“I thought my demons were almost defeated
But you took their side
And you pulled them to freedom”
Jacob Lee -"Demons"
Mari szybkim krokiem pokonywała kolejne
metry dzielące ją od niewielkiej kawiarenki. Pod pachą ściskała paczkę owiniętą
zielonym papierem ze złotą kokardą. Że też musiała dbać o takie szczegóły, kogo
to obchodziło?
Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze tylko
dwie minuty i ani sekundy więcej. Dlatego też przebiegła przez pasy mimo
migającego czerwonego światła. Na szczęście ruch był mały, więc z wyjątkiem kilku
klaksonów i jednego obraźliwego epitetu nie spotkało ją nic przykrego. Dopadła
drzwi i wpadła do wnętrza pachnącego świeżym ciastem i kawą.
– Mari! – Dziewczyna siedząca przy stoliku
koło okna pomachała do niej, uśmiechając się promiennie.
Usiadła naprzeciwko, dziwiąc się w duchu, że
ona ma zawsze taki pogodny wyraz twarzy. Nigdy nie przypuszczałaby, że osoba
pracująca...A nieważne, otrząsnęła się z przemyśleń i położyła paczkę na stolę.
–
Proszę, zgodnie z obietnicą. Ode mnie oraz Osamu.
Jej towarzyszka aż klasnęła w dłonie,
chichocząc. Mari uniosła brew. Dalej nie umiała przywyc do takiego zachowania.
– Nawet
nie wiesz, jak bardzo lubię te prezenciki od ciebie, Mari – powiedziała
dziewczyna, chowając paczkę do skórzanej, przepastnej torebki. – Jednak smuci
mnie, że Osamu nie chcę ze mną rozmawiać – wydęła usta w dzióbek. – Nie lubi
mnie?
– Nie,
sama wiesz, jaki jest – westchnęła Mari, podpierając podbródek ręką. – Nie
interesują go pogaduchy i żyje we własnym świecie.
– Taaak,
masz rację – Dziewczyna zapatrzyła się w swój kubek z kawą. Odaka zmarszczyła
brwi, bo to było nietypowe. Ona nigdy nie urywała rozmowy, chyba że musiała
gdzieś natychmiast iść. – Ale wiesz Mari... – jej ton stał się nagle drwiący. –
to ty nosisz najgrubszą maskę.
–
Słucham?!
– A nie?
– Dziewczyna zaczęła stukać fioletowymi paznokciami w kubek, uśmiechając się
złośliwie. – Chcesz mi powiedzieć, że
Mari Odaka to porządna pracownica, która próbuje ud...
Zielonowłosa z całej siły uderzyła pięścią w
stolik, co natychmiastowo uciszyło jej towarzyszkę. Odsunęła z piskiem krzesło,
oparła rękami o stolik i nachyliła.
–
Powiedz jeszcze jedno słowo, a cię zabiję.
Dziewczynie nie drgnął ani jeden mięsień
twarzy; wpatrywała się w Odakę beznamiętnie, zupełnie jakby miała przed sobą
drzewo a nie rozwścieczoną kobietę. Po długiej chwili uniosła ręce w geście
poddania, wywracając oczami. Mari na ten widok poczuła ochotę wylania
jej gorącej kawy na twarz, jednak powstrzymała się w ostatniej sekundzie.
– Możesz
się już uspokoić? Ludzie patrzą – przemówiła dziewczyna. – Im mniej uwagi, tym lepiej,
nieprawdaż?
Miała rację, kilka osób zerkało w ich
kierunku. Mari ucichła, ale już nie usiadła. Musiała wyjść, przewietrzyć się,
wziąć kąpiel, cokolwiek. Ma popołudniową zmianę, przecież nie może być na niej
nerwowa! Rzuciła szybkie „do zobaczenia kiedyś tam” i ruszyła do wyjścia,
prawie taranując kelnerkę po drodze.
– Co
taka zła? – usłyszała w myślach głos Metila.
– A jak myślisz? – warknęła, pchając
ramieniem szklane drzwi. – Ta laska jest
jakaś dziwna. Spotkałam się z nią tylko kilka razy, ale zawsze miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z lalką.
– Jak z lalką, powiadasz...Nie zaprzeczę, ma
specyficzne zwyczaje.
