piątek, 6 kwietnia 2018

A2 Rozdział 5: Rodzinne wizyty nie zawsze są miłe

“I thought my demons were almost defeated
But you took their side
And you pulled them to freedom”
Jacob Lee -"Demons"

   Mari szybkim krokiem pokonywała kolejne metry dzielące ją od niewielkiej kawiarenki. Pod pachą ściskała paczkę owiniętą zielonym papierem ze złotą kokardą. Że też musiała dbać o takie szczegóły, kogo to obchodziło?
   Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze tylko dwie minuty i ani sekundy więcej. Dlatego też przebiegła przez pasy mimo migającego czerwonego światła. Na szczęście ruch był mały, więc z wyjątkiem kilku klaksonów i jednego obraźliwego epitetu nie spotkało ją nic przykrego. Dopadła drzwi i wpadła do wnętrza pachnącego świeżym ciastem i kawą.
 – Mari! – Dziewczyna siedząca przy stoliku koło okna pomachała do niej, uśmiechając się promiennie.
   Usiadła naprzeciwko, dziwiąc się w duchu, że ona ma zawsze taki pogodny wyraz twarzy. Nigdy nie przypuszczałaby, że osoba pracująca...A nieważne, otrząsnęła się z przemyśleń i położyła paczkę na stolę.
– Proszę, zgodnie z obietnicą. Ode mnie oraz Osamu.
   Jej towarzyszka aż klasnęła w dłonie, chichocząc. Mari uniosła brew. Dalej nie umiała przywyc do takiego zachowania.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię te prezenciki od ciebie, Mari – powiedziała dziewczyna, chowając paczkę do skórzanej, przepastnej torebki. – Jednak smuci mnie, że Osamu nie chcę ze mną rozmawiać – wydęła usta w dzióbek. – Nie lubi mnie?
– Nie, sama wiesz, jaki jest – westchnęła Mari, podpierając podbródek ręką. – Nie interesują go pogaduchy i żyje we własnym świecie.
– Taaak, masz rację – Dziewczyna zapatrzyła się w swój kubek z kawą. Odaka zmarszczyła brwi, bo to było nietypowe. Ona nigdy nie urywała rozmowy, chyba że musiała gdzieś natychmiast iść. – Ale wiesz Mari... – jej ton stał się nagle drwiący. – to ty nosisz najgrubszą maskę.
– Słucham?!
– A nie? – Dziewczyna zaczęła stukać fioletowymi paznokciami w kubek, uśmiechając się złośliwie. – Chcesz mi powiedzieć, że Mari Odaka to porządna pracownica, która próbuje ud...
   Zielonowłosa z całej siły uderzyła pięścią w stolik, co natychmiastowo uciszyło jej towarzyszkę. Odsunęła z piskiem krzesło, oparła rękami o stolik i nachyliła.
– Powiedz jeszcze jedno słowo, a cię zabiję.
   Dziewczynie nie drgnął ani jeden mięsień twarzy; wpatrywała się w Odakę beznamiętnie, zupełnie jakby miała przed sobą drzewo a nie rozwścieczoną kobietę. Po długiej chwili uniosła ręce w geście poddania, wywracając oczami. Mari na ten widok poczuła ochotę wylania jej gorącej kawy na twarz, jednak powstrzymała się w ostatniej sekundzie.
– Możesz się już uspokoić? Ludzie patrzą – przemówiła dziewczyna. – Im mniej uwagi, tym lepiej, nieprawdaż?
  Miała rację, kilka osób zerkało w ich kierunku. Mari ucichła, ale już nie usiadła. Musiała wyjść, przewietrzyć się, wziąć kąpiel, cokolwiek. Ma popołudniową zmianę, przecież nie może być na niej nerwowa! Rzuciła szybkie „do zobaczenia kiedyś tam” i ruszyła do wyjścia, prawie taranując kelnerkę po drodze.
 Co taka zła? – usłyszała w myślach głos Metila.
A jak myślisz? – warknęła, pchając ramieniem szklane drzwi. – Ta laska jest jakaś dziwna. Spotkałam się z nią tylko kilka razy, ale zawsze miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z lalką.
Jak z lalką, powiadasz...Nie zaprzeczę, ma specyficzne zwyczaje.
   Mari zerknęła do tyłu i ujrzała, jak dziewczyna wyciera usta serwetką, zarzuca kaptur fioletowej bluzy na głowę, naciąga na buzię specjalną maskę przeciw smogowi i dopiero wstaje. Jasne, w Tokio było pełno dymu i tym podobnym, ale po jaką cholerę jej bluza, zwłaszcza, że panowało upalne japońskie lato? Odwróciła wzrok, zaciskając pięści. W co ona się wpakowała?
Hmmm, skoro jesteś taka zirytowana, to może wyżyjmy się na kimś w beyparku? – zasugerował Metil, wachlując się rozłożoną talią kart. – I tak musisz ćwiczyć.
Zgoda.

