– POBUDKA! Ktoś musi wygrać, nie? – radosny okrzyk Izumiego i przeraźliwe zimno
były pierwszymi rzeczami, które towarzyszyły mi przy otwieraniu oczu.
Przeklęłam
pod nosem i zakryłam głowę poduszką. Byłam koszmarnie senna po dwóch godzinach snu.
– Było
tyle nie latać po mieście! – Izumi odebrał mi poduszkę, za co dostał ode mnie
stopą w głowę.
– Ale
impreza była! – jęknęłam i posłusznie wstałam. Przeciągnęłam się oraz
odsłoniłam zasłony. Leje. Świetnie.
– Dwa dni
bez snu, co to dla ciebie?
– Przynajmniej kaca nie mam. – zauważyłam zaskoczona i w lepszym humorze ruszyłam
na poszukiwanie ciuchów.
– 17 lat
i już chleje. – Izu pokręcił głową z rozbawieniem. Później zniknął w kuchni.
– Dlaaaczego wstałaś o 8 ranooooo? – spytała Artemis, ziewając i przecierając
oczy.
Wystawiłam
głowę z szafy i spojrzałam na zegarek na komodzie. Wskazywał 8.15. Uderzyłam
głową w drzwi. Pófinały rozpoczynały się o 12...
– Izu,
zabiję cię! – wrzasnęłam rozjuszona.
– A to się
nie zaczyna o 9? – zdziwił się optymista, gdy zaczęłam mu grozić łyżką.
Nagle
poczułam ból głowy.
– Kac u
bram. – mruknęłam, padając na krzesło.
Izumi
wygrzebał z szafek butelkę z końcówką umeboshi i dał mi.
– Skąd
to mam? – zastanawiałam się na głos i wypiłam do dna. Nie znoszę tego smaku,
ale nie ma nic lepszego na kac.
– To nie
twoje, Haru kiedyś zostawiła.- wyszczerzył
się.
– Gdzie
tak w ogóle jest Harumi? – spytałam.
– Pojechała na targi broni do Francji. Wróci za kilka dni. – odparł Izumi. – Mam pomysł!
– Jaki?
– Połóż się, a ja cię obudzę tak około 11!
– Ok. –
ziewnęłam i zasnęłam na fotelu pod oknem.
Obudziłam
się sama. Optymista oglądał jakieś bzdury w telewziji, siedząc z miską pełną
popcornu. Sięgnęłam po kubek.
– Eee!
To mój kubek! – krzyknął Izumi, nawet się nie odwracając.
Zorientowałam
się, że sięgałam po jego ulubiony w kolorowe ciapki. Pokręciłam głową i wzięłam
jakiś inny. Potem zrobiłam sobie boski napój, kawę. Dziecko szczęścia zostało
całkowicie pochłonięte przez film, więc nawet nie zauważyło, jak ułożyłam na nim
nogi. Tak siedzieliśmy, aż mój telefon
postanowił ryknąć piosenką Three Days Grace i zniszczyć ten przyjemny poranek.
– Czego?
– spytałam na przywitanie.
– Trening. Za 10 minut. Masz być. – powiedział Kyoya i rozłączył się.
– Cholerny, wkurwiający, drący japę, nadęty, buc, kretyn, narwaniec i medna! –
wyklinałam pod nosem, biegając jak wariatka po całym mieszkaniu w poszukiwaniu
zasmarkanego kuczera, który gubię regularnie. Nie miałam zamiaru iść na ten
jego genialny trening, ale przydałoby się względnie ogarnąć. Otworzyłam drzwi
od pokoju gościnnego.
Widok
Yuki śpiącej na łóżku z kotem w ramionach dosłownie mnie zamurował. Nie pamiętałam,
żeby artystka u mnie wczoraj była...Chociaż ledwo pamiętam, jak tu dotarłam.
– Pobudka! – zanuciłam i klasnęłam jej tuż nad uchem. Otworzyła oczy i było
jasne, że do końca nie wytrzeźwiała.
– Ooo
cześć, Jenn – chan! – zachichotała i spadła z łóżka. Kot prychnął wściekle i
zwiał do przedpokoju.
– Izumi,
złap tego sierściucha! – zawołałam i spojrzałam na śmiejącą się Yukę, która z
zafascynowaniem skubała dywan. Westchnęłam. – Co ja mam teraz z tobą zrobić?
Tak wam
powiem, że szukanie kuczera, gdy optymista z lampą gania za kotem, wpół-trzeźwa
Yuka śpiewa i śmieje się z nie wiadomo czego, a Kyoya ciągle wydzwania, kiedy
łaskawie się pojawię, nie należy do rzeczy łatwych. A, że ja osobą cierpliwą
nie jestem to przy usłyszeniu po raz 15 piosenki „Time of dying”, złapałam
telefon i wydarłam się.
– Nie
przyjdę, póki nie znajdę mojego cholernego kuczera i nie ogarnę towarzystwa!
Dotarło, medno społeczna z kompleksami i kurwicą?!
Po
drugiej stronie panowała cisza. Myślałam, że mnie szlag trafi, gdy odezwał się
spokojny głos.
– Nie
chodziło mi o trening, tylko chciałem wiedzieć, czy wszystko u ciebie w
porządku, skoro nie odbierasz. – to był Nil.
Przygryzłam
wargę, bo zrobiło mi się głupio. Wydarłam się na niewinnego chłopaka.
– Sorki
Nil, myślałam, że to narwaniec. – powiedziałam, odciągając Yukę od kuchenki.
Dziewczyna wydęła policzki i siadła po turecku na środku kuchni. Przypominała
obrażone dziecko.
– Domyśliłem się. To co cię zatrzymało?
– Mój
kuczer postanowił pograć w chowanego i mam mały armagedon. – Uskoczyłam przed
Izumim goniącym kota.
– Trochę
ci to zajmie, nie?
– Chyba
tak. – Zerknęłam na zegarek. Mam godzinę. – Postaram się dotrzeć jak
najszybciej. Do zobaczenia. – rozłączyłam się.
Czas na
radykalne środki. Usadowiłam artystkę na krześle i wcisnęłam jej owoce kaki.
