piątek, 20 kwietnia 2018

A2 Rozdział 6: Ludzie to świnie


Rozpętaj chaos...

   Szła z ciemnością pod rękę, nie do końca świadoma, czemu to robi. Przecież nienawidziła tłumów, pisku opon o drogę, mnóstwa mrugających świateł i blasku słońca. Więc dlaczego czuła się teraz taka oswojona z tym środowiskiem? Może za sprawą płaszczu ciemności, który osłaniał ją jak kokon?
– Dokąd idziemy? – spytała, patrząc się przed siebie. Patrzenie na ciemność przyprawiało ją o mdłości, zwłaszcza, że na głowie miała coś na kształt skrzywionej korony, po której nieustanie spływały krople krwi.
– Zobaczysz.
   Zamilkła. Po ostatnim tańcu szczęścia ciemność wyraźnie spoważniała i coraz rzadziej odzywała. Przyłożyła rękę do czoła. Zaraz...co? Ona rozmawia z ciemnością? Żywiołem? Czymś martwym? Zacisnęła mocniej palce. Co się z nią dzieje? Czyżby oszalała? Za dużo czasu spędziła w odosobnieniu?
   Ale splamiona szkarłatem korona oraz płaszcz ciemności, który rozpinał się nad nią jak parasol, były zbyt realne. Halucynacje? A może ciemność wcale nie jest ciemnością, tylko...
– O czym myślisz? – usłyszała cichy, groźny szept tuż przy uchu i poczuła, jak zimne palce zaciskają się na jej brodzie.
– O niczym, tylko tak się zastanawiam...
– Nad czym?
– To nic waż... – Urwała, czując mocniejszy nacisk. Była niemal pewna, że wściekła ciemność byłaby w stanie połamać jej szczękę. – Dręczy mnie pytanie. Czemu mi pomagasz? I czy w ogóle istniejesz?
   Ciemność na moment zastygła. Miała wrażenie, że czas zwalnia, a temperatura spada. Kokon stał się nagle cholernie ciężki. Oddech wiązł jej w gardle.
   Ciemność się roześmiała i puściła ją. Zdezorientowana masowała brodę, obserwując czarną sylwetkę wykonującą piruety i wznoszącą ręce ku niebu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyła, że już nie znajdują się w mieście, a na polania zasnutej gęstą mgłą. Ciemność zaprzestała tańca.
– Teraz ci kogoś przedstawię – oświadczyła i machnęła płaszczem. Mgła zniknęła, ukazując tym samym kilkanaście sylwetek zbitych w grupkę koło wysokich sosen.
– Kto to? – wyszeptała, czując strach. Chciała się cofnąć, lecz ciemność złapała ją za rękę.
– Nie musisz się bać – powiedziała spokojnie. – Ich również uratowałam i zamierzam pomóc jak tobie. Dlatego – pociągnęła ją w przód, po czym popchnęła. – musisz się z nimi zapoznać!
   Prawie się wywróciła, jednak jedna z sylwetek wyciągnęła rękę i złapała ją w pasie.
– Widzisz? Oni się tobą zajmą – mówiła dalej ciemność.
  Skinęła głową. W sumie, czy miała jakiś wybór? Ciemność była jej ratunkiem od długiego czasu, od tego momentu, gdy...
   Zacisnęła pięści, czując ogarniającą ją wściekłość. Jak mogła zapomnieć! Oni, oni, oni! Ciągle żyli, chociaż popełnili niewybaczalną zbrodnię. Nawet nie podziękowała, gdy inna sylwetka podała jej płaszcz. Narzuciła go na ramiona i ruszyła wraz z grupką, mając gdzieś, gdzie tak właściwie zmierza. Jeśli będzie tylko w staniu się zemścić, to zrobi wszystko.
  Moment, ale czy to były jej myśli? Z drugiej strony, czy to ważne? Każdy powód jest dobry, by wyrwać się z otępienia.
– Właśnie tak, moja droga – wyszeptała ciemność, blednąc pod wpływem promieni słońca wydobywających się zza chmur. – Nie myśl, nie patrz, nie słuchaj. Daj się owładnąć uczuciom. Tańcz z nienawiścią. Niszcz obłędem. Chowaj się w mroku. – Uśmiechnęła się, podczas gdy czarne drobinki energii odrywały się od niej i leciały gdzieś niesione przez wiatr. – Na końcu w nim zatoniesz.

...rozszarp świadomość...