****

   Szare oczy szybko prześlizgiwały się po linijkach tekstu, a wąskie usta zaciskały raz w wąską linię, a raz wyginały w uśmiech. Po skończeniu lektury dłonie o długich palcach sięgnęły po zdjęcia. Obracały je w każdą stronę, podkładały pod światło, nawet wyginały. W końcu mężczyzna oparł się wygodniej.
– Wezmę tę sprawę.
   Ryo Hagane skinął głową, w duchu oddychając z ulgą. Miał przed sobą jednego z najsławniejszych japońskich detektywów – Hayato Kiyoshiego, mężczyznę, który potrafił złapać zabójcę po kilku latach od popełnienia zbrodni. Jeśli on nie był w stanie im pomóc, chyba pozostaną tylko bogowie. Detektyw oparł się łokciami o krawędź biurka.
– Podzielę się z panem moimi przemyśleniami na podstawie owych danych – machnął ręką na stos zdjęć oraz papierów. –  Sprawa pierwsza, jeśli sprawcą rzeczywiście jest jakiś fanatyk Nemesis, to prędzej czy później zrobi coś głupiego. Tacy ludzie nie są w stanie działać w ciągłym ukryciu, frustruje ich to, że nie mogą ujawnić potęgi swoich wierzeń i w końcu wybuchają lub popełniają błąd. Jednakże – Hayato zmarszczył nos. – mogę też zakładać, że osoba odpowiedzialna za te dziwne opętania oraz porwanie pańskiego syna tu również jest winowajcą. Jeśli ta teoria jest słuszna, to będzie dużo gorzej.
– Ale dlaczego tamta osoba miałby robić coś takiego? Ma jakiś motyw, cel?
– A jaki niby miała cel w opętywaniu przypadkowych bleyderów? – celna uwaga detektywa zamknęła Ryo usta. – No właśnie, żadnego. Chyba, że lubi sprawiać problemy WBBA, ale w to wątpię. O ile dobrze pamiętam to pana syn wraz z kilkoma innymi osobami został uratowany przez nieznanego wybawiciela?
– Tak. W środku nocy znaleziono ich pod drzwiami szpitala niepodal centrum. Nie pamiętali, kto im pomógł. Mówili tylko, że przebywali w zamkniętym pokoju i jakiś mężczyzna mówił, że posłużą mu za pionki w grze.
– Jakiej grze?
– Nie wiedzą. Ich wspomnienia z tamtego okresu są bardzo wybrakowane. Nie są też w stanie powiedzieć, gdzie ich przetrzymywano.
   Detektyw uśmiechnął się pod nosem.
– Zarówno sprawca jak i bohater są nieznani, huh? – mruknął. – Nie macie śladów wybawcy?
– Niestety nie.
   Hayato z trudem stłumił pełne zniecierpliwienia westchnięcie. Miał przeczucie, że WBBA nawet za bardzo nie przyglądało się tej sprawie, kiedy ktoś uratował chłopców. Po co? Kogo interesuje, jakim cudem ktoś był w stanie ich odnaleźć, skoro nie było najmniejszego tropu? Zaczął miąć mankiet koszuli. Chciałby spotkać się z tą osobą, ona mogła stanowić klucz do rozwiązania sprawy.
