Mówi się, że ciężka praca popłaca. Nieprawda! Jedno
wielkie łgarstwo! Co ja niby dostanę za zajmowanie się tą dwójką smarkaczy
czyli moim rodzeństwem?! Poza bólem pleców, brudną bluzką i morderczymi
myślami?
Odpowiedzi:
"Możesz raz nie marudzić i normalnie zająć się
Olivią i Maxem? Są tacy kochani!" – Harumi
"To twoje rodzeństwo idioto więc nie jęcz mi tu!
Proponowałam ci pomoc ale niee bo ja „nie nadaję się na opiekunkę” To teraz się
męcz!" – Jenny.
"Przecież dziećmi łatwo można się zająć. Wystarczy
im puścić bajkę lub z nimi pograć." – Izumi.
STOP! To nie są odpowiedzi na moje pytanie, bando
kretynów!
Odpowiedzi:
"Ja tu pracuję! A wracając do pytania, to będziesz
miał dobrą wagę, bo jak ja musiałam opiekować się Izumim, to straciłam trzy kilo!" –
Harumi.
"Ty zawsze musisz mieć jakąś nagrodę...Nie wiem, może mama da ci kasę? Zresztą idź w cholerę!" – Alice.
"Satysfakcję duchową." – Izumi.
"Nic nie dostaniesz i pogódź się z tym. Zieeew,
sorry jestem zmęczona." – Jenny.
"Zastanówmy się. Jak się nimi zajmiesz, to
pojedziemy cała ekipą na Malediwy, dobrze?" – Yuka.
Tak, Yuka – san! Ty jedyna mnie rozumiesz! Nie to co
ci ignoranci zajęci tylko sobą.
Odpowiedzi:
"Jest 3 rano, siedzę w Afryce, a Tategami wydziera
się, gdzie to ja znowu polazłam. Nie oczekuj miłych odpowiedzi." – Jenny.
"Paaatrick chcesz zostać moją tarczą?" – Harumi.
"Malediwy! Taaak!" – Izumi.
"Malediwy! Taaak!" – Izumi.
"Dobra skończ tą dyskusję, dziewczynko i idź się
zajmij rodzeństwem." – Alice.
"To dobrze, że się zgadzasz. A teraz do roboty!" –
Yuka.
Uduszę was kiedyś!
Uduszę was kiedyś!
– Z kim piszesz, Patrick – nii? – Olivia zajrzała mi
przez ramię.
– Z bandą osłów. – mruknąłem i rzuciłem telefon na
stolik.
– Nie kłam! Osły nie mogą pisać! Nie mają palców! –
młoda zrobiła minę wszechwiedzącej, chociaż smarkula mało co wie o świecie.
– To była przenośnia. – rozejrzałem się. – Gdzie Max?
– Nie wiem. – Olivia wzruszyła ramionami.
– Smarku, gdzie jesteś?! – wrzasnąłem.
W odpowiedzi usłyszałem chichot. Niedobrze. Zerwałem
się z fotela i pobiegłem do sąsiedniego pokoju. Chaos. Tylko tak mogę to opisać. Meble
poprzewracane, ciuchy na podłodze, a bachor stoi pośrodku ubrany w strój pirata.
–Arr! Jesteś na mojej ziemi, psie lądowy! –
zamachnął się drewnianym mieczem.
– Ta ziemia to mój gabinet! – wydarłem się.
– Ta ziemia to mój gabinet! – wydarłem się.
– Kiedyś był! Teraz to wyspa Śmierci! – jeszcze chwila
a dojdzie tu do morderstwa!
– Jaki bajzel. – powiedziała Olivia, podnosząc ramkę
ze zdjęciem.
Z naszej trójki naprawdę jest oryginalne rodzeństwo.
Max to wulkan energii i bałaganiarz, Olivia jest znacznie spokojniejsza ale
strasznie ciekawska, a mnie już znacie.
– Słuchaj mnie, piraciku. – złapałem jego ulubionego
robota. – Albo mi tu ładnie sprzątniesz, albo twoja zabawka pójdzie do mnie w
niewolę, zrozumiano? – młody wygiął usta w podkówkę, ale ja twardo stałem przy
swoim.
