Kopnęłam
drzwi, nawet nie siląc się na sprawianie pozorów, że przychodzę tu w
przyjacielskich zamiarach. Huk drewna o białe kafelki był jedynym dźwiękiem,
jaki się rozległ. Nie usłyszałam krzyku Honoko. Czyżby mój mały bankomat gdzieś
polazł? Zajrzałam do salonu i lekko syknęłam przez zęby.
Kałuża
ciepłej krwi ciągnęła się od kaloryfera aż pod regał z książkami. Kobieta,
którą kiedyś uważałam za matkę, leżała wykręcona pod dziwacznym kątem na
fioletowym dywanie. Z rany na jej brzuchu oraz ze skroni dalej kapała szkarłatna
ciecz. W szeroko otwartych oczach zastygł wyraz przerażenia.
Splotłam
ręce na piersiach, wykrzywiając kąciki ust. Magowie uznali, że pozbawią mnie jednego
z moich źródeł zarobków? Nachyliłam się nad nią, szukając białej karteczki. W
końcu ostatnimi czasami bardzo polubili mnie obdarowywać stosem makulatury!
Jednak tym razem nic nie znalazłam. Rozejrzałam się uważniej po całym salonie.
Na okrągłym stoliku stał miska z ciastkami oraz otwarta książką z zaznaczoną
stroną zakładką.
Kiedy
mogli ją zabić? Pół godziny temu? A może przed chwilą?
– A może
to nie magowie? Tylko jakiś włamywacz? – zasugerowała Artemis, trąc oczy.
– Tsa,
dlatego całe pomieszczenie jest pozostawione w idealnym stanie, nie ma śladów
bójki i szukania pieniędzy. To na 100% włamywacz. – Pokiwałam głową z uznaniem.
– Zostań detektywem, Artemis.
– Ja
tylko podsuwam różne pomysły. – burknęła lekko zmieszana.
Dla
świętego spokoju zajrzałam do innych pokoi, ale wyglądały na nietknięte.
Wygrzebałam nawet z szafy w sypialni mały sejf, który rozwaliłam kulą energii. Ze
środka wypadło gdzieś z 60 000 yenów.
– Na
drobne wydatki. – mruknęłam, wpychając monety i banknoty do portfela oraz kieszeni płaszcza.
Dlaczego
Noriko Honoko dalej przesyłała mi pieniądze? Cóż pewnie wizja odwiedzin demona,
którego wpakowała do ośrodka jakiegoś pojeba, nie napawała jej radością.
Zwyczajnie bała się mnie, Michaela, Victora i innych, więc „kupowała” spokój i
wszyscy byli zadowoleni. Ale musieli się wtrącić magowie! I wszystko trafił
szlag!
Spaliłam
sejf, by psy nie znalazły moich odcisków palców (mam już wystarczająco dużo
problemów), ciuchy w szafie wyglądały nawet – nawet, dlatego dałam im spokój.
Co mi jeszcze zostało? Drzwi wejściowe i chyba tyle.
– Dotykałam czegoś jeszcze? – zmarszczyłam brwi, biorąc ciastko z miski.
– Nope. –
odparła Artemis. – Przetrzyj tylko klamkę w sypialni, spal drzwi wejściowe i
wynośmy się stąd.
Dziękując
w duchu, że Honoko mieszkała na totalnym zadupiu, przetarłam klamkę szmatką,
którą potem rzuciłam gdzieś hen daleko w krzaki i pozbyłam się resztek drzwi.
Już miałam zamiar znikać, gdy coś mnie zatrzymało.
Czemu
oni ją zabili?
Co takiego wiedziała?
Spojrzałam
na nieruchome ciało. Z tej perspektywy jej oczy patrzyły na mnie
tak...oskarżycielsko?
– Zasłużyłaś
na to, cholero. – warknęłam do trupa. Machnęłam dłonią, a koc z kanapy przykrył
ją. Dopiero wtedy opuściłam ten przeklęty dom.
Przedarłam
się przez gęstwinę lasu i wyszłam na ulicę. Obróciłam głowę, patrząc po raz
ostatni w życiu na brązowy dach wśród koron drzew.