Podobne są niezłe na kaca. Nie tak jak umeboshi, ale nie miałam czasu na
robienie nowego. Yuka zajęła się owocem, więc chwilowo był z nią spokój. Teraz
czas na Izumiego i kota.
– Załatw
go magią! – krzyknęłam do optymisty.
– Ale
tak jest zabawniej! – zaprotestował, ale na widok mojej miny zmienił zdanie i
otoczył kota barierkami, po czym wziął go na ręce i wrzucił do pokoju
gościnnego. – Lepiej?
– Dużo.
Błagam, pomóż mi szukać kuczera. – zrobiłam oczy skrzywdzonego pieska. Izumi
zaśmiał się i potargał mi włosy.
– Pomogę. Swoją drogą, rób częściej takie miny. Wiele facetów na to pójdzie. –
Wyszczerzył się.
Pokazałam
mu język i przeszukałam łazienkę. Nie ma!
– Znalazłem! – krzyknął optymista.
– Gdzie
był? – Szczęśliwa odebrałam kuczer.
– W
szafie wrzucony do jednej z toreb. – odparł.
Nawet
nie chcę wiedzieć, czemu akurat tam go dałam. Schowałam Artemis do pudełeczka
przypiętego do pasku spodenek.
– 40
minut. – poinformował mnie Izumi i poszedł zająć się Yuką.
Już
chciałam wyjść, gdy ogarnęłam, że chcę wyjść w papuciach o kształcie wilczków i
górze od piżamy. Pobiegłam pędem się przebrać, związałam włosy w „coś”, bo to
ni kucyk ni warkocz i wreszcie mogłam wyjść.
Zjechałam
po poręczy, zgarnęłam mordercze od staruchy spod 4 i tak oto znalazłam się na
ulicy. Lało jak z cebra, było zimno, a ja dumnie w skórzanej kurtce i glanach
kroczyłam przez ulice.
– Czemu
się nie teleportujesz? – spytała zdziwiona Artemis, oglądając uważnie swój
topór.
– Bo nie
śpieszy mi się by zgarnąć opieprz.
– Masz
jeszcze pół godziny do oficjalnego rozpoczęcia, a droga na stadion zajmie ci co
najmniej dwa razy tyle.
– Spokojnie, mam plan.
– No mam
nadzieję. – mruknęła. – Chcę walczyć z Pegazisem. – zażądała.
Dla mnie
powód dlaczego ona tak nie znosiła beya Gingi, ciągle był zagadką. Chodziło o
stare konflikty? Prawdopodobnie tak, ale Artemis zawsze milczała, gdy ją o to pytałam.
Nagle poczułam dreszcze biegnące od łopatek aż do dołu pleców. Świat na moment
wyglądał jak oglądany zza tafli wody. Poczułam, że ktoś stoi za mną, ale nie
mogłam odwrócić głowy. Szyja stała się kawałkiem drewna, a nogi ołowiem. Ludzie
mijali mnie, ale nie czułam tego codziennego tłoku. Wszystko było takie...inne.
– Mam
cię. – powiedział chrapliwy głos.
Potem
wszystko wróciło do normy. Poruszałam nogami i szyją by upewnić się czy aby na
pewno. Przez chwilę myślałam, że to były halucynacje albo wytwory mojej
wyobraźni, ale szybko porzuciłam tą myśl. To było zbyt realne.
– Artemis też to czułaś? – spytałam i skręciłam w boczną uliczkę, która na
szczęście była pusta. Tam się spokojnie teleportowałam tuż pod drzwi do pokoju
Wild Fang.
– Taki
dziwny mróz? Tak. – odrzekła i ze świstem wciągnęła powietrze. – Coś się stanie.
– Gdzie?
– Tutaj.
Na tym stadionie.
– Już
nawet wiem co. Narwaniec znów przegra. – parsknęłam.
– A
wiesz, że to możliwe? Bo czułam, że będzie temu towarzyszyła wściekłość.
– No to
masz odpowiedź.
Położyłam rękę na klamce. Czas rozpocząć cyrk.
****
Rin z
dezaprobatą spojrzała na niebieską spódniczkę, białą koszulę i czarne obcasy,
które stanowiły uniform WBBA.
– Czemu
mam to nosić? – spytała wyniosłym tonem i zaczęła wachlować się czarnym
wachlarzem.
– Gdyż twoja twarz, Rin – sama, nie była widoczna dla
demonów. – powiedział jeden ze służących, oddając pokłon.
Zacisnęła
rękę w pięść, ale doskonale wiedziała, że nie ma wyjścia. Taki był jej rozkaz,
a ona zawsze je wykonywała.
– Kto
jeszcze ze mną idzie i kto jest celem? – zadała kolejne pytanie. Skinięciem
przywołała zielonego stworka, który robił za jej podstawkę na picie. Wzięła
szklankę z sokiem limonkowym i wbiła oczekujący wzrok w mężczyznę.
– Idzie
z pani z Fumio – sama.
– Fumio?
– powtórzyła zdziwiona. Fumio zawsze chodził w czarnej zbroi i Rin nigdy nie
widziała jego twarzy. A teraz ma z nim iść na misję?
– Tak. A
celem są – Służący pokazał jej trzy fotografie. – oni.
Szybko
zlustrowała zdjęcia wzrokiem. Łatwe do zapamiętanie twarze, mieli
charakterystyczne cechy. Łatwizna.
– Tylko
oni? – upewniła się.
– Tylko.
– potwierdził mężczyzna. – Musi pani poczekać na efekty, żeby potem móc ocenić,
który był najlepszy.
– To chyba
wiadome. – powiedziała i wstała. – Idź już. Muszę się przebrać.
Służący
skłonił się i wyszedł. Rin zniesmaczona ubrała uniform i stanęła przed lustrem.
Po raz pierwszy miała występować bez osłonki na twarz. Czuła się tym trochę
skrępowana. Włosy opadały jej na ramiona. Gdy chciała je upiąć w koka, przez
przypadek odsłoniła swoją bliznę nad okiem. Ręce jej zadrżały na te widok, a
twarz wykrzywiła w grymasie. Cholerne demony, cholerne życie, cholerni rodzice.