– Jesteś sztywniakiem onii – san. – burknął.
– Nie. – westchnąłem. – Ja tylko dbam o swoje
mieszkanie.
Kilka godzin wcześniej
– Musimy wyjechać na kilka godzin. Będziemy tak
około 21. – moja mama pakowała swoje sukienki do walizki.
– Aha. – bąknąłem. – No i?
– Jak to co? – tata wychylił głowę z wnętrza szafy. –
Zajmiesz się Olivią i Max'em!
– Słucham?! Muuszę? – jęknąłem.
Kurde dwa lata byłem brany za trupa. Ledwo wróciłem
i już mi wciskają obowiązki opieki nad tą dwójką! Nie, że ich nie kocham, ale
czasami mam takie dni gdy moja wytrzymałość na głośne osoby jest zerowa.
Właśnie dziś jest taki dzień.
– Tak i koniec dyskusji. – tato spojrzał przerażony
na bagaż mamy. Był ogromny.
– Nie mogę zostać u swoich kolegów/koleżanek? –
spytałem z nad nadzieją.
– Nie. – ucięła mama. – To papa, synku! – uściskała mnie,
założyła kapelusz na głowę i teleportowała się.
– Poradzisz sobie. – tata klepnął mnie w plecy i
również zniknął.
Westchnąłem ciężko i wszedłem do salonu. Olivia i
Max oglądali jakiś serial czy tam film.
– Zabierzecie swoje ulubione zabawki. Idziemy do
mnie, smarki. – uśmiechnąłem się krzywo.
Obecnie
Tak to się zaczęło. Max złorzecząc pod nosem układał meble, Olivia wertowała jakąś książkę a ja rozkoszowałem się chwilą spokoju.
Tak to się zaczęło. Max złorzecząc pod nosem układał meble, Olivia wertowała jakąś książkę a ja rozkoszowałem się chwilą spokoju.
,,The world we
knew
Won't come back
The time we've
lost
Can't get back
The life we had
Won't be ours
again”
– Słucham? – mruknąłem podnosząc telefon.
– Słucham? – mruknąłem podnosząc telefon.
– O cześć, synku! – mama zaszczebiotała radośnie. –
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że lodówka świeci pustkami! Mógłbyś iść na
zakupy? – nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się.
Przebiegła jest. Doskonale wiedziała, że teraz nie
mam wyboru.
– Zbierać się. – pstryknąłem palcem i przywróciłem
pokój do porządku.
– No wiesz co! Też chce tak umieć! – krzyknął oburzony
Max.
– Za głupi na to jesteś. – wyszczerzyłem się.
– A spadaj! Ja przynajmniej mam dziewczynę!
– Co to ma do rzeczy?
– To, że jesteś w friedzone z trzema ładnymi
dziewczynami! – pokazał mi język. – Ciota z ciebie, bracie!
– Coś ty powiedział, glucie?! – warknąłem i po
chwili już szarpaliśmy się na podłodze.
– Mieliśmy chyba gdzieś iść. – powiedziała Olivia, unosząc brwi w geście politowania.
– Taa idziemy na zakupy. – wstałem o „przypadkowo”
dźgnąłem młodego w żebra łokciem.
– To ruszajcie się. Nie chcę czekać całego dnia! –
tupnęła nogą o podłogę.
Wy chyba nie wiecie, ile oni mają lat, nie? Więc Max –
12 a Olivia – 10.
– Nie denerwuj się tak. – Max wstał. – Zdążymy na
serial.
– Jej! – Olivia uśmiechnęła się szeroko i wybiegła
szukać swojego pluszaka.
Kobieta zmienną jest. A taka mała to w
szczególności. Kiedy wróciła, przeniosłem nas pod największy sklep w
okolicy.
– Max łap za wózek, a ty Olivia dawaj łapę. –
pociągnąłem dwójkę w tłum klientów. – Zróbmy to szybko.
Szybko. Taaa, chciałoby się. Pięć minut później
zauważyłem brak małej osóbki.
