wtorek, 4 października 2016

Rozdział 38: Cóż przesłuchania przez sowę jeszcze nie było

   Moje życie nigdy nie było normalne. Widziałam wiele dziwacznych rzeczy, przeżyłam niejedno, gadałam z własnym alter ego i alter ego alter ego. Dodatkowo mam amnezję, goni mnie WBBA, mój plan to bardziej działanie na spontana...
   Mamo, może ja zacznę pisać na serwetce autobiografię? Przeczuwam, że byłaby hitem.
   O i jestem bardzo skromna!
   Ale ogólnie nie jestem dziewczyną, którą łatwo zaskoczyć lub zdziwić.
   Jednak jeszcze nigdy mojego przesłuchania nie prowadziła...sowa!
   Ale po kolei.

2 godziny wcześniej

   Panna od lodu trzęsła nogami jak przy napadzie padaczki, ale i tak próbowała ratować twarz i zaczęła robić z tego zadupia lodowisko. Dodatkowo chciała ze mnie zrobić jakąś lodową rzeźbą.
   I tu popełniła błąd.
   Podobno gdy jestem naprawdę wściekła, robię się trochę psychiczna jak Alter i lubię dręczyć swoich przeciwników. Tak przynajmniej słyszałam, bo ja żadnej różnicy nie widzę, ale to szczegół. Kiedy tak mniej więcej do pasa byłam skuta lodem, wściekłam się i rozniosłam to jej lodowisko w drobny mak.
   Potem pamiętałam, jak ten debil, Hideki zamachnął się na mnie pięścią. Ze wargi pociekła mi krew, a ja odpłaciłam mu butem w zębach. Dołączyła się Yuki i skończyło się na ciskaniu w siebie magią, co wykorzystałam i podkradłam się od tyłu. Skoro nie chcą po dobroci mnie zabrać do ich bazy, to będzie po złości! Z rękawa kimona wysunęłam krótki sztylet i...
 Spokój! – wrzask Takeru i ogólna wrzawa szybko mnie otrzeźwiły.
   Najpierw nieco zaskoczona spojrzałam na syna Victora, potem na Hidekiego z sztyletem wbitym w plecy, a dopiero potem ujrzałam mały oddział wojskowy i Yuki obezwładnioną i związaną czarnymi łańcuchami. Dotarło do mnie, co zrobiłam.
 Trochę przesadziłaś, nie sądzisz? – szepnął Takeru, gdy wojskowi opatrzyli Hidekiego i związali go. – Myślałem, że chcesz się dostać do ich bazy, a ty próbu..
- Nie chciałam zabić, tylko sparaliżować ich. – przerwałam mu i uniosłam sztylet. Z czubka ostrza spłynęła niebieska kropelka i skapnęła na piasek między nami.
– To zmienia postać rzeczy. – Takeru splótł ręce na torsie, obserwując kątem oka poczynania dwójki wrogów, którzy szarpali się, ale na Hidekiego zaczął działać paraliż, a Yuki była nieco zmęczona.
   Uśmiechnęłam się pogardliwie i odrzuciłam ze wstrętem ostrze za siebie.
 Generale, melduję, że jesteśmy gotowi do przeniesienia. – zameldował demon w czerwonym mundurze z czarnymi elementami.
   Takeru wydał pozwolenie i cały oddział zniknął.
 Też się będę zbierać. – mruknęłam, przeciągając się.
 Nic z tego. – Chłopak złapał mnie za ramię i mocno ścisnął. – Podobno mocno namieszałaś.
   Prychnęłam zirytowana i przerzuciłam go przez siebie. Wylądował bez trudu i oparł rękę na kaburze pistoletu.
 Jenny, nie chcę walczyć.
 To się nie wtrącaj! – warknęłam. – Ci magowie wyraźnie się mnie uczepili i nic wam do tego!
 To dlatego okradłaś WBBA? – spytał zaskoczony i opuścił gardę.
   Wyprowadziłam wypracowany cios w splot słoneczny, po czym wskoczyłam na jego ramię, odbiłam się i dodałam kopniak butem w kark.
   Jednak Takeru nie bez powodu jest generałem. Złapał mnie za kostkę, przez co straciłam chwilową równowagę, cisnął na ziemię i wycelował pistolet między moje oczy.
 Nigdy się nie poddajesz, co? – spytał rozbawiony i splunął w bok.
 Aż mi się przypomniało jak byliśmy młodsi i walczyliśmy. – zaśmiałam się, wybiłam mu butem broń, podparłam się lewą ręką i obiłam się nią. Jednak otrzymałam uderzenie w brzuch i odleciałam w tył.
 Zazwyczaj przegrywałaś. – powiedział, pojawiając się za moimi plecami.
 Więc pora z tym skończyć. – Podskoczyłam, wylądowałam na rękach i kopnęłam go dwie nogami jak jakiś wkurzony kangur.
   Pistolet tym razem wylądował w mojej ręce. Uśmiechnęłam się mściwie, podcięłam go i wykręciłam rękę do tyłu.
 Co teraz? – spytałam bezczelnie, siedząc mu na plecach, bawiąc się jego krótkimi włosami i trzymając lufę na jego karku.
 Jeszcze trochę ci brakuje. – odparł spokojnie.
   Wywinął rękę z mojego uścisku, przywalił mi rękojeścią katany czy tam miecza w głowę, po czym obwiązały mnie czarne linki boleśnie wpijające się w skórę.
– To nie fair! – zawołałam oburzona. – Jakbym użyła magii, to byś już w szpitalu siedział! – Zaczęłam podskakiwać, by nie upaść. Te cholerne linki wyglądały na cienkie, a były ciężkie jak łańcuchy i nieco przygłuszały moją moc.
 Podstawowa zasada, Jenny. – Dał mi pstryczka w czoło. – Z człowiekiem walcz jak człowiek, z demonem jak demon, a z aniołem jak anioł.
   Pokazałam mu język. Rzecz jasna, byłam taka genialna i wyrzuciłam sztylet, a katanę trochę ciężko wyciągnąć, gdy ręce masz niemal wciśnięte w nogi!
 Nie znoszę cię czasami! – krzyknęłam i poczułam, jak całe moje ciało obejmuje bezwład.