Puściła grzywkę, która zakryła bliznę i upięła resztę włosów w koka. Wyglądała
zupełnie jak jedna z tych pracownic. Zadowolona odeszła od lustra. Teraz zacznie
się poważna robota.
****
Po
aferze, która trwała długie 10 minut, narwaniec w końcu się uspokoił i usiadł w
kącie.
– Więc
kto zaczyna? – zadałam standardowe pytanie Nilowi.
– Mi to
obojętne. Możesz ty.
– Szczerze
wolałabym, żebyś ty zaczął. – mruknęłam cicho, upewniając, że Tategami tego nie
słyszy.
– Dlaczego?
– Jakoś
tak. – powiedziałam wymijająco. – Polepszyłeś atak i tak dalej.
Spojrzał
na mnie z politowaniem.
– A tak
na poważnie?
– No
chcę słuchać, jak Masamune znów się na ciebie drze! – wypaliłam, wierzcie mi lub
nie, całkowicie szczerze.
Nil
dostał autentycznego napadu śmiechu i gdyby nie ja, to by wylądował na podłodze.
Wszyscy wlepiliśmy w niego zdumione spojrzenia, z których nic sobie nie robił.
Najpierw Demure bardziej się otwiera, teraz ostoja spokoju dostaje głupawki, co
będzie następne? Tategami ubierze różowe ciuszki i zostanie wolontariuszem? Czy
może Benkei uzna, że nie lubi Kyoyi?
– Dobrze
się czujesz? – trąciłam go łokciem. – Nil! – Pociągnęłam go za uchu, gdy nie
zareagował.
– C-co? –
spojrzał na mnie jak Yuka dziś rano. – Oj przyznaj się, że chcesz walczyć z
Tsubasą!
Zabił mi
tym na chwilę klina.
– I
tylko dlatego się tak śmiałeś? – spytałam z niedowierzaniem. Egipcjanie są
czasami dziwni.
– Miałaś
takie fajne oczy, gdy mówiłaś, że to dlatego, bo chcesz słuchać wrzasków
Masamune. – oświadczył i znów się roześmiał.
Zamilkliśmy
i w pokoju było słychać tylko jego śmiech.
– Doobra. Co paliliście? – spytałam.
– Nic. –
odparli równocześnie.
– Czyli
to głupota Kyoyi zaatakowała mózg Nila i teraz go męczy. – stwierdziłam.
Nairu
dostał jeszcze większej padaczki. Plasnęłam się otwartą ręką w czoło. W tym
stanie on nie może walczyć.
– Musicie już wychodzić, Wild Fa... – Hikaru urwała, widząc śmiejącego się Nila i
naszą czwórkę zgromadzoną wokół niego. – Co się stało? – zwróciła się do mnie.
– A bo
ja wiem. – Rozłożyłam bezradnie ręce. – Dobra, Demur i Benkei wezmą Nila i
jakoś zaprowadzą. – zarządziłam.
– Od
kiedy to ty rządzisz? – warknął Kyoya.
– Nie
mamy czasu na twoje fochy. – syknęłam.
Wyszliśmy
w miarę normalnie. Trybuny były już pełne po brzegi. W tłumie dostrzegłam
Kentę. Siedział tuż przy platformie. Pomachałam mu, ale chyba mnie nie
dostrzegł. Demur usadził Nila na kanapce. Nairu już się trochę uspokajał, ale
co jakiś czas się chichrał.
– Witam
wszystkich serdecznie! – Bleyder DJ uśmiechnął się szeroko i pomachał. – Dziś odbędzie
się pół finałowa walka między Gan Gan Galaxy a Wild Fang! – oświadczył, a tłum
wrzasnął donośnie. – Pierwsza runda będzie o tyle wyjątkowa, że to nie drużyny
wybiorą zawodników tylko maszyna losująca.
Nasze
miny w tym momencie musiały być bezcenne. Skoro mają być losy to...Nasze
spojrzenia powędrowały na Nila. Jak padnie na niego, będzie słabo. Widzi wam
się walka ogłupiałego Nila, który ciągle się śmieje z np. Gingą? Bo mi
stanowczo nie. Zaklinając maszynę w myślach, czekałam na werdykt. Z drużyny japońskiej
szedł Masamune. Nastała chwila prawdy. Będzie dobrze czy źle? Padło na Demura,
który popatrzył z niedowierzaniem na swoją podobiznę wyświetlającą się na
ekranie, ale szybko wziął się w garść i ruszył na arenę.
– Wygrasz to, stary! – ryknął Benkei.
Chłopak
skinął głową i przyszykował kuczer. Masamune żywiołowo wbiegł na arenę i
wyszczerzył się od ucha do ucha.
– Tylko
mnie nie zawiedź! – powiedział i też załadował kuczer.
– 3! –
krzyknął DJ.
– 2! –
wrzasnęła widownia.
– 1! –
ryknęły obydwie drużyny.
– Let it
rip! – wrzasnęli zawodnicy i wypuścili beye.
Unicorn
i Scorpio zderzyły się, po czym poleciały na dwie różne strony areny. Chciałam
dalej oglądać walkę, ale Nil znów zaczął się chichrać, tym samym ściągając na
siebie zaciekawione spojrzenia. Potrząsnęłam nim.
– Ogarnij się, człowieku! To półfinały! – szepnęłam.
Opanował
się. Zaskoczona puściłam go.
– Nie
wiem, co to było. – przyznał oszołomiony, przykładając dłoń do czoła. – Co zrobiłem?
– Śmiałeś się, jakbyś był na jakiś prochach. – Wzruszyłam ramionami, a on zrobił przerażoną
minę. – Niestety nie nagrałam cię. – przyznałam z żalem. Rozluźnił się.
– Widać,
że Demur ma kłopoty! – krzyknął Dj.
Zerwaliśmy
się z kanapy i podeszliśmy do balustrady. Masamune co chwilę wybijał Scorpio w
powietrze, a Demur wyglądał na spanikowanego.
– Dawaj,
stary! – dopingował go Benkei.
Kyoya
stał z kamienną miną nie wyrażająca żadnych uczuć. Tylko jego oczy drapieżnie
krążyły między walką a Gingą. On tylko czekał na swój pojedynek, nic więcej go nie
obchodziło.
