Kolana już jej nie
drżały, zawartość żołądka nie podchodziła do gardła, lecz czuła, jakby
spieniona gorąca fala przepływała pod czaszką. Przez krótką chwilę wszystkie
dźwięki przestały do niej docierać, a pole widzenia ograniczyło się do wąskiej
strużki dymu, która ulatniała się z lufy pistoletu. Stopniowo czarne plamy
zaczęły zanikać i dostrzegała coraz więcej szczegółów. Gęstą czerwoną posokę
płynącą powoli przez szpary kostki chodnikowej, wywrócone białkami oczy czy w
końcu gorącą kulę tkwiącą pośrodku jasnego czoła.
Wciągnęła wolno
powietrze nosem i schowała pistolet do kabury przypiętej do biodra, a potem
zakryła ją długim błękitnym płaszczem. Dopiero wtedy bariera ciszy się
przełamała i mogła usłyszeć krótkie oklaski Osamu. Chłopak zeskoczył z klapy
kontenera, rozrzucając ręce na boki.
– Nieźle, laleczko – pochwalił ją, rozciągając usta w swoim
agresywnym uśmiechu. – Brak zawahania, jeszcze tylko opanujesz tą chwilową
dezorientację i będziemy w domu.
Skinęła głową i
patrzyła, jak Osamu podchodzi do trupa i przerzuca go przez ramię bez
najmniejszego wysiłku. Nie mieli pojęcia, kto to był, ile miał lat, czy ktoś
będzie za nim płakał. Ciemność jedynie nakazała zabić sześć przypadkowych osób
i ciała zanieść do ich kryjówki. Nawet nie próbowali pytać po co, gdyż
wiedzieli, że odpowiedzi nie poznają.
Jednak bardziej niż
tajemnicze zamiary Ciemności, była przejęta zmianami, które zaszły w Osamu.
Jego ciało zaczęły pokrywać drobne czarne żyłki, a on sam zyskiwał coraz więcej
siły. Ciemność twierdziła, że to efekty jej tabletek i że brunet przechodzi
ostateczną transformację. Lecz Mari za każdym razem czuła skurcz w żołądku,
kiedy widziała ciemne nitki oblekające ręce chłopaka, które niczym drobne
pijawki wpijały się w jego ciało.
– Skończyłam – poinformował ją beznamiętny, chłodny głos.
Mari odwróciła głowę,
by ujrzeć Yuki, której ręce pokrywały szron, a zaciśniętych dłoniach trzymała
dwie zamarznięte na śmierć dziewczyny. Jej twarz była pozbawiona głębszych emocji jak
zawsze, ale teraz miała wrażenie, że brakuje jej czegoś jeszcze. Czegoś, co zginęło
wczorajszego wieczoru na korytarzu. Widziała to pobojowisko, zniszczone ściany,
dziury w podłogę oraz resztki śniegu i lodu. Co tam się wydarzyło?
– Jak niby skończyłaś, jak mamy cztery, a powinno być sześć?
– prychnął Osamu, unosząc brew. – Matematyka jest ci aż tak wroga?
Zaraz jednak
otrzymał odpowiedź, gdy powietrze przecięła policyjna syrena. Mari już sięgała
do kabury, kiedy Yuki pokręciła głową, rzuciła dwa ciała na chodnik i stanęła
przodem do wejścia do uliczki. Odaka zerknęła niepewnie na Osamu.
– Daj jej działać – mruknął i przejechał językiem po ustach.
Wycie syreny było
coraz bliższe podobnie jak szum opon. Policyjny wóz wjechał do uliczki z piskiem,
oślepiając ich czerwono – błękitnym kogutem. Wtedy Yuki uniosła po skosie rękę.
Mari ujrzała na tle szkarłatnego światła, że jej dłoń obleka błękitna mgiełka. Yuki
wykonała zamach, zimno buchnęło im w twarz, a samochód został rozcięty na
cztery części przez lodowe ostrza. Krople krwi zamarzły jeszcze powietrzu
podobnie jak przerażone oblicze policjantów. Yuki pstryknęła palcami, a drzwi auta
rozprysły się na kawałki. Na chodnik upadła kolejna dwójka trupów.
– Efektowne, przyznaję – oznajmił Osamu. – Też tak będę
umiał?
