Znacie to uczucie, gdy każdym fragmentem ciała
czujecie wiszącą w powietrzu żądzę krwi? Właśnie coś takiego czułam. Ta żądza
biła do braci. Widzowie zaprzestali jakichkolwiek komentarzy czy okrzyków. Nad
stadionem unosiła się ciężka, pełna oczekiwania cisza. Satomi zacisnęła mocno
usta, jakby powstrzymywała się od krzyku bądź płaczu. Łaskawy pan komentator
postanowił wreszcie rozpocząć.
– Więc zacznijmy trzecią rundę! 3! – podniósł rękę
do góry.
– Darujmy to sobie. – przerwał mu Kakeru.
– Słucham? – komentator się oburzył.
– Nie wtrącaj się, koleś. – warknął Kyoya.
– To nasza walka. – dodał Kakeru.
Komentator posłusznie zamilkł. Bracia bez zbędnego
odliczania wypuścili beye.
– Zniszcz go, Chimera!
Lion starł się z Chimerą. Nad areną zawirowała
chmura pyłu.
– Jednak masz jeszcze odwagę by ze mną walczyć. –
Kakeru uśmiechnął się pogardliwie.
– Tu się walczy, nie gada! – odparł zimno Tategami.
– Czyżbyś się bał rozmowy?
Kakeru zmienił się. Przestał być wesołym
nastolatkiem. Teraz przypominał swojego brata.
– Nawet nie zaprzeczysz? Co, tchórzu?! Mam nadzieję,
że świetnie się bawiłeś, podczas gdy my...– gwałtownie urwał, kiedy Chimera została
odepchnięta.
– Nie nazywaj mnie tchórzem. – syknął Kyoya.
– Bo co? – Lion i Chimera znów się zderzyły. – Może nie
mam racji? – zimna nienawiść w oczach.
– Kyoya- san jest najlepszy! – ryknął Benkei, łapiąc
Demura za szyję.
– Używaj dezodorantu! – jęknął chłopak.
Kakeru tylko omiótł Hawanę wzrokiem i z powrotem
spojrzał na brata.
– Nawet masz wiernego wyznawcę. – powiedział drwiąco.
– Zamknij się dzieciaku! – wrzasnął Kyoya, tracąc nad
sobą panowanie.
Sprawy rodzinne swoją drogą, ale jak przegra, to go utopię
w Nilu. Ten idiota nie zwracał uwagi na Liona, który miał mały problem z
nieustannie atakującą z różnych stron Chimerą.
– Weź się w garść glonie, bo cię utopię! – krzyknęłam.
Na twarzy Kakeru pojawiło się rozbawienie, jednak
szybko się go pozbył i przybrał zaciętą minę. Kyoya obdarzył mnie wściekłym spojrzeniem, ale wreszcie
skupił się na walce. Teraz Lion górował. Spychał Chimerę w krawędź areny i
wytworzył potężne tornado.
– Naprawdę potrzebujesz zachęty by walczyć? –
zaśmiał się chłodno młodszy Tategami.
Brak odpowiedzi. Zerknęłam na Satomi. Miała
rozszerzone oczy i była blada jak kartka papieru. Paznokcie wbijała sobie w
policzki. Doobra. Dwaj bracia się nienawidzą, a ich matka jest spanikowana. Nie
mam zielonego pojęcia, co się między nimi wydarzyło, lecz wygląda na coś
poważnego. Dręczyło mnie jedne pytanie. Czemu Kyoya miał minę, jakby chciał stąd zwiać?
– Wiesz, może ma uczucia. – zasugerowała Artemis.
– Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
– Ale musisz.
– Koniec tej zabawy. – odezwał się Kakeru. –
Chimera!
Pojawiła się dusza beya. Skrzyżowanie węża ze
smokiem. Pokrywały ją złote łuski. Trzasnęła Liona igłą, która miała na końcu
ogona, dzięki czemu rozerwała tornado. Kyoya zaklął, po czym wykonał odwrotne
tornado.
– Pokażę ci. – szepnął cicho Kakeru. – Jak to jest
wszystko stracić.
Chimera oplotła się wokół Liona i zatopiła kły w
jego szyi. Lew szarpnął się wściekle, próbując ją zepchnąć a gdy się nie udało
ugryzł ją w ogon. Beye szarpały się wściekle, nie zwracając uwagi na swoich
bleyderów. W końcu Lion użył swojego specjalnego ataku. Chimera odskoczyła i czekała
cierpliwie na rozwój wydarzeń. Nagle zapłonęła zielonym światłem. Kakeru
uśmiechnął się pod nosem. Zielone światło uformowało się w kształt włóczni. Huknęło.
Niektórzy widzowie pochowali się pod fotele. Potem oślepiła wszystkich jasność bijąca z areny. Ciągle nic nie widząc, usłyszałam cichy
szloch. Czyżby Satomi?
– Kyoya-san! Kyoooya-san! – darł się w kółko Benkei.
Wrzask, dźwięk łamania się czegoś i jakiś
niezrozumiały okrzyk komentatora. Wtem wszystko wróciło do normy. No prawie.
Arena była niemal doszczętnie zniszczona. Lion ostatkiem sił kręcił się na
jednej z krawędzi. Chimera była wbita w ścianę stadionu. Nigdzie nie widziałam
Kakeru i Kyoyi. Próbowałam dostrzec zieloną grzywę wśród gruzów. Bezskutecznie.
– Kyoya! – Nil wraz z Benkeiem zbiegli na dół i
zaczęli poszukiwania Tategamiego.
To samo zrobili przeciwnicy. Ja i Demure nawet nie
drgnęliśmy. Ja byłam zbyt skupiona na Satomi, a Demure zszokowany. Matka
Tategamich wychylała się, patrząc z przerażeniem na szczątki areny. Mało
brakowało by wypadła.
– Dzwońcie po pogotowie! – krzyknęła do oniemiałego
komentatora.
Miała ładny, melodyjny głos. Mimo wyraźnego
przerażenia mówiła wyraźnie i bez zająknięcia. Na początku wydawała mi się
zwykłą, znerwicowaną kobietą, ale teraz widzę w niej coś innego, taką dumną
postawę, która bije od królowych. Komentator szybko dla formalności ogłosił, że
wygrał Kyoya i zbiegł ze stanowiska z telefonem. Satomi przeskoczyła przez
fotele i wylądowała na arenie. Widzowie wybiegali, robili zdjęcia, komentowali.
Nieliczni dzwonili po karetkę. Benkei odwalał wszystkie gruzy i rozpaczliwie
nawoływał Kyoyę. Gdyby nie było by tu tych ludzi, bez problemu oczyściłabym
arenę. Nagle spod szczeliny wyczołgał się umorusany Kakeru. Chwiejnie wstał.
Koledzy natychmiast się na niego rzucili i zwalili go z nóg.
– Może byś nam pomogła?! – wrzasnął wściekły Benkei.
– Nie drzyj się tak. – oparłam się o barierkę. – Kto
jak kto, ale on póki nie wygra z Gingą, to nie zdechnie. – jak na zawołanie jeden
z gruzów przetoczył się, a zza niego wyszedł Kyoya. Poza faktem, że leciała mu
krew z ramienia i był cały z pyłu to wyglądał jak zawsze. – Mówiłam. – powiedziałam, a Benkei rzucił się na
lidera.
Satomi odetchnęła i usiadła na ziemię.
– Mamo! – krzyknął Kakeru. – Co ty tu robisz?! –
podbiegł do rodzicielki.
Satomi zaczęła coś cicho mówić, rzucając co chwilę
spojrzenia na swojego starszego syna. Kyoya miał ją gdzieś. Przywołał beya,
nieco się otrzepał i ruszył do wyjścia. Rozległ się dźwięk syren, po czym pojawili
się ratownicy z noszami. Chwycili Kyoyę pod pachy i mimo jego protestów
zawlekli do karetki. Brakowało tylko kaftana bezpieczeństwa, a można by
pomyśleć, że wreszcie ktoś powiadomił psychiatryk o istnieniu narwańca. Kakeru
bez słowa zgodził się opatrzyć. Benkei wyglądał, jakby właśnie dostał olbrzymiego
hamburgera za darmo i popędził wraz z Demurem by towarzyszyć Tategamiemu.
Oderwałam się od barierki i ruszyłam do wyjścia.
– Przepraszam. – usłyszałam za plecami. – Ale czy
mogłabyś się odwrócić?
Okej, to dość dziwna prośba. Zerknęłam do tyłu i
zobaczyłam Satomi.
– O co chodzi? – zrobiłam, o co poprosiła.
Omiotła mnie uważnym spojrzeniem, a w jej oczach
pojawił się strach, który po sekundzie znikł.
– Musiało mi się wydawać. – powiedziała bardziej do
siebie.
Uniosłam brwi do góry, ale nie skomentowałam tego.
– Dlaczego oni się tak nienawidzą? – wypaliłam, zanim
pomyślałam.
– Oni?...A, masz na myśli Kakeru i Kyoyę? Nie, oni
się bardzo lubią, tylko...- zacięła się.
– Tak się lubią, że aż prawie się pozabijali. –
mruknęłam.
– Jenny, proszę, nie wtrącaj się. – Kakeru wybawił
matkę od odpowiedzi.
– Chce wiedzieć. – splotłam ręce.
– Ale nie możesz. – powiedział głosem nieznoszącym
sprzeciwu.
– Naprawdę was nie rozumiem. – westchnęłam. – Za
niedługo będzie milion teorii dlaczego ukrywacie, że jesteście rodzeństwem.
– Mówi się trudno. – wyszczerzył zęby.
Kakeru znów był sobą. Jakby został drugim Kyoyą, zaczęłaby się poważnie zastanawiać czy to nie jest jakaś choroba.
– A, właśnie! – złapał się z głowę. – Mamo to jest
moja kumpela, Jennifer A-a-aaa... – zrobił skupioną minę. – Ashida!