– Pytam o to, ponieważ mam podejrzenie, że sprawca tamtych zdarzeń po tym, jak zniszczono jego „grę”, postanowił się zemścić i tym razem wykorzystał Legendarnych, którzy stali się niejako symbolem siły ludzi. Mam jeszcze kilka teorii, ale są one bardziej wydumane. Czy mogę dziś porozmawiać z ofiarami?
– Lekarze mówili, że jeszcze dziś muszą odpocząć, przeszli ciężkie chwile.
– Rozumiem. Druga sprawa, te dziwne ataki beyi w Kioto – postukał palcem w odpowiednią fotografię. – Słyszałem, że wczoraj miały miejsce w Kobe – Ryo skinął głową. – To wyraźna podpucha. Winowajca stara się skupić waszą uwagę na tym, by móc swobodniej działać.
– Jest pan pewien?
– W tym świecie niczego nie można być pewnym, ale postawiłbym ze sto tysięcy jenów, że tak jest – Detektyw przejechał dłonią po włosach. – Od jutra zacznę śledztwo, dlatego chciałbym kogoś przedstawić – Zwrócił twarz w kierunku drzwi. – Konoe – kun!
   Do gabinetu wszedł wysoki chłopak ze strzechą białych kosmyków na głowie. Był ubrany w dresowe spodnie, luźny podkoszulek, na jedno ramię zarzucił plecak. Jedyne co go trochę wyróżniało w tłumie jego równieśników była czarna maska przeciwpyłowa z neonowym napisem „Devils can’t die”.
– Dzień dobry, nazywam się Shiro Konoe, jestem asystenem pana Kiyoshiego – przemówił głosem kompletnie wypranym z emocji.  Ryo pomyślał, że chłopak powie coś jeszcze, lecz ten zamilkł i wbił pusty wzrok w parapet.
– Konoe – kun będzie czasami wpadał tutaj w moim imieniu – poinformował detektyw, który najwyraźniej tylko tyle chciał od swojego podwładnego. – Liczę, że WBBA postara się odnaleźć wybawiciela tamtych chłopców, ta osoba może się okazać bardzo pomocna – Wstał, Hagane zrobił to samo. Uścisnęli dłonie. – Do zobaczenia, panie Hagane.
– Do widzenia, oby szybko pan wpadł na trop.
   Shiro otworzył drzwi, poczekał cierpliwie aż Kiyoshi stanie stopą na korytarzu i dopiero sam wyszedł, żegnając się kiwnięciem głowy. Ruszyli holem w stronę windy.
– Co myślisz o tej sprawie, Konoe – kun? – spytał detektyw, wyciągając z kieszeni skórzanej wiatrówki swój nieśmiertelny notes, w którym zapisywał wszelkie spostrzeżenia. Przerzucił stos kartek i zaczął kreślić drobne japońskie znaczki.
– Ciężka. Nie ma żadnych konkretnych śladów – odparł chłopak, wciskając guzik parteru. Windą lekko zatrzęsło, zanim ruszyła.
– Dlatego podejrzewam, że to nie żaden fanatyk. Nasz przestępca działa spokojnie, myśli nad każdym ruchem. Fanatyk raczej chciałby robić wszystko tak, by jak najbardziej wychwalało potęgę tego całego Nemesis i zwracało uwagę całego świata.
– Czyli co robimy?
– Najpierw rozmowa z świadkami, potem zobaczymy – Kiyoshi schował notes, kiedy drzwi windy rozsunęły się.
   Shiro skinął głową, jeżdżąc palcem wyświetlaczu telefonu.
   To będzie kolejna nudna sprawa.