Lies!
Lies to
hide the shame, lies to kill the pain
Lies!
As it
feels your base, you don't want to blame
Lies!
Lies!
Hope your
conscience haunts you
The rest
of your life
Memories
of you fill my head with..
The sound
of your voice is screaming
Przydałoby
się sprawdzić, jak radzą sobie Harumi i Izumi.
– Jakie to zabawne, że cię przeżyłam, co, Noriko? – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem, po czym zniknęłam z szarego chodnika.
****
Czego by
nie mówić o Izumim, można mu przyznać jedno. Jak chciał, potrafił przekonać do siebie niemal każdego. Kiedy weszłam do ciepłego wnętrza biblioteki wypełnionego wonią
starych kartek, dziecko szczęścia było już zaprzyjaźnione z bibliotekarką i
miało zgromadzony całkiem pokaźny stos gazet na swoim stoliku.
– Wróciłam, - powiedziałam, siadając na wysłużonym brązowym fotelu.
– Ach,
więc ty jesteś Jennifer – chan! – Uśmiechnęła się pulchna, starsza kobieta w
okularach. – Witaj!
– Dzień
dobry. – odparłam i sama się uśmiechnęłam. Od tej bibliotekarki biła taka
przyjazna aura, że ciężko było być dla niej nieuprzejmym.
– To ja
was zostawię samych, Izumi – kun! – zwróciła się do Terady, po czym zabrała
kilka książek i zniknęła między półkami.
– Miła
kobiecina, nie? – wyszczerzył się Izumi, przejeżdżając palcami po włosach.
Nagle zmarszczył brwi. – Coś nie tak?
– Nic
wielkiego, ale jedno z moich źródeł utrzymania powędrowało do Izanami. –
mruknęłam, opierając głowę o ramię.
– Magowie?
– Pewnie
tak. – prychnęłam. – Uwzięli się na mnie.
– Ale
czemu akurat Honoko? Przecież nikim dla ciebie nie była.
Wzruszyłam
ramionami.
– Może
się nudzili, może chcieli mi dopiec, może coś wiedziała. Tego się już nie
dowiem. – Machnęłam ręką. – Do rzeczy. Dowiedziałeś się czegoś?
– W tym
stosie makulatury pisze tylko o okrutnym morderstwie miko i tego, że nie była z tego miasteczka. Przeniosła się tu około trzy lata przed tragedią i mieszkańcy bardzo ją polubili.
– Nie
wspominali nic o jakimś mężczyźnie? – spytałam, patrząc na pierwsze krople
deszczu uderzające o szybę.
– W
gazetach nie, ale – Izu nachylił się konspiracyjnie. – Kanako – san mówiła, że miko
była zakochana i miała kogoś. Mówiła, że widziała ją kilka razy w towarzystwie młodego
mężczyzny. Kanako – san osobiście go nie znała, co jest dość dziwne, zważywszy, że to małe miasteczko, ale mniejsza. Według niej miko uciekła z domu właśnie z jego powodu.
– Pamiętała może, jak wyglądał?
– Niezbyt. Podobno wysoki i miał czarne włosy. Tyle.
– Mało. –
skwitowałam, trąc skronie.
– Ej bez
takich min! Jeszcze była sprawa z jej ojcem.
– A co z
nim nie tak?
– Miał obsesję
na jej punkcie. Nie pozwalał jej mieć chłopaka, wychodzić ze znajomymi,
wyjeżdżać gdziekolwiek bez jego zgody. Tak przynajmniej opowiadała kiedyś Kanako – san. Podobno po tym jak miko uciekła, jej ojciec zaginął, czyli prawdopodobnie się zabił – Izumi już szeptał.
– Stare
trupy mnie nie interesują. – skomentowałam. – Chce wiedzieć, czy miała dziecko,
męża!
– Tego
niestety nawet Kanako – san nie wie. – mruknęło dziecko szczęścia. – Chociaż ten meżczyzna mógł być jej mężem... – Uniósł głowę. – Ne, Jenn, ale ona
nie może być twoją matką. Wtedy musiałabyś mieć mieszaną krew jak Alice, a ty
masz czystą.
