwiejsze wyjście
Artemis: Nie łatwiej zabić bleyderów? ^^''
Legendarni: Ej!
Jenn: Zróbmy głosowanie!
Legendarni: Spierdalaj!
Jenn: E,e Śmierć co to ma być? Bo to tobie zabiorę stołek!
O no takim, że Ciemność ją wykorzystała i...no do tego jeszcze dojdziemy ^^
"Chris: *już w dresiku szykuje się do spania* Nie, tylko darł ryja, kto walczy i mną potrząsnął"
OdpowiedzUsuńMiju: To miałeś lżejszą opcję
"JAk to po co? By pożyć o te 3 lata dłużej!*
Hanako: Co nie zmienia sensu że na marne świat ratowali
"Artemis: Nie łatwiej zabić bleyderów? ^^''
Legendarni: Ej!"
Hanako: Tak. Nie wydaje mi się by byli silni w walce.
Śmierć:*materializuje się za Miju w dłoni ma kosę * Jeszcze są potrzebni Jenny. Spokojnie jeszcze ich dzień nadejdzie.
Hanako: Tiaaaa o ile nie stwierdzisz że niech sobie jeszcze po świecie chodzą w "ostatnim ich dniu"
Śmierć: Takim idiotom to bym nie przedłużyła losu
*z depresją, bo jutro musi wrócić do szkoły* Jeez, nieee! ja chcę do 7, błagaaam ;-;
Usuń"na marne świat ratowali"
Jenn: No, niektórzy przynajmniej nie umrą prawiczkami
Dunamis: O co ci chodzi? -_-
Jenn: Ty już dobrze o co, hyhy. No trzymam cię za słowo śmierć, ale twój stołek obserwuje