Kyoya
Piach leciał mi do oczu i tworzył mikroskopijne
ranki na przedramionach. Kamienie wylatywały z trumny, znacząc drogę, którą
przebyłem. Byłem kilka metrów od bramy miasta, gdy zza skał wyskoczyła banda
idiotów.
– Jeśli chcesz przejść, musisz nas pokonać! –
krzyknął pewnie ich lider.
– Utrapienie. – mruknąłem i wystrzeliłem Liona.
Tornado zmiotło ,,przeciwników’’ na pobliskie
wydmy. Bey wrócił do mojej dłoni, a ja spokojnie ruszyłem do miasta. Nic się nie
zmieniło. Ciągle te same odrapane walące się budynki, dzieci biegające między
nimi i dorośli beztrosko leżący na ziemi lub targujący się na stoiskach. Tu i
ówdzie dostrzegłem błysk beya lub kuczera.
– Tyle zwierzyny. – zamruczał zadowolony Leon.
Uśmiechnąłem się pod nosem.Ciekawe, czy w tym roku
trafię na kogoś wartego uwagi czy też na samych słabeuszy? Nagle przypomniałem
sobie o Ashidzie. Mała menda pokonała mnie. Najchętniej pozbyłbym się jej tu i
teraz, ale upokorzenie na oczach widowni wydaje mi się lepszą opcją.
– Zobacz! To ten przystojny z zeszłego roku! – usłyszałem chichot za
swoimi plecami.
Dwójka dziewcząt przyglądała mi się z wyraźnym
zachwytem. Na moje spojrzenie zareagowały rumieńcem i szybką ucieczką w tłum. Jak
nie słabeusz to irytująca fanka.
– Wyczuwam coś potężnego. – powiedział Lion.
Rozejrzałem się wkoło. W tym tłumie trudno dostrzec
kogoś wyjątkowego. Wytężyłem wzrok i zobaczyłem blade ramiona.
– To. – odparł krótko bey.
Mrucząc "przepraszam", przepychałem się między ludźmi w
ślad za białą karnacją. Czułem narastające podekscytowanie. W końcu ktoś silny.
****
Jenny
Tategamiemu upał uderzył do głowy czy bawi się w
stalkera? Idzie, czy raczej próbuje iść, za mną od dobrych kilku minut. Po drodze
chyba zgubił swoją trumienkę. Jeśli by tak pomyśleć, to skąd on ją właściwie ma?
Poszedł na cmentarz, wykopał pierwszą lepszą,wyrzucił trupa i sobie ją wziął?
Znając go, to bardzo możliwe.
Gorący pustynny wiatr zawiał mi w twarz. Zerknęłam
do tyłu. Zielona grzywa za chwilę mnie dogoni. Czemu by się nie zabawić? Przyśpieszyłam. Tategami zrobił to samo. Nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, że to
ja ale i tak niespodziankę będzie miał pierwszorzędną. O ile mnie ślimak jeden
dogoni.
Skręciłam gwałtownie z boczną uliczkę i zaczęłam się kluczyć między
wąskimi przejściami. Kyoya niestrudzenie szedł za mną. Nagle przyśpieszył.
– Zatrzymaj się! – czyżby siły kogoś opuściły?
– Nie ma mowy! – wystawiłam mu język i wybiegłam na
główną ulicę.
Zakamuflowanie się w tłumie z moją bladą skóra nie należało do łatwych. Dołączyłam do grupki bleyderów zmierzających na
eliminacje. Tategamiego nigdzie nie było widać.
– Czujesz go? – spytałam Artemis.
– Nie. Brak silnej energi. – odparła, ziewając. – Długo jeszcze?
– Za około kwadrans powinno się zacząć. – zerknęłam
na zegar na ratuszu. – Więc ostrz topór.
– Ciekawe czy mi się to opłaci. – mruknęła Artemis.
Przy wejściu rozejrzałam się za Nilem i Demurem.
Nigdzie ich nie zauważyłam, więc pewnie są już w środku. Wewnątrz powinny być
trzy areny, a były cztery! Niebieska, żółta, czerwona i zielona. Podszedł do mnie
jeden z organizatorów w zielonym mundurze i wręczył niebieską kartkę. Bez
pośpiechu ruszyłam do swojego sektora. Stanęłam mniej więcej pośrodku wielkiego
koła bleyderów, wyciągnęłam kuczer i załadowałam Artemis.
– Co ja tu widzę? Dziewczyna? – spytał chłopak, stojący obok mnie z drwiącym uśmiechem. – Coś ci się pomyliło. Trybuny są tam.
– wskazał palcem za siebie.
Kilkoro jego kumpli zaczęło się śmiać.
– One czekają na ciebie i twoich kumpli. – odparłam
z równie miłym uśmiechem.
– Coś ty powiedziała? – jego głos przybrał groźny
ton.
– Ogłuchłeś, mój drogi? – zacisnął pięści. – Mówiłam, żebyś ty i twoi koledzy uciekali stąd w podskokach, jeśli nie chcecie
skończyć w szpitalu. – powiedziałam, ciągle uśmiechając się.
– Uważaj na słowa. – warknął.
– Witam wszystkich przybyłych! – naszą pogawędkę
przerwał prezydent Rock City. – Tegoroczne zasady są nieco inne. Z każdej areny
wychodzi tylko ten, który pokona wszystkich, jednakże osoba, która wygra jako
ostatnia zostanie rezerwowym! – ogłosił.
– A teraz zaczniemy. – zabrał głos jeden z jego
pomocników. – 3,2,1 Start! – krzyknął, a w powietrzu zaroiło się od beyi.
– Zobaczymy, na co taką dziewczynkę jak ty stać! –
krzyknął ten osioł. – Ruszaj Orso!
Jego bey natarł na Artemis. Lekko zepchnął ją w
prawo, a potem, mimo dalszych naporów, pozostał w miejscu, bezskutecznie próbując pchnąć
ją dalej.
– Co za słabiak. – powiedziała rozczarowana miko.
Wzruszyłam ramionami. Nic na no nie poradzimy.
Artemis odepchnęła Orso, a potem bez trudu wybiła go na przeciwległą krawędź
areny.
– Co?! – wykrztusił osłupiały właściciel.
Nagle poczułam niesamowicie silny podmuch wiatru za
plecami. Zgodnie z oczekiwaniami Kyoya użył swojego specjalnego ataku. Beye jego
przeciwników błyszczały w słońcu, kiedy były
unoszone coraz wyżej. Nie pozwolę mu skończyć pierwszemu.
– Artemis! Księżycowy topór! – wrzasnęłam.
Miko wzięła potężny zamach i trzasnęła wszystkie
beye, a potem uderzyła toporem o podłoże. We wszystkie strony buchnęła fioletowa
mgła. Kiedy opadła, można było zobaczyć, jak skończyli przeciwnicy. Beye były w
większości wbite w ściany, a nieliczne leżały wokół areny.
– Arena niebieska i czerwona koniec! Zwycięzcy
Jennifer Ashida i Tategami Kyoya! – ogłosił jeden z organizatorów.
– Łatwizna. – ziewnęła Artemis i wróciła do mnie.
Tategami obrzucił mnie wrogim spojrzeniem, kiedy
wchodziliśmy po schodach. W odpowiedzi uśmiechnęłam się drwiąco.
– Gratulacje. Drugi rok z rzędu. – powiedział
prezydent, podczas gdy zapinałam białą bransoletę.
Usiadłam na schodkach i zajęłam się szukaniem Nila i
Demura. Mam ich! Nairu walczył na arenie żółtej. Chyba górował. Co chwile wybijał
jakieś beye. Demure na zielonym stadionie nie radził sobie tak dobrze. Pewnie
przez taką ilością przeciwników miał trudności z przewidzeniem ich ruchów.
– Mistyczny krąg! – Nil wzniósł rękę ku niebu.
Stadion rozbłysł złotym światłem, a po chwili wszystkie
beye zostały wyautowane.
– Arena żółta koniec! Zwycięzca Nil Nairu! – brunet
wziął bransoletę i zaczął obserwować ostatnią bitwę. Żaden bleyder nie używał
specjalnych ataków. Zupełnie jakby ich nie mieli.
– Taniec płomieni! – ciszę przeciął czyjść krzyk.
