Krzyki ludzi, odgłosy hamowania, zgiełk. Przez
ciemność dobiegały do mnie różne dźwięki.
Umarłam?
Umarłam?
Nie wiem.
Nic nie czuję.
Nagle
zapadła cisza. Poczułam się wciągana przez jakiś wir. Przed oczami migały mi
różne obrazy. Wylądowałam na piaszczystej ziemi. Miałam na sobie białą sukienkę
na ramiączkach. Dookoła mnie leżały kamienie i głazy. Rozejrzałam się w
poszukiwaniu jakiś ludzi. Pusto. Stoję sama, nie mam pojęcia, gdzie jestem.
Pięknie, cudnie, zarąbiście. Może pojawi się jakiś psychol z piłą mechaniczną? Tak dla urozmaicenia scenerii?! Kopnęłam najbliższy kamień i jeszcze raz rozejrzałam się po krajobrazie rodem z westernu.
Co jest? Stawiam stówę, że wpadłam pod samochód, więc czemu jestem na
jakimś zadupiu? Tak wygląda czyściec czy tam inne cholerstwo?
– Halooo! – wydarłam się. – Jest tu ktooo?
Odpowiedziała mi cisza. Świetnie. Ja się męczyć nie
będę. Ruszyłam przed siebie. I tak jestem już martwa (chyba...)
– Idź w prawo, a za chwilę zobaczysz coś ciekawego.– szepnął mi ktoś do ucha.
Instynktownie chciałam uderzyć tajemniczego osobnika z łokcia w brzuch, ale trafiłam powietrze.
Instynktownie chciałam uderzyć tajemniczego osobnika z łokcia w brzuch, ale trafiłam powietrze.
Ruszyłam we wskazanym kierunku, mając gdzieś, czy nie popełniam wielkiego błędu.
Maszerowałam już kilka minut, gdy zerwał się wiatr. Super, zaraz będę miała
piasek w oczach. Stop. Nic nie czuję... Widzę, jak piasek krąży wokół mnie, ale
go nie czuję. Tak samo jest z wiatrem. Chyba już wiem, gdzie jestem. To musi być
wspomnienie, urywek jakiejś historii. W takich miejscach niczego się nie
odczuwa, nie można nic zrobić, tylko oglądać. Odetchnęłam z ulgą. Czyli żyję i jeszcze zjem babeczkę. Yeah!
Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach wrzask.
Ile sił w nogach popędziłam w prawo. Zatrzymałam się na skraju przepaści. Kilka
metrów niżej mężczyzna ubrany w strój rodem z XVI wieku próbował się wdrapać na skalną półkę. Jednak jego nogi
się obsunęły i wisiał nad otchłanią, trzymając się rękami półki. Zeskoczyłam na
dół i próbowałam go wciągnąć. Bezskutecznie, przenikałam przez niego. Czyli to naprawdę jakieś wspomnienie.
Mężczyzna zaczął opadać z sił i jego ręce rozluźniły
uścisk. Znowu zerwał się wiatr i moje włosy zakryły mi widoczność. Chciałam je ogonić, ale
nie mogłam poruszyć rękami.
– Ja nie chce umierać! To nie moja wina! To przez ciebie! – zaczął wrzeszczeć. O czym on gada? – Nie chciałem zabijać! To wszystko twoja wina, ty przeklęta wiedźmo! – darł się.
Haa? O co tu biega? Do kogo on się tak wydziera?
– Ojejku "wiedźmo"? – usłyszałam śmiech jakiejś kobiety. – A wcześniej tak mnie komplementowałeś, mój drogi Ignacio. Mówiłeś, że jestem najcenniejsza i najpotężniejsza.
– Jesteś wcielonym złem!
– I mówi to mężczyzna, który bez mrugnięcia okiem zabił dziecko. Jakież to żałosne. Człowiek zawsze znajdzie winę w innym, ale w sobie nigdy – westchnęła kobieta. – Cóż, Ignacio, czas się żegnać.
– Czekaj, ty...!
– Słodkiego pobytu w piekle, mój drogi.