****

   Mały, gęsty las, burza i dziewczyna, która przy pasku szortów ma katanę. Po prostu urocza sceneria w sam raz na kolejny kiczowaty azjatycki horror. Nie zawracając sobie głowy dbaniem o przyrodę, wycięłam rząd chaszczy, który stał mi na drodze i przeskoczyłam nad niewielkim strumykiem. Kurwa, gdybym wiedziała, że tu jest tyle cholerstw, to bym wzięła motor. I tak nikogo by nie zainteresowało, co robię, bo w taką ulewę mało kto wystawiał nos na zewnątrz.
   Stanęłam przed granitowym nagrobkiem z rzeźbą w kształcie prostopadłościanu. Czarne litery biegnące pionowo układały się w imię „Amane”, a zamiast nazwiska rodowego był napis „Miko”. O kamienny wazon wypełniony poturbowanymi przez deszcz czerwonymi kwiatami były oparte dwie małe laleczki. Uśmiechnęłam się pod nosem, przykucnęłam i przymknęłam oczy.
   Hej, mamo. Tu Jennifer. Pewnie gdybyś mnie teraz zobaczyła, nie uwierzyłabyś, że to ja, bo kiedyś byłam uroczym dzieciakiem, a teraz do uroku mi daleko....Ale w sumie nie powinno cię to dziwić, sama widziałaś, ile się wydarzyło. Pozostało się cieszyć, że ciągle jestem śliczna, prawda? No i skromna, rzecz jasna.
   Ne, mami, myślisz, że kiedyś będziemy się jeszcze w stanie zobaczyć? Niby ty jesteś człowiekiem, a ja demonem, ale mamy w sobie krew tej psychicznej idiotki, więc może istnieje dla nas jakieś specjalne miejsce? Ja, ty, tato – Eris ma bana, wiesz, jak przez nią sobie nerwy zepsułam? – znowu razem jak ci trzej muszkieterowie. Taaa, chciałoby się, i tak skończę jako zimny trup. Przez Izu czasami myślę nielogiczne czy to czas na wizytę u lekarza? „A proszę pana zaczynam patrzeć na świat przez różowe okulary...”
   Nieważne, chciałam się spytać o jedną rzecz, choć i tak mi nie odpowiesz. Dlaczego wtedy nie uciekłaś ze mną? Czemu zostałaś? Przecież nienawidziłaś tego dziada, więc po co chciałaś z nim porozmawiać? Jaki był twój cel? Błagam, tylko nie ta oklepana bajeczka o nawracaniu i przebaczeniu, bo zwrócę śniadanie, a Blaise zrobił bardzo dobre sushi. Obydwie dobrze wiemy, że te bzdury o okruchu dobra w każdej istocie można włożyć między bajki. Chciałaś kupić mi czas? Czy może...
– O, znałaś ją?
   Otworzyłam oczy, słysząc nieznany głos za plecami. Zerknęłam przez ramię i ujrzałam dziewczynę o ciemnych włosach trzymającą parasol. Przypatrywała mi się z zainteresowaniem, a po jej ustach błądził zdawkowy uśmiech.
– Rodzice nie uczyli, że nie przerywa się rozmowy ze zmarłymi? – spytałam, unosząc brew.
– Wybacz, byłam po prostu ciekawa. Nikt mi nie chciał o niej nic powiedzieć, z trudem wydusiłam od bibliotekarki informację, gdzie jest jej grób! Strasznie tajemnicza historia, kto mógł chcieć zabić miko? Choć z drugiej strony kim ona była, wzięła się znikąd... – zaczęła paplać. Kurwa, dzięki ci szczęście, że jak nie pustaki to gaduły, nie mogłeś mi zrobić tej przyjemności i pieprznąć jej piorunem? – Przepraszam, zaczęłam snuć kolejną teorię, małe zboczenie zawodowe po tacie.
– Tatuś to pewnie detektyw?
– Tak! – energicznie pokiwała głową, tak że czapka zsunęła się jej na czoło. – Aż tak widać?
– Jesteś wkurwiająca i paplasz, chociaż cię nie słucham, więc owszem.
– Nie musisz być taka niemiła, chciałam tylko wiedzieć, kim jesteś. Młodszą siostrą? Siostrzenicą? Dawną znajomą? A może – ściągnęła brwi i wytknęła język. Strzeliła palcami. – Jej córką! Pochwyciłam plotkę, że kiedyś była tu dziewczyna bardzo do niej podobna!
   Tutaj nie ma co czekać na piorun, nawet on jej nie zamknie ust. Wstałam z kucków, włożyłam zmarznięte ręce do kieszeni kurtki i ruszyłam w drogę powrotną, traktując gadułę jak powietrze. Nie uszłam daleko, bo próbowała złapać mnie za ramię.