– Olivia? – rozejrzałem się. – Cholera jasna! –
zirytowany wróciłem do poprzedniego regału. Pusto. – Max zgubiliśmy... – urwałem, widząc, że tego barana
też nigdzie nie ma. – No bez jaj!
Przeszedłem cały sklep, a tej dwójki jak nie było, tak
nie ma! Wpadłem do pokoju obsługi i chwyciłem za mikrofon.
– Ej smarki! Gdzie was wywiało?! – wrzasnąłem.
– Tak nie wolno! – zaprotestowała jedna z kasjerek.
– Trudno! – wyminąłem ją i wróciłem do poszukiwań.
Max sobie poradzi, ale Olivia ma dopiero 10 lat.
Przepychałem się przez tłum, wypatrując niskiej demonicy w niebieskim swetrze i
czarnych dżinsach.
– Jak chodzisz, pacanie! O, Patrick! – Max spojrzał
na mnie z ulgą.
– Gdzie polazłeś, kretynie? – warknąłem.
– Olivia chciała zobaczyć czy są nowe lalki, więc z
nią poszedłem. To ty gdzieś zniknąłeś!
– Zaraz! Przecież ona się zgubiła!
– Wyrwała ci się i pobiegła do przodu, a ty
zawróciłeś. – pokręcił głową. – Jesteś beznadziejny.
– Braciszek jest tylko roztargniony. Mama tak
powiedziała! – broniła mnie Olivia.
– Możemy zrobić te przeklęte zakupy i wrócić do
domu? – jęknąłem i złapałem za wózek.
Pomijając, że Max prawie się pobił z jedną demonicą
o jakąś głupią grę, a Olivia doprowadziła swoimi pytaniami do rozstroju nerwowego
jednego demona, to zakupy przebiegły bez większych przeszkód.
– Nie chcę mieć dzieci. – powiedziałem gdy wreszcie
mogłem usiąść. – Bez głupich komentarzy! – ostrzegłem Maxa, który miał szeroki uśmiech.
– Jestem głodna! – jęknęła Olivia, bawiąc się robotem.
– A jak coś zjesz, to pójdziesz spać?
– Nie! Chodzę spać dopiero o 22!
– Ehhh. Młody zrób kanapki.
– Czemu ja?!
– Czemu ja?!
– Bo jestem tu najstarszy i ja wam rozkazuję. Jazda!
– uśmiechnąłem się z wyższością.
– Nie ma mowy.
– A mam powiedzieć twojej dziewczynie, że bawisz się
robocikami i samochodzikami? – spytałem złośliwie.
Spiorunował mnie wzrokiem i ruszył do kuchni. Czasami
opłaca się być najstarszym!
– Ohayo moi drodzy! – do środka dosłownie wtoczył
się nikt inny jak Izumi.
– Tylko ciebie mi tu brakowało. – westchnąłem, patrząc na Teradę.
– Izumi – ojisan! – Olivia rzuciła się mu na szyję.
– Przybyłem rozwiać czarne chmury nad waszym życiem!
A tak poważnie to nudziło mi się. – usiadł na podłodze i uśmiechnął się
radośnie.
– Nie mogłeś podręczyć kogoś innego? – mruknąłem.
– Harumi pracuje, więc niemal wyrzuciła mnie z domu,
Jenny śpi lub gdzieś się włóczy w Afryce, Alice nie mogę znaleźć, a Yuka odsypia
wczorajsze spotkanie biznesowe. – powiedział. – Ty mi zostałeś!
– To co robimy? – kuchni doleciał czarny dym. – No serio?!
Czy każdy kogo znam, musi coś robić z kuchnią?
– To nie z mojej winy! Sąsiedzi urządzają sobie
grilla! – krzyknął Max.
– Urządźmy imprezę! – zawołał Izumi.
– Kiedy jest tu dwójka dzieci? – popukałem się w
czoło. – Nie.
– Ouuuh o tym nie pomyślałem. – Izumi zmieszał się. –
Znaczy się masz rację, tak tak.
– Nie mów mi, że już zaprosiłeś ileś osób do mnie. –
miałem ochotę go udusić.
