Moje
życie nigdy nie było normalne. Widziałam wiele dziwacznych rzeczy, przeżyłam
niejedno, gadałam z własnym alter ego i alter ego alter ego. Dodatkowo mam
amnezję, goni mnie WBBA, mój plan to bardziej działanie na spontana...
Mamo,
może ja zacznę pisać na serwetce autobiografię? Przeczuwam, że byłaby hitem.
O i
jestem bardzo skromna!
Ale
ogólnie nie jestem dziewczyną, którą łatwo zaskoczyć lub zdziwić.
Jednak
jeszcze nigdy mojego przesłuchania nie prowadziła...sowa!
Ale po
kolei.
2 godziny wcześniej
Panna od
lodu trzęsła nogami jak przy napadzie padaczki, ale i tak próbowała ratować
twarz i zaczęła robić z tego zadupia lodowisko. Dodatkowo chciała ze mnie zrobić
jakąś lodową rzeźbą.
I tu
popełniła błąd.
Podobno
gdy jestem naprawdę wściekła, robię się trochę psychiczna jak Alter i lubię
dręczyć swoich przeciwników. Tak przynajmniej słyszałam, bo ja żadnej różnicy
nie widzę, ale to szczegół. Kiedy tak mniej więcej do pasa byłam skuta lodem,
wściekłam się i rozniosłam to jej lodowisko w drobny mak.
Potem
pamiętałam, jak ten debil, Hideki zamachnął się na mnie pięścią. Ze wargi pociekła
mi krew, a ja odpłaciłam mu butem w zębach. Dołączyła się Yuki i skończyło się
na ciskaniu w siebie magią, co wykorzystałam i podkradłam się od tyłu. Skoro
nie chcą po dobroci mnie zabrać do ich bazy, to będzie po złości! Z rękawa
kimona wysunęłam krótki sztylet i...
– Spokój! – wrzask Takeru i ogólna wrzawa szybko mnie otrzeźwiły.
Najpierw
nieco zaskoczona spojrzałam na syna Victora, potem na Hidekiego z sztyletem wbitym w plecy, a dopiero potem ujrzałam mały oddział wojskowy
i Yuki obezwładnioną i związaną czarnymi łańcuchami. Dotarło do mnie, co
zrobiłam.
– Trochę
przesadziłaś, nie sądzisz? – szepnął Takeru, gdy wojskowi opatrzyli Hidekiego i
związali go. – Myślałem, że chcesz się dostać do ich bazy, a ty próbu..
- Nie
chciałam zabić, tylko sparaliżować ich. – przerwałam mu i uniosłam sztylet. Z czubka ostrza spłynęła niebieska kropelka i skapnęła na piasek między
nami.
– To
zmienia postać rzeczy. – Takeru splótł ręce na torsie, obserwując kątem oka
poczynania dwójki wrogów, którzy szarpali się, ale na Hidekiego zaczął działać
paraliż, a Yuki była nieco zmęczona.
Uśmiechnęłam
się pogardliwie i odrzuciłam ze wstrętem ostrze za siebie.
– Generale, melduję, że jesteśmy gotowi do przeniesienia. – zameldował demon w
czerwonym mundurze z czarnymi elementami.
Takeru
wydał pozwolenie i cały oddział zniknął.
– Też
się będę zbierać. – mruknęłam, przeciągając się.
– Nic z
tego. – Chłopak złapał mnie za ramię i mocno ścisnął. – Podobno mocno
namieszałaś.
Prychnęłam
zirytowana i przerzuciłam go przez siebie. Wylądował bez trudu i oparł rękę na
kaburze pistoletu.
– Jenny,
nie chcę walczyć.
– To się
nie wtrącaj! – warknęłam. – Ci magowie wyraźnie się mnie uczepili i nic wam do
tego!
– To
dlatego okradłaś WBBA? – spytał zaskoczony i opuścił gardę.
Wyprowadziłam
wypracowany cios w splot słoneczny, po czym wskoczyłam na jego ramię, odbiłam
się i dodałam kopniak butem w kark.
Jednak
Takeru nie bez powodu jest generałem. Złapał mnie za kostkę, przez co straciłam
chwilową równowagę, cisnął na ziemię i wycelował pistolet między moje oczy.
– Nigdy
się nie poddajesz, co? – spytał rozbawiony i splunął w bok.
– Aż mi
się przypomniało jak byliśmy młodsi i walczyliśmy. – zaśmiałam się, wybiłam mu
butem broń, podparłam się lewą ręką i obiłam się nią. Jednak otrzymałam
uderzenie w brzuch i odleciałam w tył.