– Miło m cię poznać. – powiedziała cicho Satomi.
Ciągle się we mnie uważnie wpatrywała, co było trochę upiorne.
– Ashida ruszaj się! Idziemy!
Zaraza tego świata z obandażowanym ramieniem
przybyła. Unikał wściekłego wzroku brata i smutnego matki. Czuję się jak w
jakimś melodramacie...
– Musimy porozmawiać. – odezwała się nagle Satomi.
– Nie mam ochoty. – odparł Kyoya.
– Jakby mnie to obchodziło. – oparła ręce na
biodrach i przybrała stanowczy wyraz twarzy. – Najlepiej teraz.
– Na stadionie, który zaraz się rozwali? Świetny
pomysł. – zakpił narwaniec.
– Porozmawiamy za godzinę w naszym domu. Jak cię nie
będzie, to pożałujesz dotarło?! – warknęła, a ja już wiedziałam po kim Kyoya ma
charakter. – Przepraszam, że jesteś świadkiem tej sceny. –
zwróciła się do mnie. – Ale mój krnąbrny synek musi mi wyjaśnić parę rzeczy.
Moją odpowiedź zagłuszył śmiech. Nie umiałam
wytrzymać na widok miny Tategamiego. Była wściekło-zażenowano-przerażona.
– Jest jakiś sens by z nim rozmawiać? – spytał Kakeru
wrogim tonem.
– To twój brat.
– Nie. – warknął. – Mój brat nie zachowałby się jak
tchórz.
– Och, na miłość boską! – wybuchłam. – Gadacie o
jakiś rzeczach, których nie rozumiem i robicie z nich wielką tajemnicę!
– To nie jest twoja sprawa! – warknął Kyoya.
– Niezbyt mnie to obchodzi.
– Mogę ci to wyjaśnić. – powiedziała Satomi, zamykając tym samym usta Kyoyi. – Przyjdź razem z Kyoyą do mojego domu za
godzinę, dobrze? – uśmiechnęła się łagodnie i bez słowa wyminęła nas.
– Z przyjemnością. – posłałam Kyoyi złośliwe
spojrzenie i niemal wyleciałam na zewnątrz.
– Co tak długo? – spytał Nil na mój widok.
– Jakieś rodzinne sprawy. – wzruszyłam ramionami.
Wkurzony jak zawsze lider pokazał się kilka minut po
mnie. Nil zaczął coś do niego mówić, ale glon niezbyt go słuchał.
– Ale wygraliśmy, nie?! – ryknął radośnie Benkei.
– Chyba rozwalanie stadionów to będzie nasz znak
rozpoznawczy. – rzekł Demure.
W sumie. Walka z opętanym Tsubasą pozostawiła
podobne efekty. Tylko czekać na telefon od Hagane z pretensjami. Mój telefon
zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Harumi.
– Ładnie to tak rozwalać areny? – spytała na
przywitanie.
– Znaczymy swoją ścieżkę.
– Twój angaż podczas szukania Kyoyi był powalający. –
chyba gotowała, bo w tle słyszałam mikser i stukanie garnków.
– Widzieliście to?
– Cały świat widział...Izumi! – krzyknęła nagle.
– Nie krzycz, tylko pilnuj sosu. – pouczył ją Izumi. –
Cześć, Jenn! Żyjecie wszyscy? – zawołał radośnie.
– Niestety tak.
– Radość od ciebie bije. – tym razem to był Patrick.
– Stop. – aż się zatrzymałam. – Czy wy jesteście w
moim domu?
– Tak. – odparli chórem.
– A Haru gotuje?
– Yhym. – przytaknął Izumi, najwyraźniej szarpiąc się
z Patrickiem.
– Czy ma zamiar użyć przypraw?
– Nie jestem jasnowidzem. – mruknął Patrick.
– A co? – wpadł mu w słowo Izumi.
BUM!
– Właśnie to. – westchnęłam.
W tle usłyszałam krzyki Harumi ,,Wody!! Nie, nie
benzyny idioto tylko wody!’’, narzekanie Alice, śmiech Izumiego, zdziwiony głos
Yuki i stwierdzenie Patricka ,,Tylko ta kretynka mogła tu to trzymać.’’
– Ej! – oburzyłam się. – Mój dom, moje zasady!
– Ja rozumiem, że Haru trzyma w puszcze po kakao
proch strzelniczy, ale żeby w przyprawach trzymać...co to właściwie jest?
– Nie wiem. Wiem tylko, że łatwo wybucha i miałam to
wyrzucić.
– Patrick włosy ci się palą. – usłyszałam spokojny
głos Alice. – Gratuluję pomyślunku, Jenny. Piękny pożar się zrobił. – przejęła telefon, a Patrick pobiegł ratować swoje owłosienie.
– Bo się zarumienię. – przechodnie rzucali mi dziwne
spojrzenia. Ciekawe czy dlatego, że wyglądałam jak kominiarz czy, że darłam się
na pół ulicy?
– Jak walka? – zignorowała syki Izumiego by zwróciła
mu komórkę.
– Nie najgorsza.
– Na jaki kolor pomalować ci ścianę? – tym razem to
była Yuka.
– Pozbawiliście mnie kuchni?!
– Bez przesady. Tylko jednej ściany.
– Tyle dobrze.
– Dobra, co z Kyoyą? – spytała poważnie.
– A co ma być? – zdziwiłam się. – Żyje.
– Nie o to mi chodziło. Rodzina i te sprawy.
– Dziś się czegoś dowiem. – rozejrzałam się i
zrozumiałam, że już dawno temu ominęłam hotel. Te pacany nawet mnie łaskawie nie
poinformowały, że idę za daleko!
– Ok. Kończę, bo Izumi próbuje wylać na Patricka
olej. – rozłączyła się, a ja przeklinając w myślach moją drużynę, zawróciłam.
Gdy tylko weszłam do holu, zostałam przygwożdżona do
ściany przez jaśnie pana wieczny okres.
– Nigdzie nie idziesz, rozumiesz? – jakbym widziała
jego mamę.
– Nie zakażesz mi. – wywinęłam mu się. – Nieładnie jest
odrzucać zaproszenie, prawda? – uśmiechnęłam się
– Znam twój sekret. – powiedział z groźną nutą w
głosie.
Moja ręka zacisnęła się na jego gardle.
– Nie radzę. – lekko wzmocniłam uścisk. – Nikt ci
nie uwierzy.
– A naukowcy? – uśmiechnął się jadowicie.
– Chyba chcesz dożyć 19? – wpiłam mu paznokcie w
szyję. – Jeśli tak, to się łaskawie zamknij.
– Boisz się?
– Oh, nie o to chodzi. Ale jak myślisz, co się z tobą
stanie, jeśli Victor dowie się o twojej zdradzie? – przechyliłam głowę w bok.
Nie odpowiedział. Cisza mówiła sama za siebie.
– Właśnie. – puściłam go.
– Ostrzegasz mnie zamiast podpuszczać. Co za zmiana.
– Nie przyzwyczajaj się. Robię to, co uważam za
słuszne. – zamknęłam się w pokoju.
Zmyłam z siebie sadzę i pył, po czym przebrałam się.
Był jeden problem. Gdzie ona mieszka?!
– Glonie! – wpadłam do jego pokoju. – Jaki adres?
– A zapukać to nie łaska? – mruknął.
W pomieszczeniu siedział jeszcze Nil. Szybciej
spodziewałabym się Benkei’a ale cóż.
– Zaprowadzę cię. – powiedział Kyoya.
– Jaaasne. – pokiwałam głową. – Szybciej trzaśniesz
w łeb i zostawisz na ulicy.
– Zrobiłbym to gdybyś była normalna.
– Gdzie się wybieracie? – wtrącił się Nil.
– Idziemy do zakładu pogrzebowego wybrać mu trumnę. –
wskazałam na Kyoyę.
– A tak naprawdę? – spytał rozbawiony Nairu.
– Na randkę, wiesz? – warknął Kyoya.
– No, przyjacielu nie spodziewałem się tego po
tobie. – powiedział Nil z sarkazmem, którego glon nie wyczaił.
– Dajcie mi wszyscy spokój do cholery. – wyciągnął
mnie z pokoju, puścił i ruszył do przodu.
Pędził przez ulicę, nie oglądając się na boki. Wzrok
miał utkwiony w jeden punkt na horyzoncie. Jedyną zmianą było to, że nie był cały
pyłu. A tak to wyglądał identycznie jak wcześniej. Nie żebym była jakoś
wystrojona, ale iść do matki w koszulce poplamionej błotem czy innym cholerstwem
to lekka przesada. Chciałam coś powiedzieć, gdy gwałtownie się zatrzymał, a ja
walnęłam w jego plecy.
– Informuj tak na przyszłość, że się zatrzymujesz. –
mruknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jenny: Już lubię twoją matkę, Tategami.
Kyoya: Super, zajebiście. Ale musiałaś ze mną iść?!
Jenny: Miałam przegapić taką okazję?! Nigdy ^^
Kyoya: Angel czy ty mnie nienawidzisz??
Ja: Nie, czemu?
Kyoya: Moja matka chce mnie opieprzyć, Ashida idzie tam ze mną. Coś jest nie halo -.-
Ja: Przeżyłeś, ciesz się
Kakeru: Zawiodłem U.U
Jenny: Nie ty zawiodłeś. Tylko gruzy spadły pod złym kątem.
Kyoya: Żeby żyrandol nie spadł pod złym kątem.
Jenny: Nie martw się. Tym razem cię trafi.
Izumi: *cały w sadzy* To jak malujemy?
Jenny: W czarne kropki ^^
Pierwsza.
