„Nic w życiu nie jest czarno –
białe. Wszystko ma odcienie szarości.”
Potężna trąba powietrzna górowała nad stadionem.
Pan inteligentny tak się zaangażował w walkę, że prawie zniszczył dach, który
osłaniał nas przed deszczem. Na szczęście jakiś przytomny pracownik zdążył go
złożyć, zanim narwaniec użył swego popisowego ataku.
Walka
wyglądała identycznie jak przed 3 latami. Tategami śmiał się tym swoim
dziwacznym, drapieżnym śmiechem, a Ginga nie do końca łapał, co się dzieje.
– Tym
razem wygram! – wrzasnął Kyoya
Nie liczyłabym na to.
Nie
powiedziałam tego na głos, ale moja sceptyczna mina chyba wystarczyła za
odpowiedź, co o tym myślę. Deszcz kropił na nasze głowy, lecz obie drużyny i
widownia były zbyt zajęte walką, by to zauważyć. Spojrzałam na kałuże tworzącą
się na platformie i wiedziona dziecięcym instynktem wskoczyłam w nią. Woda rozprysła się we wszystkie strony i ochlapała moją twarz oraz tył ubrania
Benkeia. Uśmiechnęłam się szeroko. Lubiłam to robić. Ale nagle przestałam.
Wszystko cechy dziecka zniknęły, gdy trafiłam do tego koszmaru. A teraz
wracają. Lecz to już nie to samo. Jestem inna niż wcześniej. Wszystkie
przeżycia, straty, uśmiechy, łzy i wrzaski wyciosały mój charakter, którego nie
da się już zmienić. Zmiana charakteru o tak jakbym nagle zachciała wymazać całe
moje życie.
– Co to
za filozoficzne rozmyślania? – spytała Artemis, pojawiając się koło mnie.
– Jakoś
mnie tak naszło. – Wzruszyłam ramionami i wróciłam do walki.
Pegasis
zaczął uzyskiwać przewagę, co miko skwitowała pełnym rozczarowania westchnięciem.
Jednak Tategami nie miał zamiaru odpuścić. Chciał wygrać. Każdy to chyba czuł.
Drapieżne niemal zwierzęce pragnienie pokonania odwiecznego rywala było prawie
namacalne.
– Nie
pozwolę ci! Potęga wiatru! – Tategami użył nowego ataku.
Wydarł
się tak głośno, że nie usłyszałam, jakiego ataku użył Hagane. Dziesięć tornad szalało
na arenie. Bey Gingi bezsilnie obijał się między nimi, chociaż płonął
niebieskim płomieniem. Gdy powstała jedna potężna trąba powietrzna, Pegasis
zaczął jeszcze silniej świecić. Tornado stało się zielone. Dwubarwna mozaika
unosiła się nad naszymi głowami. W jej centrum starły się dwa beye. Odwieczni
rywale. Tłum zaczął wrzeszczeć ile sił w płucach podobnie jak drużyny. Kto
wygra? Czy znów skończy się na remisie, który podsyci chęć wygranej?
W pewnej
chwili nawet wokół bleyderów zaczęła się unosić aura ich beyi. Wiatr tańczył,
niszcząc arenę. Pióra latały wokół nas. Pegasis zarżał i kopytami niszczył
trąbę powietrzną. Widownia wrzała od podekscytowanych głosów. Komentator
zdzierał sobie gardło, żeby przekrzyczeć nas wszystkich, co rzecz jasna mu się
nie udało. Każdego dosłownie każdego ogarnął szał walki.
Oprócz
mnie. Stałam tylko spokojnie, moje włosy szarpał wiatr, na twarzy gościł uśmiech,
ale nic więcej.
Na
początku myślałam, że jestem jedyna. Do czasu, gdy spojrzałam na tą dziwną
pracownicę. Stała koło wejścia wyprostowana jak struna, ale wyglądała na
znudzoną. Pojedynek nie wzbudzał w niej większych emocji. Ona tylko
czekała. Na co? Na pewno nie na
zmiennika. Czułam to. Chciałam zajrzeć w jej myśli, ale przez tak wielki tłum,
nie byłam w stanie. Za dużo emocji, myśli, wrażeń kłębiło się wokół naszej
dwójki.
– Kończmy to! – wrzasnęli jednocześnie narwaniec i rudy fan hamburgerów.
Ich aury
płonęły coraz mocniej. Tategami wyciągnął rękę do góry. Dostrzegłam na niej
rany i strużki krwi. Znów doprowadzili się do takiego stanu. Pokręciłam głową.
Ja go leczyć nie będę!
Tradycyjnie
powinno być teraz huknięcie, ale oba beye wystrzeliły wysoko ponad stadion. Z
naszej perspektywy wyglądały jak dwa chrząszcze. Zielona i niebieska smuga z
zawrotną prędkością wróciły na arenę. Dźwięk uderzenia. Chmura pyłu. To powinno
być tyle. Lecz usłyszałam coś jeszcze. Dźwięk upadającego ciała.
Kiedy
wreszcie kurz i pył opadły, zobaczyłam doszczętnie zniszczoną arenę i wielkie
rysy biegnące przez posadzkę sięgające aż do platform.
Tak jak
się spodziewałam, oba beye leżały na resztkach areny. Blederzy padli
nieprzytomni. Teraz widziałam, że ich stan jest gorszy niż po walce sprzed 3
lat. Mnóstwo ran, krwi i zadrapań.