– Zazwyczaj przegrywałaś. – powiedział, pojawiając się za moimi plecami.
– Więc
pora z tym skończyć. – Podskoczyłam, wylądowałam na rękach i kopnęłam go dwie
nogami jak jakiś wkurzony kangur.
Pistolet tym razem wylądował w mojej ręce. Uśmiechnęłam się mściwie, podcięłam go i
wykręciłam rękę do tyłu.
– Co
teraz? – spytałam bezczelnie, siedząc mu na plecach, bawiąc się jego krótkimi
włosami i trzymając lufę na jego karku.
– Jeszcze trochę ci brakuje. – odparł spokojnie.
Wywinął rękę z mojego uścisku, przywalił mi rękojeścią katany czy tam miecza w głowę, po czym obwiązały mnie czarne linki boleśnie wpijające się w skórę.
Wywinął rękę z mojego uścisku, przywalił mi rękojeścią katany czy tam miecza w głowę, po czym obwiązały mnie czarne linki boleśnie wpijające się w skórę.
– To nie
fair! – zawołałam oburzona. – Jakbym użyła magii, to byś już w szpitalu
siedział! – Zaczęłam podskakiwać, by nie upaść. Te cholerne linki wyglądały na
cienkie, a były ciężkie jak łańcuchy i nieco przygłuszały moją moc.
– Podstawowa zasada, Jenny. – Dał mi pstryczka w czoło. – Z człowiekiem walcz jak
człowiek, z demonem jak demon, a z aniołem jak anioł.
Pokazałam
mu język. Rzecz jasna, byłam taka genialna i wyrzuciłam sztylet, a katanę
trochę ciężko wyciągnąć, gdy ręce masz niemal wciśnięte w nogi!
– Nie
znoszę cię czasami! – krzyknęłam i poczułam, jak całe moje ciało obejmuje
bezwład.
Teraz
Dalej klnąc na Takeru, gapiłam się ponuro na sowę, która nie miała zamiaru dać mi
spokoju już od godziny. Siedzieliśmy w zwyczajnym saloniku, z tym szczegółem,
że za drzwiami czuwali strażnicy, a okien nie było.
Heh, za
dobrze mnie znają i moje pomysły.
– Ponawiam pytanie: po co ci były te kryształy? – Ptak wskazał dziobem na jeden z
fioletowych odłamków.
Milczałam
nieugięcie. Skoro mi przeszkodzili, to niech się sami męczą! Ja bym już
wszystko załatwiła, ale niee! Bo działam po swojemu i to im się nie podoba!
Chociaż może chodziło o kradzież i fakt, że jestem poszukiwana przez WBBA...
Ciul z
tym! Jestem indywidualistką i mogą się powiesić!
– A ty
nie mogłaś mi pomóc?! – warknęłam w myślach do Artemis, która ani razu się nie
odezwała od pojawienia się w Afryce.
– Bardzo
dobrze wiesz, że gdy cię unieruchomił, to to samo stało się ze mną! W końcu
jesteśmy mocno ze sobą połączone. – wyjaśniła mi to tonem matki karcącej
dziecko.
Przewróciłam
oczami i zaczęłam oglądać stan mojego kimona. Na czerwonym materiale nieco
ciężko było dostrzec krople krwi, ale zobaczyłam kilka nad biustem. Oprócz tego
prawy rękaw był zabrudzony. A ogólnie cały ubiór był z pyłu, piachu i diabli
wiedzą czego jeszcze, lecz nie dali mi się przebrać, chamy jedne!
– Chcę
kawy! – zażądałam nagle, wytrącając sowę z jakiegoś jej arcyważnego monologu.
Spojrzała
na mnie tak, jakbym co najmniej chciała czołgu wypełnionego stadem strusi i
jajka na twardo.
– Naprawdę?! – wrzasnęła wściekle, nieco mnie ogłupiając. – Męczę się z tobą od dwóch godziny i jedyne słowo jakie wypowiedziałaś to „kawa”?! Nie, ja pasuję! Mam dość! Niech Victor – sama sam się tobą zajmie! – Złapała długopis w dziób, nastroszyła pióra i z godnością samej cesarzowej opuściła pokój. Raczej próbowała, bo zatrzymała się przy drzwiach i nie miała jak krzyknąć, że chce wyjść, więc zapukała dziobem.
