– Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a przysięgam, że
wyciągnę cię choćby spod ziemi i zaciągnę do domu. Dotarło? – Satomi nie
krzyczała, ale jej głos był serio groźny.
– Jasne, jasne zrozumiałem. – burknął Tategami.
– Nie ma do ciebie siły. – pokręciła głową. – A ty
Jennifer też się tak do matki zwracasz?
– Nie mam matki.
– Mogłam się tego spodziewać. – popatrzyła na
mnie ze współczuciem.
– Mamo skąd znasz Jenny? - spytał Kakeru, ciągle mordując brata
wzrokiem.
– Jak to? – Satomi spojrzała zdumiona na synów. –
Nie pamiętacie, jak 11 lat temu mieszkała u nas dziewczynka?
Jedenaście lat temu? Komuś się tu coś pokręciło.
– Nieee. – odparli zgodnie.
– Tacy młodzi, a już mają sklerozę. Pamiętam jak dziś, gdy znalazłam małą dziewczynkę, która błąkała się po ulicy. Mieszkała z nami
przez tydzień, a potem zniknęła wraz z jakimś niewiele starszym od niej chłopcem.
– Serio pamiętasz coś takiego? – mruknął Kyoya.
Nie jestem aż tak stara. Pamiętasz to Jennifer? –
zwróciła się do mnie.
– Jak mam pamiętać coś, czego nie robiłam? –
odpowiedziałam pytaniem.
– Wiesz... – świdrujący wzrok. – Teraz wydaję mi się,
że to jednak nie ty. Tamta dziewczyna miała radość w oczach, u ciebie jest obojętność.
Wzruszyłam ramionami. Nie przyszłam tu słuchać o
jakiś wspomnieniach.
– Nie tak dawno przeczytałam bardzo interesujący artykuł – zaczęłam mówić, zakładając nogę na nogę. – Było w nim o zaginięciu pewnej młodej kobiety, która nazywała się Satomi Tategami – uśmiechnęłam się i spojrzałam na kobietę.
– J-ja-jak ty? – wyjąkała, blednąc i osuwając się na fotel.
– Mam swoje dojścia.
Satomi zacisnęła pięści i zmierzyła mnie spojrzeniem wkurwionej kobry.
– Szpiegujesz dla niego, tak? – wycedziła.
– Kogo? – coraz bardziej interesowała mnie ta
historia.
– Nie zgrywaj głupiej. Doskonale wiesz, o kogo
chodzi!
– Nie to nie. – ziewnęłam. – Chciałam po dobroci, ale
skoro tak stawiasz sprawę... – Kakeru osunął się na podłogę.
– Coś ty...?! – zerwała się, ale po chwili dołączyła
do syna.
– Ashida co ty wyrabiasz do cholery?! – warknął
Tategami, łapiąc mnie za ramię.
– Poznaję przeszłość. – wzruszyłam ramionami a
narwaniec wylądował na podłodze.
– Uśpiłaś ich, co? – Artemis pochyliła się nad
Kakeru.
– Yhym. – dotknęłam delikatnie czoła Satomi. – Pokaż
mi, co się stało. – mruknęłam i pochłonęła mnie ciemność.
Znany korytarz i drzwi. Otworzyłam te z napisem ,,Wspomnienia.”
Wylądowałam w obszernym salonie. Na dywanie leżały kawałki szkła, a kanapy były poprzewracane. Wiatr huczał za oknem.
– Ciii Kyoya już dobrze. – Satomi młodsza o jakieś dziesięć lat tuliła narwańca. – Mamie nic nie będzie. – miała fioletowego siniaka na
policzku.
– Jak będę duży, to zabiorę cię, mama, na księżyc! –
krzyknął chłopak.
Kobieta zaśmiała się, a gdy Kyoya odbiegł, ukryła
twarz w dłoniach.
Kolejna scena. Satomi z Kakeru na baranach i z Kyoyą
pod rękę w środku nocy wychodziła z małego domku. Gdy była w pewnej odległości, puściła się biegiem. Wiatr rozwiał jej włosy, pokazując siniaki pod okiem czy
czerwone ślady na szyi. Czyli ofiara kata. Uśmiechała się i nie oglądała w tył.
Całą trójkę pochłonęła ciemna noc.
Zmiana scenerii. Tym razem znajdowałam się w mikroskopijnej kuchni, gdzie przy stoliku siedział Tategami, a jego matka chowała apteczkę do szafki.
– Mam dość tej dziury! – Tategami miał bandaże pod
oczami. – Czemu nie możemy się stąd wynieść?!
– Kyoya... – zaczęła łagodnie Satomi. – Wytrzymaj
jeszcze trochę, proszę. – chciała pogłaskać syna po policzku, ale ten cofnął się.
– Czego się boisz? Już minęło pięć lat, odkąd
uciekliśmy! Możemy w końcu zacząć normalne życie!
– Ale jeśli on nas znajdzie, to... – Satomi nie dokończyła, tylko skuliła się, a w jej oczach odbił się strach.
– Po pięciu latach już dał sobie siana. Mamo, pojedźmy
gdziekolwiek i żyjmy jak normalni ludzie! – Kyoya odsłonił potargane firanki i
wskazał palcem przed siebie.
– Pragnę jedynie, abyście byli bezpieczni.
– Bezpieczni?! – warknął Tategami. – Widzisz to?! –
zerwał bandaże.
Krew popłynęła mu po policzkach. Miał wyryte na skórze
pod oczami krzyże. Satomi wyglądała, jakby miała się rozpłakać.
– Przepraszam. – włosy zasłoniły jej twarz. Zaczęła drżeć. – Wybacz mi, Kyoya...
Kuchnia zawirowała i zmieniła się w przedpokój. Uśmiechnięta Satomi ubrana w czerwoną piżamę właśnie naciskała klamkę od czyjegoś pokoju.
– Kyoya, miałeś racje. Jutro wyjeżdżamy do K...-
urwała, widząc pusty pokój. – Synku?! – jej wzrok padł na puste szuflady.
– Co się dzieje? – wymamrotał nieprzytomnie Kakeru, wyglądając z sypialni obok.
– Uciekł. – powiedziała z niedowierzaniem Satomi, opierając się o
ścianę. – Zostawił nas.
– Co?! – młodszy Tategami rozejrzał się po pokoju brata i podniósł z
ziemi małą karteczkę. – ,,Mam dość. Wyjeżdżam.” – przeczytał, a potem kopnął
ścianę. – Co za tchórz!
Powróciłam do salonu. Kyoya patrzył na mnie jakoś
tak zrezygnowanie.
– Tak, jestem śmieciem, który porzucił matkę i brata.
– wykrzywił wargi. – Wyrwałem się od ojca dzięki matce, a w podzięce zwiałem do
Japonii. Proszę, kpij sobie do woli. – pochylił się nad Satomi.
W innym świecie mogłabym go polubić. Tutaj to nie
jest możliwe.
– Są rzeczy, z których się nie kpi.
– Odpuszczasz sobie okazję do drwin ze mnie? Co to
za święto? – mruknął.
– Kim był twój ojciec? – zmieniłam temat.
– Yutaka Noburo. – odparł.
– Ten sławny biznesmen? – zdziwiłam się. – Przecież
nic nigdy nie mówiono, że ma żonę i dzieci.
– Ożenił się z moją matką pod fałszywym nazwiskiem i
zamieszkał z nią w Afryce. – wzruszył ramionami. – Po naszej ucieczce zgrabnie
wszystko zatuszował.
– Pod nazwiskiem "Tategami"?
– Nie. Myślisz, że nosiłby nazwisko tego śmiecia? "Tategami" to nazwisko panieńskie mamy.
– Rozumiem – westchnęłam. – No cóż czas się zbierać.