– Iskrząca gwiazda! – wrzasnął nagle Masamune.
Unicorn
natarł na Scorpio, po czym zaatakował go jednocześnie rogiem i przednimi
kopytami, które świeciły na fioletowo. Błysnęło i było już po wszystkim. Demur
przegrał.
– Nic
się nie stało. – zaczęliśmy go pocieszać, gdy powłócząc nogami, wrócił do nas.
Ameba rzecz jasna miała to w czterech literach i wbiła niecierpliwy wzrok w DJ.
– Następna walka to pojedynek odwiecznych rywali! Ginga Hagane vs Kyoya Tategami!
– ogłosił komentator.
Ogłuszający
pisk fanek, wrzask fanów i ogólna wrzawa tłumu musiała być słyszana na drugim
końcu Tokio. Wiecie, kogo wtedy zobaczyłam w tłumie? Pustaka o inteligencji
parapetu czyli Sierrę. Jęknęłam w duchu i przeklęłam na cały głos. Jeśli
ona...
– Kyoya –
kun, zniszcz go! – okazało się, że Barbie wyposażyła się w megafon. W tym
momencie miała ochotę wsadzić jej go w gardło.
Jednak
po chwili porzuciłam tego blond pustaka i zajęłam się kobieta stojąca przy wejściu
na arenę. Cóż, zawsze ktoś tam stał, ale zazwyczaj to był mężczyzna. A tu proszę
młoda pracownica. Patrzyła się beznamiętnie na tłum ludzi. Biła od niej dziwna
aura.
Nim zdążyłam mrugnąć, Kyoya zszedł po schodach i stanął naprzeciwko Gingi. Kolejna bitwa się rozpoczęła.
Nim zdążyłam mrugnąć, Kyoya zszedł po schodach i stanął naprzeciwko Gingi. Kolejna bitwa się rozpoczęła.
Rodzeństwo Terada rano ^^
Harumi: Izumi ty fryzjerze xD
Izumi: Wiadomo :3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: Z końcówki jestem średniawo zadowolona, ale pisałam ją teraz i tak wyszło. Lepszej nie napiszę xD
Jenny: Za cooo? Sierra?
Ja: I James.
Jenny: *zakrywa się bluzą al'a miś*
Izumi: No wszyscy faceci twoi *.*
Jenny: Taaaa
Ja: *przykłada lód do kolan* Boooli.
Jenny: Nie jęcz! Twardym trzeba być nie miękkim!
Ja: *zabójczym wzrok*
Ryuga: Przynajmniej córki Rago tu nie ma.
Ja: Ale będzie.
Ryuga: Ty serio lubisz krwawe rzeczy.
Ja; Zależy jakie ^^
Ryuga: *robi dziurę w ścianie i wychodzi*
Ja: Będziesz za to płacił!
Dobranoc ^^
Ja: Przyjemnie się czytało, a końcówka wcale nie jest taka zła. ^^
OdpowiedzUsuńKim: *rzuca lotkami w zdjęcia hanzy*
Aaron: *cytuje* "Nie bierzcie tego do siebie", taa...
Shizuka: Głupawka Nila przypomina trochę tą Yuny jak czytała w jednym opowiadaniu moment biby na Arbacie.
Ja: To było piękne i wciąż jest XD.
Kim: *przerywa* Co powiecie na mały zakładzik a propos walki między Hagane a Yo-yo? ^^
Ja: To dobrze xD pisałam ją wpółprzytomna i ciągle musiałam zmieniać pozycję przez to cholerne kolano.
UsuńIzumi: Talent do kontuzji made Angel.
Jenny: Nacieszcie się, że przyjemnie, bo Angel jak najdzie na dramy to wszyscy zginiemy.
Ja: Prawie.
Izumi: Troskliwa mamusia, nie ma co.
Jenny: *dalej się zastanawia co brał Nil*
Kyoya: *wkurw mu nie przeszedł*
Jenny: To się nazywa: foch forever
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa: Ostatni rozdział, co go pisałam to chyba dziwnie mi wyszedł...
UsuńAaron: Podobnie jak z Yuną, jak ją najdzie to też potrafi...
Ja: Spokojna twoja uczesana, was za bardzo lubię. ^^ No i jesteście mi potrzebni do opowiadania.
Aaron: Ta troska.
Shizuka: To najpewniej zasługa jakiś cudownych prochów od najlepszych dilerów z galaktyki.
Kaosu: Albo świeczka zapachowa. xD
Aaron: To tylko u ciebie się sprawdza.
Kaosu: -.-
Shizuka: Wiesz Jen, równie dobrze może być to zespół wkurwu przedmiesiączkowego.
Jenny: Ale ile można mieć okres? W sumie Tategami ma 24 na dobę, 7 razy w tygodniu przez 365/366 dni na rok.
UsuńKyoya: Morda.
Ja: Następny rozdział będzie piękny, kilka późniejszych ten a potem się zacznie.
Jenny: Jej.
Izumi: Ta radość.
Jenny: w najczystszej postaci.
Ja; Mogłaś skończyć jak Arisu. W sumie tak zaczynałaś, ale co tam xD
Jenny: *unosi brwi do góry*
Alice: Rozmowna to ty dziś nie jesteś.
Jenny: Sił rak T.T
Izumi: Rak? Masz raka?!
Jenny: Miał być brak >.>
Izumi: Jasneee
Ja: Rozdział? *próbuje dosięgnąć laptopa* Jprd...
Hiromi: A właśnie sobie przypomniałam, Andrew kazał pozdrowić pana wieczny okres.
UsuńJa: Ooo, zapowiada się bardzo ciekawie. *.*
Kaosu: ... Nie wiem, co Angel szykuje, ale już mi was szkoda...
Aaron: Czyżby tryb Arisu? Czyli, komunikacja werbalna, mimika twarzy zmniejszona do minimum i obojętne lub lodowate spojrzenie.
Arisu: ... *podnosi brew*
Aaron: Widzicie, dokładnie to o czym mówiłem.
Shizuka: Kiedyś to wymyślił?
Aaron: Nawet nie wiem.
Kyoya: Powiedz, że go dorwę.