– R-remis! – ogłosił DJ. – Po raz kolejny walka dwóch odwiecznych rywali jest
nierozstrzygnięta!
Benkei
przerażony do granic możliwości pobiegł do Kyoyi, a Masamune do Gingi. Wkrótce
wokół nich zgromadziły się obydwie drużyny. Wolnym krokiem podążyłam na dół i
przykucnęłam między narwańcem a rudym. Po krótkim lustrowaniu ich wzrokiem,
podjęłam decyzję.
– Zajmę
się nimi. – mruknęłam nieco niechętnie.
Benkei
skinął głową i zabrał Tategamiego do naszej szatni. Gan Gan Galaxy nie kryło
zdziwienia, ale Madoka wygoniła ich z areny.
– Dzięki, Jenn. – rzuciła i pobiegła za resztą.
Westchnęłam
i zadarłam głowę do góry. Od kiedy bawię się w matkę Teresę? Odpowiedź na to
pytanie nie nadchodziła. Deszcz przestał padać, ale mnóstwo kałuż migotało, rzucając tęczowe światełko na zdewastowaną arenę. Uparcie czekałam, aż wymyślę
sensowny powód mojego zachowania. Poddałam się, gdy zaczęły mi cierpnąć nogi i
użyłam starego, wnerwiającego: bo tak i koniec.
Wędrując
do szatni, znów spojrzałam na pracownicę. Ciągle wyglądała na znudzoną. Na co
ona czeka? Znów próba czytania w myślach nie powiodła się.
– Jak z
nim? – spytałam, otwierając drzwi kopniakiem.
– Zdezynfekowałem mu rany. – powiedział Demure, wyrzucając brudny wacik do kosza.
– Ok. –
Siadłam na krześle i wyciągnęłam ręce przed siebie.
Z dłoni
popłynęło zimne, czerwone światło. Rany zaczęły się powoli zasklepiać.
– Demony
umieją leczyć? – zdziwił się Nil.
– Tylko
ludzi. – wytłumaczyłam. – To moja umiejętność regeneracji, ale przekazywana
komuś innemu, kapujecie?
Skinęli
głowi. Wróciłam do Kyoyi. Rany już zniknęły, więc opuściłam ręce na kolana.
– Umiem wyleczyć rany. Na siniaki, złamania i krwotoki to nie działa. –
powiedziałam.
– Nie ma
złamań, a siniaki jakoś przetrwa. – uznał Nil.
Tategami
drgnął niespokojnie i ocknął się.
– Co ty
wyrabiasz, Ashida? – spytał , przecierając oczy. Nagle zorientował się, że nie
ma ran. – Ty to zrobiłaś?
– Nie
ciesz się zawczasu. – westchnęłam. – Zrobiłam to tylko dlatego, że jesteśmy w
gorszej sytuacji i możemy przegrać. Siła Leona może się jeszcze przydać.
– To
dlaczego leczysz też Gingę? – oburzył się Benkei.
– Bo
tak. – odparłam.
Nie
dałam mu dojść do słowa, bo wyszłam.
Po
uleczeniu Gingi (Madoka wygoniła chłopaków i zostałyśmy same) przyszła Hikaru,
która poinformowała nas, że następna walka będzie za 10 minut.
– Tak
szybko? – zdumiałam się, mając w pamięci obraz zniszczeń.
– Mamy
pod spodem zastępczą arenę i posadzkę. – powiedziała dziewczyna.
Tuż po
tym jak wyszła na ekranie plazmy pojawił się uśmiechnięty bleyder DJ.
Poinformował, że będą walczyć...Nil vs Yuu!
– Wygram
to, Jenn! – oświadczył radośnie Tendo.
– Zobaczymy. – Zmrużyłam oczy i uśmiechnęłam się.
Nie było
sensu wracać do szatni, więc od razu poszłam na platformę.
****
– Mistyczny krąg! – wrzasnął Nil.
Yuu nie
miał szans ze wzmocnionym atakiem i poległ. Została ostatnia bitwa. I zgodnie z oczekiwaniami miała to być walka drużynowa.
– Pójdę
ja z Nilem jak trzy lata temu. – zadecydował Kyoya.
Szkoda,
że tak się nie zdarzy.
– Nil,
mogę na słówko? – spytałam. Skinął głową. Pociągnęłam go na korytarz.
– Błagam, daj mi walczyć. – szepnęłam.
– No nie
wiem. – zawahał się. – Kyoya się wścieknie.
– Nil,
to ważne. – syknęłam. – Po takiej bitwie ten idiota na pewno nie będzie w
stanie walczyć tak jak wcześniej, a ty jesteś świeżo po pojedynku. To się nie
może dobrze skończyć!
– Aż tak
chcesz wygrać? – Uśmiechnął się.
– A co w
tym złego? – Przekrzywiłam głowę.
– Zgadzam się.
– Dzięki! – ucieszyłam się i prawie rzuciłam mu na szyję, ale w ostatniej chwili
ogarnęłam, co chcę zrobić i cofnęłam się.
– Czas
rozpocząć ostatnią walkę! – dobiegł nas głos DJ.
Jak
strzała popędziłam na platformę, przeskoczyłam przez barierki i wylądowałam na
początku areny.
– Co ty
wyrabiasz?! – warknął Tategami.
Pomachałam
mu złośliwie i wyciągnęłam kuczer.
– Mała
zmiana planów. – powiedziałam.
– Mała?!
