Yuki
sięgnęła po filiżankę wyśmienitej, czarnej herbaty, gdy poczuła ostry ból w
ręce.
– Coś
się stało, Yuki – chan? – spytała Rin, patrząc na nią znad książki.
– Nic. –
wysiliła się na mały uśmiech i szybko sięgnęła po herbatę.
Nie
chciała martwić Rin, której powiedziała, że demony nic jej zrobiły, ale to było
kłamstwo. Miała długą ranę biegnącą od łopatki w dół pleców.
Demony
naprawdę są okrutne...Kto wie, co by się wydarzyło, gdyby Fumio – san po nich
nie przyszedł.
Chociaż....
– Matulu, Akio, rodzice cię nie
uczyli, że do kobiet z szacunkiem? – warknął chłopak nazywany Kaito i odepchnął
strażnika, który wiązanką magii zranił Yuki.
– Ale to wróg. – bąknął Akio.
– I ciul mnie to! Mamy ich
przesłuchać, a nie torturować. – syknął Kaito, po czym zatamował krwawienie na ramieniu dziewczyny. –
Sorki za tego bałwana. – rzucił półgębkiem.
Tak, ten
chłopak był całkiem miły. Ale wiedziała, że dla Hidekiego nie byli tacy
uprzejmi.
– Bo
każda rasa ma swoje cechy, a do demonów należy okrucieństwo. – wymamrotała
odruchowo formułkę, która mówiła Rin.
– Plan
Pana był naprawdę genialny, prawda? – spytała kobieta, nie słysząc jej słów.
– Och,
dziękuje, moja droga Rin. – Zza krzewów wyszedł mężczyzna w czarnym płaszczu.
Miał białe, lekko pokręcone włosy i zielone oczy. Siatka zmarszczek wokół oczu
i ust świadczyła, że lata młodości ma już dawno za sobą.
– Hiroshi
– sama! – Yuki i Rin zerwały się na równe nogi. – Witaj z powrotem!
Mężczyzna
zakaszlał kilka razy i machnął ręką, mówiąc, by usiadły.
– Czas
na kolejny ruch. – rzekł, siadł na ogrodowym krześle i zaklaskał kilka razy.
Natychmiast
pojawiła się przed nim szachownica z kompletem szachów. Yuki przyjrzała im się
bliżej i ze zdumieniem stwierdziła, że czarny komplet to wyrzeźbione demony ze
skrzydłami i rubinami w formie oczu, a białe to magowie, którzy mieli magiczne
kręgi pod stopami, a szmaragdy błyszczały w ich oczodołach.
– Niezwykle kunsztowna robota, prawda? – stwierdził Hiroshi, biorąc do ręki maga
w zbroi. – Nieważne ile razy na nie patrzę, tak samo zapiera mi dech w
piersiach. – uśmiechnął się ciepło do Yuki.
Dziewczyna
już chciała odwzajemnić uśmiech, gdy spojrzała na jego oczy i zamarła. Wzrok
miał chłodny i bezlitosny.
– Wracając do mojego planu, to jak już mówiłem setki razy, iluzja jest największą
magią. – Odłożył figurę i złapał za czarnego króla. – Niestety nieco się
przeliczyłem i demony już zapewne odkryły, że Fumio u nich jest i was uwolnił.
– A w
nasze miejsca wstawił marionetki Rin – san? – wyrwało się Yuki, zanim zdołała
się ugryźć w język.
Na
szczęście nie wybiła z rytmu Hiroshiego, który tylko kiwnął głową i
kontynuował.
– Zapomniałem, że szanowna małżonka Victora Tsukiwy wyczuwa wszelkie zmiany magii
i musiała wyczuć Fumio. W takim razie – Uderzył podobizną władcy demonów w
pionek przedstawiający Fumio i zwalił go z szachownicy. – muszę go poświęcić.
Rin
nawet nie drgnęła, ale Yuki poczuła jak zasycha jej w gardle, a żołądek
wykonuje obrót o 360 stopni.
Fumio,
który im pomógł z narażeniem życia, ma umrzeć? Dlaczego? Czemu?!