UsuńJenny: *wzdycha*
Izumi: I nikt nie wie co jest T.T Ledwo wczoraj radośnie wiała przed Kyoyą, a dziś?
Harumi: Sie ożywi, bo wiedźma wróciła.
Jenny: Ooo *.* *idzie do kuchni*
Harumi: Mówiłam.
Izumi: Jak Jenny wydostała się z ośrodka to przez pewien czas była agresywna i zamknięta w sobie. Teraz jest taka jaką ją znamy *.*
Patrick: Czyli agresywna i hałaśliwa :P *unika katany* Oj wiesz, że cię lubie.
Ja: Tylko czy mi to pyknie? Jenny będzie "zachwycona" jedną osobą.
Jenny: Sierra?
Ja: Oj nie.
Jenny: Nie odważysz się
Hiromi: *wysyła sms-a i dostaje wiadomość zwrotną* Cytuję: "Życzę powodzenia. Przyjeżdżaj jak tylko skończy ci się okres coglione. :D"
UsuńKAosu: A co znaczy to ostatnie?
Hiromi: To obraźliwy zwrot do mężczyzny, który wzbudza lekceważenie lub pogardę. *wzrusza ramionami* Wychodzi na to, że dla mojego brata nawet glon może mieć okres.
Aaron: A Risu była... Jak Risu, no może trochę bardziej nieufna i zamknięta w sobie jak również.
Ja: Skoro udało mi się bloga założyć to i ty sobie poradzisz. ^^
Izumi: Angel ostatnio doszła do wniosku, że nie wie czy będzie 2 część.
UsuńJa: Bo nie mam pomysłu!
Izumi: Ale prolog tak!
Ja: Ale on nie pomaga T.T
Harumi: Kryzys?
Ja: Tak!
Kyoya: *wkurw*
Jenny: *z dezodorantem i pudłem zapalniczek wychodzi na korytarz*
Alice: *szuka gaśnicy*
Harumi: Dobry prawnik...*wujek google pomaga*
Ja: Znam ten ból...
UsuńShizuka: Póki co zajmij się sprawami bieżącymi.
Ja: Dobra, dobra.
Hiromi: I jak tu się Andrewowi dziwić...
Aaron: *siedząc obok Ari* Czyżby Jenny szykowała atak na mocarnego 4 mohera?
Harumi: *nasłuchuje* Tak, bo jak wróciła Jenn wróciła o 6 rano z imprezy to starucha coś rozwaliła w windzie i Jenn musiała się po schodach wdrapywać.
UsuńIzumi: Latanie i teleportacja po pijaku nie jest wskazana.
Harumi: Jeszcze trafisz na dno oceanu i będzie słabo.
Jenny: *bierze jedną z zapalniczek i ją testuje* Zrobię "smoka" ^^
Ja: Obóz po prostu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHiromi: Mohery i technologia... A jakim cudem to zrobiła? Przeciążyła windę zakupami?
UsuńKaosu: Już widzę taki slogan "Piłeś. Nie leć." x) Ale faktycznie tak bezpieczniej.
Kim: Ne, a demony nie potrafią oddychać pod wodą, nie? Czy jest jakiś taki co potrafi?
Shizuka: Te niektóre japońskie mogą, ale takie piekielne to nie wiem.
Jenny: Jest kilka wodnych, które potrafią, ale to nasi dalecy kuzyni.
UsuńHarumi: Mnie nie pytaj. Trochę się z tym technicy potem męczyli.
Jenny: *wypala na drzwiach sąsiadki różna znaki i czeka na reakcję*
Izumi: Dobry pomysł! Zróbmy taką akcję!
Harumi: *wzdycha*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa:Chciałam skomentować wczoraj ale nie bardzo mogłam więc komentuję teraz.
OdpowiedzUsuńlilka: Pierdolony ambulans...jeszcze go rozwalę.
Ja:Dobra. Rozwalaj co chcesz. Przejdźmy do rzeczy.
Jack:Taka młoda a już chleje.
Lilka:Tak głupio jak się na kogoś wydrzesz bez przyczyny.
Zmora:"Rzeczą ludzką jest nie lubić tego kogo się obraziło."
Ja:Jeszce walnę ten cytat. Zobaczycie.
Lilka: Taa pewnie w grudniu. Jak dożyjemy. Nil nie poznaję cię. A ta walka Dzidzia vs Buc to pewnie ustawiana jest. Bucu dał Dj w łapę żeby mógł walczyć z Dzidzią. A ty Demur nie przejmuj się starałeś się.
Lenox;A ja nadal twierdzę że Masamune to jakiś twój krewny.
Lilka: Kto go tam wie.
Jack:Dobra niema co owijać. Obstawiamy kto wygra.
Ja:Kyoya.
Lilka: Mało mnie to obchodzi mogą się wykończyć obaj.
Jack:Ale na kogo stawiasz?
Lilka: Nw. Obaj się pewnie wykończą ale tak czy inaczej ten kretyn jest dobry i może wygrać ale on coś tam rozwalił ostatnio tak?...Nw...Dzidzia pewnie wygra.
Lenox: Myślę że głosuję na Kyoy.
Jack;Okay.
Sky: Niech się obaj wykończą chcę zobaczyć prawdziwą walkę*błysk w oku*
Jack:Następna. Ale kogo obstawiasz.
Sky:Hagane.
V:...
Jack:Jak zwykle nic czyli norma. Jak dla mnie to tak samo Hagane jak i Tetagami są tym gównem demonicznym zarażeni i zremisują. Czyli równa liczba głosów.
Lilak:Jakieś dziwne coś szepcze Jenn do ucha ja jej coś zrobi to ja mu coś zrobię.
Jack:Jestem ciekaw tej "poważnej roboty" Rin? Prim? Bim?
Sky:Rin-_-
Jack;No to mówię.
Ja:To czekamy na ten pojedynek. Bajo.
Ja: *coś mruczy niezrozumiałego pod nosem*
UsuńJenny: Mi się to wcale nie podoba.
Nil: Ani mi.
Jenny: Znormalniał *.*
Patrick: Cieszmy się i radujmy.
Ja: ale oni nie są zarażeni. Jeszcze.