Mari zerknęła do tyłu i ujrzała, jak
dziewczyna wyciera usta serwetką, zarzuca kaptur fioletowej bluzy na głowę,
naciąga na buzię specjalną maskę przeciw smogowi i dopiero wstaje. Jasne, w Tokio było pełno dymu i tym podobnym, ale po jaką cholerę jej bluza, zwłaszcza, że panowało upalne japońskie
lato? Odwróciła wzrok, zaciskając pięści. W co ona się wpakowała?
– Hmmm, skoro jesteś taka zirytowana, to może
wyżyjmy się na kimś w beyparku? – zasugerował Metil, wachlując się
rozłożoną talią kart. – I tak musisz
ćwiczyć.
– Zgoda.
****
Szare oczy szybko prześlizgiwały się po
linijkach tekstu, a wąskie usta zaciskały raz w wąską linię, a raz wyginały w
uśmiech. Po skończeniu lektury dłonie o długich palcach sięgnęły po zdjęcia.
Obracały je w każdą stronę, podkładały pod światło, nawet wyginały. W końcu
mężczyzna oparł się wygodniej.
– Wezmę
tę sprawę.
Ryo Hagane skinął głową, w duchu oddychając
z ulgą. Miał przed sobą jednego z najsławniejszych japońskich detektywów –
Hayato Kiyoshiego, mężczyznę, który potrafił złapać zabójcę po kilku latach od
popełnienia zbrodni. Jeśli on nie był w stanie im pomóc, chyba pozostaną tylko
bogowie. Detektyw oparł się łokciami o krawędź biurka.
–
Podzielę się z panem moimi przemyśleniami na podstawie owych danych – machnął
ręką na stos zdjęć oraz papierów. –
Sprawa pierwsza, jeśli sprawcą rzeczywiście jest jakiś fanatyk Nemesis,
to prędzej czy później zrobi coś głupiego. Tacy ludzie nie są w stanie działać
w ciągłym ukryciu, frustruje ich to, że nie mogą ujawnić potęgi swoich wierzeń
i w końcu wybuchają lub popełniają błąd. Jednakże – Hayato zmarszczył nos. –
mogę też zakładać, że osoba odpowiedzialna za te dziwne opętania oraz porwanie
pańskiego syna tu również jest winowajcą. Jeśli ta teoria jest słuszna, to będzie dużo
gorzej.
– Ale
dlaczego tamta osoba miałby robić coś takiego? Ma jakiś motyw, cel?
– A jaki
niby miała cel w opętywaniu przypadkowych bleyderów? – celna uwaga detektywa
zamknęła Ryo usta. – No właśnie, żadnego. Chyba, że lubi sprawiać problemy WBBA, ale w to wątpię. O ile dobrze pamiętam to pana syn
wraz z kilkoma innymi osobami został uratowany przez nieznanego wybawiciela?
– Tak. W
środku nocy znaleziono ich pod drzwiami szpitala niepodal centrum. Nie
pamiętali, kto im pomógł. Mówili tylko, że przebywali w zamkniętym pokoju i
jakiś mężczyzna mówił, że posłużą mu za pionki w grze.
– Jakiej
grze?
– Nie
wiedzą. Ich wspomnienia z tamtego okresu są bardzo wybrakowane. Nie są też w
stanie powiedzieć, gdzie ich przetrzymywano.
Detektyw uśmiechnął się pod nosem.
–
Zarówno sprawca jak i bohater są nieznani, huh? – mruknął. – Nie macie śladów
wybawcy?
–
Niestety nie.
Hayato z trudem stłumił pełne
zniecierpliwienia westchnięcie. Miał przeczucie, że WBBA nawet za bardzo nie
przyglądało się tej sprawie, kiedy ktoś uratował chłopców. Po co? Kogo
interesuje, jakim cudem ktoś był w stanie ich odnaleźć, skoro nie było
najmniejszego tropu? Zaczął miąć mankiet koszuli. Chciałby spotkać się z tą
osobą, ona mogła stanowić klucz do rozwiązania sprawy.
– Pytam
o to, ponieważ mam podejrzenie, że sprawca tamtych zdarzeń po tym, jak
zniszczono jego „grę”, postanowił się zemścić i tym razem wykorzystał
Legendarnych, którzy stali się niejako symbolem siły ludzi. Mam jeszcze kilka teorii,
ale są one bardziej wydumane. Czy mogę dziś porozmawiać z ofiarami?
–
Lekarze mówili, że jeszcze dziś muszą odpocząć, przeszli ciężkie chwile.