Zacisnęła
dłonie na białej sukni i starała się opanować emocje, ale nie umiała. To było
tak rażąco okrutne i niesprawiedliwe, że miała ochotę krzyczeć.
– Och,
to już 16? Muszę się zbierać. Do widzenia moje drogie i miłej herbatki. –
Hiroshi skłonił się lekko i odszedł, a za nim podążył służący z szachownicą.
Rin
poczekała, aż zniknie za gęstwiną drzew i zerknęła na dziewczynę. Yuki
siedziała z zaciśniętymi pięściami i przygryzioną wargą. Kobieta złapała ją za
dłoń i lekko ścisnęła.
– Czasami trzeba kogoś poświęcić by iść dalej. – szepnęła spokojnym tonem. – Ale nie
martw się. Nie pozwolę, by coś ci się stało.
Yuki
kiwnęła tylko głową, ciągle wpatrując się w czubki botków. Przecież Hiroshi
obiecał, że wspólnie dojdą do ich celu. Razem!
A tymczasem skazał Fumiego na pewną śmierć w pałacu wroga.
Może i
demony bywają bezlitosne. Ale to już na pewno nie jest ich cecha
charakterystyczna...
****
– Victor
– sama! Melduję, że zatrzymany nie odpowiada na pytania. – zakomunikował jeden
ze strażników.
Tsukiwa
odłożył papiery na blat biurka i prychnął z nutką rozbawienia.
– W
takim razie nie będziemy się patyczkować. Kimiko, mogłabyś? – zwrócił się do
żony, która siedziała w fotelu i spokojnie pisała.
Kobieta
wstała i powolnym krokiem opuściła gabinet.
– Tylko
nie przesadź, dobrze? Jeszcze przyda nam się żywy. – powiedział na pożegnanie.
– Postaram się. – szepnęła Kimiko. W jej oczach zapłonęły ogniki ekscytacji. – Od dawna
tego nie robiłam. – Zakryła rękawem kimona okrutny uśmiech.
Kilkanaście
minut później z kazamatów dobiegł wrzask przepełniony trwogą i chęcią
ucieczki.
– Proszę, przestań! Ukróć to!
A potem
kolejny wrzask. Kolejny, kolejny i kolejny.
Victor
przejechał ręką po twarzy i sięgnął po telefon.
– Analiza gotowa? – spytał bez żadnych wstępów.
– Będzie
jutro popołudniu.
– Czekam. – rozłączył się i oparł policzek o rękę.
Wrzask
urwał się gwałtownie i zapadła głucha cisza. Tsukiwa poczekał jeszcze chwilę,
ale nie usłyszał już niczego.
– Padł. –
powiedziała Kimiko, pojawiając się w pokoju. – I milczał jak zaklęty.
– Idiota. – stwierdził Victor. – Nieważne czy będzie milczał czy też mówił. My i
tak znajdziemy magów. A swoim uporem tylko przysparza sobie bólu.
– I
mówił, że na pewno po niego przyjdą. – dodała kobieta.
Victor
prychnął z pogardą.
– On
jest już zbitym pionkiem. Nikt po niego nie przyjdzie.
****
Włożyłam
sobie ostatni kawałek sushi do buzi i rozkoszowałam się jego smakiem. Potem
odłożyłam pałeczki i z westchnieniem pełnym radości poklepałam się po brzuchu.
Chieko
podeszła do mnie i sprzątnęła ze stołu. Była jedną z kelnerek w barze i moją
niezłą koleżanką. Zazwyczaj gdy przychodziłam, brała przerwę i siedziałyśmy we
dwie przy stoliku pod oknem.
– Zaraz
wrócę. – rzuciła przez ramię, niosąc chwiejący się stos naczyń. Nogą otworzyła
sobie kuchenne drzwi i wparowała do środka.
Tymczasem
dopiłam sok i oparłam głowę o zimną szybę. Ciągłe, nieznośne uczucie, że coś ma
się wydarzyć, ale nie wiadomo co, dręczyło mnie przez cały dzień i powoli
doprowadzało do szału.
