Stałam na zwykłym placu. Tyle, że pustym. Siadłam na
jedynej ławce w okolicy. Nagle tuż przede mną wyrosła scena. Kurtyna rozsunęła
się, a reflektory oświetliły grupę balerin. Patrzyłam na to ogłupiała. Zaczęły tańczyć, a w tle przewijało się „Jezioro łabędzie.” Kiedy
skończyły, zaczęłam niepewnie klaskać. Pokłoniły się i uciekły za kurtynę.
Reflektory oświetliły mnie. Syknęłam i zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam, że na scenie ktoś stał.
To był Kyoya.
W stroju baleriny.
I makijażu.
..............
Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Tategami olał
to i zaczął kręcić piruety. Potem wykonywał jakieś inne ruchy, których nie
umiem profesjonalnie określić.
Opanowałam się dopiero wtedy, gdy skończył i pokłonił
się. Wtedy na scenę wpadł ktoś inny a mianowicie...
Ryuga...
W obcisłych kalesonach i bladoróżowej koszulce....
Po raz drugi dostałam głupawki i spadłam z ławki.
Otworzyłam oczy i zostałam zaszczycona widokiem
wściekłej twarzy primabaleriny. Czemu po takim śnie nie mogę obudzić się w normalnych
warunkach, tylko muszę dostać opiernicz?! Przy okazji stwierdziłam, że mój mózg
jest chory. (dobry zapłon, dop Kyoyi)
– O żyjesz. – ziewnęłam.
– Gdzie ty byłaś?! – wydarł się.
– Płuca to ty masz. – skrzywiłam się.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie!
– Wiesz, poszłam sobie na przechadzkę, a tam
spotkałam wróżkę, która przeniosła na magiczną polanę jednorożców!
– Ty się dobrze czujesz?
– Świetnie! Jestem cała mokra, miałam zrąbany sen, a
teraz wysłuchuje twoich wrzasków. Lepiej być nie mogło!
– Aha. To odpowiedz na pytanie!
– Przecież odpowiedziałam!
– Ale prawdę powiedz!
– To trzeba było tak od razu. Byłam na bitwie z
bandą magów w Piekle. – wyszczerzyłam się na widok jego ogłupiałej miny.
– Nie było pytania. – westchnął.
– Czego chcesz? To najczystsza prawda.
– Oczywiście. Jaka bitwa trwa prawie sześć godzin?!
– Czy ty się umiesz nie drzeć? A nie, sorry, to było
pytanie retoryczne.
– Doprowadzasz mnie do szału!
– Cieszę się niezmiernie. – przeciągnęłam się i
wstałam. – Jak mnie znalazłeś?
– Uznałem, że jeśli wróciłaś, to będziesz na tyle
głupia, żeby spać na jakiejś polanie.
– Jaki ty jesteś mądry. – powiedziałam z udawanym
zachwytem. – Wiesz, że było by ci do twarzy w różowym? – wypaliłam.
– Co? – wyglądał, jakbym mu powiedziała, że Benkei go
nienawidzi.
– A najlepiej to wyglądałbyś w stroju baleriny. –
zaczęłam się śmiać, gdy przypomniałam sobie mój sen.
– O czym ty pieprzysz? – spytał „grzecznie”
– O takich tam głupotach. – machnęłam ręką.
– Gdzie ty mnie widziałaś w czymś różowym?!
– Teraz mi się przypomniało, jak raz Benkei źle coś
ustawił w pralce i miałeś różowe spodnie!
– ASHIDA!
– Po nazwisku to po pysku!
– Weź zacznij gadać do rzeczy!
– No to czego chcesz przewspaniały mistrzu w
rozwalaniu walk drużynowych? – spytałam, uśmiechając się ironicznie.
– Czy ty możesz przestać mi dopiekać?!
– Przecież nic takiego nie robię. – wzruszyłam
ramionami. – To ty się za łatwo denerwujesz.
– Srutututu!
– Po jakiemu teraz gadasz? – ziewnęłam przeciągle.
– As ...! – urwał w połowie i przejechał sobie ręką
po twarzy. – Po prostu się przymknij na chwilę. Około 14 płyniemy statkiem do
Europy. Tyle chciałem ci powiedzieć.
– Bardzo szybko się wysłowiłeś.
– Zamknij się!
– No wiesz tak się do kobiety zwracać! – obróciłam
się na pięcie i ruszyłam w las.
– Wracaj tu demonico z problemami psychicznymi! –
wrzasnął.
Czego on znowu chce? Spojrzałam na niego już nieźle
zirytowana.
– Rewanż. Tu i teraz. – wyciągnął kuczer.
– Myślałam, że takie teksty są tylko do Gingi.
– Nie umiesz myśleć logicznie. Let it rip! – wypuściliśmy beye.
– Lion taniec wojennych kłów!
– Artemis!
Miko zablokował cios Leona i wyrzuciła go na drzewo.
– Serio, najpierw przegrałeś z Ryugą, a teraz chcesz
ze mną? – zaśmiałam się.
– Jesteś mocna tylko w gębie!
– Jasne, jasne.
Artemis z satysfakcją okładała Liona po pysku swoim
toporem, a ten nie pozostał jej dłużny, drąc jej kimono i skórę pazurami ( a potem będę wysłuchiwała jej lamentów, że musi zrobić nowe...)
– Przy okazji policzę się z tobą! – warknął.
Zdążyłam zobaczyć, jak się zamachuje pięścią. W
jednej sekundzie kopniakiem wysłałam go na ziemię.
– Co ty odwalasz? – mruknęłam i butem przyszpiliłam
mu rękę do ziemi. – Ładnie to tak atakować kobietę? – drugą nogą postawiłam mu
na udzie.
– Phy
kobietę. – zaśmiał się. – Normalnie nie biję się z przeciwnikami, ale dla ciebie
zrobię wyjątek. – kopnął mnie mnie w plecy. Nawet nie drgnęłam.
– Serio? – uniosłam brew i usiadłam mu na
brzuchu. – Wygodny jesteś. – wyszczerzyłam zęby.
Warknął pod nosem. Poczułam, jak tornado unosi mnie
do góry.
– Brawo za użycie mózgu!- krzyknęłam i wylądowałam
na gałęzi. – Artemis topór księżyca!
Bey zapłonął fioletowym płomieniem, a miko wykonała
piruet z toporem.
– Odwrócone tornado!