Usłyszałam huk, przerażony wrzask i damski śmiech, który po chwili się urwał i zapadła cisza. Włosy opadły mi z twarzy, dzięki czemu ujrzałam ułamaną skalną półkę. Rozejrzałam się, poszukując tajemniczej kobiety, ale dostrzegłam jedynie oddalający się kształt. Wyglądał praktycznie jak...bey?
Nagle cały krajobraz zaczął wirować w szaleńczym tempie, aż rozległ się głośny trzask i siatka rys pokryła go w całości.
– Jenn! – Ten głos....Izu?
Otworzyłam oczy i od razu poraziło mnie światło
lampy. Byłam u siebie w domu w swojej sypialni i leżałam na łóżku.
Usiadłam i rozejrzałam się. Nade mną pochylał się Izumi z troskliwą miną, za
nim stał Demure z bandażami. Nile wraz z Kyoyą opierali się o ścianę.
– Co się stało? – spytałam, próbując wstać.
– Siedź, słabo wyglądasz. – powiedział Izumi.
– Widziałem, jak straciłaś przytomność na ulicy, a na
ciebie jechał samochód. Rzuciłem się i zdążyłem cię odciągnąć spod kół.
– powiedział Nile, podchodząc do mnie i patrząc się badawczo.
– Dziękuje za ratunek. – tylko tyle byłam w stanie z
siebie wydusić. Myślami byłam ciągle przy wizji, którą widziałam.
– Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada. –
spytał Demure, siadając na krześle.
– Tak, tylko przyśniło mi się coś dziwnego. –
mruknęłam i podrapałam się po karku.
Popatrzyłam
na chłopaków. Mieli zatroskane miny. Z wyjątkiem Kyoyi rzecz jasna. Ten tylko
patrzył się na mnie jak na mordercę.
– Co to za miny, panowie? Jenny miała koszmar.
Trzeba pocieszyć damę! Już, już zróbcie kakao! – Izumi wygonił Wild Fang do
kuchni. – Co to za koszmar ci się przyśnił? Opowiadaj, mamy
dużo czasu, bo oni nie są chyba w bliższych kontaktach z kuchenką. – powiedział
i wskazał głową na drzwi.
– Jeszcze mi zniszczą kuchnię. – jęknęłam.
– Im szybciej mi powiesz, tym szybciej polecisz
ratować kuchnię. – oznajmił Izumi i wyszczerzył się.
Westchnęłam i opowiedziałam mu o przemiłym śnie,
który mnie nawiedził.
– Ehh, ty to masz zrąbaną wyobraźnię. Będę miał
przez ciebie koszmary. – powiedział, kiedy skończyłam.
– To nie moja wina, że z ciebie taka boidupa. –
roześmiałam się.
BUM!!!
Wybuch z kuchni... Zabiję, uduszę i zatopię w
rzece, jeśli mi ją zniszczyli. Biegiem wyleciałam z sypialni.
– Nawet nie umiecie zrobić kakao? – jęknęłam na
widok trójki facetów z minami, jakby musieli zrobić czołg.
Kyoya, menda jedna, bez słowa wyminął mnie i wyszedł
z mieszkania. No co za ciota! Zachowuje się, jakby miał okres, stroi fochy i
jest milczącym aroganckim jełopem.
– Gońcie go, bo was jeszcze zje. – mruknęłam do Nila
i Demura.
– Dobra, do zobaczenia jutro! – krzyknęli i już ich
nie było.
– Ja też idę! Umówiłem się z Harumi. – oświadczył
Izumi.
– Haru przyjechała?! – ucieszyłam się.
– Tak, tak. Papa i nie zabij się! – chłopak wyszedł
przez balkon. Standardowo.
Ogarnęłam w miarę kuchnię i zaczęłam analizować
ostatnie wydarzenia. Najpierw ta wizja, potem ten sen. To nie może być przypadek. Ktoś lub coś chce żebym się o czymś dowiedziała. Tylko o czym?
Rodzinie Kyoyi? Ale po co? I co ma rodzina narwańca do jakiejś dziwnej kobiety i drącego się faceta? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Opadłam na fotel
i włączyłam laptopa. Dostałam e-maila.
Nadawca: brak.
Temat: Coś co cię może zaciekawić...
– Kolejny anonimowy podrywacz? Juhu. – mruknęłam.