OdpowiedzUsuńRyuga:*wskazuje Kyoye, Kakeru i Damura*Ty ty i ty siedzieć i słuchać.*wkłada sobie w uszy słuchawki*
UsuńKelly: *wpada do pokoju niczym burza śnierzna* NIENAWIDZĘ WAS WIECIE!? PO PIERWSZE TY KYOYA TO SIĘ WOGÓLE NIE ODZYWAJ MASZ FARTA ŻE WYGRAŁEŚ TE WALKE BO INACZEJ BYM CIE ZABIŁA. TAKIEGO DYSHONORU NAWET JA BYM NIE ZNIOSŁA. W KOŃCU JESTEŚ TYM CAŁYM LEGENDARNYM BLEYDEREM, A TO DO CZEGOŚ ZOBOWIĄZUJE! NASTĘPNY IDIOTA. POWIEDŹ CHOCIAŻ JEDNO ZŁE SŁOWO O MOIM STARSZYM BRACIE TO CHOCIAŻ OBIECAŁAM MARY, ŻE NIE SKRZYWDZE NIKOGO Z JEJ RODZINY ZATŁUKĘ JAK PSA TO SAMO TYCZY SIĘ CIEBIE DAMUR!!!*sapie próbując złapać oddech po tak długim krzyku*
Ryuga:*widząc że Kelly skończyła się drzeć zdejmuje słuchawki* Płuca też u was są rodzinne.
Kelly:...Gupi jesteś.
Ryuga: Mówi się "głupi".
Kelly: Bądź sobie czym tylko chcesz. Jenny. Jenny i Kyoya idą na pierwszą randkę odrazu zaprezentować się rodzicą. Może się nieznam ale to chyba trochę za szybko. Wiesz zaczynam podejrzewać że wy dwa zielobe gluty i ta wkurwiająca rórzowa lalecza z bogatego domku dla lalek jesteście rodziną...Niepytaj czemu tak mi się poprostu wydaje.
Jenny: *wystawia głowę z łazienki* Ej, no Kakeru jest fajny ^^
UsuńYuka: *spokojnie gasi pożar* Znowu ta drąca ryja?
Izumi: *ściga Patricka* Yhym.
Kyoya: Wolałbym umrzeć niż iść z nią gdzieś.
Jenny: W kuchni masz ostre noże. Potnij się i oszczędź mi kłopotu.
Kakeru: *wzrusza ramionami na wywód Kelly*
Kelly:Sam ją tan zaciągnołeś więc twój argument jest idalidą a małemu Kyoy*odwraca się przodem do Kakeru* najwraźniej zabrakło jaj albo języja w gębie żeby się w ogóle odezważ. Pozatym nuewiem jak ty Yuka ale ja mam twarz a nie ryja więc bie wtrćcaj się jak niemasz nic ciekawego do powiedzenia.
UsuńIzumi: ,,Małemu Kyoyi'' XD
UsuńJa: Mam pomysł *.* *leci coś bazgrać, kij z tym,że się potem nie odczyta*
Kyoya: Mam złe przeczucia.
Harumi: Spoko nie odczyta się.
Yuka: Może ty to uważasz za twarz ale ja za ryj.
Kakeru: Nie :) Po prostu zachowujesz się jak Mary i mnie to załamało.
Kyoya: Sama się wryła -.-
Jenny: *przekręca głowę próbując odczytać mój zapis* Już runy łatwiej odczytać.
Kelly: Uuuu nieładnie mamusia cie nie nauczyła, że tak nie wolno mówić? Biedny złamany Kakeru...która Mary?
UsuńMary: A ile ich znasz?
Kelly: Kilka. Krwawa Mary, Mary Jeane Kelly, Mary Votson. Itd.
Yuka: Wal się Kelly.
UsuńKakeru: Zgaduj zgadula gdzie złota kula. No użyj mózgu. Która jest zaborcza w stosunku do brata? -.-
Jenny: *wchodzi do kuchni* Nieźle walnęło. Całej ściany nie ma.
Harumi: Nie ma to jak trzymać niebezpieczne materiały w przyprawach.
Jenny: Kto jak kto ale ty mi rad w tej kwestii nie udzielaj.
Patrick: Kto ci to w ogóle dał?
Jenny: Victor ^^
Kimiko: *ciągnie męża za ucho* Do reszty ci odbiło?!
Kelly: Umyj język mydłem bo pewnie jest brudny od tylu brzydkich słów. Mówi się "Zgaduj zgadula w której ręce złota kula"Poza tym Ryuga ratuj zaczynam tracić indywidualnoćć!
UsuńMary: Przezadzasz.
Kelly: Nie. Ja poprostu ekspresyjnie wyrażam emocje.
Jenny: *westchnienie pełne ulgi* Kuchenka cała.
UsuńIzumi: Sam ratowałem ^^
Harumi: Odłóż ten olej zanim się pośl...! *gleba* No właśnie.
Izumi: *wybiega z olejem na schody*
Jenny: Sam będziesz potem szorował! *zwraca się do Kelly* Nie panikuj.
Kakeru: Ja znam taką wersję.
Ja:hahahahhahahahahahahhahahahahahah
OdpowiedzUsuńJack:Jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie...
Ja:Co poradzę taka ja. Co tu się stało to normalnie nie ogarniam.
Jack:A to nowość.
Ja:A chcesz znów spać na dworze to zaraz zawołamy Lilkę.
Jack:A bo ona dużo mi może. A ta Harumi i spółka mnie rozwala i tyle się dziś wypowiem...
Ja:Ja już to kiedyś mówiłam ale wydaje mi się że Jena to jakaś zaginiona siostra Kyoyi jest.
Lilka:*w różowych puchatych skarpetkach idzie do kuchni po herbatę. Wraca z herbatą do pokoju i stawia na biurku obok łóżka*
Ja:Lilka komentujemy!
Lilka:Idę przecież*staje z złożonymi rękoma* No i remont kuchni się szykuje. Kolejni piromani *zezuje na Kruka* No ja powiem tak nie wiem jak to jet i się nie będę wtrącała ale pierwsza randka a tu od razu spotkanie z rodziną. Hyhyhy. Nie tego bym sobie nie podarowała musiałam się zaśmiać wybaczcie.*długie westchnięcie* Zapewne spodziewasz się jakiegoś jadowitego komentarza z mojej strony co nie...Kyoya...taa...*odwraca się i idzie do łózka* A zapomniałabym* patrzy przez ramie* Nie źle ci poszło Kekeru*kręci się na łóżku ubija go ręką i opada zwijając się w kłębek a potem zaciąga koc i go tuli* Dobranoc...
Jack:....I po mojej kasie. Chociaż...*drapie się po brodzie z szatańską minką*
Sky:Jack nie zaczynaj.
Jack:Dlaczego...przecież...nie ja jeszcze się obłowię. Druga umowa i zostanę miliarderem.
Lenox:*sprawdza czy wszystko w porządku z Lilką i wraca na parapet*
Sky: Z tym kocem wygląda jak lis*przygląda się Lilce* Tylko taki czarny.
Lilak:*uśmiecha się* Bo po części nim jestem...
Sky: To ty nie śpisz?
Lilak:Nie...bo mi nie dajesz.
Sky: Przepraszam...*wskakuje na parapet*
Ja:Czekamy na kolejny rozdział, a ten był na prawdę dobry.
Jack:A twój...?
Ja:Nie dobijaj mnie chociaż raz U _,U
Jack:....
Harumi: *wyszczerza zęby* Tylko jedna ściana poszła.
UsuńJenny: Jestem brana za siostrę glona. Świat się kończy U.U
Kakeru: Dzięki :
Ja: Kruk ma własne teorie, hyhyhy
Kyoya: Ile razy mam powtarzać, że TO NIE JEST RANDKA?!!!!
Jenny: Osoby, które używają więcej niż 3 wykrzykników są uważane za chore psychicznie ^^
Ja: Poradzisz sobie z rozdziałem ^^
Patrick: A może tak wstaniesz?
Ja:Tak ja często mam teorie. Albo po prostu matka Kyoyi kojarzy Jenny bo coś tam znała jej matkę i ją? Potem powymazywali im wspomnienia? Nw...coś w tym stylu ale nie nw jak to ująć.
UsuńJack:Coś za często ci się to zdarza...
Ja:A idź.
Lilka:Co za cholera drze mordę z rana?!
Jack:Tetagami. I moja kasa złotko.
Lilak:Ja przez tego Zielonego matoła zbankrutuję-_-
Jack:No w sumie jedna ściana to nic wielkiego...
Lilka:On użył 4 wykrzykników ale to nic wielkiego. W taki razie ja również jestem chora psychicznie? Wreszcie się doczekałam i Kruk z resztą też. Ona myślała że zostaniesz starym kawalerem.
Ja:Nie przypominam sobie...
Lilka:Aha...Ale to bardzo dobrze się składa Jena cię tam będzie trzymała pod pantoflem to potulniejszy się zrobisz. I nie będziesz tak darł mordy. Powinieneś jakiegoś kwiatka jej skołować. A teraz dla równowagi wszechświata....JAK ŚMIAŁEŚ MNIE OBUDZIĆ KRETYNIE?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Lenox: Robisz postępy wiesz? -_-
Lilka: Wiem^^ będę wspaniale zachowywała równowagę we wszech świecie. A psik! U.U
Lenox: Na zdrowie -_-
Jack:*głośno myśli* Jeszcze ten mały zielony się wydrze i już w ogóle będę multimiliarderem.
Sky:-_-
Lenox: Powinniśmy omówić metody wychowawcze.
Sky;Zgadzam się.
Ja: *wychodzi z umytą głową* Nic nie zdradzę ^^ mnóżcie swoje teorie ^^
UsuńKyoya: BĘDĘ SIĘ DARŁ TAK DŁUGO AŻ NIE OGARNIESZ, ŻE TO NIE JEST RANDKA!
Jenny: *rzuca w niego obrazem* Mordę. Zamknij. Już.
Kyoya: Wal się.