–
Rozumiem. Druga sprawa, te dziwne ataki beyi w Kioto – postukał palcem w
odpowiednią fotografię. – Słyszałem, że wczoraj miały miejsce w Kobe – Ryo
skinął głową. – To wyraźna podpucha. Winowajca stara się skupić waszą uwagę na
tym, by móc swobodniej działać.
– Jest
pan pewien?
– W tym
świecie niczego nie można być pewnym, ale postawiłbym ze sto tysięcy jenów, że
tak jest – Detektyw przejechał dłonią po włosach. – Od jutra zacznę śledztwo,
dlatego chciałbym kogoś przedstawić – Zwrócił twarz w kierunku drzwi. – Konoe –
kun!
Do gabinetu wszedł wysoki chłopak ze
strzechą białych kosmyków na głowie. Był ubrany w dresowe spodnie, luźny
podkoszulek, na jedno ramię zarzucił plecak. Jedyne co go trochę wyróżniało w
tłumie jego równieśników była czarna maska przeciwpyłowa z neonowym napisem
„Devils can’t die”.
– Dzień
dobry, nazywam się Shiro Konoe, jestem asystenem pana Kiyoshiego – przemówił
głosem kompletnie wypranym z emocji. Ryo
pomyślał, że chłopak powie coś jeszcze, lecz ten zamilkł i wbił pusty wzrok w
parapet.
– Konoe
– kun będzie czasami wpadał tutaj w moim imieniu – poinformował detektyw, który
najwyraźniej tylko tyle chciał od swojego podwładnego. – Liczę, że WBBA postara
się odnaleźć wybawiciela tamtych chłopców, ta osoba może się okazać bardzo
pomocna – Wstał, Hagane zrobił to samo. Uścisnęli dłonie. – Do zobaczenia,
panie Hagane.
– Do
widzenia, oby szybko pan wpadł na trop.
Shiro otworzył drzwi, poczekał cierpliwie aż
Kiyoshi stanie stopą na korytarzu i dopiero sam wyszedł, żegnając się
kiwnięciem głowy. Ruszyli holem w stronę windy.
– Co myślisz
o tej sprawie, Konoe – kun? – spytał detektyw, wyciągając z kieszeni skórzanej
wiatrówki swój nieśmiertelny notes, w którym zapisywał wszelkie spostrzeżenia.
Przerzucił stos kartek i zaczął kreślić drobne japońskie znaczki.
–
Ciężka. Nie ma żadnych konkretnych śladów – odparł chłopak, wciskając guzik
parteru. Windą lekko zatrzęsło, zanim ruszyła.
–
Dlatego podejrzewam, że to nie żaden fanatyk. Nasz przestępca działa spokojnie,
myśli nad każdym ruchem. Fanatyk raczej chciałby robić wszystko tak, by jak
najbardziej wychwalało potęgę tego całego Nemesis i zwracało uwagę całego świata.
– Czyli
co robimy?
–
Najpierw rozmowa z świadkami, potem zobaczymy – Kiyoshi schował notes, kiedy
drzwi windy rozsunęły się.
Shiro skinął głową, jeżdżąc palcem
wyświetlaczu telefonu.
To będzie kolejna nudna sprawa.
****
Mały, gęsty las, burza i dziewczyna, która
przy pasku szortów ma katanę. Po prostu urocza sceneria w sam raz na kolejny
kiczowaty azjatycki horror. Nie zawracając sobie głowy dbaniem o przyrodę,
wycięłam rząd chaszczy, który stał mi na drodze i przeskoczyłam nad niewielkim
strumykiem. Kurwa, gdybym wiedziała, że tu jest tyle cholerstw, to bym wzięła
motor. I tak nikogo by nie zainteresowało, co robię, bo w taką ulewę mało kto wystawiał nos na zewnątrz.
Stanęłam przed granitowym nagrobkiem z
rzeźbą w kształcie prostopadłościanu. Czarne litery biegnące pionowo układały
się w imię „Amane”, a zamiast nazwiska rodowego był napis „Miko”. O kamienny
wazon wypełniony poturbowanymi przez deszcz czerwonymi kwiatami były oparte
dwie małe laleczki. Uśmiechnęłam się pod nosem, przykucnęłam i przymknęłam
oczy.
Hej,
mamo. Tu Jennifer. Pewnie gdybyś mnie teraz zobaczyła, nie uwierzyłabyś, że to
ja, bo kiedyś byłam uroczym dzieciakiem, a teraz do uroku mi daleko....Ale w
sumie nie powinno cię to dziwić, sama widziałaś, ile się wydarzyło. Pozostało
się cieszyć, że ciągle jestem śliczna, prawda? No i skromna, rzecz jasna.