– Czemu ci tak na tym zależało? – spytał.
– Po prostu byłam ciekawa – wzruszyłam ramionami.
Popatrzył na mnie groźnie.
– Nie jesteś lepsza od swojego alter ego.
– Wiem. – przekrzywiłam głowę. – I co z tego?
Nie odpowiedział. Teleportowałam się na jakiś dach.
– Mimo wszystko żal mi chłopaka. Łatwo w życiu nie
miał. – powiedziała Artemis.
– Taa. – ułożyłam się wygodnie na brzuchu. – Mało kto
miał.
– Zgadzam się
z tobą, Jenny – san! – ten głos poznałabym wszędzie. Gościu z
przystanku.
– Och – odwróciłam się do wyszczerzonego chłopaka. Tym razem miał na sobie tylko szorty oraz zieloną podkoszulkę – czemu zawdzięczam
twoją wizytę?
– Chciałam z tobą porozmawiać, Jenny - san! Jest wiele spraw do omówienia!
– Masz racje. – wycelowałam w niego ostrze katany. –
Mamy coś do załatwienia.
*****
Harumi
Spokojnie grałam z Patrickiem w strzałki, gdy radosny
Victor pojawił się tuż przed tarczą i dostał jedną z nich w nos.
– Mamy go! – podniósł pięść w zwycięskim geście.
– Kogo znowu? – Alice spojrzała na niego bez
zbytniego zainteresowania.
– Wy i to wasze zaangażowanie. – machnął ręką.
– Ranisz mnie Victor! – jęknął Izumi. – Jak coś jest
ciekawe, to mam angaż 100%
– Jedyny raz, gdy go okazałeś był wtedy, gdy
pojechałeś na festiwal czekolady. – Victor popatrzył na niego z politowaniem.
– Tam był czekoladowy królik o wysokości domu! –
powiedział oburzony.
Wymówka w
stylu mojego brata.
– Nie o to chodzi! Mamy gościa z przystanku! –
wyciągnął nadajnik. – Jak sytuacja, Kaito?
– Chłopak ma
wory pod oczami i niebieskie włosy. To na 100% on. – odparł demon.
– Świetnie! – ucieszył się Victor. – Zaraz go o
wszystko wypytamy.
– No ja nie wiem, czy trup nam cokolwiek powie. –
rzekł Kaito.
– Rolini, o czym ty mówisz?
– Szefie, Jennifer prawie odcięła mu rękę, a ten
tylko cieszy mordę. Może jak się zaprze to przeżyję. O czekaj szefuniu, bo się
nie podnosi.
– To czemu nie interweniujesz, baranie?! – wrzasnął Victor.
– Powaliło? Mam iść pod katanę Jenny? – Kaito pewnie
popukał się w czoło. – Nie dostałem takiego rozkazu.
– Rusz się i ją przytrzymaj! Za sekundę będę.
– Sekunda już minęła a ciebie nie ma! Czuję się
oszukany!
Prawie się popłakałam ze śmiechu, widząc minę Victora.
Tsukiwa głośno przeklął i teleportował nas do jakiegoś miasta.
*****
Jenny
Nieźle trzymał się jak na gościa o wyglądzie
typowego gamera. Krew zabarwiła cały rękaw jego zielonej bluzy, a on lekko
dysząc, patrzył na mnie z zafascynowaniem. Nie ma to jak trafić na masochistę i
w dodatku maniaka.
– Ile minęło czasu? – spytał, gdy rozcięłam mu skórę
na plecach.
– Gdzieś z dziesięć minut. – strząsnęłam kropelki krwi z
ostrza.
– Myślałem, że mnie zabijesz. – zatoczył się do
tyłu. – A tu taka niespodzianka.
– Kobieta zmienną jest. – uśmiechnęłam się. –
Zabijanie to dla mnie nudziarstwo. Najpierw trzeba się pobawić
– Jesteś taka, jak mówiła. – nie zwrócił uwagę na
katanę i po chwili kolejna szrama pojawiła mu się na policzku. – Przerażająca i
silna.
– Kto mnie tak komplementuje? – nie odpowiedział, bo runął jak długi na ziemię. Pewnie przez zbytnią utratę krwi.
– Kończymy to drodzy państwo! – Izumi położył rękę
na ostrzu, którym miałam zamiar dobić gamera.
Victor razem z Kaito podnieśli chłopaka, pogadali
chwilę i Tsukiwa zniknął.
– To Hideki Handa. – poinformował nas Rolini.
– Skąd jest? – starłam resztki krwi z katany.
– Będziemy to ustalać. Niezły popapraniec.
– Nie zauważyłam.
– A nas to się nie zapytasz, co tu robimy?! – obraził
się Izumi.
– Zgaduje, że przyszliście pograć w kalambury. – mruknęłam.
– To co robimy i gdzie jest reszta? – zobaczyłam jeszcze Harumi.
– Victor o nich zapomniał. – odparła dziewczyna.
Czemu mnie to nie dziwi? Nasz kochany władca kiedyś
własnego syna ze sklepu zapomniał wziąć. Kimiko prawie głos straciła, tak się
na niego darła.
– Ooo widzę wesołe miasteczko! Chodźmy jeść watę,
przejechać się kolejką, a potem wymiotować na różowo! – dziecko tęczy
przeskoczyło kilka dachów dalej.
Nie musiał nas długo namawiać.
– Co z Wild Fang? – Harumi spojrzała na mnie pytająco, gdy czekałyśmy na Izumiego przed stoiskiem z pluszakami.
– Przeżyją beze mnie.
Haru chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i
poszła polować na wielką pandę. Izumi wcisnął mi do ręki watę i wciągnął do
kolejki górskiej.
– Jak się zaraz nie rozchmurzysz, to ci puszczę
nagranie, jak Haru tańczyła, gdy miała 2 lata. – uśmiechnął się do siostry, która
chyba chciała go udusić wielkim pluszakiem.
– Spróbujesz, a przysięgam, że uznasz Kimiko za
najdelikatniejszą demonicę na świecie. – zagroziła.
– Oh, nie! Prze pana siostra mi grozi! – krzyknął i
pomachał pracownikowi obsługi. – Czuję się zagrożony! – pracownik westchnął
ciężko i puścił wagonik. – Co za ignorant!
Wybuchnęłam śmiechem. Uwielbiam ich.
*****
Victor
Chłopak podczas szycia mu ran uśmiechał się. Nie
miło. Jakoś tak psychopatycznie i trochę groźnie.
– To teraz gadaj. – został posadzony na krześle i
oplotły go łańcuchy. – Kim jesteś, skąd tyle wiesz i czego chcesz.
– Chyba wiecie, że jestem Hideki, nie? – roześmiał się
chrapliwie. – Doskonałość. Tak, moi rodzice nieźle mnie nazwali. – cały czas
wpatrywał się w sufit.
– Nie interesuje mnie geneza twojego imienia. Zadałem
ci konkretne pytania.
– Jesteś nudny. – skrzywił się. – Chcę porozmawiać z
Jenny!
Chcieć to sobie możesz.
– Macie brudny sufit. – miałem ochotę strzelić go w
twarz. – Fatalne sprzątaczki tu trzymacie.
– Kaito przejmujesz to! – ryknąłem, a Rolini z
pączkiem w gębie i kubkiem kawy siadł na moim dawnym miejscu.
– Jenny jest ładna, prawda kolego? – uśmiechnął się
miło.
– Tak! – ożywił się Hideki. – Fascynująca z niej
osoba
– W rzeczy samej. – zgodził się Kaito. – Przyjacielu, skąd wiesz tyle o niej? Nawet ja nie wiedziałem, że nie lubi lukrecji.