Jenny: Nie mogę się doczekać opieprzu Tategamiego. Nagram to i zgrane Oscara *.*
Lilka:Grrrrrryyyyy! TY ZIELONY POPAPRANY W PIACHU WYTRZEPANY W TORNADZIE, SKRETYNIAŁY...!
UsuńJa:Przerywając...
Lilak:Grrrryyyy *czerwony błysk w oku*
Ja:No teorie to ja lubię tworzyć i ich słuchać również.
Lilak:grrrrry...
Jack:A ja lubię tworzyć teorie z Krukiem...
Lilka:Grrryyyy....*brew jej drga*
Ja:Naprawdę Jack :') A jednak nie jesteś taki o....
Lika:......
Jack:Oj Kruk już się tak nie ekscytuj...
Lilka:ZAWRZECIE WY SIĘ WRESZCIE?!!!
Ja:......
Jack:Zaczyna się...
Lilak:*oddycha jakby się dusiła oczy ciemnieją i unosi się do góry* Wy nędzne małe robaki jęczycie i jęczycie nie możecie wreszcie się zamknąć?.....*zawiesza się*
Sky:*chowa się za Jackiem*
Jack:Zaraz zrobi bum...
Lilka: O proszę a jednak się nie myliłam. Tak się ograniczała i próbowała mnie powstrzymać a teraz jej niema. Hahahahhaahhahahahahah.
Ja:U_U
Lenox:Lili...
Lilka:Jaka Lili? Hahahahhahaha.
Lenox: :(
Lilak:hahahahahahahhahahahah
Jack:Muszę w końcu obczaić te silniczki...
Alter: *patrzy z pogardą na Jacka* Jesteś zbyt ograniczony by zaakceptować magię, nędzna kreaturo.
UsuńHarumi: I wyszła -.-
Izumi: Weź sobie idź Alter.
Alter: *obdarza ich psychicznym uśmiechem* Nic wam nie zrobię więc o co chodzi? Ja tylko pozbędę się tych śmieci *kiwa głową w stronę Jacka* *brak emocji w oczach*
Yuka: *chowa się*
Alter: Ooo kolejny śmieć :)
Jenny: *odzyskuje kontrolę* Morda i wypad.
lILKA:O.... nie zrównoważony demon hyhyhy.
UsuńJack:Jak miło chcecie mnie zabić -_- przykro min ale nie skorzystam.
Lilak:*patrzy z pożałowaniem na towarzystwo w koło* Ludzie, demony i dwa koty na domieszkę....to żałosne. Nie wiem czy zetrzeć was w proch od razu czy od razu grupowo albo się pobawić już nawet niema co i tak widzę najsłabsze ogniwa.
Lenox: Lilka wracaj.
Lilka: Tego nędznego robaka tu niema...
Jack:Ty weź skończ ten kabaret...
Lilka: Przyjemniaczek się trafił*podlatuje do Jacka* A ty czego się boisz? Sprawdzimy to?
Jack:Dajesz...możesz mi robić co chcesz.
Lilka: Zabiorę ci wszystko hyhyhy.
Jack: Żeby mi coś zabrać najpierw musiała byś mieć co.
Lilka:Tak *zagląda Jackowi prosto w oczy* No proszę...ciekawie nie powiem ale i tak wy ludzie zawsze macie kogoś bliskiego waszemu sercu. Wystarczy wam to tylko odebrać a tobie jedyną rzecz *pojawia się za Jackaiem i chwyta Sky za ogon* ooo kotek...a może go tak wyciśniemy że zostaną tylko flaki co o tym myślisz.
Sky:AaaaaAAaAaaaaAaAaAAaaA Jack!
Jack:Odstaw ją na ziemie i nie pajacuj!
Lenox:*skacze i zadrapuje Lilkę w rękę a ta upuszcza Sky* Uspokój się słyszysz? I to już.
Lilka:...Lenox?....Dość! Sieć tam. Drugi raz mnie nie zamkniesz zetrę waz w proch. Nie! Oczywiście ze tak. Wkrótce wypali się w tobie reszta człowieczeństwa i zostanę tylko ja. A wesz co potem się stanie? Te robaki ci nie pomogą. Specjalnie dla ciebie odwiedzę każdą ziemie i obrócę w proch. Nic nie będziesz mogła zrobić...bo się boisz....Milczysz? To najlepszy dowód a teraz dosyć tych pogaduszek. Nie wychudzi ze mnie! Hyhyhy dziecko nie wiesz co mówisz. Wiem! Wy. No. HA!
Jack;I co na tym koniec a gdzie niszczenie maltretowanie i wysadzanie.
Ja:I mnie zdenerwowaliście U_U Ej zmora mam ci tu trójce przytachać? Nie? To sio mi z tond.
Lilka:Chyba sobie żartujesz? Jeszcze się nie pobawiłam. Chciałam odwiedzić znajomych.
Ja:....
lilak: Już dobra dobra idę ale wrócę a tedy...
Jack:Tak wiemy wszystko zniszczysz, wprowadzisz zamęt i tak dalej...
Lilka;Nawet jeszcze nie wiesz co ci zabrałam hyhyyhy*oczy wracają do normy ale są zasłonięte mgłą spada na ziemie wgniatając ją*
Jack: No i zdechła...i w dodatku arenę zrobiła.
Sky: Mój ogonek :'(
Lenox:*podbiega do Lilki i rusza łapą* Lili? Odezwij się . Słyszysz? Lili?
Jack:*wzdycha* Weź się odsuń bo puszczę pawia *Stawia Lilkę do pionu i klepie po policzku* Budzimy się...
Lilka:*patrzy w martwy punkt i oczy wracają do normy*
Jack:Ten twó...*nie kończy bo Lilka puszcza pawia na jego buty* No bez jaj -_-
Lilka:*mruga oczami jakby się dopiero co obudziła*
Lenox:Emmm połóż ją do łóżka ja idę po jakieś wiaderko.
Jack:A co ja jestem tragarz phy*bierze Lilkę na ręce i kładzie do łóżka*
Lilka: Przepraszam....naprawdę -_-
Jack: U_U...
Alter: *chwyta Lilkę za bluzkę i przysuwa do niej swoją twarz* Nie wiem którą wersją jesteś ale wiedz, że żałosna wiedźma jak ty może mi co najwyżej buty wyczyścić. Jesteś taka żałosna, że przegrywasz z marnym człowiekiem! *puszcza dziewczynę*
UsuńJenny: No to sobie pogadałyście. Ta wiedźma mnie denerwuje. Haru zapisz gdzieś w kalendarzu żeby ją potorturować jak wyjdzie z ciała Lili.
Harumi: Wow, wiedźmy niewiele silniejsze od ludzi nam grożą. No,no.
Izumi: Dobra przynajmniej ona i Alter się zamknęły.
Jenny: *machnięciem ręki usuwa pawia*
Lilka:Nie jestem wiedźmą ty Alter czy coś tam Błe...
UsuńJack:*długie westchnięcie*
Ja;A teraz to ja się zdenerwowałam to ja tu ustalam zasady i jak będę chciała to to coś będzie przegrywało albo wygrywało i koniec i Ty Alter jak mnie zdenerwujesz to ci zrobie wlot na chatę i pogadamy po mojemu -^-
Jack:I Kruk się zdenerwowała.
Ja:Zły czy dobry wytwór nie dam go poniżać...a już na pewno nie to szaistwo co siedzi w kompasie to pomaga układać mi myśli.
Jack:I wszystko wiadomo...
Lilka:Mój żołądek chyba też chce żeby to coś wyszło...jak nie gorączka to bełt....Ja nie mogę krzyczeć i się denerwować ani się bać bo to coś w końcu komuś coś zrobi i nawet Kruk nie pomoże.
Ja:To coś ma się mnie słuchać i koniec -^-
Jack:Ale przynajmniej mamy arenę na free to kto idzie się zabawić?
Lilka:*_*
Jack:....
Lilak:*_*
Jack:No dobra choć tylko mnie nie zarzygaj*siada obok Lilki i przykrywa ją kocem*
Lilak: :)
Lenox: Teraz będę cię pilnował uważniej.
Lilak:Nie możesz brać wszystkiego na siebie...ja powinnam to jakoś...coś z tym zrobić przynajmniej do momentu kiedy nie wrócimy.
Lenox: :(
Jenny: AAAANNGEEL!
UsuńJa: *wpada z furą książek w rękach* Co?
Jenny: Alter poniża innych!
Ja: A czego wy się po niej spodziewaliście? I tak cud, że domu nie wysadziła. Ale mniejsza, Alter!
Alter: Czego?
Ja: Po pierwsze to grzeczniej a po drugie to nie groź innym bo i tak cię nie puszczę na inne blogi,
Alter: Póki jestem z Jennifer to na nich jestem ^^
Izumi: Ale siedzisz cicho.
Harumi: Najlepiej by była jakby tak zostało.
Alter: *podpiera podbródek lewą ręką* Już niedługo...
Jenny: Co? Będziesz latać z nożem i mordować?
Alter: Owszem *wybucha pustym śmiechem*
Jenny: Pani podziękujemy. Artemis chcesz walczyć?
Artemis: *pije spokojnie herbatę* Jak będzie ktoś wart uwagi to tak.
Jack: Nie no walkę bym miał to siedzę z jakąś wariatką.
UsuńLilak:Nie jestem wariatką!
Jack:Nie drzyj mi się do ucha...
Lilka:....
Jack:No...*nakrywa Lilkę bardziej kocem*
Ja:NO i tak ma być Alter masz się słuchać Angel -^-
Jack:Weź zjedź Snicersa bo zaczynasz gwiazdożyć...
Ja:-^-
Jenny: Lila nie jest wariatką -.-
UsuńArtemis: *mierzy Jack'a uważnym spojrzeniem i zaczyna piłować paznokcie*
Alter: Wkrótce pokażę wam wszystkim kim naprawdę jesteśmy.
