„Ludzie nie płaczą dlatego, że są słabi. Płaczą, bo
byli zbyt długo silni.”
Po moim pełnym pogardy pytaniu Tategami stał ze
zirytowaną miną i rękami wciśniętymi w kieszenie spodni, a Nil przyglądał mi
się z troską.
– To twój brat? – spytał Nairu. – Nigdy nie mówiłaś, że masz
rodzeństwo.
Westchnęłam.
– Bo nie mam. Nie jestem z nim spokrewniona. Ale to
i tak mój brat.
– Mam pytanie. – przerwał nam Kyoya. – Czemu nie
szukasz swojego Alter ego?
– Skąd ty o tym wiesz? – spytałam zaskoczona i zła
jednocześnie.
– Victor nas poinformował. – odparł Nil.
Zaklęłam pod nosem. Co ten debil zrobił?
– Nie mam zamiaru jej szukać. – odpowiedziałam zimno.
– Masz pojęcie, ile ona osób zabiła? – warknął Tategami.
Przewróciłam oczami.
– Co mnie to? Nie będę się bawiła w superbohatera.
To już mnie nie dotyczy. – Wzruszyłam obojętnie ramionami.
– To przez niego, prawda? – stwierdził Nil, patrząc
na zdjęcia Michaela.
– Victor wam to powiedział? – zapytałam, mrużąc
oczy.
– Domyśliłem się.
Przyjrzałam mu się uważniej i zajrzałam do umysłu.
Nie kłamał, więc skinęłam głową.
– Możesz nam to łaskawie wytłumaczyć? Co on ma do
rzeczy i tego, że nie chcesz powstrzymać swojego świrniętego alter ego? –
wtrącił Tategami.
Lucyferze, ale ten człowiek jest wkurwiający! Nic tylko
warczy i warczy!
– To było moje
alter ego. – podkreśliłam. – Mogę wam opowiedzieć i tak to nic nie zmieni.
– A nie przeniesiesz nas w swoje wspomnienia? –
spytał zielony z szyderczym wyrazem twarzy. – Przecież lubisz to robić.
Zacisnęłam dłoń w pięść.
– Nie chcę nigdy więcej tego oglądać. – warknęłam,
potrząsając głowę. – Albo łaskawie ruszysz wyobraźnią, albo spieprzaj.
Mruknął coś pod nosem. Rzuciłam mu wściekłe
spojrzenie.
– Dobrze, nie pobijcie się. – uspokoił nas Nil. –
Jenny to możesz zacząć?
Słowa popłynęły same.
11
lat temu, Japonia.
Ocknęłam się na dole stromego urwiska. Z głowy
leciała mi krew, byłam w poszarpanym kimonie, ale żyłam. Nie wiem, jakim cudem
przeżyłam upadek z klifu liczącego osiem metrów wysokości, lecz liczyło się, że jakoś mi się udało.
Leżałam, patrząc w księżyc. Nic nie pamiętałam poza
własnym imieniem.
Kim jestem?
Co się stało? Te pytania krążyły po mojej głowie.
I dalej krążą.
Wtedy pojawiła się Artemis. Chyba towarzyszyła mi od
zawsze. Ona też nic nie pamiętała. Tylko mówiła do mnie pokrzepiającym głosem,
że nic mi nie będzie. Byłam dzieckiem, więc jej wierzyłam. Jednak pomoc nie
nadciągała. Postanowiłam wstać i iść. Nie miałam siły się wdrapać na górę, więc
uznałam, że pójdę po jakąś pomoc. Do rodziców.
Szłam, szłam i szłam, mając za towarzysza miko z
toporem. Ból czaszki był nie do zniesienia, ale i tak się uparłam, że przeżyję
choćby nie wiem co.
Heh, od małego byłam uparta.
Jednak miałam swój limit. Wykończona długą wędrówką
upadłam i straciłam przytomność. Znowu.
Kiedy się ocknęłam, leżałam w wygodnym futonie, a
wokół mnie krzątała się najprawdziwsza miko – Noriko Honoko.
Przez cztery lata zastępowała mi matkę. Szukała moich
bliskich. Nie udało jej się dowiedzieć, kim byli moi rodzice. Nikt nic o mnie
nie wiedział. Jakbym nigdy nie istniała. Dlaczego? Dalej zadaję sobie to
pytanie. Po prostu wszelkie informacje na mój temat zniknęły. Tylko imię
zostało.
Szczerze? Nie przeszkadzało mi to. Byłam szczęśliwa.
Szkoda, że jeszcze nie wiedziałam, że to był przedsionek
piekła.
****
4
lata później.
– Noriko-san! Popatrz! – szczęśliwa dziewczynka w
zielonym kimonie manipulowała fioletową kulą energii.
– Co się stało, Jenny? – kobieta, widząc kulę, upuściła na ziemię kosz z ziołami. – J-jak ty...– wyjąkała i spojrzała z
nienawiścią na dziecko.
– Coś się stało? – spytała Jenny przestraszonym
tonem.
– Ach, nie. – zreflektowała się miko. – To naprawdę
wspaniałe. – uśmiechnęła się sztucznie i pobiegła do domu.
****
– To najprawdziwszy demon? – spytał podekscytowany
dr. Troy. Miał 45 lat i był delikatnie rzecz ujmując dość nienormalną osobą.
– Tak. – Noriko skinęła głową. – Słyszałam, że
badacie takie, a gdy zdobędziecie wszystkie dane...pozbywacie się ich.
– Oczywiście. – doktor przybrał poważny wyraz
twarzy. – Ile ona ma lat?
– Dziesięć.
– Dziesięciolatka z tak rozwiniętymi mocami? –
gwizdnął z podziwem. – Będzie naszym najważniejszym obiektem badań. –
uśmiechnął się obłąkańczo.
– Mam nadzieję, że nie powiecie, że wydałam wam to
stworzenie. – miko skrzywiła się z obrzydzeniem. Gardziła demonami. A tutaj
mogła się go pozbyć i przy okazji nieźle zarobić.
****
Kiedy trafiłam do „ośrodka” dzień w dzień były
przeprowadzanie na mnie testy. Badali moją wytrzymałość, regenerację, moc i
inne bzdety.
Nienawidziłam ich całym sercem. Noriko tym bardziej.
Z miłym uśmiechem wepchnęła mnie do tego piekła.
Cholerna suka.
W ośrodku były różne istoty. Głównie
ludzie i kilkoro demonów oraz aniołów. Celem naukowców, którzy nas tu zabrali, było stworzenie broni.
Chodzącej, żywej broni. Dlatego porywali dzieci z patologicznych rodzin lub
sieroty. Wiecie, takimi dzieciakami mało kto się interesował. Idealny materiał
testowy. A, że w szeregach obsługi "ośrodka" było kilka demonów oraz aniołów, to wiedzieli, jak zabezpieczyć się na wypadek, gdybyśmy chcieli uciec.
Można powiedzieć, że to była pułapka bez wyjścia.
Tylko jedna osoba sprawiała, że nie wariowałam jak
inne dzieciaki, anioły czy demony. To był właśnie Michael. Był moim współlokatorem oraz ostatnią ostoją normalności w tym koszmarze.
– Noga ci krwawi. – powiedziałam cicho któregoś tam
dnia.
Siedzieliśmy w naszej wspólnej celi i jedliśmy
maziowatą breję zwaną dumnie zupą.
– To nic. – Obejrzał ranę. – Jeden ze strażników
uderzył mnie swoim batem. – wyjaśnił, widząc moje spojrzenie.
– Dlaczego oni ci to robią? – spytałam, opierając
się o ścianę.
- Bo wkurzają się, że moja moc nie chce wyjść. –
zaśmiał się. – Dobrze tak tym skurwielom.
– Nee, Michael. – zagadnęłam.
– Co jest, młoda?
– Czy my tu umrzemy? – nie byłam przerażona. Nie
płakałam. Chciałam tylko wiedzieć.
Spoważniał i położył ręce na moich ramionach.
– Nie pozwolę ci umrzeć, rozumiesz? Obronię się. –
uśmiechnął się pokrzepiająco. – Siostrzyczko.
Nie miał rodziny podobnie jak ja. Troy porwał go z
demonicznego sierocińce przy pomocy paru demonów.
****
Michael nie pokazywał się od kilku dobrych godzin.
Zaniepokojona kilka razy próbowałam wyłamać kraty, ale dostawałam prądem lub
batem.
– Gdzie Michael?! – warknęłam, widząc jednego z
naukowców.
– A, ten dzieciak? – spytał znudzony i poprawił
okulary. – Chyba zabrali go na ostatnie testy. Jak nie przejdzie, to umrze. –
uśmiechnął się złośliwie. – Jennifer? – odsunął się od krat, widząc mój pusty
wzrok.
Umrze....Michael ma umrzeć?