– Eik! – pisnęła, kiedy natarłam na nią łokciem. Zablokowała atak, ale przynajmniej przestała być taka zadowolona. – Nie planowałam cię urazić, jedynie pytam! To jakaś tajemnica? Obiecuję, nikomu nie powiem!
   Wypuściłam wolno powietrze. Nie splamię grobu mamy krwią durnej laski, nie ma mowy. Złapałam ją za szczękę, wpijając paznokcie w miękką skórę policzków. Znieruchomiała, wpatrując się we mnie okrągłymi oczami.
– Skoro jesteś taka ciekawa, to ci powiem – Wygięłam usta, przybliżając do niej swoją twarz. Prawie stykałyśmy się nosami. – sama ją przypadkowo zabiłam, a ty będziesz następna, jak zaraz się nie zamkniesz.
– Morderca nigdy nie przychodzi na miejsce zbrodni – warknęła, lecz nie próbowała się wyszarpać.
– Och, naprawdę, to morderców obowiązują jakieś zasady? – Przymrużyłam oczy, kciukiem lewej dłoni podsuwając tsukę ku górze. Stal błysnęła w świetle błyskawicy. W oddali rozległ się grzmot. – Deszcz ukryje większość śladów, jak dobrzę wymierzę, to nawet krwi nie będzie za dużo – Złapałam rękojeść i podniosłam katanę. – Tatuś nie uczył o psychopatach i wycieczkach samej do lasu?
  Szarpnęła się, więc puściłam ją i uderzyłam prawą pięścią w twarz. Poślizgnęła się o mokrą trawę i poleciała do tyłu, uderzając plecami o pień drzewa. Zawyła z bólu i złapała się za nos, z którego zaczęła ciec krew.
   Korzystając z chwili, że była bardziej zajęta tamowaniem krwotoku, teleportowałam się do domu.   Woda ściekła z moich włosów, kurtki, a nawet rzęs i tworzyła kałużę na jasnych panelach.
– Wpadłaś po drodze do basenu? – spytał Pat, który siedział przy stoliku z jakimś nowym robocikiem i zestawem narzędzi.
   Spojrzałam na niego znacząco, co mu wystarczyło za odpowiedź. Wstał, ściągnął z fotela świeży puchaty ręcznik i zaczął wycierać moje włosy. Kiedy skończył, zarzucił mi go na ramiona.
– Wolisz kawę czy herbatę?
   Dwiadzieście minut później siedziałam po turecku na dywanie umyta, w suchej, czerwonej bluzie od Alice i piłam kawę. Z głośników leciało „Demons” Jacoba Lee, Pat leżał na plecach i dokręcał jakieś śrubki do swojego urządzonka szpiegującego, Artemis wyjątkowo nie marudziła. Żyć nie umierać, warto było przemoknąć do suchej nitki.
   Odłożyłam kubek. Ciekawe czy uderzyłam tą laskę wystarczająco mocno, by złamać jej nos? Mam nadzieję, że tak, zepsuła mi kompletnie humor. Kim ona w ogóle była? Jakaś córeczka detektywa, huh. Jak mi uwierzyła, to zaraz spróbuje zacząć mnie ścigać. Biedna, listy gończe do Piekła nie docierają.
– Skończyłaś wszystkie sprawy? – Patrick zerknął na mnie spod grzywki.
– Yup, poza Yuką nie mam już powodów, by robić sobie wycieczki na ziemię. No i dla pocky.
– Hmmm... – Przyjrzał mi się. – A czemu przyszłaś z miną, jakbyś miała komuś wypruć flaki?
  Bo Pat nigdy nie owija w bawełnę, zawsze będzie prosto z mostu.
– Bo chciałam to zrobić jednej lasce, która bawiła się w detektywa.
– Prawie jej współczuję.
– Złamałam jej nos.
– Może oddychać też przez usta.
   Uśmiechnęłam się i dopiłam resztę kawy. Miałam jeszcze dwie godziny do zmiany.
– Ne, Artemis, co powiesz na... – urwałam, czując po raz kolejny to dziwne zimno, lecz tym razem przy lewej piersi.
– Hm? Możesz powtórzyć? Na co? – Miko nie zauważyła, że się zacięłam,
– Na poszukanie sobie jakiegoś przeciwnika, narzekałaś, że topór ci rdzewieje – dokończyłam. Zimno znikło. Przyłożyłam dłoń do piersi, ale poza spokojnym biciem serca nie wyczułam nic innego.