Na arenie rozpętał się najprawdziwszy pożar.
Płomienie sięgały coraz to wyżej, a gorący żar wiał nam w twarz. Po chwili ogień
znikł, natomiast beye leżały na ziemi.
– Arena zielona koniec! Zwycięzca... – tu organizator
zerknął do notatnika. – James Watson!
Chłopak o niebieskich oczach oraz czarnych włosach
podszedł do stołu i wziął czerwoną bransoletę. Potem skinął nam głową na
przywitanie, uśmiechając się lekko. Razem z Nilem odmachaliśmy, a Kyoya
zignorował (jak zawsze).
– A teraz druga część turnieju! Żeby sprawdzić
naszych zwycięzców muszą oni przez 24 godziny chronić swoje bransoletki! –
prezydent zaczął gadać o dalszych zasadach, a
ja szukałam wzrokiem Demura. Stał
koło wyjścia z niewesołą miną.
– Zaczynamy! – okrzyk organizatora otrzeźwił mnie.
Wbiegłam w tłum. Walczenie w takim ścisku jest
męczące. Kilkoro bleyderów ruszyło za mną.
– Powodzenia. – szepnęłam do Demura, kiedy go mijałam.
– Stawaj do walki! – krzyknął jeden z goniących.
Wystrzeliłam Artemis, a ta pokonała ich jednym
szybkim ciosem.
– Mała rozgrzewka nie zaszkodzi. – stwierdziła, opierając topór o ramię.
Co chwilę ktoś chciał nas wyzywał. Po jakimś czasie
robiło to się nudne. Żadnych przeciwników, trudności tylko jedno uderzenie i po
sprawie.
– Ja chcę walczyć z kimś silnym. – rzekła, gdy usiadłam
na dachu jakiegoś budynku.
– To go sobie znajdź. – położyłam się.
Słońce przyjemnie grzało. Mogłabym tu leżeć cały
dzień. Nagle usłyszałam świst wystrzelanego beya.
– Artemis, nadciąga. – usiadłam.
– Ok. – przygotowała topór do ciosu.
– Maska płaczu! – krzyknął
mój przeciwnik.
– Wreszcie! – ucieszyła
się miko.
Otoczyła nas kulka
wody. Lekko falowała, przez co widoczność była pogorszona. Przede mną
,,wyrosła’’ z wody twarz dorosłej kobiety, która zaczęła przeraźliwie krzyczeć.
Zatkałam uszy, a Artemis przecięła ją. Jednak woda nie zniknęła, ale dalej nas
otaczała.
– Co to jest? –
zaskoczona miko odskoczyła kawałek i zaczęła poszukiwać swojego przeciwnika.
Znowu pojawiła się ta
twarz, lecz tym razem nie krzyczała. Artemis wytrwale próbowała ją przeciąć, ale ta w
kilka sekund zrastała się. Po chwili zaczęły formować się nogi, ręce, tułów i
dokładniejsze rysy twarzy. Ona mi kogoś przypomina. Nie... To niemożliwe...
– Jenny, chodź tu, kochanie. – osoba, której najbardziej na świecie nienawidzę, wyciągała do mnie
ręce.
– Łapy precz! –
odsunęłam się od niej.
To jakiś chory sen.
Jakim cudem ktoś wiedział, że ona....
Gość z przystanku...
– Tak się witasz z
matką? – wygięła usta w podkówkę, ale w jej oczach dostrzegłam błysk ironii.
– Nie jesteś moją
matką. – warknęłam.
Dostrzegłam wewnątrz
jej ciała srebrnego beya. To pewnie on ją wytwarza.
– Artemis, brzuch. –
przekazałam miko telepatycznie.
– Ok. – przygotowała
się do uderzenia.
– Jak to nie jestem?
Czytałam ci bajki, piekłyśmy razem ciasteczka. – uśmiechnęła się, wyciągając do
mnie rękę. – Wróć do mnie...Jenny.
– Krzyk nocy ! –
krzyknęłam, zanim jej łapska dotknęły mojej twarzy.
Artemis wykonała dwa
obroty z toporem, przecięła całą barierę, a na koniec z całej siły uderzyła w
beya. Otoczka rozprysła się, iluzja mojej matka wydała krótki wrzask, zanim zniknęła, natomiast srebrny bey został wbity w dach. Byłam cała mokra. Dobrze, że jestem w
Afryce. Za chwilę wyschnę. Srebrny bey rozbłysł zielonym światłem, a potem znikł.
– Widziałaś go już
kiedyś? – zwróciłam się do miko.
– Nie. – pokręciła
głową.
Kiedy w miarę oschłam, zeskoczyłam na dół. Nieliczni bleyderzy biegali tu i tam, próbując zdobyć
bransolety. Co chwilę widziałam pojawiające się tornado lub mistyczny krąg.
– Ooo nasza
dowcipnisia. – usłyszałam szyderczy głos, gdy weszłam w ciasną uliczkę.
– To znowu ty. – westchnęłam.
– Chyba my, skarbie. –
zza skrzyni wyszła grupka bleyderów z przyszykowanymi kuczerami. – Zobaczymy, czy teraz sobie tak dobrze
poradzisz. – denerwujący typek z wcześniej stał jako ich lider.
– Nie ma problemu. –
mruknęłam znudzona, zostawiając Artemis wolną rękę.
– Znowu ci nudziarze. –
skrzywiła się, ale przyszykowała do ataku.
Wystrzelili
beye, krzycząc różne nazwy ataków. Miko uniosła ręce i wyczarowała
magiczne kręgi wokół swoich dłoni. Potem złączyła ręce. Otoczyła ją czarna
energia. Kiedy beye były dosłownie milimetry od niej, energia wybuchła. Siła
odrzutu rzuciła większość bleyderów na ziemię. Wzbił się tuman kurzu i pyłu.
– Po kłopocie. – rzekła
zadowolona, wracając do mojej dłoni.
– Niesamowite. – koło mnie
pojawił się rezerwowy naszej drużyny, James.
– Dzięki. – otrzepałam się
z pyłu i ruszyłam do przodu.
– Nie mogę uwierzyć, że
będę walczyć ramię w ramię z takimi silnymi ludźmi. – powiedział, gdy mnie
dogonił. – O ile dotrwam. – posmutniał lekko.
Kurczowo ściskał w ręce beya. Kuczer dyndał przyczepiony do paska na biodrach. Miał kilka obdarć na
rękach i mnóstwo piachu we włosach i ogólnie na całym ubraniu.
– Spoko, nikogo silnego
tu nie ma. – uśmiechnęłam się.
– Dla ciebie na pewno. –
mruknął.
– Skąd jesteś? –
spytałam, by jakoś podtrzymać rozmowę.
– Z Hiszpanii. – odparł
krótko, wymiatając piach z włosów. – A ty?
– Japonia.
No i rozmowa się
urwała. Chłopak zerkał na mnie i próbował coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Znikąd przed nami wzbiła się chmura kurzu. Spięłam się i zaczęłam nasłuchiwać.
– To tylko ja. –
powiedział Kyoya, gdy pył opadł.
– Wow. – wydusił James.
Jeśli zostanie kolejnym
fanem Tategamiego, to ja się chyba utopię.
– Kim jesteś i czemu tu
przyjechałeś? – spytał narwaniec, patrząc uważnie na chłopaka.
– Jestem James z
Hiszpanii. Przyjechałem tu, bo a Europie reprezentantami zostają tylko najbogatsi, a
tu mogą wszyscy. – odparł.
No i się wyjaśniło
jakim cudem ten idiota Julian był w turnieju. Na początku jeszcze myślałam: ok jest rozpuszczony ale silny, a się okazało, że po dwóch przegranych kompletnie
się załamał. Żałosne.
– Zdałeś test. –
walnęłam się płaską dłonią w czoło. Znowu ten jego debilny sprawdzian.
– Co? – James zrobił
zaskoczoną minę.
– Nieważne, po prostu
Tategami jest dziwny. – wyjaśniłam.
Kyoya obdarzył mnie już
chyba dziesiątym w tym tygodniu wrogim spojrzeniem i ruszył przed siebie.
– Tylko nie wpadnij
znów do kanału! – krzyknęłam na pożegnanie.
– Spokojnie! Nie jestem tak ślepy jak ty! – odkrzyknął.