Ne, mami, myślisz, że kiedyś
będziemy się jeszcze w stanie zobaczyć? Niby ty jesteś człowiekiem, a ja
demonem, ale mamy w sobie krew tej psychicznej idiotki, więc może istnieje dla
nas jakieś specjalne miejsce? Ja, ty, tato – Eris ma bana, wiesz, jak przez nią
sobie nerwy zepsułam? – znowu razem jak ci trzej muszkieterowie. Taaa,
chciałoby się, i tak skończę jako zimny trup. Przez Izu czasami myślę
nielogiczne czy to czas na wizytę u lekarza? „A proszę pana zaczynam patrzeć
na świat przez różowe okulary...”
Nieważne, chciałam się spytać o jedną rzecz, choć i tak mi nie
odpowiesz. Dlaczego wtedy nie uciekłaś ze mną? Czemu zostałaś? Przecież
nienawidziłaś tego dziada, więc po co chciałaś z nim porozmawiać? Jaki był twój
cel? Błagam, tylko nie ta oklepana bajeczka o nawracaniu i przebaczeniu, bo
zwrócę śniadanie, a Blaise zrobił bardzo dobre sushi. Obydwie dobrze wiemy, że
te bzdury o okruchu dobra w każdej istocie można włożyć między bajki. Chciałaś
kupić mi czas? Czy może...
– O,
znałaś ją?
Otworzyłam oczy, słysząc nieznany głos za
plecami. Zerknęłam przez ramię i ujrzałam dziewczynę o ciemnych włosach trzymającą
parasol. Przypatrywała mi się z zainteresowaniem, a po jej ustach błądził
zdawkowy uśmiech.
–
Rodzice nie uczyli, że nie przerywa się rozmowy ze zmarłymi? – spytałam,
unosząc brew.
–
Wybacz, byłam po prostu ciekawa. Nikt mi nie chciał o niej nic powiedzieć, z
trudem wydusiłam od bibliotekarki informację, gdzie jest jej grób! Strasznie
tajemnicza historia, kto mógł chcieć zabić miko? Choć z drugiej strony kim ona
była, wzięła się znikąd... – zaczęła paplać. Kurwa, dzięki ci szczęście, że jak
nie pustaki to gaduły, nie mogłeś mi zrobić tej przyjemności i pieprznąć jej
piorunem? – Przepraszam, zaczęłam snuć kolejną teorię, małe zboczenie zawodowe
po tacie.
– Tatuś
to pewnie detektyw?
– Tak! –
energicznie pokiwała głową, tak że czapka zsunęła się jej na czoło. – Aż tak
widać?
– Jesteś
wkurwiająca i paplasz, chociaż cię nie słucham, więc owszem.
– Nie
musisz być taka niemiła, chciałam tylko wiedzieć, kim jesteś. Młodszą siostrą?
Siostrzenicą? Dawną znajomą? A może – ściągnęła brwi i wytknęła język.
Strzeliła palcami. – Jej córką! Pochwyciłam plotkę, że kiedyś była tu dziewczyna
bardzo do niej podobna!
Tutaj nie ma co czekać na piorun, nawet on
jej nie zamknie ust. Wstałam z kucków, włożyłam zmarznięte ręce do kieszeni
kurtki i ruszyłam w drogę powrotną, traktując gadułę jak powietrze. Nie uszłam
daleko, bo próbowała złapać mnie za ramię.
– Eik! –
pisnęła, kiedy natarłam na nią łokciem. Zablokowała atak, ale przynajmniej
przestała być taka zadowolona. – Nie planowałam cię urazić, jedynie pytam! To
jakaś tajemnica? Obiecuję, nikomu nie powiem!
Wypuściłam wolno powietrze. Nie splamię
grobu mamy krwią durnej laski, nie ma mowy. Złapałam ją za szczękę, wpijając paznokcie
w miękką skórę policzków. Znieruchomiała, wpatrując się we mnie okrągłymi
oczami.
– Skoro
jesteś taka ciekawa, to ci powiem – Wygięłam usta, przybliżając do niej swoją
twarz. Prawie stykałyśmy się nosami. – sama ją przypadkowo zabiłam, a ty
będziesz następna, jak zaraz się nie zamkniesz.
–
Morderca nigdy nie przychodzi na miejsce zbrodni – warknęła, lecz nie próbowała
się wyszarpać.