Kyoya: Fajne masz palny wobec mnie.
Ja: Akurat nad tym aspektem się głowię.
Jenny: I tak mendo będziesz miał przerąbane na całej linii.
Kyoya: Znów słyszysz głosy, nie odzywaj się.
Demur: Dzięki.
Ja: *próbuje pozbyć się wody z ucha, podskakują na jednej nodze*
Izumi: Angel a ty kogo obstawisz.
Ja: A zobaczycie.
Jenny: Będzie powtórka sprzed 3 lat, mówię wam.
Ja: Zobaczycie.
Jenny: Ja i tak ci coś zrobię.
Ja: E tam xD
Izumi: *kiwa się na boki, oglądając filmiki na youtubie*
Ja; *ogląda wpadkę z gwoździem u Serafina* Jezu xD
Jenny: Po prostu ty!
Ja: Nie byłabym na tyle głupia, by się bawić z gwoździem. Nie z moim fartem xD
Harumi: Jenn co z Yuką?
Yuka: Wytrzeźwiałam!
Jenny: Udało się xD
Yuka: No ej...
Jenny: Próbowałaś strzelać kotem.
Yuka: Serio? O.o
Patrick: Ile wyście wypiły?
Ekipa: yyyy....
Patrick: Spodziewałem się tego.
Jack:Nie są ale zawsze mogą być jak tak mówisz Angel.
UsuńLilka: Nawet Yuka zabalowała. Co wy robicie całymi dniami? Jakieś party było że ostatnio tak wszyscy na kacu.
Sky: Kotami się nie strzela. W ogóle się nie powinno męczyć zwierząt.
Lilka: To dziwne że Demu jeszcze się odzywa.
Jack:Może do niego i do reszty nie dochodzi że mało ich nie zabiłaś.
Lilka:Nie mam pojęcia. Na moje szóste zmysły to one obie coś całe życie knują*patrzy na Angel i Kruka*
Ja:Całe życie.
Lilka:Ale to co ty chcesz zrobić z nim i mną to jest jebnięte.
Ja:Zycie jest jebnięte bo jak dzwonisz pod 112 i przekierowuję cię na pogotowie to słyszysz w koło: Proszę czekać! Proszę czekać! Proszę czekać! Proszę czekać! Proszę czekać! PROSZĘ CZEKAĆ! Zwariować można.
Lilka:Co ty powiesz!*przeciąga każdą zgłoskę*
Jenny: A zrobiliśmy trochę spóźnioną imprezę, bo wróciliśmy xD i tak wyszło ^^
UsuńIzumi: Bo świętować można wszystko.
Yuka: Różne rzeczy robimy.
Jenny: Ty głównie malujesz , biegasz na wystawy i studiujesz.
Ja: Jedyna z was.
Yuka: Ktoś musi.
Ja:O co chodzi z tym ambulansem i pogotowiem?
Jenny: Angel też ma idiotyczne plany.
Ja:Ta współpraca będzie piękna.
Jenny: Wmawiaj sobie
Jack: Impreza? I króla nie zaprosiliście. Nie ładnie.
UsuńLilka:Oooo nie ty lepiej nie baluj. Ostatni bal miesiąc temu z tobą i Krukiem przeżyłam i tobie procenty są nie potrzebne żebyś się uruchomił.
Jack:Nikt nie mówił ze nie było.
Ja:Taa? Niby gdzie?
Jack:Kojarzysz takiego Mateusza?
Ja: Podła świnia.
Jack:Czyli kojarzysz. Taa. On był moim dostawcą.
Ja: To zakazane imię. Nie lubię go.
Lilka:A wczoraj tu był ambulans i chciałam go rozwalić jak tylko usłyszałam że żyła żyłka pękła.
Jack:A potem przez całe 24h siedziałaś mi na kolanach i robiłaś za kołnierz usztywniający a Kruk kiedy usłyszała wenflon to zaczęło jej się słabo robić a potem nagle się opanowała.
Lilak:Te szuje chciały ją zaprosić do współpracy. Rozumiecie?! Kruk lekarzem!
Ja:A takie tam. Była potrzebna karetka bo babcia się nie bardzo czuła i o...
Lilak:Ja mojej babuni Fox ruszyć nie dam a ty pilnuj swojej.
Ja:Pilnuję. W ogóle Lilka świruje bo coś dziś wspomniałam że bloga chcę zawiesić.
Jack: Jak to zrobisz to cię zabiję, a nie robię tego często.
Lilka:Ja też cie zabije albo poproszę Ryugę żeby straszył cie matematyką i ruskim w snach.
Ja: Lenox powiedź coś U_U
Lenox: Kategorycznie zabraniam.
Sky: Wydrapię ci oczy jak to zrobisz.
Ja: I wszystko jasne-_-
Ja: Aaa rozumiem.
UsuńJenny: ZAWIESIĆ?!Ekipa: *szok*
Ja: *jeszcze to do niej nie dotarło*
Izumi: Jak wydrapiesz jej oczy Sky, to potem będzie problem ze wznowieniem.
Jenny: Angel ty nie masz równie genialnego planu, nie?
Ja: Póki mi lapka nie odbiorą to nie.
jenny: W każdym razie my też zabraniamy ;-; nie pozwolę zabrać Lili *tuli mocno dziewczynę z groźnym wyrazem twarzy*
PAtrick: No żeby ktoś się nie zszedł na zawał ze strachu.
Jenny: Wal się.
Lilka: Taki Sajgon tu zrobię ze jeszcze dziś rozdział dodasz.
UsuńJa:Dawaj. Chcę ten Sajgon. Spokojnie poprostu sie nastawcie ze może tak być ale będę sie starać żeby się tak nie stało.
Lilka:*tuli Jenn* Cos mnie zaczyna ten Patyk wkurzać.
Jack:*dostaje ciśnienia osiemset*
Jenny: A tobie co Jack? Spoko Lila po prostu jest zmęczony po 3 dniach bez snu i małej akcji w szpitalu.
UsuńPatrick: *pije kawę i czyta gazetę*
Ja: No ja mam nadzieję, że tak się nie stanie!
Yuka: *głaszcze Sakurę* Ja serio nie chciałam.