– coraz bardziej irytował się narwaniec. – Ashida, do cholery!
– Oj
zamknij się już, amebo. – jęknęłam. – Chcesz wygrać, nie? To daj mi spokój!
Ciągle
mamrotał jakieś przekleństwa pod moim adresem, ale przynajmniej przestał się mi
rzucać do gardła. Naszymi przeciwnikami okazali się, zaskoczenia nie będzie,
Ginga oraz....Tsubasa!
– Okazja
do rewanżu. Jak miło. – Wyciągnęłam Artemis, która zapłonęła czarno –
fioletowym płomieniem. Czuła Pegasisa i to ją wkurzało.
Po
odliczaniu wypuściliśmy beye. Ja zajęłam się orlim bleyderem, a Kyoya Gingą (to
w sumie było do przewidzenia). Miałam zamiar zakończyć to jak najszybciej,
zanim ameba wpadnie w bitewny szał i będzie miała gdzieś, kto jest kim. Jednak
Tsubasa też się polepszył i cały czas toczyliśmy zacięty pojedynek.
– Krzyk
nocy! – krzyknęłam.
Artemis
użyła swego topora i dość mocno uderzyła Eagla. Orzeł padł na arenę, a miko
wyprowadziła następny cios. Tymczasem Kyoya zaczął się nudzić tylko swoją
żelazną obroną i użył ,,Wichrowej ściany mocy”
Niespodziewanie
Leone i Artemis zderzyli się.
– Co ty
odwalasz? – wrzasnęłam, ale Tategami miał mnie gdzieś i wysłał swego beya na
Pegasisa.
Gdy po
raz kolejny miko musiała unikać ataków ameby, nie wytrzymałam.
– Mam
cię wepchnąć do tego tornada, debilu?! – wydarłam mu się prosto do ucha.
– Czego?! – warknął.
– Walczymy razem. Razem, Tategami! Znasz znaczenie tego słowa? – wycedziłam,
powstrzymując się przed daniem mu w pysk.
– Mogę
pokonać was wszystkich! – prychnął.
– Ach,
tak? – Oparłam ręce na biodrach. – Proszę bardzo.
Artemis
przestała nacierać na Eagla i dała mu wolną rękę. Tsubasa nie wahał się ani
sekundy i wraz z Gingą natarli na Leona. Ja przyglądałam się temu z wrednym
wyrazem twarzy. Benkei wydzierał się wniebogłosy, Nil krzyczał, byśmy się
opanowali. Taa, powodzenia nam życzę. Kyoya zaczął mieć niemałe kłopoty, bo gdy jeśli pozbył się Eagla, to Pegasis odzyskiwał siły i nacierał z nową mocą i na odwrót. Jeszcze chwila i
narwaniec przegra.
– Ashida, pomóż! – wrzasnął.
– Przecież powiedziałeś, że sam dałbyś nam radę. Nie będę ci w tym przeszkadzać. –
powiedziałam, oglądając paznokcie.
– Jennifer!
Pokręciłam
głową i zacmokałam.
– Wiesz,
jeśli powiesz: proszę cię, Jenny, pomóż mi! To może się zgodzę. – wysunęłam żądanie
i z niemała satysfakcją patrzyłam na jego reakcję.
Zacisnął
mocno szczęki i zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem.
– Przestań być taką wiedźmą!
– Słucham? – Przekrzywiłam głowę. – Co mówisz?
– Ashida!
– Nie
słyszę!
– Dzień, w którym umrzesz, będzie najlepszy w moim życiu. – wycedził. Uśmiechnęłam się
promiennie. – Proszę cię, Jenny, pomóż mi.
Parsknęłam
śmiechem. Nie wierzę, że to zrobił!
– Artemis, pobawmy się! – krzyknęłam. – Taniec nocnej wojowniczki!
W dłoni
miko pojawił się drugi topór ze zdobieniami na ostrzu. Zaczęła tanecznym
krokiem zbliżać się do Pegasisa i Eagla. Zrobiła piruet i zamachnęła się
obydwoma toporami na beye. Wysłała ich na drugi koniec areny, po czym
podskoczyła i znów zaatakowała.
Tsubasa
i Ginga patrzyli otępiali, jak ich partnerzy dostają solidne baty. Dopiero, gdy
Artemis szykowała się do ostatecznego ciosu na Eaglu, którego przytrzymywała
nogą, Hagane oprzytomniał.
– Pegasis, gwiezdna włócznia! – krzyknął. Oho, jakiś nowy ruch.
– Miażdżący kieł królewskiego lwa!
Atak
Gingi został powstrzymany przez amebę! Proszę państwa, Tategami Kyoya pomógł
mi! Albo się wściekł, że tylko ja walczę, co jest bardziej prawdopodobne.
– To
trwa już za długo. – uznała Artemis i zapłonęła na fioletowo. – Jenny?
– Pieczęć bogini!
– Taniec
piór!
– Potęga
wiatru!
– Upadły
meteor!
Wszystkie
ataki zderzyły się w jednym punkcie. Powstała kolejna mozaika, tym razem
złożona z czterech kolorów i iskrząca się. Czarny, fioletowy, niebieski i zielony na
zmianę dominowały. Różnokolorowe iskry biegały po kształcie, które wytworzyły
nasze ścierające się beye. Widziałam jak Artemis ze spokojną twarzą spycha
Eagla na dół. Huknęło. Bey Tsubasy został wbity w podłogę.
****
Teraz.