Teraz

   Dalej klnąc na Takeru, gapiłam się ponuro na sowę, która nie miała zamiaru dać mi spokoju już od godziny. Siedzieliśmy w zwyczajnym saloniku, z tym szczegółem, że za drzwiami czuwali strażnicy, a okien nie było.
   Heh, za dobrze mnie znają i moje pomysły.
 Ponawiam pytanie: po co ci były te kryształy? – Ptak wskazał dziobem na jeden z fioletowych odłamków.
   Milczałam nieugięcie. Skoro mi przeszkodzili, to niech się sami męczą! Ja bym już wszystko załatwiła, ale niee! Bo działam po swojemu i to im się nie podoba! Chociaż może chodziło o kradzież i fakt, że jestem poszukiwana przez WBBA...
   Ciul z tym! Jestem indywidualistką i mogą się powiesić!
 A ty nie mogłaś mi pomóc?! – warknęłam w myślach do Artemis, która ani razu się nie odezwała od pojawienia się w Afryce.
 Bardzo dobrze wiesz, że gdy cię unieruchomił, to to samo stało się ze mną! W końcu jesteśmy mocno ze sobą połączone. – wyjaśniła mi to tonem matki karcącej dziecko.
   Przewróciłam oczami i zaczęłam oglądać stan mojego kimona. Na czerwonym materiale nieco ciężko było dostrzec krople krwi, ale zobaczyłam kilka nad biustem. Oprócz tego prawy rękaw był zabrudzony. A ogólnie cały ubiór był z pyłu, piachu i diabli wiedzą czego jeszcze, lecz nie dali mi się przebrać, chamy jedne!
– Chcę kawy! – zażądałam nagle, wytrącając sowę z jakiegoś jej arcyważnego monologu.
   Spojrzała na mnie tak, jakbym co najmniej chciała czołgu wypełnionego stadem strusi i jajka na twardo.
 Naprawdę?! – wrzasnęła wściekle, nieco mnie ogłupiając. – Męczę się z tobą od dwóch godziny i jedyne słowo jakie wypowiedziałaś to „kawa”?! Nie, ja pasuję! Mam dość! Niech Victor – sama sam się tobą zajmie! – Złapała długopis w dziób, nastroszyła pióra i z godnością samej cesarzowej opuściła pokój. Raczej próbowała, bo zatrzymała się przy drzwiach i nie miała jak krzyknąć, że chce wyjść, więc zapukała dziobem.
   Drzwi nawet nie drgnęły. Ptak wypluł długopis i zawył strasznym głosem.
– Wypuście mnie stąd! Bo mnie za chwile szlag trafi z tą dziewczyną!
   Tak oto wyglądało moje pierwsze przesłuchanie w wykonaniu sowy. I zapewne ostatnie.
 Ej, chłopaki mam tu tak siedzieć do śmierci, czy łaskawie mnie wypuścicie? – krzyknęłam do strażników, gdy upiorne ptaszysko odleciało.
 Nie mamy żadnych rozkazów, więc chyba możesz... – zaczął niepewnie jeden z nich.
   Mi to w pełni wystarczyło. Rozwinęłam skrzydła i wyfrunęłam szybko z pokoju. Poleciałam do jednej z komnat, która kiedyś służyła za mój pokój. Kopniakiem otworzyłam drzwi. Nikt nie protestował, bo byłam tu dobrze znana, a nie do wszystkich dotarła wiadomość, że po raz kolejny doprowadziłam Victora do szału.
   W kufrze, który stał obok pękatej szafy, znalazłam fioletowo – czarne krótkie kimono i z przyjemnością się w nie przebrałam. Włosy rozpuściłam, a poprzedni ciuch upchnęłam w mojej worko- torbie, która pozbawiona kryształów, stała się bardzo pojemna.