James parsknął
śmiechem.
– Jesteście
przyjaciółmi?
Głupszego pytania w
życiu nie słyszałam.
– My? Ja i ten idiota? – wykrztusiłam.
Chłopak skinął głową.
– Nie. Nienawidzę go. –
powiedziałam chłodno.
– Serio? Myślałem, że...-
zaczął, ale mu przerwałam.
– Słuchaj, nie wiem, jak
to wygląda dla innych, ale nie znoszę tego gościa z wzajemnością. – odwróciłam się
na pięcie i ruszyłam przed siebie.
– Jesteście w jednej
drużynie, mimo że najchętniej byście sobie oczy wydrapali? – spytał skrajnie
zdumiony.
– Ironia losu. –
mruknęłam, zerkając na zegarek.
Zostało jeszcze 7 godzin
do zakończenia drugiej rundy.
– Idziesz ze mną czy z
Tategamim? – odwróciłam się do Jamesa.
– Sam. – odparł krótko
i skręcił w pobliską uliczkę.
Czyli zostałam sama z
Artemis.
– Miał silnego beya? –
spytałam miko.
– Nawet. Poziom
legendarnych to to nie jest, ale zapowiada się dobrze. – powiedziała.
Słońce powoli zaczęło zachodzić, a temperatura spadać. Skrzywiłam się. Nienawidzę zimna. Krótkie spodenki
i cienka bluzka raczej za dużego ciepła mi nie dadzą. Pocierając ramiona, ruszyłam poszukać jakiegoś wygodnego miejsca do spędzenia reszty drugiej rundy.
Jenny: *owinięta w kocyk* Co tu tak chłodno!
Harumi: *siedzi zrezygnowana przy kaloryferze* No co ja poradzę,że ogrzewanie padło?
Jenny: Paatrick!
Patrick: Czego?
Jenny: Zimno :( Napraw to!
Patrick: Bo?
Jenny: Cały świat zobaczy twoje zdjęcie sprzed 7 lat.
Patrick: *wyciąga skrzynkę z narzędziami* Doigrasz się kiedyś.
Jenny: Wiem ^^
Kyoya: Moja ręka dalej jest fioletowa!
Jenny: Ktoś tu się nie myje.
Kyoya: O sobie mówisz?
James: Wy się rzeczywiście nienawidzicie,
Jenny&Kyoya: *jednocześnie* Szybko się zorientowałeś.
Ja: A teraz życzenia...
Ekipa&Ja: Wesołych świąt! :D Jajka smacznego,króliczka hojnego i dużo słodkiego ^^
Ja: Umieraaaaam.
OdpowiedzUsuńKelly: A ta nadal jęczy
Ja: Co poradze że wszystko mnie boli?! Pretenscje do królika i mojej siostry -,-
Letty: Damurka nie przyjeli do eliminacj. *smutna mina* Mógł się bardziej postrać
Kelly: Aleś go pocieszyła.
Letty: *wzrusza ramionami* Vanessa piszesz ten komenatrz czy nie?!
Ja: Nie!
Letty: Grrr. Czyli ja i Kelly znowu mamy same pisać?
Ja: Tak!
Kelly: To sie źle skończy.
Letty: Ten rezerwowy mnie się nie podoba. Ani ten srebrny bey.
Kelly: Tobie ostatnio nic się nie podoba.
Letty: Cichaj. Dobra kończmy musimy jeszcze twój rozdział napisać.
Kelly: Nie chce mi się.
Letty: Czysta Vanessa. Rozdział bardzo fajny. Jenny nie daj się jakimś idiotom zabrać bransoletki.
Kelly: Ej niech Damure sie wysili i odbierze temu Jamesowi czy jak on się zwie bransoletke. Chyba że nie chcesz być w drużynie z Tategamim.
Letty: Czekamy na next, pozdrawiami :))
Ja: Co ci się stało Vanessa? Królik cię pobił?! (tak mi się skojarzyło)
UsuńJenny: *piję herbatkę* Ja się nikomu nie dam!
James: No czemu mnie nie lubicie!
Kyoya: Teraz czujesz mój ból.
Jenny: Jak chcę wiedzieć co za cholera posiada tego srebrnego beya.
Demure: Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa.
Jenny: Patrzcie jak się chłopak zawziął :D
Izumi: Czy jestem potrzebny? :D
Kyoya: Poczekaj zobaczymy jak się ta depresja rozwinie :D
Jenny: Jaka depresja? O.o
Izumi: Aura Vanessy.
Kelly: Aura Vanessy = bicie ludzi książkami po głowach
UsuńJa: szkada książek. A tak poza tym to przeszło ^^
Letty: Po zjedzeniu tabliczki czekolady
Ja: Można tak powiedzieć że królik... To było tak: wypóściłam królika z klatki żeby sobie pokicała po pokoju. W pewnym momencie patrze a ona utyka na jedną łapke. Okazało się, że pazur jej sie zadarł. Po dwuch okrążeniach po pokoju udało mi się złapać. Przycieliśmy paznokcie ale mój króliczek stwierdził że mnie w trakcje podrapie po rękach... To jedna historia. Druga zdarzyła sie na dworzu gdy siostra wskoczyła mi na plecy i nie chciała zejsc.
Letty: 25 kilo ale jednak ciężkie.
Ja: Dokładnie. Udało sie ją zwalić ale ona nie opomuszczała i z rozpedu we mnie uderzyła i jebutnęłam na ziemie obijajac sobie tyłek. Taka oto historia była
Kelly: Na koniec sie odegrałaś i zaczełaś w nią strzelac piłką.
Letty: A piłka wyleciała za ktorymś razem za ogrodzenie i było trzeba po nią lecieć. A tak btw James ja do nowo poznanych zawsze jestem podejżliwa
Kelly: Czyli norma jeśli nie podpadniesz to żyjesz.
James: *odsuwa się jak najdalej od Letty*
UsuńJenny: Króliki są urocze *.*
Kyoya: Dla ciebie wszystkie zwierzęta są urocze.
Jenny: Oprócz ciebie :)
Kyoya: Wielkie dzięki.
Jenny: Ależ proszę,fioletowa rączko.
Kyoya: *wzrok zabójcy*
Ja: Ale niestety mój królik jest po przejściach... I nie chce sie brać na ręce stąd te moje podrapania
UsuńLetty: *badawczy wzrok na Jamesa* Pożyjemy zobaczymy...
Kelly: Módl się, że jej przypadniesz do gustu.
Ja: To już zależy tylko od Angel jak jego losy sie dalej potacza...
James: *błagalny wzrok na mnie*
UsuńJa: *śmiech szaleńca*
James: No to po mnie.
Jenny: *przegląda allegro* Mangi,mangi..No serio! Nie ma żadnej fajnej! *foch na allegro*
Letty: *czyści Oriona z dzikim uśmieszkiem*
UsuńJa: Właśnie znacie jakieś fajne anime (procz Beyblade oczywiscie)
Kelly: Człowieku ty za 25 dni masz egzamin!!! Ucz się a nie mi anime będziesz oglądać.
Ja: *smutna minka* Nie przypominaj pli... *nagłe olśnienie. Wyjume i zaczyna pisać w zeszycie*
Kelly: The Fold jak zwykle powoduje u niej napływ weny.
Ja: Poradzisz sobie ^^ Wierzymy w ciebie!
UsuńJenny: *przegląda notatnik* Hmm a więc tak: boku dake ga inai machi, magi,higurashi,ghost hunt,inazuma eleven,zetsuen no tempest..Tyle mam z najnowszych odkrytych. *przerzuca paiery* Gdzieś mam spis swoich ulubionych..
Ja: *łezka wzruszenia* Z waszym wsparciem musi mi się udać :)
UsuńLetty: *zapisuje* Za miesiąc bd po wszystkim i sobie pooglądamy. Od jakiegoś czasu zbieramy się do obejrzenia Inazumy Eleven. Zobaczymy czy to dobry pomysł.
Kelly: Po. Egza.minach
Letty: Już dobrze co ty sie o nia tak troszczysz?
Kelly: Bo gdyby nie ona to by mnie tu nie było? Ty masz podobną historie.
Letty: Fakt.
Jenny: *wygrzebuje notatnik* Jest!
UsuńJa: Mi się Inazuma bardzo spodobała ^^
Izumi: A potem wymyśliła własną postać i zmieniła trochę historię.