Nadszedł ten moment. Sięgnął po mikrofon i rozkazał:
– Przygotować się do operacji.
– Przyjęłam. – głos Rin zatrzeszczał w
głośniku.
Oparł
się wygodniej o fotel i gestem odgonił służącego z herbatą. Chciał się
rozkoszować tą chwilą. Chwilą jego chwały. Jego pierwszym krokiem ku zwycięstwu.
– I tym
razem zdołasz przeżyć, Jennifer? – spytał sam siebie, patrząc na ekran
telewizora, który wyświetlał bitwę. Zaśmiał się skrzekliwie. – Ile tym razem
pionków użyjemy, moja droga?
****
Jak żyję, nie pamiętam podobnej eksplozji. Kawałki areny poleciały na nas, więc
musieliśmy paść płasko na posadzkę. Gdy nad moją głowę przeleciał kolejny
fragment, poczułam ukłucie niepokoju. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. Ale co?
Rozejrzałam się dookoła, lecz widziałam tylko kolory naszych beyi, dym i pył.
Wokół wrzawa widowni i wrzaski DJ. Co jest nie tak?
Znów
huknęło. Myślałam, że poleci na nas
jakiś fragment areny. Tak się nie stało.
BUM!
– Co
jest? – spytał zdziwiony Kyoya.
– Może
ekran się zwalił na ziemię. – uznałam. – W tym dymie nic nie widać.
W końcu
opadł. Otrzepałam spodenki i podniosłam się. Już chciałam poszukać Artemis, gdy
dotarło do mnie, jak jest nienaturalnie cicho.
Wszyscy
ludzie na widowni mieli przerażone lub grobowe miny, ale się nie odzywali.
Nawet DJ zamilkł. Wtedy uświadomiłam sobie dwie rzeczy.
Platformy,
gdzie stały drużyny, są zniszczone i wyglądają jak po wybuchu bomby
Nigdzie
nie było Gingi i Pegasisa.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Dam, dam, dam! Tym zaskakującym końcem kończymy ^^
Jenny: Końcem kończymy? Nie wpadłabym na to, wiesz?
Ja: Nie mam pomysłu na lepsze podsumowanie.
Jenny: Czuję, że znów będę miała przerąbane.
Harumi: Przez pół życia tak masz.
Jenny: Nom.
Ja: Jakie to ciekawe, że jedna piosenka potrafiła mnie zmusić, bym napisała rozdział ^^
Jenny: No fascynujące.
Ja: Dobranoc ^^ *ziewa i idzie polować na muchę*
Jenny: No fascynujące.
Ja: Dobranoc ^^ *ziewa i idzie polować na muchę*
Przeczytałam!^^ I muszę powiedzieć że naprawdę dobrze ci wyszedł ten rozdział.
OdpowiedzUsuńLilka:*szczena opada* No nie uwierzyłabym gdybym na własne oczy nie zobaczyła.
"Proszę cię, Jenny, pomóż mi.
Lilka: Wierzcie mi albo nie ale mnie zaszokował O_O
Jack: Tak jak obstawiałem tak jest i koniec tematu.
Lilka: Szok! O_O
Jack: Bo ci oczy z orbit wylecą. Gdzie jest rudy czop i jego bey? HY?
Lilka:Ja się pytam kim jest gość co gada o pionkach? Nie pozwolę mu ruszyć Jenn! O nie! Niech tu przyjdzie to mu ręcznie przetłumaczę!
Ja:Sama jeszcze nie wiem co tu się wydarzyło. Pfuf. W ogóle fajny gif.
Lilka:To ja za 2 rozdziały kiedy będę się ze sobą walczyła czy zabić Buca czy darować mu życie.
Ja: Zmora?
Zmora:Co?
Ja:Do mnie. Weź zrób jej urlop albo coś.
Zmora:Nigdy.
Ja:Jeszce nad tym podyskutujemy. Kom mało konstruktywny ale czekam na Next.
Ja: Jak pisze pod wpływem piosenki to zawsze lepsze wychodzą ^^
UsuńJenny: Umiem zmusić ludzi do posłuszeństwa.
Kyoya: Miałem nadzieję, że zginiesz?
Jenny: Od bomb? Proszę cię.
Ja; Nie powiem, nie powiem ^^
Izumi: Angel szukała dobrego gifa przez 20 minut.
Ja: Bo on pasuje T.T
Jenny: Zadaje sobie to samo pytanie, Jack.
Harumi: Nikt nie przejmuje, że obydwie drużyny są ranne.
Jenny: *wzrusza ramionami* wyliżą się, bo Angel nie da im umrzeć.
Ja: Nie teraz.
Jenny: Ogólnie Zmora nie jestem robakiem -.- gdybyś nie siedziała w Lili to twoja twarz (o ile ją masz) wylądowała by na ziemi jak tupolew -.-
Ja: *powoli się zbiera* Jak ja uwielbiam tą pogodę. Wczoraj skwar, dziś leje....
Jenny: Polska.
Ja: Dokładnie.
Izumi: *gotuje kakao, które nagle wybucha*
Harumi: Serio? Znów pomyliłeś puszki?
Izumi: Prochu się nie trzyma w kuchni.
Patrick: Powiedz to Jenn i Haru.
Lilka:*siedzi sobie jak mysz pod miotła zszokowana*
Usuń"Jenny: Ogólnie Zmora nie jestem robakiem -.- gdybyś nie siedziała w Lili to twoja twarz (o ile ją masz) wylądowała by na ziemi jak tupolew -.-"
Zmora: Masz wyobraźnię robaku.