– Naprawdę?! – wrzasnęła wściekle, nieco mnie ogłupiając. – Męczę się z tobą od dwóch godziny i jedyne słowo jakie wypowiedziałaś to „kawa”?! Nie, ja pasuję! Mam dość! Niech Victor – sama sam się tobą zajmie! – Złapała długopis w dziób, nastroszyła pióra i z godnością samej cesarzowej opuściła pokój. Raczej próbowała, bo zatrzymała się przy drzwiach i nie miała jak krzyknąć, że chce wyjść, więc zapukała dziobem.
Drzwi
nawet nie drgnęły. Ptak wypluł długopis i zawył strasznym głosem.
– Wypuście mnie stąd! Bo mnie za chwile szlag trafi z tą dziewczyną!
– Wypuście mnie stąd! Bo mnie za chwile szlag trafi z tą dziewczyną!
Tak oto
wyglądało moje pierwsze przesłuchanie w wykonaniu sowy. I zapewne ostatnie.
– Ej,
chłopaki mam tu tak siedzieć do śmierci, czy łaskawie mnie wypuścicie? –
krzyknęłam do strażników, gdy upiorne ptaszysko odleciało.
– Nie
mamy żadnych rozkazów, więc chyba możesz... – zaczął niepewnie jeden z nich.
Mi to w
pełni wystarczyło. Rozwinęłam skrzydła i wyfrunęłam szybko z pokoju. Poleciałam
do jednej z komnat, która kiedyś służyła za mój pokój. Kopniakiem otworzyłam
drzwi. Nikt nie protestował, bo byłam tu dobrze znana, a nie do wszystkich
dotarła wiadomość, że po raz kolejny doprowadziłam Victora do szału.
W
kufrze, który stał obok pękatej szafy, znalazłam fioletowo – czarne krótkie
kimono i z przyjemnością się w nie przebrałam. Włosy rozpuściłam, a poprzedni
ciuch upchnęłam w mojej worko- torbie, która pozbawiona kryształów, stała się
bardzo pojemna.
– Nie
wracasz do domu? – zdziwiła się Artemis, gdy przeskoczyłam przez balustradę
balkonu i wylądowałam na pałacowym tarasie.
Pokręciłam
głową i powędrowałam za winorośl pnącą się po ozdobnej kracie. W tym zacisznym
zakątku na wiklinowym krześle siedziała Harumi i czytała spokojnie książkę.
– Cześć!
– krzyknęłam radośnie, siadając naprzeciwko niej.
Nawet nie drgnęła, tylko skończyła stronę, włożyła zakładkę, odłożyła lekturę i dopiero spojrzała na mnie.
Nawet nie drgnęła, tylko skończyła stronę, włożyła zakładkę, odłożyła lekturę i dopiero spojrzała na mnie.
– Coś ty
znowu odwaliła, idiotko? – mruknęła, wzdychając.
– Wszystko byłoby dobrze, gdyby Takeru się nie wtrącił!
– Wiesz,
Victor uznał, że lepiej cię znaleźć, zanim odwalisz jakąś genialną akcję.
– Ale tym
razem naprawdę miałam plan! – oburzyłam się. Harumi uniosła brew. – No dobra,
do połowy, ale to już coś!
Dziewczyna
zaśmiała się krótko.
– Co to
był za pomysł? – zainteresowała się
– Używają mrocznej mocy, prawda? A czym się ją najlepiej pieczętuje? Kryształami!
Chciałam się za pomocą któregoś z tych magów tam włamać i w miarę dyskretnie
wykonać robotę, ale, oczywiście, ktoś mi musiał przeszkodzić! Szkoda tylko, że
nasi!
– Całkiem niegłupie. – pochwaliła mnie. – Ale nie mogłaś poprosić o te kryształy?
Popukałam
się w czoło.
– Haru,
błagam cię...Oni by wtedy bez ostrzeżenia zaczęli strzelać, a dyskretnie
wykonanie szlag trafił!
– Nie znam ich. – przypomniała mi. – A poza tym, ty i dyskrecja się nie łączy.
– Nie znam ich. – przypomniała mi. – A poza tym, ty i dyskrecja się nie łączy.
– Zamknij się. – burknęłam, udając obrażoną.
– W
każdym razie Victor zajął się na poważnie przesłuchaniami i tym razem nie ma
zamiaru ich stąd wypuścić, póki nie dowie się wszystkiego.
– Czyli
pełna mobilizacja.
– Dokładnie.
Przez
chwilę milczałyśmy zajęte własnymi myślami.