- Brakuje ci cierpliwości – powiedziała Kimiko, która przyglądała się przesłuchaniu, opierając się o stolik. – Ten chłopak ma
podejście.
– Jest w nim coś niepokojącego. – spojrzałem na Handę.
Chłopak ciągle zastanawiał się nad odpowiedzią dla
Kaito.
– Widziałem ją kiedyś. – zaczął. – Wściekła skąpaną
w świetle księżyca. – w oczach płonęły mu ogniki szaleństwa.
A może to tylko zwykły zboczeniec?
– Kto ci o niej tyle opowiedział?
– Pewna osoba. – z twarzy zniknął mu uśmiech. –
Mówiła, że mam z nią porozmawiać i przekazać jej, co powiedziała.
– A kim jest ta osoba? I co miałeś powiedzieć?
Hideki spojrzał w bok. Zmienił się. Teraz
rozpaczliwie szukał jakiejś pomocy.
– Nie powiem! – zatrząsł się. – Obiecałem!
– Spokojnie. – Kaito wymamrotał zaklęcie, a oczy
Hideki’ego zamknęły się. – To koniec na dzisiaj. Co robimy szefie?
– Zaprowadźcie go na drugie piętro – zarządziłem. –
Stale obserwujcie. Ukrywa coś ważnego. – dwóch strażników chwyciło go pod ręce
i wyniosło z sali.
– Wszyscy ludzie są tacy? – Kaito wskazał na
korytarz.
– Jenny się pytaj nie mnie. – odparłem.
– Ładnie go pociachała. – Kimiko z wdziękiem wyszła
na korytarz. – Idę z nią porozmawiać. – dodała i zniknęła zza zakrętem.
– Co z nim później zrobimy? – Kaito nalał sobie kawy.
– Usuniemy pamięć. Jak zawsze.
– Wiesz co, szefie? Wydaję mi się, że w jego
przypadku to nie zadziała.
*****
Wiadomość o złapaniu Hideki’ego nie zdziwiła jej.
Spodziewała się tego. Był zwykłym pionkiem. Spojrzała na posłańca.
– Jeszcze jakieś wieści? – spytała.
– Nie, pani. Nie wykonali ruchu.
– Rozumiem.
– Mogę się o coś spytać? – posłaniec był
zdenerwowany.
Skinięciem głowy wyraziła zgodę.
– Uwolnimy Hideki’ego? Prawda? – cofnął się.
– Tak. – wzięła łyk herbaty. – Jest nam potrzebny. –
ruchem ręki odprawiła chłopaka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Ja: Nie mam jakoś siły na podsumowanie ;-; ten rozdział jest taki nijaki.
Jenny: Depresja=on?
Ja: Tylko głośno myślę.
Jenny: Ta. Przynajmniej dałaś mi pociachać Hideki'ego.
Ja: ;-; *wychodzi za kulisy*
Izumi: *wata cukrowa zakrywa mu głowę* Angel chcesz gryza? Bo już nie mogę!
Harumi: Tylko po 6? Co tak słabo?
Izumi: Chcę pączka!
Jenny: A potem będziesz to wszystko zwracał.
Izumi: Nieprawda! >.<
Harumi: Zjedz jabłko a nie!
Izumi: Już nie jabłek!
Harumi: Przecież rano były 4!
Izumi: Śniadanie prawdziwego mężczyzny :D
Patrick: Bekon to śniadanie!
Jenny: A właśnie, że musli!
Alice: Czy ja jedyna nie jem śniadań?
Patrick: Dlatego taka słaba jesteś :D
Alice: Siłujemy się? -.-
Ja: Won na dwór z walkami!
Ja:Co tu się odbyło O_o
OdpowiedzUsuńLilka:*chce coś powiedzieć ale daje spokój*
Jack:......No i co się tak wszyscy gapicie?....Kruk się wypowie jak dojdzie do siebie.
Kyoya: Czy wszystko co ma niebieski łeb uważa się za niewiadomo co?
OdpowiedzUsuńKelly: Tak :D Hideki!!! Z niewiedomych przyczyn czuję dzisiaj wielki przypłw empatii i stwierdzam, że cie lubię. Ciesz się albo bój jak wolisz.
Glimer: A ja dalej nie wiem kto ci tak strasznie twarz skaleczył.*głaszcze Kyoye po policzku*
Ja: I don't have any ideas what tha fuck is going on. To tyle w temacie ja i ten rozdział.
Hideki: Fajnie. *wpatruje się w sufit*
UsuńJa: W takich przypadkach proponuję to potraktować jak one -shot. Następny powinien być bardziej ogarnięty.
Jenny: Nie liczyłabym na to.
Kyoya: *patrzy na Glimer* Nowa znajoma?
Jenny: Można by tak powiedzieć.
Hideki: Ja chcę do Jennyyy.
Ja: Pójdziesz i nie wrócisz.
Hideki: *radosny uśmiech* Mogę?
Ja: Jprd T.T
Kelly: Nowa stara znajoma, ale ty pewnie przyzwyczaiłeś się do nazywamia jej Betty. Hideki a tobie się Jenny podoba tak podoba podoba czy tylko podoba.
UsuńAlex: Logika pytania poziom ekspert.
Kyoya: A to ta.
UsuńHideki: Po prostu jest fascynująca.
Jenny: Maniak, masochista i zboczeniec. Mogę go zastrzelić?
Hideki: *.*
Victor: Ja z nim długo nie wytrzymam.
Kaito: Szefuniu jakoś to przetrwamy.
Victor: Z tobą też.
Kaito: Szefie ja dla szefa wszystko. Oprócz pocieszania cię 24 na dobę!
Ekipa: O.O
Kelly:.. . . . . Jestem pewna, że nie powinnam tego usłyszeć.
UsuńAlex: Naprawdę nie wiem dlaczego wy się nim tak przejmujcie. Jestem pewny, że siedzenie z tym idiotą nie może być takie straszne.
Victor: Jest wkurzający.
UsuńJenny: *przenosi za pomocą mocy Hidekiego na taczkę a potem kopniakiem wysyła go na korytarz* Szczęśliwi?
Kaito: Mi tam nie przeszkadzał.
Jenny: Ja tu cierpię! Mnie się czepia.
Victor: Do klatki go sobie wsadź w w domu postaw w kącie.
Jenny: W twoich snach.
Kelly: Viktor ty go chesz nagrodzić czy ukarać bo już niewiem.
UsuńVictor: Nie chę słuchać tego śmiechu i ciągłęgo gadania o Jenny.
UsuńJenny: Knebel, geniuszu.
Victor: Kaito!
Kaito: Idę, idę.
Jenny:Trzeba mnie było nie zatrzymywać -.-
Victor: Ty lepiej wiej bo Kimiko cię szuka.
Kelly: Ja piernicze dopiero yeraz na to wpadliście? Ja myślałam że on już zdąrzył przegryźć wszystko czy dało się go zatkać a wy tego nawet nie próbowaliście?
UsuńKaito: Ej dajcie mi jakiś łańcuch!
UsuńVictor: *patrzy oskarżycielsko na Kelly* Wykrakałaś.
Jenny: Mój władca to kretyn. Świetnie.
Victor: Masz jakiś problem?
Jenny: *rzuca w niego grubym łańcuchem, chloroformem i krzesłem* Zrób z tego użytek, ośle -.-
Victor: To nie wy pracujecie nieustannie od 10 godzin!
Takeru: Mówiłem żebyś dał sobie siana ale nieee ty chcesz mieć wszystko pozałatwiane w ciągu doby.
Victor: Synek nie podskakuj *wymachuje ostrzegawczo palcem*
Jeny: *znudzona opiera się o ścianę* Litości.
*z dołu dochodzi śpiew Hidekiego*
Kaito: NIE GRYŹ MNIE, DEBILU!