"Jenny: Zadaje sobie to samo pytanie, Jack."
Jack: Jestem ciekaw co się z nimi stało. No ale wkrótce się dowiemy.
Lilka;To weźcie sobie podpisujcie te puszki czy co tam macie.
Jenny: Kruuuk, możesz wyciągnąć ją z ciała Lili?
UsuńKtoś: Mógłbym się z nią dogadać.
Jenny: Taaa, jasne.
Ja: Ktoś! Słuchaj cholero jedna! Morda w kubeł i wypad!
Ktoś: *przekrzywia głowę* Bo?
Ja: Wchodzisz kurna za rok!
Izumi: Ambitne plany.
Ja: *zagląda pod kaptur ktosia* Kurde to nie ten.
Izumi: *facepalm*
Harumi: Podpisywanie nic nie da. Rano, wezmę zaspana i znów będzie bum!
Jenny: Kto będzie robił za ekspedycję ratunkową? Bo ja się wypisuje,
Victor: Musisz.
Jenny: Bo co?
Victor: Zobaczysz.
Jenny: -.-
Ja:Niestety.
UsuńLilka:Ty ktosiu nie chcesz się z nią dogadywać.
Jack: Taa. Kruk też ma ambitne plany.
Lilka: Te powinności. A właściwie to Victor dlaczego musi?
Victor: Zobaczycie
UsuńJa: *wnerw* Jak znów będę darli ryja to się tam przejdę
Patrick: W piżamie?
Ja: Tak.
Jenny: *podziwia nocne niebo siedząc na dachu*
Harumi: *śpi na kanapie*
Kelly: Ktoś tu zasnal.
OdpowiedzUsuńJa: *drapie się w tył glowy* ups... ^^" sorki Angel ale padłam.
Kelly: *ogląda z dziewczynami jakaś durna bajke* Jakie to durne że az śmieszne. XD
Megi: Diana jest rozwalajaca xD
Kelly: A ciapa Tymon jeszcze bardziej xD chcę taką siostrę jak Diane xD
Ja: .............. *.* ...... Mega rozdział *.* chyba jeden z najlepszych *.*
Nie zabijaj że wczoraj się nie odezwalam. Umarłam w lazience xD okazuje sie ze jednak jade do siostry ciotecznej wiec przez jakies 3 dni nie będę obecna na hg. Chyba ze złamie hasło do wifi xD
Kelly: Czlowieku Diana jest lepsza od Lucylli. Otwórz oczy
Ja: No to ten... Czekamy na next :)
Ja: Hańba ci! xD
UsuńJenny: Pora na przygodę najlepsza ^^
Izumi: A właśnie, że niesamowity świat gumballa!
*kłócą się z tyłu*
Ja: Jedna piosenka przez 3 godziny i proszę co wyszło ^^
Jenny: A potem ją nuciłaś.
Ja: Bo wpadła mi w ucho ^^
izumi: A my później jedziemy z kumpelą Angel do Zakopca *.*
Ja: A teraz do kina ^^ znów cały dzień poza domem xD
Ja: *chowa sie pod kocem*
UsuńKelly: Maraton durnych filmów rozpoczęty! My ogladalysmy jakis "prawie gladiator" czy cos takiego.
Megi: Vanessa tez całe trzy dni poza domem.
Ja: Tak! Oby tylko siostra nie pojechała i bedzie git. Spotkam sie z panem tluczkiem do miesa xD
Kelly: Znowu bedzie leżał obok łóżka?
Ja: Jeszcze chcę sie zapoznać z panią patelnia.
Megi: Najlepszy arsenał.
Ja: *przypomina sobie ze wypadałoby sie spakowac* Szlak! *lata po pokoju szukajac potrzebnych rzeczy*
Kelly: My do Zakopca pod koniec sierpnia jedziemy.
Megi: wlasnie! Pojedzmy do kina na jak byc kotem czy cos takiego!
Kelly: Glupawka murowana.
Ja: *po legionie samobójców* To było zajebiste *.*
UsuńJenny: Wow, po 5 godzinnej włóczędze wreszcie mogę usiąść.
Izumi: Przez 2 godziny oglądałaś film.
Ja: Nie brałam was >.>
Jenny: Ja się w domu nie będę kisić!
Ja: Jadę w czwartek...przydałoby się rozdziały napisać xD
Ja: Przeczytałam w końcu. Całkiem fajnie ci ten rozdział wyszedł.
OdpowiedzUsuńMack: Ty se nie czytaj innych blogów tylko pisz rozdział na własny.
Ja: Ciiiiii. Mackenzie spadaj do swojej izolatki w której cię tamta wariatka zamknęła.
Mack: *wraca do białego pokoju* Ren!!! Przemaluj mi pokój plisss, nie dobrze mi od tej bieli!
Ja: Sory zasady z ośrodka! Biel konieczna. A tak w ogóle to padłam jak Kyoya mówił "Proszę cię, Jenny, pomóż mi." Nawet się tego nie spodziewałam. Gdzie się ten ciołek z zamiłowaniem do hamburgerów i jego bey podziali?
Mack: No nie wiem! Ale weź mnie wypuść! Gardło se zedre i zwariuję przez tą biel!
Ja: A masz coś do powiedzenia?