Jednak to nie było wyznanie miłosne, a artykuł o tajemniczym
zaginięciu jakiejś kobiety i jej dzieci. Pochodził sprzed 10 lat. Kobieta
wyszła gdzieś wieczorem i od tej pory nikt jej nie widział, a dzieci zniknęły
nad ranem. Nie zostali odnalezieni i uznano ich za martwych. Na samym końcu
podano imię kobiety. Satomi Tategami...
– Izumi, odbierz!!- zadzwoniłam do niego zaraz po
tym, jak ocknęłam się z szoku po przeczytaniu tego.
– Co się stało? – no wreszcie.
– Matka Kyoyi zaginęła kiedy ten miał sześć lat. Tak
samo zresztą stało się z narwańcem. – wypaliłam.
-–A kiedy została odnalezieni?
– Nie zostali. Uznano ich za zmarłych.
– Czekaj, stop. Przecież Kyoya jest tu, chodzi,
oddycha i ma się świetnie. Więc jak to jest możliwe, że niby nie żyje? –
zamurowało mnie. Faktycznie. To nie ma sensu.
– Nie wiem. – powiedziałam.
– Jego brat mówi, że nienawidzi Kyoyi, nie? A Kakeru
niby też jest martwy. – kontynuował Izumi.
– Ja naprawdę nie wiem. Może Kyoya tylko się
podszywa pod prawdziwego Tategamiego. Lub po prostu Satomi, Kyoya i Kakeru
przeżyli i ukryli się na czas aż sprawa przycichnie? – zasugerowałam.
– Może, tylko po co? A tak w ogóle to skąd o tym
wiesz?
– Ktoś mi to wysłał na e-maila. – mruknęłam, wiercąc
się.
– Hmmm, dobra muszę pomóc Harumi. Jutro przyjdę i
obejrzę tego e-maila. Do zobaczenia. – pożegnał się.
Ledwo się rozłączył, gdy ktoś zadzwonił na domowy.
Pewnie Julian.
– Słucham? – mruknęłam niechętnie.
– Cześć mała. Podobał się artykuł? – spytał się mnie
jakiś facet.
– Ciekawy, przyznaję. A mogę wiedzieć kim jesteś? –
zapytałam, bawiąc się kosmykiem włosów. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że nie jest to zwykła osoba.
– Spokojnie, za niedługo się spotkamy. Nie mogę się
doczekać, żeby zobaczyć cię z tak bliska Jennifer Ashido-san. – powiedział i
rozłączył się.
Mało mi się to podoba. Skąd ten ktoś wiedział, że
szukam informacji o rodzinie Kyoyi? Nie mam ochoty ściągać sobie na głowę
kolejnych psychopatów. Starczy mi narwaniec.
Uznałam, że pójdę wziąć gorący
prysznic i do łóżeczka. Była dopiero 23, ale ja czułam się zmęczona dzisiejszymi
wydarzeniami. Kiedy wyszłam z łazienki, zobaczyłam, że coś się świeci na ścianie
w przedpokoju. To był kunai (nie wiem jak to się piszę xD) skąpany w świetle
księżyca. Był wbity w ścianę i przytrzymywał karteczkę o treści: ,,Nie musisz
się mnie bać. Nic ci nie zrobię. Nie mów nikomu o tym telefonie, rozumiesz? To
będzie nasz sekret. Pamiętaj, obserwuje cię’’
– Buhahahaahaahaahahaahaahah! – zaczęłam się śmiać.
Normalny człowiek chyba zacząłby panikować, ale ja normalna nie jestem. Gościu
próbował mi grozić, lecz biedakowi nie wyszło. Nikt mi nie będzie rozkazywał!
– Możesz mnie obserwować cały czas! Mam to gdzieś!
Jeszcze raz wbijesz mi do mieszkania bez pozwolenia, to ci tak przerobię twarz,
że cię matka nie pozna! – wrzasnęłam w przestrzeń. Wiem, że to głupie, ale kto
wie może zamontował podsłuchy? Zmięłam kartkę, a kunaia wzięłam ze sobą. Zawsze
może się przydać. Pozamykałam wszystkie okna i spokojnie położyłam się do
łóżka. Nagle moja komórka ryknęła piosenką ,,On my own’’.