Lion i Artemis zderzyły się, wydzielając potężną falę
energii. Ja w tym czasie rzuciłam Kyoyę w gęstwinę i czekałam, aż wyplącze się z
tych chaszczy.
– Tategami dziki cię pożarły czy co?!
– W tej części Afryki prawie nie ma dzików! – wrzasnął w odpowiedzi.
Naszymi wrzaskami wypłoszyliśmy chyba wszystkie
okoliczne zwierzęta.
– To wyłaź, bo przegrasz!
– Nie będziesz mi rozkazywać.
– Jak tam sobie chcesz. Artemis krzyk nocy!
Miko wbiła Liona w ziemię i wróciła do mnie. (widać,
że nie chciało sie ciągnąć tej bitwy xD. dop Autorki)
– No to cześć, przegrywie!
– Nasza bitwa jeszcze się nie skończyła! – krzyknął
i rzucił się na mnie.
Przygwoździłam go do ziemi. Jedną ręką trzymała na
jego gardle, a drugą podpierałam podbródek.
– I co teraz królu bestii? – przekrzywiłam głowę.
– Kyoya –san! Eee co wy robicie? – Benkei
popatrzył na nas jak na idiotów. – Jenny
nie duś Kyoyi – san!
– On zaczął! – naburmuszyłam się i zeszłam z
chłopaka.
– Jak dzieci. – skomentował Nil.
– W sumie to Jenny nie ma nawet osiemnastki. – zauważył
Demure.
– Możemy nie dyskutować o moim wieku tylko wyjść z
tej przeklętej polany? – jęknęłam.
Kyoya obdarzył mnie morderczym spojrzeniem i rozpoczął swoje słynne: jestem zły, więc będę cię ignorował.
– Jestem głooodna! – oświadczyłam i zatrzymałam się
przed budką z hot dogami. – Ma ktoś kasę?
– Łap. – Nil rzucił mi portfel. – Wiesz, że wyglądasz, jakbyś wyszła z basenu?
– Wiem. – wzięłam cieplutkiego hot doga. – Rosa
była!
– A tak swoją drogą to powinnaś się przebrać bo jeszcze się zaziębisz. – powiedział
troskliwie Demure.
W Afryce gdzie rano jest niemal 30 stopni? Oj
Demure, Demure ty nasz troskliwy opiekunie.
Benkei kupił jeszcze dwa hot dogi (jeden rzecz jasna dla narwańca) i
mogliśmy wracać do hotelu po bagaże. Znaczy się nasze torby sportowe, bo tylko
Madoka lata po świecie ze swoją różową walizką.
– Z kim będziemy walczyć? – wyrzuciłam papier do
kosza.
– Z drużyną Excalibur o ile dobrze pamiętam. – Demure
patrzył z przerażeniem, jak Benkei próbuje wyjąć swoją torbę. – Za chwile
rozwalisz łóżko!
Pan bogacz i jego świta? Cudooownie. Jak znowu
zacznie te swoje flirty to wyślę go na księżyc!
– Idziemy. – mruknął Tategami ze swoją torbą w ręce,
Nie strzelił focha! Sukces!
Wymeldowaliśmy się w recepcji. Już wyciągałam słuchawki z kieszeni, gdy z góry schodów dobiegł nas pisk. Błagam tylko nie ona...
– Kyooya – kun! – blondwłosy pustak rzucił się na
Kyoyę. – Jadę z wami!
– Po moim trupie. – warknęłam. – Ty zostajesz tu
wkurwiający pustaku!
– Od kiedy to mi rozkazujesz, wiedźmo? – spytała, trzepocząc rzęsami.
– Spadaj. – Tategami zepchnął z siebie dziewczynę i
zaczął odchodzić w kierunku wyjścia.
Sierra naburmuszyła się jak małe dziecko, któremu
zabrano lizaka.
– I tak pojadę za tobą! – oznajmiła płaczliwym
głosem.
– Mogę ją zastrzelić? – jęknęłam, szukając w torbie
pistoletu (tak zawsze jakiś mam! Harumi mi wciska. dop. Jenny) – Jak mam się z
nią męczyć w innym hotelu, to ja dziękuje!
– Nie możemy jechać, Sierra. – James pociągnął
Barbie za ramię. – Mamy tu jeszcze coś do załatwienia. – rzucił wściekłe
spojrzenie na Demura i powlókł dziewczynę za sobą.
– Idziemy, zanim zmieni zdanie! – złapałam Nila i
Demura za nadgarstki, po czym niemal przetarłam nimi podłogę podczas wędrówki do wyjścia.
Dopiero na chodniku poczułam się bezpieczna i puściłam chłopaków. Rozglądnęłam się. Kyoyi brak, natomiast kochane WBBA nie wysłało po nas samochodu No tak, czego ja się mogłam spodziewać po organizacji Ryo? Westchnęłam i zaczęłam wypatrywać okazji.
– Taxi! – Wyskoczyłam tuż przed rozklekotanym
samochodem z białą tabliczką na dachu. – Jedziemy do portu! – zakomenderowałam, gdy wpakowaliśmy się do środka.
Taksówkarz grzecznie ruszył wąskimi uliczkami. Kiedy
się zatrzymał, Nil leżał pod torbą Benkeia, noga Demura utknęła w plątaninie
pasów, ja jakimś cudem wylądowałam w bagażniku, a Beneki jako jedyny siedział
spokojnie.
Wygramoliliśmy się i w pięknym stylu stanęliśmy
przed Kyoyą, który zmierzył nas wzrokiem wyrażającym „mam bandę idiotów za
zespół.”
– To gdzie ten statek? – spytałam, widząc pusty port.
– Będzie miał opóźnienie. – odparł Kyoya.
– Słucham?! To ja musiałam jechać w bagażniku, by
dowiedzieć się, że będzie opóźnienie?! – wydarłam się.
– Tak i nie dramatyzuj. – westchnął Tategami.
Mogłam się teleportować. Ale miałam tak mało okazji, by płynąć statkiem, że zdecydowałam się zostać. Siadłam na torbie i zaczęłam
medytować.
– Wreszcie zdecydowałaś się mnie odwiedzić. –
zobaczyłam własną twarz, tylko z czerwonymi oczami i dużo bledszą. Alter.
– Chciałam się zrelaksować to trafiłam na ciebie. –
westchnęłam.
– Tak, widzę, jak się cieszysz. – wykrzywiła wargi w
kształt uśmiechu. – Wiesz, ta cała sprawa z opętanymi mi się podoba.