Mack: A walić cię!!! Jenn czemu się w matkę Teresę bawisz, przecież Ginga to nie członek Wild Fang, a Kyoya to idiot. Choć to jak cię prosił to było super. Ogólnie rozdział mi się podobał, jeden z najlepszych. Jenny możesz niszczyć ludzi lub zabijać, bo musisz mi kilku wariatów zabić.
Ja: Kogo chcesz zabijać?
Mack: *wylicza na palcach* Tą gangrenę w białym fartuchu, inną gangrenę w białym kitlu, amebe w białym kitlu i tą wiesz ta w białym kitlu z czarnym paskiem.
Ja: To dość dużo osób. Angel kiedy kolejny wstawisz? Ja chcę jeszcze XD
Ja: Hejka ^^
UsuńJenny: Do Mitsuki się zgłoś. Ja nie zabijam na zlecenie.
Mitsuki: *unosi głowę*
Jenny: No to teraz będzie bal.
Patrick: Mówiłem, że Angel ma coś z mózgiem.
Ja: *strzela go książką w łeb* Tylko ja mogę samą siebie obrażać -.-
Jenny: Jakoś tak mnie naszło i koniec tematu.
Ja; Izu zrobimy cię na Jokera!
Izumi: Tak! *.*
Patrick: Dzieci szczęścia
Alice: Twój robot próbuje zwiać.
Patrick: Nie zwieje, bo drzwi zamknąłem.
Jenny: Jakim ośrodku *momentalnie się napina*
Ja: Witam serdecznie na blogu ^^ Rozdział? Postaram się jak najszybciej ^^
Jenny: No już to widzę.
Ja: Dam sobie radę, zobaczysz :D
Kyoya: Mam nadzieję, że szybko zgnijesz w piekle.
Jenny: Sorry, ja stamtąd pochodzę :P
Mack: A to taki "zakład WYCHOWAWCZY" dla sierotek, ale ja sierotką zbyt nie jestem, bo ze szpitala zostałam porwana. W tym ośrodku podajo nam różne spubstancje, a potem się nad nami znęcają i sparwdzają jak po tych dragach wytrzymali jesteśmy. A co do izolatki to ostatnio niechcący doprowadziłam jedną z gangren do zawału a potem miotnęłam ją o ścianę ^^
UsuńJa: *.* Kogo ja stworzyłma?!
Mack: Kenzie która jest nieobliczalna 😏
Jenny: Ogarniam *na zmianę rozluźnia i zaciska pięści* Jesteś człowiekiem? *przekrzywia głowę i mruży oczy*
UsuńJa: *klepie dziewczynę po głowie* Musicie wybaczyć, nie jest zbyt ufna do obcych ^^
Jenny: Co ja pies? *wraca do swojej normalnej postawy* Jak skołujesz sobie nóż to mogłabyś im niezły cyrk zrobić.
Harumi: *strzela do celu* Pistolet byłby lepszy. Kilka szybkich strzałów i po wszystkim.
Jenny: No już widzę, jak w zakładzie jest pistolet na widoku.
Harumi: Zwinąć nie problem.
Ja: Przypominam, że jesteście demonami i was praktycznie nic nie zabije >.>
Mack: No jestem człowiekiem, w sumie jak każdy w ośrodku. Jednak obecnie przez eksperymenty dostałam takie zdolności że głowa mała. Dodatkowo w ośrodku mówią na nas Ameby, Gangreny, Projecty i dodaj nam numerek, ja np. mam 013. Jenny wiesz że mój najlepszy przyjaciel już rozróbę zrobił nożem i najbardziej szurnięta pani doktorek krzyczała: Eureka! Toż to prawdziwy przełom. Natychmiast muszę zrobić badania!
UsuńI niestety potem trzy dni leżał nieprzytomny, bo go ta wariatka prądem razić zaczęła. Omal go nie zabiła.
Harumi tak w sekrecie.....ja pistolet trzymam pod poduszką raz zwinęłam strażnikowi jak mu się przysnęło, jednak czekam na dobry moment by go użyć.
Ja: Kenz może tak w końcu wyciągniesz ten pistolet. Joe przemów siostrze do rozumu.
Joe: Ja tam na nią wpływ straciłem już dawnooooooo. Możliwe że Nile coś wymyśli do niego się zwróć.
Nile: *patrzy otępiałym wzrokiem na autorkę* Ren ja już prądem rażony być nie chce. Nie pomogę! *kładzie się na łóżko* Idę walnąć w kime, cała nocy eksperymentów, to nie dla mnie.
Mack: Niby faceci, a łajzy normalnie. Ja tam się nie boję! *staje z szeroko rozłożonymi rękami* A doktorkę mogę załatwić jej własnym wynalazkiem hello!!!
Ja: *siada na łóżku obok Nila* Oj biedaczyno ty moja. Kto może cie tak krzywdzić?
Nile: Ten kto stworzył Alette. *Patrzy na Ren*
Joe: Ty nas krzywdzisz.
Mack: Haru, bo jeszcze wyczaiłam że my tu składy z bronią mamy. Jaki typ najlepszy?
Harumi: *odkłada pistolet* Ja osobiście używam SIG-Sauer P226 z nabojem 9 mm oraz Glocka. Z karabinów ci nie powiem, bo używam każdego jaki wpadnie mi w ręce. No chyba, że SR - 25. Jest całkiem niezły.
UsuńIzumi: każdy w jej dłoni staje się morderczą maszyną.