 Nie wracasz do domu? – zdziwiła się Artemis, gdy przeskoczyłam przez balustradę balkonu i wylądowałam na pałacowym tarasie.
   Pokręciłam głową i powędrowałam za winorośl pnącą się po ozdobnej kracie. W tym zacisznym zakątku na wiklinowym krześle siedziała Harumi i czytała spokojnie książkę.
– Cześć! – krzyknęłam radośnie, siadając naprzeciwko niej.
   Nawet nie drgnęła, tylko skończyła stronę, włożyła zakładkę, odłożyła lekturę i dopiero spojrzała na mnie.
 Coś ty znowu odwaliła, idiotko? – mruknęła, wzdychając.
 Wszystko byłoby dobrze, gdyby Takeru się nie wtrącił!
 Wiesz, Victor uznał, że lepiej cię znaleźć, zanim odwalisz jakąś genialną akcję.
 Ale tym razem naprawdę miałam plan! – oburzyłam się. Harumi uniosła brew. – No dobra, do połowy, ale to już coś!
   Dziewczyna zaśmiała się krótko.
 Co to był za pomysł? – zainteresowała się
 Używają mrocznej mocy, prawda? A czym się ją najlepiej pieczętuje? Kryształami! Chciałam się za pomocą któregoś z tych magów tam włamać i w miarę dyskretnie wykonać robotę, ale, oczywiście, ktoś mi musiał przeszkodzić! Szkoda tylko, że nasi!
 Całkiem niegłupie. – pochwaliła mnie. – Ale nie mogłaś poprosić o te kryształy?
   Popukałam się w czoło.
 Haru, błagam cię...Oni by wtedy bez ostrzeżenia zaczęli strzelać, a dyskretnie wykonanie szlag trafił!
 Nie znam ich. – przypomniała mi. – A poza tym, ty i dyskrecja się nie łączy.
 Zamknij się. – burknęłam, udając obrażoną.
 W każdym razie Victor zajął się na poważnie przesłuchaniami i tym razem nie ma zamiaru ich stąd wypuścić, póki nie dowie się wszystkiego.
– Czyli pełna mobilizacja.
 Dokładnie.
   Przez chwilę milczałyśmy zajęte własnymi myślami.
   Wtedy przez dziurę w winorośli dostrzegłam coś, przez co prawie spadłam z fotela.
   Tategami w towarzystwie Kaito, szedł korytarzem.
 Haru, uszczypnij mnie! – jęknęłam.
   Poczułam nikły ból w ręce, ale Kyoya nie rozpłynął się w powietrzu. Szedł z tą swoim poker facem i rękami wepchniętymi do kieszeni.
   Za co? Czy to ma być jakaś forma upomnienia?! Jeszcze raz coś głupiego odwalisz, to zamkniemy cię z narwańcem w jednym pokoju?! Taaa, ale wtedy to mieliby po godzinie trupa!
   Pozostawiłam zdumioną Harumi i wymknęłam się cicho na korytarz.
 Czas wracać do domu. – wymamrotałam. Kij z tym, że tam jest WBBA i ich agenci polujący na mnie!
   Widać, że zgłupiałam kompletnie, bo zamiast wejść od drugiej strony, teleportować się lub choćby polecieć, to ja wracałam do komnaty, gdzie zostawiłam torbę.
   Uświadomiłam sobie mój błąd dopiero przy otwieraniu drzwi.
 Jenny, czy mogłabyś ze mną pójść do gabinetu Victora? – spytała Kimiko uprzejmie i chłodno, trzymając w dłoni wachlarz złożony z metalowych płytek.
   Dziś stanowczo nic nie idzie po mojej myśli...