– Urodziłam się z tym – odparła krótko Yuki.
– Tsk, szkoda, przydatne to – westchnął i wzruszył
ramionami. – Coś nie tak, laleczko?
Drgnęła, uświadamiając sobie, że wpatruje się
w niego i opuściła wzrok.
– Naprawdę chciałbyś mieć tak morderczą umiejętność? –
spytała cicho, mając nadzieję, że Yuki zajęta tworzeniem portalu do bazy, tego
nie usłyszała.
Chłopak spojrzał na nią badawczo, po czym
uniósł głowę i westchnął.
– Pierwszy raz zabiłem kolesia, który próbował zgwałcić dziewczynę
w kiblu w parku – powiedział, po czym wyszczerzył zęby.
Mari poczuła, jak
jej krew staje się zimna, a kamienna dłoń zaciska wokół żołądka. Wiedziała, że
zabijał, sama to teraz robiła, ale ten uśmiech... on należał w ogóle do
człowieka?
– Wiesz, co było zabawne? Błagał o litość zupełnie tak samo,
jak ta dziewczyna błagała jego. On nie posłuchał, więc czemu niby ja miałem?
Otworzyła usta,
jednak nie umiała wydobyć głosu. Chłopak zmienił uśmiech na delikatniejszy, po
czym dotknął opuszką palca jej twarzy.
– Obudź się, Mari. Zanim będzie za późno.
Po tych słowach
ruszył w stronę czarnego portalu.
Otaczała się
potworami, ludźmi bez dusz pogrążonych w szaleństwie. Nie wypełniało jej to już
lękiem, bo wiedziała, że nie dla niej innego miejsca na świecie.
****
Rodzeństwo Terada
wraz z milczącym Victorem i dwójką
strażników obserwowali przez grubą szybę, jak chirurg przeprowadza sekcję resztek
tego „czegoś” zabitego przez Harumi. Od kwadransa w metalowej miednicy nie
wylądowało nic, a po białej macie ciekły ciemnobrązowe soki i kapały na
podłogę. Izu nie zazdrościł osobie, która będzie musiała to posprzątać.
– Czyli mówisz, że nie da się tego zabić zwykłymi pociskami –
mruknął Victor bardziej do siebie, gładząc palcami brodę. Zmarszczył czoło. –
Wygląda mi to trochę jak zwiadowcze lalki, które magowie materii tworzyli
podczas wojen.
– Zwiadowcze lalki? – powtórzył Izu.
– Tak nazywano specjalne przekaźniki, które tworzyli z
dowolnych materiałów takich jak drewno czy liście, lecz musieli im wczepić
umiejętność słuchania. Dzięki temu mogli podsłuchiwać, jakie będą następne
posunięcia wroga bez żadnych przeszkód. Zostały wycofane, kiedy odkryto formułę
zaklęcia wyciszającego oraz przez wzgląd, że pochłaniały duże ilości magii –
wyjaśnił władca. – Były słabe tak samo jak to coś, lecz to potrafi mówić, więc
musi mieć odrobinę świadomości.
– Widziałam, jak wyssało życie z chłopaka – powiedziała Haru.
– A mimo to nie poczułam, by nagle stało się choć trochę silniejsze, co jest
trochę bez sensu – Podrapała się po karku.
– Sis, władowałaś w to cały magazynek. Nawet ja bym tego
nie przeżył.
Nagle usłyszeli
zdumiony okrzyk chirurga i ich oczom okazał się czerwony, dość szeroki półokrąg
oblepiony cienką i gumową tkanką. Władca wtargnął do środka,
powstrzymując się od skrzywienia od odoru bijącego od glutowatego stworzenia.
Izu i Harumi, która przezornie zatkała nos chusteczką, weszli za nim.
Victor przyjrzał
się uważnie znalezisku i wyciągnął rękę w kierunku Izumiego.
– Możesz mi pokazać swojego beya?
Izu zamrugał kilka
razy, ale bez słowa protestu podał Heliosa. Victor przyjrzał się mu, po czym
spojrzał na na znalezisko i tak kilka razy. W końcu westchnął i się
wyprostował.