Jenny: Ooo jak uroczo znalazłaś sobie przyjaciółkę? -.-
Alter: Chodziło mi o ciebie *uśmiech yandere*
Jenny: A utop się.
Jack:Ja wiem ze jetem niczego sobie ale żeby się tak przyglądać bezceremonialnie...
UsuńLilak:Taa...jestem całkowicie normalna*próbuje się uśmiechnąć* Wiesz Jenny nie lubię tego twojego Alter a Kruk to już chyba w ogóle.
Ja: U-U Po prostu mnie dziś zdenerwowała...
Sky: No a mój ogonek :'(
Jack:Nie ja nie jestem jakąś maszyną weźcie wy wszystkie ode mnie idźcie.
Sky: :'(
Jack:...........Choć tu.
Sky:*wskakuje Jackowi na kolana*
Ja:Ja chcę to zobaczyć kim ty tam jesteś Alter o chcę.
Jenny: Bo ja ją kocham, wiesz?
UsuńHarumi: Lila my jesteśmy przyzwyczajeni do takich rozdwojeń, wiedźm i innych więc dla nas to normalne.
Alter: Może zacznę cię nazywać siostrą, co?
Jenny: Spróbujesz -.-
Alter: *pustka w oczach*
Jeny: No i się wyłączyła ^^
Artemis: Ale dziewczyny coś nie masz.
Lilka:Nie jestem wiedźmą -_- a takie Alter i tego pasożyta.
UsuńJack:Po kiego mi dziewczyna to gwóźdź do trumny.
Lilka:Chcesz speca od trumien? Znam jednego.
Jack:.....W co ja się wpakowałem...
Lilak:Nie dokończyłam. Takie Alter i pasożyty to się powinno tępić.
UsuńJenny: Victor!
UsuńVictor: Czego dziecię słońca?
Jenny: Mogę się oddzielić od Alter?
Victor: Ale to ty -.-
Jenny: Tak jasne kuźwa.
Yuka: Znam świetne zakłady pogrzebowe. Dać ci namiary?
Lilka: Jenny dzieckiem słońca? I tu jest problem nie można się tego pozbyć.
UsuńGłos:Już nie długo.
Lilka:*marszczy brwi*
Jack:............Nie dzięki.
Sky: Ostatnio chciał mu kupić u Broniszewskich tam teraz remont nieopodal mają. Taką z czerwonymi poduszkami. Pasowały by mu.
Jack:Znów zaczynasz?
Lilka:Wiesz co Jack przedstawię cię Akane. Jest w twoim wieku może coś z tego będzie ale jak coś jej zrobisz to cię zamorduje*zaciska koszulkę chłopaka i wykręca ją*
Jack:*patrzy z politowaniem na Lilkę* Idź zasmarkańcu...
Jenny: Akane? Ładne imię.
UsuńVictor: Jeśli się tego pozbędzie straci połowę emocji i wspomnień,
Jenny: Czyli się da?
Victor: Może. Ja się na tym nie znam.
Jenny: *teleportuje się*
Victor: Wracaj tu, kretynko!
Yuka: A co Jack planuje samobójstwo czy zabójstwo?
Sky: Ależ nie tylko...wiedziałaś go kiedyś? Skura jak kreda, podkrążone czerwone oczy. Wampir.
UsuńJack:Dobra wróżka może jeszcze co? -_-
Lilka:Tak Akan jest spoko...ciekawa jestem jakby zareagowała na Jacka.
Jack:Dzięki bogu nigdy się nie przekonamy a teraz weź wysmarkaj tego nosa bo patrzeć na ciebie nie mogę.
Lilka: To nie patrz...Victor nie krzycz na Jenny. A tak w ogóle to gdzie ją wywiało do biblioteki?
Lilka:mam pomysła pocałunek prawdziwej miłości.
UsuńJack:O_o
Lilak:*kiwa twierdząco głową*
Victor: Do pałacu.
UsuńJenny: *wraca* Żadnych informacji. Zero!
Victor: Mówiłem.
Izumi: *umazany farbami* Angel może też zaczniesz się udzielać w malowaniu?
Ja: Jak skończę pisać!
Izumi: Czyli o północy. Super ^^
Jenny: Nikt nam chociaż raz nie zrobił afery o wybuchy ^^
Yuka: Dużo ludzi tak wygląda *wzrusza ramionami* Grunt, że żyje.
Sky & Lenox:*przyglądają się kotu w butach* Żałosne.
UsuńLilka:*twarz podświetlona czerwonym światłem* To co Jenna wypróbujemy mój pomysł? 0,-,0
Jack:*zaciąga koc Lilce na głowę*
Sky:Tak ale jak tak dalej będzie się odżywiał to długo nie pożyje.
Jack:-_-
Lilka:*wychyla głowę z pod koca* Kocham tego ogra i osła i cała resztę tej ekipy :)
Jenny: Shrek Forever *.* a i możemy spróbować ^^
UsuńJa: Idę na śmierć. Wrócę za godzinę, papa
Lilka: Żebyśmy się zile nie zrozumiały nie ja z tobą tylko ty z...BUCU!!!! CHODŹ TU DO JENNY NA MOMENT!!!
UsuńJA: Co się stało Angel?
Jack: .-.
Jenny: Że co kurna?!! Tak się nie bawimy!
UsuńJa: Nieważne. Zajęło mi to trochę więcej czasu niż myślałam -.-
Lilka:*wzdryga się i zaciska ręce na koszulce Jacka* Przysypiałam.
UsuńJack:Co jest?
Lilka:Nic.
Jack:To poco mnie budzisz.
Ja:Aha to nic.
Lilka:No Zielony choć choć nie wstydź się! :D
Jack:*odchyla głowę do tyłu i idzie spać*
Kyoya: Obydwie jesteście walnięte! Bawcie się same!
UsuńJenny: Lila co ty chcesz zrobić? *mroczna aura*
Yuka: *głaszcze Lenoxa*
Lenox:Mrru Lilka mrru nie rób mrru nic mrru głupiego.
Usuńlilka;Co co tam mruczysz? Ja nie chcę zrobić nic za to wy...hy hy hy...no co się kryjecie i tak wiemy że chodzicie ze sobą od yyyyyyyyy pierwszego rozdziału?
Jack:Kasa.
Lilka:-_- ja tu prowadzę konwersacje.
Jack:To powiedź koledze żeby się nie darł.
Lilka:To nie jest mój kolega -_-
Jack:Nie jak to?*ton z sarkazmem*
Jilka:NO przecież mówię że N.I.E!
Jack:Nie?
Lilka:Nie!
Jack:A mi się wydaję...
Lilka:To zile ci się wydaje foch!* zakłada ręce na klatce i zaciąga koc pod szyje*
Jack:*do Jeny i Kyoyi* Nie musicie dziękować.
Lilka: U_U
Jenny: Nie zamierzałam. Wiesz Lila szybciej ty będziesz chodziła tym pajacem niż ja ^^ Powiedziałbym więcej ale jaśnie Angel patrzy się na mnie jak bazyliszek.
UsuńJa: Bo ty spoilerujesz!
Ja: Ha wiedziałam wiedziałam rodzeństwo!
UsuńLilka: Po moim trupie.
Jack:To możemy załatwić*patrzy na Lilkę z góry*
Lilak: Ale co?
Jack:Jak raz próbuję spać ja nie wiem jak ty ale ja rano do pracy wstaje.
Lilka: Ty za młody jesteś na prace nie wymyślaj.
Jack:*przeciera twarz ręką* Bo sobie pójdę.
Lilka:To idź nikt cię nie trzyma.
Jack:*unosi brew do góry* Uśniesz i zaraz znów zaczniesz się drzeć "NiE" bądź coś w tym stylu.
Lilka:No to co idź nikt cie nie trzyma przecież.
Jack:*idzie sobie*
Lilka:U-U
Ja: hahahahahah rozwód. Hahahahah.
Lilak:I z czego rżysz?
Ja:Ty hahałaś ze mnie kiedyś to teraz ja z ciebie proste i logiczne.
Lilka:Jak ja ci logicznie...
Ja:Ej autorek się nie bije.
Lilak:.....
Ja: Autorki są bogami na blogach. Nic nie powiem czy zgadłaś^^
UsuńJenny: *robi się zielona na twarzy* Rzućcie wiadro!
Patrick: Ja wolę nic u ciebie nie tykać ;-;
Jessie: *pojawia się nagle i stawia przed Jen miskę*
Ja: Jak? Ty..Drzwi! *patrzy się na dziurę w ścianie* Alice, zamawiaj murarza!
Izumi: Swoją drogą powinniśmy mieć u niego zniżkę.
Harumi: To jest skąpiec i nie daje -.-
Ja: Skompiec Moliera O_O i zgadzam się z Angel. Słyszysz Jack masz się słuchać.
UsuńJack:Yhy....lecę.
Lilak: A ja się teraz wystraszyłam. Kruk ale ty nie zrobisz tego ten no wiesz o czym mówię z resztą.
Ja:NO ja planuję co innego ale wiadomo co to tam z tego wyjdzie*wredny uśmiech*
Lilka:Nawet nie próbuj! Jenny wracam na twoją stronę sprzysiężyły się przeciwko nam.
Jenny: Zwiałaś z mojej strony?! No wiesz, co! I tak cię lubię.
UsuńPatrick: Jesteś dziwna.
Jenny: Aha.
Patrick: Śmierdzisz.
Jenny: Aha.
Harumi: *ciągnie Patricka na ucho* Przymknij się z łaski swojej -.-
Ja: *zaczyna się śmiać*
Jenny: To już przestało nas przerażać -.-
Ja: *wzrusza ramionami*
Jack:O dobrze ze naszliśmy na ten temat. Jak one się śmieją jak jakieś szatany. Ja nw...