Jack:Pisze ten kom drugi raz wiec się troche opanowała.
OdpowiedzUsuńJa:Sprawa wygląda następująco. Potrzebuję, moje widełki, dwie gorzkie czekolady, durzą sprężynę i durze pudło,watę cukrową, kilka puszek akrylu, pióra, kilka śrubek, taśmę, kartkę, długopis, ciekły azot, może trochę prochu,nożyczki, może jeszcze kilka innych rzeczy, róże i aktualne miejsce pobytu jakże szanownego, przemiłego pana Noburo^^*kreacja aniołek*
Jack:Zaraz ci aureola zgaśnie...
Lilka:*zmieszana* No...także tego...no to ja się wypowiedziałam na ten temat ¬_¬
Ja:Jack ty tez mi będziesz potrzebny.
Jack:Po kiego?
Ja:*aureola gaśnie*
Jack:....Niech ci będzie...nie wiem co planujesz ale...może być ciekawie.
Lilka:*w pelerynce na głowie* Victor wydajcie mi tego psychopatę. Ja juz od niego wyciągnę wszystko i więcej Jenny nie zaatakuje...nikogo więcej nie zaatakuje *z pod kaptura wydobywa się czerwone światełko*
Jack: Ja myślę że Kaito daje radę.
Ja:Kaito!^^ jak ten Bóg z DBZ. A wracając dostanę ten adres^^
Jack:Na porządku pierwszego sezonu Beyblade chciała wbiec do animy i wbić mu książką rozumu do głowy a teraz bawi się w psa obronnego.
Ja:Ta sytuacja tylko uczyni go silniejszym ja to wiem U-U
Jack:I znalazła Se pozytyw.
Ja:No i nie żyjesz. Damianek!!!
Damian:...
Ja:Tam siedź Jack. Idź i go dobij U-U
Damian:Z największą przyjemnością.
Jack:Czekam z niecierpliwością.
Lilka:Czy ja juz mówiłam że chcę tego całego Hidekiego?!
Jack:*włącza telewizor*
Lilka:*_* "Witajcie w naszej bajce słoń zagra na fujarce. Pinokio nam zaśpiewa..."
Jack:We dziecię Hadesu leci twoja bajka. Biegnij nie możesz sie spóźnić.
Damian:Zgnijesz.
Meg:Uspokójcie się obaj. Damian do komory.
Damian:Phy możesz mi*odkręca się szeleszcząc pelerynką i znika*
Jack:I widzisz kruk nikt się ciebie nie słucha.
Ja:*wyciąga Jacka za kaptur z pokoju* Juz ja ci pokaże.
Lilka:Hideki!!!
Ja: Adres? *grzebie w notatkach* Nie mam -.- On nawet z nami nie mieszka.
OdpowiedzUsuńKyoya: Ciekawe czemu, nie?
Ja: *tuli Satomi, Kyoyę i Kakeru* Wybaczycie, prawda? U.U
Rodzina: A mamy jakiś wybór?
Ja: Nie ^^ Kocham was moje dzieci *.*
Victor: To raczej wyglądało tak ,że Jenny go prawie zabiła.
Jenny: Rewanż! Yuka już kremację zamówiła!
Hideki: Spadajcie. Porozmawiam tylko z Jenny *.*
Jenny: Wal się -.-
Hideki: Jesteś taka urocza *.*
Patrick: *wrzuca chłopaka do komory*
Alice: *blokuje drzwi*
Hideki: Uroczo *.*
Izumi: Ja powinienem być jedynym takim radosnym U.U
Ja: Hideki to skończony popapraniec a ty to dziecko tęczy. To duża różnica.
Izumi: No ^^ *odpycha siostrę*
Harumi: *z markerem* Daj sobie namalować wąsy!
Izumi: Idę na miasto!
Jenny: To i tak nie zrobi różnicy.
Izumi: *urażona duma*
Ja: Nie wydam wam Hidekiego. To moje nowe dziecko ^^
Ja:*grzebie coś przy pudle usyfiona w pióra * Domagam się adresuuuuuuu!
UsuńLilka:A ja domagam się Hidekiego. Ja mu nic nie zrobię ani jeden włos mu z głowy nie spadnie. Ja wiem że Jeny by go o mało nie wykończyła ale ja chcę informacji co to za człek nim kieruje. Zrobię przesłuchanie aż mi wszystko wyśpiewa a potem wlecę tam na chatę do tej tam pani z herbatką i będzie dym.
Jack:Powiedz po prostu ze chcesz się wyżyć.
Lilka: -_-
Ja:Widzę dziecko tęczy sie przyjęło do Izumiego^^
Ja: No nie mam ;-; a i nazwa pasuje idealnie ^^
UsuńIzumi:
Hideki: Nikomu nic nie powiem. Nanananana.
Jenny: Weźcie go zabijcie -.-
Ja: To moje dziecko.
Jenny: Mówi się trudno -_-
Ja:To ja go sama znajdę. Oj wytropię dziada ja mam od tego swoich ludzi.
UsuńJack:Ta...pomoc drogową.
Ja: U^U
Lilka:*czerwony błysk w oku. Rośnie i rośnie aż z pod peleryny wydobywają się ciemne macki. Chwytają Hidekiego i wciągają pod pelerynę*
Jack:Jak ona to robi. To pewnie jakieś drony są.
Ja:Lilka proszę zwrócić Hidekiego.
Lilka:*gigantyczna ciemna peleryna stoi pusta bez twarzy ze środka słychać wrzaski*
Ja:*zagląda do środka gdzie Lilka dusi chłopaka* Oddaj go*ostrzegawczy ton*
Lilka: :P
Ja:V zajmiesz się tym?
V:*wyciąga dwójkę ze środka Hidakiego odstawia na miejsce a Lilkę rzuca na fotel*
Lilka:*z nadymanymi policzkami siedzi w fotelu*
BOOM!
Jack:A to co było?
Ja:Moja Kinder niespodzianka szwankuję.
Hideki: *z śladami macek na twarzy* Jenny jest okrutniejsza T.T a ty przeciętna.
UsuńJa: Ucz się taktu bo cię przez całe życie chronić nie będę.
Jenny: Tak Jack na 100% drony.
Ja: To spoko. Przekaż, że ma się u mnie stawić a jak nie to go rzucę lwom na pożarcie.
Jenny: Zauważyliście, że Alter się nie wtrąca? O.O
Harumi: Bo wie, że nie ma szans.
Izumi: Albo planuje masową rzeź.
Jenny: To drugie. Stanowczo.
Ja:No wątpię czy się stawi...no chyba że w urnie.
UsuńLilka:Ty sobie chyba ze mnie jaja robisz.
Jack:No widzisz przynajmniej raz potwierdzasz ze mam rację*mina wiem o co ci chodziło ale i tak będę gadać po swojemu*
Lilka:Alter to niech nie przychodź lepiej bo Kruk się znów na nią zdenerwuje i oberwie kto inny U^U
Jenny: Mi się wydaję, że Angel planuje coś w związku z Alter O.O ale nikogo nie dopuszcza do swoich notatek.
UsuńJa: Bo byś wszystko wypaplała -.-
Hideki: *kiwa się na krześle*
Patrick: Angel czemu słuchasz takich okrutnych piosenek?
Ja: A jakoś tak ^^
Patrick: Przypominam, że za niedługo idziesz do kina.
Ja: Zdążę.
Alice: No czy ja wiem.
Ja: O miłego oglądania. A na co posądzasz.
UsuńJack: Albo raczej z kim.
Ja:Ty głupi jesteś jak nie wiem...Ale i tak cie kocham rodzynki ty nasz^^
Jack: Może fistaszku odrazu?