– A jeśli tak?
– A jeśli tak?
– Olivia zamknij oczy. – wycedziłem. – Za chwilę
będę tu sceny nie dla dzieci.
– Pat, kumplu zawsze mogę to odwołać! – Izumi wycofał
się kawałek.
– Ooo nie! Tym razem ci nie odpuszczę! – rzuciłem się
na niego.
– Przepraszam
za najście! – z Teradą oberwaliśmy drzwiami wejściowymi. – Co wy
odstawiacie? – Alice obrzuciła nas spojrzeniem pełnym politowania.
– Próbuje go zabić! – wrzasnąłem.
– Jak zwykle. – przeszła nad nami i zniknęła w
salonie.
– Drzwi byś zamknęła! – krzyknąłem za nią.
– Myślałam, że pomordujecie się na dworze. –
odparła. – Cześć Olivia, Max!
– To ty się
nimi zajmij, a my na chwilkę wyjdziemy! – wywlokłem Teradę na zewnątrz.
– Onii- chan! – siostra stanęła w progu. – Przecież nieładnie
jest używać przemocy wobec innych. – powiedziała z wyrzutem.
Kto jej tych bzdur nagadał? Zgaduję, że Alice ją
nastawiła przeciwko mnie!
– Kiedy będziesz w moim wieku zrozumiesz, że z
takimi idiotami tylko tak się postępuje.
– Jenny – san mówiła tak samo o tobie. – wtrącił się
Max.
– Bo Jenny
różne rzeczy gada. – mruknąłem.
– BALONIK! – wrzasnął mi Izumi prosto do ucha.
Alice głośno westchnęła.
– Dobra nie zabiję cię, tylko odwołaj mi tą imprezę. –
oświadczyłem.
– Ta jest! – zasalutował i wyciągnął komórkę.
W tej chwili marzyłem tylko o spokoju. Niestety była
dopiero 19. Jeszcze dwie godziny i wreszcie będę mógł wrócić do majsterkowania!
– Może zrobimy sobie turniej gier? – zaproponowała
Alice.
Smarki chętnie na to przystały. Izumi też.
– Zagrajmy w Monopoly!
– Ale czy Olivia – chan będzie umiała? – spytała blondynka.
– Poradzę sobie! – siostra w swojej ulubionej bluzie
z kocimi uszami już wyciągała planszę.
Jakiś czas później.
– Izumi – ojisan stanąłeś na moim polu. Płacisz mi dwa miliony. – powiedziała spokojnie Olivia.
– No wiesz co! – jęknął Izumi, licząc banknoty. – Nie
mam!
– To coś zastaw albo odpadasz. – uśmiechnąłem się
złośliwie.
– Poratuj mnie a nie! – spojrzał na mnie z wyrzutem.
– To tylko gra, baranie. – westchnąłem. – Inna sprawa,
że przegrywasz z dziesięciolatką.
– No dobra zastawiam mój hotel! – Terada wręczył
Olivia żądaną kwotę.
– Moja kolej. – Max zabrał kostki. – Sześć. – ruszył
pionkiem.
– Moje pole! – krzyknął Izumi.
– Zastawione. Nie muszę płacić. – zauważył Max.
Izumi z ponurą miną zajął się kakao.
– Ja to jeszcze wygram! – powiedział z bojową miną.
– Yhym, szczególnie, że masz ledwo milion. –
powiedziała Alice.
– Od zera do bohatera!
– Patrick proszę trzy miliony. – blondynka wyciągnęła
rękę w moją stronę.
– Już, już. – zdrętwiałem. – Kto mnie okradł?
– Co? – Alice spojrzała na mnie zdumiona.
– Miałem pięć milionów, a teraz mam tylko cztery! – wycelowałem łyżeczką w Izumiego. – To ty?
– No wiesz co! – Terada udał, że strzela focha.
– W kasie też brakuje pieniędzy! – Max przeliczył
banknoty.
Olivia jako jedyna nie patrzyła na resztę
podejrzliwym wzrokiem.
– Izumi, wiemy, że to ty. – mruknąłem.