– To kawałek energy ringu – oświadczył. – Ktoś, kto tworzy
te stworzenia, wczepia im kawałki swojego beya i kontroluje, wykorzystując więź
istniejąca między beyem a bleyderem. Pomysłowe – przyznał i spojrzał na strażników,
którzy stali u wejścia. – Czym prędzej przekażcie to mojej żonie oraz Kaito.
Ach i powiedzcie mu, żeby zebrał kilka osób na patrole.
– Oczywiście – Demony skłoniły się i opuściły szpitalny
korytarz.
Władca oddał
Heliosa Izumiemu.
– Powiedzcie o tym Jenny, Alice i Patrickowi – mruknął do
rodzeństwa, poprawiając płaszcz.
– Jenny już wie.
Obrócili się i
ujrzeli Kimiko. Chirurg porzucił opakowywanie stworzenia w plastikową torbę i
czym prędzej podsunął królowej miękki biały fotel, za co został obdarzony
delikatnym uśmiechem. Czarnowłosa usiadła, układając splecione dłonie na udach.
– Artemis wyczuła w tym czymś niepokojącą obecność i Jenn to
zabiła, gdy próbowało zaatakować Nila Nairu. Niestety porzuciła zwłoki i gdy
tam dotarliśmy, już ich nie było – streściła sytuację i westchnęła. – Trzeba się
tego pozbyć, bo nie życzę sobie, by po Japonii szwendały się takie paskudztwa.
– To jest oczywiste, moja droga – odparł Victor. – Pytanie tylko,
gdzie ukrywa się twórca tego czegoś?
– Już wysłałam Kaito, by zdobył wszelkie potrzebne
informacje zarówno od ludzi, aniołów jak i magów. Dodatkowo Artemis wysnuła
teorię, że to coś wysysa ludzkie życie, by się wzmocnić i móc służyć swojemu
stwórcy. Jednak, jak słusznie zauważyła Haru, to nie działa. Dlatego nie
zdziwiłabym się, gdyby została podjęta inna metoda zyskiwania mocy na ludziach.
Victor się zasępił,
gdyż miał wrażenie, że gdzieś w głębi pamięci kołaczą mu się wskazówki, a może
i sama odpowiedź. Niestety nie był w stanie ich wydobyć.
****
Na szczęście Blaise
i Yuka szybko znaleźli wspólny język. Szkoda tylko, że polegał on w dużej
mierze na moim życiu uczuciowym oraz zachowaniu w intymnych chwilach.
– Ne, a kiedy się rumieni? Ale tak bardzo, bardzo? –
spytała z podekscytowaniem artystka.
Blaise chrząknął,
a ja oczami wyobraźni widziałam jego szeroki uśmiech profesjonalnego
podrywacza. Bezgłośnie ściągnęłam brudne botki i jeden wzięłam do ręki.
– Widziałem to jedynie dwa razy, gdy....
Nie dałam mu
dokończyć, tylko wyskoczyłam z holu i cisnęłam mu butem w twarz. Celność zawsze
miałam doskonałą i gruby obcas trafił go idealnie po okiem, na co zareagował
okrzykiem bólu.
– Wybaczcie, że przeszkadzam w dyskusji o mnie – wycedziłam przez
zęby i wyszczerzyłam zęby. Yuka zaraz zasznurowała usta i wbiła wzrok w tapetę.
– Z tobą policzę się później – zagroziłam.
– Czemu to tak śmierdzi?! – jęknął Blaise, łapiąc botka za
sznurówkę i odsuwając jak najdalej od twarzy.
– Ach, bo wpadłam na jakieś obrzydliwe stworzenie w uliczce
i trochę się rozprysło, jak je zabiłam – odparłam, padając na swój ulubiony
fotel. – Możesz mi je wyprać, bo obydwa są brudne.
– Jeszcze czego – prychnął i rzucił but z powrotem na
korytarz.
Spojrzałam na
niego, dając mu jasno znać, że i tak czy siak to zrobi. Uniósł brew i popukał
się w czoło. Biliśmy się chwilę na wzrok, aż buzia Yuki z wydętymi policzkami
nie pojawiła mi się przed twarzą.
– A z czym się tłukłaś? – spytała.
– Pojęcia nie mam – Wzruszyłam ramionami. – Artemis twierdzi,
że coś, co to tworzy, próbowało się do niej dostać. A i atakuje ludzi.