****
Fioletowa energia zniszczyła doszczętnie celę i
wyciągała szpony po przerażonych strażników i doktora. Uderzali o ściany raz po
raz. W końcu padli bez życia na podłogę. Jenny jak w transie pobiegła przed
siebie, ciskając w przeciwników fioletowe kule. Nic jej nie obchodziło poza przyjacielem, bratem,
Michaelem.
Nagle ujrzała ścianę ognia i cofnęła się gwałtownie.
Błysk metalu. Poczuła przeraźliwy ból w lewym ramieniu. Miała w niego wbity
nóż. Doktor Troy dyszał ciężko i ocierał twarz z potu.
– Nigdzie nie uciekniesz. – powiedział. – Ty i
Michael dokończyliście swoją robotę. – uśmiechnął się obłąkańczo. – Teraz
możemy się was pozbyć. – wycelował w demonicę pistolet.
Potężna fala energii cisnęła go na stół, na którym
niegdyś przeprowadzał okrutne eksperymenty na szatynce i innych. Jenny
wyszarpała nóż i nie zważając na obficie lejącą się krew, pobiegła dalej.
– Jenny! – zza zakrętu wypadł Michael. – Trzymaj się. – Wziął szatynkę na barana.
****
Ośrodek spłonął doszczętnie, a naukowcy zginęli.
Porwani przez nich niestety też. Tylko ja i Michael wyszliśmy z tego żywi.
Trafiliśmy do Victora. Tam nas wyleczono, nakarmiono
i poinformowano, co się stało z ośrodkiem.
– Biedne dzieciaki. – Victor spojrzał na nas ze prawdziwym
współczuciem. – Winne są wam wyjaśnienia.
– I to wszystko? – spytał Michael. – Byliśmy przez
prawie rok traktowani jak jakieś śmiecie, bo nasza własna rasa o nas zapomniała,
a w zamian dostajemy wyjaśnienia i współczucie?– rzucił demonowi wściekłe
spojrzenie. – Dlaczego dopuściliście do tego?! – wrzasnął.
– Proszę, nie krzycz. – powiedziałam cicho. Nie
miałam siły na kłótnie. Chciałam tylko chwili spokoju.
– Och, dobrze. Przepraszam, młoda – usiadł na kanapie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i spojrzałam na Victora.
– Dokładnie wtedy gdy ta organizacja zaczęła działać, władca Piekieł umarł – zaczął Victor. – A raczej został zamordowany. Dodatkowo
pewna grupa magów zaczęła nas atakować. Musieliśmy szybko działać, by nie dopuścić
do chaosu. Udało nam się opanować sytuację, lecz musieliśmy jeszcze walczyć z
magami. – zasępił się. – Kiedy wreszcie wydawało nam się, że to koniec, wyszło
na jaw, że z sierocińców znikło kilkoro dzieci. – westchnął. – Dopiero wtedy
dowiedzieliśmy się o organizacji Troya. – Wstał i skłonił się. – Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie wynagrodzę wam tych siedmiu miesięcy koszmaru, ale zobowiązuje się, że zapewnię wam jak najlepsze warunki życia. I jeszcze raz was przepraszam.
Kiwnęliśmy w milczeniu głowami na znak zgody. Victor lekko się uśmiechnął i wyprostował.
– Kto jest obecnym władcą? – spytał Michael.
– Ja.
Nagle coś przyszło mi do głowy.
– Może pan znaleźć Noriko Honoko? – spytałam.
– Po co? – spytał zaskoczony.
– Ona powinna chyba mi płacić jakieś alimenty za zniszczenie życia – uśmiechnęła się
złośliwie. – Przynajmniej do tego się nada.
– Hmm... myślę, że to całkiem dobra myśl, Jenny – Victor puścił mi perskie oczko.
Już wtedy wiedziałam, że go polubię.
– Zaraz, zaraz momencik. Kto zabił tamtego władcę? – wtrącił się Michael.
Westchnęłam. On i ta jego fascynacja sprawami
kryminalnymi.
– Jeden ze strażników. Był to tak naprawdę mag, ale
to naprawdę długa historia, młody. – Victor uśmiechnął się blado. – Sprawa waszego mieszkania może trochę
zająć, więc póki co zamieszkacie ze mną, moją żoną, synem i ...- znów się
zasępił. – rodzeństwem Terada.
– Kto to? – ziewnęłam.
– Nazywają się Harumi i Izumi. Ich matka zmarła kilka dni temu, a
ojciec kilka lat temu. – spojrzał przez okno. – Smutna historia jak wasza.
Właśnie! – Znów spojrzał na nas. –
Jesteście rodzeństwem?
– Teoretycznie nie, ale w praktyce tak się
zachowujemy. – odparliśmy równocześnie.
– Co z waszymi rodzicami?
– Ja jestem sierotą, a Jenny ma amnezję. – Michael
wziął mnie na barana.
– Amnezję! – Victor złapał się za głowę. – Matko ile mi
spraw przybyło! Wy, Teradowie, poszukiwania tej Noriko. No nic. Chodźcie, pokaże
wam wasz tymczasowy pokój.
****
Miesiąc później
– Mieszkamy w tym samym wieżowcu! – ucieszył się
Izumi. – Ale fajnie!
– No! – przytaknęłam mu.
Jak wyglądaliśmy gdy ja miała 10, Izumi 11 a Harumi
12 lat? Więc:
Ja: brązowe włosy wiecznie związane w kucyka + kurdupelek.
Ogólnie mało się zmieniłam.
Izumi: Włosy bardziej rozczochrane niż zawsze i miał
trochę piegów.
Harumi: Ciemniejsza karnacja i dwa kucyki spięte
czarnymi kokardkami.
Aaa bo wy nie wiecie jak wyglądał Michael!
Michael: czarne włosy, brązowe oczy, meega wysoki.
Lat 14 wtedy.
No to wygląd mamy z głowy, więc wracamy do historii.
Zgodnie z tym co powiedziałam, Noriko płaciła mi "alimenty", które przeznaczyliśmy na czynsz i rachunki. Gdy zobaczyła mnie w jej domu w środku nocy w towarzystwie Kimiko, błagała tylko,
bym jej nie zabijała i zgodziła się na wszystkie warunki. Victor zajął się
resztą spraw. Uznał, że zamieszkamy na Ziemi, bo w Piekle w tym całym chaosie
nie ma na tyle mieszkań.
– Jaki ogromny! – wparowałam do mieszkanie już w
pełni umeblowanego.
– To będzie rajskie życie. – Michael potargał mi
włosy i teleportował nasze walizy.
– Ja pierwsza biorę pokój! – wrzasnęłam i popędziłam
przed siebie. – Zwycięzca! – zorientowałam się, że wbiegłam do salonu. – No
kurde!
– Zainwestuj w okulary, młoda. – zaśmiał się.
Strzeliłam focha. – Oj nie gniewaj się. – złapał mnie w mocnego przytulasa.
Z góry dobiegły huki i śmiechy rodzeństwa.
– Co za niewychowana młodzież! – narzekała na schodach
jakaś wiedźma (baba spod 4) – Brak kultury!
Przewróciłam oczami na jej jojczenie i polazłam
sprawdzić, jak sobie radzi rodzeństwo. Harumi od dziecka czuła pociąg do różnych broni,
więc widok mnóstwa pistoletów, karabinów i bazook na podłodze niezbyt mnie
zdziwił.
– Co się stało? – Podniosłam Haru z podłogi.
– Izumi rozwalił ścianę. – westchnęła.
– Słabe robią w tych wieżowcach! – wrzasnął jej
brat.
– Dzwonimy po murarza? – spytał Michael, podziwiając
resztki ściany.
– Mamy u niego zniżkę. – wyszczerzył się Izumi.
– Czemu mnie to nie dziwi? – mruknęłam, uśmiechając
się.
****
Siedziałam na balkonie i podziwiałam gwiazdy. Zimny
wiatr otulał moje ciało, dając przyjemne ochłodzenie. Popijałam zieloną
herbatę.
– O czym tak myślisz? – Michael siadł koło mnie.
– Jak to było z moimi rodzicami. – odparłam. –
Umarli czy mnie porzucili?
– Musieli być totalnymi kretynami, jeśli porzucili
kogoś takiego jak ty. – rzekł. Oparłam głową o jego ramię. – Nie ma się co tym
zadręczać, Jenny. To tylko przeszłość.
– Wiem. – szepnęłam. – Przeszłość, której nie
pamiętam.
– Kij z tym! Za niedługo polecimy wszyscy do
Indonezji. – uśmiechnął się ciepło. – To się liczy! Koszmar minął. Czas na
szczęście.
– Kocham cię Michael. – powiedziałam.
– Co to za wyznania? – zaśmiał się. Dałam mu
prztyczka. – Ja ciebie też, młoda.