Wtedy
przez dziurę w winorośli dostrzegłam coś, przez co prawie spadłam z fotela.
Tategami
w towarzystwie Kaito, szedł korytarzem.
– Haru, uszczypnij
mnie! – jęknęłam.
Poczułam
nikły ból w ręce, ale Kyoya nie rozpłynął się w powietrzu. Szedł z tą swoim
poker facem i rękami wepchniętymi do kieszeni.
Za co?
Czy to ma być jakaś forma upomnienia?! Jeszcze raz coś głupiego odwalisz, to
zamkniemy cię z narwańcem w jednym pokoju?! Taaa, ale wtedy to mieliby po
godzinie trupa!
Pozostawiłam
zdumioną Harumi i wymknęłam się cicho na korytarz.
– Czas
wracać do domu. – wymamrotałam. Kij z tym, że tam jest WBBA i ich agenci
polujący na mnie!
Widać, że zgłupiałam kompletnie, bo zamiast wejść od drugiej strony, teleportować się lub choćby polecieć, to ja wracałam do komnaty, gdzie zostawiłam torbę.
Widać, że zgłupiałam kompletnie, bo zamiast wejść od drugiej strony, teleportować się lub choćby polecieć, to ja wracałam do komnaty, gdzie zostawiłam torbę.
Uświadomiłam
sobie mój błąd dopiero przy otwieraniu drzwi.
– Jenny,
czy mogłabyś ze mną pójść do gabinetu Victora? – spytała Kimiko uprzejmie i
chłodno, trzymając w dłoni wachlarz złożony z metalowych płytek.
Dziś stanowczo
nic nie idzie po mojej myśli...
Nie umiem opisywać pojedynków między osobami ;-; Gomen, bo to strasznie wyszło ;-; A teraz dobranoc, bo jutro szkoła i przeczuwam, że nie wstanę xD
Dobranoc! ^^
Ja: Pojedynki z reguły są jednym z najgorszych fragmentów do napisania. Przynajmniej w mojej opinii. Więc się tak strasznie tym nie przejmuj, bo tobie nawet dobrze to wyszło. :)
OdpowiedzUsuńShizuka: Czyli Kimiko przyszła do Jenny z wachlarzem bojowym?
Hiromi: Prawdopodobnie. No wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony.
Ja: *czyta podręcznik do histy i sprawdza odpowiedzi na sprawdzian* Już walki beyi są łatwiejsze!
UsuńJenny: Bo wiecie, jak się wkurze to >.>
Harumi: Widzieli
Patrick: E tam, pustynia stoi. Nie jest tak źle
Jenny: *dumny uśmiech, który gaśnie na widok Kyoyi* Nie znoszę cię Victor -.-
Victor: *wymowne i nieprzyjemne milczenie*
Jenny: *przewraca oczami i ziewa* Straaaszne. I tak coś wymyśle!
Takeru: I tego się najbardziej obawiam
Jenny: *robi z siebie naleśnika i idzie po palnik, żeby zapalić świeczkę zapachowa* Pfu, ale jedzie zmokłym kotem!
Kyoya: *żyłka zaczyna pulsowac*
Jenny: To żyje!
Hiromi: Zapachową...? Kaosu chodź tu na minutkę.
UsuńKaosu: *zeskakuje z lampy* Co jest?
Hiromi: Na wszelki wypadek... *błyskawicznie zakłada mu maskę chirurgiczną* Weź nie strój min. Czarna pasuje ci do bluzy.
Kim: Zmokłym kotem? Ja tam czuje mokrego psa.
Mizuki: *wychodzi z łazienki z mokrymi włosami* Bardzo cholera śmieszne świergocie.
Kim: Ups... ^^'
Aaron: ale racji trochę ma.
Mizuki: Nie wcinaj się Stojanov.
Aaron: *unosi ręce w geście poddania* Parszywy dzień, Wolfie?
Mizuki: Nie twój interes.
Jenny: Mi chodziło o narwanca
UsuńKyoya: Umrzyj
Jenny: Nie :P
Ja: *ma zaciesz*
Jenny: Angel~
Ja: Morda w kubeł -.-
Jenny: Hyhyhy
Izumi: *z innego pokoju* Yuuuukaaa! Zabierz to białe zło!
Yuka: Sakura nic ci nie zrobi!
Izumi: Obetnij jej te szpony! !!
Harley: No cześć ^^
OdpowiedzUsuńPierrette: Tym razem komentujemy my...
Harley: Bo Jinx gdzieś polazła.