Harumi: *wzrusza ramionami* Bywa ^^
Jenny: O Nil patrz drugi ty siedzi w zakładzie "wychowawczym", Kyoooya znalazłam dom dla ciebie! Mówię ci świetny! Taki przestronny i ma dużo pokoi!
Kyoya: Lecz się.
Jenny: To ty wskakujesz do tornad.
Kyoya: Jesteś sadystką z amnezją.
Jenny: Nie masz mózgu.
Kyoya: Zdechnij.
Jenny: Powieś się, amebo. Wiesz, Mack ja bym tej broni tka nie trzymała tylko się pobawiła *czerwony błysk w oczach*
Mitsuki: Właśnie dlatego ludzka rasa jest żałosna *przejeżdża palcem po ostrzu maczety* Umieją tylko zabijać się nazwzajem
Mack: Kyoya. Uważam ze Alette była by zachwycona gdyby miała taki obiekt badań. Więc jak chcesz Jenny to przyślij mi tu tego buca ^^
UsuńNile: Mackenzie?
Mack: Czego?
Nile: To ty masz broń pod poduszką i nic nie mówisz!?
Mack: Nom nie pytałeś, a tak z cztery lata dysponuję pistoletem.
Nile: *chowa twarz w dłoniach* A ja idiota się na nich z nożem rzuciłem.
Joe: Nie ty pierwszy i nie ostatni wariat.
Mack: Z łaski autorki może się pobawię...
Ja: Oj spokojnie jak będzie pierwszy października to wtedy dopiero się zabawisz :D Jak narazie jeszcze trochu wytrzymaj ;) Nile nie załamuj się. Joe, a ty skombinuj sobie broń od Harumi, bo będziesz kolejną ofiarą Alette. 😈
Joe: Ratunku!!! 😭
Jenny: Widzisz Kyoya: Siup do wora i idziemy!
UsuńKyoya: Weź się już ogarnij Ashida.
Jenny; Okres.
Kyoya: *facepalm*
Izumi: Ktoś tu jest zmęczony.
Jenny: Wcale nie ja *wstaje i potyka się o kota* Sakura, znów ty!
Sakura: *foch*
Harumi: Dać ci coś ze składu? *szkicuje projekty*
Joe: Bardzo bym prosił o coś z dalekim zasięgiem i najlepiej jakiś karabin. Przy okazji zrobię to czego nie pozwala mi robić Kenzie. Jakim prawem jest starsza. Nawet nie znamy dokładnej godziny urodzenia.
UsuńMack: Na co ty Jeny jeszcze czekasz? Jest tu taka brama i jak strażnikowi powiesz że to najnowszy obiekt badań to przyjmą tu Kyoyę. Możliwe ze po trzech eksperymentach, tak jak niektórzy z resztą, będzie z płaczem próbował uciec.
Nile: Mackenzie ty się dobrze czujesz? *patrzy na dziewczynę jak na wariatkę*
Ja: Normalnie jak z dziećmi *kręci głową*
Nile: Niby z której ci strony na dzieci wyglądamy. Do tego od kiedy dziecko prosi o karabin, trzyma pistolet pod poduszką i ma sadystyczne zapędy?!
Mack: Ja wcale nie mam sadystycznych zapędów! *strzela foch* Tylko czasem lubię zadać cierpienie innym.
Nile: Znaczy jesteś sadystką.
Mack: Sam nim jesteś. I nie mów do mnie w ten sposób.
Nile: Z naszej trójki jestem najstarszy.
Mack: Pewność to ty masz?
Nile: Tak, jest tylko rok urodzenia, ale co z tego.
Joe: My jesteśmy z tego samego roku. Ja i Mack się w lipcu urodziliśmy, a ty prawdopodobnie jesteś do tygodnia starszy, albo urodziłeś się tego samego dnia co my.
Mack: *.*
Nile: O.O Skąd ty to wiesz?
Joe: Raz się nudziło McKellerowi to powiedział że jak chce to mogę spytać o co chcę.
Mack: Tobie pozwala przepytać się a ja tu cierpię, jak usilnie chce wstrzyknąć mi to cuś czarne?!
Joe: Yep ^^ Harumi albo ty Mitsuki dożuć jakaś maczetę.
Nile: Po co ci maczeta?
Mack: No przecież mogą te bestyjki z klatki wypuścić, a wtedy to nie ma przebacz.
Ja: Właśnie zaczęłam się bać własnych stworzonych postaci.
Mack: Stworzyłaś dzieci z piekła rodem ^^ Jenn wrzuć narwańca do worka i przerzuć przez ogrodzenie. Jakaś GRANATOWA CZAPECZKA się nim zainteresuje *puszcza oczko i bawi sie czerwoną fauną stworzoną w około ręki* Najgłupsze jest to ze pomimo zdolności nie da się stąd uciec. T.T
Nile: Nawet jak uciekniesz, a zdolności znikną to symbol pozostanie i wszyscy do końca życia będą się na ciebie na ulicy gapić, obmawiać i odtrącać. Taki los Projecta.
Joe: A jakby sobie skórę wypalić?
Nile: Tak.....a potem cię gorączka lub same bakterie z zakażenia zabiją. Nie martw się to jest bardzo sprytnie przemyślane że jak coś zrobisz, z (specjalnie przygotowanym) tuszem to wtedy on zakażenie powoduje.
Nile myśl czasem U.U
Ja: Chyba nie będę się wtrącać do rozmów mojej obsady.
Mack: Wiesz to miłe. Ile przez noc napisałaś?