– Czegoo?! – jęknęłam i odebrałam połączenie.
– Masz bardzo ładne mieszkanie. – znowu ten gościu, co grozić nie umie.
–A dziękuję. Nie masz lepszych zajęć niż dręczyć
mnie po nocy? – zapytałam, kładąc się na plecach.
– Popatrz w prawo.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam czarną postać, która
wpatrywała się we mnie.
– Złaź stamtąd! Szyby niedawno myłam! – wrzasnęłam
wkurzona.
Osobnik roześmiał się.
– Nie rozumiesz po japońsku?! – warknęłam i
podeszłam do okna.
– Rozumiem, mała. Miłej nocy! – krzyknął i zeskoczył.
To nie był Izumi. Miał inny głos i oczy były seledynowe a nie pomarańczowe. Czyli ma jednak psychopatę na głowie. Zarąbiście.
Jenny: No super kolejny psychopata ;-; On mi starczy! *wskazuje na Kyoyę*
Kyoya: Nie ma to jak się martwić szybami gdy ktoś chce ci wejść do mieszkania
Jenny: Świeżo myte! *pożera milkę* a tak to jakbyś nie zauważył przeżyłam ^^
Kyoya: Bo się Angel nad tobą zlitowała :P
Jenny: Odezwała się menda społeczna i stary kapeć w jednym.
Kyoya: *przewraca oczami*
Ja: *patrzy się na powyższą dwójkę z politowaniem* Jak pies z kotem *wzdycha* Własnie wróciłam z obozu i stwierdzam, że był genialny *.* kocham narty <3 A jak tam wasze ferie? ^^
Ja: Dobra pisze ten komentarz trzeci raz. Więc:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Mi ferie kończą się już 14. Nawet nw kiedy poprzedni tydzień minął
Po drugie: co to tam było... A Kelly twoja kwestia
Kelly: Ale co ja?
Ja: No mów to co powiedziałaś w pierwszym komje
Kelly: *loading* A już wiem. Jenny piona. Ja też mam psychola na głowie. Ale już niedługo...
Po trzecie: Ciekawe kim jest ten psychopata.
Po czwarte: Jenny wiem co czujesz jak rockowa muzyke ustawisz na dzwonek telefonu i (w moim przypadku) kolega dzwoni o 7 rano w sobote a ty masz ustawiony "Unbreakabel heart" na całą głośność. Masz ochote go zamordować
Po piąte: Wysłałabym wene niestety mam małe jej zasoby
Po szóste: Czekam na next
Po siódme: Pozdrawiam :)
Jenny: I tych psycholi ciągle dochodzi :,)
UsuńKyoya: A zamknij się
Jenny: *prycha* stary kapeć
Ja: Mi też się kończą 14 :((( czemu ferie nie mogą trwać miesiąc ?! Psychopata wpadł mi do głowy podczas pisania nie miałam pierwotnie go tu umieszczać xD
Jenny: Serio?! Postanowiłaś mi jeszcze bardziej skomplikować życie?!
Ja: Cichaj tam, pozdrawiam :*
Miju: Jenny ty to rozwalasz system.
OdpowiedzUsuńJenny: Bo wszystkie Jenny takie są.
Avis: To trzeba potwierdzić naukowo.
Miju: Phy co tam naukowe potwierdzenie.
Rozdział świetny. Ten artykuł ciekawym. Co ty ukrywasz Kyoya. Demolowanie kuchni dobre. He he.
Miju: Jenny jeśli chcesz mogę się włamać do wszystkich baz policji i ambasad w RPA by ci pomóc.
Jenny: *ściska Miju* Ja wiem, jestem zajebista.
OdpowiedzUsuńKyoya: Chyba tylko w snach.
Jenny: A kto nawet kakao zrobić nie umie?!
Kyoya: Ty?
Jenny: *ściska Miju,Jenny,Jennifer,Ashare i wszystkich innych* Tuulimy <3 Nie musisz się męczyć Jenny, ja to wyduszę z tego narwańca ^^
Ja: Cieszę się, że rozdział się podoba :D
Ja:*widzi że Lilka chcę coś powiedzieć* zanim się zacznie to pozwolicie że ja się wypowiem*odkasłuję* co to do jasnej świetlistej było! Tu się jakiś kryminał rodzi i co to za wizję hy?