– Wyglądasz gorzej od żula. – rąbnęła prosto z mostu, klapnęła na krzesło, po
czym rozpuściła włosy.
Zerknęłam
na swoje odbicie. Może nie prezentowałam się jak jakaś modelka, ale bywało
gorzej. Chociaż...miałam we włosach ołówki, a moja bluzka była cała z farby.
To
przynajmniej wyjaśnia czemu tak wielu ludzi gapiło się na mnie jak na kretynkę.
– Nie ma
to jak dobry komplement. – mruknęłam, wyjmując ołówki.
– Rany,
moje nogi! – Chieko jęknęła i
przeciągnęła się, aż jej kości strzyknęły.
– Reumatyzm w tak młodym wieku? – zadrwiłam.
– Ja
przynajmniej... – urwała i nachyliła się konspiracyjnie. – Widzisz te dwa ciacha
siedzące dwa stoliki dalej?
Zerknęłam
do tyłu i ujrzałam chłopaka o jasnych włosach i zielonych oczach, a obok niego
siedział blondyn o brązowych tęczówkach. Również się na nas patrzyli.
– Nic
specjalnego. – szepnęłam do Chieko i obróciłam głowę.
– Oślepłaś!? Mają takie przystojne twarze, wspaniałe rysy i wyglądają na
umięśnionych! Może to jacyś agenci? – rozmarzyła się.
Na
wzmiankę o agentach drgnęłam. W sumie, ja ich gdzieś widziałam. Już wiem! W
WBBA prawie zepchnęłam jednego z nich ze schodów. Chyba właśnie tego blondyna.
Wtopa.
Wygrzebałam
telefon i wystukałam sms do Yuki:
„Oczywiście
masz ochotę wpuścić do baru sushi swojego diabelskiego kota? ^^”
Odłożyłam
komórkę, ale widząc, że Chieko ciągle buja w marzeniach o księciu na białym
koniu, „przypadkiem” zrzuciłam ołówki na podłogę i schyliłam się by je
podnieść. Dwójka agentów WBBA ciągle kątem oka mnie obserwowała. Wstydzą się
czy co? Niektórzy ich koledzy po fachu (Tak, Tsubasa mówię o tobie!) raczej
robili takie z buta wjeżdżam i pozamiatane. Widać nowi i niedoświadczeni.
O, czyli
nie znają sztuczki na kota szatana!
Ding!
Zerknęłam
na wyświetlacz:
Yuka
=^.^=: Sakura nie jest diabelskim kotem!
Taa,
wcale. Tylko lubi drapać wszystkich po twarzy i syczeć jak wąż -.-
Yuka
=^.^=: Ale sztuczka może być. Czekaj, za chwilę będę.
Uśmiechnęłam
się pod nosem i schowałam telefon do kieszeni. To się nieśmiali zdziwią!
– A ty
miałaś kiedyś chłopaka? – spytała nagle Chieko.
– Nope.
– Serio?
Ja myślałam, że miałaś co najmniej czterech lub pięciu!
– Jakoś
mnie to nie interesuje.
– Miłość
tylko do spania, słodyczy i przyjaciół?
– Dokładnie.
– Coś
jesteś nie w humorze, Jenn. – jęknęła dziewczyna i zerknęła na zegarek. –
Przerwa mi się kończy! Szlag! – Zerwała się, ubrała czarny fartuch z logiem
baru i związała czarne włosy z niebieskimi końcówkami w koka.
Wtedy
dostrzegłam Yuka po drugiej stronie ulicy. Trzymała w objęciach tą swoją puchatą
białą kotkę Sakurę. Podeszła do drzwi baru, odłożyła zwierzę i cicho szepnęła
jej do ucha, co ma zrobić. Sakura zrobiła znudzoną minę, ale bez protestów weszła do środka.
Na
początku, oczywiście, niewinnie. Połasiła się do nóg agentów i miauknęła rozbrajająco.
– Dobry
kotek. – Blondyn nachylił się by ją pogłaskać. – Zgubiłaś właściciela?
Wtedy z
uroczej puszystej kuleczki na łapkach zrobił się potwór.