– A to czemu?
– Ludźmi ogólnie łatwo jest manipulować. A takimi
opętanymi to już w ogóle! – zaśmiała się piskliwie. – Im będzie ich mniej tym
lepiej.
Znowu gada o podboju ludzkości. Ehh czy ona nie może
zrozumieć, że nie będę jej pomagać w jej chorych celach?
– To są również twoje cele. W końcu ty jesteś mną a
ja jestem tobą. – oczy lekko jej się zaświeciły.
– Ale to ty mordujesz wszystkich wkoło. – wytknęłam
jej.
– Ty też tak kiedyś robiłaś. – uśmiechnęła się
mrocznie. – Mam rację?
– Tak, masz rację. Jestem tak samo okrutna jak ty.
Gadasz tak, od kiedy żyjesz. – mruknęłam znudzona. – Zmień w końcu płytę.
– Wiesz, Jenny...– odchyliła się do tyłu. – Nic już
nie będzie takie samo.
Nim zdążyłam zapytać ją, co znowu wymyśliła,
zniknęła.
Otworzyłam oczy. Statek właśnie cumował w porcie.
Chwyciłam torbę i z resztą weszliśmy na pokład. Przepchnęłam się przez tłum
pasażerów, porwałam jakiś leżak i padłam na niego.
– Mamy tu jakieś pokoje? – spytałam, zakładając
okulary przeciwsłoneczne.
– Ty masz numer 23. – Nil rzucił mi kartę
magnetyczną.
– Dzięki. – schowałam ją do torby.
Chłopak też usiadł na leżaku i zasłonił się książką.
Ja założyłam słuchawki. To śmieszne, że teraz spokojnie sobie odpoczywam, a
kilka godzin wcześniej walczyłam z magiem i dowiedziałam się o powrocie
opętanych. Wszystkie problemy były takie odległe...
– SZTORM! – z drzemki wyrwał mnie wrzask jednego z
obsługi.
Co się robi w czasie sztormu? Bo większość pasażerów
krzyczała wniebogłosy i biegała w różne strony.
– Jenny nie stój jak kołek, tylko ładuj się do
pokoju! – wrzasnął Nil, ślizgając się na pokładzie.
Pomijając fakt, że żeby dojść do drzwi trzeba się
było czegoś trzymać, a wiatr zrobił mi z włosów szopę, to była fantastyczna
podróż. Taa kogo ja chcę oszukać. NIGDY WIĘCEJ NIE WSIĄDĘ NA STATEK.
– Cudowna
podróż. – powiedziałam z ironią, wyrzucając swoją torbę na port, po czym
skoczyłam za nią.
– Mam piasek chyba wszędzie. – powiedział Benkei, trzepiąc czapkę.
– Dwa tygodnie to był koszmar. – jęknęłam. – To chyba
miało być w ramach wypoczynkowych, nie? To stwierdzam, że kompletnie im nie
wyszło!
– Skończcie marudzić. – ofuknął nas Tategami. – Pojutrze mamy walki! Musi...
– Tak, wiem, trenować. – przerwałam mu. – Ja odpadam.
Wolę pozwiedzać miasto!
– Pomarz sobie. Jak jesteś tak bardzo pewna swojej
siły, to może zawalczysz sama przeciwko naszej czwórce? – warknął Kyoya.
– Z przyjemnością! – ucieszyłam się. – Możemy nawet
teraz.
– Jesteśmy zmęczeni, cali z piasku – zaczął Nil, z
każdą chwilą mówiąc coraz głośniej. – taki Benkei się spiekł, jesteśmy głodni i
ogólnie mamy wszystkiego dość. A wy chcecie walczyć?!
– Tak. – potwierdziłam.
– Czy demony odczuwają zmęczenie? – spytał z
rezygnacją.
– Owszem, ale szybko się regenerują. – spojrzałam, jak
ledwo trzyma się na nogach. – Chodźmy już. – powiedziałam dziwnie łagodnym
głosem i poszłam złapać taxi.
– Zmieniłaś się. – stwierdziła Artemis. – Lubisz ich.
Wzruszyłam ramionami.
– To ludzie! – wrzasnęła Alter.
Ale różnią się od innych....(oprócz Tategamiego)
*****
Alter
Co ta głupia Jennifer odwala?! Przyjaźnić się z
ludźmi?! Tymi śmieciami?! To nienormalne. Oni nienawidzą nas, a my ich. Ta
wkurwiająca różowowłosa jej „przyjaciółka” i ta cała Madoka! Co one niby
potrafią? Tylko uciekać przed niebezpieczeństwem!
Nie pozwolę jej! Nigdy do tego nie dopuszczę! Zabiję
ich!
– Ani mi się waż. – warknęła Artemis. – To nie twoje
życie.
– A czyje? – zaśmiałam się. – Jenny po prostu
wariuje! Muszę ją powstrzymać przed największym błędem życia! Zejdź mi z
drogi! – zamachnęłam się.
*****
– Nie mówię, że lubię wszystkich, idiotko. –
mruknęłam. – Co złego, że czuję sympatię do Nila, Demura i Benkeia?
– Wszystko! – wrzasnęła.
– Ej Alter a może po prostu znikniesz, co? –
powiedziałam. – Ty nie jesteś mną, a ja nie jestem tobą. Tak będzie dla nas
najlepiej.
– A od kiedy to jesteś taka miła, co? – zaśmiała się.
– Widzisz? Zmieniasz się. Na gorsze!
– Ach, zamknij się wreszcie.
– Nie!
Potrząsnęłam głową. Mam jej dość.
– TAXI! – wydarłam się.
Jak na złość żadna się nie zatrzymała. O niee! Na
piechtaka nie będę zapieprzać!
– Witaj, Jennifer. – gdy usłyszałam ten głos, miałam
ochotę rzucić się pod samochód.
– Ooo to ty Julian. – obrzuciłam lidera Excalibura niechętnym spojrzeniem.
– Chciałbym zaprosić Wild Fang do siebie. – skłonił się
szarmancko. – Pewnie jesteście zmęczeni po długiej podróży.
To taka ładna przenośnia od „chce się na ciebie
gapić jak skończony debil.”
– Taaa. – przechyliłam się na bok i zobaczyłam
Sophie oraz Klausa. – Eee gdzie moja drużyna?! – zauważyłam brak Wild Fang.
– Już wsiedli do limuzyny. – uznał.