 Podsumowanie kiedyś tam napiszę XD











15 komentarzy:

  1. a ja muszę wreszcie nadrobić (znowu)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej mam swoje teorie x,D
    1. Mari to demon, cyborg albo jeden z eksperymentów dziadka Jenn który wydostał się nie wiem kiedy.
    2. Ten caly detektyw Munk mi się nie podoba nie wiem dlaczego. Pewnie szukam i czepiam się tam gdzie nie trzeba, ale może być jak ten policjant z Iluzji. Był sprawcą gry w którą sam grał i sam wymyślił. Ale coś czuję, że detektyw zginie w trakcie trwanie fabuły, a potem ta jego córka będzie szukała odpowiedzi i tradycyjnie też zginie.
    Lilka: Nie jestem zwolenniczką grzebania w głowie, ale w tej sytuacji mogłaś usunąć jej się ze wspomnień Jenn.
    Jack: Mnie bardziej zastanawia co było w tym pakunku, który dostarczyła Mari jakiejś babce.
    Speedy: Gdyby tak bardzo nie zwracała na siebje uwagi pomyślałbym, że narkotyki.
    Jack: Ciebje o zdanie nie pytałem-_-
    Lilka: A ja zaraz ci z głowy wybiję te pomysły.
    A co do monologu Jenn do mamy to bałaś się że za bardzo się rozklei, ale było w porządku w końcu przyszła na grob własnej matki i w jakiś sposub może pomogło jej to uporać się ze wszystkim.
    Jack: Nasz mały demonek się rozkleił. No patrzę i oczom nie wierzę. Chodź wujek Jack pogłaszcze po głowie.
    Lilka: Jesteś fatalny*stawia przed Jenn parujący kubek kakałka*
    Czekam na next i powodzenia na konkursie.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspominałam już, że uwielbiam twoje teorie? Choć nie spodziewałam się, że tak szybko wysnujesz coś o detektywie XD
      Jenn: To nie jest detektyw, prawdziwy detektyw ma wąsy, fajkę i taką śmieszną czapkę
      Pat: Sorry, Sherlock Holmes żył szmat czas temu
      Jenn: No i?
      Odpisuje na ten kom z 2 godziny, jprd, gratuluję sobie tempa XD
      Mari: Ara, nie wiedzieliście, że zajmuję się nielegalnym handlem? Przecież w B-picie nie dałoby się zarobić na mieszkanie i godziwe życie. Nie wspominając o odżywianiu tego padalca *wskazuje na Osamu*
      Osamu: *w buzi ma pełno chrupek* Ej, nie jestem padalcem tylko człowiekiem, skarbie. Poza tym nikt ci nie każe ci się karmić
      Mari: Bo sam czyścisz moją lodówkę
      Osamu: Pracowałabyś jak ja, to też byś tak robiła
      Jenn: *unosi brew, patrząc na Jacka* Głaszcz to ty swojego futrzaka, jeszcze mi fryzurę zniszczysz *bierze kubek* ....Izu, mamy kostki lodu?
      Izu: *leży na brzuchu, a na plecach ma cały garnizon kostek*
      Jenn: Jest tylko 20 stopni....

      Usuń
    2. Coś tam kiedyś wspominałaś XD To tylko takie moje pomysły z cyklu ,,co by było gdyby...".
      Damian: Holmes to Brytyjczyk-_-
      Jack: Co ty nie powiesz?-_-
      *mierzą się wzrokiem*
      Lilka:Opanowali byście się.
      Meg:Nie możecie się ciągle kłócić.
      Jack: Właściwie...to ja bym mógł.
      ,,Mari: Ara, nie wiedzieliście, że zajmuję się nielegalnym handlem? Przecież w B-picie nie dałoby się zarobić na mieszkanie i godziwe życie. Nie wspominając o odżywianiu tego padalca *wskazuje na Osamu*"
      Lilka: Znam twój ból*zerka na Jacka*
      Speedy:*patrzy znacząco na Lilkę*
      Lilka:Nie patrz tak. Wcale możesz nie mieć racji. Nie wiemy co tam było.
      Speedy:W takim razie może mały zakład?
      Lilka: Nie bawię się w zakłady.
      Speedy: Twój wybór.
      ,,Jenn: *unosi brew, patrząc na Jacka* Głaszcz to ty swojego futrzaka, jeszcze mi fryzurę zniszczysz."
      Jack: Fryzura? To to nie jest legowisko węży. Jestem w szoku.
      ,,Izu: *leży na brzuchu, a na plecach ma cały garnizon kostek*
      Jenn: Jest tylko 20 stopni..."
      Lilka:Nie jest aż tak ciepło.

      Usuń
    3. Czasami twoje "co by było..." się sprawdzają, więc wiesz, kto wie, czy z czymś nie trafiłaś XD
      Jenn: Ty i tak swoje intrygi już porobiłaś
      Hyhyhy ;3
      Jenn: No, wyobraź sobie, że nie każdy ma żmiję we włosach jak ty, aż dziw bierze, co?
      Izu: Jest ciepło, Lili, Angel już wyciąga maszynkę
      Mam cię nią pociąć?
      Haru: W jednej książce było, że mąż pociął żonę golarką
      Co wy czytacie?
      Haru: Znalazłam to na twojej półce
      ....Ups ^^''
      Mari: *uśmiecha się, kiwając na pięcie*
      Osamu: Choroba sieroca?
      Mari: *szlag ją trafia*
      I to było tyle z miłej niedzieli...
      Jenn: *patrzy na Spedusia, a oczy jej ciemnieją* Akurat ciebie nie chcę tu oglądać, także ten *macha ręką w kierunku drzwi* Wypierdalaj.
      Yuka: XD