– Jasneee wszystko na mnie!
– Ale to ty zawsze podbierałeś pieniądze w
Monopoly. – powiedziała Alice.
– Ale....zasłona dymna! – wrzasnął i nim zdążyłem
zareagować zgasił światło w pokoju.
– WRACAJ TU, DEBILU! – próbowałem przywrócić światło, ale wyglądało na to, że wywaliło korki.
– Fajnie, co nie? – usłyszałem jego głos w ciemności.
– Taka noc duchów!
– Jesteś skończonym osłem. Aż nie mam siły się na
ciebie gniewać. – westchnęła Alice.
– Ciii. – syknął nagle. – Zrobiłem to, bo kilkoro
gości, których zaprosiłem uznało, że i tak przyjdzie. Teraz musimy udawać, że
nas tu nie ma.
– Powiedz mi, jakim cudem ty i Harumi to rodzeństwo? –
spytałem.
– Więzy krwi ot co.
– Albo podmienili cię w szpitalu. – stwierdziła Alice.
– To było wredne.
– Za kradnięcie kasy z Monopoly!
– Serio się będziesz o to obrażać?
– Ja cię tylko uczę odpowiedzialności.
– Dziwne masz metody.
– Idą! – szepnąłem, patrząc na zewnątrz.
Cztery demony szybkim krokiem podeszły do drzwi. Rozbrzmiał
dzwonek.
– Nie łatwiej byłoby pogonić ich miotłą? – szepnęła Alice.
– Ewentualnie włócznią.
– Jak się nie odczepią, to tak zrobimy. – uznałem.
Usłyszałem, jak grzebią przy zamku. Włamywacze!
– Onii- chan, co się dzieje? – spytała Olivia tuląc
się do Maxa.
– Tacy głupi panowie myślą, że mogą nas okraść. –
odparłem.
W holu zadudniły kroki.
– To będzie łatwe. Słyszałem, że zajmuje się technicznymi cudeńkami, coś tu powinno być.
– Hee, jak chcecie moje sprzęty, to może je zakupcie, hm? – spytałem, nokautując
go krzesłem. – Olivia pod kanapę!
Światło nagle się zapaliło.
Pozostała trójka po chwilowym szoku zaatakowała nas
nożami. Alice zgrabnie wybiła im je z ręki, a Izumi kopniakiem wysłał ich przez
okno na zewnątrz. Czwartego wywaliłem osobiście.
– I nie wracajcie! – krzyknęła Olivia, kiedy
przeklinając głośno zbili się w powietrze.
Godzinę później
(narrator)
Małżeństwo Gray po udanej wycieczce wrócili do Piekła. Udali się do Patricka, bo słyszeli, że tam właśnie znajdowały się ich dzieci.
– Jesteśmy! – krzyknęła Clara, zdejmując kapelusz. –
Przepraszam, że wróciliśmy dopiero o 23, ale ważne sprawy nas zatrzymały.
Odpowiedziała jej cisza. Zaniepokojona zajrzała do
salonu. Na podłodze leżała gra Monopoly i tacka z kanapkami. Izumi spał oparty
o ścianę, Alice czytała książkę.
– O dobry wieczór. – blondynka uśmiechnęła się. – Za
chwile posprzątam ten bałagan. – machnęła ręką w kierunku podłogi.
– Nie musisz. Alice. Gdzie moje dzieci?
– W pokoju Patrick. Tylko proszę ich nie budzić.
Clara uchyliła drzwi od sypialni najstarszego syna. Olivia spała zwinięta w kłębek. Głowę miała na
ramieniu Patricka. Max pochrapywał lekko, a głowę ułożył sobie na brzuchu brata.
Sam Patrick spał rozwalony w najlepsze na łóżku.
Clara i jej mąż Jacob uśmiechnęli się pod nosem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jako, że nie mam kompletnie weny na rozdział wyskrobałam takie coś. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Pytanko!
No więc pewnie wiecie moi drodzy czytelnicy co to są nagłówki. Moje pytanie brzmi:
Czy ktoś umie je robić? Bo ja próbowałam i nawet mi wyszło ale za małe ;-;
Pytanko!