– Wiesz, ja się przejdę. – oświadczyłam i nie
czekając na jego odpowiedź, pobiegłam w tłum.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cuda się zdarzają i udało mi się napisać one shot oraz rozdział :D
Jenny: Wow, jestem z ciebie dumna.
Ja: ^^
Izumi: Burza *.*
Jenny: Widać, że wakacje się zbliżają.
Harumi: *słucha muzyki*
Olivia: *ogrywa Izumiego i Jenny w Monopoly*
Patrick: Brawo....
Jenny: Sam z nią przegrałeś.
Patrick: Specjalnie!
Jenny: Yhy, jasne.
Ja: O-O
OdpowiedzUsuńLilka:Hhahahahahahah Buc jako baletnica ale kretyn*wzdycha*
Ja::O-O
Jack:Kolejny szok? No proszę...
Ja:Jakieś dziwne uczucie przepływa przez moje żyły i nw co to jest.
Lilka:Przeczytaj jeszcze raz początek to się pośmiejemy.
Ja:Jestem rozbawiona tym całym baletowaniem.
Lilka:Taa kiedy ja zamosiłam sie śmiechem ty się tylko uśmiechnęłaś a prawdziwie szczerym śmiechem wybuchał dopiero kiedy przeczytała to:"- Rewanż. Tu i teraz. – wyciągnął kuczer."...i czy w tym jest jakaś logika? I dlaczego znów słyszę to słowo: Ginga?
Ja:Pomijając...jestem zła, zawiedziona i smutna ponieważ: Kyoya przegrał znów, nie mogę przeprowadzić rozmowy Lilki z V i jeszcze ta mała Sierra się tam plącze czy ja ja mam usunąć?
Jack:Fanki konkurencja...
Ja: Jestem zdumiona ostatnim zachowaniem Kyoyi. Z tobą dzieje się coś nie dobrego ostatnio.
Lilka:Pewnie ma gorączkę albo go tam coś opętało w sumie bym się nie zdziwiła no bo co za idiota chce się bić z dziewczyną? Fakt faktem ze i tak by zginął.
"TAXI!"
Lilka & Jack:Oto jak ja muszę łapać taksówki U-U
Lilka:No wiedzę że ten cały Julian się pojawiał na to teraz Jenny nie będziesz miała spokoju.
Jack;Z tego co kojarzę drużynę Europy to te diamentowe bliźniaczki będą walczyć razem. Coś czuje że będziemy mieli walkę drużynową.
Lilka:Walka drużynowa hahahahahahah jasne. a wracając do lasu to tak mokro tam.
V:...
Lilka:No co prawdę mówię nie?
V:...
Lilka:Oj te rozmowy z tobą. Ja mówię ładna dziś pogoda a ty milczysz. Ja mówię jak ci się to podoba a ty milczysz. Ja to może mi coś opowiesz a ty milczysz i tak w koło. Eh. A tak w ogóle to z tą Alter trzeba wreszcie wykończyć bo obiecuję że jak tknie Nila, Demura lub Benkeiia to ja osobiście się z nią policzę.
Jack:Jak mnie pamięć nie myli to mówiłaś że to nie są...
Lilak: Zamknij się dobra.
Ja:Nadal nie ogarniam co mi jest. Może to przez to za długie siedzenie na zewnątrz na zimnie. Nie wiem. Czekam na kolejny rozdział bądź one shot.
Ja: *patrzy na 4 burze* Jprd.
UsuńJenny: *szuka czegoś w Google*
Ryuga: Ginga to takie rude dziexko od przyjaźni, które uwielbia hamburgery.
Harumi: Nie mylić z Izumim.
Jenny: Ciekawa jakieś mam wykończyć Alter skoro ona jest mną.
Kyoya: Zastrzel się.
Jenny: Morda, przegrywie.
Nil: Walka drużynowa? Demure!
Izumi: Znając Angel jeśli zechce ona zrobić taką walkę to Jenny nedzoe walczyła z Kyoya.
Jenny: Hahahahaha nie.
Jenny: Spoko Kruk jak chcesz to możesz pogonić pustaka swoimi widełkami.
Harumi: Julian :-; Kolejne zło.
Alice: Nawet go nie znasz.
Harumi: Rozpieszczony bogacz, który próbuje zarywac do Jenny. To mi starczy.
Jenny: Wyobraźcie sobie narwańca w domu Juliana. Phahahaha nie mogę.
Lilka:Nadal gościa nie kojarzę.
UsuńJa:Już niedługo hyhyhyhy.
Jack:Szatan jej się włączył.
Lilka:Ja nie wiem jak wykończyć Alter ale się dowiem ja się wszystkiego dowiem!
Jack:I już się drze...
Lilka:Ja już to widzę. Jenny i Buc w jednym timie ramie w ramie walczą o dobro drużyny. Chcę to zobaczyć...tak to był sarkazm.
Ja:Nie no tak zdenerwowana to nie jestem ale reprymendy słownej udzielę*bierze Sierrę na bok* A teraz słuchaj uważnie bo ja dwa razy nie lubię powtarzać tego samego. Nie męcz Kyoyi -_-*z aureolą nad głową odstawia Sierre na miejsce* :)
Jack:Dziecko diabła...nie ma to jak wyżyć sie na postaci bo nie mozesz pisać.
Ja: :P
Lilka:Haru dobrze mówi. Ja takich blondynków nie lubię...te złote kudły...
Jack;Ktoś tu ma problemy...
Lilka: Żebyś ty zaraz nie miał problemu. Buc stanie pod ścianą i będzie robiła za stojak. Mi Kruk zrobiła scenkę z Julką ...przepraszam Julianem w jego domu. Hy? Wyobrażacie to sobie bo ja nie.
Jenny: Angel właśnie się wygłupiła w sklepie i ma kurwicę więc my przejmujemy laptopa!
UsuńIzumi: Nie nie wyobrażamy sobie.
*scenka walki Jenny i Kyoyi*
Jenny: Suń się debilu! Sama ich wykończę! Artemis, krzyk nocy!
Lion: *zatrzymuje Artemis*
Jenny: Co ty odwalasz?!
Kyoya: Jeden jest mój!
Jenny: *próbuje go udusić*
*koniec*
Nil: Tak. Nawet nie próbujcie walczyć razem bo to własnie tak się skończy.
Kyoya: *prycha z niezadowoleniem*
Sierra: *oczy szczeniaczka* Ale ja go nie męcze.
Harumi: Blondyni są ładni.