Harumi: Jak zawsze...
Ja: Przyzwyczajcie się. Dzięki temu istniejecie ^^
Ja: Też tak mam że do jakiegoś filmu lub książki wymyślam swoich bohaterów i zakończenie.
UsuńLetty: I tak oto my żyjemy :D
Ja: *dopisuwuje ostatnie zdanie* Skończone! Kelly wiesz co jutro robisz.
Kelly: Przepisuje rozdział I know.
Letty: Haha masz robote
Ja: A Letty ci pomorze
Kelly: Hahaha ten sie śmieje kto się śmieje ostatni :D
Letty: -,- Łoj.
Ja: Kolejna *.*
UsuńJenny: Ja powstałam inaczej ^^
Kyoya: Musiałaś zostać wymyślona w w napływie głupoty.
Jenny: To było słabe,Tategami.
Kyoya: Tak jak ty.
Letty: To jest śmieszne jak oni się tak sprzeczają.
UsuńKelly: może są rodzeństwem...?
Letty: *zachłystuje się groszkiem*
Jenny: *mina ala WTF* My?!!! *facepalm* Spokrewnienie z tym czymś to powód niemal do samobójstwa.
UsuńKyoya: Zaczynam się zastanawiać nad zmianą nazwiska.
Jenny: Spróbuj....
Letty: *wypluwa groszek który chciał ja udusić* Kelly masz gorączke?
UsuńKelly: Nie czemu?
Letty: W takim razie skoro ty i Kai się kłocicie to też jesteście rodzeństwem?
Kelly: *uśmieszek* Sorry ale to niemożliwe.
Letty: Niby czemu?
Kelly: *bierze wdech* Ja mam moc wiatru on ognia. A z tego co mówił mi Sensei to poszczególna moc jest tylko w jednym rodzie. Ja wiatr on ogień. Pokrewieństwo? Żadne :P
Letty: Grr dobra wygrałaś >.<
Jenny: Demon i człowiek w żadnym przypadku nie mogą być rodzeństwem!
UsuńIzumi: I tą oto prostą logiką Kelly powaliła Letty.
Kelly: Zygu zygu marcheweczka xD
UsuńLetty: *wzdycha* Każdy wojownik umie pogodzić się z porażką.
Kyoya: Letty jest ruda?
UsuńJenny: Nie mam pojęcia.
Kyoya: Pierwszy raz się do mnie po ludzku odezwała O.o
Jenny: I ostatni.
Letty: Że co?!?! Czemu tak myślisz Tategami?!
UsuńLetty: A Dla twojej świadomości: mam czarne włosy
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKyoya: No bo marcheweczka i tak skojarzyłem.
UsuńJenny: Zignoruj to. Słońce go zbyt przygrzało.
Kyoya: Jest 22 -.-
Jenny: U ciebie objawy przygrzania pojawiają się nawet w nocy.
Kelly: *przytrzymuje Letty* Spokojnie kobieto . Nie chcesz iść do pudła przez takiego.
UsuńLetty: marchewka i od razu rudą dziewczyne sobie wyobrażasz? Nigdy nie byłam nie jestem i nie bd ruda .
Kelly: Już spokojnie. Ja coś czuje że wpłyniesz na Vanesse i nie bedzissz lubić Tategamiego
Letty: *juz spokojna* Będę kolejną. Nie ogarniam co te fanki w nim widzą...
Jenny: Zadaje sobie te pytanie od 4 lat.
UsuńHarumi: *słucha This Little Girl* To jest piosenka o mnie i Jenny O.O
Kyoya: Cóż jestem przystojny...
Jenny: I ślepy.
Letty: I bucowaty
UsuńKelly: Jest takie słowo?
Letty: *wzrusza ramionami* Jenny te fanki są ślepe.
Ja: *wchodzi do pokoju przebrana w piżame* A wy czemu jeszcze nie śpicie?
Kelly: Zastanawiamy się co fanki widzą w Kyoyi
Ja: To co chcą zobaczyć. A teraz do łóżka. Jutro sobie popiszecie.
Letty i Kelly: Dobrze mamo. Dobranoc wszystkim!
Jenny: Yuka zafunduj fankom Kyoyi wizytę u okulisty.
UsuńYuka: Niezły pomysł,
Jenny: Dobranoc ^^ miłych snów :D my idziemy pisać kolejny rozdział.
Ja: Konnichi-wa minna! :) Z moją bandą też życzymy
OdpowiedzUsuńKolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!
Aaron: Takie trochę życzenia jak dla dzieci.
Ja: Liz i Keiko wybierały. Więc, co się dziwisz?
Aaron: Skoro tak.
Ja: Odnośnie rozdziału: dobrze się czytało i tylko szkoda Demura, ale ma jeszcze szansę się dostać do teamu. :)
Aaron: Znając życie Benkei i tak wciśnie się do drużyny.
Shizuka: Jak pierwszy raz zobaczyłam Tategamiego z trumną rozważałam dwie opcje: albo ma nierówno pod sufitem (co nie jest do końca kłamstwem), albo taszczy w niej coś sobie bliskiego.
Aaron: Np. kota, psa...
Shizuka: Co i tak sprowadza się nam do tego samego.
Kaosu: Moment muszę rozkminić jedną sprawę, Jenn Kyoya ma nadal fioletową rękę tak? To jak to wyglądało na eliminacjach? Zakrył makijażem, czy co?
Jenny: Cholera wie,Kaosu. On jest nieprzewidywalny w swoich działaniach. Tategami tłumacz się!
UsuńKyoya: *ignoruję dziewczynę*
Jenny:No tak okresu dostał :)
Benkei: Nie mogę opuścić Kyoyi-san.
Jenny: Ja myślałam,że do tej trumny wkłada sobie trupy przeciwników.
Kyoya: Taaa szybciej ty byś to robiła.
Jenny: Od dawna w kanale nie pływałeś
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń
UsuńAaron: *uśmieszek* Znów potrzebujesz podpasek Tategami?
Shizuka: Wiesz, że Rova już się nie da za ściganego wrobić, nie?
Aaron: Tylko pytałem. Czy cokolwiek wspominałem o moim kuzynie?
Shizuka: *po chwili* Nawet Liz tak bardzo nie "czci" Arisu jak Benkei Kyoi.
Aaron: Jej jeszcze by można wybaczyć. To jeszcze dziecko.:)
Kaosu: Lepiej przyniosę maski chirurgiczne, bo jak Kyoya wpadnie do ścieku i wróci to wszystko zaśmierdnie.
Jenny: Czuję,że kiedyś Benkei będzie próbował zarejestrować religię o nazwie ,,kyoyaizm''
UsuńIzumi: Słowotwórstwo,wszędzie słowotwórstwo.
Kyoya: *pokazuje Aaronowi środkowy palec*
Jenny: Wychowany się znalazł.
Kyoya: *pokazuje ten sam gest Jenny*
Jenny: *bawi się nożem* Uciąć ci ten palec?
Shizuka: Jest pastafarianizm, jediizm i multum innych dziwnych religii. Jedna mniej czy więcej nie robi różnicy.
UsuńKaosu: Większość wyznawców "kyoyaizmu" to pewnie byłyby jego fanki. No i Benkei. :D
Aaron: Pożyczyć ci tasak Jenny?
Aaron: Albo wepchnij go do tego ścieku.
UsuńKyoya: *wypad z mieszkania*
UsuńJenny: Gdybym nie była tak leniwa to bym go ścigała *siada po turecku* Biedne te jego fanki.
Harumi: Ale płuca to one mają. Nie polecam siadać w ich pobliżu.
Izumi: Utrata słuchu gwarantowana.
Benkei: A wiecie,że to jest dobry pomysł z tą religia.
Jenny: Proszę,nie krzywdź tak świata.
Kaosu: Kyoya powinien jeszcze powiedzieć: "Żywcem mnie nie weźmiecie!" ;D
UsuńShizuka: Widzieliście kiedyś fanki Shuna w akcji? Nie? To macie szczęście.
Aaron: Kyoya obiektem kultu? Dziękujemy postoimy.
*wchodzi Raksha z Keiko i Rufo*
Raksha: Co nas ominęło?
Aaron: Nic szczególnego.
Ja: Chomik!
UsuńYuka: Gdzie?! *wskakuje na krzesło*
Izumi: Szczur?!
Harumi: *wyciąga pistolet* Gdzie to jest? -.-
Jenny: Mam szczura w mieszkaniu? ;-;
Alice: *czepia się firanki* Nie zejdę na ziemię ;-;
Ja: Powiedziałam ,,chomik'' bando geniuszy...
Jenny: Aaa czyli nie ma szczurów *oddycha z ulgą*
Izumi: Atak fanów Jenny też jest niczego sobie.
Jenny: Zamknij.Się.Z.Łaski.Swojej.
Ja: Też kiedyś miałam chomiczka... Ale już go nie ma. ;-;
UsuńKaosu: *podsuwa mi czekoladę* Ale był bardzo żywotny i umarł spokojną śmiercią. :)
Kim: Nie wszystkie szczury są złe. ^^
Shizuka: Wracaj do oglądania Death Nota, bo znowu się w odcinkach zgubisz.
Shin: *wchodzi do pokoju* Najgorsze są obławy na ulicy. A walentynki i liściki od fanek nadają się tylko na podpałkę.
Ja: znam ten ból. Miałam dwa.
UsuńYuka: Wszystkie ;-;
Jenny: Wtedy to po głowie,łapiesz brata i dachami ewentualnie parapetami.
Kaosu: *podsuwa czekoladę Angel* Chcesz trochę?
UsuńKim: *ogląda Death Nota* Jak dla mnie to tylko białe są okropne.
Shin: Albo ucieczka lub zniknięcie i siedzenie przez godzinę czy też więcej w niedostępnym dla nich miejscu.
Ja: *próbuje rozgarnąć Yandere Simulator*
Ja: *ogląda Magi* Nie dziękuje. Próbuje ograniczyć słodycze.
UsuńJenny: Znowu zaczynasz?
Ja: Tylko mówie -.-
Jenny: I tak jutro zjesz :D
Ja: Wiem ;-; mam słabą wolę U.U
Kaosu: Okej. Yuna też próbuje ograniczać.
UsuńJa: Mam słabe zęby. Wciąż muszę chodzić do dentysty. -_-
Jenny: A Angel aparat. O same wyrazy na ,,A'' *.*
UsuńKyoya: Jak dziecko..
Raksha: Kumpela Yuny ze szkoły też nosi aparat i ciągle na niego narzeka.
UsuńRufo: Tematy do rozmowy chyba wam się kończą.
Jenny: Rufo mój drogi my zawsze znajdziemy jakiś temat ^^ cierpliwości :D
UsuńKyoya: *wbija z wodą święconą i krucyfiksem*
Jenny: *spada z kanapy* Ty serio *wybucha śmiechem*
Shizuka: *facepalm* Serio Kyoya? To się powoli robi nudne. Ten krucyfiks to ci Jenn prędzej do gardła wsadzi niż ty coś jej nim zrobisz.
UsuńAaron: A co cię tak nagle naszło na egzorcyzmy, hm?
Ao (dawno go nie było ^^): *gryzie włosy Rakshy*
Jenny: *rzuca wszystko bo widzi Ao* *.*
UsuńKyoya: A mi nie o to chodziło :D *rzuca naczyniem z wodą Jenny*
Jenny: O co..*woda spływa jej po twarzy* Kto był taki głupi?*spojrzenie demona*
Shizuka: *wychodzi, po chwili wraca z książką pt:"Rewolucja Rosyjska" (ogromniaste tomiszcze) i rzuca nią Kyoyi w głowę* Zgadnij Jenn.
UsuńAaron: To książka taty Yuny, nie?
Ja: *wzrusza ramionami* Dawno nie wyjmowana i tylko kurz na półce zbiera.
Ao: *podchodzi do Jenny* P'kyu?
Jenny: Poczekaj chwilkę Ao* przenosi zwierzątko na kanapę* Tylko kogoś zabiję,dobrze?^^
UsuńKyoya:.....Wkopałem się?
Izumi: *gada przez telefon* Nie wiem czy ciało będzie można zidentyfikować! Za jakieś dwie minuty powiem czy trumna czy urna.
Kyoya: O nieee! Powtórki z rozrywki nie będzie!
Jenny: Znudziło mi się walczenie z tobą *wytwarza magiczny krąg za plecami Kyoyi* Sayonara :) *wpycha chłopaka w krąg*
Izumi: Odwołuję zamówienie.
Kyoya: *znika*
Aaron: *podnosi książkę* Ktoś naprawdę potrafi się rozpisać.
UsuńJa: To wydawnictwo ma właśnie takie rozmiary książek.
Shizuka: Przeniosłaś go gdzieś czy zamknęłaś w jakimś wymiarze?
Jenny: Jakiś wymiar ^^ *siedzi z Ao na kolanach* Pobędzie tam póki Angel się nie wścieknie.
UsuńIzumi: *przygląda się książce* Równie dobrze mogłoby posłużyć jako cegła.
Aaron: Też o tym myślałem, ale taka cegła byłaby mało wytrzymała.
UsuńAo: P'kyuuu.:3
*do pokoju wchodzi Arisu*
Aaron: Już ci się polepszyło?
Arisu: *bierze od niego książkę i zaczyna czytać*
Jenny: *głaszcze Ao po brzuszku* Ohayo,Arisu ^^
UsuńIzumi: *masuje skronie* Ustalamy fakty. Arisu jest zmienioną Alice coś tam a ty Aaron maskaradem,nie? To wyjaśnijcie mi czemu ty jesteś towarzyski a Arisu taka chłodna!
Arisu: Priviet.
UsuńAaron: Kurka, jakby to ująć... Można powiedzieć, że BioVolt + opactwo odcisnęło na Arisu piętno... Chcieli ich wszystkich wyprać z uczuć i emocji, aby stworzyć idealnego wojownika...
Arisu: Raczej bezmyślną marionetkę.
Aaron: Jak widzisz częściowo im się to udało... A ja? No cóż... Resocjalizacja czy coś w ten deseń. W końcu nikt nie jest taki sam przez całe życie...
Jenny: Na resocjalizację przydałoby się Kyoyę wysłać.
UsuńIzumi: To dlatego Hiwatari to taki bezuczuciowiec.
Jenny: Nie przesadzaj. Uśmiecha się gdy..eee...widzi koty!
Izumi: Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
Aaron: Nie wiem czy resocjalizacja by mu pomogła. ;) To ciężki przypadek. :D
UsuńArisu: Spróbuj płakać i jednocześnie się śmiać. Albo nie rób nic. Najprostsze rozwiązanie.
Ja: To my się widzimy jutro, bo tylko u kuzyna jest internet, a my musimy zbierać się do domu. Mata ne!
Ja: Mata ne!
UsuńJenny: I zostajemy sami z idiotą..a nie czekaj nie ma go :D
Ja: *łapie się za głowę* Sprzątanie!
UsuńJenny: Najpierw to się ubierz.
Ja: A kto mówił, że teraz będę sprzątać? Mam czasu ^^*rozkłada się wygodnie na łóżku.
Jenny: Jaką cisza...
Ja: A gdzie Kyoya?
Jenny: Tak blisko....
Ja: Wróciliśmy! :D Po świątecznym sprzątaniu rzecz jasna.
UsuńKaosu: Jutro będzie robota w kuchni. ^^
Ja: Do której was nie wpuszczę.
Kaosu: Czzzeeeemmuuu?
Ja: Mąka, herbata i saletra. Mówi ci to coś? -.-
Jenny: Proponowałabym kupić im osobną kuchnię do eksperymentów.
UsuńIzumi: Angel nawet odkurzacza nie tknęła...
Ja: No ciii >.< jutro sprzątne :D
Ja: Może jak już będę zarabiać krocie to się załatwi jakąś taką kuchnię. :D
UsuńAaron: Byle tak daleko od domu, żeby znajdował się poza polem rażenia.
Kaosu: Co za wsparcie. -,-
Ja: Osobiście uważam, że dopóki chodząc po domu nie depczę po śmieciach jest w miarę czysto. ;)
Izumi: Brutalna prawda,Kaosu ^^
UsuńJenny: Jak chcecie możecie pogotować w kuchni Victora.
Victor: Słucham?
Jenny: Nic :)
Kaosu: *do siebie* Kazami przypalają praktycznie wszystko, ale to ja dostaje opieprz za moje gotowanie.
UsuńRaksha: *siada przy Kaosu* Ale dango robisz całkiem dobre.
Kaosu: *humor mu się polepsza* Dzięki Tengu. ^^ Aaron: Wiesz Jenn, on mógłby się nie zmieścić do żadnego garnka. ^^ A z resztą tutaj nikt czegoś takiego nie jada. ;)
Jenny: Chodziło mi żeby użyć jego kuchni...
UsuńEkipa: *cisza a po chwili zaczynają się śmiać*
Jenny: *turla się po podłodze* Aaron ja cię uwielbiam :,)
Aaron: *rozgarnia o co chodziło i też zaczyna się śmiać jak wariat*
UsuńKaosu: *śmieje się* Czytanie ze zrozumieniem u ciebie leży Stojanov! :D
Aaron: Ale przynajmniej wszyscy mają radochę. :) A z zaproszenia to Kaosu chętnie skorzysta, co Yakaru? ;)
Kaosu: Nie-e, boję się reakcji Kimiko-san, jeśli jednak zniszczę kuchnię. ^^
Kimiko: *z nieodłącznym wałkiem* Co to za pomysły Jennifer? -.-
UsuńJenny: Przecież macie dwie kuchnie,ne? Rodzeństwo Kazamich musi nauczyć się gotować ^^
Kimiko: *mierzy Kazamich uważnym spojrzeniem*Tylko pod moim nadzorem.
Izumi: *pokazuje ,,x'' rękami*
Shin: Myślę, że nasze przypalenie jedzenia nie wynika z nieumiejętności gotowania, a z naszej pół-demonicznej krwi feniksa. A z drugiej strony ja i moje rodzeństwo lubimy trochę przypalone jedzenie. :)
UsuńKaosu: Taa, raczej węgiel.
Shin: Tobie nikt nie każe tego jeść.
Ja: Polecacie jakieś fajne anime? Bo nie mam co oglądać :(
UsuńJenny: Jak jest się głodnym to można zjeść nawet węgiel.
Izumi: Życiowe
Ja: Pomyślmy... Inuyasha, akatsuki no yona, ansatsu kyoshitsu, death note, bleach, blood lad... I póki co nic innego nie przychodzi mi do głowy.
UsuńKaosu: To ja chyba wolę zupki z torebki. Na nich też można przeżyć.
Ja: Szlak,wszystkie oglądałam :(
UsuńJenny: A nie ma u was nikogo kto by umiał gotować? O.o
Izumi: Czuje rodzinę Patricka.
Patrick: Morda,Rudy.
Izumi: Coś.Ty.Powiedział?!
Kaosu: No... U nas umieją gotować: Arisu, Aaron coś tam potrafi, Yuna i Raksha też jako tako, najstarszy Rova, trochę Hiromi... Czasami Kim też pichci, ale jej "potrawy" mają... Różny stopień jadalności.
UsuńAaron: Patrick, chyba się wkopałeś.
Patrick: *drapie się po głowie* Czy ja wiem.
UsuńIzumi: *wytwarza wielką kulę energii i ciska nią w chłopaka.
Harumi: Z zabójczymi walkami wypad na dwór! *wyrzuca chłopaków z mieszkania*
Ja: Gdzie jest Kyoya?
Jenny: *mina niewiniątka* Cholera wie.
Harumi: To u nas wszyscy z wyjątkiem Patricka ^^
Aaron: Izumi potrafi kogoś przetransportować z miejsca na miejsce? Jeśli tak to może zastosować to samo co Arisu, jeśli ktoś nazwie ją per "rudzielec".
UsuńKaosu: Szczyt cerkwi lub jedna trumna z towarzyszem Leninem. Najczęstsze miejsca przesiadywań.
Aaron: Ta, dokładnie.
Shin: A tak w ogóle... Ile już Tategamiego nie ma?
Izumi&Patrick *tłuką się na dworze w formach demonów*
UsuńJenny: *spogląda na zegar* Jeden dzień :D
Ja: *groźna mina* Coście z nim zrobili?!
Kim: To co obstawiamy kto wygra? ^^
UsuńShin: Jenn, nie martwi was, że przyciągną niechcianą uwagę, nie wiem, pani z pod 4?
Shizuka: Tategami musi wrócić? Jest tak spokojnie i przyjemnie bez niego.
Ja: Lider Wild Fang musi tu być.
UsuńJenny: A może wyjątkowo ja zostanę liderem?!
Ja: *wychodzi zataczając się przez śmiech*
Jenny: Angel we mnie nie wierzy ;-;. A starucha spod 4 poszła do kościółka więc szybko nie wróci.
Harumi: Na mszy postoi przez godzinę a w autobusie to od razu musi siadać bo ma ,,słabe'' nogi -.-
Shin: Tak zwany "moher", tak?
UsuńKaosu: A wściekły tłum z sąsiedztwa? Nas czasami taki goni jak za dużo zniszczeń spowodujemy jakąkolwiek walką.
Shizuka: Ta zielona kudłata kula kłopotów tak się nadaje na lidera jak ja na kucharza. Czyli praktycznie wcale.
Jenny: *mruczy coś o braku wiary*
UsuńHarumi: Ten wściekły tłum boi się nas.
Jenny: Słusznie zresztą.
Harumi: *kiwa głową* Tak to jest moher.
Jenny: Z rydzykowych oddziałów.
Kaosu: Na sam wasz widok "srają w galoty". ;D
UsuńShin: Muszę wam pogratulować wytrwałości. Jakbym miał taką sąsiadkę to od razu bym się wyprowadził.
Shizuka: A ta dwójka na zewnątrz wciąż się bije?
Izumi: *wymachuje włócznią* Wracaj Tu!
UsuńPatrick: *pokazuje mu język*
Jenny: Owszem ^^ szybko nie skończą.
Harumi: Zbyt lubię moje mieszkanie żeby się wyprowadzać.
Jenny: Moher i tak chyba długo nie pożyje.
Harumi: Takie jak ona są bardzo uparte.
Shin: Miejmy nadzieję, że nie zatańczy na waszych grobach.
UsuńKim: To kogo obstawiamy?^^
Kaosu: Izumi.
Aaron: Patrick.
Harumi: Patrick.
UsuńJenny: Izumi i my żyjemy 200-300 lat więc aż tak dużo nie dożyje.
Harumi: Chyba...
Kim: A ja obstawiam, że żaden nie wygra.^^
UsuńShin: Ech, pozazdrościć żywotności. :)
Kaosu: Ty i twoje rodzeństwo i tak pożyjecie dłużej niż my.
Shun: Cholera wie, Yakaru.
Patrick&Izumi: *wchodzą cali obdarci* Remis...
UsuńJenny: *patrzy się na Kim* Jasnowidz.
Ja: Animeeee
Harumi: Ledwo wróciła a już ją ciągnie
Kim: Yatta, wygrałam! \(^o^)/
UsuńKaosu & Aaron: Ile ci jesteśmy winni?
Kim: 600 yenów każdy. (uwaga: 100 yenów = ok. 3 złote)
Kaosu&Aaron: *pełen porażki wydech*
Ja: Zastanawiam się nad pobraniem Yandere Simulator...
Shizuka: Tategami już 2 dni siedzi, nie? On tam nie zdechnie z głodu lub coś? Nie żeby mi specjalnie na nim zależało, ale jestem ciekawa.
Jenny: Nie wiem gdzie go wysłałam. Człowiek przeżyje bez jedzenia 2 tygodnie więc bez obaw. *rzuca Kim 600 yenów*
UsuńKim: *łapie* Arigato. ^^
UsuńShizuka: Bez wody trochę gorzej. No cóż, ma szkołę przetrwania.
Ja: Zaraz,zaraz co?! Coś ty zrobiła Kyoyi?
UsuńAlice: Nie ma go dwa dni a ty dopiero teraz reagujesz?
Ja: Serio? O.o
Alice: *facepalm*
Jenny:Ma trening na lidera.
Shizuka: Podobno potrzebował resocjalizacji... Może ten trening mu pomoże.
UsuńAaron: Albo będzie jeszcze większą wredotą niż był.
Jenny: To się go wtedy utopi.
UsuńJa: Przywołaj go!
Jenny: Ale jest taki spokój.
Ja: -_-
Jenny: jestem spokojna gdy go nie ma.
Ja: -_-
Jenny:*przeklina pod nosem i przywołuje chłopaka*
Kyoya: *z lekko zniszczonym ubraniem ląduje na kanapie*
Shizuka: ... Damn it ...
UsuńKaosu: Kto chce zatyczki do uszu?
Kale: Wybuch kłótni przewidziany za 4 sekundy.
Izumi: Poprosze!
UsuńKyoya:: *rozgląda się w szoku po pomieszczeniu*
Jenny: Zadowolona?!
Ja: Jak najbardziej ^^
Kyoya: Ashida..co to do cholery było?!
Kaosu: Łap. *rzuca zatyczki Izumiemu*
UsuńShizuka: Here we go again.
Jenny: *strzela z pieści Kyoyi w łeb a potem wyrzuca go z mieszkania*
UsuńShizuka: Wróci?
UsuńKaosu: A może najpierw doprowadzi się do porządku?
Aaron: Albo pójdzie gdzie pieprz rośnie.
Jenny: Mam nadzieję na tą 3 opcję.
UsuńJa:*zawija się w koc niczym naleśnik* Czemu mi jest tak zimno...
Ja: W końcu czas na napisanie koma.
OdpowiedzUsuńCarii: Zamiast pisać komy może weź sie za pisanie rozdziału -.-
Ja: Poproś Chloe !
Carii: Wesołych świąt wszystkim ! Niestety muszę iść bo komuś sie tu nie chce pisać. I trza iść do współautorki.
Ja: Wesołych świąt Dark_Angel i tobie też Jenny :)
Ja: A dziękujemy i nawzajem! :D
UsuńJenny: *próbuje wepchnąć Kyoyę do ścieków* Dziękuje ^^
Ja: XD
OdpowiedzUsuńLilka: No co?...Nie rozumiem. Ja też robię ludzi testy jak ich poznaje..zaraz tych pajaców nie przetestowałam a nie Nila i Demura jako tak o ale tego Buca...mniejsza...to nie takie dziwne to poprostu jeden z testów na zaufanie a w przypadku Zielonego na sprawdzenie jakim jest bleyderem....łał nie wierzę że to powiedziałam. Dobra wracam do siebie. A po za tym Jems ne fanuj tam już jeden dzieciak ma świra na punkcie Wild Fang.
Ja:XD aj...nie nie mogę hahah
Jack*załamany mruczy coś pod nosem* czy ty ze wszystkiego musisz się śmiać?
Ja: Nic nie poradzę ja jestem chora ja nawet jak ktoś w filmie umiera to potrafię się śmiać.
Jack:Psychopatka...
Ja:Nie czaruj już tak. Jestem tak padnieta sprzątaniem że rozbudowanego koma chyba nie strzelę. No ale zaczęło się tylko szkoda że Demurowi się nie udało.
Lilka:No...ale jeszcze ma szansę.
A po za tym bo zapomniałam: Ha ha ha Zielonego znów fanki prześladują....wiem słabe ale jeszcze go dziś nie wyśmiałam więc: Ha ha ha*śmiech baz przekonania*
Ja: A i wesołych świat
Jenny: Jak dla mnie to James mógł skłamać.
UsuńKyoya: Wiecie ona i jej brak zaufania do ludzi.
Yuka: Wszystkim jest szkoda Demura O.o Jesteś bardzo popularny :D *zwraca się do chłopaka*
Demure: *kręci młynka palcami* Nie wiem.
Ja: Pjona, Kruk! Ja też jak oglądam czyjąś śmierć potrafię się śmiać jak opętana.
Kyoya: Się dobrałyście.
Ja:No a jak. Normalnie dwie polówki zatrutego jabłka XD.
UsuńJack:I znów się dusi.
Ja:*strzela Jacka model w głowę*Giń.
Jack:*podirytowany*Ty...grrry...czy mam wypowiedzieć to magiczne słowo?
Ja:Tylko spróbuj.
Jack:*wyszczerz* "No i tak ma być* pamiętasz kto to powiedział...Ty.
Ja:Grrrry.
Lilka:Czy tylko ja uważam że oni są do siebie uderzająco podobni.
Ja:Siedź tam ja siedzisz bo zaraz ja powiem do kogo ty jesteś podobna.
Lilka:*wywraca oczami*...Nie martw się Demur ja w ciebie wierzę jeszcze może ci się udać. Co ja*uśmiech* Na pewno ci się uda. Po za tym Zielony nie czepiaj się Jeny ty też masz ograniczone zaufanie.
Ja:Odezwała się ta co niema hahaha.
Lilka:"siedź tam jak spędzisz" mówi ci to coś?
Ja: No...hahaha.
Jack:Nawet w spokoju poczytać nie dadzą*zamyka książkę i wychodzi*
Ja:Pa pa tylko wróć niedługo bo mama będzie się martwić.
Jack:Ha ha ha się uśmiałem.
Ja:Hahaha. A ja tak
Harumi: Nie ty jedyna,Lila.
UsuńDemur: Dzięki za wsparcie ^^
Kyoya: Ja przynajmniej jakieś mam. Ona nie posiada żadnego!
Jenny: Przesadzasz...
Izumi: Jack to ma ciężkie życie.Sam wśród kobiet.
Alice: A drugi Jack-artysta?
Izumi: Nie nazwałbym tego mężczyzną
Ja: No co poradzę Jack to ja wersja ociupinę zmieniona XD
UsuńLilka:*unosi jedną brew do góry patrząc z lekkim niedowierzaniem i jak na idiotę na Kyoye. Mruga dwa razy i nadal ze wzrokiem jak na idiotę przejeżdża po dywanie* Taaaa...masz.
Ja:A Jack to taki nasz rodzynek tutaj hahaha.
Jack:*wchodzi do pokoju*
Ja:Co samotność ci się znudziła.
Jack: Nie poprostu tam była twoja babcia i chodź lubię starsze osoby za ich wiedzę i spokój to poczytać się tam nie dali bo babunia ciągle nawija.
Ja:Moja babunia hy hy*uśmieszek*
Jack: "Artysta" nadal zrywa kwiatki.
Lilka:Pamiętaj że niektóre kwiatki mają kolce.
*chwila ciszy i dziwne spojrzenia*
Lilka:Ty też to miałeś?
Jack: Hy...no takie jakby de ja vu.
Lilka: No..
Ja:Hahaha
Jack:*face palm* i znów się dusi...
Jenny: *wzrok z lekka zbaraniały* Czekaj co?
UsuńKyoya:*facepalm*
Jenny: Morda Tategami!
Kyoya: Przecież nic nie powiedziałem!
Jenny: Chodzi mi o moje zaufanie!
Kyoya: Dobry zapłon,Ashida.
Jenny: Po nazwisku to po pysku -.-
Ja:Zaczęło się! Będzie wojna hahaha.
UsuńJack:*wzdycha i odchyla głowę na fotelu*
Lilka:Teraz to ja nie obczajam ale co tam. Ważne żeby wszyscy pamiętali że nie mają prawa się zbliżać.
Jack:-_- Trochę mnie sobą męczysz.
Lilka:Spokojnie już niedługo nie będę męczyła nikogo.
Ja:Hahaha hahaha...ta...no. To co tam powiecie?^^
Jack:*przejeżdża sobie dłonią po twarzy* Nie słuchajcie jej to sobie pójdzie.
Ja:Zaraz ty sobie pójdziesz.
Harumi: Emoooooo.
UsuńIzumi: Siostra weź się zlituj ;-;
Harumi: Nie.
Kyoya: Wojna? Z nią? Pfff,pestka.
Jenny: Zawsze tak mówisz a potem spieprzasz w podskokach.
Kyoya: Bo nie chcę zginąć!
Lilka:Że niby kto emo?
UsuńJa:*śpiewa* Cztery słonie zielone słonie!*macha Falafinkiem turlając się po podłodze* Hasały po łące i zbierały zające! Moje zające! Lalalala...
Jack:To chyba po tym płynie do mycia szyb.
Lilka:A kto ją tam wie...
Ja:*znów śpiewa* Ktoś dziś zginie i ja go zabiję!
Jack:Normalnie mistrzyni rymowanek...
Ja:Daruj sobie gnomie w chorobie... Dobra ogar. Nie bić się tam bo bo ja zrobię wlot i się skończy. O!
Jack:Yyy straszne!*sarkazm*
Ja*spojrzenie zabójcy*
Jack:*chwilowa dezorientacja, zniesmaczenie, dziwne uczucie chłodu* Ty weź skończ co.
Ja:*nadal to samo* mówiłam żebyś mnie nie uruchamiał? Mówiłam!
Lilka:*patrzy chwilę na całe towarzystwo przechodzą ja dreszcze* Idę zrobić sobie herbatę.
Harumi: Niiikt.
UsuńIzumi: Można mieć haj po naleśnikach to i płynie do szyb też można.
Jenny: Kto się bije? *popija herbatę* Kyoyi już tu nie ma.I nigdy więcej nie będzie.
Alice: Powiało grozą...-.-
Ja:Hahaha*turla się po podłodze i nagle coś do niej dochodzi* O_O co mu zrobiłaś*macha Falafinkiem*
UsuńLilka:Zobaczymy co będziesz gadała niedługo...Harumi.
Jack:Z kim ja żyję. Kruk schowaj tego zająca.
Ja:To królik idioto.
Jack: Hy...ale mnie to zabolało. Normalnie atak serca.
Ja:-_-*pociąga nosem*
Izumi: Spokojnie,Kruk.Angel nie pozwoliłaby go zabić.
UsuńJenny: Wysłałam daleko,daleko od tego wymiaru.
Harumi: *błysk w oczach* To była groźba?
Lilka:*rozmasowuję kark* Nie to nie była groźba to było delikatne ostrzeżenie przebyć szykowała czarne ciuchy i wieniec. I nie to nie był sarkazm.
UsuńJa:To dobrze, to dobrze Izumi....A jednak coś mi nie daje spokoju. Lili odpalaj kompas.
Lilka: Kompas?...Niema mowy.
Ja:*fochnieta idzie pod kołdrę tulić Falafinka*
Harumi: Izumi zapisz żebyśmy sobie kupili czarne ciuchy. Lilka chyba chce się z nami w emo bawić :D
UsuńLilka:*krzyżuje ręce na piersi i ze zmieszaniem przekręca wzrok* Nie rozumiem dlaczego macie mnie za emo. Bo powiedziałam że ktoś umrze? Phy...
UsuńHarumi: Bo ostatnimi czasami jakaś taka ponura jesteś i niemiła dla otoczenia.
UsuńIzumi: Nooo *kiwa głową*
Jack:Ja to widzę inaczej*mruczy pod nosem*
UsuńLilka:*analizuję słowa Harumi ma retrospekcje w głowie* Wiesz oto chodzi....o to że byście się odczepili i najlepiej do mnie nie zbliżali.
Harumi: No mówiłam! Izumi po czarne ciuchy marsz!
UsuńJenny: Czasami jednak wyglądacie na rodzeństwo.
Izumi: Taaa
Alice: Lila zachowuje się jak Jenny kilka lat temu w stosunku do ludzi.
Jack: No w końcu rodzina nie?
UsuńLilka:A dlaczego dlaczego "tak" robiła, "tak" się zachowywała?
Alice: Przez ośrodek badawczy. Znienawidziła ludzi. Dalej czasami ma odbicia od normy i wtedy lepiej wiać jak się jest człowiekiem.
UsuńJenny: Alice nie obgaduj mnie :(
Alice: Sorry nie mogłam się powstrzymać.
Ja: *wzdycha z ulgą* Już się bałam,że zrobisz spoiler.
Alice: Spokojnie,pilnuje się ^^
Lilka:*na fotelu ze wzrokiem wbitym w buty sztucznie się uśmiecha* W takim razie niech ci ludzie nie podchodzą. A ja wcale nie nienawidzę ludzi.
UsuńJack:*pstryka palcami i z uśmiechem zakłada ręce na klatce*
Ja:Yhy złote myśli.
Jenny: *budzi się* Ominęło mnie coś?
UsuńYuka: Zasnęłaś w ciągu tych kilkunastu minut?
Jenny: *ziewa i kiwa głową*
Ja:Hah no wiecie robię trzy rzeczy na raz i tak mnie blokuje.
UsuńJenny: Spoko,nabywam energię na noc.
UsuńIzumi: Bo Angel za szybko spać nie pójdzie.
Harumi: Jak zawsze zresztą.
Ja: Ja też nie mogę iść spać dziś się to dokona, dziś dokończę ten przeklęty rozdział który blokuje moją dalszą twórczość, dziś...*Jack przerywa*
UsuńJack:Jeszcze dziś pójdziesz spać i nie dokończysz.
Ja:Q_Q jesteś okropny.
Lilka:Zajmuję łazienkę puki wolna. Nara frajerzy.
Jack:Pamiętaj że wiem co odstawiasz!
Lilka:Super!
Harumi: Jack ty to umiesz zdołować...
UsuńJenny: Mistrz motywacji ^^
Izumi: Chyba demotywacji
Jack:Jak jej kopa w ty tyłek nie zasuniesz to się nie ruszy.Przykro mi ze macie mnie za takiego ignoranta ale taka jest prawda.
UsuńJa:Wcale nie jest ci przykro. ty we mnie nie wierzysz Q_Q
Jack:Tylko się nie popłacz.
Ja: :P
Ja: *przysypia*
UsuńJenny: Oho limit osiągnięty.
Izumi: No cóż Angel za chwilę padnie więc dobranoc :D
Jenny: PS. Jack ja ci kiedyś takiego kopa zasadzę,że polecisz na księżyc. No to dobrej nocy ^^
Ja:Dobranoc^^
UsuńJack:Czekam*uśmieszek*
Kelly: Piasek w połączeniu z wiatrem jest okropny. Nie dalej jak wczoraj idę sobie plażą i jak mnie nagle siekło coś po nogach normalnie jakbym nagle w mrowisko wpadła.
OdpowiedzUsuńBiała: Widzę elokwencja Liona na tym samym poziomie co zwykle. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć: " Mięsooo"
Kelly:Mówiłam już że nieznosze bey psychicznych? Bo ich nie znoszę. Dalej James kojarzysz mi się bardzo z Antonio może dlatego, że lubię latynosów mniejsza. Damuuuuuuuuuuuuur ty jeden normalny w tym całym Wild Fang byłeś dlaczego musiałeś nie przejść eliminacji? T.T
Ja ze swojej strony dodam tylko, że rzyczż wam smacznego jajka i mokrego dyndusa.
Jenny: *zaciera ręce* W tym roku będzie wyjątkowo mokry dyngus ^^
UsuńDemur: *spogląda na zegarek* Zostało jeszcze trochę czasu do końca eliminacji. Jeszcze się tam dostanę.
Lion: *mruczy zadowolony*
Artemis: Z kim ja muszę pracować.
Ja: Dziękujemy i nawzajem :D
Kelly: Trzymam kciuki Damur. ^^
UsuńBiała: Współczuje Artemis naprawdę szczerze współczuje. Niestety Drago jest tylko jeden i szlaja się zemną. :3
Artemis: Właśnie dlatego tak dużo śpię. Robię to aby mieć jak najmniejszy kontakt z Lionem.
UsuńLion: Ty mnie chyba nie lubisz.
Artemis: Dobry zapłon. Nie znoszę cię całym sercem i duszą.
Lion: Przecież nie masz serca.
Artemis:Hahahah. Ale się uśmiałam. Jesteś tak zabawny jak twój partner -.-
Biała: Obydwaj są zabawni. Jeśli ktoś lubi się śmiać z ofiar.
UsuńArtemis: Taaa
UsuńJenny: *ogląda coś na słuchawkach. Po chwili zrzuca słuchawki* Moje uszyyy ;-;-
*w całym pokoju słychać wrzask*
Izumi: *wbija uzbrojony w wałek* Co to? !
Jenny: Suidece Mouse czy jakoś tak
*dalej słychać wrzask*
Ja: Wyłącz to cholerstwo!
Jenny: Nie podejdę do tego bez zatyczek!
26 yr old Analyst Programmer Danielle Matessian, hailing from Burlington enjoys watching movies like Godzilla and Shooting. Took a trip to Shark Bay and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. porada
OdpowiedzUsuń