No więc pewnie wiecie moi drodzy czytelnicy co to są nagłówki. Moje pytanie brzmi:
Czy ktoś umie je robić? Bo ja próbowałam i nawet mi wyszło ale za małe ;-;
Ooo ale super! Bardzo mnie się rozdział podoba! :D
OdpowiedzUsuńMegi: Max by mnie wkurzal ale Olivia wydaje sie być spoko.
Ja: Kazde rodzenstwo to złołoło.
Kelly: Jak to jest że ludzie myślą że coś poszło im beznadziejnie a jest zupelnie na odwrut.
Ja: Aj dont noł.
Megi: Ty to żywy przykład. "dostane jedynke dostane jedynke." nauczycielka od fizyki: "Laura cztery"
Ja: ^^"
Megi: No i miałyśmy ochotę ją zamrodowac. Caly dzien nam jeczala!
Ja: Jestem leniwa i mam slaba samoocene. Oto ja!
Kelly: A ja odkąd żyje staram się aby twoja ocena sie poprawila.
Megi: A lenistwo?
Kelly: Z tego sie już jej nie da wyleczyć.
Ja: Ej dobra bo do wosu trzeba zaczac sie uczyć. (nie ma to ja dwie klasowki pod rzad) A jeszcze ksiazke musze przeczytac i rysunek na muzyke narysowac.
Megi: I cwiczenia z geo.
Ja: No i cwiczenia z geo. Ciekawe jak ja sie wyrobie...
Kelly: A od czego mialas czwartek i piatek?
Ja: Rozdzial pisalam! Czekamy na next ^.^
Ja: To był taki bardziej one shot alw mniejsza.
UsuńPatrick: *grzebie w laptopie* Wreszcie spokój.
Jenny: Ja się mogłam nimi zająć.
Patrick: Ja chce jeszcze mieć dom.
Izumi: *foch* Ale w sumie nic skończyliśmy gry!
Alice: Nie zaczynaj od nowa.
ja: To cudnie, że się podobało. No tak bez przekonania to pisałam
Ja: *cała wymazana flamastrem i brudna od rozmazywamia palcami ołówka.* One shot czy tam rozdział wazne ze super ^^ Zagrajmy w monopoly!
UsuńKelly: *wdycha* Eh koncz narazie ten rysunek
Megi: *przyglada sie rysunkowi* Do jakiej to piosenki.
Ja: *gryzie ołowek* Albo Two steps from hell "blackheart" albo Skillet "one day too late" ale raczej to drugie.
Kelly: A tylko sprobuj powiedziec ze jest brzydki.
Ja: Taki nawet nawet. Ciekawe co za niego dostane.
Megi: Dyplomatyczna odpowiedz.
Izumi: *wyciąga planszę* Teraz was pokonam!
UsuńOlivia: Oo gramy?
Patrick: Nie mówcie mi, że mam się wami zając ;-;
Olivia: Alice - san z nami przyszła ^^
Patrick: Ulżyło mi.
Ja: *łapie się za głowę* Rysunek na plastykę!!
Ja: Alez nie ma za co. Bezplatne przypominanie to moja specjalnosc. Nawet takie nie zaplanowane. *przygląda sie krytycznym okiem rysunkowi* Jak dostane piatke bede zla.
UsuńIzumi: *dyskretnie zabiera kasę z banku*
UsuńHarumi: *daje mu po łapach*
Ja: Kocham moje rodzeństwa :,) są takie urocze.
Patrick: i wcale się na siebie nie drą.
Ja: Aspik! Apsik! Apsik! Apsik! * ucieka w popłochu z dworu do domu* I aaapsik! *wydmuchuje nos* Uroki wiosny.
UsuńKelly: Ciekawe jak to jest miec rodzenstwo...
Megi: Rozkmina życia. Ja miałam ale starszego brother. A z mlodszym to nie wiem jak jest.
Ja: Piekielnie. Apsik! No ludzie ile mozna?!
Ja: Ze starszym bratem jest fajnie! ^^
UsuńHarumi: Ciągłe darcie i kłótnie. Nie polecam.