UsuńLilka:No wiesz...Ja ciebie też! :D Patrick nie obrażaj Jenny. Masz jakiś problem, chcesz o tym porozmawiać jesteś wśród przyjaciół/znajomych możesz mówić śmiało :)
Ja: Mam po prostu taki śmiech. I tyle.
UsuńJenny&Patrick: *opierają się o siebie plecami,mierzą wrogimi spojrzeniami a w rękach ściskają rozbite butelki*
Harumi: To u nich normalne.
Alice: U nas nie ma nor-nor...*milknie bo widzi innych ludzi*
Izyda: A było tak dobrze...
Ja:No właśnie tak mówiłam ale Jack ma swoje zdanie...jak zwykle.
UsuńJack:....
Lilka:Ym spokojnie. Alice nie wstydź się :) Zobacz to jest Lenox*trzyma kota na rekach*
Lenox: :)
Alice: *mruczy jakieś przywitanie i zasłania się książką*
UsuńJenny: Odpadasz, kalafiorze?
Patrick: Po moim trupie, kabanosie.
Jenny: To da się załatwić :)
Lilka: Rozumiem nic na siłę jeśli chcesz Lenox dotrzyma ci towarzystwa :)
UsuńLenox:*łasi się do Alice* Niema czego się wstydzić :)
Lilka:To wy tu sobie siedzicie a ja idę ogarnę towarzystwo bo Harumi chyba wyszła z Jackiem hyhy.
Jack: -_- Serio?
Lilka: Nie jęcz. Kochani nie pozabijajcie się no chyba że to takie przyjacielskie kuksańce?
Ja:Lilka zaraz idziemy oglądać "Immortals. Bogowie i Herosi"
Lilka:Po kiego grzyba?
Ja: Nie jęcz to ci się jeszcze przyda...nawet nie wiesz jak bardzo.
Lilka:CO tam mruczysz?
Ja:Nic...
Alice: *chowa nogi pod siebie*
UsuńHarumi: Ja tu próbuje zachować równowagę.
Jenny: I tak za chwilę ją stracisz.
Harumi: Hmm a walić to *wyciąga energetyka,tarczę i mały pistolet*
Patrick: Nie pozabijamy.
Jenny: *dźga go w policzek* To nasz zwyczaj.
Jack:*siada w fotelu z herbatą i patrzy na Jenny i Patricka* Taki taniec godowy widzę.
UsuńLenox:Yyyyyy no niema co się mnie bać naprawdę.
Lilak: Tak tu się zgodzę potulny jak baranek muchy by nie skrzywdził.
Lenox:*układa się koło Alice* Nie przeszkadzaj sobie czytaj ja to z tobą posiedzę no chyba że nie chcesz? :)
Lilka:Haru ja też próbowałam zachować równowagę i co z tego wyszło.
Jack: Nw czy Harumi za Energetykiem to dobry pomysł...Gdzie ten mały, rudy szatan co cukierkami rzuca? zabierz to lepiej siostrze...
Lilka:A dla mnie herbatka to gdzie?
Jack:To rusz się i sobie zrób co ja kelner jestem...
Jenny: Sam jesteś taniec godowy, idioto.
UsuńPatrick: Ha!
Jenny: Zęby ci wybić?
Patrick: Butelka ci wypadła!
Jenny: *wkurzona daje mu dwudziestaka*
Izumi: Odczep się od mojej siostry, koleś. No chyba, że chcesz już być w trumnie :)
Alice: *lekko kiwa głową*
Harumi: *podrzuca tarczę do góry i strzela w niej kilkanaście razy a potem bierze łyk energetyka*
Jack:Jeszce wspomnisz moje słowa*bierze łyk herbaty*
UsuńLenox: No dobrze :)
Lilka:Nie pozabijać się ja idę oglądać to coś tam coś tam bo Kruk suszy mi głowę.
Ja:Jeszce mi podziękujesz.
Izumi: Idź pan precz -.-
UsuńJenny: *wpółprzytomna czyta książkę*
OdpowiedzUsuńHiromi: Zniszczona kuchnia... Wracają wspomnienia, co nie Yuna?
Ja: To tobie wuj z młodszym bratem zniszczyli ścianę.
Hiromi: Strzałem z armaty, to się nie liczy.
Kaosu: Wychodzi na to, że najlepszym miejscem na trzymanie benzyny i materiałów wybuchowych jest właśnie kuchnia. ^^'
Ja: Nawet zwykłą mąkę strach wam dać do ręki. Dobrze, że Arisu trzyma ją pod kluczem.
Aaron: *śmieje się pod nosem*
Shizuka: *drzemie na ramieniu Shina*
Patrick: Ja nie wiem kto cię Jenny wychował.
UsuńJenny: Idiotka a potem żyłam po swojemu ^^
Patrick: Widać.
Harumi: *osmalona z lekko dymiącym fartuszkiem* Zgadnijcie kto mi dał benzynę zamiast wody!
Jenny: Shizu padła widzę.
Kaosu: Rakshę przez większość czasu wychowywała babcia i trochę moja rodzina. A teraz pilnuje jej Rufo i po części ja, ale nikomu to nie przeszkadza. ^^
UsuńAaron: Izumi czy może Patrick?
Shin: Cóż jej się dziwić, prze większość dnia naprawiała beye. I trenowała.
Harumi: Patrick -.-
UsuńPatrick: Skąd miałem wiedzieć, że trzyma tam benzynę?!
Harumi: O kranie kiedyś słyszałeś?!!
Jenny: U nas wszyscy zgodnie twierdzą, że jestem ,,dziecię dżungli'' bo nikt nigdy się mną na poważnie nie zajmował. Ej czemu tu są metalowe drzwi?
Ja: Do ochrony.
Jenny: Mnie? *.*
Alice: Ciebie trzeba chronić przed tobą -.-
Ja: Pudło. Żebyś mi więcej innych postaci nie potłukła -.-
Jenny: Zasłużył!
Aaron: Niech zgadnę, Angel wciąż wściekła na Jen za pobicie Spectry?
UsuńHiromi: Kaosu pomylił benzynę z herbatą, więc...
Kaosu: Myślałem, że to jakiś specyficzny rodzaj.
Hiromi: *trzepie go w głowę* A ty nie wiesz jak pachnie benzyna? -.- Chociażby z tego powinieneś się domyślić co masz w imbryku.
Harumi: Patrick nie patrzył. Rzucił co znalazł -.-
UsuńJa: Nie. Po prostu uznałam, że przyda się dodatkowa ochrona.
Jenny: Mojej siostrze się przyda a nie tym osłom!
Ja: Zadbałam o to.
Jenny: Masz minę jakbyś sama w to nie wierzyła. Kto?
Ja: Shun.
Jenny: A to dobra, przeżyją. Izumi łapy precz od moich bamboszy!
Izumi: *stoi w wilko-bamboszach* Też takie chcę!
Harumi: To sobie przywołaj -.-
Izumi: Ale nie wiem jakie ;-;
Harumi: *liczy cicho do 3 i idzie do pracowni*
Patrick: Ktoś tu ma zły dzień *dostaje lampką nocną*
Shin: *cichy śmiech* Słyszysz braciszku? Jesteś argumentem nie do podważenia. :) I od dawien dawna najlepszą linią obrony.
UsuńShun: *siedzi z zamkniętymi oczami obok śpiącej Shizu*
Hiromi: Aaron gdzieś ty kupił swoje rękawice?
Aaron: A bo to ja wiem? Zawsze je miałem.
Arisu: *siedzi na podłodze, a Liz w pełnym zaangażowaniu robi jej warkoczyki*
Jessie: *robi dziurę w ścianie i przez nią wchodzi* Czy nie możesz maszkarona przenieść do statku?!
UsuńJenny: A gdzie Kazami?! Ja mu dam *wybiega*
Ja: Pat bądź tak miły i ją złap.
Patrick: *biegnie za Jen*
Ja: *patrzy się na Jess* Nie ten blog.
Jessie: Ale!
Ja: Powiedziałam coś.
Jessie: To go zastrzelę!
Izumi: Z patelni? :D
Jessie: *foch i wychodzi*
Shun: *znika*
UsuńShin: Mam nadzieję, że poszedł wam pomóc...
Shizuka: *przewraca się na drugi bok*
Kaosu: W sumie to się cieszę, że jesteśmy uniwersalni do wszystkiego, co Yuna wymyśli.
Hiromi: Ty się aby na pewno dobrze czujesz? Bo chyba zaczynasz bredzić.
Ja: -.-
Arisu: *nieprzejęta niczym dalej siedzi na swoim miejscu*
Jenny: *wchodzi przez dziurę, chwyta bluzę i wyskakuje przez okno*
UsuńIzumi: Miło było znać tego kogoś.
Jenny: *drze się z dołu* Czemu sądzisz, że chce kogoś zabić?!
Izumi: Bo to ty!
Jenny: Obrażam się!
Aaron: Domyślam się o kogo jej chodzi, ale każda osoba, która zadrze z Jen ma przekichane.
UsuńKaosu: *drapie się w tył głowy* To już jest pewnie od dawna sprawdzone.
Shizuka: *budzi się*
Jenny: Dziecko tęczy!
UsuńIzumi: Co?
Jenny: Rzuć łom!
Izumi: *rzuca jednocześnie rozbijając szybę*
Jenny: *łapie* Dzięki! Dzwoń bo szklarza!Ohayo Shizu! *znika*
Harumi: *daje bratu po głowie* To kto tym razem Aaron?
Aaron: *wzrusza ramionami* Ja obstawiam na Spectrę. Zważając na to, że Jenn od dawna ma z nim na pieńku z powodu "blogowej" siostry to bardzo prawdopodobne, że do niego pędzi z łomem.
UsuńShizuka: *mruga zdezorientowana* Co mnie ominęło?
Izumi: Wbicie i foch Jessie i rozjuszoną Jenny. W sumie standard.