OdpowiedzUsuńLilka: Dobra dobra moja kolej. Na wstępie chcę zaznaczyć że Jeny tak zgadzam się to menda, stary kapeć ale trzeba dodać że stara skarpeta i człowiek z pedofilskim uśmieszkiem i kanalia i masochista i wogule mu nie zależy na własnym życiu tylko rzuca się z tornad i to buc, buc, buc i jeszcze raz buc któremu trzeba pokolorować świat i...
Ja: Dobra skończ i przejdź do sedna sprawy.
Lilka: A no tak...ja wiem jak to jest widzieć wspomnienie i nie muc go zatrzymać choć bardzo się tego pragnie...po za tym piona ja jak widzę coś nie bezpiecznego to też się czasem z tego śmieję. A po za tym Nil Y.Y złoty człowieku*zachodzi od tyłu zarzuca rękę na szyję i zaczyna dusić* ty jedyny jesteś normalny z tych muszkieterów.
Ja: Muszkieterowie?
Lilka: No tak przecież sama powiedziałaś"Lilka i trzej muszkieterowie" więc tu też tak będę na nich mówiła jak będę chciała*jeszcze mocniej ściska Nila* jeszcze z tobom jedynym mogę porozmawiać.
Ja:*załamana masuję się po skroni* Hyyyyyy no cóż...czekam na kolejny rozdział i niech wena zawsze ci sprzyja...Lilka puść go wreszcie bo go udusisz!
Lilka: Nie...nigdy on jeszcze jedyny mi został do normalnej rozmowy U_U
Ja:*spuszczona głowa i ogólnie załamanie*
Ja: *gapi się z politowaniem na Jenny, która maluję ścianę*
UsuńJenny:*cała z błękitnej farby* Lilka my to mamy zrąbane życie U.U musimy przebywać z tą mendą społeczną T.T
Kyoya: Ja tu ciągle jestem -.-
Jenny: Ślepa nie jestem! A teraz bawię się w detektywa hyhyhy *wkłada czarny płaszcz i okulary przeciwsłoneczne*
Ja: Jest środek zimy, idiotko!
Jenny: Ciii, detektyw Jennifer Ashida do usług!
Ja:*załamana* wychodzę i nie wiem kiedy wrócę*wychodzę*
Jenny: Jeszcze ten gościu co mu szyby zabrudził! Jak dorwe to zabiję.
Kyoya: Już lubię gościa ^^
Lilka:*nadal dusi Nila* żebyś wiedziała że my to mamy przerąbane. Ja tego buca nie rozumiem...*jeszcze mocniej sciska Nila* ale tak jak mówiłam jeszcze mam Nila.
UsuńJa: Spokojnie jak się postaram to zostaniesz sama błahahahahaha.
Jack:*z ręką na podbródku i uniesioną brwią* ona ma coś w stylu rozdwojenia jaźni. Normalnie to takie ciche dziecko wręcz aniołek z aureolą i skrzydełkami co to z dobroci unosi się kilka centymetrów nad ziemią a po chwili diablica z rogami, ogonem i widmami w ręku co to ludzi w piekle torturuje.
Ja:*forma aniołek* Jecki czy i tobie mam zrujnować życie i zabrać na tortury^^
Jack: Życie to ty mi już dawno zrujnowałaś zacznijmy od tego. A jak tam idzie ci z Hades Kerbatcsem *kpiący uśmieszek*
Ja:*aureola spada pojawiają się rogi i wyrasta ogon* Wrota Hadesu odwoźcie się!!!*w tym momencie otwierają się wrota i trój głowy pies chwyta Jacka i wciąga do środka* hyhyhy to teraz się pobawimyyyyy*pojawiają się widły i wchodź do srodka zamykając za sobą drzwi*
Lilka: O oł. Help. Help mi? To psychopatka jest dopiero. Chociaż w sumieniu to się nie dziwię w końcu wiadomo czyja to fanka ¬_¬...ciekawe czy jeszcze jest chora czy już wyzdrowiała? Może śniadania jeszcze nie jadła?