Twarz artystki
pobladła. Zaklęłam w duchu. Pewnie teraz zacznie się martwić o rodzinę, czego
wolałabym jak najdłużej uniknąć, bo nie lubiłam widoku smutnej Yuki.
– A pomijając twoje przygody, to gdzie Yuka będzie spała? –
spytał Blaise, by pozbyć się napięcia. – Pokój gościnny jest zawalony przez
różne graty.
– Jak to gdzie? – Objęłam Yukę za szyję i przyciągnęłam do
siebie. – Ze mną.
– A ja?
– Przecież masz mieszkanie i to całkiem ładne.
Blaise zmrużył
powieki, a w jego prawej tęczówce błysnął szkarłat. Zignorowałam to,
uśmiechając się.
– Jesteś dużym chłopcem i wiesz, że nie wypada kazać spać
kobiecie na kanapach.
– Dla mnie to nie problem – oświadczyła Yuka, wyswobadzając
się z uścisku. Podeszła do swojej walizki i pociągnęła ją na środek pokoju. –
Jak będziecie w miarę cicho w nocy, to dam radę.
Blaise zerwał się z
fotela i zgarnął dziewczynę do niedźwiedziego uścisku, omal jej nie dusząc.
– Dobra z ciebie kobieta, Yuka – chan – oświadczył i poklepał
ją po głowie z pewnym siebie uśmieszkiem. – Aczkolwiek nie mogę cię zapewnić,
że dziś będzie cicho – Spojrzał na mnie znacząco.
Wyprostowałam
środkowe palce.
– Bo zostanie ci ręką – warknęłam.
Zaśmiał się, na co
przewróciłam oczami. Nagle poczułam, jak coś zimnego prześlizguje się po moim
ramieniu. Wyprostowałam się, rozglądając uważnie. Niewyraźna manifestacja mocy
jednak zdążyła zniknąć. A przynajmniej tak myślałam do chwili, kiedy wyczułam,
jak gorąca fala rozchodzi się od łazienki. Blaise również to zauważył i
obydwoje wypadliśmy z salonu.
Otworzyłam drzwi i
ujrzałam rozsypane kawałki lustra na podłodze. Srebrna rama pozostała pusta.
Przełknęłam ślinę i coś w głębi mnie się szarpnęło. Nie...to nie było we mnie
tylko w Artemis.
Poczułam, jak nasza
więź pęka z trzaskiem, a potem rozległ się wrzask miko.
"Jednak bardziej niż tajemnicze zamiary Ciemności, była przejęta zmianami, które zaszły w Osamu. Jego ciało zaczęły pokrywać drobne czarne żyłki, a on sam zyskiwał coraz więcej siły. Ciemność twierdziła, że to efekty jej tabletek i że brunet przechodzi ostateczną transformację."
OdpowiedzUsuńMiju: Czemu mam wrażenie że wszyscy z nazwiskiem Ziggurat są albo szalonymi doktorami albo jakoś związani z jakimiś chorymi dzialaniami powiązanymi z mroczna mocą itp?
Hanako: I kto to mówi?
Miju: powiedziałam z nazwiskiem. Nie krwią
" – Wygląda mi to trochę jak zwiadowcze lalki, które magowie materii tworzyli podczas wojen.
– Zwiadowcze lalki? – powtórzył Izu."
Ja: Jak słyszę coś o lalkach to mi się te zombie lalki z Kampanii przypominaja
Hanako: Za dużo Kuroshitsuji Book of Atlantic....zzdecydowanie za dużo..
"Victor się zasępił, gdyż miał wrażenie, że gdzieś w głębi pamięci kołaczą mu się wskazówki, a może i sama odpowiedź. Niestety nie był w stanie ich wydobyć."
Miju: No najgorzej. Masz wrażenie że coś o tym wiesz ale to konkretne coś nie chce ci się przypomnieć.....i pewnie przypomni się w najmniej oczekiwanym momencie
"Otworzyłam drzwi i ujrzałam rozsypane kawałki lustra na podłodze. Srebrna rama pozostała pusta. Przełknęłam ślinę i coś w głębi mnie się szarpnęło. Nie...to nie było we mnie tylko w Artemis.
Poczułam, jak nasza więź pęka z trzaskiem, a potem rozległ się wrzask miko."
Viria: Zlamana wieź...w mordę...