– Zabierzcie tego kotaa! – wydarł się chłopak, gdy Sakura wbiła mu pazury w rękę
i zaczęła dosłownie syczeć.
Spokojnie
wstałam i wykorzystując zamieszanie wyszłam. Zauważyłam oskarżycielski wzrok
właściciela baru, Takumiego.
– Gomen,
Takumi – san. Kiedyś ci się odpłacę – obiecałam.
Kiedy
wyszłam z baru, kotka właśnie zeskakiwała z twarzy blondyna. Następnie spokojnie oblizała
łapy i wyszła, dumnie machając ogonem.
Tym
sposobem diabelski kot pokonał agenta WBBA...
– Co to
za jedni? – spytała Yuka, gdy znalazłyśmy się daleko od miejsca akcji.
– WBBA. –
odparłam. – Jakim cudem ona cię tak lubi, a reszty świata nienawidzi? –
zdziwiłam się, widząc, jak Sakura spokojnie mruczy w ramionach mojej
przyjaciółki.
– To
tylko kwestia zaufania. – Yuka wzruszyła ramionami. – Wiesz, została porzucona
jako kocię i stała się dzika. Teraz już jest inna. – Pogłaskała Sakurę.
– Uwaga!
– Odepchnęłam Yukę i wystrzeliłam beya.
Artemis
odparła atak przeciwnika o wyglądzie średniowiecznego rycerza.
– Jak na
kogoś tak poszukiwanego powinnaś być bardziej ostrożna. – powiedział chłopak o
białych włosach, wyłaniając się z chmury pyłu.
– Powiedział ten, którego powalił zwykły kot. – odparłam z jadowitym uśmiechem. –
Artemis, księżycowy topór!
– Miecz
odwagi!
Beye
starły się i wytworzyły mocną falę uderzeniową. Miko obróciła się na pięcie i
zaatakowała jeszcze raz, wybijając przeciwnika pod stopy agenta.
– Słabiutko!
Ten
jednak tylko uśmiechnął się. W powietrzu zaroiło się od beyi, a wszędzie
rozległy się okrzyki „ Let it rip!”
Więc
taki mają plan.
– Krzyk
nocy!
Artemis
zapłonęła czarnym ogniem, który skomulował się w jej rękach, po czym
wystrzeliła pociski we wrogie beye.
Wytworzyła
się kolejna chmura pyłu, która zakryła całą ulicę i okoliczne budynki. Czułam,
że bleyderzy WBBA są tuż przede mną.
– Chyba
czas się ich pozbyć, nie? – stwierdziła Artemis, zarzucając topór na ramię.
– Kolczaste uderzenie!
– Taniec
wiatru!
Wokół
Artemis zaczęła się pojawiać fioletowo – czarna aura, która z każdą chwilą
rosła. Uniosła topór i uderzyła w chodnik. Pojawiły się purpurowe podmuchy
energii, które zmiotły nacierające beye.
– Chyba
nie umieją rozmawiać telepatycznie. – powiedziała z pogardą miko w moich
myślach. – Żenada.
– Co ja
ci poradzę? – odparłam i wykręciłam rękę jednemu bleyderowi, który przedarł się
przez pył i kurz. Z dłoni wypadł mu paralizator. Zgniotłam go glanem, a
chłopaka wysłałam na najbliższą ścianę.
Artemis
odparła następny atak i oparła się o topór ze znudzoną miną, chociaż jej oczy
czujnie obserwowały teren wokół nas. W końcu chmura opadła. Chodnik był popękany
w wielu miejscach, a w ścianach gościło sporo beyi.
Jednak
wokół agenta ciągle była grupka bleyderów.
– Co ja
widzę? – Uśmiechnęłam się, widząc, że jego bey jest otoczony pierścieniem
innych. – Tak bardzo boisz się walczyć? – Zaśmiałam się.
– Po
prostu sprawdzałem, czy jesteś godnym przeciwnikiem.
– Oczywiście. – Uniosłam brwi. – Jesteś zwykłym tchórzem, ot co. –
Zaczęłam go prowokować. – A myślałam, że w WBBA są mocni bleyderzy. Zawiodłam
się i to bardzo.