Nie umiem opisywać pojedynków między osobami ;-; Gomen, bo to strasznie wyszło ;-; A teraz dobranoc, bo jutro szkoła i przeczuwam, że nie wstanę xD
Dobranoc! ^^

8 komentarzy:

  1. Ja: Pojedynki z reguły są jednym z najgorszych fragmentów do napisania. Przynajmniej w mojej opinii. Więc się tak strasznie tym nie przejmuj, bo tobie nawet dobrze to wyszło. :)
    Shizuka: Czyli Kimiko przyszła do Jenny z wachlarzem bojowym?
    Hiromi: Prawdopodobnie. No wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: *czyta podręcznik do histy i sprawdza odpowiedzi na sprawdzian* Już walki beyi są łatwiejsze!
      Jenny: Bo wiecie, jak się wkurze to >.>
      Harumi: Widzieli
      Patrick: E tam, pustynia stoi. Nie jest tak źle
      Jenny: *dumny uśmiech, który gaśnie na widok Kyoyi* Nie znoszę cię Victor -.-
      Victor: *wymowne i nieprzyjemne milczenie*
      Jenny: *przewraca oczami i ziewa* Straaaszne. I tak coś wymyśle!
      Takeru: I tego się najbardziej obawiam
      Jenny: *robi z siebie naleśnika i idzie po palnik, żeby zapalić świeczkę zapachowa* Pfu, ale jedzie zmokłym kotem!
      Kyoya: *żyłka zaczyna pulsowac*
      Jenny: To żyje!

      Usuń
    2. Hiromi: Zapachową...? Kaosu chodź tu na minutkę.
      Kaosu: *zeskakuje z lampy* Co jest?
      Hiromi: Na wszelki wypadek... *błyskawicznie zakłada mu maskę chirurgiczną* Weź nie strój min. Czarna pasuje ci do bluzy.
      Kim: Zmokłym kotem? Ja tam czuje mokrego psa.
      Mizuki: *wychodzi z łazienki z mokrymi włosami* Bardzo cholera śmieszne świergocie.
      Kim: Ups... ^^'
      Aaron: ale racji trochę ma.
      Mizuki: Nie wcinaj się Stojanov.
      Aaron: *unosi ręce w geście poddania* Parszywy dzień, Wolfie?
      Mizuki: Nie twój interes.

      Usuń
    3. Jenny: Mi chodziło o narwanca
      Kyoya: Umrzyj
      Jenny: Nie :P
      Ja: *ma zaciesz*
      Jenny: Angel~
      Ja: Morda w kubeł -.-
      Jenny: Hyhyhy
      Izumi: *z innego pokoju* Yuuuukaaa! Zabierz to białe zło!
      Yuka: Sakura nic ci nie zrobi!
      Izumi: Obetnij jej te szpony! !!