Lilka:Ym wy tam pilnujcie Angel bo to z nimi nic nie wiadomo. Najpierw ma cie gdzieś a potem o*pokazuje jak Kruk siedzi za Jackiem i matczynym gestem głaszczę go po głowie* -_-
Ja:Ja wiem ze ja ci tak życie zwaliłam ale nie obrażaj się i nie uciekaj przypadkiem tak jak Kyoya dobra?
Jack: -_-" rozwalasz mi fryz.
Lilka:*patrzy na Hidekiego jakby go miał zabić*
Ja: Na kapitana Amerykę *.*
UsuńJenny: Wywiało cię na 4 godziny.
Ja: No ciii.
Jenny: Angel nie rób nic z głupiego z Alter.
Ja: *tajemniczy uśmiech*
Jenny: Angel raczej nie planuję jej polubić ale coś z nią zrobić!
Hideki: One są nudne!
Jenny: To masz kurna problem!
Lilka:Victor wydaj mi chociaż pozwolenie na tortury-_-
UsuńJa:O kapitana to ja lubię. A Hokai to hyba muj ulubieniec z Awengers. Nie no Halk jest jeszcze i o mamo ja tam ich wszystkich lubię...może Wdowę mniej bo ta kobieta z Rosji jest a ja i Rosyjski się nie lubimy. Alter może być czasem podkręca atmosferę.
Lilka:Od podkręcania atmosfery to ja tu jestem U^U
Ja: Mój ulubiony to Iron Man ^^ mój nauczyciel plastyki wygląda prawie jak on.
UsuńAlter: Ktoś mnie wzywał *pogardliwy uśmiech i pustka w oczach*
Harumi: Na pewno nie my.
Alter: *przekrzywia głowę*
Victor: Nie teraz. Mozę później.
Ja: Hahahahaha nie. Ja tu rządzę. Hideki jest tu nowy.
Hideki: *ogląda plamy na suficie*
Lilka:*śpi*
UsuńJack:No gości miał głowę na karku wymyślając ta zbroję.
Ja:Jeszcze powiedz ze to twój autorytet.
Jack:Phy ja tylko powiedziałem że nie jest najgorysy...¬_¬
Ja:Jest i Alter ¬_¬...mi Iron Man mojego wujka zawsze przypomina. Ale co tam przynajmniej Lilka śpi i jest cisza.
Jack:Wreszcie przyznałaś mi rację.
Ja:Ja tylko powiedziałam że jest cicho-_-
Jack: Czyli przyznałaś mi rację.
Ja: Nie -_-
Alter: *patrzy na towarzystwo* Dwa śmiecie i ta wkurzający pasożyt co tylko gada i nic nie robi. Serio?
UsuńJenny: Sama przylazłaś jak tylko usłyszałaś swoje imię.
Alter: *chichocze*
Izumi: Tak wcześnie Lila padła? O.O
Lenox:Lilka usnęła kiedy siedział z Białą Kelly.
UsuńJa:Ee Ego. Kogo ty tu obrażasz co?
Alter: *kiwa głową w stronę Jacka i Lilki*
UsuńJenny: *patrzy z pogardą na samą siebie*
Ja:Nie obrażaj mi tu dzieci. Jakbyś tylko nie siedziała w Jenny...
UsuńJack:Nie sądziłem ze tego doszyję.
Alter: To co? *zaciekawiony wzrok*
UsuńJenny: Czego znowu dożyłeś?
Jack:Kruk mnie broni i tą wariatkę też...
UsuńJa:To by było źle. Jack idziemy spać.
Jack:A rub co chcesz.
Ja:Dobranoc.
Ja: Dobranoc ^^
UsuńAlter: *unosi brwi*
Jenny: *idzie z Izumim postraszyć ludzi*
Ja: *unosi palec wskazujący do góry* Chwi-Hyk!-lka Hyk! Głu-Hyk!-pia czka-hyk!-wka.
OdpowiedzUsuńKelly: *strzela Vanesse w plecy* Pomogło?
Ja: *przez chwile nic* Hyk!! Nie!
Kelly: Masz czekolade
Ja: *po zjedzeniu połowy tabliczki* Przeszło! :D
Kelly: *zwala sie na łóżko* Wreszcie To już drugi raz dzisiaj
Letty: *wyjmuje słuchawki z uszu* Już?
Kelly: Tak
Ja: Teraz to tylko kilkanascie minut. Przed tem to z godzine czkawkałam.
Letty: Znowu nowe słownictwo?
Ja: Hiiiii to było giiiiiit. Extra rozdział! Jakoś bardzo mi się spodobał.
Kelly: Bo Jenny omało komus reki nie odcięła?
Ja: To też. Ale wiemy już coś o familji Tategamich.
Letty: Ten na H jest prawie tak samo porąbany jak Doji.
Ja: Uuu jakaś kobitka zła?
Kelly: Nie zacznij gadać jak Yoda.
Ja: By było gdyby to matka Jenny okazała się być (xDD) Lecz ona umrzeć podobno. Zaiste wódka potęża jest, ale bimber wiekszą mocą włada.
Kelly: *przejezdza sobie dlonia po twarzy* Błagam przestań. I przepisuj swoj rozdzial.
Ja: No dobrze juz dobrze. Czkawka + alergia + rehabilitacje = Kaplica. Jak już wspominałam super rozdział.
Na następny czekamy. (Kelly nie zabijaj xD)
Ja: To się cieszę, że przypadł do gustu ^^
OdpowiedzUsuńJenny: *czyści katanę z resztek krwi*
Hideki: Kolejne nudziary.
Victor: Weźcie go zakneblujcie -.-
Kimiko: Cierpliwości mój drogi.
Jenny: Nom moja matka nie żyje.
Harumi: Angel a to babsko to kto.
Ja: Zobaczycie.
Jenny: Ty mi lubisz życie utrudniać!
Ja: Zawsze mnie zastanawiało skąd Kyoya ma te krzyże. I to moja wersja jak to się stało.
Kyoya: Fajne mi życie zgotowałaś.
Ja: No nie gniewaj się.
Jenny: Znów PMS?
Mnie właśnie też to zastanawiało i w sumie nadal zastanawia. Czy sam sobie zrobił czy ktoś... Wiec fajnie, że przedstawiłaś swoją wersje która nie głupia jest ;)
UsuńA teraz czy ktoś widział to wredne babsko!
Kelly: Czyli pytanie: "wena gdzieś polazła?!?!"
Ja: No ale serio gdzie ona jest? :( Przez to ze zwiała z piwnicy to nie mogę rozdziału napisać T.T a powinnien być w piątek. Niech ją szlak!
Ja: Mam dość spory zapas *wskazuje na taczki* Bo akurat piszę nowy rozdział do Jess^^ chcesz trochę?
UsuńJenny: *śpiewa pod prysznicem*
Hideki: *zakneblowany*
Victor: Przegryzł łańcuch ;-;
Kaito: Mówiłem, że uparty.
Victor: *zmęczony* Wysiadam. Idę spać.
Ja: no wreszcie.
Ja: Bardzo chętnie! ^^
UsuńKelly: *odsówa sie jak najdalej od Hideki'ego* Przegryzł? Przegryzł?! Co to jest!
Letty: Gościu mocno poje na rozumie i psychice.
Ja: Właśnie! *strzela sobie z otwartej w czoło* Fajowe tło :D W sensie kolorki itp...
Letty: Ty sie lepiej ucz a nie.
Ja: Szukałam obrazka z dziewczyną która jest do ciebie podobna.
Letty: I co znalazłaś?
Ja: Tak ^^ Brakuje tylko czerwonej grzywki ale tak poza tym to jest ok.