Jenny: Nie zabijaj Jacka Kruk! Kto mi będzie rzeczy naprawiał jak go zabraknie?!
UsuńKyoya: A przypadkiem nie powiedział, że ci nie będzie pomagał?
Jenny: Będzie mi naprawiał tylko jeszcze o tym nie wie ^^
Kyoya: Co ty masz Lilka do moich fanek?!
Jenny: Nie do fanek tylko do ciebie, idioto
Ja: Nie będzie żył to taki nasz rodzynek.*forma aniołek szura butem po ziemi* ja tylko się z nim bawiłam.
UsuńJack: Ty to co ja cudem przeżyłem nazywasz zabawą.
Ja: ^^
Lilka:Albo ja śpię trochę*przeciera oczy i ziewa* albo ty nawet w miarę normalnie się odezwałeś zielony a co do fanek to przyglądałeś się kiedyś Krukowi?
Ps: Jack: Ja będę naprawiał co będę chciał a tego co ty chcesz to ja nie chcę i idę pracować.
UsuńJa: Zrób sobie przerwę chociaż raz^^
Jack*zamyka laptop* może masz rację*widzi śpiącą w kącie Lilkę i zanosi do lóżka a potem sam idzie spać.
Kelly:...Dlaczego siedzenie na plaży w białej sukience uważasz za piekło? Wsumie kiecka trochę by mi zawadzała, ale żeby odrazu piekło.
OdpowiedzUsuńRyuga: Ciekawi mnie co tak jebło w tej kuchni. Mleko ani kakao z tego co mi wiadomo niema w zwyczajiu wybuchać.
Kelly: Pewnie Yoyo zobaczył mysz wystraszyę się i do niej strzelił.
Kyoya: Myślała, że zginęła więc uznała że trafiła w piekle. Gdzie indziej mogą wylądować osoby jej pokroju?
UsuńJenny: Jak się zaraz nie zamkniesz to wylądujesz na pogotowiu.
Kyoya: Ja tu jestem brany za tchórza, który boi się myszy ;-;
Jenny: I nie umie gotować
Kyoya: To był Nil!
Jenny: Nil w przeciwieństwie do ciebie posiada mózg!A co do kuchni ta banda pajaców rozwaliła mi kuchenke! Dalej nie wiem jakim cudem to zrobili ;-;
Kyoya: Wielki z ciebie detektyw *klaszcze*
Jenny: Bo zamiast pogotowia wylądujesz w piachu!
Kelly:Mam niemałe doświadczenie w kwestii wybuchania kuchni ale przy pomocy mleka i kakao jeszcze jej nie wysadziłam. Pozatym na ciebie Yoyo czeka specjalne miejsce w piekle dla takich którzy znęcają się nad dziećmi.
UsuńJenny: To są faceci, tego nie ogarniesz ;-; Kyoya gadaj jak to zrobiliście!
UsuńKyoya: Prawdopodobnie nie użyliśmy mleka tylko czegoś innego.
Jenny: Benzyny?!
Kyoya: Możliwe*wzrusza ramionami*
Jenny: W sumie trzymam benzynę w kuchni *tak bardzo mądrze* ale jakim kretynem trzeba być żeby ją z mlekiem pomylić?! A no tak trzeba być tobą.
Izumi: Ej,ej nie kłóćcie się prze jakieś mleko!^^*dostrzega Kelly i humor mu znika* Why?!!
Kelly: Because I love you and I hate you i can't stop thinking of you....Żartuję poprostu jesteś rudy, a oni zawsze mają przekichane.
UsuńIzumi: Mam ci wydłubać oko?!
UsuńJenny: Spokojnie, kowboju.
Izumi: Nie! Ta kobieta za długo mnie wkurza!*idzie po wszystkim znaną siekierę*
Jenny: Kyoya, pokaż mu swoje rape face to się może uspokoi.
Kyoya: Spadaj na drzewo.
Jenny: Nie tak ostro bo sie zaraz rozpłaczę
Ja: Kurde, mi za czas reakcji powinni znaleźć miejsce w Księdze Guinessa. -_-'
OdpowiedzUsuńHiromi: *mądra mina* Pod tym względem przewyższasz nawet Japończyków.