****
– Nic ci nie jest? – brunet pomógł wstać małemu
chłopakowi z chodnika.
– N-nie dziękuje. – chłopczyk popatrzył na
towarzyszkę Michaela. Patrzyła na niego zimnym wzrokiem, od którego dostał
dreszczy.
– Czemu im pomagasz? – prychnęłam, gdy chłopczyk
odbiegł.
– Nie możesz ich wiecznie obwiniać. W każdej rasie
są źli.
– Cała ludzkość jest zła. – warknęłam.
– W nienawiści nie ma nic dobrego. – powiedział
poważnie Michael. – Zniszczy tylko ciebie. – spojrzał smutno na mnie. – Musisz
to zrozumieć.
****
– Sto lat! Sto lat! – Izumi, Harumi, Alice, Yuka i
Patrick wjechali do mojego pokoju z tortem.
– To ja mam dzisiaj urodziny? – Zamrugałam kilka
razy, gwałtownie wyrwana ze snu.
– Uznałem, że tak. – Michael wcisnął mi na głowę
szpiczastą czapkę.
– Dmuchaj! – Popędził mnie Izumi. – Głody jestem!
Auuu. – Harumi pociągnęła go za ucho. – No co? Od rana nic nie jadłem! Skandal,
moi drodzy!
– Tak, tak. – westchnęła Harumi, po czym uśmiechnęła
się radośnie. – No najmłodsza dmuchaj!
– Może urośniesz! – dodał Michael, obrywając ode
mnie poduszką.
****
Mając już 14 lat na karku, znów podziwiałam księżyc i śpiewałam, siedząc na dachu wieżowca.
„(Zbudź mnie)
Przebudź
mnie od środka
(Nie mogę
się obudzić)
Przebudź
mnie od środka
(Ocal
mnie)
Wypowiedz
moje imię i uratuj przed ciemnością
(Zbudź
mnie)
Spraw, by
krew krążyła w mych żyłach
(Nie mogę
się obudzić)
Zanim
upadnę
(Ocal
mnie)
Ocal mnie
przed nicością, którą się stałam
Teraz,
gdy wiem bez czego jestem
Nie
możesz mnie tak po prostu zostawić
Oddychaj
we mnie i uczyń realną
Przywróć
mnie do życia.”
– Nie
wiedziałem, że umiesz tak śpiewać. – Michael dosiadł się do mnie.
– A
wiesz, że ja też nie? – Uśmiechnęłam się. – Kolejny talent odkryty.
– Ale
tekst mogłaś mieć ciut weselszy. Skąd znasz tą piosenkę?
– Wpadła
mi do ucha, to śpiewam. – Wzruszyłam ramionami. – Czasami ją nuciłam, gdy
byliśmy w ośrodku. – Nieświadomie zacisnęłam dłoń w pięść. Kiedy to zauważyłam,
natychmiast ją rozluźniłam.
– Depresję masz?
– Jak
patrzę na twoje niektóre wyczyny to tak.
– To
Izumi skakał z dachu ze spodniami zawiązanymi na szyi w charakterze peleryny.
Wybuchnęłam
śmiechem.
– Pamiętam.
Potem ta baba spod czwórki darła się na nas, że jej serialu nie dajemy
obejrzeć.
– Jenny,
przecież gdyby nie obejrzała tego odcinka ,,Mody na sukces”, to musiałaby żyć w
niepewności co do losu Brooke, Richarda i innych. Jeszcze by na zawał zeszła,
biedaczyna. – powiedział ze śmiertelną powagą.
– No
tak, zapomniałam, jak mogłam. – Wyszczerzyłam się, majtając nogami.
– Mam
prośbę.
– Jaką?
– Uśmiechaj się częściej, dobrze? – Objął mnie ramieniem. – Z uśmiechem ci do twarzy.
– Dobrze
i dzięki. – mruknęłam, po czym wtuliłam się w niego
****
Rok
później
Grupka ludzi rozerwała łańcuchy, które spoczywały na
czarne książce o zniszczonej okładce.
– Przestańcie! – krzyknęła Jenny, ale było już za
późno.
Michael widząc, co się zbliża, odciągnął siostrę jak
najdalej od owej grupki.
Błysnęło czerwone światło i było słychać ryk. Niski.
Drapieżny. Groźny.
Na placu stał wielki stwór wyglądający jak
skrzyżowanie jaszczurki z lwem. Machnął ogonem, tym samym niszcząc pomnik i
fontannę. Następnie pochylił łeb nad grupką ludzi, którzy wymachiwali księgą
jak tarczą. Pożarł niemal wszystkich.
– Idioci. – syknął Patrick. – Uwolnili bestię.
Jenny i Michael wzbili się do góry, a za nimi
podążyła reszta drużyny. Stwór zwrócił w ich stronę ociekający krwią pysk.
– Zniszczenie. – szepnęła Jenny, tworząc krąg pod
bestią. Oderwało jej jedną nogę. Niestety po chwili odrosła.
– Przypomnijcie mi jeszcze raz, co to jest! –
krzyknął Izumi, ciskając w stwora zielonymi kulami.
– Starożytna, przeklęta bestia. – odparł Michael,
unikając ogona najeżonego kolcami. – Potrzebuje mnóstwo krwi do odrodzenia się.
– spojrzał ponuro na plac skąpany w czerwonej posoce. – I dostała.
– Jak się tego pozbyć? – Jenny płynnym ruchem rozcięła
bestii grzbiet i zaczęła go bombardować fioletowymi kulami.
– Musimy wysłać do wnętrza jego ciała jak najwięcej
magii zniszczenia – oświadczył Patrick.
– To do roboty! – krzyknął entuzjastycznie Izumi.
Jednak stwór nie miał zamiaru tak łatwo zginąć.
Machał pazurami i ryczał przeraźliwie.
Jenny wylądowała na jego głowie i wbiła w nią
katanę. Bestia zawyła i machnęła łapą w kierunku szatynki. Ta uśmiechnęła się
cwanie i odskoczyła. Nie przewidziała jednego. Stwór zamachnął się ogonem,
który pędził z zawrotną szybkością w jej stronę
– Jenny! – Michael jakimś cudem ją odepchnął.
– Dzięki. – spojrzała na brata i znieruchomiała. –
Michael?
Brunet spojrzał na nią pustym spojrzeniem i
bezwładnie poszybował w dół.
Jenny, ignorując bestię, złapała go i położyła na
chodniku.
– Co jest? – była blada jak prześcieradło. Podniosła
rękę z jego koszuli. Była cała z krwi. – Nie...
– Żyję, młoda. – wyszeptał. – Ale wbił mi swój kieł.
– Wyjdziesz z tego. – z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
– Zawsze wychodziłeś! – wrzasnęła, tworząc barierę przed atakiem stwora.
– Taa. – oddychał ciężko. – Niestety ten był
zatruty. – z każdą chwilą mówił coraz ciszej. Pobladł tak bardzo, że bez trudu można było policzyć nawet najmniejsze żyłki.
– Nie jojcz mi tu, dotarło?! – podniosła rękę by go
teleportować. Chwycił ją za nadgarstek.
– To nic nie da.
– Nie mów tak! – ryknęła i teleportowała ich.
Wylądowali w pałacu. Nikogo nie było w pobliżu.
– Wybacz, młoda. Nie powinienem cię opuszczać...
– Nawet tak nie gadaj! – Jenny rozejrzała się spanikowana po korytarzu, próbując zwalczyć płacz – Halo?! Jest tu kto?! Pomocy! – Poczuła, że uścisk ręki brata na jej nadgarstku słabnie. Spojrzała na niego. – Michael!
– Kocham cię...siostra – wyszeptał, nim jego oczy stały się puste, a dłoń opadła bezwładnie na podłogę.
W dwóch światach rozbrzmiały wrzaski. Jeden z nich był rykiem ginącej bestii, a drugi krzykiem rozpaczy młodszej siostry.
****
Obecnie
Deszcz siąpił o szary chodnik oraz nagrobki.
– Koniec. – powiedziała Jenny. – Koniec
historii chłopaka, który chciał tylko ochronić obcą dziewczynkę nazywaną przez
niego siostrą. – dotknęła zdjęcia na nagrobku. – Po jego śmierci odcięłam się
zupełnie od swoich mocy. Przez długie dwa lata żyłam podobnie jak ludzie z tą
różnicą, że większość czasu siedziałam w Piekle. Ale Michael chciał być
pochowany tutaj. Dlatego zostałam w Tokio. – głos jej zadrżał. – Gdyby ci
przeklęci ludzie nie ruszali tej pieprzonej księgi wszystko było by dobrze! –
wrzasnęła ze złością i uderzyła pięścią w ziemię.
Nairu podszedł i wyciągnął rękę. Współczuł jej. Jednak
dłoń zatrzymała się tuż przed ramieniem Jenny. Co on ma powiedzieć. Stare,
wyświechtane ,,Przykro mi”? Co by to zmieniło? To już przeszłość.