Kelly: Burza
Ja: Znowu? Ale to i lepiej bo wtedy lepiej mi sie mysli oraz tworzy ^.^
Ja: Też chcę buurzę ;-; *ogląda bakugany* Taki powrót do dzieciństwa ^^ a i proszę *wysyła w stronę Vanessy kilkanaście taczek z weną*
UsuńJenny: A taki popapraniec, którego prawie zabiłam.
Izumi: Dziękujemy za komplement ^^
Ja: Też powinnam się uczyć. Eee tam wieczorem to zrobię ^^
Ja: *zabiera pospiesznie wene* Dziekuje :* Ja to wole wieczorem popisać... Ale nie zawsze pyka. Kij z EdB. To w sukie na logikę. No ale na 6 trzeba napisac by miec szostke.... Dobra gdzie jest moj zeszyt? *nurkuje w stercie zeszytów* Beyblade... bakugan.... O jest Ninjago! *wypływa na powierzchnie* No to piszemy ^^ *puszcza Skillet i zaczyna pisać*
UsuńJa: Aktualnie przerzuciłam się na Halestrom *.* Teraz jednej piosenki słucham godzinami ^^ Nauka na gegrę -.- a dobra od czego są poprawy.
UsuńJenny: Pisz! -.-
Ja: No już! *puszcza w pętli I miss the mistery*
Ja: Halestorm? Lubie odkrywac nowe rzeczy wiec sobie odslucham. Tylko gdzie ja wcisnelam te słuchawki....
UsuńJa: hyhyhy *.*
UsuńJenny: *patrzy na rozdział* Ja go zabiję.
Ja: Nie! Raz już próbowałaś!
Jenny: Przeszkodziłaś mi -.-
Ja: Ciekawe czemu, nie?
Jenny: Oj tam oj tam.
Ja: Hideki znowu coś odwalił?
UsuńLetty: Odpowiedź jest prosta: Tak.
Jenny: Nie. To nie rozdział do nas.
UsuńHideki: *huśta się na krześle* Husiu, husiu.
Kaito: *skrajnie załamany je 6 pączka*
Kaito bo gruby będziesz. Chyba że masz dobra przemiane materii.
UsuńKelly: Mogę pączka? Ten facet zaczyna mnie dobijać.
Kaito: *uśmiecha się* Na treningu spalę. Prosz *rzuca Kelly pączka*
UsuńJenny: *wyrzuca Hidekiego przez okno* Zdychaj -.-
Kelly: Danke. *wcinając pączka z nadzieją wygląda za okno* Zszedł??
UsuńJenny: A gdzie tam. Ogląda marchewki i się śmieje -.-
UsuńIzumi: Wyczuwam konkurencję *wyjmuje włócznię*
Kelly: *zjada drugiego pączka* Też spale na treningu. Izumi zrzuć tą włocznie na niego. NA niego nie OBOK
UsuńJa: Znęcacie się nad nim?
UsuńJenny: Pisz nie matkuj!
Ja: Dobra ^^
Jenny: O.O *patrzy na biurko* A dobra czekoladę pożarła.
Izumi: *szykuje się do rzutu*
Hideki: *szybki unik* Jenny!!!
Jenny: Powieś się!
Kelly: A potem zastrzel!
UsuńLetty: To nie ma sensu
Kelly: Uwiez mi on by tak potrafił. Najpierw by sie powiesił (albo Jenny by to zrobiła) a potem by sie zastrzelil (lub rowniez ktos by to zrobił) ... Skubana, Vanessa też pisząc zjadła ostatnie cztery kawałki ciasta i dwa czekoladowe ciastka. Ale przynajmniej pisze. Tylko kto potem to na komputer wklepie....
Ja: Ja od razu na kompie piszę a potem tylko kopiuje na bloggera ^^
UsuńHideki: Na zielonej łące pasły się zające. Raz, dwa, trzy! *dostaje w łeb od wściekłej Harumi i milknie*
Harumi: *zadowolona odrzuca deskę i wraca do pracowni*
Ja: A ja jakoś wole najpierw w zeszycie bo jak kiedyś pisałam na kompie to non stop ktos mi sie kręcił no i nie mogłam pisać bo sie nie skupiałam.
UsuńKelly: Good job Harumi a teraz tworz jakas bron na tego idiote
Ja: Druga burza? Ostro. *powraca do pisania. Rozlega sie pokanie do drzwi i do pokoju wchodzi 20 paro latka* Antena!! *rzuca sie na szyje dziewczynie.
Kelly: To tyle w kwesti pisania nowego rozdziału. *ŁUBUDU! Nastaje ciemnosc* I w kwestii pradu. Vanessa gdzie masz przenosne wi-fi?! A nie już jest.
Letty: Jak znowu bd sie bawic tym pradem to pojde tam i im wpiernicze.
Kelly: *z nosem przyklejonym do szyby* Ale leje
Ja: A u nas słoneczko.
UsuńJenny: Też chcę burzę!
Harumi: Ja niezbyt.
Jeny: Przecież zostanę z tobą :D
Harumi: *zerka na Hidekiego* Starczyłaby piła łańcuchowa.
Kelly: Burze są fajne ale gdy nie wyłączaja prądu. Jenny jak chcesz to teleportuj sie do nas.
UsuńLetty: Tak pieknie pada, że chyba wyjde na spacer.
Kelly: O.o w burze?
Letty: *zakłada płaszcz* A czemu nie? Z cukru nie jestem a poza tym to sobie potrenuje. Idziemy Draco *bey pojawia się w jej dłoni. Wychodzi* (Jakby co to juz nie Orion ale Draco. Megi: Teraz moj bey nazywa sie Orion ^^ )
Kelly: Eh dobra gdzie jest Vanessa? Harumi jak masz jakas na zbyciu to nie krempuj sie jej uzyc.
Harumi: Nie mam. Alice powinna mieć.
UsuńJenny: Ohayo Megi ^^ *teleportuje się do Vanessy*
Ja: Jutro szkoła ;-; nieee!
Ja: O nie szkoła! Tylko nie to! I jutro musimy zrobic ten 12-scian foremny a potem rehabilitacje. Nieeeeee! O krowka.
UsuńMegi: Siemka Jenny! Mamo jak dawno mnie tu nie było.
Ja: *wcina cukierka* Tak jakos wyszlo.
Kelly: *przyglada sie w tv Niech zyje krol Julian* To jest debilne. Nie ogarnelam o co chodzilo w tym odcinku
Megi: Takiej glupoty nie ogarniesz. *rozsiada sie na biurku*
Ja: *pisze* O czesc Jenny. Fajnie że wpadłaś. *zaczyna bazgrac w zeszycie. * Siadaj.... Gdzie miejsce. Ej zeszyt mi sie konczy.
Jenny: *rozwija skrzydła i siada w powietrzu*
UsuńIzumi: Pingwiny lepsze!
Ja: Geegraaa -.-
Harumi: Chyba szykuje się wyprawa do papierniczego.
Ja: Czekaj...cyrkiel miałam kupic!
Ja: Chwila *znowu nurkuje pod biurkiem* Jest! Calusi zielony. Akurat ^^ *znajoma muzyka w tle. Powoli obraca glowe w strone tv* XXX!!!!! Disel!!!! *rzuca wszystko i leci ogladac xXx*
UsuńKelly: No to sobie popisala. A tak wogole gdzie jest Letty? Jeszcze nie wrocila?
Megi: *oglada razem z Vanessa* To Kishatu tego nie ogarniesz.
Ja: Viiiiiiiiiiin!!!!!! <3 <3
Jenny: Wróci jak zgłodnieje. Motto Kimiko.
UsuńKimiko: *szuka syna* Takeru!
Victor: *śpi na parapecie*
Kimiko: WSTAWAJ!
Victor: *gleba* Pali się?