Ja: Jak narazie jutro wyjeżdżam na wakacje i podziękuję za publikacje, dlatego ustawiłam bloga na prywatne. Do tego sobie mniej więcej szablon zmienię. Od dziesiątego września startuje od początku.
Mack: Wena!!! Jedziemy nad morze z autorką ^^
Wena: *kopniakiem otwiera walizkę i wrzuca do niej rzeczy* To o której pociąg? ^^
Joe: -.- Brak komentarza
Nile: Wena zdradzasz Ren z Mack, to chociaż płać autorce alimenty w postać pomysłów. Zrobiłaś sobie szóstkę rozdziałów to teraz cierp.
Ja: T-T zostałam zdradzona.
Joe: I pół dnia będzie się na mnie wyżywać T_T Haru tej broni to ja potrzebuję na już.
Jenny: *próbuje ciągnąć szarpiący się worek po podłodze*
UsuńKyoya; Ashida, debilko!
Jenny: Morda!
Harumi: *wyciąga karabin, sprawdza bezpiecznik, naboje, celownik i spust* Dobra, może być *rzuca karabin Joe*
Jenny: Wystarczy zrobić niezły chaos i zwiać *wzrusza ramionami* Ja zwiałam dzięki pożarowi.
Mitsuki: *ma wszystko gdzieś*
Kyoya: Dogadasz się z tą Mack, Jennifer. Ty też jesteś sadystką.
Izumi: Mitsu bardziej.
Joe: Dzięki Harumi ^^
UsuńMack: Kyoya! Jenn nie jest debilką 😐
Ja: Ty i Jenny chyba się dogadacie :)
Nile: Normalnie w jakim ja świecie żyję?! Mój najlepszy przyjaciel zamierza rozpętać strzelaninę, a przyjaciółka jest sadystką. Jeszcze autorka która znęca się nad nami fizycznie i psychicznie.
Ja: Żyjesz w moim świecie. Tutaj ja tworzę swoją własną fantazję. Joe supcio ze masz karabin, bo twoje tortury zbliżają się wielkimi krokami.
Kyoya: Jest.
Usuńja: To u nich normalne.
Jenny: Dla nas to jest normalny dzień, Nile ^^
Izumi: Angel też lubi się znęcać.
Ja: ^^ tylko, że nad demonami to ciężko.
Jenny: Dlatego właśnie każesz mi pracować z tymi debilami,
Ja: Dokłądnie ^^
Harumi: Strzelaj w kolana. Wtedy czuje się największy ból
Ja cie.....ale epickie te starcie!!! Masz talent do opisywania walki. Naprawdę jest świetnie!!!!!
OdpowiedzUsuńMiju: Co za starcie!!
Raven: Nie no super
Miju: Raven dosyć tego musimy pogadać
U mnie w mijustory.blogspot.com nowy rozdział(tam jest debiut Raven)
ja: Serio mam talent? Miło słyszeć? ^^
UsuńJenny: *patrzy podejrzliwie na Raven, ostrząc katanę* Czuje od niej mrok.
Kyoya: Odezwała się.
Jenny: Ja jestem ciemnością.
Kyoya: *przewraca oczami*
Jenny&Ja: *idą ogarnąć kim jest Raven*
Miju: Raven ma zainteresowanie już
UsuńRaven: Chętnie opowiem swoją historie
Ja: Nie pozwalam to ma być o wiele późniejszych rozdziałach
Jenny: Mitsuki!
UsuńMitsuki: Jaja sobie robisz?
Jenny: Ty nie będziesz miała psiapsi.
Mitsuki: Nie potrzebuję
Ja: *z turbanem na głowie zwiewa przed komarzycą*
Ja: *szuka weny*
OdpowiedzUsuńAaron: Ciekawe czy w końcu ją znajdzie.
Hiromi: Przydałoby się. Rozdział na jutro powinien być.
Shizuka: Powinien. A przy Yunie nigdy nie wiadomo.
Hiromi: Taaa, fakt.
Kaosu: Co do rozdziału, jak zwykle przyjemnie się czytało, a walka całkiem dobrze opisana. ^^ *idzie pomóc weny szukać*
Ja: Dlatego ja ma wenę w formie kota ^^ 7pisze rozdział*
UsuńJenny: Autorki są jak jajka niespodzianki.
Ja: Ty to masz porównania.
jenny: Najlepsze ^^
Patrick: Taka skromna.
Jenny: To właśnie ja ^^
Harumi: Izu za dużo cukru jej dałeś do herbaty.
Jenny: No wiecie co xD
Kaosu: Yuna, dlaczego twoja wena to mała nadpobudliwa dziewczynka?!
UsuńJa: Bez przesady z tą nadpobudliwością.
Kaosu: *unika noża* Ale czemu ma tasak!?
Ja: ... A bo to ja wiem.
Wena: *rzuca tasakiem w zdjęcia*
Kim: Trafiła w Aaronię. Ma niezłego cela. ^^
Hiromi *żłopie spokojnie kawę, a po namyśle daje jeszcze trochę cukru*
Ja: *ogląda dokument* Niektórzy to są nieźle powaleni.
UsuńJenny: Nom...*żongluje 10 książkami*
Izumi: Wena Angel drapie po twarzy.
Jenny: Tategami ma piękne szramy.
Kyoya: Wal się.
Ja: Ciekawi mnie kiedy się dogadacie.
J&K: Nigdy.
Ja: Jakie zgranie xD