UsuńHarumi: Czekajcie *zagląda do pokoju autorki* Tu siedzi.
Spectra: *unosi wzrok znad książki*
Ja: Będzie miała niespodziankę ^^
Shizuka: *przeciera oczy* To jest przyczyna tego całego hałasu?
UsuńAaron: Czyli jednak zgadłem?
Kaosu: Radzę wam zadzwonić nie tylko po szklarza, murarz też się przyda jak tylko Jen odkryję, gdzie siedzi Spectra.
Yuka: Budowniczego wezwę.
UsuńJa: Nie! Ochronię Keitha! U.U
Jenny: *idzie mokrą ulicą wymachując beztrosko łomem*
Spectra: Podobno bez zgody nie można tu wejść.
Izumi: A od kiedy to Jenny szanuje zasady?
Ja: Legendarny wałek ją przekona.
Harumi: *siada koło Shina* Tak to przez siostry.
Kaosu: Boba? :D *obrywa od Hiromi w głowę*
UsuńAaron: Nawet z Kim się założę, że Jen najprawdopodobniej ma przekonanie, że zasady są po to, żeby je łamać.
Kaosu: Kimiko-san wie, że jej wałek ma posłużyć do poskromienia Jenny?
Shizuka: *w pełni rozbudzona* I to my jesteśmy "demoniczne trojaczki"? -.-
Shin: *lekki uśmiech* Nazwiemy tak nasz zespół.
Shizuka: Jeśli kiedykolwiek go założymy.
Izumi: Będziecie mieli zespół? *.* Zamawiam miejsce vipa!
UsuńYuka: Hiro nie bij Kaosu.
Ja: Oczywiście, że nie wie.
Patrick: Jaka matka taka córka.
Ja: Czy ty coś sugerujesz?
Patrick: A jak myślisz?
Ja: Myślę, że będziesz spał dziś na balkonie.
Jenny: *chwilowy zastanowienie i zawraca*
Spectra: *sprawdza gantlet i teleportuje się*
Izumi: Rozmowa osoba.
Patrick: Jak Alice.
Alice: Zamknij twarz.
Shizuka: Najpierw musimy nauczyć się grać na jakichkolwiek instrumentach i, co nasz dziadek bardzo podkreśla, ukończyć edukację.
UsuńHiromi: Hiro? A czy to nie jest typowo męskie imię?
Kaosu: No wiesz Romi masz trzech braci...
Hiromi: Nie kończ. I zapamiętaj: ja nie wyglądam na FACETA! To działka Yuny.
Ja: Ej! Pomyliły mnie tylko starsze panie na placu zabaw jak miałam krótsze włosy. I ten syn dalmatyńczyka, ostatnio. -.-
Aaron: *rozsiada się na fotelu* Spectra najwyraźniej ma ważniejsze sprawy na głowie niż konfrontacja z demonem.
Harumi: Albo się boi.
UsuńJenny: *wpada ziewając* Szklarz zamówiony?
Izumi: Yyyy...eee jasne.
Jenny: -_-
Aaron: Może. Z resztą kto wie, co w tym jego czerepie siedzi.
UsuńJa: *siedzi nad zadaniami*
Hiromi: Nie wyspalas się Jen?
Jenny: *ziewa* Nieee. W ogóle nie spałam. Tylko czytałam i mnie tak zmuliło.
UsuńHarumi: *przegląda gazetę* Zgaduje, że w pobliskim barze sushi byłaś.
Jenny: Jasnowidz!
Harumi: Piszą w gazecie, że ,,jakaś agresywna nastolatka wydarła się na obsługę.''
Jenny: Jasne! I od razu ja?!
Harumi: Nom.
Jenny: Nie chcieli dać zniżki...
Patrick: *facepalm*
Kaosu: Dlatego warto mieć kartę stałego klienta w susharniach.:D
UsuńAaron: Suszarniach?
Kaosu: No sushi, susharnia... A nieważne.
Hiromi: Wiesz Harumi lepsze to niż "wyrosniety niebieski wilk z torbą w pysku wszedł do autokaru, który chwilę później znikł z tokijskiego parkingu".
Shizuka: Najlepsze jest to, że udało jej się wyjechać z miasta i nikt tego nie zauważył.
Harumi: To Japonia. Tu mało co dziwi.
UsuńJenny: *popija kawę*Wracam do życia.
Ja: *spogląda z nienawiścią na telefon* Zepsuł się doszczętnie....
Jenny: Szykuje się wyprawa do centrum naprawy!
Ja: Huura -.-
Hiromi: Jak tak teraz o tym myślę to zakładam, że wzięli Mizuki za cosplayerke.
Usuń*gasna światła*
Ja: Korki wysiadły?
Aaron: Yakaru znów pozostawiles Raijuu przy źródle prądu?
Kaosu: Sam wyszedł.
Hiromi: A z jakiej to okazji zechciał wylezc?
Kaosu: A bo to ja wiem.
Jenny: *unosi się do góry*
UsuńHarumi: *dopisuje coś do długiej listy*
Artemis: Skojarzyło mi się z jakimś pokemonem.
Izyda: Pikachu! Rażący ogon czy jakoś tak!
Jenny: O a gdzie Helios?
Izumi: Siedzi w swojej ciemnicy i ma wszystkich gdzieś.
Jenny: Już miesiąc *oskarżycielski wzrok na Artemis*
Artemis: Miałabym chodzić z taką ciota? To uwłacza mojej godności!
Kaosu: Ogólnie sam Raijuu jest bestia z mitologii japońskiej, ale tak samo jak Pikachu "bawi się" prądem i piorunami.^^
UsuńDineri: Wasz Helios też nie lubi towarzystwa? A Rai jest jeszcze do kompletu strasznym sztywniakiem.
Hiromi: Czyżby Artemis pokłóciła się z Heliosem?
Jenny Odrzuciła jego zaloty.
UsuńArtemis: *spokojnie przegląda czasopismo* Dziwisz mi się?
Izumi: On był spoko! Ale go zepsułaś ;-;
Izyda: Helis był super *.* serio taki żywiołowy tylko nieco rozsądniejszy od Izu-chan. Około 2 miesiące twmu zaczął sę podkochiwać w Art-chan a ona go odrzuciła U.U i się biedak załamał T.T
Artemis: Zazdrosna? :)
Izyda: *rumieniec* Nie! Jesteśmy kumplami!
Alice: Wszyscy tak mówią.
Dineri: Powiem szczerze, nie znam za bardzo się na facetach i nie mam pojęcia czy mu przejdzie.
UsuńHiromi: Ty i szczere wyznania? Dawno tego nie było.
Dineri: W końcu jestem lisica. ;)
Irbis: U nas jest mało męskich beyi, więc na partnera są nikłe szansę. Chyba, że Yuna coś wymyśli. *ziewa* A do tego czasu znosimy siebie nawzajem.
Izyda: Ar-chan! Jesteś podła.
UsuńArtemis: Na mój topór! Jeszcze raz usłyszę to przezwisko a cię oskalpuję!
Jenny: By the way miko walczyły toporami? O.O
Artemis: To długa historia i nie dla dzieci.
Jenny: Opowiadaj!
Artemis: Nie. Nie zmusisz mnie.
Jenny: No wiesz co -.-
Hiromi: Słyszałam, że miały łuki, a co do toporow to nie wiem.
UsuńKaosu: Może Artemis ma celtyckie korzenie, hm? :)
Shizuka: *pociera skron* Miko walcząca toporem mająca imię greckiej bogini łowów... Coś ominęłam?
Hiromi: Bez przesady Artemis. Z Yuna doszczętnie zniszczylysmy sobie psychikę. Jedna opowieść więcej z cyklu "nie dla dzieci" nie robi specjalnej roznicy
Dineri: Oj nie daj się prosić. :)
Artemis: Nie.
UsuńJenny: A to ja jestem uparta U.U
Artemis: Są rzeczy, których nie chce się przypominać.
Jenny: I tak to z ciebie wyciągnę!
Artemis: Powodzenia.
Izumi: *kręci głową pijąc kakao* Jak dzieci.
Harumi: Jesteś brudny..
Dineri: *rozciąga się rozprostowujac skrzydla* Nie to nie. Nie zmuszamy do niczego.
UsuńHiromi: Nie zdziel nikogo tymi skrzydlami lisico.
Dineri: *chwyta Romi za szał i układa na swoim grzbiecie* Zrobimy herbatke? ^^
Hiromi: *kładzie się na Din* Jeśli nie pomylisz jej z benzyną, a cukru z saletra to ok.
Dineri: *idzie dziarsko do kuchni*
Kaosu: *szuka Raijuu* Gdzie cie wywialo? Raijuu!
Jenny: Sprawdź czy nie je korków.
UsuńArtemis: Powinnaś się od nich uczyć, oślico.
Jeny: Hahahahahaha nie.
Kaosu: Nigdzie go nie ma...
UsuńShizuka: A może poszedł do elektrowni?
Kaosu: *łapie się za głowę* O kurka... Nie pomyślałem o tym! O^O *znika w pośpiechu*
Hiromi: Zielona czy mietowa?
Jenny: Przekaż, że jak pozbawi mnie prądu to go znajdę i nie będzie za wesoło!
UsuńArtemis: Miętowa.
Shizuka: Predzej pozbawi nas prądu. Najbliższa elektrownia zaopatruje w większości nasz region, ale czy i wasz nie wiem dokładnie.
UsuńIrbis: Ale ostrzeżenie jest trafne.
Hiromi: Okej. Din podaj paczkę, proosze.
Duneri: *z uśmiechem podaje* Widzisz, da się ładnie poprosić. :)
Hiromi: *wzdycha* Czasami zastanawiam się czy nie zmowilas się z Annetta, by pilnować mojego zachowania.