Kimko: Śpisz o 10 godzin -.-
Jenny: Uwielbiam to małżeństwo.
Kelly: Też ich uwielbiam. Potrafia poprawic humor. Jak Vanessa bd miała doła to się do was zwroce.
UsuńMegi: Fajne motto :D Ciekawe gdzie ona polazła...
Ja: Łeeeee reklama
Kelly: po 15 minutach? Nieźle.
Ja: Polsat?
UsuńTakeru: Jen kryj mnie!
Jenny: Jasne! *narzuca na niego koc*
Takeru: Nic nie widzę!
Kimiko: Bylibysie dobrym małżeństwem *.*
Jenny: *dostaje ataku śmiechu*
Takeru: Ja mam dziewczynę -.-
Victor: Chcesz wydać naszego syna za nią? ! *wskazuje na Jen*
Jenny: Czuję się urażona.
Kimiko: Tylko głośno myślę.
Ja: Rozdział bardzo... Nieee, nie umiem wyrażać własnej opinii. T.T
OdpowiedzUsuńAaron: W tym rozdziale faktycznie.
Kaosu: *siłuje się z zamkiem od walizki* Zam-knij. Się. Wresz-cie. Do. Cho-lery.
Aaron: *rozgląda się* A Kazamich wciąż nie ma?
Ja: Nom. Jak rano wybyli to nawet nie powiedzieli gdzie.
Kim: Hideki... Ryuga?
Aaron: W tym przypadku to raczej nie ten osobnik od Death Nota.
Kim: *smuteczek* A szkoooda.
Andrew: *tuli Hiromi kręcąc się po pokoju* Salveee sorella! ^^
Hiromi: Jak mnie zaraz nie puścisz to dowiesz się, w trybie natychmiastowym, co jadłam, cretino! >.<
Ja: To Hideki Handa ^^
UsuńJenny: Ja to podsumuje: Angel zrąbała życie kolejnej osobie.
Ja: Tylko wyjaśniłam >.<
Jenny: Tylko nie oblej się herbatą. Kaosu gdzie wybywasz?
Harumi: *patrzy na Hiromi* A nie łatwiej go palnąć?
Izumi: Tylko ty jesteś taka brutalna T.T
Harumi: Nie popłacz się tylko.
Kim: A, znaczy się ten nowy, ale nie nowy u Angel, tak? ^^
UsuńAaron: Ta powalająca logika.
Kim: Nie zarzucisz mi kłamstwa Aar. ^^
Aaron: Kiedy to wymyśliłaś?
Kim: Przed chwilą. ^^
Kaosu: Jak Yuna ma wycieczkę klasową to my też wyjeżdżamy. Ale na miejscu powinien być internet, to i tak można będzie pogadać. ^^ *skacze na walizkę*
Andrew: *puszcza Hiromi*
Hiromi: On ma uścisk jak Benkei. Za nic nie uwolnisz rąk. -.- Ale jak nie miażdży mi żeber, to inna sytuacja.
Ja: No chyba tak...Gdzie jedziesz Yuna? :D
UsuńJenny: To dobrze. Sama z nimi nie przetrwam.
Izumi: Mi Angel nie zrąbała życia *.*
Harumi: Jesteś optymistą siedź cicho!
Ja: *tuli Izumiego*
Harumi: Ehhh -.-
Patrick: *zmęczony*
Jenny: Gdzie byłeś?
Patrick: W piekle tfuu w niebie.
Jenny: Co się stało?
Izumi: Ciele oknem wyleciało!
Jenny: Tak jasne.
Patrick: Byłem na balu ;-; nigdy więcej.
Ja: Czekaj moment... *szuka kartki* Stare Kaleńsko na zachodniopomorskim.
UsuńAaron: Bo optymiści zawsze mają lepiej u autorek.
Kaosu: A wiesz, że to może i racja jest. ^^ Tyle, że fakt haju na świeczce trochę psuje to wyobrażenie.
Ja: Oj tam, nie marudź. Mogłeś mieć życiorys jak Stojanov.
Aaron: Ty masz coś ewidentnie do postaci z tragiczną przeszłością.
Ja: Nom. Uwielbiam takie. ^^
Hiromi: Ten bal, na który Jen odmówiła przyjścia, nie? Wyrazy współczucia, że dałeś się w to wrobić.
Andrew: A pamiętasz jak na tym jednym balu podpaliliśmy obrus?
Hiromi: Ty strąciłeś świecznik.
Andrew: Ale to Kale oblał ogień alkoholem.
Jenny: Jestem mądra ^^
UsuńJa: Żółwik Yuna ^^
Harumi: Jak bliźniaczki O.o
Patrick: Kimiko potrafi zmusić.
Izumi: *myje talerze*
Harumi: Bez żadnej plamki!
Izumi: No dobrze już dotrze ^^
Hiromi: I cwana. Tak trzymaj. :D
UsuńJa: *przybija żółwika Angel* Yatta! Nie jestem jedyna. ^^
Aaron: *przejeżdża ręką po włosach* Ja pitole... Wy chyba naprawdę jesteście zaginionym rodzeństwem...
Hiromi: Faktycznie, a argumentem nie do podważenia był jej mocarny wałek?
Ja: Była teoria, że Jen to siostra Kyoyi więc wiesz.
UsuńPatrick: I jej wściekła mina.
Victor: Kim tak nie robi! Ona ma dar przekonywania!
Jenny: Sam nie wierzysz w to co mówisz.
Ja: Łoo, serio? No wiesz, ja mam taką jedną teorię, którą nie wiem czy wykorzystam.
UsuńAaron: I multum innych, których nie pamiętasz.
Hiromi: Ma dar przekonywania, ale z użyciem wałka ono się zwiększa.
Andrew: Trochę jak ty z nożem do rzucania w dłoni.
Hiromi: Mój drogi, to po prostu jest agresywne negocjowanie kto posprząta stajnie.
Ja: Jaką? :D
UsuńKimiko: Takeru!
Takeru: Brońcie mnie!
Victor: Przyjmij to jak mężczyzna!
Takeru: Odezwał się!
Ja: Anoo, że Raksha to kuzynka Kishatów.
UsuńKaosu: *spada z walizki* CO?!
Ja: *nerwowy chichot*
Hiromi: Coś Takeru przeskrobał?
Kimiko: *dopada syna* Kiedy ślub? :D
UsuńTakeru: Na razie nie będzie!
Kimiko: Chce mieć wnuki T.T
Takeru: Czemu nie mam rodzeństwa ;-;
Jenny: Ja tam nie narzekam.
Ja: Wow O.O Noo niezły pomysł :D
Andrew: Wszyscy narzekają. Jeden chce rodzeństwo, drugi ma go serdecznie dość.
UsuńHiromi: Bo potrafi dac w kość.
Ja: Tak myślisz? No cóż cała trójka ma smoka chociażby w beyu, a Ryuga i Ryuto mieliby ndyjskie korzenie. :D
Kaosu: Na pewno by się ucieszyli.
Ja: Tylko będzie miała strasznie odmienny charakter od braci. Bo ta dwójka ma gdzieś cały świat.
UsuńRyuto: No bez przesady.
Ryuga: I żyjemy.
Ja: Kto żyje ten żyje :D
Ryuga: ....
Ja: Od kuzynostwa, ale rację masz. :D
UsuńRaksha: ... *kręci mlynka palcami*
Kaosu: A po co się przejmować światem?
Ja: No ale niszczenie czego popadnie mogliby sobie darować.
UsuńRyuga: A demony to niby mogą?
Ja: Spróbuj ich powstrzymać.
Jenny: Buhahaha :D
Ryuga: Już raz zmarłem nie będę próbował drugi raz.