Ja: Zgadzam się z tb Angel. Z Harumi zresztą też. Jak jestem ze swoim starszym bratem to dusze się i rycze ze śmie...
UsuńWena: *wpada przez wentylacje do pokoju Vanessy* Piszemy rozdział!
Ja: Co? Że teraz?! A wos?
Wena: *pstryka palcami. Książka od wosu zamienia się w nowy zeszyt* Olac wos. Pisz! Póki tu jestem. *rozsiada sie na biurku*
Megi: Wykorzystaj to ma dobry humor!
Ja: No dobra. Walić wos. * zaczyna pisać nowy rozdział*
Ja: Jest jeszcze niedziela :D *też próbuje pisać rozdział*
UsuńJenny: Za chwile będziesz cała ze spaghetti.
Izumi: ^^ deszczyk
Harumi: Burza ;-;
Wena: Własnie jej to uświadomiłam. Bidulka myślała, że jutro poniedzialek.
UsuńMegi: Słońce, słońce, słońce. Chce chociaż deszcz. A Vanessa nie pozwoliła mi wywołać burzy.
Ja: Nie sadzisz że dziwnie by to wyglądało jakby nad naszym domem lało a u innych swicilo slonce?
Megi: No ale 28° w cieniu?! W wiosne?!
Ja: No troche bylo nie do zniesienia.
Wena: *piłuje paznokcie* Pisz bo widze że muszę siostre bliźniaczke wysłać albo sama sie pofatygować.
Ja: Bo nie ma to jak dodać rozdział zaraz po one shocie.
UsuńJenny: Heh u nas jest burza i leje.
Harumi: *owinięta w koc ogląda telewizję*
Megi: A czemu nie? ^^ Chyba sie do was teleportuje. A Harumi moze sie do nas przeniesc.
UsuńKelly: Normalnie Comennius czy jak sie to tam nazywało.
Jenny: Co? O.O
UsuńIzumi: Zapraszamy. Pioruny walą, błyskawice błyskają.
Megi: *już w pokoju Angel* Elo. Ale co, że co Jenny?
UsuńKelly: Chyba chodzi jej o Comennius.
Megi: Aa jesli o to chodzi to najprościej rzecz ujmujac wymiana uczniowska. Uczniowie z gimnazjum Vanessy leca np. Do... Do do Londynu a ci z Londynu przyjezdzaja do nas.
Jenny: Aaa to u nas są takie z Niemcami.
UsuńJa: Aaa chcę skończyć ten głupi rozdział >.<
"- To, że jesteś w friedzone z trzema ładnymi dziewczynami! – pokazał mi język. – Ciota z ciebie, bracie!"
OdpowiedzUsuńJack:Już lubię tego gówniarza.
Lilka:On jest w twoim wieku.
Jack:*omiata wzrokiem Maxa* Jakoś nie wygląda...
Lilka:Bo ty za staro wyglądasz.
Jack:Czyli twierdzisz że ty też jesteś stara?
Lilka:Doigrasz się dziś -_-
Jack:*uśmieszek* Czekam. A tak w ogóle to ten jak mu tam...
Sky:*wyszeptuje na ucho* Patrick.
Jack:A tak...Patrick to ma dziewczynę.
Lilka:Zabić go już teraz czy poczekać aż zmora to zrobi? Oto jet pytanie.
Ja:jak tak patrzę na Patricka, Maxa i Olivie to mi się przypomina Magda, Mikołaj i Alicja. Te dzieci to koszmar. Dobrze że widzę się z nimi raz na ruski rok.
Jack:Masz problem z dziećmi? No proszę...
Ja:Są w miarę do zniesienia...Alicja oczywiście to moje kochane dziecko...
Jack;Bo się ciebie słucha i wpatruje jak w święty obrazek.
Ja:Nie przeszkadzaj mi jak mówię. Tak jak mówiłam Alicja good ale tamta dwójka to małe sztany. Nie chcą się mnie słuchać a Magda to już w ogóle...
Jack;Tak mi przykro...
Ja:Zaraz ci się może zrobić przykro.