Sakura: *foch*
Jack: Kruk mnie wkurza i tyle.
UsuńLilka:Jack okazał się jednak podołać zadaniu nie zaprzeczajmy.
Jack:*ziewa* No miło mi.
Sky: Bardzo dobrze Skura jestem z tobą.
Jenny: Jakiemu zadaniu? *nie ma zamiaru puścić Lilki*
UsuńJa: *robal jej chodzi po klawiaturze* Ja tu tworzę, zmiataj >.<
Izumi: Gadasz do owada?
Ja: Przeszkadza mi!
Izumi: Oj Angel, Angel
Ja: *wraca do pisania*
Lilka:*nadal tuli Jenn* Nie to żeby od razu wielkie honory mu się należały ale mnie nie zostawił.
UsuńJa:Hyhy mi przedwczoraj pasikonik wleciał.
Jack:Pewnie Angel go na ciebie nasłała.
Ja: Pewnie tak XD
Jack:a co się potem z nim stało.
Lilka: Świeć panie nad jego duszą U_U
Ja: Nie miałam innego wyjścia albo on albo ja.
Lilka: Jebnęłaś go zeszytem...5 razy!
Ja: Mógł mi nie wlatywać do pokoju...
Lilka: To trzeba było zamknąć okno.
Ja: Z kont miałam wiedzieć że akurat wleci mi do pokoju.
Jack:No fakt listu o treści: "dziś do ciebie wpadnę" Nie zostawił.
Lilka: Jesteście nienormalni.
Jenny: To brawo.
UsuńJa: Armia pasikoników!
Izumi: Robiłaś wczoraj rzeź jakimś muszkom.
Ja: Bo mi przeszkadzały pisać!
Jenny: Kruk walczy zeszytem a Angel gazetą i dezodorantem.
Harumi: Jeszcze tylko durszlaka na łbie brakowało.
Jenny: Prawdziwa wojowniczka.
Ja: *aura dumy*
Ja:*macha zeszytem*Tak ma się tą charyzmę.
UsuńJack:Chyba nie.
Lilka:Zwalczą każde zło. Muszek i pasikoników sie nie obawiają. Kim są? To blogerki!...I w tym momencie powinna polecieć jakaś wesoła muzyczka a'le atomówki.*nadal tuli Jenn* Ej mam cię już puścić?
Jack:Dobra a teraz gdzie jest ta różowa landryna?
Lilka:Poco ci ona?
Jack: Beya mi podprowadziła-_-
Ja: Blogerki górą!
UsuńJenny: *ciągle tuli Lilkę* Jak chcesz.
Izumi: Tulicie się już 2 dzień.
Jenny: Oj tam oj tam.
Yuka: *unosi wzeok znad notatek* Ja?
Alice: Nie, Yuka xD tylko dla niektórych jesteś różowa.
Yuka: Nie moja wina, że żaden inny kolor mi nie pasuje ;-;
Ja:Tak!^^
UsuńLilka:Może faktycznie bo mi w plecach strzyka na stare lata. Taki żarcik. Ale jeszcze nie odchodzę więc może się odlepmy.
Jack:Nie Yuka nie ty choć bym się nie obraził*czarujący uśmiech* A teraz gdzieś ta mała landryna?
*cichy śmiech gdzieś w pokoju*
Jack: Właź!
Lilka:Przecież ci nie zje tego beya. Juli wyjdź bo Jack dostanie ciśnienia osiemset....Juli!?
Jack:Ona chcę się z tobą pobawić więc jej szukaj.
Jack:Bo nie mam co robić.
Jenny: *puszcza Lilę* No nie masz.
UsuńYuka: Ne obrażaj dzieci, one się tylko bawią :(
Alice: To delikatne serduszko.
Jenny: Kiedyś byłaś zimną wiedźmą.
Yuka: Weź nawet nie przypominaj.
Ja: Chyba napisze one shota z waszego poznania siebie.
Izumi: Cenzura poleci xD
Jenny: Mi ten śmiech przypomniał jeden horror.
Jack:A kto ją tu obraża. Gówniaro chodź tu!
UsuńJuli:*przebiega przez środek pokoju piszcząc i śmiejąc się*
Lilka:Ja już widzę tamtą Yuke. Pewnie taka Vanesa tylko w różowej wersji. Vanessa to taka baletnica ze och i ach. Poza tym Juli się nie śmieje strasznie co wy.
*Jack zagilgotywuje(tak wiem że niema takiego słowa XD)Juli na śmierć na co tamta śmieje się, piszczy i skręca*
Jack:Gdzie go schowałaś? Gadaj!
Lilka:Hyhyhy.
Jack:Ty się tam nie ciesz bo się do ciebie przejdę.
Lilka:Już się boję.
Yuka: Podejście Patricka.
UsuńPatrick: *wzrusza ramionami*
Jenny: Juli ugryźć go. Zazwyczaj pomaga
Izumi: No trochę. I taka nieco Sierra też
Yuka: *chowa się za sztalugą*
Jack:Mówię oddaj mi beya.
UsuńJuli:*siedzi u Jacka na kolanach trzymana tak żeby przypadkiem nie uciekła z wielkim bananem na ustach* Nie oddam :D
Jack:*dostaje ciśnienia osiemset*
Lilka:Może niech go nie gryzie bo się się jeszcze zarazi głupotą.
Jack: Ty tam siedź i się nie odzywaj...Jak zabiorę cię na lody to mi powiesz gdzie schowałaś.
Juli:...
Jack:No powiesz?
Juli:*kiwa głową*
Jack:Jest.
Lilka:Hyhhyhy. Vanessa to suuuu*widzi Juli* Pani do towarzystwa. Spoko Yuka było minęło. Co ty na to żeby namalować mi portret?^^
Yuka: Mogę ^^ *wyciąga czarną i czerwoną farbę* Wolisz kredkami czy farbami?
UsuńJenny: Bo dzieci przekupuje się słodyczami *wzrok na Angel*
Ja: Bo się pogniewamy!
Jenny: Serio? xD
Ja: Spadaj *tuli Meg i Jess* To są dobre córki.