– Cięcie
Durandala! – ryknął wściekły.
Kretyn...
– Miażdżący
kieł królewskiego lwa! – Wtedy między Artemis a rycerzem wylądował Lion, który
wytworzył trąbę powietrzną.
– Sakura! – Yuka złapała kotkę, która prawie została porwana przez tornado.
Ujrzałam
błysk beyi w powietrzu. Leon przestał, a nas zasypał deszcz pokonanych przeciwników.
Złapałam Artemis i pociągnęłam Yukę za rękę. Wyszłyśmy z tej przeklętej uliczki
i stanęłyśmy w pobliżu bey parku.
– Co to
za święto, że mi pomagasz? – Odwróciłam się przodem do chłopaka i zmrużyłam
oczy. – Kyoya?
Phahahah! Tego to się chyba nikt nie spodziewał xD
Izui: Znów się będą na siebie drzeć?
Jenny: Sakura~
Kyoya: *odciąga ją od kotki* Nie próbuj
Jenny: Bo?
Kyoya: Bo ten kot i tak ci nie pomoże
Jenny: w sumie...
Ja: Strzeliłam sobie kolejny nagłówek i jestem z niego bardzo zadowolona ^^ Chciałam dziś ogarnąć Gimpa, ale cóż....
*dziś pod wieczór*
Ja: No to czas ogarnąć Gimpa!
*5 minut później, gdy wreszcie wycięła Kyoyę*
Ja: Hmm....i co dalej? xD
*5 minut później*
*Kyoya jest gdzie indziej, a tło gdzie indziej*
Ja: *brew jej drga*
*10 minut później*
Ja: Rąbać to! *wraca do Canvy*
*10 minut później*
*jest nagłówek*
Ja: Jak? xD
*koniec*
Tsaa, magikiem komputera i grafiki to ja raczej nie będę...
Ale w końcu mam długi weekend i się wyśpię ^^
A potem byle do świąt...ferii...wakacji....
Jenny: Dobra, nie dołuj się
Ja: Ok...
To na tyle! Odmeldowuje się
Ps. Macie jeden z moich ulubionych artów xD
O to ja! Przeczytałam już w piątek ale koma pisze teraz. Po pierwsze to słabo ogarniam kto to Akio, Fumio i tak dalej. A tak poza tym to jutro jest wolne! Mam wrażenie, że ten kom będzie pogmatwany.*gapię się na arta* Mongolski żółwik! XD
OdpowiedzUsuńJack: Ogarnij się-_-
Ja: Eh.
Zmora: Podobają mi się te szachy, aczkolwiek szklane i przejrzyste są bliżej mojemu sercu.
Lilka:Ty nie masz serca.
Zmora: Jak zwykle czarująca-_-
Lilka: No co ty już mnie tak nie komplementuj bo się zarumienię. Phy-_- Co się dziej z tym WBBA?
Jack: Yuka słońce chyba ukradłaś mi kota.
Lilka:*siedzi z myślicielską miną* Hym. Durendal...
Ja: To się nazywa chamskie zakończenie wiesz? Żartowałam oczywiście. Nic sensownego chyba nie napiszę wiec czekam na next.
Ja: Nie musisz ich znać. To tacy...statyści! Po prostu imiona, bo głupio pisać cały czas "strażnik" itp xD *w turbanie na głowie walczy z gimpem* głupie to...
UsuńPatrick: Po prostu nie umiesz używać
Ja: Bo cię przejadę walcem -.-
Hiroshi: Prawda że niezwykłe? Pół roku zajęło wykonanie, taka to była profesjonalna robota. Co do szklanych to są dla mnie zbyt pospolite.
Jenny: Nie ma to jak pieprzyć o szachach
Hiroshi: To moje hobby
Jenny: Nie zauważyłam, wiesz?
Izuma: U WBBA to co zawsze. Chaos xD
Ryo: Słucham?