      Usuń
    4. Czasami to dobre słowo.
      Jack: Krucze zwiastuny XD
      Częściej trafiam w życiu niż w opowiadaniu i nadal focham się z Martą która chyba udaje, że nic się nie dzieje bo czemu nie...
      Lilka: Głowa do góry i nie psiocz na prawo i lewo.
      ,,Jenn: No, wyobraź sobie, że nie każdy ma żmiję we włosach jak ty, aż dziw bierze, co?"
      Jack: Ja jestem normalnym człowiekiem, a nie demonem. Żmij bym się raczej u cb spodziewał.
      ,,Izu: Jest ciepło, Lili, Angel już wyciąga maszynkę."
      Lilka: Dziś tak, ale w niedziele jeszcze taki zimny wiatr u nas wiał.
      ,,Haru: W jednej książce było, że mąż pociął żonę golarką
      Co wy czytacie?
      Haru: Znalazłam to na twojej półce
      ....Ups ^^''"
      Wszystko jasne. Pewnie rząd kryminałów?
      ,,Jenn: *patrzy na Spedusia, a oczy jej ciemnieją* Akurat ciebie nie chcę tu oglądać, także ten *macha ręką w kierunku drzwi* Wypierdalaj."
      Speedy: A co takiego zrobiłem jeśli mogę wiedzieć?

      Usuń
    5. Jenn: Hmm, jakby to ująć? *wydyma usta i splata ręce w koszyczek*
      Coś zrobiłeś Lili mojej kochanej *tuli dziewczynę* Teraz chcesz coś jej zrobić i twierdzisz iż "robisz to dla niej" *uśmiecha się ironicznie,robiąc cudzysłów palcami jednej ręki* Nie pierdol, dzieciaku, ludzie zazwyczaj jak robią coś dla czyjegoś dobra, tylko bardziej spieprzają sprawę, poza tym tak jakoś na twój widok śniadanie mi się cofa. Wystarczy, czy mam cię spalić i wymieść na wycieraczkę?
      Nie przejmuj się Martą, z niektórymi laskami tak jest *pije jogurcik*
      Haru: Robimy formę na wakacje?
      Ty z tym kubełkiem skrzydełek z pewnością.
      Jenn; *krzywi się* Nie lubię węży. Są obślizgłe i chuj wie, o co im chodzi. Podobnie z pająkami, ale one chociaż bywają pożyteczne.

      Usuń
    6. ,,Coś zrobiłeś Lili mojej kochanej *tuli dziewczynę*"
      Lilka: O-O?
      Speedy: Nic. Jak widzisz stoi tu cała i zdrowa.
      Jack: Tak zdrowa w szczególności.
      ,,Nie pierdol, dzieciaku, ludzie zazwyczaj jak robią coś dla czyjegoś dobra, tylko bardziej spieprzają sprawę,
      Speedy:Dzieciaku? A ile ty masz lat? 15?
      ,,poza tym tak jakoś na twój widok śniadanie mi się cofa."
      Speedy: To się nie patrz.
      ,,Wystarczy, czy mam cię spalić i wymieść na wycieraczkę?"
      Speedy: Brawo jakaś nowa groźba w tym tygodniu. Przebiłaś samą siebie. Przypomnij mi jaki masz na imię?
      Lilka: To Jenny.
      Speedy:Okej. Nic nie poradzę, że nie potrafiła się nawet przedstawić.
      ,,Jenn; *krzywi się* Nie lubię węży. Są obślizgłe i chuj wie, o co im chodzi. Podobnie z pająkami, ale one chociaż bywają pożyteczne."
      Lilka: Ja tam lubię wszystkie zwierzaki. A węże są śliczne. Chciałam jednego adoptować, ale Kruk się nie zgodziła.
      Jack: Demon nie lubiący węży XD
      Ja:*cicho żeby Lilka nie słyszała* W weekend zabiłam dwa pająki. Skąd to się bierze? Nawet u Kaśki jakiś się pojawił.
      Jack: Mówiłem, że moja klątwa działa XD