Lilka:I w takich momentach jednak cieszę się ze nie mam rodzeństwa. No nic my czekamy na rozdział...muszę Kruka wreszcie do pracy namówić ale ja to jakoś załatwię.
Jenny: *patrzy na mnie jak na idiotkę* Na cholerę pisałaś tego one shota skoro teraz piszesz rozdział?!
UsuńJa: To była pilnie strzeżona informacja! >.< cholera wie kiedy go skończę.
Patrick: Matko, kolejny gówniarz....
Jenny: Friendzona, Friendzone!
Patrick: A weź się przymknij.
Max: *puszcza bańki z Olivią*
Jenny: Olivia jest najukochańsza *.*
Harumi: Wyobraźcie sobie jakie piekło mieli ich rodzice gdy mieli tą trójkę pod jednym dachem.
Patrick: Twoi i Izumiego rodzice też mieli niezły horror.
Harumi: Ja byłam grzeczna! Czasami...
Ja:Piszesz rozdział? Super!
UsuńJack: Z tego gościa śmieszny demon jest...*sarkazm*
Lilka:*przygląda się dwójce puszczającej bańki* Szkoda że Juls tu nie ma...
"Harumi: Wyobraźcie sobie jakie piekło mieli ich rodzice gdy mieli tą trójkę pod jednym dachem.
Patrick: Twoi i Izumiego rodzice też mieli niezły horror.
Harumi: Ja byłam grzeczna! Czasami..."
Jack:Chciał bym to zobaczyć...
Jenny: Ja widziałam w ich wspomnieniach! Mieli zniżkę na murarza!
UsuńJa: Piszę jak piszę. Co chwilę przerywam i łapię wenę.
Harumi: Ciekawe co twoi rodzice mieli, Jack -.-
Izumi: Takie poważne dziecko jest nudne!
Jenny: Ty byłeś nadaktywny!
Izumi: Dalej jestem *.*
Ja: A właśnie bo taką małą ankietę umieściłam ^^ bo wena na one shoty jest a na rozdział to takie odpady -.-
Ja:Ale piszesz to się liczy.
UsuńJack:Ja byłem i jestem bardzo spokojny.
Sky: Mój Jack kochany to wspaniałe dziecko było i utalentowane. Brakuje mi zapachu ciasteczek mamy który rozchodziła się po mieszkaniu
Jack:...
Lilka:Właśnie Jack z kont ty właściwie jesteś?
Jack:Z Honolulu wiesz. Z Ameryki.
Lilka:A dokładniej.
Jack:Nie twój interes.
Lilka:Co tak ostro ja tylko pytam.
Ja:To kogo chcemy zobaczyć w następnym one shocie?
Lilka: Na pewno nie tego zielonego matoła bo na niego patrzeć nie mogę.
Jack:Bez różnicy.
Lenox:A może panienkę Alice?
Lilka:Robię się zazdrosna Lenox.
Lenox: Nie marudź.
Ja:Hyyy? No nie wiem. No dobra idę głosować.
Jack:Wybory proszę państwa...
Jenny: Zapytam się mojej siostry. Może kojarzyła twoją rodzinę ^^
UsuńJa: Pfff i wena sobie poszła ;-;
Izumi: Potrzebujemy opinii kogoś postronnego a nie kocicy, która go ubóstwia.
Jenny: Lila spokojnie Lenox uwielbia cię ponad życie. I czemu mówisz panienka? O.O
Jack:Super...
UsuńJa:Oooo głupia wena U^U
Sky:Ja go kocham a nie ubóstwiam. Jack to mój najlepszy przyjaciel i nigdy go nie zostawię.
Lilka:Tak aj wiem ja jetem ciekawa co on będzie odwalał jak mnie zobaczy znów...jeśli w ogóle mnie zobaczy. A i nie zwracajcie uwagi na to "panienko" Lenox jet jak na mój gust trochę staroświecki.
Ja: *wraca cała zmoknięta* Jestem głodna ale szczęśliwa.
UsuńJenny: Twój umysł mnie przeraża. I teksty.
Ja: No wiem *idzie z siatką łapać wenę*