– Och,
naprawdę, to morderców obowiązują jakieś zasady? – Przymrużyłam oczy, kciukiem
lewej dłoni podsuwając tsukę ku górze. Stal błysnęła w świetle błyskawicy. W
oddali rozległ się grzmot. – Deszcz ukryje większość śladów, jak dobrzę
wymierzę, to nawet krwi nie będzie za dużo – Złapałam rękojeść i podniosłam
katanę. – Tatuś nie uczył o psychopatach i wycieczkach samej do lasu?
Szarpnęła się, więc puściłam ją i uderzyłam
prawą pięścią w twarz. Poślizgnęła się o
mokrą trawę i poleciała do tyłu, uderzając plecami o pień drzewa. Zawyła z bólu
i złapała się za nos, z którego zaczęła ciec krew.
Korzystając z chwili, że była bardziej
zajęta tamowaniem krwotoku, teleportowałam się do domu. Woda ściekła z moich włosów, kurtki, a nawet
rzęs i tworzyła kałużę na jasnych panelach.
–
Wpadłaś po drodze do basenu? – spytał Pat, który siedział przy stoliku z jakimś
nowym robocikiem i zestawem narzędzi.
Spojrzałam na niego znacząco, co mu
wystarczyło za odpowiedź. Wstał, ściągnął z fotela świeży puchaty ręcznik i zaczął
wycierać moje włosy. Kiedy skończył, zarzucił mi go na ramiona.
– Wolisz
kawę czy herbatę?
Dwiadzieście minut później siedziałam po
turecku na dywanie umyta, w suchej, czerwonej bluzie od Alice i piłam kawę. Z
głośników leciało „Demons” Jacoba Lee, Pat leżał na plecach i dokręcał jakieś
śrubki do swojego urządzonka szpiegującego, Artemis wyjątkowo nie marudziła.
Żyć nie umierać, warto było przemoknąć do suchej nitki.
Odłożyłam kubek. Ciekawe czy uderzyłam tą
laskę wystarczająco mocno, by złamać jej nos? Mam nadzieję, że tak, zepsuła mi
kompletnie humor. Kim ona w ogóle była? Jakaś córeczka detektywa, huh. Jak mi
uwierzyła, to zaraz spróbuje zacząć mnie ścigać. Biedna, listy gończe do Piekła
nie docierają.
–
Skończyłaś wszystkie sprawy? – Patrick zerknął na mnie spod grzywki.
– Yup,
poza Yuką nie mam już powodów, by robić sobie wycieczki na ziemię. No i dla
pocky.
–
Hmmm... – Przyjrzał mi się. – A czemu przyszłaś z miną, jakbyś miała komuś
wypruć flaki?
Bo Pat nigdy nie owija w bawełnę, zawsze
będzie prosto z mostu.
– Bo
chciałam to zrobić jednej lasce, która bawiła się w detektywa.
– Prawie
jej współczuję.
–
Złamałam jej nos.
– Może
oddychać też przez usta.
Uśmiechnęłam się i dopiłam resztę kawy.
Miałam jeszcze dwie godziny do zmiany.
– Ne,
Artemis, co powiesz na... – urwałam, czując po raz kolejny to dziwne zimno,
lecz tym razem przy lewej piersi.
– Hm?
Możesz powtórzyć? Na co? – Miko nie zauważyła, że się zacięłam,
– Na
poszukanie sobie jakiegoś przeciwnika, narzekałaś, że topór ci rdzewieje –
dokończyłam. Zimno znikło. Przyłożyłam dłoń do piersi, ale poza spokojnym biciem serca nie wyczułam nic innego.
Podsumowanie kiedyś tam napiszę XD
a ja muszę wreszcie nadrobić (znowu)
OdpowiedzUsuńNo przydałoby się Ness XD
UsuńOkej mam swoje teorie x,D
OdpowiedzUsuń1. Mari to demon, cyborg albo jeden z eksperymentów dziadka Jenn który wydostał się nie wiem kiedy.
2. Ten caly detektyw Munk mi się nie podoba nie wiem dlaczego. Pewnie szukam i czepiam się tam gdzie nie trzeba, ale może być jak ten policjant z Iluzji. Był sprawcą gry w którą sam grał i sam wymyślił. Ale coś czuję, że detektyw zginie w trakcie trwanie fabuły, a potem ta jego córka będzie szukała odpowiedzi i tradycyjnie też zginie.