Kaosu: No wiesz Angel, niszczenie jest częścią ich życia. :D
UsuńAaron: Próba powstrzymania od czegoś demona jest jak uderzanie gołą pięścią o utwardzona ścianę. To ty obrywasz.
Kim: Chyba że jesteś postacią z anime o się Herkulesa.^^
*sile
UsuńRyuga: Miło było ale *robi beyem dziurę w ścianie i wychodzi*
UsuńJa: Gdybyś nie był martwy to bym cię zabiła!
Jenny: * wychodzi z apteczką i nożem*
Izumi: A ty gdzie?
Jenny: *uśmiecha się złowrogo i znika*
Harumi: Czyżby Alter?
Patrick: Na cholerę Alter apteczka?
Harumi: A bo ja wiem.
Kaosu: Mówiłem!
UsuńHiromi: Znowu to samo... Nie łatwiej mu bylo wyjść oknem?
Aaron: Nie wywołałyby takiego efektu.
Kaosu: O ty... A ona nie idzie zranić Spectry i opatrzyć Jessie?
Ja: *analizuje słowa Kaosu* Może. Albo idzie wyżyć się na Hidekim.
UsuńHarumi: Kolejna ściana do naprawy.
Izumi: Idę po młotek.
Ja: Kimko sprawdź gdzie Jenny wywiało.
Kaosu: Po tym co się działo w dzisiejszym rozdziale u Jes to jest prawdopodobne.
UsuńAaron: Myślę, że Hideki nie będzie miał nic przeciwko jeśli do niego idzie, ale po co wtedy brała by że sobą apteczke?
Hiromi: Macie może zniżkę u murarza? Przydałaby się wam.
Izumi: Po co przepłacać? *wraca z cegłami i cementem*
UsuńJa: W sumie Jessie się trochę potłukła.
Kimiko: Tuli siostrę i próbowała zabić blondyna.
Ja: Aż mi się nie chce tam iść. Jenny wracaj!
Jenny: *magicznie przywołana* Ehh. Udusze go jak będzie spał.
Harumi: Ej Jen jedyny blondyn którego nigdy nie pobiłaś to był....yyyy
Jenny: Nie było takiego ^^ blondyni nie lubią mnie a ja ich.
Kaosu: Ha, wiedziałem!^^ I Kim nie zakładała się że mną o to. -.- Ma wyczucie skubana.
Usuń*wgap w Aarona*
Aaron: No co?
Hiromi: Jedyny blondyn, którego Jen nie skopala...
Aaron: Szczerze wolałbym, żeby tak pozostało. Nie mam ochoty siedzieć w szpitalu.
Hiromi: Ty w ogóle nie lubisz szpitali.
Aaron. To mało powiedziane - ja ich nie cierpię!
Jenny: Jak mnie nie sprowokuje to nic nikomu nie zrobię. Zresztą Arisu też by się wtedy oberwało *zasypia oparta o Izumiego*
UsuńIzumi: *bierze dziewczynę na barana i zanosi ją do pokoju*
Harumi: *ziewa* Jeszcze tylko papiery i pójdę się przespać.
Alice: *zwisa nad głowami obecnych lekko oddychając*
Patrick: Córka nietoperza.
Aaron: Miło, że o tym pamiętasz. *ziewa* My chyba też idziemy spać.
UsuńKim: *patrzy na Alice* Praktycznie jak Damian. :) *próbuje pokryć drzemiacego głową do dołu brata kocem*
Kaosu: *czlapie do swojego pokoju* Do jutra. ^^
Jenny: Buuurza! *lata wokół bloku*
UsuńAlice: Kto nazwał mnie córką nietoperza?
Patrick: Co tam u papy Gacka? :D
Alice: Morda w kubeł.
Ja: Fuck. Braki w internetach. -_- I głowa mnie boliii.
UsuńAaron: Rzepak. Po horyzont morze rzepaku.
Kaosu: I wszechobecny rechot żab.
Ja: O nie, o nie...Moją zrąbana wyobraźnia zaczęła działać XD
UsuńJenny: Ile tam będziecie? I pozazdrościć miejscówy. Wymarzona wprost.
Izumi:A to nie jest gdzieś nad morzem?
Harumi: *rozwija mapę* Chyba tak.
Jenny: Zamiast morza z wodą mają morze rzepaku. Jestem zazdrosna.
Ja: Pięć dni. Miejscowy faktycznie nie mogłam lepszej wymarzyc. W łazience woda śmierdzi krwią...
UsuńKaosu: Może w kanalizacji coś zdechło.
Hiromi: Blisko morza, ale wciąż jeziora.
Aaron: Jakbyś minęła tyle pól rzepakowych to też mialabys dość.
Ja: Krwawa Mary w kanalizacji!
UsuńJenny: Do kogo to było Aaron?
Izumi: Poopalacie się :D
Ja: Cholera wie...
UsuńHiromi: Oj tam.
Ja: Ale ja w tej wodzie mylam włosy!
Aaron: Do Arisu. Została w domu. A ją chyba lubię myśleć na głos...
Ja: Mam wysypke po za długim siedzeniu na słońcu...
Kaosu: Przesadzasz, krem ochronny i będzie cacy. ^^
Ja: Na wakacjach też tak mowiles.
Ja: Najwyżej będziesz miała krew we włosach. Albo będziesz nią pachnieć.
UsuńJenny: Dobry patent na Halloween.
Izumi: Tak. Zdecydowanie lubisz
Ja: *czlapie do pokoju uchachana, mokra, z glonem na bluzce, wchodzi do łazienki zostawiając za sobą mokre czarne plamy*
UsuńKaosu: *wpada za mną i wali w drzwi* Yuna, pośpiesz się!
Hiromi: Co wyście robili?!
Kaosu: Byliśmy w kulce na wodzie, krecilismy osobami w jej środku, rzucalismy glonami i chlapalismy wszyskich z kumplami z klasy Yuny.^^
Jenny: Impreza się rozkręca. A my kiedy do Krakowa?
UsuńJa: Na początku czerwca. Akurat środa, czwartek i piątek *.*
Izumi: Hohoho
Patrick: *z walizką* To jedziemy?
Jenny: Gdzie?
Patrick: Na wesele!
Jenny: To w przyszła sobotę *piłuje paznokcie* Zresztą wy tym garniaku nikogo nie poderwiesz.
Patrick: A ty w czym pójdziesz? Zbroi?
Jenny: Mam taką jedną ładną *.*
Ja: Kto powiedział, że was wpuszczę na te wesele? Będziecie siedziały w moim umyśle i koniec dyskusji!
Ja: *wychodzi przebrana z turbanem na głowie*
UsuńKaosu: Oo, jedziecie do Krakowa? My tam mieszkamy.^^
Ja: Wy mieszkacie w mojej głowie. Gdziekolwiek bym nie była...
Kaosu: I co w związku? *zamyka się w łazience* Zawsze też działamy jeśli coś się dzieje! ^^
Ja: Yhym. Do Krakowa i Zakopanego.
UsuńJenny: *w swojej zbroi* Perfecto.
Izumi: Nie na wesele.
Ja: Pójdziesz w kimonie albo swojej czerwonej sukience.
Jenny: A przed chwilą mówiłaś, że nigdzie nie pójdziemy.
Ja: Wiesz jak często zmieniam zdanie.
Ekpia: Oj wiemy.
Ja: To ciekawej wycieczki życzę ^^ i kto wie może się miniemy. ;)
UsuńHiromi: Jeśli jest to europejskie wesele to myślę, że sukienka byłaby lepsza.
Kaosu: Bo kobieta zmienną jest.
Ja: W Krakowie byłam już rok temu. I kiedy odwiedzałam ciocię. A do Zakopanego jadę na wesele. Ironia losu.
UsuńJenny: Mam jeszcze tydzień *zakrywa się gazetą*