Jenny: Ale na poważnie ogarnęlibyście się
Yuka: *szkicuje* Nie wydaje mi się
Sakura: *pije herbatę z mlekiem*
Ja: Wiem, że zakończenie zasługujące na lincz xD Ale wiesz, że będzie Kyoya <3
Acha. Ja się jeszcze z Gimem nie bawiłam, a na pizapie i mnie jednym słowem wkurza.
UsuńZmora: Twój gust. Oczywiście ze szachy są interesujące to wasze człowiecze życie na planszy.
Lilka:*nawet nie chce się odzywać*
Jack:*nachyla się nad Yuką*To coś ciekawego.
Lilka: Nie ładnie zaglądać komuś do szkicownika. To coś jak pamiętnik tylko zamiast piać zostawiasz obrazki. Pamiętniki są prywatne i się nie zagląda.
Jack: Tak? A gdzie twój bo z wielką chęcią obejrzę.
Lilka: Z pewnością go nie dostaniesz.
Ja: Nie tylko takie. ,,Kyoya?" Zupełnie jakby to nie on tam stał tylko jakiś kosmita XD
Lilka: Na jedno wychodzi.
Ja: Ja jestem mistrzem Canvy i tyle xD
UsuńHiroshi: A kto powiedział moje droga, że jestem człowiekiem? *pije herbatę*
Jenny: Ty nie jesteś spokrewniony z Zenusiem i tym jego mendowatym synkiem?
Hydron: Ja to słyszę
Jenny; Super. To znaczy, że nie musisz iść do laryngologa.
Ja: Bardziej chodziło o dokończenie pytania, ale mniejsza xxD
Yuka: *odwraca notatnik w stronę Jacka* Eris.
Zmora:Kiedy mówiłam o ludziach nie miałam na myśli ciebie tylko ogół.
UsuńJack: Ja nadal nie ogarniam jakim cudem Kruk dała mi twarz tego matoła.
Ja:Nie przesadzaj co. Zawsze mogło być gorzej.
"Ja: Bardziej chodziło o dokończenie pytania, ale mniejsza xxD"
Ja: Ogarnęłam potem ale wiesz moja wyobraźnia działa.
Jack: To ta bogini niezgody tak?
Megan:*pojawia się nie wiadomo z kont i również przygląda notatki*
Hiroshi: Rozumiem. Wybacz moją gwałtowność *pije już piątą filiżankę*
UsuńJenny: Może między wami jakieś podobieństwo, chomiczku *szczerzy się wrednie* Kyo -chan! XDD
Kyoya: *rzuca w nią poduszką* A zatkaj się
Ja: Wiem, wiem xD *zerka na Jenn z bardzo złym uśmiechem*
Jenny: *spokojnie obiera mandarynkę^
Yuka: Owszem. Muszę jej jeszcze dorysować złote jabłko. *pochyla się i trąca koniuszkami palców złotą kredkę*
Zmora: Nie za dużo tej herbaty? Kruk też pije jej dużo.
UsuńJa: Nie tam. Wcale nie tak dużo.
Lilka: Co to za czułe słówka czy ja o czymś nie wiem?
Jack: Bardzo ładnie ci to wychodzi wiesz? :)
Lilka: Eh -_-
Yuka: Dzięki ^^
UsuńJenny: Jak już z ciebie taki alwaro, to byś jej podał tą kredkę
Hiroshi: To moja dzienna dawka *oddaje filiżankę służącemu i patrzy na szachownicę w skupieniu*
Jenny: kyoyę to wnerwie xD
Kyoya: .....
Jenny: Tategamiś! xD
Kyoya: Nie masz przypadkiem czegoś do zabicia?
Jack:To by było nie grzeczne Jenny, a ja jestem grzecznym chłopcem.
UsuńLilka: Chyba jak śpisz, albo wgapiasz się w monitor.
"Hiroshi: To moja dzienna dawka *oddaje filiżankę służącemu i patrzy na szachownicę w skupieniu*"
Lilka: Psycho. Jak Bucowi Zmora dała wykład o szachach to mało zawału ni dostałam.
Zmora: Taka prawda.
"Jenny: kyoyę to wnerwie xD
Kyoya: .....
Jenny: Tategamiś! xD
Kyoya: Nie masz przypadkiem czegoś do zabicia?"
Lilka: Jest gorzej niż myślałam to już związek zaawansowany.
Jenny: Oczywiście, Jack, oczywiście
UsuńHiroshi: Piękno szachów pojmą nieliczni
Jenny: *przewraca oczami*
Ja: *dalej zafascynowana filmem*
Jenny: Taki, Lila, zaawansowana...nienawiść xD
Jack: Tak to bardzo oczywista oczywistość.
UsuńLilka: Ta-_-
Ja: Co tam ciekawego oglądasz Angel.
Lilka: Witaj w klubie XD
Jenny: A tak btw to legalizujemy nasz związek? ^^ *macha śmietaną w sprayu*
UsuńHarumi: *paca Jacka po głowie* Żebyś kiedyś się nie zdziwił.
Ja: Dziewczyna z pociągu *ma nawał powiadomień* No jasneee
Lilka: Zwariowałaś?! Chodź tutaj z tą śmietaną*macha biszkoptami* Jadłaś kiedyś Monte z piankami? Wiesz, że dobre? O.O
UsuńJack:*poprawia fryzurę* Co ty mi tu robisz co?
Jenny: Czekaj moment *wyciąga monte i wrzuca pianki, po czym próbuje* Rzeczywiście dobre ^^ *rzuca jej śmietanę, ale trafia w Chrisa* Sorki xD
UsuńChris: *odrzuca śmietanę* Ty coś masz z tym sprayem. Raz mnie trafiasz w oko
Alice: *wychodzi z zielono rudymi włosami* Mogę wiedzieć KTO PODMIENIŁ MI ODŻYWKĘ?!
Harumi: Pacam, nie widać?
Lilak: Mówiłam? Dobre są*kradnie jedną piankę i pakuje do buzi* :3 Nie becz dzieciaku tylko chwytaj za pianki.
UsuńJack: Alice spokojnie :) Rudy to nie jest najbrzydszy kolor.
Lilka: Ma dzieciak rację, ale to zielone iek :P Rolok wósołw ćórw!*głos rozchodzi się echem i włosy Alice wracają do wcześniejszego koloru*Widzisz? :)
Jack: To przestań.
Harumi: Nie ^^masz zabawne włosy, takie uklepane xD
UsuńChris: *rozwala się na kanapie* Ty wiesz, że jestem od ciebie starszy?
Jenny: *zaczyna znów śpiewać na cały głos* Stronger than you! You are guilty, you are dead*!
Alice: O dzięki ^^ *wyciąga sztylet z kieszeni i z miłym uśmiechem znika*
JEB!
Demure: *wygląda jak dziewczyna* Eee..jaaa...będę uciekł!
Izumi: Aaa, czyli jednak zaklęcie na płeć a nie na płetwy
Jenny: xD
Harumi: O matulu *zabiera mu książkę*
Izumi: *przyczepia się do jej nogi* Mamusiuuu :3
Jack: Ona nie są uklepane Harumi złotko-_-
UsuńLilak:E-tam. W waszych czasach miałbym chyba 19 lat więc w czym problem? Jenn widzę, że jesteś szczęśliwa^^ Nie ma sprawy Alice.*widząc Demura* Mhyhy^^ Oj Izumi, Izumi.
Jack: Czy ty nie potrafisz czytać?
Ja: Wiesz co Angel dzięki tobie wpadłam na pewien pomysł.
Jack: Bójcie się.
Izumi: Po elficku? -.- *podtyka mu runy pod nos* No przeczytaj, mądralo
UsuńHarumi: Teraz już są, hyhy
Jenny: No jakoś taka radosna się zrobiłam *pisze na serwetce kawałek tekstu piosenki, po czym przerzuca nogi na ramię Chrisa*
Chris: *tak przyzwyczajony, że to zlewa*
Alice: *wraca lekko osmalona na nosie i przerzuca sztylet z dłoni do dłoni*
Ja: *zerka na Demurkę (xd)* Chyab już wiem jaki xD
Jack: To twoje gryzmoły sam sobie czytaj-_- Harumi nudzi cię się?