– Nie
szukam informacji o tej kobiecie, bo chce odzyskać rodzinę. Nie zależy mi na
tym. Jednak z jakiegoś powodu w jej domu znalazłam kartkę od magów i
przypomniałam sobie o Nio. – Potrząsnęłam miśkiem. – Kimkolwiek ona była,
musiała mieć jakieś powiązanie ze mną!
Izumi
uniósł ręce do góry w geście kapitulacji. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy,
słuchając szumu ulewy panującej na dworze. Przymknęłam oczy.
Dalej nie rozumiesz naszej gry,
prawda?
****
Ogromne
tornado szalało przed szeregiem hangarów, porywając ze sobą kilka stalowych
beczek wypełnionych benzyną. Mimo potęgi swojego nowego ataku, Kyoya ciągle był
niezadowolony. Wydawało mu się, że w nowej technice czegoś brakuje, ale nie
mógł zrozumieć czego!
Zirytowany
złapał beya i przeleciał wzrokiem po powierzchni Energy ringu, aż w końcu utkwił
oczy w Face Bolcie. Nie zauważył, że z jednej z beczek zaczęła się sączyć
benzyna. Teraz w jego głowie gościła tylko jedna myśl. Jak ulepszyć nowy atak?
Powinien
się stać bardziej nieprzewidywalny, niczym dziki lew na polowaniu. Tylko jak to
zrobić? Zacisnął mocniej dłoń na beyu, analizując wszystkie swoje techniki. Co
takiego może stanowić jego kartę atutową?
Nagle
jego tęczówki się rozszerzyły, a na ustach pojawił lekki uśmiech. Chyba już
wiedział, co
powinien zrobić.
****
Który
dziś?
Poniedziałek?
Wtorek?
Sobota?
Wszystkie
dni, tygodnie, miesiące zlewały się w jedną, nieskończoną rzekę wypełnioną niepewnościami, nudą, wściekłością i rezygnacją. Nie mogą stąd uciec, nie mają
beyi, nie wiedzą, gdzie są. Znikąd ratunku.
Nil
założył ręce na kark, wsłuchując się w równe oddechy swoich współlokatorów. Nie
był w stanie zasnąć. Szepty jego podświadomości skutecznie spędzały mu sen z
powiek.
A może
naprawdę dla Jennifer nic nie znaczyli? Jeśli tak, to mogą czekać aż łaskawie
ktoś ich uwolni albo zabiją, co w sumie też będzie jakąś formą uwolnienia.
Dał
sobie mentalnego policzka. To nie czas na smęcenie! Są w sytuacji cholernie
niebezpiecznej, robią za jakieś przynęty dla świra, a on zamiast analizować
możliwości odzyskania beyi i ucieczki, wpędza się w depresję! Już mu starczy
Kadoya, który od kilku dni nic innego nie robi, tylko doprowadza wszystkich do
szału swoim pesymizmem i jojczeniem.
Głośne
chrapnięcie Gingi zmieniło mu tor myślenia na rodzinne strony. Zaskoczony Nairu
zauważył, że od dawna nie myślał, co tam u jego starszej siostry, Jasmin lub
rodziców. Oni też pewnie się martwią. W końcu miał ich odwiedzić. Zacisnął dłoń
w pięść i z całej siły uderzył nią w szafkę nocną, przez co zegar roztrzaskał
się o podłogę.
– C-co
jest? – Rozległ się zaspany głos Masamune, a po chwili pokój rozświetliło
światło, pochodzącej z małej lampki wiszącej nad łóżkiem.
– Nic. –
warknął Nil, podnosząc resztki zegara i wpychając je do szuflady. – Idź spać,
marudo.
– He?!
Coś ty powiedział, molu książkowy? – zdenerwował się Kadoya.
– Że
powinieneś się zamknąć i iść spać. – odparł spokojnie Nairu, obracając się na
drugi bok.
Masamune,
mamrocząc gniewnie pod nosem, zgasił lampkę i okrył się kołdrą po same uszy.
Chciał się dalej kłócić z Egipcjaninem, ale coś w spojrzeniu chłopaka kazało mu
siedzieć cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz