Wpatrywałam się płomienie. Tańczyły wesoło, oświetlając nieco mrok wokół mnie. Reszta już spała lub leżała. Owinęłam się
płaszczem. Jak spokojnie...Tylko ja, cisza i moje myśli. Byłoby sielankowo, gdyby alter ego nie zechciało się wtrącić.
– Ile jeszcze będziesz oszukiwać samą siebie? Ty
nienawidzisz ludzi! – zaśmiała się piskliwie.
– Nie interesują mnie twoje opinia – odparłam
chłodno.
– Och, doprawdy? Jestem tobą czy tego chcesz, czy nie.
– Za chwilę zaczniesz gadać, że jestem potworem
splamionym krwią, nie? To sobie daruj i daj mi w spokoju porozmyślać. –
podparłam brodę dłonią.
– Jesteś taka dziwna. Okłamujesz samą siebie i
odrzucasz własną przeszłość. Ale! – wykrzyknęła. – Za niedługo to się skończy. –
szatańsko zachichotała i zniknęła.
Ona serio jest mną? Bo wkurza mnie niemiłosiernie.
Kiedy się upewniłam, że dała mi spokój, zajęłam się realizacją mojego planu. W
zasadzie skoro mam z powrotem swoje moce, czemu by ich nie użyć? Cała przeszłość
Tategamiego stoi przede mną otworem.
Pochyliłam się nad nim. Wyrównany, spokojny
oddech. Śpi. Delikatnie przyłożyłam do jego czoła opuszki palców i wyszeptałam
zaklęcie. Nie poruszył się. Błysnęło błękitne światło i już stałam na długim
korytarzu. Wszędzie były drzwi z różnymi tabliczkami. Szukałam takiej z napisem
,,Dzieciństwo’’. Przechadzałam się po zimnych kaflach, którymi była wyłożona
podłoga. Znalazłam! Pociągnęłam za klamkę, ale ku mojemu zdziwieniu drzwi nie
otworzyły się. Otoczył je gruby metalowy łańcuch z wielką złotą kłódką.
– Ochrona wspomnień. – przebiegło mi przez głowę. –
Nie wiedziałam, że tak umie.
Zrezygnowałam z próby otwarcia i poszłam dalej.
Teraz szukałam tabliczki ,,Tragiczne/smutne wspomnienia’’. Niestety te też były
dokładnie chronione. Westchnęłam i powróciłam do świata realnego. Wszyscy
spali. Wróciłam na swoje miejsce i pogrążyłam się w rozmyślaniach. Nagle
ognisko zgasło. Zerwałam się na równe nogi. Cisza...Usiadłam. Co to było? Nie czułam
najmniejszego wiatru. Pstryknęłam palcami i po chwili płomienie znów wesoło
trzaskały. Nade mną ktoś stał.
– Ryuga?! – wydusiłam, próbując wstać, ale poleciałam
do tyłu.
Niech mnie Kyoya pocałuje, jeśli to nie on! Białe
włosy, charakterystyczne czerwone pasemko, żółte oczy i rzecz jasna
nieśmiertelna peleryna
– Nie krzycz tak. – upomniał mnie i jakby nigdy nic
usiadł.
– Nie jesteś trupem? – przechyliłam głową, uważnie mu
się przyglądając.
– Właśnie wyszedłem z trumny. – odparł ironicznie. –
Przeżyłem i mam się świetnie.
– To czemu nie dałeś znaków życia? Hmmm? – wytknęłam
mu. – Wiesz, jak się o ciebie Kenta martwił?!
– Nie dramatyzuj, Jennifer – zaczął sobie smażyć
rybę na patyku...zaraz co?!
– Skąd masz rybę na pustyni? – zamrugałam kilka razy, ale to nie było przywidzenie.
– Wiesz, zakupy, sklep i takie rzeczy.
– Ty aby na pewno jesteś Ryugą? – zmierzyłam go
podejrzliwym spojrzeniem.
– Tylko nie skocz na mnie z nożem. – westchnął i
zajął się posiłkiem.
Doobra. To jest stanowczo dziwne. Nigdy nie
przebywałam z nim zbyt długo, ale z tego co pamiętam, mniej gadał. Chyba, że
przeszedł jakąś metamorfozę przez te dwa lata.
– Jennifer posłuchaj mnie uważnie. – rzekł nagle
Ryuga.
– Słucham?
– Ona wróciła. – oświadczył z poważną miną.
– Jaka ona? – spytałam zdumiona.
– Ona.
– Ryuga nie strugaj idioty, tylko gadaj, o kogo
chodzi! – jego głupie gierki mnie wkurzały.
– Uważaj. – powiedział i zaczął się zamazywać i blednąć.
– Ryuga! – krzyknęłam. - Odpowiedz na moje pytanie!
Jednak jego już nie było. Siedziałam sama koło ogniska z patykiem i obgryzioną rybą.
– Jenny! – otworzyłam oczy i natychmiast je zamknęłam
porażona mocnym światłem.
Nil, bo to on wrzasnął, patrzył się na mnie.
– Co jest? – podniosłam się do siadu i przetarłam powieki.
– Zasnęłaś na warcie i nie chciałaś się obudzić. –
odezwał się Demure.
Narwaniec patrzył się na mnie, jakbym co najmniej kogoś
zamordowała. Bo on jest taki święty i nigdy nie zasnął. Jasneee. Mam większy
problem niż jego czepialstwo. Czemu do cholery śnił mi się Ryuga i zachowywał
się tak dziwnie? Jaka ona? Moje alter ego płata mi figle czy zaczynam wariować?
– Idziemy. Musimy zdążyć przed nocą dojść do miasta.
– zarządził Kyoya i po chwili już wspinał się po wydmie.
Niechętnie ruszyłam za nim. Chciałam nas tam
teleportować, ale nieee! Mamy trenować wytrzymałość! Co z tego, że mi taki ,,trening’’
kompletnie nie pomoże!
– Ej, ja się teleportuję. – powiedziałam nagle, stając.
– Tchórzysz? – spytał Tategami, nie zatrzymując się.
– Nie jestem tak słaba jak ty by ćwiczyć. –
uśmiechnęłam się. – Lecicie ze mną? – zwróciłam się do chłopaków.
– Nie udzieliłem ci pozwolenia! – warknął Kyoya.
– Och, naprawdę myślisz, że jest mi potrzebne? –
zaśmiałam się.
– Uspokójcie się. – wtrącił się Nil.
– A zresztą rób, co chcesz. – mruknął Kyoya. – Tylko potem
nie narzekaj, że przegrałaś! – krzyknął i ruszył dalej.
– To do zobaczenia. – pstryknęłam palcami i po
chwili stałam już na dachu wieżowca.
– No wreszcie. Sam widok Liona doprowadzał mnie do
szału. – powiedziała Artemis.
– Masz spokój do jutra. – zeskoczyłam na parapet i
rozwinęłam skrzydła.
– Tak w biały dzień? – zaniepokoiła się.
– Nikt nie zdąży mnie zobaczyć. – odbiłam się.
Kilka sekund później miałam batalię z recepcjonistą.
– Jest panienka za młoda! Proszę przyjść z
rodzicami!
– Mam 17 lat! – jęknęłam. – Serio będzie się pan
czepiał takich bzdur?!
– Tak! W tym hotelu panuje zasada, że osoby poniżej
18 roku życia muszą być z opiekunem! – trzasnął pięścią w stolik.
–To do widzenia. – burknęłam i wyszłam, głośno trzaskając drzwiami.
Myślałam, że Tategami wpada na durne pomysły, a tu
proszę 18 rok życia! Powariowali. Byłam jeszcze w kilku hotelach, ale wszędzie
nie było już pokoi. Wróciłam więc do tamtego. Recepcji dalej stał ten
wkurzający człowieczek.
– I co? Zdecydowałaś się przyjść z rodzicami? –
spytał, gdy do niego podeszłam.
– Spójrz mi w oczy. – szepnęłam.
– Słucham? Co to za żarty? – naburmuszył się.
Spojrzał na mnie. Mam go. Mruknęłam pod nosem
,,związanie’’ i jego wzrok stał się nieobecny.
– Chciałam tu zamieszkać przez kilka dni. –
powiedziałam uprzejmie.
– Oczywiście. – pochylił się. – Proszę to klucz. –
położył go na blacie.
– Dziękuje za owocną współpracę. – wzięłam klucz i
oddaliłam się.
Gdy byłam w bezpiecznej odległości, pstryknęłam
palcami i przywróciłam go do normalności. Przydatna umiejętność, prawda? Szkoda tylko, że rzadko na kogo działa.
– To nie było za sprawiedliwe. – rzekła Artemis. –
Taka manipulacja.
– Niespecjalnie mnie to obchodzi. – wzruszyłam ramionami.
Pokój był dość wielki i luksusowy. Rzuciłam torbę w
kąt i już miałam zamiar wychodzić, gdy poczułam ostry ból głowy. Znowu.
Podparłam się o ścianę. Pokój zaczął wirować. Zamknęłam oczy.
****
Kyoya
– Kyoya, nie pędź tak! – krzyknął zasapany Demure.
– Słuchasz nas ty w ogóle? – spytał zrezygnowany
Nil.
Może i trochę się przyśpieszyłem, ale bez przesady. Chciałem jak najszybciej
znaleźć się w mieście i rozprawić z Ashidą.
,,Nie jestem tak słaba jak ty by
ćwiczyć’’, zacisnąłem pięści.
Ja jestem słaby?! To, że raz z nią przegrałem, nie
znaczy, że zawsze tak będzie!
– Przynajmniej nie musisz jej oglądać. – pocieszył mnie
Lion.
Ale wściekłość pozostała. Może i jest demonem z
potężnymi mocami ale co z tego?! Jest cholerną sadystką, która udaje przed
wszystkimi kogoś, kim nie jest. Zwykły potwór.
– Nie przesadzasz? – mruknął Lion.
– A może nie mam racji?! – warknąłem, przyśpieszając.
– Tego nie powiedziałem, ale marnujesz na nią swój
czas. Pegasis jest naszym celem, a nie jakaś demonica, pamiętasz?
– Wiem. – odparłem.
– Kyoya! – Nil klepnął mnie w ramię. – Gdzie ty do
cholery idziesz?!
Rozejrzałem się. Zamiast zarysów miasta był tylko
piasek. Widocznie popędziłem w inną stronę.
– Musiałem pomylić kierunki. – skręciłem we właściwą
stronę.
Usłyszałem westchnięcie Nairu i sapanie Demura.
Benkei ciągle nie dotarł. Tym razem wygram. Pokonam Gingę, Ashidę i
wszystkich, którzy staną mi na drodze.
****
Jenny
Płonąca świątynia. Płacz dziecka. Zrozpaczone krzyki
mieszają się z morderczymi rykami. Patrzyłam na to wszystko z góry, nic nie
rozumiejąc. Kolejna wizja bez sensu.
– Kropelki krwi mieszają się z łzami i spadają na
podłogę. – zanucił cicho kobiecy głos.
Te słowa! Rozejrzałam się. Nikogo nie ujrzałam, tylko ten
rozwrzeszczany tłum na dole.
– Zabijcie tego potwora! – wrzasnęła ochryple jakaś
starucha.
Nagle scena się zmieniła. Mężczyzna z zielonymi
włosami właśnie roztrzaskał krzesło nad głową jakiejś kobiety. Ta pisnęła i
skuliła się.
– Nie pozwolę ci! – wrzasnął, uderzając ją w twarz.
Śmieć...
Obraz się rozpłynął. Tym razem stałam w zwykłym
pokoju. Przed sobą miałam lustro. Moje odbicie zniknęło, a na jej miejscu
pojawiła się kobieta w błękitnym kimonie i długich ciemnych włosach. Moja
,,matka’’
– Serio znowu ty? – westchnęłam, opierając ręce na
biodrach.
– Jak zwykle miła. – zasłoniła usta rękawem. – Dalej
jesteś zła?
– Nie, jestem pełna życia i radosna. – mruknęłam. –
Reaguje tak tylko na twój widok.
– A jeszcze kilka lat temu uśmiechałaś się na mój
widok.
– Sama jesteś sobie winna. Więc to ty jesteś
odpowiedzialna za te moje wizje i dziwne sny? – spytałam.
– Nie. – uśmiechnęła się. – To ty je powodujesz.
– I akurat przywołuje ciebie? – skrzywiłam się. –
Nie kupuję tego.
– W tym ośrodku wykonali jednak kawał dobrej roboty.
– złośliwie spojrzenie. – Teraz doskonale manipulujesz innymi.
– Zmówiłaś się z moim alter ego? Bo obydwie gadacie
o tym samym.
– Oj Jenny, Jenny. – pokręciła głową. – Ciągle nie
akceptujesz samej siebie. Faktu, że jesteś okrutna i mściwa.
Obłędu można dostać. Dalej próbuje mi to na siłę
wmówić. Zirytowana podeszłam do lustra.
– Możesz się już zamknąć i zniknąć? – warknęłam.
– Dobrze, ale odpowiesz mi na jedno pytanie. – w jej
oczach błysły iskierki szaleństwa. – Jak to jest nic o sobie nie wiedzieć?
– Wspaniale. – odparłam, patrząc na nią z pogardą.
– Nieźle. Umiesz ukryć emocje. – powiedziała z
wyraźnym podziwem.
– Dziękuje za komplement. – jadowity uśmiech. – Ale powinnaś już iść. – nie czekając na jej
odpowiedź, zbiłam lustro kopniakiem.
Pokój zaczął wirować, a jej złośliwy śmiech odbijać
od ścian.
– Powiedz mi – szepnęła mi do ucha. – Umiesz żyć ze
świadomością, że nie wiesz, czemu się narodziłaś? Jak się naprawdę nazywasz? Kim
są twoi rodzice? Umieeesz?
– Nie rozumiesz wyrażenia ,,zamknij się’’?! –
wrzasnęłam, tracąc nad sobą panowanie.
Ciskałam mrocznymi kulkami w ściany. Cały pokój był
w ruinie. Nagle pękł na dwie części, a podłoga się zapadła. Leciałam ciemnym
tunelem, który wydawał się nie mieć końca. Ehh czy moje życie będzie
kiedykolwiek normalne? Albo chociaż w miarę ogarnięte? Dzisiaj to jest jakaś kumulacja!
Alter ego, Ryuga i ta idiotka. Nie żeby coś, ale aktualnie mam turniej na głowie
i nie mam czasu na jakieś rozważania nad
moją pamięcią!
– Obudź się! – ryknął mi ktoś do ucha.
Zerwałam się
i zaliczyłam glebę.
– Błagam, nie drzyj się tak. – jęknęłam, pocierając
głowę.
– No sorki, ale coś majaczyłaś, więc wolałem cię
obudzić. – spojrzałam do góry i zobaczyłam Kakeru, który jakby nigdy nic
siedział na kanapie.
– Jakim cudem tu wlazłeś? – siadłam koło niego.
– Zostawiłaś drzwi otwarte na oścież i zemdlałaś.
Niezbyt rozsądne. – wyszczerzył zęby.
– Nigdy nie byłam rozsądna. A tak swoją drogą co ty
tu robisz? – zmieniłam temat.
– Jak to co? Przybyłem walczyć! – niemal zleciał z
kanapy.
– Jesteś z drużyny... – zacięłam się.
– Australijskiej. – podpowiedział.
– Przecież jesteś z Japonii!
– Fałszywe dowody ot co. – pomachał mi przed nosem
kartką. – Skoro ty tu jesteś to on też. – spochmurniał.
– No niestety. – westchnęłam. – Ale będzie dopiero
wieczorem.
– Właśnie, mam pytanie! – zeskoczył na podłogę. – Czy
może spotkałaś chłopaka o imieniu James?
– Yhym. – przytaknęłam. – A co?
– To mój kumpel. Dostał się, nie? – znów wyszczerzył
zęby.
Jest dużo milszy od swojego brata.
– Odpadł. – odparłam, a Kakeru wybuchł śmiechem.
– Mówiłem temu kretynowi, żeby uważał! – zachichotał. –
Jak zwykle nie posłuchał. – nagle spoważniał. – Nie myśl, że ci odpuszczę podczas
walki.
– A skąd wiesz, że będziemy walczyć ze sobą?
– Instynkt.
– Bardzo dobrze. – wstałam. – Lubię zaciętych
przeciwników.
– Kakeru idziesz?! – do pokoju wpadł chłopak z
różowymi włosami. Był niewiele starszy ode mnie.
– Nie denerwuj się tak John. Tylko gadałem z
koleżanką i naszą rywalką. – wskazał na mnie.
– Nie mamy czasu na twoje podrywy. – puścił mu
oczko. – Zbiórka za 2 minuty jak nie chcesz robić 500 pompek! – wyleciał z
pokoju tak szybko, jak wpadł.
– No to do zobaczenia. – Kakeru włożył ręce do kieszeni i
wyszedł.
Padłam na kanapę. Niby nic nie zrobiłam, ale czułam
się wykończona. Psychicznie. Takie podróżowanie po różnych wizjach może
skutecznie zmęczyć. Gdy to jeszcze się ze sobą jakąś łączyło. Jak ktoś mi powie, co łączy Ryugę, drącą się staruchę, agresora, alter ego i moją ,,matkę’’ to
dostanie wór słodyczy. Zasłoniłam oczy ręką. Wreszcie chwila spokoju.
– Nie umieraj mi tu. – surowy głos Artemis wyrwał
mnie z letargu.
– Nie umieram, a odpoczywam. – sprostowałam.
– Po czym? Nie wleczesz się przez pustynię jak twoi
genialni koledzy.
– Porozmawiaj chwilę z tą idiotką – Noriko, a
zobaczysz.
– Nieładnie tak mówić o swojej matce. – zaśmiała się.
– Hahahahah ale zabawne. – burknęłam.
– Tylko się nie uduś. – usadowiła się na stoliku.
– Ostrz topór jutro sobie powalczysz.
– Czy ja wiem. – spojrzała na drzwi – Mało kto
potrafi mnie zainteresować.
– Nie wybrzydzaj, tylko bierz, co dają. – pouczyłam ją.
– Zmieniając temat, to co powiedziała o twojej
pamięci... Dalej ci nie wróciła? – spytała, a w jej głosie wyczułam lekkie wahanie.
– A tobie? – przewróciłam się na brzuch.
– Nie.
– No to masz odpowiedź.
– Ale to jest
dziwne. Nie wróciła przez... – zacięła się. – 11 lat!
– Widocznie się nie śpieszy.
– Nie martwi cię to? – popatrzyła na mnie jakoś tak
dziwnie. – W końcu obydwie mamy ten okres wyrwany z pamięci. Dla mnie 6 lat to
nic, ale u ciebie to kawałek życia.
– Nie tęsknię za nim. – odparłam.
– Ehh. – pokręciła głową. – Czasami mnie przerażasz
swoim lekceważeniem.
– Artemis, co cię tak wzięło na dramatyzowanie? Liona
nie ma, jutro sobie powalczysz i mamy święty spokój. Żyć nie umierać! – zaczynam
myśleć jak Izumi.
– Dobra. – ziewnęła. – Zaskoczę cię, idę spać. –
uśmiechnęła się półgębkiem i zniknęła.
Ale nie zapanował spokój. Za ścianę usłyszałam jakiś
huk i triumfalny okrzyk. Stado dzikusów przyjechało?
– Kyoyi-san jeszcze nie ma! – jęknął mój sąsiad.
Krótkie zdanie, a wszyscy już wiedzą, kto jest za
ścianą. Wyjrzałam na korytarz. Benkei w swoim ,,genialnym’’ przebraniu próbował
wciągnąć ogromną torbę do pokoju.
– Benkei wreszcie jesteś! – podeszłam do niego.
– O, Jennifer. – spojrzał na mnie obojętnie. –
Kyoya-san już jest?! – ożywił się.
– Dalej się włóczy po pustyni. – rozwiałam jego
nadzieję. – Co tam masz? – wskazałam na torbę.
– No wiesz. – odwrócił wzrok. – Ubrania, beya i tak
dalej.
Czytaj: Jedzenie,jedzenie i jeszcze raz jedzenie.
– Tategami jeśli nie utopi się w tym piasku, powinien być wieczorem. – poinformowałam go.
– Rozwieje twoje nadzieję, nie utopiłem się. –
mruknął Kyoya, wytrzepując piasek z płaszcza.
Nil i Demure za nim robili to samo. Biegli, że już tu są?
– Kyoya-san! – rzucił się na narwańca Benkei.
~~~~
Jenny: *grzebie w torbie Benkei'a* Ile żarcia! *.*
Benkei: *drapie się po głowie* To na podróż.
Jenny: Oczywiście *kiwa z udawaną powagą głową*
Ja: Chyba trochę chaotycznie wyszedł rozdział.
Jenny: Ja bym wolała wiedzieć czemu pisałaś tą słuchając piosenki o psychopacie -.-
Kyoya: Bo jesteście do siebie podobni?
Jenny: Ja nie porywam i wsadzam do klatek -.-
Kyoya: Jeszcze.
Jenny: Szybciej ty to zrobisz.
Kyoya: Jaasne.
Jenny: To ciebie nienawidzi własny brat.
Kyoya: Gadasz sama z sobą.
Jenny: Cuchniesz zebrą.
*200 wyzwisk później*
Jenny: *siedzi z plastrem na buzi*
Kyoya: *tak samo jak Jenny ale ma jeszcze podbite oko*
Ja: Wreszcie spokój ^^
Ja: Pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńCarii: Rzeczywiście masz się z czego cieszy-.-
Ja: Zignoruje to i udam że nie słyszałam. przechodząc do rozdziału.........super mega !!!
Carii: Chłopcy, ale wy inteligentni jesteście nie ma co ! Przez pustynię iść ?
Ja:No właśnie. Jenny popieram teleportację ^^
Carii: Miłej niedzieli:D Zmykam !
Ja: A ty dokąd ?
Carii: Później się dowiesz.....
Ja: Co za człowiek ?!
Carii: Normalny :D
Jenny: Żółwik Kendall!
UsuńKyoya: Innej drogi nie widziałem.
Jenny: Bo ty ogólnie ślepy jesteś.
Ja: Również miłej niedzieli ^^ Wymyślamy nazwę dla alter ego. Wysłuchamy chętnie pomysłów ^^
Jenny: Mówię,że psychopatyczna sadystka!
Ja: Konnichi-wa minna! :D
OdpowiedzUsuńKaosu: *głowi się nad tym co łączy Ryugę, drącą się staruchę, agresora, alter ego i ,,matkę’’ Jen* Poddaje się, nie mam pojęcia. A ty Tiger?
Shizuka: *medytuje obok braci*
Kaosu: I tak od półtorej godziny. No nic do nich nie dociera.
Jenny: Nikt nie zgadnie bo nikt nie wie.
UsuńIzumi: W takich sytuacjach, Kaosu używa się wiadra z wodą a potem biegnie ile wlezie. Uwierz mi jestem profesjonalistą.
Harumi: Masz się czym chwalić.
Jenny: Shizu, Shun i Shin. POBUDKA!
Kaosu: *kalkuluje co mogą mu zrobić Kazami jak się wkurzą* Wiesz, co Izumi, ja chcę jeszcze trochę pożyć na tym świecie.
UsuńShun&Shin&Shizu: *znikają*
Ja: Pewnie na dach poleźli albo gdzieś... A w ogóle czemu tak się boisz ich reakcji?
Kaosu: Jak raz nazwałem Shuna płonącym indorem to gonił mnie przez całe miasto, a wracaliśmy już drogą powietrzną...
Ja: To nic niezwykłego.
Kaosu: W czasie BURZY! Na dodatek wpadł na pomysł zrobienia beczki w burzowej chmurze!
Ja: Zemsta musi być.
Jenny: A to skubańce. A Shun to taki drażliwy jest? Myślałam że to taka skała.
UsuńIzumi: *leci za rodzeństwem*
Harumi: Mój brat ma to gdzieś.
Jenny: *rzuca gaśnice na kanapę* Chyba się przydadzą. A ty Kaosu to mąż ciekawe życie :D
Ja: Chyba miał zły dzień, bo zazwyczaj to nic go za bardzo nie rusza. No chyba, że chodzi o Shizu. Jest czasami aż za bardzo nadopiekuńczy.
UsuńKaosu: Tak ciekawe, że w pewnym momencie robi się niebezpieczne. Ale tam, kwestia przyzwyczajenia.
Shun&Shin&Shizu: *są na dachu*
Ja: Nieco jak Haru i Izu. Ale w mniejszym stopniu.
UsuńJenny: Dreszczyk emocji też jest potrzebny.
Izumi: *ląduje za ich plecami* Tu jesteście! Nie siedźcie w tym deszczu i nie udawajcie skał tylko chodźcie do nas!
Ja: Możliwe.
UsuńKaosu: No ba. ^^
Shizuka: *otwiera jedno oko*
Shun: *brak reakcji*
Shin: Jeszcze pół godziny. Dziadek nie da nam żyć jeśli się dowie, że skracamy sobie sesje medytacyjne. :)
Izumi: *przeciera oczami* Wy serio jesteście rodzeństwem?!
UsuńJenny: *puszcza na fulla Genealogy of Red, White and Black i zaczyna śpiewać*
Kyoya: Matko boska tylko nie to ;-; *wybiega*
Kaosu: *wychyla się z okna* Też w to czasami nie wierzymy!
UsuńShin: Ty a to nie Tategami tam biegnie?
Ja: *puszcza We don't have to dance*
Jenny: *rzuca cegłą przez okno*
UsuńKyoya: *cegła rozbija się koło jego nogi* Spadaj Ashida!
Izumi: Określę to jak profesjonalista. Shun - skała,Shizu - pół skała Shin - trawa.
Jenny: *mina idioty* Bardzo profesjonalne.
Izumi: No to inaczej. Shun - trup, Shizu - półżywa, Shin - żywy.
Jenny: Nieco lepiej.
Shin: *parska ze śmiechu i niedowierzania*
UsuńShizuka: Prawie go trafiłaś.
Shun: *marszczy brwi*
Kaosu: *śmieje się* No w końcu dobrze ktoś ich sklasyfikował! Jest jeszcze wersja: Shun - za spokojny, Shizu - za szybko się irytuje, Shin - względnie normalny! :D *unika fioletowej kuli ognia*
Izumi: *stoi dumny jak nie wiem co*
UsuńJenny: Patrzcie Shun się poruszył. *siada ma skraju dachu*
Harumi: Jeszcze nie widziałam fioletowego ognia O.o
Jenny: Wiesz Shizu mam słabego cela. Szczególnie gdy obiekt się rusza.
Shun: *znika*
UsuńShizuka: *rzuca fioletową kulę ognia z ręki do ręki* Faktycznie jest utrapienie z takim celem.
Shin: Nikt nie powiedział, że ogień feniksa musi być jednego koloru.
Jenny: *zlatuje na dół* Pranie mi spadło! :-;
UsuńIzumi: Macie społecznego brata.
Harumi: W sumie racja. *rozkłada sobie parasolkę*
Shin: *uśmiech* Shun po prostu już taki jest. Nie mamy na to zbyt dużego wpływu.
UsuńAaron: *wraca z zakupów* O, cześć. Zgaduje, że przez was Tategami tak pędził.
Kaosu: Spotkałeś go?
Aaron: Yep. A widzieliście gdzieś Ari?
Jenny: *zwisa z balkonu i zbiera pranie* Niestety nie.
UsuńIzumi: Jen twój śpiew skutecznie odstrasza.
Jenny: Jak tam wrócę to nie będzie tak wesoło!
Harumi: Deszcz leje, ci się kłócą...cudowna niedziela.
Yuka: *wchodzi na dach* Wiecie, że mieszkania zostawiliście otwarte?
Jenny: *próbuje wyciągnąć nogę z balustrady* Nie obrabuja nas! Nie mają z czego!
Harumi: Moje bronie *czołga się do wyjścia*
Shin: U nas większość siedzi w domu, więc nie ma problemu.
UsuńAaron: A nawet jeśli ktoś wejdzie to zaraz ucieknie.
Kaosu: Mizuki się o to zatroszczy.
Aaron: Jak i cała reszta.
Harumi: *kopniakiem zamyka drzwi i wraca na górę* Już ^^ *wraca pod parasol*
UsuńJenny: *wrzuca ciuchy na swój balkon* Mieszkacie w jednym domu?
Shin: Mamy takie jedno mieszkanie, w którym jesteśmy zazwyczaj wszyscy. Było raz na sprzedaż to skorzystaliśmy.
UsuńAaron: Ale też mamy własne domy. Więc nie do końca.
Shin: Kiedy nasz dziadek wyjeżdża, najczęściej tu przesiadujemy.
Aaron: Satoru czasami też gdzieś jedzie w związku z pracą.
Shizuka: Jest pilotem helikoptera, nie?
Aaron: Mhm.
Jenny: Wpadłam na genialny pomysł! *.*
UsuńHarumi: Już się boje.
Jenny: Może wybije sufit i połączymy nasze mieszania? :D
Harumi: Fajnie by było gdybyśmy mieszkali nad sobą.
Jenny: Pfff zawsze jakieś problemy.
Izumi: *zauważa biedronke* Stworzenie szatana -.-
Kaosu: Biedronka? Niby czemu?
UsuńShin: Nie wiem czy wybicie sufitu byłoby dobrym pomysłem.
Aaron: Gdybyście mieszkali obok siebie moglibyście wybić ścianę. :D
Shizuka: Właściciel budynku byłby tym faktem zachwycony. -.-
Jenny: To budynki mają właścicieli? O.o
UsuńIzumi: Bo gryzie i sika na rękę*naburmuszona mina*
Jenny: Hmm *rozkłada plan budynku* Musiałbym się przebić na klatkę schodową. Odpada. Została droga po balkonach.
Harumi: Właściciel zbyt się nas boi. Mnie na przykład bierze za szefa yakuzy.
Aaron: *wzrusza ramionami* Podobno tak.
UsuńShin: Ma dobry powód, by tak sądzić. :)
Shizuka: *pochyla się nad planem* A są jakieś mieszkania do kupna? Wtedy sprawa byłaby prostsza.
Kaosu: Aaa, dlatego.
Jenny: Latanie po schodach z bronią niennależy do kategorii ,, normalne"
UsuńHarumi: Skakanie z dachu też.
Jenny: Niestety nie ma. Wszystko zajęte.
Izumi: Widzisz udają takie urocze a gdy je weźmiesz na rękę to haps! I cała dłoń śmierdzi.
Yuka: *odrywa się od zabawy z kotem* Dalej ten uraz z biedronkami?
Izumi : Tak!
Kaosu: Jak ktoś uprawia parkour i freerunning to jeszcze jest wszystko cacy, a jeśli po prostu łazi po dachach to od razu nienormalny.
UsuńShin: U nas dwie osoby mają uraz do burz... Z różnych powodów.
Jenny: Każdy mą różne urazy.
UsuńJa: Nie ma to jak kisiel na kolacje.
Harumi: Ja do skakania nic nie mam ale nasi sąsiedzi tak.
Jenny: Victor zabronił nam zbytnio pokazywać, że jesteśmy demonami -.-
Kaosu: Za mój możesz podziękować bratu Shin.
UsuńShin: Było go nie nazywać płonącym indorem.
Ja: Kilka razy jadłam płatki śniadaniowe, więc...
Shizuka: Było by niezłe zbiegowisko jakby się sąsiedzi dowiedzieli.
Aaron: A tak z innej beczki, ma ktoś pomysł co dać Arisu na urodziny?
Izumi: Broń palną!
UsuńJenny: Ciekawą książkę?
Harumi: Zależy co lubi.
Izumi: Roczny zapas pocky!
Aaron: Broń palną nie za bardzo lubi. Książka... Hmm, trochę ich już ma, ale kolejna nie zaszkodzi Znajdę jakąś historyczną... Lubi chemię... Zestaw może jakiś?
UsuńShizuka: Na szczęście twoja siostra jest na tyle ogarnięta, że nie wysadzi niczego, lecz jak ktoś inny by to dorwał...
Shin: Ja bym dał to pocky. Arisu często je konsumuje.
Aaron: Czyli książka i pocky. Myślę, że to wypali.
Kaosu: A jakby co kupimy jej kolejną broń białą. ^^ A kiedy ma konkretnie urodziny?
Aaron: Chyba 16 maja. Kiedy Satoru ją znalazł...
Jenny: Broń biała to miecze itp nie? *otwiera szafę a na podłogę wysypuja się miecze, katany, siekiery i włócznie* Do wyboru do koloru.
UsuńHarumi: Jak dla mnie pocky i książka to idealny zestaw.
Shin: *patrzy na górkę broni* Nasz strych się przypomina.
UsuńAaron: Ma już motylka i naginatę. Możesz coś jeszcze polecić?
Kaosu: To co? Książka historyczna czy legendy słowiańskie?
Jenny: Ja osobiście preferuje siekiery i topory ale hmmm *masuje skronie* krótka włócznia z zagiętym ostrzem byłaby dobra :D
UsuńHarumi: Kupicie obydwie.
Aaron: *kiwa głową* Może być też kij teleskopowy do obrony.
UsuńKaosu: Do księgarni wybierzemy się przy okazji kupna kilku mang.
Jenny: Nie wiem czy mam coś takiego.
UsuńIzumi: Kupcie jeszcze zestaw chemika albo laboratorium.
Jenny: *wzdryga się*
Aaron: Nic nie szkodzi. :) Do urodzin jeszcze cały miesiąc.
UsuńShizuka: Na szczęście Arisu jest na tyle ogarnięta, że nie wysadzi niczego, lecz jak ktoś inny by to dorwał...
Hiromi: *wychyla się z okna* Wszyscy zdążyli wrócić, a wy wciąż na tym dachu? Chodźcie do środka, bo nikt was kurować nie będzie. Ktoś chce herbaty?
Jenny: Ja poproszę.
UsuńIzumi: Na przykład taka Jenny.
Jenny: Nie zbliżam się do takich rzeczy -.- mam przypominać kto chodził po schodach z dezodorantem i paczką zapałek. I kto podpalił schody?!
Izumi: To był twój pomysł!
Jenny: Ale twoje wykonanie!
Hiromi: Zielona czy czarna?
UsuńShizuka: *wchodzi do kuchni* Ja poproszę zieloną.
*wszyscy włażą do mieszkania*
Kaosu: *klapie na sofie obok Rakshy*
Jenny: *pada na fotel i zawija się w koc* Zieloną ^^
UsuńIzumi: *kładzie się na podłodze*
Izyda: Hello! ^^
Alice: *wzdycha* Zaczęło się.
Dineri: Salve! ^^
UsuńHiromi: Okej, robimy zieloną. A ty Din nie machaj tak tymi ogonami, bo coś jeszcze zniszczysz.
Izyda: *potrząsa Dinem uśmiechając się serdecznie* Miło poznać. *rzuca się na oparcie kanapy*
UsuńDineri: Mi również.
UsuńHiromi: Lisico ze skrzydłami jeśli nie masz nic do roboty to pomożesz mi przenieść tacki z czarkami.
Dineri: Co się mówi?
Hiromi: *westchnienie* Proooszę.
Dineri: Już idę. *rusza w stronę kuchni*
Artemis: Ohayooo *ziewa* Dużo was dzisiaj.
UsuńIzyda: Jaka ty się aktywna zrobiłaś.
Artemis: *siada w typowym japońskim siadzie*
Kaosu: No wiesz, większość z nas ma beya. A ktoś nawet trzy.
UsuńShizuka: *krzyżuje ręce* Syrius i Corvus walczą jedynie wtedy, gdy przeciwników jest definitywnie za dużo. W walkach jeden na jeden nie ma potrzeby, aby wchodzili do gry.
Artemis: *lekko znudzona mina*
UsuńJenny: Wyszłaś tylko po to by się ponudzić?
Artemis: *ignoruje*
Jenny: Jak kto woli.
Artemis: Trochę głupio mieć 3 beye a korzystać najwięcej z jednego.
Shizuka: Powiedzmy, że Syrius i Corvus rzadko kiedy się zatrzymują. Praktycznie ciągle są w ruchu, chyba, że muszę ich naprawić.
UsuńDineri: *niesie na grzbiecie tacke z czarkami* To takie ninja-beye.^^
Hiromi: *niesie czajnik z herbatą w jednej ręce, a tacę z czarkami w drugiej*
Artemis: Ooo herbata ^^
UsuńJenny: *próbuje doczytać się w liściku od Izumiego* Piszesz gorzej niż lekarz.
Izumi: Wiem ^^
Jenny: Ejj Kim masz fajną creepypaste w zanadrzu?
Kim: Hmm*stuka palcem o policzek* Mogę ci polecić wszystkie japońskie legendy miejskie, historię Bena Drowned i E.J. To moje jedne z ulubionych.^^
Usuń*czarki i herbata są już na stole*
Virgo: *pojawia się na oparciu fotela za Aaronem i nalewa sobie trochę herbaty*
Dineri: Czyli nawet śmierć musi się czasami napić?
Virgo: *firmowy usmiech*
Artemis: Jesteś śmiercią? *spokojnie bierze łyk* Oryginalne.
UsuńJenny: Odezwała się dusza zmarłej.
Artemis: Zapomniałaś o miko!
Jenny: Z toporem.
Artemis: *cwany uśmiech*
Jenny: *zapisuje to co powiedziała Kim* Ok dzięki ^^
Kim: Nie ma za co. ^^
UsuńVirgo: Można tak powiedzieć.
Dineri: Jesteś kostuchą w wersji żeńskiej.
Virgo: *opiera o ramię swoją kosę*
Artemis: Miło mi ^^ jestem duchem.
UsuńJenny: Jak to brzmi.
*scenka*
Artemis: *wchodzi na rozmowę o pracę*
Dyrektor: Witam serdecznie. Proszę usiąść i opowiedzieć coś o sobie.
Artemis: *siada* Więc nazywam się Artemis. Mam 400 lat i jestem duchem a właściwie duszą zmarłej staruszki ^^
Dyrektor: *mdleje*
*koniec*
Artemis: Jesteś głupia.
Jenny: Bywa ^^
Virgo: *chichocze zasłaniając usta dłonią z widocznymi tu i ówdzie kośćmi*
UsuńHiromi: Podobno głupota jest zaraźliwa i każdemu się zdarza zachorować.
Dineri: Z cyklu: mądrości ludowe. ^^
Hiromi: Ha, ha. Zabawne. -.-
Dineri: Co? Może kłamię?
Hiromi: Z tobą to różnie bywa.
Dineri: Tak samo z tobą.^^
Jenny: Śmiejąca się kostucha w moim salonie popija herbatę. Typowe.
UsuńArtemis: Dziura w suficie.
Jenny: Później *zadziera głowę do góry* Ale musisz przyznać że wyszło mi idealne kółko.
Shizuka: *odchyla głowę do gory* Czyli w końcu połączyłaś te mieszkania.
UsuńVirgo: Życie jest pełne niespodzianek.
Kaosu: Mam nadzieję, że nawet jeśli Raijuu wyjdzie to nie spali korków i żarówek.
Jenny: Jak spali to Patrick poleci naprawić. A i to *wskazuje na dziurę* To był wypadek przy pracy. Mieszka nade mną jakieś małżeństwo ale chwilowo ich wywiało.
UsuńArtemis: Więc to napraw.
Jenny: Nie
Shizuka: Wypadki się zdarzają.
UsuńKaosu: A, to dobrze.^^
Dineri: Mała szansa, że Rai w ogóle wyjdzie że swojej miejscowy. Jest zbyt leniwy.^^
Jenny: *w kasku budowlańca lonczy gispowanie* Cudownie. *zlatuje na ziemię*
UsuńYuka: Komu zajebałaś kask?
Jenny: Czemu sądzisz, że to ukradłam a nie przywołałam?
Yuka: *wymowny wzrok*
Jenny: Nooo dobra z jakiejś budowy.
Yuka: Wiedziałam.
Shizuka: Zupełnie jęk Hiromi.
UsuńHiromi: Hej! Nie zawsze i nie wszystko kradne!
Shizuka: A ten drugi telefon?
Hiromi: Duffa się należało.
Kaosu: Bo konflikty miedzyrodzinne to zawsze doskonały pretekst.
Jenny: Jak dla mnie idealny.
UsuńJa: Kto jutro będzie miał kazanie na wychowawczej? Ja ^^
Jenny: To jest u was nowa tradycja.
Shizuka: Co przeskrobalas Angel?
UsuńKaosu: Ta wiara w ludzi...
Shizuka: Skoro mówi, że będzie miała kazanie na wychowawczej.
Ja: A u mnie będzie monolog o tym jak ważny jest egzamin etc.
Ja: *czyta kryminał* W zasadzie to oberwie się moje grupie z niemca za nasze zachowanie. Znowu.
UsuńJenny: Przecież dziewczyn się u was nie czepia.
Ja: No niby tak. Ale kazania muszę przecież wysłuchać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa: No przecież. Bo jeszcze wam coś głupiego do głowy strzeli.
UsuńShizuka: Daruj sobie sarkazm.
Ja: *wzrusza ramionami* My w I gimnazjalnej dostawaliśmy opieprz głownie na ... lekcji religii. I nikogo nie obchodziło, że tylko kilka osób przeszkadza.
Hiromi: Ale teraz się chyba uspokoiło, nie?
Ja: Ta, bo więcej niż połowa uczniów nie chodzi na te lekcje.
Ja: Religia...mhmmm.
UsuńJenny: Twój ukochany przedmiot :D
Ja: Ta oczywiście.
Hiromi: Hej, nie przyślijmy tutaj, żeby narzekać na szkołę.
UsuńKaosu: *bawi się czarką*
Hiromi: Jak zniszczysz, to odkupisz cały zestaw.
Jenny: *odsuwa czarke jak najdalej od siebie* To ja może nie będę tego tykać.
UsuńJa: *odkłada książkę* Skończyłam ^^
Jenny: I kto był mordercą?
Ja: Co ja Ci będę spoilery mówić?
Jenny: *wskazuje na Wild Fang* Ktoś ich musi pilnować, nie? A na kogo spadnie ten miły obowiązek? Na mnie -.-
Hiromi: Ja chcę tylko, aby Kaosu zrozumiał, że czarka nie służy do zabawy.
UsuńKaosu: Spokojnie Romi, przecież nie jestem taką niezdarą, żeby to zniszczyć. ^^
Hiromi: *wzrusza ramionami*
Shin: Skoro już mówimy o Wild Fang... To Kyoya jeszcze nie wrócił, nie?
Shizuka: *popija herbatę* Pewnie zaszył się w jakimś kanionie.
Aaron: *uśmieszek* Ze swoją trumną.
Jenny: Gdyby go nie było to bym była w siódmym niebie ale...
UsuńKyoya: *wchodzi* Wątpię czy byś została wpuszczona. Demonom i sadystkom wstęp wzbroniony.
Jenny: I oto nadeszła zaraza tego świata.
Kyoya: Jaki ładny opis.
Jenny: Wiem mam do tego talent ^^
Aaron: Raczej zielony kudłaty kłopot.
UsuńKaosu: *westchnienie* A było tak spokojnie.
Shizuka: *wygrzebuje z kieszeni słuchawki i wkłada je do uszu*
Hiromi: Herbata się skończyła. Zrobię kolejną. *idzie do kuchni*
Jenny: Widzisz przyszedłeś i wszyscy znikają. Nieładnie.
UsuńKyoya: Dla twojej wiadomości przylazłem tylko po mój kuczer który mi zarąbałaś.
Jenny: *ciska w niego kuczerem* Jaśnie książę zadowolony? Tak? To to do widzenia. Po drodze zrób mi tą przysługę i rzuć się pod auto
Kyoya: Czasami zastanawiam się czy twoje alter nie jest lepsze od ciebie.
Jenny: Jak by się ocknęła to byś przeżył takie piekło o jakim nawet nie śniłeś :)
Ja: *wchodzi w 45849 kłótnie* Idę myć łeb za chwilę powrócimy ^^
Aaron: Nie zapomnij swojej trumny! :D
UsuńShin: *kręci głową z rozbawieniem i politowaniem*
Hiromi: *z kuchni* Nie narzekaj Tategami, bo zawsze mogłeś gorzej trafić.
Jenny: Widzisz oni mnie doceniają!
UsuńKyoya: Szczerze wątpię Hiromi.
Hiromi: *wraca z imbrykiem* Mogłeś trafić na Mizuki. A jej charakterek czasami jest nie do wytrzymania.
UsuńAaron: Przebywając w kompanii tak zróżnicowanej jak nasza to jeden demon więcej jako znajomy nie należy do kategorii dziwnosci. :)
Jenny: Właśnie byliśmy świadkami brutalnego morderstwa.
UsuńKyoya: Pajaka.
Jenny: Był taki młody :(
Ja: *śmieje się z tyłu*
Jenny: Śmiejesz się z jego śmierci?!
Ja: Z reakcji koleżanki.
Jenny: Nawet nie ma co pochować :(
Ja: Przypomina mi się zielona szkoła.
UsuńHiromi: Co ma owad do wyjazdu?
Ja: Wiedźmina od pająków! XD
Hiromi: Co?
Ja: W pokoju, gdzie mieszkałam razem z koleżankami był mały problem z wyżej wymienionym owadem. Mnie tam za bardzo nie przeszkadzały, ale reszta to zupełnie inna historia. Więc jedna z dziewczyn zaczęła się trudnić pokonywaniem pająków butelką wody.
Hiromi: Ale dlaczego wiedźmin?
Ja: *wzrusza ramionami* A bo tak. :)
Ja: Nie ma to jak wstać w połowie lekcji i zacząć mordować pająka butem XDa wgl to jestem zdumiona. Kazania nie było :D
UsuńJa: Duży był chociaż? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że zawracałaś sobie głowę byle jakim pajączkiem.
UsuńHiromi: Albo nauczycielowi nie chciało się już nic mówić albo brał pod uwagę, że to nie wy przeskrobaliście. ;)
Ja: Strzelam w tą pierwszą opcję a mord to nie ja zrobiłam. Tylko moja koleżanka...mina wszystkich była bezcenna.
UsuńJenny: Te pająk był rozmiaru pchły.
Kyoya: Tekst pożegnalny dla owego męczennika ,, Już do mnie nie podejdziesz".
Harumi: Nie ma to jak roztrząsać zdeptanie owada.
Ja: Wyobrażam sobie te scenę. Ale osobiście nie mam nic do pająków dopóki nie znajdą się centralnie przed moją twarzą.
UsuńHiromi: Taki mały owad, a dyskusja jakby o słonia chodziło.
Przeczytany ale sił brak na skomentowanie :(
OdpowiedzUsuńLetty: Mój mózg kipi.
Kelly: Wos bd snil nam sie po nocach jako koszmary
Ja: Mam dosc tej nauki. Wiecie... Zaczynam sie stresowac...
Megan: *otwiera budzie aby coś powiedzieć jednak rezygnuje. Zwala sie na kanapę i nie wstaje*
Letty & Kelly: *robia to samo ^*
Ja: *ledwo zyje* Rozdzial fajny... Czeka...my na next. Dobra obejrze F&F 5 i ide spac. Chyba ze nie dotrwam...
Ja: Spoko idź tam odpocznij.
UsuńIzumi: *przygląda się Megan* Kto to? O.o
Jenny: Wszyscy dzisiaj wręcz kipią energię. Negatywną.
Megan: *macha nie wstając z lozka* Nowy wytwór Vanessy. Pokojowo nastwaiona do przyjaciol. Wrogow eliminuje. Sorrki na razie tyle bo nie mam sily. Moze jutro wiecej wyjasnien bo to troche skomplikowane...
UsuńJenny: *uśmiecha się* Odpoczywajcie dziewczyny ^^ jutro pogadamy.
UsuńJa: *wraca do książki*
Ja: Dobra jestem w miarę *ziewnięcie* wyspana. Na wstępie naznacze że nie umiem tłumaczyć. W mojej chorej głowie powstały dwie dziewczyny do Beyblade. Pierwsza była Letty i w 1 wersji miała być siostrzyczką Ryugi
UsuńRyuga: ..... No błagam.
Ja: I jej bey'em miał być Draco. Lecz później wpadł mi do głowy drugi pomysł. I w tym drugim pomyśle miała być siostrą Ren'a a bey: Orion. Jednak pozniej stwierdziłam że jeśli by to wypaliło to by się mieszyły. Letty Takashi z Kishatu. Wiec dokładnie wczoraj gdy oglądałam sobie Anatomie Głupoty wdl. Richarda Hammonta było cos o Parkur (nw jak to sie pisze) i wpadl mi do głowy pomysł lekko zbuntowanej nastolatki. Nie mogłam sie pozbyć tego pomysłu wiec w koncu stwierdzilam ze nowa osobka zmieni Letty zeby sie nie myliły. A imie Megan powstało dzien wczesniej o 23 ^^ I teraz Megan posiada beya o imieniu Orion.
Megan: *ziewniecie* Troche jaśniej?
Ja: Mowiłam że nie umiem tłumaczyć.
Letty: Po prostu ja jestem teraz siostrą Ryugi *uśmieszek*
Megan: Chwila czyli powstałam podczas Ogladania Anatomii Głupoty.... Su-p-errrr.
Ja: Mam nadzieję że troche sie wyaśnilo. Teraz mam wolna godzine wiec sb pospie w szkole.
Ja: *ziewa* No ogarnęłam a teraz przepraszam idę na geo -.-
UsuńJenny: Spoko ja jestem ze snu jak Izumi.
Izumi: Czekaj to ty Ryuga masz brata, siostrę...a rodzice?!
Ryuga: *wyjątkowo w komie* Nie dość, że brata nie umiem upilnować to jeszcze siostrę mi dorzucili, eh.
Ja: To my się żegnamy bo za chwilę dzwonek.
Jenny: I kolejny dzień z twoją kochaną klasą.
Ja: Taaa.
Megan: My mamy wolne ale potem...*dramatyczna muzyka* wos.
UsuńLetty: Nie nasza wina ze jestes taki nieogarniety ze nie umiesz brata upilnowac!
Ryuga: Nw co mojej "rodzince" odwalilo ze wy sie pojawilisci
Letty; To ja nie wiem co im odwalilo ze ty sie pojawiles
Kelly: Klotnia kwitnie.... Za 13 minut dzownek i koniec laby
Ja: Nie przypominaj T.T
Jenny: Angel długo nie pożyje bez Ryugi.
UsuńJa: On jedyny potrafił was ogarnąć.
Jenny: Trzeba było go nie mordować -.-
Ja: To Rago zabił!
Jenny: Kiedyś dorwe skurwiela.
Ja: *leży* Wreszcie koniec!
Izumi: Jak konkurs z matmy?
Ja: Nic nie mów -.-
Letty: Jenny ide z toba
UsuńMeg: Przylaczam sie.
Ja: *na samo słowo matma dreszcze przechodza po plecach*
Kelly: Ona nigdy nie polubi matmy
Ja: Nie zrozumiałam polecenia. I siedziałam z miną kompletnego debila przez 10 minut.
UsuńJenny: Tylko muszę się dowiedzieć gdzie idą duszę zmarłych. Victor!
Victor: Nie powiem ci za nic w świecie.
Jenny: A potem sie dziwisz, że nie chce ci pomóc.
Victor: Z kobietami to tak zawsze jest.
Letty: Victor nie bądź taki. Temu skurczybykowi nalezy sie nauczka nawet po tym jak zdechl!
UsuńJa: Ja z matmy jestem kompletnym debilem. Wiec najbardziej obawiam sie przyrodniczych.
Jenny: Geooo, bioogiaa
UsuńVictor: Ten człowiek otrzymał już karę.
Jenny: Nie gadaj jak jakiś apostoł tylko przejdź do rzeczy.
Victor: Nic.Ci.Nie.Powiem.
Jenny: Letty odmówisz?!
Victor: A i owszem.
Letty: Ożeszty. *opanowuje sie* Mialam nie denerwowa Vanessy *wdech wydech* Ten "człowiek" zabił mi brata!! Zasługuje na podwojna a nawet i potrojną kare!!
UsuńVictor: Nie znaczy nie. *okreca się w miejscu i znika*
UsuńJenny: Spoko Letty jakoś się tam dostaniemy *diabelski uśmiech*
Letty: *pokazuje jezyk tam gdzie stal Victor* Poprawka: m u s i m y sie tam dostać *dziki usmieszek*
UsuńJa: *flak na krzesle, zalamana mina* Wiecie z czego zdalam sobie sprawe? Myslalam ze po egzaminach bede miec wiecej czasu... Ale uswiadomilam sobie ze w maju mam rehabilitacje. :/ Czyli wroce ze szkoly. Posiedze w domu 1.5h w tym czasie bd musiala zrobic lekcje i sie pouczyc a potem 2h meczarni.
Kelly: *tak samo zalamana jak jej Tworczyni*
Ja: A na co te rehabilitację? Nigdy na nic takiego nie chodziłam więc nie wiem.
UsuńKyoya:Albo nie ma siły myśleć jakie to są.
Jenny: *zaciera ręce*
Ja: Ja tez nie chodzilam bo nie chcialam i teraz mam. Owalne (podajze) plecy i krzywy lędźwiowy. Przykórcz Achillesów (ten miesien idzie przez cala noge -.-) 3 lata intensywnej rehabilitacji i MOZE sie naprostuje. A moze nie. Ale jesli bd chcielo mnie wsadzic w gorset to zabieram ze soba Letty, Meg i Kelly zeby wybily ten pomysl z glowy doktorka.
UsuńJa: Widziałam kiedyś gorset to narzędzie tortur O.o
UsuńJenny: Widzicie a ja zdrowa jak ryba.
Kyoya: Ale nie na umyśle.
Ja: Ani nic nie daje tylko zeby sie nie poglebialo. No blagam. Co to ma byc? I jeszcze 3,000 na to wydaj. No way nigdy tego nie zaloze.
UsuńMeg: Ale mamy mu to wybic przed czy po wizycie?
Ja: Moze byc nawet w trakcie. Byle mu to do lba nie przyszlo.
Jenny: Dawno w szpitalu nie byłam ale oni tam mają takie fajne małe młoteczki ^^ tym możecie wybić :D
UsuńLetty: I to jest myśl :D
UsuńMeg: Własnie szkoda wyrzutni.
Ja: *głowa sama wali o biurko* I.Hate.German!!!
Kelly: *podkłada poduszke Vanessie a druga bierze dla siebie*
Ja: Tylko sobie czegoś nie rozwal albo biurka...
UsuńJenny: No widzicie ^^ ja zawsze mam jakiś pomysł :D
Ja: Sprobuje *meczy sie ze sluchawkami * dupa psa jeza! Popsuly mi sie jedyne slchawki do uszu
UsuńKelly: Czemu ja mam takie powalone zycie? *pytanie z tych retorycznych*
Letty: *klepie Kelly po ramieniu* Bidulka. Poswieca sie dla dobra naszej Tworczyni
Ja: Ten moment gdy uświadamiasz sobie, że cały świat jest przeciwko tobie.
UsuńDobra sprawa wygląda tak. Z Jackiem to niema co komentować bo to dziecko ma wszystko w tyle. Koty to lepiej nie mówić a V to V ona nic nie mówi dlatego uwaga, uwaga specjalnie dla was. LILKA!
OdpowiedzUsuńLilka:*na luzie wchodzi i przerzuca ciężar na jedną nogę* No i co niby związku z tym...
Ja:Już skomentowałam. Dlaczego wszystko idzie zawsze pod górkę. No dlaczego!
Lilka:Nie wrzeszcz tylko pisz to bo muszę spadać.
Ja:NO to na co czekasz teraz jest twoje pięć minut.
Lilka:*ziewa* Acha...no dobra. O Benkeii przyjechał. Teraz będzie tak cicho że ciszej to tylko na koncercie będzie :) Nie wiem co ci się tam dzieje Jenna ale weź odpocznij bo tak dług nie pojedziesz...coś o tym wiem*ogląda paznokcie* Ta i to by było...a nie przepraszam bo bym zapomniała bym. Oooooo jakie to urocze*ma na myśli rzucenie się Benkeia na KYoye* szkoda że po twarzy nie dostał tak jak zwykle-_-...bo przecież inaczej to się nie potrafi ten człowiek przywitać jak na spokojnie*mruczy pod nosem patrząc na Kyoye*.... Co by tu jeszcze?...O Jeny weź zamknij tego tam do klatki będzie pasował. ...Patrzcie nie wiem co wam tu gadać. O!*wyciąga kartkę z kieszeni* Patrz Zielony tu masz numer do okulisty*przejeżdża palcem po kartce* Skorzystaj z niego*kiwa głową i wrzuca kartkę do kieszeni Kyoyi* Dziękuje to by było na tyle.
Ja:...........Ta...........wiesz nie wysiliłaś się. Myślałam że coś bardziej konstruktywnego powiesz.
Lilka:Na razie to mam małe problemy z mówieniem bo taki jeden kretyn mnie goni. Na razie*macha ręką i wychodzi*
Ja:*macha chusteczką na pożegnanie* A była taka młoda. No nic wracając do tematu. Rozdział fajny. Nie wiem czy zagmatwany czy nie ja tam zrozumiałam trochu. Ryuga się pojawił, Jenny ma jakieś wizje. No nic czekam na kolejny rozdział^^Wiem mało konstruktywny ten kom ale nie mam weny na nic innego...po za tym idę spać.
Jenny: *przegląda Allegro* Klatka na strusia będzie idealna :D a ty Lila kopnij narwańca ewentualnie podbij oko jak ja.
UsuńIzumi: Okulista czeka.
Harumi: Dzwonek dzwoni woła nas.
Kyoya: Jesteście chorzy.
Jenny: Jestem zdrowa jak ryba!
Kyoya: Na umyśle.
Izumi: Tylko wariaci są czegoś warci.
Benkei: *grzebie w torbie* Chyba kuczera nie wziąłem.
Nil: Jak zabrałeś pół MC to się nie dziwię.
Benkei: Wcale nie pół tylko
Jenny: *wchodzi mu w słowo* Trzy czwarte :D
Ja: *śmieje się jak wariatka*
Harumi: Dalej jej po tym konkursie nie przeszło.
Kyoya: Nie ma to jak iść na konkurs i nie ogarnąć polecenia.
Jenny: I to jest naszą matką.
Kyoya: Moją nie.
Jenny: Dlatego jesteś taki nudny ^^
Jack:No właśnie a mi trafiła się Kruk*prześwietla Kruka wzrokiem* Te matki to chyba już tak mają.
UsuńJa:Ale Jack wiesz że cię kocham*tuli Jacka*
Jack:I te wyznania -_-
Ja:Zgadzam się z Izumim że tylko wariaci są czegoś warci.No w końcu żeby powstało jakieś opowiadanie to trzeba być odchyłmi od norm w dobrym znaczeniu^^
Jack:Tak i wy właśnie jesteście takimi odchyłami...
Ja:Po za tym Kyoya nie jest nudny. On jest....ruchomą postacią w Beyblade o. No to to chciałam powiedzieć.
Jack:Taa...i tak wszyscy wiemy że idziesz na ładne oczy...
Ja:Nie no teraz to mnie zraniłeś dogłębnie. Z polubieniem Kyoyi wiąże się głębsza historia...ale oczy też ma ładne...
*Lilka na chwile wychyla głowę z opowiadania*
Lilka:A jedzie mi tu czołg*naciąga golną powiekę i wraca do opowiadania*
Ja:U_U Nie odzywam się do waszej dwójki...
Jack:Jasne...
Ja: Nie ma sensu stroić fochów, Kruk bo i tak żyją w twoim umyśle.
UsuńJenny: Że ruchomą to się zgodzę. Za Gingą to by do piekła poszedł.
Harumi: Nie wpuścili by go.
Izumi: *radośnie miesza nożem w zupie*
Yuka: Pomyliłeś nóż z łyżką czy to jakaś nowa metoda jedzenia?
Izumi: Przecież mieszać można nawet badylem, nie?
Yuka: W sumie tak.
Jenny: Ojj Jack nie dramatyzuj. Mogło być gorzej.
Ja:Chyba masz rację ^^ Jack to mi się udał*czochra Jacka po czuprynie*
UsuńJack:*Lekko podirytowany* Ja nie dramatyzuje gdybym dramatyzował to bym już dawno w psychiatryku siedział....
Ja:Liczy się inwencja twórcza Izumi w kuchni możesz robić co chcesz.
Ja:Piroman...
Ja:Hej to było przez przypadek*grzebie butem w ziemi*. tak jeśli chodzi o Ginge to chyba masz rację Jena. Ale od początku pierwszego sezonu się zmienił...trochę.
Jack:A co Kruk chciał mu zrobić na początku pierwszego sezonu...*Kruk zatyka jackowi usta*
Ja:Ani słowa więcej bo wiesz co powiem...
Ja:Zawsze się tym wykręcisz -_-
Ja:Przynajmniej mam na ciebie haka.
Jenny: Może i tak może i nie *wzrusza ramionami*
UsuńJa: Ooo jestem ciekawa ~~
Jenny: Wiesz Angel ty to jesteś zabawna. Uwielbiasz Kyoye a wsadziłaś go do opowiadania ze mną.
Kyoya: Znecasz się nade mną.
Ja: Ja was kocham stworzenia wy moje *tuli pardon dusi Jenny, Kyoye i resztę*
Ja:Tak bo te nasze stworzonka są takie kochane tak się cieszę że je mam choć minie czasem doprowadzają do szału*również tuli całą swoją ekipę*
UsuńSky*zwinie się wyślizguje*
Lenox:Kruk khykhy d dusisz.
Ja:^^
Jack:Jak ja ją chcę przytulić to się nie daje małpa...
Ja:Zamilcz^^
V:*wywiesza oczy do góry i wreszcie tuli Kruka*
Ja:V wzruszyłam się :'(
V:*niepewnie klepie Kruka po głowie*
Ja:Lilka choć tu ty też.
Lilka:Niech stracę tobie i tak nic nie mogę zrobić*tuli Kruka i gibią się na boki*
Jack:A tak wracając do tematu(czyt:dręczenia) To była np taka jedna akcja. Tetagami mił zgnieść beya Hawany i Kenty. No więc Kruk się "zdenerwowała" tą cała sytuacją ja się tam wydarzyła. No i powiedźmy że chciała wskoczyć do animy i zapoznać głowę Taetagamiego z książką czytaj cegłą...
Ja:Ym no ten no...*zaczyna grzebać butem w ziemi*
Jack:Oto prawidłowa reakcja Kruka. Denerwuje się-grzebie butem, Niepewność-grzebie butem, ogólnie to ty jesteś...*nie kończy bo Kruka zbija go wzrokiem*
Ja: Wyłóż mnie im na tacy U_U
Jenny: ,, To jest taki bad boy. Za kilka odcinków już będzie bishem ^^" ~ stwierdzenie Angel po 9 odcinku.
UsuńJa: I co? Miałam racje! Będę prorokiem.
Harumi: *wyciąga długą listę*Najpierw chciałaś być wróżka potem łowcą duchów, scenarzystą horrorów a teraz prorokiem!
Ja: Tak zapoznałam się z Kyoyą w drugiej serii ale tak jak na wszystkich nie zwracałam większej uwagi no aż nie postanowiłam obejrzeć Beyblade od pierwszej serii.
UsuńJack: I w tedy stwierdziła...
Ja:Wiesz może od razu nie krępuj się i opowiedz tu cała historję mojego życia.
Jack: Popsułaś niespodziankę właśnie miałam to zrobić...
Ja;To napisz biografię U_U
Jack: Ta najpierw zaczniemy od porównania listy*rozwija listę i podchodzi z nią do Haru*
Lilka:I pomyśleć że tak niedawno dostał by od niej w łeb cegłą a teraz nie da mu ani jednego włosa z głowy ruszyć*westchnięcie* Idę...
Ja:Oj tam tam to jest Kyoya nie pozwolę...
Jack:Osobisty ochroniarz się znalazł*głupawy uśmieszek i wraca do listy* Wróżka? Jest. Policjantka? ....
Ja:Tobie Jack chyba naprawdę się nudzi...
Jack:*zajęty*
Sky: *Patrzy na listę* trochę ci się zejdzie znając niezdecydowanie Kruka.
Ja:U_U
Jack:Lekarz? Weterynarz? Polityk? Kosmonautka?
Ja:Tak dobrze wiemy że jestem niezdecydowana po za tym miałam 8 lat kiedy chciałam polecieć w kosmos.
Jack:A co jest najlepsze nadal chcesz..
Ja: Nom *.*...........XD
Harumi: Angel ciągle ma dziwne pomysły więc: *spogląda na listę* Wynalazca, DJ, pisarz, prezydent, profesjonalny ,, straszacz ludzi", tester muzyki, mangaka i coś czego nie umiem się doczytać bo to Izumi pisał.
UsuńJa: Co jest dziwnego w tych zawodach?
Harumi: ,, Straszacz ludzi" serio?
Ja:"straszacz ludzi"? Ty to dobre jest na tym to byśmy się obłowiły.
UsuńJack:*krótkie spojrzenie na Kruka* Kiedy dzieci bawiły się na dworze w zamki, księżniczki i inne duperele Kruk zawsze robiła za czarny charakter ciekawe dlaczego?
Ja:Bo niektórzy mi mówią że ładnie wyglądam jak się złoszczę satysfakcjonuje cie moja odpowiedź :)
Jack: Wracając do tematu...
Ja: :)
Jack:Wynalazca? Jest. Dj? Jest. Pisarz yyyy...
Ja:No jakoś nigdy tego nie planowałam...
Jack: Prezydent? Jet. Tester muzyki? Brak. Mangarka? Brak. Kogo tu jeszcze mamy o panią mechanik.
Ja:No co córka mechanika nie XD
Jack: Ta a kompletnie się nie zna na rzeczy....Nauczycielka, bibliotekarka, piosenkarka, malarka,prawnik, łyżwiarka, dżokejka,psycholog, ekolog, biolog, katechetka co ty tu właściwie na wypisywałaś?
Ja:A kto to wie? *wzrusza ramionami* Z tą katechetką to nw co mi przyszło do głowy XD
A ty Angel w co się bawiłaś na podwórku? XD
Jack:Już jej odwala a mówiłem nie jedź tego serka U_U
Ja:Hihihi ^^
Ja: O matko. We wszystko co mi wpadło do głowy. We wróżki, czarownice, wojowniczki. A także grałam w bagbintona (bardzo poprawna pisownia) no i wiadomo berek, chowany, guma itp. Jak byłam nieco starsza to opowiadałam moim koleżankom i przyjaciołkom straszne historie :D i dalej to robie ale rzadziej.
UsuńJenny: Się rozgadałaś.
Ja: Tęsknię za czasami podwórka :') albo jak pukałyśmy zmoja koleżanką okno takiej złośliwej sasiadce a potem takie jedne mówiły ,że trafimy za to do domu dziecka XD
Jenny: Ekscytujące...
Ja:To samo. Nigdy nienawidziłam szukać gdy bawiliśmy się w chowanego. No ale to część zabawy. A pukanie w okna to...niezapomniane chwile! *.*
UsuńJack:I ta adrenalina*jak zwykle sarkazm*
Ja:Cicho. Ale z tym do domu dziecka to dobre XD Czegoś takiego to chyba jeszcze mi nie powiedzieli. ja słyszałam ze będziemy im odkupywać okna czy jakoś tak. Aj aż się łezka w oku kręci na wspomnienia o dzieciństwie i całej mojej ekipie...taka hołota z jednej ulicy :')
Jack:Normalnie życie na krawędzi...
Właśnie sobie uświadomiłam co wczoraj napisałam. Miałam na myśli postać dynamiczną a napisałam ruchomą U_U
UsuńJack:I to jest Kruk i jej opóźniony zapłon...
Ja:No co poradzę.
Ja: Na to samo wyszło. Jack dla 8-latka takie pukanie w okno a potem uciekania to była najlepsza przygoda :D
UsuńJenny: Ekipę też miałaś.
Ja: Wiadomo :')
Jack:Taa...
UsuńJa:No jak sobie przypominam teraz te stare dobre czasy to aż mi się łezka w oku kręci. Moja kochana hołota:')
Jack:To ile ty masz właściwie lat?
Ja:............-_-...........nie pyta się kobiet o takie rzeczy.
Jack:Ta stara już jesteś...
Ja:Trochę...*znów przypomina jej się dzieciństwo*......:'( Ja jeszcze do nich wrócę, Jack. I znów ich zlepię.
Jack:No jasne.
ja:Jack głupi jesteś:)
Jack:Ty też:)
Jenny: Ehhh ja swojej hołoty zlepiać nie muszę. Tylko ich pilnować. Bo to tacy ryzykanci.
UsuńHołota: Na odwrót Jenny. Na odwrót.
Jenny: Ja nie ryzykuje tylko naginam granice zdrowego rozsądku :
Yuka: To nie robi tego lepiej.
Jenny: Co?
Yuka: *odrywa się od Inazumy Eleven* Hmm?
Jack:Niech robi sobie co chce...
UsuńJa:Tak czy tak Jenny musi na siebie uważać bo bez niej nie było by opowiadania.
Lenox:*siedzi na parapecie i patrzy przez okno z nadzieją ze Lilka zaraz wróci*
Jenny: *macha lekceważąco ręką*
UsuńHarumi: Ten kot powoli wariuje.
Lenox:*siedzi przy oknie*
UsuńSky: Nom...wiesz czarny kocie ja Jacka też bym nigdy nie zostawiła. Pomogę ci jej szukać. jack odpalaj to swoje ustrojstwo szukamy tej czarnej dziewczyny.
Jack:Znów zaczynasz? Już o tym rozmawialiśmy Sky.....Ta jasne bo nie mam co robić...
Ja:*liczy coś na palcach* 6 lat minęło jak "zostawiłam" moją hołotę...
Jenny: Skory do pomocy jak nikt.
UsuńJack:To nie mój interes...
UsuńKelly:*pod wpływem rozdziału rozszczepiła się na każdą emocje zosobna*
OdpowiedzUsuńSmutek:*ryczy w końcie* Ryuga nie rób tak. Więcej proszę. To boli. Jak chcesz być martwy to bądź ale tak nie rób nie pojawiaj się tylko po to by znowu zniknąć.
Duma: *patrzy z wyższością na Jenny* To, że urodziłaś się w genetycznie silniejszym gatunku nie zwalnia cie z pracowania nad sobą. Jestem pewna, że była bym w stanie z tobą wygrać niemuwiac już o tym jak słaba była byś bez swoich demonicznych mocy.
Rozsądek: Odpowiadając na twoje pytanie. Jedyną stałą łaczącą te wszystkie wizję jest postać kobieca. Więc odpowiedź na twoje pytanie brzmi: "Ona"
Radość:No właśnie proszę o wór słodyczy.*dorwała kij do bilarda i śpiewa wymachując nim na wszystkie strony jak podczas parady* Choć nie byłam swoje wiem w Australii wszyscy jedzą dżem. :)
Złość: *dusi Drago jednocześnie strzelając do Hyomy i warcząc na Kyoye* Ktoś jeszcze!?
Odraza: Dziewczyno niekrzyw się tak bo ci tak zostanie.
Złość: SPIERD@L@J!!!
Namiętność :*siedzi na fotelu w jedwabnej czarnej sukni i głaszcze kota* Odraza ma rację jak ich zabijesz to będę się nudzić.
Złość: Pierdolicie się z nimi zamiast odrazu ich załatwić i mieć spokój.
Radość: Bo są zabawni.
Smutek: Oni mnie nienawidzą!!! *zalewa się łazmi*
Duma: Łzy w obecności wrogów to ujma na chonorze.
Smutek: Jestem do niczego. :'(
Odraza: *powstrzymuje pawia* Niech ktoś da jej chusteczkę.
Kyoya: Ryuga zbierz to do kupy.
Ryuga:*medytując otwiera jedno oko* Jak ci przeszkadzają to sam się nimi zajmij.
Złość: Dawaj zieleńcu.
Duma: *przyjmuje pozywcje do walki*
Radość: Braciszku!!! Widzę, że śniadanko spakowałeś. Bardzo dobrze śniadanie to najważniejszy posiłek dnia! :3
Ja: Okey ty to zbroiłaś to się z tym męcz. Żartuję. Faktycznie trochę chaotyczne ci wyszło ale tak jest prawie zawsze gdy człowiek wstawia wizję, albo sen do rozdziału.
Benkei: Wiadomo.
UsuńJenny: *próbuje rozgarnąć kto co mówi*
Ja: *śmieje się z tyłu*
Jenny: Nie pomagasz -.-
Ja: *wychodzi dalej się śmiejąc*
Jenny: Życzyć ci powodzenia Kyoya. Oo czekajcie pewna bardzo kochana przeze mnie osoba chce się przywitać -.-
Jenny2: (bo dalej nie ma nazwy)
Kyoya: Ja bym ją nazwał dzieckiem z psychiatryka.
Izumi: Za długie. Lepsze będzie rozchwiana.
Harumi: Bardzo ambitne.
Alter ego: Zamknijcie się. *patrzy z pogardą a Dumę/Kelly/Sama nie wiem.* Phhh ty bez swoich pazurów i beya gówno byś zrobiła. Ludzie nie posiadają żadnych umiejętności wrodzonych więc powinni siedzieć w morze. Dziękuję dobranoc. *znika*
Izumi: Dzisiaj nawet ulgowo poszło.
Jenny: Znowu gadała, że ludzie to śmiecie?
Harumi: *kiwa głową znad części nowej broni*
Jenny: Ehhh powinna zmienić płytę.
Ryuga: (w opowiadaniu martwy ale w moim umyśle nie) *podchodzi do smutku* Już więcej nie będę tylko nie rycz.
Izumi: Ryuga! *zlatuje z krzesła*
Ryuga: Brawo Rudy.
Alter ego: Zamiast morze miało być norze. Telefon Angel jest beznadziejny.
UsuńJa: Po prostu nie ogarniasz czegoś zwanego autokorektą.
Alter ego: *obojętny wzrok i znika*
Wredota:Miło, że wyliczyłaś wszystkie nasze atrybuty ktłrych się obawiasz.
UsuńDuma:*zdejmuje rękawice i żuca je przed siebie to samo dzieje się z pastem i batem * Żaden prawdziwy bleyder nie upuści swojego bey'a chociażby z szacunku, a teraz stawaj do walki.
Smutek: Spróbuję. :'(
Artemis: *gapi się na Dumę jak na idiotke* Serio dałaś się sprowokować tej małej jędzy. I
UsuńAlter ego: Fajnie by było gdy to coś mogło mi zrobić :) Na gołe pięści lecimy?
Jenny: To też moje ciało.
Alter ego: Marudzisz. To będzie bardzo krótkie.
Jenny: Jaka niespotykana nazwa. To nad nią tyle myśleliśmy?!
*wyciąga kuczer*
Harumi: Może tak byście poskładali Kelly, co? Bo trudno ogarnąć kto co chce.
Kyoya: To nie jest takie łatwe.
Jenny: *siada na podłodze ignorując wściekłe Alter ego*Jak się składa człowieka?
Wredota: Znasz pojęcie "Urażona Duma"? No właśnie.
UsuńRyuga:*wywraca oczami wyjmuje coś na kształt broni goust masterów i wciąga tym wszystkie Kelly* Amatorzy.
Kelly:*wychodzi z tyąu broni* Uuuuuła czuję się jakby ktoś mnie przemielił. Coś przegapiłam?
Jenny: Alter ego pokłóciło się z twoją dumą a poza tym to wszystko jak dawniej. No i depresiłaś. To chyba tyle.
UsuńArtemis: *uśmiecha się pod nosem*
Kelly: Standar poza depresieniem...*patrzy podejrzliwie* Dlaczego pani wikingd tak się cieszy?
UsuńArtemis: *zasłania usta rękawem kimono* Wiking? Takiego porównania jeszcze nie słyszałam :D
UsuńJenny: Bo to Artemis. Nigdy nie wiadomo o co jej chodzi.
Kelly : Bo ja wyjątkowa jestem. A teraz na serio.
UsuńRyuga: Jasne.
Kelly: No dobra pół serio. Topór, wikingowie tylko brody ci brakuje.
Artemis: Jestem kobietą więc mi nie wyrośnie.
UsuńJenny: Kto wie.
Artemis: Gołota w spódnicy ty się nie odzywaj.
Jenny: Hai, hai ^^
Kelly: U takich krasnoludków to brody rosną niezależnie odpłci. A tak BTW to jaki ty typ jesteś. Virgo czy inne wsio?