   Yuka już dawno temu nauczyła się, że w samolocie można spotkać najróżniejszych ludzi. Dlatego niespecjalnie zwracała uwagę na swoją współpasażerkę. Dziewczyna, a właściwie kobieta, bo miała z pewnością ponad dwadzieścia lat, intensywnie wymachiwała rękami obwieszonymi kolorowymi bransoletkami, a ramieniem przyciskała telefon do ucha. Yuka mało co rozumiała z jej wywodu, bo ta mówiła po grecku. Po kilku minutach kobieta warknęła coś, rozłączyła się i uderzyła pięścią w podłokietnik fotela.
– Hey – zwróciła się do Yuki po angielsku. Mówiła płynnie i poprawnie, ale dało się wyczuć obcy akcent. – też uważasz, że większość mężczyzn to idioci?
– Hm... – artystka oderwała wzrok od szkicu Statuy Wolności. Przed oczami przeleciały jej twarze Izumiego, Patricka, Victora, Hidekiego oraz kolegów z uczelni. – zdecydowanie tak.
– A oni tego nie potrafią zrozumieć – westchnęła ciężko kobieta, po raz kolejny grzechocząc bransoletami, gdy odgarniała ciemnobrązowe włosy z twarzy. – Aj nie przedstawiłam swojej skromnej osoby. Nazywam się Raisa Kasapi, jestem dziennikarką,  a ty?
– Yuka Wanabe.
– Wanabe, tak? – Raisa postukała palcem w nos. – Gdzieś już to słyszałam. O! – Strzeliła palcami. –  Jesteś z tej bogatej rodzinki?
– Tak.
– Aż dziw bierze, że podróżujesz samolotem wraz z plebsem – założyła ręce za głowę. – Wydziedziczyli cię?
   Gdyby nie ciemna karnacja, piwne tęczówki oraz inne rysy twarzy, Yuka pomyślałaby, że znów rozmawia po raz pierwszy z Jenny. Choć nie, w wypowiedziach demonicy było więcej drwiny i przekleństw i jakże barwnych porównań. Taa, to był jakiś cud, że teraz są przyjaciółkami, Yuka ledwo zachowała swoją głową, kiedy po raz pierwszy wpadła na Ashidę podczas rozmów Harumi i rodziny Wanabe o zakupie kilku sztuk nowych karabinów dla strażników.
– Nie, po prostu obecnie jestem biednym studentem i muszę oszczędzać – oświadczyła, rozkładając ręce. – Sushi kosztuje.
  Raisa zerknęła na nią, unosząc kącik ust i parsknęła śmiechem.
– Całe szczęście, że nie jesteś taka sztywna jak reszta Japończyków. Tylko szkoda, że nie pracujesz w WBBA.
– Lecisz, by przeprowadzić wywiad?
– Nieee, zbyt duże nudy dla mnie – Greczynka machnęła dłonią. – Jadę, by napisać artykuł o tych dziwnych wydarzeniach, co się ostatnio u was dzieją. Ataki beyi, Legendarni, te sprawy. Może nawet uda mi się ujrzeć to na własne oczy? – rozważała, wciągając na kolana dużą, granatową torebkę, która ledwo się domykała. – Jeśli uda mi się zostać, aż do rozwiązania sprawy, to będzie artykuł roku! Wreszcie dostanę awans i będę mogła jeździć do spraw kryminalnych, a nie jakiś pierdół! Tylko, że ten debil mi pieniędzy nie chce wysłać – zazgrzytała zębami i umilkła, bo zaczęła w skupieniu malować usta matową pomadką w kolorze brudnego różu.
   Yuka oparła się wygodniej, odkładając szkicownik do torby. Rzeczywiście, w czasie długich pogadanek z Alice padło coś o dziwnych atakach beyi na różne większe miasta w Japonii oraz napady na Legendarnych, ale nie sądziła, że to jest aż tak poważne. Sięgnęła po telefon i odszukała w kontaktach numer Jenny. Z jednej strony dziewczyna powiedziała, że poza nią zrywa wszelkie kontakty z ludźmi, lecz z drugiej nie usunęła pamięci Nilowi, więc może coś wie? Wiedziała, że dzwonienie do innych nie ma sensu, rodzeństwo Terada miało na to dosłownie wyjebane podobnie jak Patrick, Alice nie posiadała znajomości w WBBA tak samo jej ludzcy znajomi, pozostawała tylko Jenny. Raz po raz przybliżała palec do zielonej słuchawki, by zaraz go oddalić.
   Myśląc rozsądnie, czy powinna się wtrącać? Nie miała beya, słabo się orientowała w świecie beybledowych nowinek, oprócz kilku walk Jenny nie widziała żadnej bitwy. Po co się wtrącać? Przecież i tak nie pomoże Raisie, którą poznała kilka minut temu.
– Co jest? Pokłóciłaś się z tą dziewczyną i chcesz zadzwonić z przeprosinami? – spytała Kasapi, przechylając głowę na bok. Zmrużyła oczy i przyjrzała się napisowi na wyświetlaczu. – Jenny...Ashida? Mieszaniec*?
– Nope, chciałam spytać, jak to jest z tymi beyami, ale przypomniało mi się, że ona... – urwała, chaotycznie szukając dobrej wymówki. – wyjechała jakiś czas temu do rodziny w Anglii!
– Wiesz, nikt nie wie, czy nie dojdziesz do tych ataków w innych krajach – mruknęła Raisa.
– Czemu tak myślisz? – Yuka zmrużyła oczy. Lata przebywania na wystawnych balach oraz wśród demonów wyostrzyły ją na niektóre, pozornie, niewinne słowa lub zachowania. A dla artystki stwierdzenie Greczynki było bardziej niż podejrzane.
   Raisa również uniosła brew.
– Serio nie rozumiesz? – spytała. Yuka pokręciła głową. – No nie wierzę! Spójrz na to – podsunęła jej pod nos telefon, na którym wyświetlała się mapa. Przy miastach, gdzie doszło do ataków znajdowały się czerwone kropki oznaczone numerami od jeden do siedem. Liczby rosły w kierunku granic państwa. – Teraz rozumiesz? Z każdym kolejnym atakiem odsuwają się od centrum. Ostatni był tuż przy północnej granicy, dlatego myślę, że następne mogą nastąpić w innych krajach.
   Yuka uspokoiła się. Raisa wyglądała raczej na pasjonatkę spraw kryminalnych i marzyła skrycie o byciu detektywem. W końcu sprawca nie rozpowiadał na prawo i lewo o swoich zamiarach, prawda?
   Przynajmniej taką miała nadzieję.