Lilka: Nie jestem zwolenniczką grzebania w głowie, ale w tej sytuacji mogłaś usunąć jej się ze wspomnień Jenn.
Jack: Mnie bardziej zastanawia co było w tym pakunku, który dostarczyła Mari jakiejś babce.
Speedy: Gdyby tak bardzo nie zwracała na siebje uwagi pomyślałbym, że narkotyki.
Jack: Ciebje o zdanie nie pytałem-_-
Lilka: A ja zaraz ci z głowy wybiję te pomysły.
A co do monologu Jenn do mamy to bałaś się że za bardzo się rozklei, ale było w porządku w końcu przyszła na grob własnej matki i w jakiś sposub może pomogło jej to uporać się ze wszystkim.
Jack: Nasz mały demonek się rozkleił. No patrzę i oczom nie wierzę. Chodź wujek Jack pogłaszcze po głowie.
Lilka: Jesteś fatalny*stawia przed Jenn parujący kubek kakałka*
Czekam na next i powodzenia na konkursie.
XOXOXO
Wspominałam już, że uwielbiam twoje teorie? Choć nie spodziewałam się, że tak szybko wysnujesz coś o detektywie XD
UsuńJenn: To nie jest detektyw, prawdziwy detektyw ma wąsy, fajkę i taką śmieszną czapkę
Pat: Sorry, Sherlock Holmes żył szmat czas temu
Jenn: No i?
Odpisuje na ten kom z 2 godziny, jprd, gratuluję sobie tempa XD
Mari: Ara, nie wiedzieliście, że zajmuję się nielegalnym handlem? Przecież w B-picie nie dałoby się zarobić na mieszkanie i godziwe życie. Nie wspominając o odżywianiu tego padalca *wskazuje na Osamu*
Osamu: *w buzi ma pełno chrupek* Ej, nie jestem padalcem tylko człowiekiem, skarbie. Poza tym nikt ci nie każe ci się karmić
Mari: Bo sam czyścisz moją lodówkę
Osamu: Pracowałabyś jak ja, to też byś tak robiła
Jenn: *unosi brew, patrząc na Jacka* Głaszcz to ty swojego futrzaka, jeszcze mi fryzurę zniszczysz *bierze kubek* ....Izu, mamy kostki lodu?
Izu: *leży na brzuchu, a na plecach ma cały garnizon kostek*
Jenn: Jest tylko 20 stopni....
Coś tam kiedyś wspominałaś XD To tylko takie moje pomysły z cyklu ,,co by było gdyby...".
UsuńDamian: Holmes to Brytyjczyk-_-
Jack: Co ty nie powiesz?-_-
*mierzą się wzrokiem*
Lilka:Opanowali byście się.
Meg:Nie możecie się ciągle kłócić.
Jack: Właściwie...to ja bym mógł.
,,Mari: Ara, nie wiedzieliście, że zajmuję się nielegalnym handlem? Przecież w B-picie nie dałoby się zarobić na mieszkanie i godziwe życie. Nie wspominając o odżywianiu tego padalca *wskazuje na Osamu*"
Lilka: Znam twój ból*zerka na Jacka*
Speedy:*patrzy znacząco na Lilkę*
Lilka:Nie patrz tak. Wcale możesz nie mieć racji. Nie wiemy co tam było.
Speedy:W takim razie może mały zakład?
Lilka: Nie bawię się w zakłady.
Speedy: Twój wybór.
,,Jenn: *unosi brew, patrząc na Jacka* Głaszcz to ty swojego futrzaka, jeszcze mi fryzurę zniszczysz."
Jack: Fryzura? To to nie jest legowisko węży. Jestem w szoku.
,,Izu: *leży na brzuchu, a na plecach ma cały garnizon kostek*
Jenn: Jest tylko 20 stopni..."
Lilka:Nie jest aż tak ciepło.
Czasami twoje "co by było..." się sprawdzają, więc wiesz, kto wie, czy z czymś nie trafiłaś XD
UsuńJenn: Ty i tak swoje intrygi już porobiłaś
Hyhyhy ;3
Jenn: No, wyobraź sobie, że nie każdy ma żmiję we włosach jak ty, aż dziw bierze, co?
Izu: Jest ciepło, Lili, Angel już wyciąga maszynkę
Mam cię nią pociąć?
Haru: W jednej książce było, że mąż pociął żonę golarką
Co wy czytacie?
Haru: Znalazłam to na twojej półce
....Ups ^^''
Mari: *uśmiecha się, kiwając na pięcie*
Osamu: Choroba sieroca?
Mari: *szlag ją trafia*
I to było tyle z miłej niedzieli...
Jenn: *patrzy na Spedusia, a oczy jej ciemnieją* Akurat ciebie nie chcę tu oglądać, także ten *macha ręką w kierunku drzwi* Wypierdalaj.
Yuka: XD
Czasami to dobre słowo.
UsuńJack: Krucze zwiastuny XD
Częściej trafiam w życiu niż w opowiadaniu i nadal focham się z Martą która chyba udaje, że nic się nie dzieje bo czemu nie...
Lilka: Głowa do góry i nie psiocz na prawo i lewo.
,,Jenn: No, wyobraź sobie, że nie każdy ma żmiję we włosach jak ty, aż dziw bierze, co?"
Jack: Ja jestem normalnym człowiekiem, a nie demonem. Żmij bym się raczej u cb spodziewał.
,,Izu: Jest ciepło, Lili, Angel już wyciąga maszynkę."
Lilka: Dziś tak, ale w niedziele jeszcze taki zimny wiatr u nas wiał.
,,Haru: W jednej książce było, że mąż pociął żonę golarką
Co wy czytacie?
Haru: Znalazłam to na twojej półce
....Ups ^^''"
Wszystko jasne. Pewnie rząd kryminałów?
,,Jenn: *patrzy na Spedusia, a oczy jej ciemnieją* Akurat ciebie nie chcę tu oglądać, także ten *macha ręką w kierunku drzwi* Wypierdalaj."
Speedy: A co takiego zrobiłem jeśli mogę wiedzieć?
Jenn: Hmm, jakby to ująć? *wydyma usta i splata ręce w koszyczek*
UsuńCoś zrobiłeś Lili mojej kochanej *tuli dziewczynę* Teraz chcesz coś jej zrobić i twierdzisz iż "robisz to dla niej" *uśmiecha się ironicznie,robiąc cudzysłów palcami jednej ręki* Nie pierdol, dzieciaku, ludzie zazwyczaj jak robią coś dla czyjegoś dobra, tylko bardziej spieprzają sprawę, poza tym tak jakoś na twój widok śniadanie mi się cofa. Wystarczy, czy mam cię spalić i wymieść na wycieraczkę?
Nie przejmuj się Martą, z niektórymi laskami tak jest *pije jogurcik*
Haru: Robimy formę na wakacje?
Ty z tym kubełkiem skrzydełek z pewnością.
Jenn; *krzywi się* Nie lubię węży. Są obślizgłe i chuj wie, o co im chodzi. Podobnie z pająkami, ale one chociaż bywają pożyteczne.
,,Coś zrobiłeś Lili mojej kochanej *tuli dziewczynę*"
UsuńLilka: O-O?
Speedy: Nic. Jak widzisz stoi tu cała i zdrowa.
Jack: Tak zdrowa w szczególności.
,,Nie pierdol, dzieciaku, ludzie zazwyczaj jak robią coś dla czyjegoś dobra, tylko bardziej spieprzają sprawę,
Speedy:Dzieciaku? A ile ty masz lat? 15?
,,poza tym tak jakoś na twój widok śniadanie mi się cofa."
Speedy: To się nie patrz.
,,Wystarczy, czy mam cię spalić i wymieść na wycieraczkę?"
Speedy: Brawo jakaś nowa groźba w tym tygodniu. Przebiłaś samą siebie. Przypomnij mi jaki masz na imię?
Lilka: To Jenny.
Speedy:Okej. Nic nie poradzę, że nie potrafiła się nawet przedstawić.
,,Jenn; *krzywi się* Nie lubię węży. Są obślizgłe i chuj wie, o co im chodzi. Podobnie z pająkami, ale one chociaż bywają pożyteczne."
Lilka: Ja tam lubię wszystkie zwierzaki. A węże są śliczne. Chciałam jednego adoptować, ale Kruk się nie zgodziła.
Jack: Demon nie lubiący węży XD
Ja:*cicho żeby Lilka nie słyszała* W weekend zabiłam dwa pająki. Skąd to się bierze? Nawet u Kaśki jakiś się pojawił.
Jack: Mówiłem, że moja klątwa działa XD
Jenn: *uznała, że Speedy jest niegodny uwagi i go wymiotła za drzwi za pomocą kuli energii* Liliii, Kruuuk, a on nie może zginać wcześniej? *oczka szczeniaka*
UsuńIzu: Był taki gościu od węży!