Ja: *pół-żartem, pół-serio* Zgnij, przepadnij, w dziurę wpadnij lisico. Chyba nie muszę się przedstawiać, bo widzę tu tylko same znajome twarze. :) Chyba, że koś chce lepiej poznać tych moich wariatów. ;)
*słychać miarowe pukanie w okno, po zewnętrznej stronie jest uczepiona Tengu z Ao na głowie*
Hiromi: *otwiera okno* Drzwi też mamy.
Raksha: *wchodzi do środka i ściąga kilka gałązek z włosów*
Ja: Wcale nie jesteś od niej lepsza Kit, a z resztą chodzenie po dachach i wspinaczka budynkowa to wasz chleb powszedni.
Kaosu: *wylicza na palcach* Zdążyliśmy już wejść na szczyt kościoła Mariackiego, cerkiew Wasyla Błogosławionego, że nie wspomnę o większości budynków we Włoszech.
Hiromi: *z lekkim uśmiechem* Żadne z nas nie jest sobą bez chodzenia, gdzie nie trzeba.
Ja: Skoro sprawa załatwiona to ja się radzę zbierać do szkoły. Do następnego!
Jenny: Czuję bratnie dusze Izumiego
UsuńIzumi: Ejejeje! Ja chodzę po balkonach a nie po dachach!
Jenny: Dobra,dobra *wyciąga kocyk i zawija się w niego* Jestem naleśnikiem! Nananana!
Ja: Co robisz?
Jenny: Odstresowuję się ^^
Ja: To posłuchaj muzyki a nie drzesz się na pół mieszkania ;-;
Yuka: *głaszczę kota* Jeszcze tylko dwa dni :D
Izumi: I weekend *.*
Jenny: *wychodzi spod koca i idzie powkurzać sąsiadów* Macie jakieś życzenia komu życie upiększyć mą osobą?
Yuka:Najlepiej ****(szepcze Jenny do ucha)
Jenny: Ooo tej mendzie to ja chętnie pośpiewam pod drzwiami.
Kyoya: Najlepiej to już nie wracaj !
Kaosu: Z cerkwi to my najczęściej schodzimy. To jedno z ulubionych miejsc Arisu do wysyłania ludzi, którzy mówią do niej Ruda.
UsuńRaksha: *glaszczac Ao, mówi spokojnie* Ty też jesteś rudy.
Kaosu: Włosy mam bordowe.
Raksha: Masz takie same jak Kim i Izumi.
Hiromi: Może pokażemy im zdjecie i niech sami stwierdzą. Co wy na to?
Izumi: Kolejni z czerwonymi włosami ^^
UsuńJenny:*czyta instrukcje mikrofali* jak się tej kupy złomu używa?!! *zaczyna wciskać przypadkowe guziczki* Kyoya podejdź tu na chwilę :D
Kyoya: Czego?
Jenny: Nachyl się
Kyoya *nachyla się*
Jenny:*wciska guzik od drzwiczek a te walą Kyoye w twarz*
Kyoya: Ashida!!!!!!!
Jenny:*chichot szaleńca* Słucham?
Kyoya:*wyciąga patelnie i zaczyna atakować Jenny*
Jenny: Aaa! Damski bokser! *kopie Tategamiego w brzuch*
Ja: Co wy odwalacie?!
Jenny:*wpycha Kyoye do szafy* Nic ciekawego :)
Kaosu: *idzie do (naszej) kuchni*
UsuńChwilą ciszy i...
PIERDUT!
Wszyscy wbiegaja do kuchni, a tam Mizuki, Kaosu i Shun cali usmoleni, Kim się na dodatek śmieje.
Ja: Co. Tu. Się. Cholera. STALO?!
Kaosu: *próbując zetrzec z siebie sadze* Mąka wybuchła.
Ja: Żeby mąka wybuchła musi byc dobrze napowietrzona i coś musi ja podpalić... Jak wyscie to zrobili?!
Shun: -wzrusza ramionami i odchodzi-
Ja: *facepalm* I tak to jest jak się niektórych do kuchni wpusci.
Odblokowano osiągnięcie: goodbye my flour, goodbye my kichen.