Hanako: Obstawiam że to ta krewna Jenn z lustra...kurde imienia nie pamiętam
Miju: Albo Urania postanowiła dokonać zemsty wszystko możliwe...
Hanako: Wątpię
Jenn: Bo zawsze Angel wepchnie ich w objęcia największych cholerstw
UsuńCiemność: Dziękuje
jenn: To nie był komplement XDDDDDDD
Kuroshitsuji to miłość, a jak w mandze akcja poleciała, masakra XDD
Victor: Taaa
Jenn: Zapewne w najgorszym możliwym momencie XDD
Eris: I'm back, bitches!
Jenn: Mogłam wyjebać to lustro, jak cię tam tylko zobaczyłam...
Blaise: Mogłaś
Jenn: Choć było drogie
Blaise:...
,,A2 Rozdział 27: Rozbite lusterko."
OdpowiedzUsuń7 lat bez zmian :P
Lilka: Taki optymistyczny wstęp.
Bardzo. Skoro już jesteśmy na tropie luster to widzę, że ktoś wydostał stamtąd Eris albo ona sama się wydostała. Pewnie Ciemność ją porwała. A Victor to mistrz. Ja by chciała tak zerknąć dwa razy na zadanie z matmy i wiedzieć jak to ogarnąć xd
Jack: Doszukiwał się sensu jak ty w ziemniakach.
Tak, tak.
Lilka: Widocznie z takich powodów jak ten jest królem, a nie tylko z pochodzenia.
,,Na szczęście Blaise i Yuka szybko znaleźli wspólny język."
Lilka: A to źle?
,,Szkoda tylko, że polegał on w dużej mierze na moim życiu uczuciowym oraz zachowaniu w intymnych chwilach."
Lilka: Czyli źle.
Jack: Od kiedy Jenny jesteś taka zażenowana? Nie powinno ci to zwisać i powiewać na wietrze?
,,– Pierwszy raz zabiłem kolesia, który próbował zgwałcić dziewczynę w kiblu w parku – powiedział, po czym wyszczerzył zęby.
– Wiesz, co było zabawne? Błagał o litość zupełnie tak samo, jak ta dziewczyna błagała jego. On nie posłuchał, więc czemu niby ja miałem?"
Lilka:...
Speedy:...
Jack: -.-
Osari mi jakoś kuleje. No ale widocznie tak być miało. Może jak będą oboje umierać to jeszcze zrobisz jakąś cute scenę.
To czekam na next XOXOXO
Eris: Mhyhyhy
UsuńJenn: Robaki tak szybko nie giną. Dżdżownice na przykład p przecięciu dalej pełzają
Eris: Będziemy się supr bawiły
Artemis: ateno droga, wypieprzaj
XDDD
Jenn: To nie było zażenowanie, tylko Blaise ma tendencję to wyolbrzymiania swoich dokonań
Blaise: Ta, jasne
Damon: W sumie kiedyś wyrywałeś laski na to, że zabiłeś smoka
Blaise: Byłem młody i głupi
Jenn: A teraz została ci tylko głupota
Blaise: Przynajmniej mamy coś wspólnego
Nie rozumiem tej ciszy po wypowiedzi Osamu XDD I nikt nie mówił, że umrą oboje, tho
Jack: Entomoglodżka się znalazła.
Usuń,,Jenn: To nie było zażenowanie, tylko Blaise ma tendencję to wyolbrzymiania swoich dokonań."
Lilka: Wydaje mi się, że każdy chłopak tak ma.
,,Damon: W sumie kiedyś wyrywałeś laski na to, że zabiłeś smoka."
Lilka: Pewnie pięciolatki. Poco zabijać takie rzadkie stworzenia?
,,Blaise: Byłem młody i głupi"
Jack:...i oczarowany muszelkowym stanikiem.
,,Blaise: Przynajmniej mamy coś wspólnego."
XDD
Kiedyś zrozumiesz, ale Angel spójrzmy prawdzie w oczy. Prędzej czy później któreś z nich zabijesz albo oboje. Ja się tu na to psychicznie przygotowuje jak do matury xd
41 yr old Human Resources Assistant IV Kleon Pullin, hailing from Beamsville enjoys watching movies like Mysterious Island and Drawing. Took a trip to Barcelona and drives a GTO. zobacz
OdpowiedzUsuń