Harley i Pierrette: Tak więc zaczynamy^^
Shadow: Takeru nie ładnie tak psuć dziewczynie plan <.<
Harley: Ja w ogóle nie rozumiem z czym wy macie problem. Jakbyście jej pozwolili działaś na własną rękę to wszystko zostało by szybko załatwione, a wy mielibyście fajrant. Co tam WBBA. Z resztą czy wy jakie demony nie powinniście mieć czasem wyje*** na nich? No bo wiecie...to są zwykli ludzie...a wy jesteście demonami i...no wiecie.
Pierrette: Czyli ta sowa potrafi mówić tak? Zadziwiające.
Harley: Wiesz Jenny jeśli kiedyś będziesz potrzebowała adwokata to wal do mnie śmiało, jestem do usług^^
Lync: A na co jej adwokat?
Harley: A chociażby po to żeby Victor się na nią nie darł. Wiesz będą się komunikować poprzez adwokata.
Lync: Ale przecież ty nie jesteś adwokatem.
Harley: Jeszcze nie. Mniejsza.
Pierrette: Ciekawi mnie co Kyoya robi w Piekle. Ma tam jakieś swoje interesy, czy po prostu ktoś go tam wezwał? Poza tym nadal zastanawia mnie ta sowa. To nie wiarygodne żeby zwierzę potrafiło mówić.
Shadow: Dobra dziewczyny kończcie to.
Pierrette i Harley: A dobrze skomentowałyśmy rozdział Shadow?^^
Shadow: Bezbłędnie. A teraz kończcie bo muszę się uczyć.
Pierrette: Weny życzymy^^
Harley: Pozdrawiamy^^
Harley i Pierrette: I na next czekamy :))))
Victor: Nic nie rozumiecie, kompletnie nic
UsuńJenny: *przewraca oczami i robi miny*
Takeru: Zasadniczo na WBBA wyjebane mamy. Z tą bandą magów już gorzej
Jenny: Zastrzelić i z głowy
Takeru: Najpierw ich znajdź
Jenny: Znalazłabym, ale nieee! BO JESZCZE BYM WAM PLANY ZEPSUŁA!
Harumi: *kropla potu przy głowie* Ettoooo
Jenny: *naburmuszona mina* I jeszcze leje a Tategami zajeżdża zebrą!
Kyoya: Jak ci się nie podoba, to wypad!
Jenny: Przyznałeś się! Ha!
Kyoya: Morda
Kom z opuźnieniem bo inaczej przecież nie mogę XD
OdpowiedzUsuńLilka: A ja jednak będę zadziwiana codziennie. Pani sowa prokurator czy coś tam innego, wielkie cukierki, wkurwiający ludzie i masa, masa innych rzeczy. I ja się pytam jak tu żyć?
Jack: Normalnie.
Lilka:Oj ty to się zamknij. Serio zabijałabyś Buca godzinę.
Zmora:Tortury!
Lilka: Jak to masochista jest! No bez jaj no! I co ten kretyn znów tam robi? Jeszcze się okaże, że to jakiś pół demon, pół salamandra itp.
Jack: Człowiek siedzi na tyłku przez tyle godzin i nawet mu kawy nie zaproponują tylko się trzeba upominać.
Lilka: Weź milcz jak mówisz.
Jack: Raczej nie dam rady.
Lilak: To się powieś. Widzę tą sowę i mi się Pora na przygodę przypomina.
Juli: Tak^^
Lilka: Judź spać nygusie.
Ja: Dobra, kom nie ogarnięty, jak zwykle z resztą, ale czekamy na next.
Aj tam, aj tam xD *zła i szczęśliwa jednocześnie*
UsuńJenny: Dobra, już nie dramatyzuj
Ja: Przecież to nie nas was, wyjątkowo, się złoszczę
Jenny: Ale masz aurę zła >.>
Ja: Kyoya - pół salamandra xDD
Jenny: No nie, ale przez 58 minut bym starała się go zignorować. W 59 bym się wkurzyła i bym poszło
Kyoya: Lecz się
Jenny: Za późno :P
Ja: żyć normalnie się nie da xD
Jenny: Mi to mówisz? *odpycha Sierrę nogą na parapet* Idź, to twój brat
Sierra: Zamknij się! >.<
Jenny: *wykopuje ją i rzuca za nią żelazkiem*
Kyoya: *dorzuca młotek*
Harumi: Głupi tak łatwo nie umrą
Kyoya: To wiele wyjaśnia
Jenny: No, głównie fakt czemu jeszcze żyjesz