Jenny: Szczególnie tacy z zielonymi patrzałkami, co?
Harumi: Mam już chłopaka.
Izumi: Ja mu nie ufam.
Jenny: Zauważyłam kiedy wyciągnąłeś włócznie i powiedziałeś, że mu łeb odetniesz.
Kyoya: Wy serio jesteście rąbnięci O.O
Jenny: *klaszcze protekcjonalnie* Brawo.
Lilka:No właśnie tak to sobie wyobrażałam. Nie martw się Angel Krukowi też coś dziś odwala.
UsuńJa:*patrzy z góry na Sierre* Jakbyś go nie męczyła to by ci spadać nie kazał U^U
Lilka:Ja tylko czekam na ten wspaniały moment kiedy on tak powie tobie wtedy ja się doczepie...a ty młoda nie odbieraj tego przypadkiem jako obrony. A co do chłopaków top ja wolę brunetów a co do Alexa to jestem z Izumim.
Ja: *już w miarę normalna*
UsuńSierra: *maluje rzęsy* Jesteś zazdrosna, że spędzam z nim więcej czasu?
Jenny: Jaka młoda? O.O
Izumi: Drużyna dzieci tęczy! ^^
Jack:Jeśli pozwolisz Angel...ty nigdy nie będziesz w mirę normalna mając na planie taką ekipę.
UsuńJa:*spada z krzesła* Niech mnie ktoś trzyma bo nie wytrzymam.
Lilka:Mogłaś to powiedzieć sekundę temu to bym cię łapała.
Ja:*siada na krześle* Ja nie mam mani prześladowczej.
Lilka:Serio?
Ja:A mam?
Lilka: A bo ja wiem...chyba...nie wiem...*wzrusza ramionami i przybija piątkę z Izumim*
Ja:*siedzi i myśli nad sobą*
Jack: Rozważania dotyczące życia duszpasterskiego. Prosimy rzucać na tacę ale tak żeby nie brzęczało...*wyciąga czapkę*
Lilka:A ty co w ministrant się bawisz.
Jack:Dajesz forsę czy nie?
Lilka:Taa...daję uważaj. Jedyne co mogę ci dać to kopniaka żebyś poszedł zebrać gdzie indziej.
Jack:Ja nie żebrze ja bawię się w ministranta razem z Krukiem zbieramy na powrót weny.
Wena:Nie płacz...kiedy odjadę...zostawię ci tę melodię!
Ja: Wruć do mnie a dostaniesz żelka.
Wena:*foch*
Jenny: U nas Angel dostała kopa weny, napisała smutną historię i się poryczała. Super, nie?
UsuńJa: Wszystkim będzie o tym mówić? -.- a i wiem Jack.
Izumi: Ale spokojnie opanowałem sytuację kakaem. Ej Jack dać ci strój ministranta? Więcej zbierzesz ^^
Ja:...Ale nie mam paranoi nie?
UsuńReszta:*głośno wzdychają* Nie...
Lilka:Kruk jedyne co dziś napisał to koniec następnego rozdziału i tez wesoły nie był.
Zmora:Oj był bal był bal.
Lilak:Precz szatanie...maro nieczysta dios mijos kulpa czy jakoś tak.
Zmora:Oooooo masz rację to mnie zniszczy na sto procent.
Lilak:-_-
Jack:*szarmancki uśmieszek*Tak wiem zawszę mam rację*zakład czapkę którą właśnie trzyma w reku* Ja sobie jaja robię a ci na poważnie*wzdycha*
Lilka:Nie uważacie że Jack w stroju ministranta wyglądałby uroczo?^^
Sky:No oczywiście^^
Lilak:Biały to zdecydowanie jego kolor.
Sky: Dokładnie!^^ Niech cię dziewczyno przytulę.
Jack:Nie spoufalaj się Sky -_-
Jenny: Ty masz zmorę ja mam Alter. Eh dziwne to życie.
UsuńIzumi: Zgaduje, że zmora kogoś zabiła.
Harumi: Jack my też sobie jaja z ciebie robimy *pstryka palcami i chłopak ma na sobie strój ministranta*
Alice: Skąd wy go w ogóle macie?
Jenny: Nie chcesz wiedzieć, oj nie chcesz.
Lilka:Dziwne jak żadne inne.
UsuńZmora: Poczekamy...zobaczymy...hahahahahah!
Jack:...Moja droga zabieraj to ze mnie.
Lilka & Sky: Uroczy chomiczek^^
Jack:Nie jestem zadnym chomikiem!
Lilka:Jesteś jesteś*targa Jacka za policzek*
Jack:Tylko się nie zakochaj przypadkiem...-_-
Jenny: *mierzy Jacka wzrokiem* W tobie?
UsuńHarumi: Nie ^^ sam zdejmij jak ci się nie podoba.
Alter: Phy, siedzi w kompasie i myśli, że jest taaaka mocna.
Jack:Przykro mi ale jakoś mi nie leży*ściąga struj ministranta przez głowę i rzuca gdzieś a następnie uśmiecha się szarmancko* No a w kim?
UsuńLilka:*unosi jedną brew do góry*
Zmora:Dziecko*westchnięcie z politowaniem*
Harumi: *nadyma policzki po czym śmieje się*
UsuńJenny: Yyy wiesz masz 13 lat. Za przystojny też nie jesteś.
Izumi: Ale bez urazy.
Alter: Słabeusz.
Jack:Proszę bardzo śmiej się dalej bardzo ładnie ci to wychodzi. Jesteście jakimiś wyjątkami od reguły które tak twierdzą.
UsuńLilka:Jakby miał tak te trzy lata więcej...to może...
Zmora: I mówi to ego demona. Kruk kiedy wreszcie wszyscy dowiedzą się kim jestem bo to gęganie jest już nużące.
Ja:Wiesz niestety jeszcze się zejdzie.
Alter: Jesteś zamknięta w kompasie -.- weź przymknij mordę.
UsuńJa: *diabelny śmiech* Ja też coś planuję ^^ coś dużego.
Jenny: A przed chwilą ryczała + ile kobiet ci mówiło, że jesteś przystojny oprócz tego kota i własnej matki?
Zmora:Mogę być zamknięta nawet w szczoteczce do zębów a i tak będę od ciebie potężniejsza. To tylko kwestia czasu jak pozyskam własne ciało a potem p...
UsuńJa:Yhyhm no właśnie.
Jack:A może ile mi tego nie powiedziało wtedy będzie szybciej.