Haru: Reiji
Izu: Miał fajną koszulę
Haru: No zajebistą, fiolet będzie świetne współgrał z twoją rudą grzywą, jak ją ubierzesz to zmieniasz nazwisko
Izu: Aleś ty milutka sis
Haru: Mówię poważnie, przeżyłam spódniczkę z liści, ale tego nie przeżyję.
Yuka: Przecież może kupić inny kolor
Izu: Ale inne mają inne wzorki T.T
Haru:...
Yuka: To ci przefarbuje
Jenn: A umiesz?
Yuka: No mam farby
Patrick: To chyba tak nie działa
Yuka: Zobaczymy! *idzie po Reijiego i jego koszulę*
Lilka: Co ty robisz? Speedy rzyjesz?
UsuńSpeedy:Prawdopodobnie. Mam twardą głowę ;-) Jej umysł też molestuje duch z kompasu?
Zmora: Chciałaby. I nie jestem duchem robaku.
Lilka: Tak Reij! To jego chciałam adoptować i Kruk mi nie pozwoliła.
Ja: Speedy będzie żyć. To że pod jednym shotem grał to co grał nie znaczy, że tak jest i będzie zawsze.
*Yuka pobiegła po Reija*
Lilka:Mam nadzieję że nie poszła po Reija ostatnio strzeliłam mu focha. A koszulę można zafarbować barwnikiem.
Jenn: Wyrzucam śmieci :) *to przecież Jenn, czego się po niej spodziewaliście* Pfy, o niczym innym nie marzę, Zmorciu.
UsuńYuka: *przyniosła Reijiego owiniętego w gruby dywan i przewiązanego białą wstążką, a w drugiej ręce trzyma jego koszulę*
Reiji: Ashidaaa!
Jenn: *patrzy na niego, na chwilę przerywając robienie Alice warkoczy* Z jakiego chuja mnie pamiętasz?
W komach wymazanie pamięci nie istnieje
Jenn: Nooo tak -_- *zaczyna przedrzeźniać Reijiego* Spierrrrrdalaj, wężowaty. Yuka, daj mu jakąś szmatę do ust
Yuka: *wpycha mu jabłko*
Haru: Wygląda jak pieczona świnia
Patrick: W sumie zjadłbym
Reiji: *patrzy na nich jak na debili*
Kyoya: Przywyknij, przebywanie z nimi przypomina Krainę Czarów w wersji hardcore
Yuka&Iz *wyczyniają jakieś cuda na kotłem, z którego nagle bucha czarny dym*
Haru&Jenn&Pat: Ja pier...*otwierają okno i wypadają na zewnątrz*
Izu *macha fartuchem* Coś nie poszło, Yuka -chan
Yuka: *jedną ręką zatyka nos* Oj, nie ta buteleczka ^^''
Lilka:Gdybym chciała sama bym go wywaliła. Nie pozwalaj sobie więcej.*Może, że okaże jej więcej zrozumienia? No i Speedyemu który nie jest aż tak zły?*
UsuńJack:*ciśnie z Reija*
Lilka:*stara się ignorować Reija i wychodzi*
Matko moja skleroza boli. Myślałam, że tu dałam kom.
OdpowiedzUsuńMiju: *wyrzuca telefon Ashy przez okno* temu gratowi już mówimy dziękuje
Ja: nie! Nie mam kasy na nowy *skacze przez okno za telefonem*
Miju: Shiro powiedz szczerze? Chce ci się za ojcem ganiać na te sprawy?
Beta: Znając cb to ty byś przeszła od razu do przeszukania całej Ziemi
Miju: Dla mnie to nie problem.
"– Hmmm, skoro jesteś taka zirytowana, to może wyżyjmy się na kimś w beyparku? –"
Kai: Skądś to znam
Miju: Na mnie nie patrz
Ja: *wspięła się jakoś do okna* uratowałam telefon.....i już nwm co miałam pisać. Czekamy z ekipą na kolejny rozdział.
też powinnam zmienić telefon, ale na to mogę czekać do śmierci.
UsuńJenn: Albo aż uzbierasz kasę
Przecież mówię
Shiro: *patrzy na Miju bez ani jednej emocji* Nie jestem jego synem, tylko pracownikiem, nie widzisz różnicy nazwisk i wyglądu?
Mari: *wyżyła się i teraz spokojnie ogląda serial, żrąc chrupki*
Osamu: Będziesz gruba~
Mari: Zamknij ryj~
Izu: No i jest ship ;3