Jenny: Taką mnie stworzyłaś to taką mnie masz ^^
Ja: Super wymówka *ogląda dokument o zabójcy*
Izumi: To nie wygląda dobrze...Angel się nudzi ;-;
PAtrick: Ja tam myślałem o czymś innym.
Ja: Spadać!
Lilka:To to już wiesz jak wolisz zależy od twojej inwencji.
UsuńJuli:O tam*pokazuje palcem noszona na rękach po całym pokoju*
Jack:Tam?*podchodzi do szafki*
Juli:Nie tam? O tam.
Jack: Gdzie tam? Tam?
Juli:Nie tam!
Jack:To gdzie?
Juli:O tam.
Jack:*dostaje ciśnienia osiemset*
Ja:Takie są te nasze wymysły i chyba musimy z nimi żyć.
Jack:Gdzie on jest?!
Ja:Co się drzesz!?
Jack:Sama się drzesz!
Ja:No i co.
Jack: Same baby ześwirować można. Gdzie. On. Jest?
Juli:O tam, tam.
Jack:U_U`
Yuka: *maluje portret kredkami* Lepsze mi wtedy wychodzą.
UsuńJa: Kocham moje wymysły...czasami xD no oprócz Megi i Teradów, bo oni są kochani ^^
Harumi: Jaki komplement.
Jenny: Jestem nieco wzorowana na twoim charakterze!
Ja: Głównie to ty jesteś ze snu!
Jenny: Najlepsza geneza ever.
Alice: Jack nie nadaje się na ojca.
Ja: Jak ja na matkę xD
Lilka: Spoko^^ To co tam powiesz? W ogóle mogę się odzywać czy jak?
UsuńJa: Ja też je kocham ale czasami mózg wysiada. Ale czemu ja się dziwię jeśli oni wszyscy są moimi wymysłami? To normalne że żyć nie dają XD U mnie Lilka jest wzorowana na trzech osobach więc...no. Wyszło takie coś.
Lilka:Jak to takie coś? Ja jestem ktoś a nie coś.
Juli:*Z rożkiem w ręku w umazanej lodem sukience w truskawki*
Jack:*z Juli na rękach w umazanej koszulce gumowym lodem*Oczywiście że się nadaje ja do wszystkiego się nadaje. Pamiętaj :)
Syk: Jack będzie wspaniałym ojcem *.*
Jack: Pierdole ja dzieci mieć nie będę!
Lilka:*strzela jacka w tył głowy* Wyrażaj się.
Lilka:*patrzy na obrazek powyżej* Ej? Co Nil ma taki zaciesz jak pedofil jakiś? XD
UsuńJa: Tez się zastanawiam ale on tam mnie rozwala XD
Ja: Ja też nie xD
UsuńJenny: I dobrze.
Ja; Hyhy ^^ *ma zamiar dziś napisać rozdział*
Yuka: *maluje oczy* Mozesz robić wszystko ^^ mam dobra pamięć, tylko będę czasami na ciebie zerkać po szczegóły.
Jenny: Moja artystka :,)
Alice: Czm nie sprzedajesz swoich obrazów? *ogląda rysunek kota na drzewie wiśni*
Yuka: Trochę sprzedaje....jakoś tak nie umiem xD
Jenny: Nie wszyscy się umieją targować :3
Alice: Na kim ja jestem wzorowana?
Ja: Nikim *wzrusza ramionami* wymyśliłam cię od podstaw xd
Jenny: Lepszego nie znalazłyśmy.
UsuńJa: Same ucięte były. Tylko to w miarę przyzwoite.
Jenny: Pedober xD
Lilka: Okay^^ A co do kosztów to Jack zapłaci.
UsuńJack: Z jakiej racji?
Lilka: Bo na zakładzie ze mną zarabiasz co jakiś czas niezła forsę więc możesz płacić.
Jack: Ponawiam moje pytanie. Z jakiej racji?
Ja: Taa. Takie postaci też są*tuli Lenoxa, Sky, Victorię i paru innych*
Ja: *pisze rozdział* Końcówka komedii początek dramatu.
UsuńJenny: Wszyscy doskonale wiemy, że ty nie umiesz pisać cały czas o mroku i tragedii.
Ja: No o poradzę, że jestem radosną psychopatką?
Jenny: Która gra w baseball na środku Jyska *zaczyna się śmiać* Ciekawe czy ochroniarz to widział.
Ja: Oby nie, bo chcę tam jeszcze wejść.
Yuka: *macha ręką, przy okazji mażąc się kredką* Dam i jako prezent, ok ^^?
:ilka: Ja mam wrażenie że Kruk potrafi pisać tylko dramaty albo komedię.
UsuńJa:....Oj co się czepiasz zawsze mogło być gorzej.
Lilka:I będzie.
Jack: Krukowi aż takie pomysły go głowy nie przychodzą.
Lilka: No ale Jack zapłaci to będzie warte fortunę.
Jack: Ty już sobie siądź*usadza Lilkę* Jeśli Yuka mówi że to prezent to to prezent. No chyba ze zapłatą byłaby kolacja we dwoje.
Lilka: Uuuuuu O.O
Yuka: Sorki, dziś jestem umówiona z koleżanką z wykładów.
UsuńJa: *wzdycha* Ta kobieta mnie kiedyś dobije.
Jenny: Kto?
Ja: Moja rodzicielka. To jej się nie podoba. To też. Zwariować można U.U
Izumi: Angel miesza, ale tylko jeden rozdział był u niej smutny, Więcej nie.
Ja: Bo to ciężko się pisze.
Jenny: Angel jak się spotka z bff to może całe miasto zniszczyć.
Rozdział fajny.
OdpowiedzUsuńSophie: Hm, ale dłuuugi
Jacke: Fakt, i mnie takie coś nie interesuję, za to Olga czytała jak zaślepiona. bYła taka zachwycona xd
Ja: fakt, bardzo mi się podobało!!! I chyba, ale chyba przeczytam nn.
Olga
Miło, że wpadłaś ^^
UsuńJenny: Jak na Angel to długi,
Ja: Planuje jeszcze dłuższe.
Jenny: No już to widzę xD
Ja: Ja nie zrobię? Ja?!
Jenny: Tak.
Ja: -.-
Cóż pozdrawiamy ^^