Jenny: Rąbie mnie to. Mów jak ci łatwiej *mruczy pod nosem* Ktoś tu ma problem z policzeniem do 10.
UsuńAlter: *uśmiecha się mrocznie* Zobaczymy.
Zmora:*nie odpowiada bo nie widzi sensu*
UsuńJack:W sumie to tylko te z waszego bloga, Hani, Vanessy i nw czy gdzieś jeszcze jakoś nie mam do tego pamięci.
Lilka:To kup sobie Bilovil czy jakoś tak.
Jenny: Skleroza w tak młodym wieku? Niedobrze.
UsuńVictor: Odezwała się ta co gubi kanapy.
Izumi: A ja nie ^^
Victor: Ty gubisz ludzi.
Izumi ^^
Jack:Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Nikt nie jest alfą i omegą nie dam rady wszystkich zapamiętać.
UsuńLilka: Każdy coś gubi ja na przykład zgubiłam...
Ja: *Sen Jenny rozwalił jej psychike przez co ryczy ze śmiechu a mamuśka patrzy sie na nią jak na idiotkę*
OdpowiedzUsuńMegi: Julian? *jęk rozpaczy* Oj Jenny współczuje. Weź poszukaj dobrze tego pistoletu.
Kelly: A my nie mamy weny na komy tralalala
Letty: I wam odwala.
Kelly: O wrociłaś
Letty: Brawo Scherlocku.
Ness: Trzy dni nas nie było a te taki szybki zapłon.
Megi: A wogóle to gdzie was wcieło.
Ness: Ufne przez poufne.
Megi: Oj no weź.
Ness: Powiem tylko, że na mojej planecie. A teraz idę spać. Ciągłe teleportowanie i zwiewanie przed strażkami bywa męczące.
Ja: *opamietuje się po oberwaniu pluszakiem* Ej! Nie rzucaj Kajtkiem!
Kelly: Kajtek? *atak smiechu*
Ja: No co?
Kelly; Nie nic *zdusza śmiech*
Megi: Czemu u was sa burze a u nas upał?! To nie fair!
Ja: Ej ten kom jest coraz dziwniejszy. Kończmy to.
Letty: A Kyoya idiota znowu przegrał.
Ja: Fajowo że tak szybko dodałaś :D Czyli Wena poszła ode mnie i do ciebie. Git. I tak dzisiaj nie mam czasu. Jeszcze tylko dwa raaaazy!!! I spokój! I bd miała czas na piasanie! Ale baku-blog powstanie w czerwcu... Ale za rok. No niestety, nowa szkoła i chce zrobic dobre pierwsze wrazenie. W drugiej to juz bd bardziej na luzie i swobodnie.
CZEKAMY NA NEXT!!
Jenny: Teraz leje. Ale jeszcze będzie burza.
UsuńJa; Moje miasto takie piękne.
Jenny: *przywołuje katane* Tradycyjnymi metodami też sobie poradzę.
Ja: Wy wiecie, że Julian ma brata? :D
Izumi: Nie ma tu jak czytanie mangi po hiszpańsku, niemiecku i czasami po angielsku.
Harumi; Tyle zrozumieliśmy.
Ja: *smutna buzia* Dopiero za rok? No nieee :(
Jenny: Wytrwasz to.
Izumi: Wiesz Ness możesz zawsze podłożyć bomby.
Ja: Banda kochanych sadystów.
Jenny: Bez przesady. My po prostu nie znamu się na dyplomacji ^^
Ja: Yhy. Na pewno
Megi: Dwóch Konzernow to za duzo. Niestety znam Nero.
UsuńNess: W sumie... To nie taki zły pomysł...
Xardas: Cały pałac chcesz wysadzić?!
Ness: A czemu nie?
Xardas: Z kim ja żyje? -.-"
Nesz: Z córką mordercy
Kelly & Megi: O.O
Ness: Spoko, nie wdałam sie w niego.
Xardas: No nie wiem...
Megi: ja ce deeeesz! Upał 30° + zero wiatru = umieram.
Ja: Chce sie uczyc hiszpanskiego! I wyjechac na praktyki do Hiszpani.
Jenny: O znacie :D
UsuńIzumi: My tak zawsze załatwiamy sprawy.
Harumi: Heh demoniczna natura.
Ja:.............
Jenny: W szkole Angel można się uczyć hiszpańskiego ^^
Ja: Czyli tylko moja szkoła ma taki program że w podstawówce 3 lata uczylismy się rosyjskiego a potem w gimnazjum dali nam niemiecki, ktorego nie lubie. Chce sie nauczyć hiszpanskiego, moj nowy cel życiowy. I wyjechac na miesiac do Hiszpani.
UsuńKelly: Na razie twoim cele życiowym jest napisanie tych czterech klasowek przynajmniej na dwoje.
Ja: Beda czworki :D
Kelly: Oho dobry dzień.
Megi: *robi piruety* "Jestem grubą baletnicą podrzynającą gradła!" *niekontrolowany śmiech*
Ja: Czytelnicy zaginęli. Moja teoria jest prawdziwa!
UsuńJenny: Rób tego niemca.
Ja: Juuuż. Ja w podstawówce uczyłam się tylko angielskiego a obecnie ang + niemiecki ale mogłam wybrać hiszpański.
Jenny: Ucz się.
Ja: Ehhh
Ja: Moich też gdzieś wcięło.
UsuńMegi: Wszyscy zakuwają.
Ja: Tia....Nie lubie niemieckiego a dziadek podsyca tą niechęć.
Kelly: A ty ucz się do wos-u.
Ja: Wena jak zwykle wybiera zły moment. Nie chce mi się jechc jutro rowerem do szkoły. A znajac moje szczescie w połowie drogi zacznie padać.
Ja: Czuję się osamotniona. Ja lubię niemiecki ^^ jadę na konkurs przedstawień po niemiecku xD
UsuńJenny: Wena taka już jest ^^
Ja: Tylko mi tu nie smutaj *tuli Angel* Ja osobiscie Wolę niemiecki. Ale kazdy lubi co innego ^^
UsuńJa: Ostatnio mam fazę na smutne historie.
UsuńEkipa: RUN! *zwiewają w popłochu*
Ja: I tak z dwie mam już napisane!
Jenny: Zgaduje, że o mnie -.-
Ja: Nie tylko :D Dzięki Vanessa ^^
Ja: Ależ nie ma za co ^^ Ja pomocna dziewczyna jestem.