– Dlatego nie zrobię nic w sprawie Alter. To nie ma
dla mnie żadnego znaczenia – powiedziała Jenny, kiedy się już uspokoiła. – Los ludzi jest mi obojętny.
– Nawet jeśli zabija niewinnych? – prychnął Tategami,
ale jakoś tak bez złości.
– Nawet. – odparła krótko i oschle.
– A co z twoją amnezją? – spytał Nil, przysiadając
się do niej.
Nie odsunęła się, tylko wbiła pusty wzrok w grób.
– Dalej ją mam. Próbowano wszystkiego, ale bez
skutku. Jedna wielka czarna plama. – westchnęła. – Prawdopodobnie nigdy nie
powrócą. Nikt mnie nie pamięta. Nazwisko nadał nam Victor i adoptował nas. –
Wzruszyła ramionami. – Ale nie umiem traktować go jak ojca. Ja nawet nie wiem, jak się traktuje ojca.
Artemis przyglądająca się tej scenie, westchnęła.
Mitsuki pod jednym względem miała rację. Nienawiść nie znikła. Ona jedynie
czekała na okazję, by znów powrócić z podwójną mocą.
– Wrócisz do Wild Fang? – spytał Nil po dłuższej
chwili milczenia.
Jenny spojrzała na niego zdezorientowana. Nairu posłał
jej lekki uśmiech.
– Nie wiem. Może kiedyś. – powiedziała. –
Moglibyście iść? Chcę tu zostać sama.
– Jasne. – Nil zerwał się na równe nogi i pociągnął
narwańca, który o dziwo bez protestów ruszył za nim.
Kiedy zniknęli, Jenny zamknęła oczy i w spokoju oddała się rozmyślaniom. W końcu otworzyła oczy.
– Dzięki za wszystko, brat. – powiedziała i uśmiechnęła się. W jej oczach zalśniły łzy. – Kocham cię.
Ja: Ten komputer mnie nie lubi, bo nie chce podkreślać błędów, a ja jestem ślepa ;-; ,więc się nie zdziwcie jak jakieś będą, ok? No i znacie prawdę o Jenny. *łezka w oku* Jak to pisałam to się poryczałam xD
Jenny: Bo sobie puściłaś smutną nutę, geniuszu. *trochę przybita* Michael...
Ja: Grunt, że mi się udało. A i tekst piosenki jest na biało, bo kochany laptopik nie chce tego usunąć -.- Meh, czasami go nie znoszę.
Patrick: Gadasz z kompem.
Ja: Ciii...No i nie mam siły jak to podsumować xD Zbliża się walką Gan Gan Galaxy vs Wild Fang, przeszłość Jenny wyszła na jaw. Tyle póki co xD Dobra lecę się odświeżyć ^^
Dedyk dla Białego Kruka, bo mnie zmotywowała stwierdzeniem, że te rozdziały będą dobre. Dziękuje ^^
Jenny: Idź się ogarnij ;-;
Ja: Już, już
Odmeldowujemy się.
Ja: Nie dobry tylko zajebisty :'''''')
OdpowiedzUsuńJack: I teraz będziesz płakać?
Ja:Tak :')
Lilka:*zamknęła się w szafie*
Ja: Jak sie ogarniemy to raczej napiszemy dłuższego koma...chyba.
Jack: Jezu ogarnij się.
Ja:Co Jack "Łzy skruszą nawet najtwardszy diament"?
Jack:To żeś cytatem walnęła.
Ja: Bo szukałam kiedyś i ten zapadł mi w pamięci. Rozdział tak jak mówiłam zajebisty boże i jeszcze ta piosenka. Dzięki z dedyk :')
Ja: *mistrz ogaru* Która piosenka?
UsuńPatrick:.....
Ja: No co? Dziękuje za komplement ^^
Izumi: A tak się stresowałaś, że będzie przedramatyzowany. Mówiłem, że ci wyjdzie ^^
Ja: Taa wiem...No co poradzę xD
Jenny: Lila weź nie rycz ;-; *pociąga nosem*
Patrick: Idę kupić jacht.
Patrick: Bo jak wszyscy będą tak reagowali na ten rozdział to zaleje całą Polskę.
Ja: Aleś delikatny -.-
Patrick: Wiem *wychodzi*
Ja: Nie ma za co, Kruk ^^ Zmotywowałaś mnie *.*
Ja: Evanescens-Bring me to live.
UsuńLilka:*siedzi w szafie*/Ja nie ryczę.
Jack: Zaczynam go nie ogarniać...czyli jednak gej. Nie ważne.
Ja: To się cieszę że cie zmotywowałam :D
Jack: Dziecko diabła się cieszy.
Ja: A tak^^
Jack: Ogarnęłaś się przynajmniej.
Ja: Nom kocham tą nutę ^^
UsuńJenny: Lila wyłaź z szafy.
Patrick: 13 nastolatek gada, że jestem gejem. Świat się kończy.
Ja: Kraina grzybów ;-; jezu nigdy więcej.
Jenny: Wow ja i Angel mamy zaskok, że ludzie się wzruszają się z tego rozdziału.
Ja: Jack ty się ciesz, bo się bałam, że będzie po Kruku ;-;
Ja:Ja też. W ogóle na smety mnie teraz naszło jakoś.
UsuńLilka:/Nie.
Jack: Spokojnie jeszcze możesz się odratować w moich oczach. Łaskawy jestem. W ogóle to Kruk to nie taka pokraka nie przesadzajmy są gorsi. Od razu na zawał nie padnie.
Ja:*krztusi się czymś z niedowierzania*
Jack: No co? Tylko sobie tam za wiele nie wyobrażaj.
Ja:*nadal się krztusi*
Ja: *siedzi w internetach, bo leje*
UsuńPatrick: Spieprzaj, smarkaczu co gada z kotem.
Jenny: Czemu nie?
Izumi: Bo nie xD
Jenny: Nie ciebie się pytam =/=
Izumi: Ale i tak padnie taka odpowiedź, mówię ci.
Ja:U mnie też padało chwilę temu.
UsuńJack:A żeś mi pojechał.
Lilka:*wychodzi z szafy i zmierza do drzwi*
Jack:Gdzie idziesz?
Lilka:Pod pociąg wiesz. Po mleko czekoladowe do sklepu.
Jack: Kup mi Sprita.
Lilka:Sam se kup.
Ja:W ogóle co to maa być że piszesz trzeciego bologa i ja nic nie wiem? Hy? W każdym razie już wiem i jeszcze mi został 4 rozdział do przeczytania. XD
Jack:Ale awantura pojechałaś po całości zupełnie jak Peper.
Ja: Nie no jestem z siebie dumna.
UsuńPatrick: Co zrobiłaś?
Ja: Pierwszy raz w życiu napisałam ogarnięty kom.
Patrick: Jesteś tego pewna? Bo to coś dziwnie brzmi.
Ja: Spadaj. A jakoś tak wyszło xD ale akurat teraz nie mam kompletnie weny na tamten blog.
Izumi: Hańba ci
Ja: Cii. Mleko czekoladowe *.*
Harumi: Nie
Ja: T.T
Ja:Ooooo rozdział będzie? Mi też nie pozwalają mleka czekoladowego bo mi potem odwala...albo po gorzkiej czekoladzie.
UsuńLilka:Ja nie mogę...idzie ktoś ze mną po to mleko?-_-
Ja: Jaki rozdział? O.O
UsuńJenny: *cholera wie gdzie ją poniosło*
Izumi: Ja was uwielbiam xD
Ja: Kraina grzybów ;-;
Ja:Chyba zgłupiałam bo sama nie wiem już o co chodzi i jaka Kraina Grzybów XD
UsuńJack:Głupota się rozprzestrzenia idę po Rutinoscorbin.
Lilka:*stwierdza że idzie sama i wychodzi*
Ja: To mi zrobiło banię.
UsuńPatrick: Moment...śmiejesz się na horrorach i potem masz na je wyrąbane, a po czymś takim się boisz?!
Ja: Ty widziałeś tą wiewiórę? Ja kuźwa nie zasnę...;-;
Patrick: I teraz o tym info.
Ja: Ciii.
Alice: *popija mrożoną herbatę*
Jenny: *zamyka się w pokoju na 4 spusty*
Patrick: Ona to ma refleks.
Alice: *rzuca w niego talerzem* Bądź trochę delikatniejszy, co ? -.-
Izumi: Jak stare dobre małżeństwo.
Patrick: Gówniarz weź coś jeszcze na głupotę. Może ci pomoże.
Ja: Ja horrorów nie oglądam bo mi potem w nocy za bardzo wyobraźnia działa. I kaczek się boję i pająków i..