      Usuń
    7. Jenn: *uznała, że Speedy jest niegodny uwagi i go wymiotła za drzwi za pomocą kuli energii* Liliii, Kruuuk, a on nie może zginać wcześniej? *oczka szczeniaka*
      Izu: Był taki gościu od węży!
      Haru: Reiji
      Izu: Miał fajną koszulę
      Haru: No zajebistą, fiolet będzie świetne współgrał z twoją rudą grzywą, jak ją ubierzesz to zmieniasz nazwisko
      Izu: Aleś ty milutka sis
      Haru: Mówię poważnie, przeżyłam spódniczkę z liści, ale tego nie przeżyję.
      Yuka: Przecież może kupić inny kolor
      Izu: Ale inne mają inne wzorki T.T
      Haru:...
      Yuka: To ci przefarbuje
      Jenn: A umiesz?
      Yuka: No mam farby
      Patrick: To chyba tak nie działa
      Yuka: Zobaczymy! *idzie po Reijiego i jego koszulę*

      Usuń
    8. Lilka: Co ty robisz? Speedy rzyjesz?
      Speedy:Prawdopodobnie. Mam twardą głowę ;-) Jej umysł też molestuje duch z kompasu?
      Zmora: Chciałaby. I nie jestem duchem robaku.
      Lilka: Tak Reij! To jego chciałam adoptować i Kruk mi nie pozwoliła.
      Ja: Speedy będzie żyć. To że pod jednym shotem grał to co grał nie znaczy, że tak jest i będzie zawsze.
      *Yuka pobiegła po Reija*
      Lilka:Mam nadzieję że nie poszła po Reija ostatnio strzeliłam mu focha. A koszulę można zafarbować barwnikiem.

      Usuń
    9. Jenn: Wyrzucam śmieci :) *to przecież Jenn, czego się po niej spodziewaliście* Pfy, o niczym innym nie marzę, Zmorciu.
      Yuka: *przyniosła Reijiego owiniętego w gruby dywan i przewiązanego białą wstążką, a w drugiej ręce trzyma jego koszulę*
      Reiji: Ashidaaa!
      Jenn: *patrzy na niego, na chwilę przerywając robienie Alice warkoczy* Z jakiego chuja mnie pamiętasz?
      W komach wymazanie pamięci nie istnieje
      Jenn: Nooo tak -_- *zaczyna przedrzeźniać Reijiego* Spierrrrrdalaj, wężowaty. Yuka, daj mu jakąś szmatę do ust
      Yuka: *wpycha mu jabłko*
      Haru: Wygląda jak pieczona świnia
      Patrick: W sumie zjadłbym
      Reiji: *patrzy na nich jak na debili*
      Kyoya: Przywyknij, przebywanie z nimi przypomina Krainę Czarów w wersji hardcore
      Yuka&Iz *wyczyniają jakieś cuda na kotłem, z którego nagle bucha czarny dym*
      Haru&Jenn&Pat: Ja pier...*otwierają okno i wypadają na zewnątrz*
      Izu *macha fartuchem* Coś nie poszło, Yuka -chan
      Yuka: *jedną ręką zatyka nos* Oj, nie ta buteleczka ^^''

      Usuń
    10. Lilka:Gdybym chciała sama bym go wywaliła. Nie pozwalaj sobie więcej.*Może, że okaże jej więcej zrozumienia? No i Speedyemu który nie jest aż tak zły?*
      Jack:*ciśnie z Reija*
      Lilka:*stara się ignorować Reija i wychodzi*

      Usuń
  3. Matko moja skleroza boli. Myślałam, że tu dałam kom.
    Miju: *wyrzuca telefon Ashy przez okno* temu gratowi już mówimy dziękuje
    Ja: nie! Nie mam kasy na nowy *skacze przez okno za telefonem*
    Miju: Shiro powiedz szczerze? Chce ci się za ojcem ganiać na te sprawy?
    Beta: Znając cb to ty byś przeszła od razu do przeszukania całej Ziemi
    Miju: Dla mnie to nie problem.
    "– Hmmm, skoro jesteś taka zirytowana, to może wyżyjmy się na kimś w beyparku? –"
    Kai: Skądś to znam
    Miju: Na mnie nie patrz
    Ja: *wspięła się jakoś do okna* uratowałam telefon.....i już nwm co miałam pisać. Czekamy z ekipą na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też powinnam zmienić telefon, ale na to mogę czekać do śmierci.
      Jenn: Albo aż uzbierasz kasę
      Przecież mówię
      Shiro: *patrzy na Miju bez ani jednej emocji* Nie jestem jego synem, tylko pracownikiem, nie widzisz różnicy nazwisk i wyglądu?
      Mari: *wyżyła się i teraz spokojnie ogląda serial, żrąc chrupki*
      Osamu: Będziesz gruba~
      Mari: Zamknij ryj~
      Izu: No i jest ship ;3

      Usuń