UsuńKelly: Wzorowe z zachowania.
Ja: A to dzieki dziewczynom,bo sie za mną wstawiły :] Chwała im za to. Czesto ratuje komuś tyłek albo wyciągam z dołka i pocieszam. Taka ja ^.^
Ja: To ja taka pomocna nie jestem xD
UsuńJenny: Ty to potrafisz dobić.
Ja: *słucha bring me to life*
Jenny: Dalej pisze tą ,,smutną" historię...
Ja: No to poznałaś to dobre oblicze. A to ciemne bije ludzi poduszkami i książkami, pyskuje, czasami a nawet czesto jest wredne, nie słucha się... *też słucha bring me to life*
UsuńKelly: *odsuwa się* Zaraz zacznie pisać coś co nie wróży dobrze.
Jenny: Angel nam się poryczała.
UsuńIzumi: *biegnie z kakaem*
Harumi: Matko co ona napisała O.O
Jenny: Ja wiem!
Ja: Rany coś ty tam napisala? O.O Czyjas smierc czy jak? O.O O.O O.O
UsuńJa: *ociera łzy* Nie mogę zdradzić. Ale chyba przejechałam z tą tragedią.
UsuńJenny: Życie jest brutalne.
Ja: Może trochę *doczytuje rozdział książki i też zaczyna ryczeć* No nie! Czemu, czemu no czemu!
UsuńKelly: Błagam nie zaczynaj nic pisać
Jenny: *facepalm* Dwie Autorki się poryczały.
UsuńJa: Już się uspokoiłam!
Ja: A ja nieeeee... A nie dobra już jest dobrze. *ogląda kabaret *
UsuńJa: *robi zadanie z niemca* Co z tego, że miałam na to 4 dni.
UsuńJenny: Typowe u ciebie.
Ja: Pff… HahahahahaHAHAHAhaha!
OdpowiedzUsuńAndrew: I to jest dobra reakcja na Tategamiego w balecie. :D
Hiromi: *patrzy na mnie i się cofa* Już dawno nikt jej do takiej reakcji nie zmusił… Dobra robota. Choć nieco niepokoi mnie ten śmiech.
Aaron: Wiesz co Arisu. Kiedyś się zastanawiałem czy byś nie poszła na balet rosyjski. Właśnie do roli łabędzia
Arisu: *wzrusza ramionami* Jako ten czarny, może.
Aaron: Bez urazy, ale coś czuję, że do roli białego i tak byś się nie załapała.
Shizuka: *wbiega do pokoju obok*
Ja: Szok poburzowy?
Hiromi: Zapewne. Tyle, że te drzwi są zniszczone i… Jak ktoś je zamknie to już się nie otworzą.
Aaron: *macha ręką* To Kazami, poradzi sobie.
Ja: *wyszczerz na pół twarzy*
UsuńJenny: To jest śmiech szczęścia, Romi ^^
Izumi: To wcale nie było obraźliwe Aaron. Wcaaale.
Patrick: U nas też Haru ma radochę, że po burzy.
Harumi: Morda bo cię zastrzelę.
Patrick: Widzicie? ^^
Hiromi: Pewnie tak. Fakt faktem Yuna dziwnie się śmieje.
UsuńJa: Hej! To nie było miłe.
Hiromi: Ale prawdziwe.
Ja: *nadyma policzki*
Aaron: Wiem, wiem. Ale naprawdę nie mogę sobie wyobrazić Risu jako białego łabędzia. A z resztą lepiej jej w czarnym.
*słychać szarpanie za klamkę, a po chwili drzwi zostają wyważone kopniakiem*
Aaron: No widzisz Romi.
Hiromi: Taa, ale wyrywanie zawiasów mogła już sobie darować.
Ja: *ryczy*
UsuńJenny: Wiedziałam, że to się tak skończy.
Izumi: To ty się bój co ona tam napisała.
Jenny: Przecież wiem.
Izumi: No tak.
Jenny: To się nazywa ładne wyjście :D
Kaosu: Chusteczki potrzebne?
UsuńHiromi: Nie wiem jak to jest z Angel, ale Yuna ryczy z byle powodu.
Ja: Co ty mi dzisiaj tak docinasz? Ja po prostu łatwo się wzruszam.
Aaron: A la Kazami. :D
Shizuka: *wzrusza ramionami* Bywa.
Shin: Ale jedno trzeba ci przyznać nee-chan. Kopnąć to ty potrafisz.
Ja: *siedzi z kakaem*
UsuńJenny: Niepotrzebne. Angel napisała historię i pod końcówkę się poryczała xD
Izumi: Typowe.
Jenny: Bo trzeba umieć wyjść z klasą :D a drzwi się później wstawi.
Kaosu: Aa, to okej. ^^
UsuńHiromi: Yuna potrafi uronic łzę nawet przy samym wyobrażaniu czegokolwiek. Ot taki nasz wrazliwiec.
Shin: Jakoś je wstawimy. :) A Shizu najlepiej wychodzą kopniaki z wyskoku.
Aaron: Inaczej by nie sięgnęła mostka przeciwnika. :D
Jenny: No Japonki są bliskie i trzeba się z tym pogodzić!
UsuńAlice: Odezwał się metr siedemdziesiąt.
Jenny: Hyhy.
Aaron: Jak to było mówione wcześniej: Shizuka ma około 157 cm plus minus antenka. A braki w wzroście nadrabia charakterkiem :D *unika kunaia*
UsuńShizuka: Zamknij. Się. Pseudo Kagamine.
Ja: Kamigane!My loveeee!
UsuńJenny: *facepalm* Już jej humor wrócił.
Izumi: U nas najniższa jest Yuka a ma 162 cm :D
Aaron: *przejeżdża ręką po wlosach* Ile razy można powtarzać, że nie miałem wpływu na moja fryzurę...?
UsuńKaosu: Nie miałeś?
Aaron: Nie, nie miałem. Sis rzuciła mnie na pastwę fryzjerki, która była fanką Vocaloidów.
Shizuka: *dół psychiczny* ... Tylko ani słowa, że faceci wolą niskie, bo nie ręcze za siebie.
Jenny: Małe jest piękne :D hyhyhyhy ^^
UsuńJa: I bardzoo dobrze *zaciesz życia* Paaatrick do fryzjera!
Patrick: Nie jestem blondynem.
Ja: Keeith!
Keith: Co to, to nie.