UsuńJack:Skończ. Ja nie wiem jedna zamknęła się w szafie i wyszła to druga się zamknęła w pokoju i tam siedzi. Myślę że niema co się wzbraniać lekami bo twoja głupota i tak wszystkich przytłoczy Peper.
Patrick: Pod względem głupoty wyjątkowo mnie przewyższasz.
UsuńJa: Oglądam i mam je gdzieś, ale ten program...o nieee.
Alice: Nie czepiaj się, wesoło w życiu nie mają.
Izumi: Ale będą miały.
Alice: Jedyna osoba, która nie mówi tego z ironią.
Izumi: ^^
Ja:Przeczytałam o co w tym chodzi i stwierdzam że może kiedyś odważę się to obejrzeć ale po dolepionych oczach tej Agatki czy jak jej tam jakoś się hamuję.*włączyła 'Jak skutecznie jabłko" usłyszała jakieś dziwne głosy i wyłączyła* Myślę ze ja raczej nie powinnam tego oglądać.
UsuńJack: Witajcie w naszym poradmnikuuuu. Hyh Co to jest? Nadjabułcze? Papier i Kraina grzybów.
Ja:Ja na to nie patrzę bo to wygląda ja uchodziec*zasłania twarz rękoma* I ta melodyjka.
Jack:Ależ Peper poco te kompletny naprawdę bezdyskusyjnie w tej dziedzinie jesteś mistrzem.
Ja:Hahahah ty Lilka choć tu musisz odnaleźć w sobie grzybowe światło!
UsuńJack: Co to krw jest?
Ja:Ja nie wiem XD
Patrick: Głupszym się ustępuje, więc odpuszczam.
UsuńJa: Oglądałam to z koleżankami i rąbnęłam się w połowie, gdzie pojawiła się wiewióra wyglądająca jak muminek w wersji psycho.
Jenny: To podobno jakieś kamienie co się daje zmarłym na oczy. To nie ja to wymyśliłam jeden gostek tak pisał.
Ja: Dla mnie jest to chore, a na horrorach zawsze sie śmieje. O, Jen wróciłaś.
Jenny: Bo picia w pokoju nie mam -.-
Izumi: No nie depreś.
Jenny: Bo? -.-
Jack: Największą głupotą jest się poddać więc nadal wygrywasz.
UsuńJa:Dokładnie. Weź jak ja byłam mała to nie oglądałam Muminków bo się tego bałam.
Jack:Ty si wszystkiego boisz.
Ja: Jedyny horror na którym się śmiałam to Sinister. Gościu tam spada ze strychu a potem pudełko czy coś a on tak się drze. jak to oglądałam to stwierdziłam że to komedia a nie horror.
Lilka:*wchodzi do domu mokra od stup do głów z reklamówką wypchaną kartonikami z mlekiem czekoladowym i wręcza Jenny kartonik* Trzymaj. Pij lepiej to, to może wreszcie urośniesz*uśmiecha się niemrawo*
Jack:I kto to mówi mała czarna?
Lilka:Wypchaj się.
Jack: No nie wiem chyba będę potrzebował twojej pomocy. Wiesz podobno jestem taki głupi więc...*uśmiecha się trochę czarująco i trochę wrednie*
Lilka:No jasne. Ty tylko o jednym.
Patrick:Za dwa lata zostaniesz znaleziony w rowie z nożem w szyi. Mówię ci.
UsuńJessie: No ej w Ameryce nie jest tak niebezpiecznie!
Fludim: Na pewno?
Jessie: *wzdycha* no może troche.
PAtrick: No więc właśnie.
Jenny: *bierze kartonik* Dzięki. *uchyla kocyk* Chodź tu i depreśmy razem *uśmiecha się słabo* jestem dumną posiadaczką 172 cm wzrostu.
Izumi: Jest ok 25 stopni a ty w kocu *nagle dostaje dreszczy* Klima?
Jenny: Yhym.
Harumi: Antarktydę zrobiła, a tak zimna nie lubi.
Jenny: Życie.
Alice: a się rozgadałaś.
Jenny: Jesteś głupi jak but Jack i nigdy nie przekroczysz magicznej granicy mentalności 13 nastolatka.
Harumi: Jaka długa wypowiedź.
Jenny: *sączy mleko*
Ja: Buka! Xd ja się takich białych stworków o wyglądzie makaronów bałam ;-;
"Jessie: No ej w Ameryce nie jest tak niebezpiecznie!"
UsuńLilka:*wybucha obłąkańczym śmiechem*
Jack:O widzę przepowiadasz przyszłość. Peper wróżbita. No cóż trochę się pomyliłeś już próbowali mnie zabić ale jak widzisz nie tak łatwo się mnie pozbyć.
Lilka:*wciska się pod kocyk z kartonikiem* To ty Jesteś wysoka Jenny.
Jack:Granice się przekracza moja droga a ja jestem w tym naprawdę dobry uwierz mi.
"Ja: Buka! Xd ja się takich białych stworków o wyglądzie makaronów bałam ;-;"
Ja:Nie wiem czy się śmiać czy płakać.*ślęczy nad rozdziałem*
BUM!!!
Ja:*podskakuje* Jezu. Petardami mi tu strzelają.
Jack: No no tak świętują moje przybycie do "Paryża"
Ja: Jasne...Ffff. Mało zawału nie dostałam O-O
Patrick: Mie Jack. Oni się alarmują, że przybyłeś i trzeba ci spuścić wpierdol.
UsuńIzumi: No sytuacja z mojego życia.
Harumi: Nie przypominaj -.-
Jenny: No w miarę. Dla Michaela, który miał 192 wzrostu to byłam kurduplem. *sączy mleko* Akurat w przekraczaniu granic mnie nie przebijesz.
Ktoś: Chyb mnie.
Ja: Won!
Ktoś: Bez tych nerwów.
Ja: Won.
Ktoś: *znika*
Ja: Irytująca medna! w szafie powinna siedzieć! Śmiej się i płacz jednocześnie xD a czemu tak wgl? O.o
Jack: You talkin' to me? Równocześnie dobrze mogli dowiedzieć się że gej grasuje w okolicy, a to mało tolerancyjna okolica jest.
UsuńLilka:Fakt wysoki. A ja mam tylko 169 ale jeszcze urosnę mówię wam. Będę wyższa niż Tarkin i Wyklęty razem wzięci*siorbie* Kurcze mleko się skończyło.*bierze drugi kartonik* ty też chcesz?
Ja:Znów ten ktoś przychodzi. Hy? Ja płacze bo stoję z rozdziałem napisałam trochę i klap, a śmieję się bo mnie rozwaliłaś mnie tą Buką z makaronu.
Lilka:A wiesz co Jenny Jack potrafi gotować makaron do spagetti^^
Patrick: No przecież mówię, że cię szukają.
UsuńJenny: *upuszcza kartonik i bierze następny* Dzięki. Heee, to Jack taka kuchareczka? Jak będziemy z Jess i Meg szły po fartuch dla Gusa to i dla Jacka skołujemy. I tak będziesz wyższa ode mnie, bo ja już raczej nie urosne.
Izumi: No chyab, że ubierzesz szpilki.
Jenny: Już to widzę.
Ja: Taa, a ten ktoś to odległa postać -.- Buka z makaronu zawsze spoko xD albo te wilki z pana Kleksa. Teraz to takie kibole, a kiedyś to spać nie mogłam.
Harumi: a potem poszłaś do podstawówki i zaczęłaś straszyć ludzi.
Ja: Bywa.
Jack:Jestem ostatnią osobą we wszechświecie którą można by było posadzić o bycie gejem. Za to jeśli chodzi o ciebie...no tak odpowiedź nasuwa się sama. Po za tym byłem głodny a mnie nie karmią więc coś jeść musiałem a że makaron znalazłem to przeczytałem instrukcję i powstał makaron aldente. W końcu to nic trudnego nawet taki Peper by potrafił...a sory to idiota.
UsuńLilka:No nie wiem czy urosnę bo na razie stoję w miejscu i nie rosnę a mleka czekoladowego to chyba 5l dziennie wypijam.
Jack:Małe, czarne z zadartym noskiem.
Lilka:Nie prawda wcale nie jest zadarty U^U
Jack:Jak ja lubię kiedy ty myślisz że ja do ciebie na poważnie.
Ja: Nie no wilków to się akurat nie bałam. Nie wiem dlaczego XD Niema to jak straszyć ludzi XD
Lilka: Ta jak się ma ni to szare ni to niebieskie oczy to się starać nie trzeba.
Ja:No nie^^ trzeba się dowiedzieć czy jest na ten kolor jaś nazwa XD
Jack:Ja myślę że one są szare po prostu.
Lilka: One są niebieskie ale wyblaknięte jakieś.
Ja:*patrzy w lustro* O-o Nie wiem. Dobra kończymy ten dylemat o oczach XD
Patrick: *zajmuje się czymś razem z Alice*
UsuńJenny: Brawo, kurde. I odpieprz się do Pata tylko ja go mogę tak jechać -.-
Ja: Też mam niebieskie oczy!