UsuńLilka: To dobrze. Alice powiedź co robiłaś że wyglądasz jakbyś komin czyściła.
Ja: Akurat nie o Demurkę XD chodzi, ale od razu mówię, że to żaden plagiat. Po prostu coś mi się przypomniało jak wczoraj pisałyśmy. W ogóle to jutro piątek!
Ja: Aaa...ok xD
UsuńHarumi: *strzela sobie w liście zza oknem* Może nieco
Alice: Byłam wyjaśnić pewną osobę *wychodzi w swojej za dużej bluzie i ręczniku na włosach*
Jenny: *patrząc na morderczą aurę Autorki*Auuu
Ja: Nic nie mów -.-
Jenny: To może ja pójdę odczarować Demurkę xD
Jack: Mógłbym na to coś poradzić?
UsuńLilka: Acha. Zabiłaś?
Ja: Coś się stało Angel?
Lilka: Może faktycznie coś z tym zrób bo twarz spłonie burakiem.
Harumi: *patrzy podejrzliwie na Macę i jednocześnie pilnuje jeża, by nic mu się nie stało* Wątpię
UsuńAlice: No prawie
Ja: Nic..tylko moja fizyczka chyba nie rozumie, że mam też inne przedmioty w szkole -_-
Jenny: *wprowadza Demura* Tada! zajęło mi to tylko 3 godziny użerania się zanim łaskawie mi powiedział, gdzie się schował.
Demure: Sorki U.U
Ni: Mnie nie i już wszystko staje na głowie
Jenny: Zawsze stało. I robiło fikołki
Jack: Trudno.
UsuńLilka:Ooooo. Harumi masz jeż? *.*
Ja: Rozumiem w stu procentach.
Lilka:*po rozmowie Jenny, Nila i Demura jedyne co mówi to...*Nom.
Harumi: No ^^ Znalazłam go rano, na chodniku całkiem samego i go przygarnęłam
UsuńJa: No...*bez życia osuwa się na biurko* Dobra, wena wyczerpana w 100%
Rikuo&Jenny: Krkhm -.-
Ja: Powinnam się umyć...
Rikuo: Angel...
Jenny: Mam cię wyjaśnić
Ja: Ja zawszę mogę was, chcecie? -;-
Kyoya mnie zaskoczył.
OdpowiedzUsuńMiju: Mnie też.
Jenny i Jennifer: I mnie
Super ciekawy rozdział. Fajny jest ten kot. Skoro agenta WBBA umie zniszczyć. A i takie info wracam do bloga z Miju i dałam post gdzie dałam zdj jak teraz będzie wyglądać a dziś rozdział i cb tam serdecznie zapraszam.
Jenny: Mnie też -.-
UsuńYuka: Sakura jest cudna^^
Jenny: No może trochę >.>
Yuka; Ha! Wreszcie się przyznałaś!
Ja: Właśnie widzę. Zarąbisty nagłówek? *.* Robisz w Gimpie? xD
Jenny: Tategamiś!
Kyoya: *macha na nią reką* Zmień płytę
Tak w Gimpie. Nasza Miju pokazała jak tak naprawdę wygląda. Do Kyoy pasuje mam takie wrażenie.
UsuńMiju: Asharaaaaa cicho siedź
Ja: Nie!
Jenny: Cicho Miju
Miju: Cicho Jenny
Ja: nie bić mi się rozdział chce napisać!!!!
No kurde!
UsuńJenny: Ty nigdy nie ogarniesz xD
Może dziś!
Jenny: Nie licz na to. Miju spoko nie ciebie jedną parują
Izumi: Jenya to idealna nazwa
Jenny: nazwij tak psa -.-
Pisz, pisz ^^
http://mijustory.blogspot.com/2016/10/miju-staam-przed-wielkim-lustrem-w-moim.html?m=1
UsuńSkończone:)
Jej ^^ Zaraz lecę czytać ^^
Usuńhttp://mijustory.blogspot.com/2016/11/one-shot-urlop-wild-fang.html?m=1
UsuńUśmiejesz się może