Shizuka: ... Taaa ... Jednak ta zasada nie dotyczy wszystkich "niziolkow". A z drugiej strony niski wzrost jest kłopotliwy, szczególnie przy zawodach.
UsuńAaron: *usmieszek* Dać namiary na fryzjera? Niech sobie pocierpią, pardon zmienią image. :D
Ją: Spectra z fryzura a la Len... Ciekawe. *kiwa głową*
Ja: *goni Keitha po całym domu*
UsuńYuka: Muszę ubierać się nie raz na dziecięcym -.-
Jenny: Serio? *zaczyna się śmiać*
Yuka: Jesteś wredna! *okłada ją poduszką*
Aaron: Z jego kondycja to on chyba długo tak nie pociągnie. :D Angel go pewnie dopadnie.
UsuńShizuka: I weź tu się obroń, kiedy agresor jest dużo większy.
Hiromi: Wtedy trzeba celowac między nogi, no chyba, że to kobieta.
Kim: Kaosu, A ty przypadkiem nie jesteś yandere?
Kaosu: E? Niby czemu?
Kim: Abo tak jesteś ciągle przy Rakshii i bardzo się wkurzasz jak coś jej ktoś zrobi itp.
Kaosu: Jakbym był yandere to już dawno bym was pozabijał. ^^
Kim: W sumie, masz rację.
Jenny: Kaosu jesteś moim mistrzem.
UsuńIzumi: To się nazywa szczerość.
Jenny: Wiecie ja bym zaczęła się bać spać z nim pod jednym dachem.
Yuka: Dlatego noszę ze sobą paralizator ^^
Kaosu: No co, taka prawda.
UsuńShizuka: Szczerze, to bardziej mnie martwi nasz creepy-otaku. Cholera wie, co jej do głowy może strzelić.
Hiromi: Komplet noży do rzucania też jest dobry do samoobrony.
Kim: *mina myśliciela* Shizu-chan chyba wiem jaką dere jesteś. ^^
Ja: Kuudere? Dandere? Tsundere? W cholerę i jeszcze tego było.
UsuńIzumi: My prowadzimy bezpieczne życie.
Jenny: Tak, jasne.
Izumi: *kończy* Ale bezpieczne w naszym znaczeniu.
Jenny: No teraz soe zgadzam.
Ją: Pamiętam, że było jeszcze kamidere.
UsuńKim: Shizu jest tsundere! :D
Shizuka: *buraczek i z zaciśniętymi pięściami* Skąd taki wniosek?
Kim: Z twojego zachowania.^^
Kaosu: W naszym słowniku na pewno nie ma dwóch terminów: bezpieczeństwo i BHP. ^^
Jenny: Co to jest to BHP?
UsuńVictor: Coś co nieustannie łamiesz.
Jenny: Serio? O.o a to fajnie ^^
Victor: No ja nie wiem, czy tak fajnie.
Ja: Himedere były jeszcze :D
Jenny: Oj Shizu lepsze to od Yandere ^^
Kaosu: *radzi się wikipedii* Powszechnie używana nazwa określająca zbiór zasad dotyczących bezpiecznego i higienicznego wykonywania pracy.
UsuńHiromi: A wiadomym jest, że jak bierzemy się do jakiejkolwiek pracy to różnie z bhp bywa.
Andrew: Coś w tym musi być. Jak naprawialiśmy dach po wichurze to zabezpieczeń żadnych nie mieliśmy. ^^
Hiromi: A ty o mało mi gwoździa do dłoni nie przybiłeś. -.-
Ja: Wymieniłyśmy chyba wszystkie dere jakie są nam znane.
Kim: A to zależy od upodobań. Niektórzy lubią i wolą właśnie yandere. ^^
Shizuka: ...
Jenny: Ludziom pokroju Hideki to yandere się podoba.
UsuńIzumi: Victor stwierdził, że szybciej zabiją nas nasze remonty niż starożytne bestie.
Jenny: *zaciska pięści i szybko je rozluźnia*
Kim: To całkiem możliwe. A propos yandere, ktoś z was rozgarnia mniej lub więcej grę yandere simulator?
UsuńHiromi: Jakby na to nie patrzeć, u was częściej zdarzają się remonty niż atak bestii. Trochę jak u nas. Częściej coś niszczymy niż następuje atak youkai.
Shizuka: Miej na uwadze, że się poukrywały w niedostępnych lasach i górach lub nie wychylają się.
Kaosu: Etoooo, Jen daijiobu?
Izumi: Ostatni atak starożytnej bestii nastąpił 2 lata temu ^^
UsuńJenny: W najlepszym a co?
Harumi: To jest taka gra z Yandere- cha? Próbowałam grać w to z Angel ale stwierdziłyśmy, że aż takimi psychopatkami nie jesteśmy.
Ja: Bo ja tylko simsy morduję.
Kaosu: A bo, nie wiem, chyba się ostatnio bardziej przewrażliwiony zrobiłem...
UsuńHiromi: Ty od zawsze jesteś przewrażliwiony.
Kaosu: -.-
Kim: Ano ta. ^^ Zastanawiałam się z Yuną nad jej pobraniem, ale chyba wciąż jest ulepszana to jeszcze tak sobie poczekamy.
Ja: Simsy...
Hiromi: Znowu się zaczyna.
Ja: Kupmy sobie Simssyyyy.
Hiromi: Poproś na urodziny.
Ja: Do gruuudniaaa mam czekać? Nieee chce miii sięęęę.
Hiromi: Problemy starego świata.
Ja: To na dzień dziecka!
UsuńJenny: Serio?
Ja: No co? Będę dzieckiem do końca życia. Mentalnie.
Jenny: Juhu. *patrzy na Kyoyę, który trenuję z beyem* Hmm jak go wkurzyć.
Nil: Możesz go nie prowokować?
Jenny: Oczywiście, że nie.
Ja: Chyba pójdę jakieś pomordować krowokwiatem.
Jenny: Mentalność psychicznego dziecka.
Ja: Za dobrze znam moją rodzinkę, żeby wierzyć, że mi kupią.
UsuńHiromi: To sama kup.
Ja: Za dużo zawracania głowy.
Hiromi: *chowa twarz w dłoniach* Kobieto miej że litość i przestań jęczeć.
Shizuka: *szuka ołówka* Weź mu beya.
Kim: I ukryj go poza jego zasięgiem. ^^
Ja: Gdzie mamy płytę od GTA SA? I kartkę z modami?
Kaosu: Szykuje się niezła jatka w grze...