      Usuń
  2. Harley: No cześć ^^
    Pierrette: Tym razem komentujemy my...
    Harley: Bo Jinx gdzieś polazła.
    Harley i Pierrette: Tak więc zaczynamy^^
    Shadow: Takeru nie ładnie tak psuć dziewczynie plan <.<
    Harley: Ja w ogóle nie rozumiem z czym wy macie problem. Jakbyście jej pozwolili działaś na własną rękę to wszystko zostało by szybko załatwione, a wy mielibyście fajrant. Co tam WBBA. Z resztą czy wy jakie demony nie powinniście mieć czasem wyje*** na nich? No bo wiecie...to są zwykli ludzie...a wy jesteście demonami i...no wiecie.
    Pierrette: Czyli ta sowa potrafi mówić tak? Zadziwiające.
    Harley: Wiesz Jenny jeśli kiedyś będziesz potrzebowała adwokata to wal do mnie śmiało, jestem do usług^^
    Lync: A na co jej adwokat?
    Harley: A chociażby po to żeby Victor się na nią nie darł. Wiesz będą się komunikować poprzez adwokata.
    Lync: Ale przecież ty nie jesteś adwokatem.
    Harley: Jeszcze nie. Mniejsza.
    Pierrette: Ciekawi mnie co Kyoya robi w Piekle. Ma tam jakieś swoje interesy, czy po prostu ktoś go tam wezwał? Poza tym nadal zastanawia mnie ta sowa. To nie wiarygodne żeby zwierzę potrafiło mówić.
    Shadow: Dobra dziewczyny kończcie to.
    Pierrette i Harley: A dobrze skomentowałyśmy rozdział Shadow?^^
    Shadow: Bezbłędnie. A teraz kończcie bo muszę się uczyć.
    Pierrette: Weny życzymy^^
    Harley: Pozdrawiamy^^
    Harley i Pierrette: I na next czekamy :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Victor: Nic nie rozumiecie, kompletnie nic
      Jenny: *przewraca oczami i robi miny*
      Takeru: Zasadniczo na WBBA wyjebane mamy. Z tą bandą magów już gorzej
      Jenny: Zastrzelić i z głowy
      Takeru: Najpierw ich znajdź
      Jenny: Znalazłabym, ale nieee! BO JESZCZE BYM WAM PLANY ZEPSUŁA!
      Harumi: *kropla potu przy głowie* Ettoooo
      Jenny: *naburmuszona mina* I jeszcze leje a Tategami zajeżdża zebrą!
      Kyoya: Jak ci się nie podoba, to wypad!
      Jenny: Przyznałeś się! Ha!
      Kyoya: Morda

      Usuń
  3. Kom z opuźnieniem bo inaczej przecież nie mogę XD
    Lilka: A ja jednak będę zadziwiana codziennie. Pani sowa prokurator czy coś tam innego, wielkie cukierki, wkurwiający ludzie i masa, masa innych rzeczy. I ja się pytam jak tu żyć?
    Jack: Normalnie.
    Lilka:Oj ty to się zamknij. Serio zabijałabyś Buca godzinę.
    Zmora:Tortury!
    Lilka: Jak to masochista jest! No bez jaj no! I co ten kretyn znów tam robi? Jeszcze się okaże, że to jakiś pół demon, pół salamandra itp.
    Jack: Człowiek siedzi na tyłku przez tyle godzin i nawet mu kawy nie zaproponują tylko się trzeba upominać.
    Lilka: Weź milcz jak mówisz.
    Jack: Raczej nie dam rady.
    Lilak: To się powieś. Widzę tą sowę i mi się Pora na przygodę przypomina.
    Juli: Tak^^
    Lilka: Judź spać nygusie.
    Ja: Dobra, kom nie ogarnięty, jak zwykle z resztą, ale czekamy na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam, aj tam xD *zła i szczęśliwa jednocześnie*
      Jenny: Dobra, już nie dramatyzuj
      Ja: Przecież to nie nas was, wyjątkowo, się złoszczę
      Jenny: Ale masz aurę zła >.>
      Ja: Kyoya - pół salamandra xDD
      Jenny: No nie, ale przez 58 minut bym starała się go zignorować. W 59 bym się wkurzyła i bym poszło
      Kyoya: Lecz się
      Jenny: Za późno :P
      Ja: żyć normalnie się nie da xD
      Jenny: Mi to mówisz? *odpycha Sierrę nogą na parapet* Idź, to twój brat
      Sierra: Zamknij się! >.<
      Jenny: *wykopuje ją i rzuca za nią żelazkiem*
      Kyoya: *dorzuca młotek*
      Harumi: Głupi tak łatwo nie umrą
      Kyoya: To wiele wyjaśnia
      Jenny: No, głównie fakt czemu jeszcze żyjesz

      Usuń