Dineri: Może, a może nie. ;)
Jenny: Przecież Romi jest miła! Czego chcecie? *zarzuca dziewczynie ręce na szyję*
UsuńIzumi: Dzisiaj oglądamy coś tam więc prąd ma być!
Hiromi: "Panienka z dobrego domu musi się zachowywać tak aby wstydu rodzinie i sobie nie przynieść." Annetta jest czymś między niania a moją nauczycielką. Lubię ja, ale czasami zachowuje się jak nie z tej epoki. I jest strasznie nadopiekuncza.
UsuńDineri: Czegóż innego spodziewać się po starszej guwernantce.:)
Shizuka: Jeszcze nic nie zgasło to może go znalazł.
Jenny: Nie wytrzymałabym z kimś takim
Usuń;-;
Izumi: Albo uciekł gdzie indziej.
Yuka: Niania?
Jenny: Mathilda!
Yuka: Nie przypominaj ;-; kiedy uciekałam na drzewo stwierdziła, że takiej dzikuski nic nie wychowa.
Jenny: Heh, jesteś najlepiej wychowana z nas ^^
Harumi: Mathilda...to nie ta co dostała zawału gdy na balu ja, Jenny i Alice ścigałyśmy złodzieja?
Yuka: Dokładnie.
Jenny: ,, Proszę się tak wulgarnie nie odzywać! I ubrać przyzwoicie! " ~ po tych słowach podpaliłam jej kapelusz ^^ Romi podchodzisz z bogatej rodziny? Jak Ci się tak żyję?
Shizuka: Z kimś takim to nawet Rova długo by nie wytrzymali, a raczej ona z nimi.
UsuńHiromi: Ano tak. Jest całkiem w porządku. Oprócz, czasami żmudnych, lekcji z Annetta i innymi wuj uczy nas szermierki. Jeszcze pomagamy rodzicom w stadninie i oczywiście biegamy po dachach.^^ Co doprowadza Annette do krańców wytrzymałości psychicznej. "Cóż panienka wyprawia?" "Jeszcze się panience coś stanie!"
Dineri: I okazjonalne walki z Duffa i szlifowanie zlodziejskich umiejętności. ;)
Hiromi: Co poradzę, że mama jest z rodziny złodzieji z tradycją sięgającą renesansu.
Jenny: Nie lubię takich ludzi.
UsuńIzumi: Ty ogólnie nie przepadasz za ludźmi.
Jenny: Życie.
Yuka: *zaczyna malować 255 obraz*
Dineri: W sensie Romi czy Annetty?
UsuńHiromi: *dzwoni jej telefon* Przepraszam na chwilę. *odchodzi*
Kaosu: *wpada do domu lekko przysmolony z liśćmi we wlosach* Udało się! Znalazłem go i złapałem, ale trudno jest zrobić to od razu jeśli kogoś otaczają pioruny.^^
Jenny: Annetty. Bycie nadopiekuńczą źle się kończy dla podopiecznego. Zresztą czy ona żyję w 19 wieku?
UsuńIzumi: Gratuluję, leśny wojowniku.
Hiromi: *wraca* Jak widzisz jeszcze się dobrze trzymam.:) A co do wieku Annetty, Andrew żartuje, że ona pamięta dzień, gdy da Vinci kończył Mona Lise malować. ;)
UsuńKaosu: *radocha go wypełnia i strzepuje liście z głowy* Nawet mógłbym zostać takim liscianinem, ale chyba poprzestane na shinobi. ^^
Jenny: A może nawet mamuty.
UsuńIzumi: *.* *oczy jak talerze*
Hiromi: Kto wie, chociaż guwernantek wtedy nie było. :)
UsuńKaosu: Co jest Izumi?
Jenny: *wzrusza ramionami* A wiadomo jakie te jaskiniowe mamusie były?
UsuńIzumi: Bańki!
Hiromi: Niestety chyba się tego nie dowiemy.
UsuńKaosu: Ooo, gdzie? *.*
Kim: Ludzie coraz starsi, a reakcja na bańki mydlane bez zmian. ^^
Jenny: *stacza się z kanapy i łapie pada* Kto chętny na gierkę?
UsuńIzumi: Wszędzie! *rozbija bańki palcami*
Ja: *puszcza bańki*
Hiromi: A w co gramy?
UsuńKaosu: *rozbija wszystkie bańki, które do niego podlatują* ^-^
Jenny: Mamy jakieś assasiny, batmany itp. To co chcesz?
UsuńHarumi: *śmieje się* Jak dzieci.
Hiromi: Może być assassin. Łażenia po dachach nigdy za wiele. :) A która część?
UsuńRaksha: *z lekkim uśmiechem kiwa głową*
Jenny: Creed?
UsuńHarumi: Wreszcie jest spokojnie ^^
Izumi: Co się tak cieszysz?
Harumi: Wolne przez cały tydzień :D
Hiromi: Nom.
UsuńKim: *przed laptopem* Romi-chan wiesz może po ilu godzinach od zgonu zaczyna występować stężenie pośmiertne?
Hiromi: Co ty za pytania masz w tym quzie?!
Kim: *poważnie* Testowe Romi-chan, testowe. No to wiesz czy nie wiesz? ^^
Harumi: Creepy otaku.
UsuńJenny: *włącza grę*
Patrick: *grzebie przy laptopie* Tak blisko.
Alice: Co znowu planujesz dziewczynko?
Patrick: Żeby zaczął chodzić. I nie dziewczynko!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHiromi: *wzrusza ramionami* Kim pozostanie taka jaka jest. Ale można się przyzwyczaić o ile nie przeszkadza nikomu tematyka kolumbijskiego krawata etc.
Usuń*siada przy Jen*
Jenny: Tu nikomu nie przeszkadza *wręcza dziewczynie pada*
UsuńPatrick: *wychodzi obrażony z laptopem*
Alice: Jak rasowa kobieta.
Hiromi: Dzięki. *bierze pada* To, w którą część gramy?
UsuńAaron: Może on wewnętrznie jest kobietą. ;)
Patrick: Słyszałem!
UsuńAlice: To dobrze! Przynajmniej nie jesteś głuchy!
Jenny: Obojętnie.
Aaron: Większość osób ma wyczulony słuch jeśli to o nich się mówi. ;)
UsuńHiromi: Hm, a co powiesz na trzecią część AC?
Jenny: Może być.
UsuńYuka: *wchodzi z dwoma kotami*
Izumi: *biegnie po włóczkę*
Hiromi: No to multiplayer, nie? :)
UsuńKaosu: Jeszcze tylko Kuro brakuje.
Izumi: *wyrzuca kłębek* Bawcie się!
UsuńYuka: *siada do fortepianu*
Jenny: Yhym. *rozlega się piosenka Insanity* To moje. Halo? Nie Victor nie mam czasu! Gram w assasina! Nie drzyj się na mnie bawole. Ta,ta ja i przyjęcie, puknij się! Idź ode mnie! *wyłącza telefon* Możemy zaczynać :)
Kuro: *włazi na ramię Hiromi*
UsuńHiromi: Czyżby kontrola demoniczna? ;)
Kaosu: A może zwyczajnie Victorowi się nudziło i zadzwonił, hm?
Shizuka: Tak spokojnie.
Jenny: Pudło i pudło. Stwierdził, że powinnam iść na przyjęcie -.-
UsuńIzumi: *dostaje ataku śmiechu jak reszta*
Alice: *nabiera powietrza* Nie chodzi o to, że nie umiesz tańczyć Jrn. Tylko hmmm ty zawsze palniesz coś niewłaściwego.
Jenny: Właśnie dlatego zabieranie mnie na bale jest pomysłem idiotycznym.
Hiromi: *głaszcze Kuro* Ostatnim razem, kiedy byłam na balu to chyba z okazji nowego roku. Gdyby nie rodzeństwo to pewnie bym się tam zanudziła. *wzrusza ramionami* I tak wolę carnevale.
UsuńKaosu: Bo nikt nie wie kto właśnie nadepnął mu na stopę? :D
Hiromi: Powiedzmy. I jeszcze dlatego, że uwielbiam takie maski na carnevale. *.* Są śliczne.
Jenny: Zgaduje, że przez większość czasu skakaliście po dachach/drzewach.
UsuńIzumi: Jedźmy do Włoch na karnawał *.*
Harumi: Tak!
Jenny: Zgubimy się w 3 sekundy ale dobra!
Alice: Ja nie jadę. *bierze jednego kota na ręce*
Hiromi: *lekki chichot* No, w większości masz rację. Ale też pływaliśmy gondolą.
UsuńKaosu: Wybierzcie się z nami! :D Romi, czy twój wuj będzie miał coś przeciwko jeśli przyjedzie trochę więcej osób?
Hiromi: Nie sądzę, ale wolę go wcześniej zapytać.
Aaron: Na szczęście łatwiej się odnaleźć w Włoszech niż w Japonii.
Jenny: My możemy zamieszkać w hotelu *wciska jakieś guziki na padzie*
UsuńIzumi: A kiedy jest karnawał?
Harumi: *przegląda kalendarz* Trochę poczekamy
Hiromi: Willa jest wielka, myślę, że się pomieścimy. :)
UsuńAaron: Uwierz mi Harumi, czas szybko płynie.
Kaosu: Szczególnie w dobrym towarzystwie. :D
Jenny: Ewentualnie się dobudujemy.
UsuńHarumi: Jeśli pracujesz jak ja to dużo wolniej...
Hiromi: I przy okazji odkryjemy jakiś tajemny pokój. :D
UsuńKaosu: Niestety. T.T Chyba, że robisz to co lubisz. ^^
Harumi: Uwielbiam. Ale chwilami to jest takie męcząceee U.U
UsuńJenny: Poszukiwacze skarbów.
52 year-old Analyst Programmer Magdalene Ashburne, hailing from Gravenhurst enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Kitesurfing. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Ferrari 410S. Dowiedz sie wiecej tutaj
OdpowiedzUsuń