Jenny: Twoje oczy są dziwne.
Kyoya: Odezwała się.
Ja; E tam 3 odcienie niebieskiego zawsze spoko *słucha memories i nagle wpada na jedną stronę* *.*
Jenny: Moje oczy...
Jessie: *zwija się na podłodze ze śmiechu*
Ja: *krew z nosa*
Jack:BUM! Wygrałem. Ale przynajmniej cel osiągnąłem.
UsuńJa:To szaroniebjeski! Taki ciemno szatoniebjeski!
Jack:Brawo odkryłaś Amerykę.
Ja:Angel piona. Po za tym Kyoya ma bardzo ładne oczy.
Lilka:No i tryb fanka włączony. Co się stało? O co chodzi? Co się stało z oczami Jenny?
Jenny: Płoną...*chowa się pod koc*
UsuńJa: Ja tam jestem szczęśliwa.
Jenny: Jesteś chora.
Ja: Nie ja to robiłam. Hyhyhyhy *przegląda arty*
Patrick: Brawo, kurwa oklaski na stojąco.
Ja: Kyoya? Wolę paczadła Rikuo lub Keitha, ale Kyoya też ma urocze *.*
Lilka:Jezu Jenn żyj!*potrząsa kocem*
UsuńJa: Co tam jest ja chcę to zobaczyć XD
Lilka:Leczcie się obie dziewczyna przez was załamania dostanie. Jenn żyj.
Jack:No nie mów że aż tak sie tym przejąłeś.
Ja: No Keitha akurat ma ładne ale Kyoya* westchnięcie* *.*
Lilka: O_O
Ja: *.*
Lilka:Otaczają mnie dziwne osoby o dziwnych upodobaniach......Jenn! Spokojnie. Spokojnie ja wiem że to było straszne ale żyj.
Jenny: *rozczochrana wypada z koca, zwalając przy okazji Lilę* Niespodzianka! *wyszczerz* Więc Kruk Angel wbiła na jakieś ruskie grafiki z bakugan i ma podjarę bo znalazła różne arty, która ma zamiar użyć. Angel wyłącz to...
UsuńJa: Nie! Lila...leczenie? Phy za późno o 5 lat xD *tuli zdziwionego Keitha*
Ja:Ruskie to zło!
UsuńLilka:*rozmasowuje głowę* A to niespodzianka. No tak wam już to w sumie nie pomoże terapia. Ale jakby tak pozbyć się obiektów uwielbienia to by się może ogarnęły.
Ja:*wyciąga widełki z za szafy i staje przed Kyoy* A ni kroku! T-T
Jack: Wiesz nawet jakby się pozbyć tych tutaj to znajdą sobie nowych.
Ja: Nigdy U-U
Lilka:No jasne. A może by ich tak przefarbować?
Ja:Nigdy*zakłada Kyoy na głowę hełm*
Kyoya: Odbija ci?
Ja: Dziś wyjątkowo tak T-T*patrzy cz przypadkiem ktoś nie próbuję za atakować*
Kyoya: U_U"
Jack: O to ja kończy dziewczyna którą boli głowa a potem śmieje sie jak głupia i wpatruje w ekran laptopu*ilustruje Kruka od stup do głów*
Lilka:Dla mnie to jest chore.
Ja: I tak ich ożywię xD
UsuńJenny: Angel w gruncie rzeczy nie troszczy się tak o postacie. Mało to Tategami i Phantom dostali po mordach.
Ja: Bo zasłużyli
K&S: -.-
Ja:No czasem by się przydało przetłumaczyć im parę rzeczy. Ja kiedy widzę ten odcinek w którym Kyoya walczy z Benkeiiem w tym hangarze to zawsze mam ochotę tam wpaść i strzelić go książką po łbie. O!*opiera się o widły*
UsuńKyoya: Co chcesz zrobić? O_o
Lilka: To najpiękniejszy dzień w moim życiu :,)
Ja:Ale i tak nie dam mu nic zrobić choć narobił dużo głupich rzeczy.
Lilka:Ja to go tam zabiję ja się dowiem co on tam robił z Bemkeiiem w tym całym hangarze.
Ja: Taa. To będzie akcja.
Lilka:Żebyś wiedziała krew się poleje i w tedy to już niema zmiłuj.
Ja:No załatwisz to po swojemu tak jak będziesz chciała.
Jack:Rozwód.
Lilka:Jeeej!^^ Hyhyhy. Będzie żeś.
Ja:Zawsze do tamtego momentu może ci się mienić zdanie o nim i jednak go nie zabijesz.
Lilka:Niech cię o to główka nie boli. Już ja go załatwię.
Ja:Nie była bym tego taka pewna.
Ja: Kwestia Jenny i Kyoyi się nie zmieni. Nie znoszą się tyle. Chociaż może.
UsuńIzumi: No ja już widzę ich związek.
*scena z umysłu optymisty*
Jenny: Kyo widziałeś moją katanę?
Kyoya; Nie ma jej pod łóżkiem?
J: Nie.
Kyoya: To nie wiem.
J: Moment...przecież ona powinna być w szafie
K: Dałem ją pod łóżko bo mi przeszkadzała.
J: To jej teraz szukaj.
K: Nie chce mi się. Pobaw się czymś innym.
J: Albo zwleczesz te swoje cholerne cztery litery z kanapy i zaczniesz szukać, albo tak cię strzele, że Cię Benkei nie pozna!
K: Coś ty powiedziała?
J: O, już warczysz. Leki na kurwice wzięte, narwancu?
K: Powies się.
J: Jak wieszać to ciebie *rzuca w niego regałem z książkami*
*koniec*
Izumi: Tak to by się skończyło
Ja:*przechyla głowę na bok i mało nie wywraca się na widłach* Izumi masz wyobraźnie. Zdecydowanie po mamie^^
UsuńLilka:Hahahah! Izumi uwielbiam cię! Jak dobrze że ja ma zapewniony brak związku z tym Bucem. Jednak Buk się nade mną zlitował.
"J: Albo zwleczesz te swoje cholerne cztery litery z kanapy i zaczniesz szukać, albo tak cię strzele, że Cię Benkei nie pozna!"
Lilka;Hahah. Dobra, dobra. Izumi wyobraź sobie jaka by była wojna o solniczkę. Przecież on by zginał na miejscu. Matko dlaczego pomyślałam o solniczce?
Jack:Bo w 'Kilerze" gość udławił się tą zakrętką z dziurkami od solniczki. pewnie dlatego.
Lilka:No tak! Na pewno! Jack co ja bym bez ciebie zrobiła?
Jack: Odpowiedź jest prosta: nic.
Lilka;Phy. Żebyś sie nie zdziwił.
Izumi: No po kimś muszę mieć.
UsuńJau: *dumna jak paw*
Jenny: Wojna o solniczke? Jak zacznie się rzucać to krzesłem w łeb i hejo!
Ja: Widzę, że myślisz o czymś.
Nil: Ona tak już raz zrobiła.
Jenny: ^^ jestem wspaniała.
Kyoya: wspaniała w sztuce wkurwiania wszystkiego.
Jenny: Odezwał się wieczny okres i ameba. Zaraz! Ameby nie gadają, więc morda!
Kyoya: Ja z tobą nie wytrzymuje...
Ja:Tak Angel udały nam się dzieci.
UsuńJack: No nie wieże.
Ja:Nie mówię o tobie...no dobra o tobie też.
Lilka: Tak jesteśmy wszyscy piękni i młodzi i te sprawy ale....Skoro Buc nie wytrzymuje z Jenn to co robi jak ja jestem w pobliżu?
Ja:Ja myślę że ciśnienie osiemset w pobliżu was obu to jest norma. Głowa mi pęka chyba idę wcześnie spać.
Lilka:Ale tak ci dziś odbija ze serio nie wiem, a Skittelsów przecież nie brałaś ani gorzkiej czekolady.
Ja: Też nie wiem.
Ja: I to jak :3
UsuńJenny: *wzrusza ramionami* Jakby nie warczał 24 na dobę to bym była milsza.
Kyoya: Yhy, jasne.
Jenny: Nie znasz mnie ^^
Kyoya: Powiedz mi coś czego nie wiem.
Ja: Pasikonik! *zwiewa z pokoju*
Ekipa: *facepalm*
Ja:YYeebleyyy robal!*biegnie za Angel* Dziewczyno czekaj na mnie!
UsuńLilka:*wywraca oczami i bierze na rękę pasikonika* To tylko zwierzaczek.
Ja:Weź to, weź to, weź to, weź to!
Jack: O matko.
Lilka:*patrzy na Kruka jak na idiotkę i zostawia gdzieś pilnując żeby konik nie uciekł jej z ręki*Ja ci powiem coś czego zapewne nie jesteś świadomy Bucu. Jesteś głupi.