UsuńArtemis: Coś innego ^^
UsuńKelly: Jak zaklenty człowiek to vofne się w czasie o 400 lat i zdziele w mordę pirwszego raiata który w padł na ten pojebany pomysł przez który było tyle problemów. Mniejsza Alter dalej chce się bić czy tchurzy? Spokojnie zrozumiem jeśli się boi sama bym się siebie bała.
UsuńInes: Narcyz mod on co nie Kelly.
Kelly: To umnie prawie nigdy nie jest na off.
Artemis: Jak ty się mówiło...jestem duszą miko, ktors została po śmierci przeniesiona do beya przez swoje dziwne moce. Mniej więcej tak ^^
UsuńAlter: Z miłą chęcią ale Angel wyraźnie zabroniła mi mordować postacie z innych blogów :(
Celest: Ktoś zapierdolił mi pomysł
UsuńDoji: 400 lat temu.
Celest: Znajdę i zabiję.
Kelly: Moja mama też mi tak mówi, ale nie bądź trzęsi dupa tylko obije ci mordę.
Alter: *patrzyłem uważnie czy dalej przeklinam nad biologią i zamyka drzwi* Niech ci będzie. To na gołe pieści?
UsuńArtemis: Wiesz Celest. *uśmiecha się krzywo* Ja umarłam ze starości a duszę przeniosłam dzięki własnym mocom. *odchyla lekko rękaw* Dzięki temu znamieniowi.
Celest:Nie pozwolisz się zbadać prawda?
UsuńKelly: Skoro boisz się pazurkuw i batu to tak.
Artemis: Za żaden skarby świata ^^
UsuńAlter: *znika*
Jenny: Kelly czemu gapisz się na mnie jakbyś chciała mnie zamordować?
Kelly: Ja? * urażona niewinność* ja się porostu łasnie uśmiecham bo miałam się właśnie bawić ale Alter boi się mnie chyba bardziej niż Alex'a :(
UsuńJenny: To to niby jestem ja. Serio Angel?
UsuńJa: Jak najbardziej ^^
Artemis: Izyda ja ci mówię ,że umarłam ze starości!
Izyda: Nie! Umarłaś w młodym wieku gdy spalono twoją wioskę.
Alice: Kłócicie się o to od kiedy się znacie.
Artemis: Skąd niby ona może to wiedzieć?! Miałaś wtedy 600 lat! To mógł być ktoś inny.
Izyda: Ja dobrze wiem co widziałam!
Alice: *kręci głową zrezygnowana*
Celest: Ciebie boi się demon a mnie bey...ech ciężkie jest życie naukowca.
UsuńKelly: Mam plan. Alex zamieszkaj z Jenny wtedy Alter będzie bała się pokazać i bam problem załatwiony.
Alex: Nie chciałbym jej osaczać. To złe.
Kelly: Tak samo jak bycie sadystką.*patrzy mu w oczy* Aaaaa o Mary chodzi.
Alex: *robi się czaerwony jak burak*
Artemis: Swoje wyniki wykorzystasz do kolejnych eksperymentów, nie? No to podziękuję. *wraca do kłótni z Izyda*
UsuńJenny: Dobra Kelly układam nowy plan jak się tego pozbyć. Tylko Victor jest jest mi do tego potrzebny a medna jedna nie chce przyjść.
Celest: Wyporzystam je by odpowiedzieć na dręczące mnie pytania.
UsuńKelly: Żeby tu szybko wpadł tżeba by dosyć głośno obrazić jego kwiatuszka.
Jenny: Wtedy to wpadnie wściekła Kimiko z wałkiem a nie Victor. Albo obydwoje to zignorują. Próbowałam kilka razy.
UsuńArtemis: Jasne. Wierzę ci.
Celest:*pochyla się z wrednym uśmiechem* Powinnaś bo mówię prawdę, co z tego że dręczące mnie pytania są trochę....głębszej natury.
UsuńKelly: Alex*woła przymilnie*
Alex: Tak :)...Spierdalaj na drzewo póki masz nogi.
Kelly: Idź do diabła i powiedz mu że jest potrzebny.
Harumi: Cześć Axel ^^ *zmaga się z bezpiecznikiem*
UsuńArtemis: *patrzy na Celest bezmiętnym wzrokiem* Gdybym była tak miewychowana jak ty to naplułabym ci w twarz.
Alex:*uśmiecha się* Cześć. Wiesz przepraszam, że się tak żadko odzywam.
UsuńCelest:Mylisz się moja droga. Gdybyś była wychowana tak dobrze jak ja nawet byś o tym nie pomyślała.
Artemis: *ledwo zauważalny kpiący uśmiech* Nie będę psuła twoich pięknych wyobrażeń o sobie.
UsuńHarumi: Nic się nie stało * zdejmuje okulary ochronne*
Alex:*na chwilę się "zawiesza"* Łał ślicznie ci bez nich. Jednak trochę mi głupio, że tak milkne czasami na całe dwa tygodnie.
UsuńKelly: Rudy a ile oni już są razem?
Izumi: Nie wiem, z miesiąc?
UsuńHarumi: Dzięki ^^ *rozpuszcza włosy, odkłada nową broń na półkę i zrzuca fartuch* A nie przejmuj się tym. W końcu twój bliźniak, że tak go nazwę też miał coś do załatwienia :D
Alex: On faktycznie jest dla mnie jak brat. Szkoda tylko, że jest mi na tyle bliski, że dzielimy jedno ciało. Zabrzmiałem jakbym się skarżył, ale to nie jest tak ja jestem ten drugi i to on ma prawo do władzy i mi to nieprzeszkadzało ale teraz jesteś ty i mi z tym gupio że albo go ograniczam albo ciebie zaniedbuje.
UsuńKelly: Chyba nowy rekord. To całe rodzeństwo Blanc jest całkiem niezłe w poskramianiu demonów...Czyli przyznajesz że sż razem! HA! I nie ostrzysz przytym wideł czy innego topora.
Izumi: To jest długa historia jak do tego doszło.
UsuńJenny: *chichocze jak szatan*
Izumi: *posyła dziewczynie mordercze spojrzenie*
Jenny: Też cię kocham. W zasadzie to tylko Axel polubił się z Harumi. Dojiego każdy z nas najchętniej by zabił potem ożywił i jeszcze raz zabił dwa razy okrutniej.
Kelly: Zapomniałaś o Alexie albo o nim bie wiej Alter robi się przy nim dużo spokojniejsza.
UsuńAlex: Haru coś nie tak? Umilkłaś tak nagle.
Harumi: *nieobecny wzrok* C-co? *drapie się po karku* Gomenasi! Zamyśliłam się na chwilę! Po prostu macie osobne życia ^^ ja też czasami znikam i powiadam się nagle więc mniejwwięcej ogarniam waszą sytuację.
UsuńIzumi: Tylko ty z dupy się nie zmieniasz w wrażliwego chłopaka, który próbuje się dogadać z Alter.
Alex:*patrzy na Izumiego jak na skończonego debila*Mógłbyś nam nie przeszkadzac a jeśli już musisz to przynajmniej zostaw w spokoju mojego brata.
UsuńKelly: Złe posunięcie Izuchan. Alex jest unas na cenzurowanym i można oberwać za samo wspomnienie onim.
Mary: Znowu zaczynasz?
Kelly: A skąd. Niech sobie będzie przytulankę byle by trzymał tego drugiego z daleka odemnie.
Mary: Niby czemu?
Kelly: Bo że tak to ujmę nie lubię innych przedstswicieli mojego gatunku.
Doji: A co dowaszej nienawiści do mnie to zasmucę was jest ona nieodzwajemniona.
Jenny: Mamy to kompletnie gdzieś.
UsuńIzumi: *wbija groźny wzrok w Axela* Ja tylko powiedziałem prawdę. Przekaż swojemu bratu, że Alter ma go tylko za zabawkę i nie obchodzi ją jego zdanie *wraca do kuchni żeby znów mieszać zupę nożem*
Harumi: *wzdycha* Oj Izu, Izu. *dotyka lekko policzka Axel'a* Spokojnie, ok? :)
Alex: Wszystko w porządku. Gdybyś mogła to powiedz Jenny tej drugiej, że Alex naprawdę mógł by jej pomóc.
UsuńKelly: Sam w to niewierzysz prawda.
Alex: Kelly mogła byś daś nam trochę przestrzeni?
Kelly: Czemu nie rzygłeś? Wkońcu to takue mdłe że aż się cofa.
Alex: Kelly proszę to obrzydliwe i przy damie nie powinnaś tak mówić.
Kelly:...Pysty żołądek nie masz czym.
Alex: Nie wszyscy są tacy jak ty.
Kelly:*patrzy na Harumi i uśmuecha się pod nosem* Wiesz masz rację A
Jenny: Kto ma rację?
UsuńHarumi: Może pogadamy gdzie indziej, co? Bo za chwilę pewnie wpadnie Yuka, Alice i Patrick więc będzie trochę mało prywatności ^^
Jenny: Miłość zmienia ludzi *dostaje poduszką*
Harumi: Jennifer Ashido! -.-
Jenny: Co tak oficjalnie? Ja tylko mówię ludowe przysłowie.
Harumi: Jasne jasne.
Alex: Jeśli tylko chcesz możemy wyjżś na spacer jest całkiem przyjemba wiosenna noc.
UsuńHarumi: To idziemy *wyciąga chłopaka z mieszkania*
UsuńYuka: *wchodzi przez okno a za nią Alice* Kto by pomyślał ,że będę razem.
Jenny: *zbyt zajęta śmianiem się z moich wspomnień* Dom dziecka!
Kelly:*odciąga w dół dolną powiekę* Tu mi jedzie czołg.
UsuńRyuga: Mówisz tak żeby poprawić chumor Mary.
Kelly:*"urażona"* To boli że mi nie wierzysz.
Hyoma: Boli to że tak wielu oczywistych manipulacji nie widzicie.
Kyoya: Ci dwoje się ze sobą zgadzają a to znaczy że albo oboje kłamią albo Hyoma ma powód żeby wieżyć Kelly albo mówią prawdę ta jasne.
Kelly: Kyoya mówi coś co wyglóda na mądre a to znaczy że wydurnua się jak cała nasza trójka.
Jenny: *przewraca się na plecy* Dobra Hyoma swojej wykłady o dwulicowości Kelly możesz sobie podarować.
UsuńYuka: Kto wybił dziurę w suficie.
Jenny: Bawiłam się w Boba Budowniczego ale mi się znudziło.
Yuka: Widzę stąd kuchnie twoich sąsiadów. Mają lazanie *.*
Jenny: *szybko przełazi przez dziurę a po chwili wraca z potrwa* Idę szukać gwoździ i młotka.
Alice: Polecam poszukać w kuchni.
Hyoma: Nie mówiłem o Kelly.
UsuńJenny: Rąbać o kogo chodziło.
UsuńKelly: Biedny Hyoma nikogo nie obchodzi co ma do powiedzenia. Nawet gdy próbujesz kogoś ostrzec.
UsuńJenny: Życie jest brutalne.
UsuńPatrick: Tylko żeby się nie popłakał :)
27 years old Software Consultant Alia Sandland, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Gambling. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Tacoma. Nazwa domeny
OdpowiedzUsuń