Ja: Potwór a nie zwierzaczek! Po kołdrze mi chodził! ;-;
UsuńKyoya: Słyszę to codziennie.
Nil: Tylko w gorszych formach.
Jenny: Bo ja umiem jechać po innych.
Kyoya: Taaa.
Jenny: Wiecie co? Cieszę się, że nie jestem postaciom z anime.
Ja:Yyyy no nie. Z kont on się tam wziął.
UsuńJack:Pewnie oknem wszedł.
Lilka:Ale chyba to do ciebie nie dociera. Jenn czemu cie to cieszy?
Ja: Mój brat już się go pozbył
UsuńIzumi: Spadłaś z łóżka gdy go zobaczyłaś.
Ja: oj tam oj tam
Jenny: Bo gdybym nią była to byłoby ze mną mnóstwo dziwnych artów
Izumi: Wyobrażam to sobie.
Ja: Czy ty coś sugerujesz?
Jenny: Tak. Że niektórzy ludzie w dzieciństwie upadli na głowę lub jak Tategami urodzili się bez mózgu
Lilka:Yyyyy jak to? *-*
UsuńJa:Ja zawsze takiego pisku narobię, wskakuję na coś, tupie w miejscu i robię takie coś dziwnego: "Błeyheeblełe! Weź to, weź to! No mniej więcej coś takiego XD
Lilka: Hahah no pewnie tak. Boże ja sobie siebie nie wyobrażam na arcie. Pewnie były by dziwne i obleśne. Może być w tym trochę racji Jenn.
Ja:*patrzy na gościa co przyszedł coś murować i gada od rzeczy od puł godziny zamiast wziąć się do roboty*
Lilka:Widzę planujesz zabójstwo.
Ja:Bo przyszedł i gada sam nie wie co. Jak nie chcę robić to niech nie robi. To chyba proste i logiczne.
Jack:Nerwy widzę puszczają. Ty pewnie byś to lepiej i szybciej zrobiła co?
Ja:No chyba.
Ja: Ja bym szybko rozwaliła. W naprawianiu jestem gorsza.
UsuńIzumi: Angel ucieka z pokoju i wraca z dezodorantem.
Ja: Mój pokój -.-
Izumi: Bez nerwów.
Jenny: A jako postać wymyślona mogę być w różnych ładnych artach ^^
Ja: *szuka czegoś na tłumaczu*
Ja: *wgapia się przez kilka chwil w ekran * To było... zarąbiste! *.* I smutne ;( Weny nie mam na kom wiec powiem tylko tyle ze czekam na next :)
OdpowiedzUsuńPatrick: A może jednak kupię statek?
UsuńJa: Skończ -.-
Patrick: ja tylko o siebie dbam.
Ja: Dziękuje ^^
Megi: *Z chęcią zamordowania pewnej osóbki*
UsuńKelly: *przytrzymuje Megi*
Megi: Daj mi to zrobić *wyrywa się* Świat na tym skorzysta!!
Ja: Jaki statek? Co nas ominęło xD
Ja: Bo Jack stwierdził, że jak ludzie będą ryczeć po tym rozdziale to zaleje całą Polskę.
UsuńPatrick: Wiem co robię. Biorę statek.
Jenny: Megi kogo mordujemy?
Ja: Aaaaa xD
UsuńMegi: Taką jedną, a nawet dwie wiedźmy. Jakim cudem one przeżyły?!
Ja: *wzrusza ramionami*
Megi: *wyrywa sie Kelly*
*Dwie postacie otoczone ciemna aura znikaja*
Megi: No i uciekly!!! Lece ich szukać. *zgarnia z biurka Valcirie i wychodzi z domu trzaskając drzwiami*
Ja: A u mnie rozdziału ani widu ani słychu...
Ja: *czyta książkę* Później idziemy sobie banie ryć
UsuńJenny: *nieobecna duchem*
Izumi: No i zaczęła smutać :(
Harumi: Dobry zapłon
Jenny: Bo mój
Megi: Chodź *wyciąga Jenny z domu*
UsuńKelly: *głupawka*
Ja: *głupawka*
Kelly: *naśladuje autorke podczas jazdy powrotne na rowerze* Unik, zwod, slalom, noga du gory bo pokrzywa, schyla sie galaz. Wyprostuj s ie jeb! Dostaje z liscia do liscia i cala twrz i wlosy mokre xDD
Ja: *gdyby siedziala zlecialaby na podloge a ze juz lezy to zaczyna sie turlac zwijajac ze smiechu*Najechali na Warszawe niczym horda Czingischana na furmandach dobrych autach pedza od samego rana! Bo podbic chca stolice, stoliceeeeee! Sloiki!
Ness: *podsuwa Vanessie tablet z one shotem*
Ja: *przelewa glupawke na klawiature*
Jenny: Gdzie idziemy?
UsuńIzumi: Ooo Angel na gokartach.
Ja; A idź xD Słoiki? Ten serial? o.o
Ja&Kelly: *śpiewają*
UsuńMegi: Gdzieś. Tak po prostu wyjsc z chałupy.
Kelly: Tak ten mocno porypany serial xD
Ja: Nanana nanaaaa. Nanananananaaaa.
Ja: *wbiła na ruskie grafiki z bakugan i ma fangirl tryb*
UsuńJenny: *zasłania sobie oczy* To podchodzi pod 18+
Ja: Yyy zdjęcie Vexosów krojących ziemniaki?
Vexosi: Co?!
Ja: A nic, nic xD *ucieka z laptopem*
Ja: Angel wklejaj to zdj pod najbliższym rozdziałem xD Własnie! Rozdział! *poszukiwanie zeszytu rozpoczete*
UsuńKelly: *lezy na podlodze i zbiera siły po głupwce* Nie ma to jak tlumaczyc jak sie czyta imiona po japońsku podczas głupawki...
Jenny: Angel ma taki genialny pomysł, że pod najnowszym postem walnie różna zdjęcie. Ostrzegam niektóre nie są takie yyy normalne.
UsuńJessie: Mówiłam, że Gus jest ze Spectrą! Mam dowody. Duuużo dowodów.
Spectea&Gus: Zamknij się..
Jessie: Ale Phantom jeszcze Lynca i Shadowa zarywałeś, nunu nieładnie.
Ja: Ani słowa więcej bo wyjdziemy na idiotki xD
Jenny: Już wyszłyście.
Ja: *rozkmina* Teraz nam dwa blogi... To bd miec... 6?! Omg na co ja sie porwalam?!
UsuńKelly: Angel wstawaj!
Ja: Ja tu na idiotke na mess wychodze. Jeju ale ja jestem walnieta.
Kelly: Brawo za ogar.
Wstawiaj*
UsuńKelly: Glupia klawiatura!
Ja: Najpierw muszę rozdział napisać, a to nie jest takie łatwe xD
UsuńJessie: Idziemy szukać jeszcze.
Ja: Z komentarzami Jess to ślicznie wyjdzie xD
Spectra: -.-
Ja: Muszę stworzyć imitacje Niszczyciela.
Spectra: Słucham? -.-
Ja: Idę kupić lody ^^
Spectra: Uważaj ,bo ci uwierzę
Ja: *przelewa glupawke na klawiature caly czas sie smiejac*
UsuńKelly: Jak db ze to nie bedzie o nas.
Ja: Tez nie mam weny do Kelly. Shannara cala zabrala.
Kelly: *wychodzi z domu z katana w dloni* Cip cip. Shannara ty wiedzmo chodz tutaj i oddawaj wene...
Ja: *idzie wreszcie myć głowę* Napisała bym coś ale laptopa zabrali -.- Meh jak oni mnie czasami wkurzają
UsuńJa: *je loda oreo* Też wczoraj miałam heroiczną walkę o laptop z moją sis.
UsuńKelly: Łóżko i pączki ucierpiały.
Ja: Nie przypominaj xD
Kelly: *naśladuje nianie Franie* Moja pączki! Moje biedne pączki!*
Ja: *stara sie nie smiac* Znowu utknęłam i nw co dalej pisać ;-;
Ja: *pisze rozdział* I mam zastój. Mi zabrali, bo za długo siedziałam...
UsuńJessie: No pisz, bo chcę już komentować te arty xd
Ja: No już, już bez nerwów
Ja: *pasuje z przepisywaniem i szuka obrazków*
UsuńKelly: To jej trochę zajmnie...
Ja: Ciii... trzeba najpierw pod jakimi tagami szukac.... kurde xd
Ja: Na jakiej stronie jesteś i czego szukasz?
UsuńJenny: Taa Angel ekspert, po ruskich stronach lata.
Ja: Oj tam, oj tam xD
Ja: Szukam jakos ogólnie... w google... zarno białych z napisami (angielskimi najlepiej)
UsuńKelly: Mamy jak na razie... dwa
Ja: aaa to nie pomogę, ja na farcie lecę xD
UsuńJa: Szczerze? My tez xD
UsuńKelly: O nie kolejny porąbany serial wychodzi na tvn. Wywalic tylko ten tv ;-;
Ja: ... Zacny rozdział, no i smutny. Ale ja się chyba nie potrafię wczuć w klimat...
OdpowiedzUsuńAaron: W czym jest problem, że nie ryczysz przy czytaniu posta?
Ja: Bo potrafię wzruszyć się z byle pierdółki, a jak przychodzi co do czego to ... echhh ... dramatyzuje. *tuli pluszową pandę*
Hiromi: Wiesz, że ona ma iść do prania, prawda?
Ja: Chcecie mi ją utopić?! o^o
Hiromi: To przytulanka, w dodatku brudna.
Kim: Chwila, ten cytat na górze... Chyba już go gdzieś widziałam, zapewne na pinterestcie.
Ja: Też się rzadko kiedy wczuwam w klimat.
UsuńIzumi: Dziś masz dzień ,,nigdy więcej krainy grzybów"
Ja: To jest chore ;-;
Harumi: *wzrusza ramionami* to popularny cytat, jeden z ulu Angel.
Ja: Kur przegrałam...
Izumi: Koma ogarniętego nie ma, bo Jenn też nie ma i tak nam nie pyka.
Ja: Masz zakuty łeb debilu xD
Izumi&Patrick: Jaa?!
Ja: Nie Xd człowiek, który nie zna uczucia posiadania mózgu.
Jenny: Tategami.
Kyoya: -.-
Ja: O, wróciłaś.
Jenny: Ta.
Ja: Etooo, stwierdzam u siebie brak pomysłu na podtrzymanie rozmowy. x)
UsuńHiromi: Nam aktualnie chyba też nie pyka z komentarzem.
Aaron: Powszechne zjawisko, ale zawsze jakoś się udawało coś naskrobać.
Kaosu: *już bez kaca i bez świeczek* Kim, ciebie serio Kelly adoptowała?
Kim: Mnie i Mizuś, ale czemu pytasz?
Kaosu: No bo Keron wciąż istnieje, nie? To nie czyni z was...
Kim&Aaron: Nie.
Hiromi: Jaki synchron.
Aaron: Yakaru, wbij sobie do tego pomidorowego łba, że ja i Kelly nie jesteśmy parą!
Kaosu: *chce coś powiedzieć*
Kim: *z uśmiechem* Kaosu, ja cię serio lubię, ale za takie gadanie to cię chyba podtruję albo co. ^^
Ja: Mnie jak najdzie to się wypowiem. Przez wakacje nie mam ochoty >.< *ogląda komiksy z bakugana*
UsuńIzumi: Jenn jak z planem.
Jenny: *pije mleko, schowana pod kocem*
Izumi: Trzeba poczekać do jutra. Yuka, ty wiesz?
Yuka: *odrywa się od laptopa* Ciągle czekamy
Izumi: Ok ^^
Harumi: Kim czego nie chcesz być...rodzeństwem z Aar?
Izumi: Wiem boski skrót, sam wymyśliłem.
Alice: Tak jak trup, zombie i żywy.
Izumi ^^
Ja: Aż mnie naszło na oglądanie artów i parodi bakuganów od Inesidory. x)
UsuńDaki: *wskoczył na głowę Romi* Kero, kero, kero!
Hiromi: Ja wiem, że oni planują coś dużego... I to od dawna zresztą.
Daki: Kero?
Hiromi: A skąd ja mam wiedzieć?
Kaosu: Kelly adoptowała je raczej na styl matka - córki, więc jak by na to nie patrzeć to Aaronnia *dostaje w łeb ciacho-kamieniem*.
Aaron: *ma w ręce jeszcze dwa takie* Perfekcyjny rzut.
Kim: Kao, ty nasza pomidorowa twarzyczko lepiej nie kończ, bo na tym kamyczku się nie skończy. ^^
Hiromi: Trup, zombie, żywy... A to nie jest określenie na nasze skrzydlate trojaczki?
Ja: Jak wjadę z rozdziałem do bakugańca to planuje dodać taki jeden komiks i coś specjalnego xD
UsuńJenny: Planujemy.
Izumi: Zaczęła się odzywać, sukces.
Jeny: Jak to jesr, że jestem najmłodsza.
Harumi: Słabo to widać, ale zawsze ^^
Jenny: Jestem od ciebie wyższa.
Harumi: Ciii.
Jenny: To będziesz ojcem Kim. Hy.
Izumi: Nie ma to jak grozić z uroczym uśmiechem xD
Haru: Tak jest najlepiej.
Izumi: Owszem Romi ^^ jestem mistrzem w te dziedzinie ^^
Ja: Czekam z niecierpliwością. ^^ Ale jak to parę razy mówiłam - mam czaaasss i mogę jeszcze przetrzymać. x) *ogląda arty* Bakugany jako ludzie, hmm można by z tego opowiadanie zrobić. Jak będę miała bloga...
UsuńHiromi: Brat mi kiedyś mówił, że podobno młodsze pokolenia są z zasady wyższe od poprzednich. Ale ta zasada u nas się za bardzo nie sprawdza.
Kaosu: I ja do tego właśnie zmierzałem! Aaronnia tatusiem. XD *unika ciacha*
Aaron: Morda. ==
Kim: Ja go tylko informuję. No chyba, że to już podpada pod grożenie. ^^
Hiromi: I w dodatku takim skromnym.
Jenny&Jess*Ja: *wpag w monitor*
OdpowiedzUsuńJessie: *dostaje ataku padaczki* Tlenuuu, tlenuuu xDDD Help meee!
Jenny: Moje oczy płoną.....
Ja: *krew z nosa*
Ekipy: Oh shit....
Spectra: *idzie po zapasową krew*
Ja: Keith *>*
Jenny: *odwraca głowę*
Jessie: *dalej dusi się na podłodze*
Gus: Co się stało?
Ja: Zobaczycie XD
Jenny: a to nie podchodzi pod 18+?
Ja: Nie psuj tej chwili.
Jenny: Internety niszczą.
Jessie: Buhhahahah xD
*cisza, cisza, cisza*
UsuńKim: *i po ciszy* Tooo co tam ciekawego znalazłyście? ^^
Hiromi: Po ich reakcjach sądzę, że to może być jakiś fan art spaczonego umysłowo twórcy.
Ja: Gdy zagłębiasz się w internety pamiętaj, że wyjdziesz z jeszcze bardziej zrytym mózgiem. xD
Hiromi: Jak z lekcji japońskiego?
Ja: Dokładnie.
Ja: Czy tam spaczonego. Może niektóre xDD
UsuńJenny: Angel wam zryje mózg.
Ja: To jest piękne.
Jessie: *chce coś powiedzieć, ale kolejny atak śmiechu jej przeszkadza*
Ja: Gus i Lync pokojówki, Spectra, Vexosi xD
Jenny: Nigdy więcej.
Hiromi: *macha dłonią* E tam, że od razu zryje mózg.
UsuńKaosu: Myślisz, że nasze jeszcze bardziej się da? x)
Hiromi: Po opowiadanej przez nauczyciela japońskiego historii o Amaterasu, która schowała się w jaskini i króliczej bogini... Miałam co do tego wątpliwości, ale raczej tak.
Kim: Nie zapominajmy, że nauczyciel pominął fakt, że Amaterasu jest kobietą.
Ja: Czy tylko mi kojarzy się to a la pokojówka z artami Won - chan?
Aaron: *niedowierzanie* Wciąż je oglądasz?
Ja: Nie, aktualnie nie.
Ja: O nie xD Won chan.
UsuńJenny: Właśnie wtedy Angel najbardziej zryła sobie banię.
Ja: Tak z innej beczki. Ona dalej dodaje filmiki na youtuba? Bo mnie od beyblade odrzuciło i nie wiem. *idzie szukać dalej*
Jessie: Potem wiesz co!
Ja: Pamiętam.
Spectra: Nie znoszę was -.-
J&J: Aleś nas zaskoczył
Ja: To ona miała konto na youtubie?
UsuńAaron: Ta orientacja w temacie.
Ja: Wielką fanką jej twórczości nie jestem.
Kaosu: My aktualnie jesteśmy w tematyce G revolution, więc też się za bardzo nie orientujemy. ^^'
Ja: Ta, kiedyś tam wpadłam bo miała fajną nutę.
UsuńJenny: Tak właśnie Angel znajduję granice internetu. Przez piosenki.
Ja: Aj tam xD G - revolution. Całkiem fajne było ^^
44 year old Structural Analysis Engineer Shane Beevers, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Bugatti Royale Berline de Voyager. przekieruj tutaj
OdpowiedzUsuń