...napełnij szaleństwem...

   Ludzie to świnie – prawda stara jak świat, choć trochę obraźliwa, bo przyrównywała biedne chrumkające, różowe stworzenia do istot podobno najinteligentniejszych, a tak naprawdę głupich jak but, chciwych i bezdusznych.
   A Mari to była najbardziej bezduszną świnią, jaką kiedykolwiek poznał! Z jakiego grzyba, on miał się fatygować po kolejne części aż za granicę?! I to jeszcze statkiem! Przecież porzyga się zaraz po postawieniu stopy na pokładzie! Ach no tak! Bo ona musiała dostarczyć paczkę za niego i porozmawiać przez pięć minut z Panną Na Haju (lepiej nie umiał jej zdefiniować). No dramat, skandal, czas żałobę ogłosić! Jak taka delikatna jest, to źle wybrała, Panna była jeszcze do ogarnięcia.
   Przeklinając, kopnął z całej siły w ścianę, aż trochę tynku spadło na podłogę. Chciał kilka dni spokoju, mógłby wreszcie pograć, ale nieee! Miał się pakować, łapać kasę z konta i wsiadać na statek. No po prostu spełnienie jego marzeń, po chuja się zgadzał?
Bo pragniesz nagrody -  odparł jego bey. Oczami wyobraźni Osamu widział, jak przed nim unosi się ogromna pantera o granatowym umaszczeniu i świdruje go spojrzeniem kocich tęczówek.
– O ile wcześniej mnie nie zajadą na śmierć – prychnął i przeczesał włosy dłonią.
   Koło drzwi już czekał na niego plecak oraz płaszcz. Ubrał go, włożył beya do wewnętrznej kieszonki, przypiął niewielką wyrzutnię do paska spodni i zarzucił plecak na ramię. Jak tylko wróci, to zrzuci na Mari swoje wszystkie zadania. Będzie ją dręczył do końca, niech sobie małpa nie myśli, że wystarczy zrobić oczka szczeniaka i nieco obniżyć dekolt, by jadł jej z ręki! Miał swój honor i urodę – babcia zawsze mówiła, że jest przystojnym i dobrym chłopcem! Choć z tym dobrym, to się przeliczyła.
...i doprowadź do krawędzi istnienia.



Hello, powróciłam go egzaminach ( ciężko było, przeklinam deskorolki i kaski na wieki!) Jenn chyba będzie się pojawiała co 2 rozdział, bo dość wielu bohaterów wprowadziłam, gdyż no, intryga jest niezła XD Raisa pierwotnie miała pojawić się później, ale uznałam, że jest dobrym pretekstem do pokazania Yuki ^^ Ciekawi mnie, co myślicie o pannie, która chodzi z ciemnością, jakieś teorie (mamuś?)
Odmeldowuje się!
* Raisie chodziło o to, że Jennń ma korzenie japońsko - amerykańskie, jakby kto nie zrozumiał.

8 komentarzy:

  1. ,,Ciekawi mnie, co myślicie o pannie, która chodzi z ciemnością, jakieś teorie (mamuś?)"
    Ohoho. Chyba mnie przeceniasz U-U
    Jack: Oj, nie pierdziel tylko mów.
    Myślę, że ta upersonifikowana ciemność może mieć coś wspólnego z Artemis ponieważ jej atrybutem również jest ciemność...tylko jeszcze nie doszłam jakby to miało się łączyć, ale mniejsza o to XD Po drugie Jenny jest trochę silniejsza od reszty demonów więc może to Pani Ciemność jest źródłem tej mocy i mocy Artemis...? Jak widzisz take średnie te teorie bo może być to postać zupełnie nowa albo ktoś kogo już znamy tylko postanowił urządzić sobie przebieranki. Z drugiej strony dziadziuś Jenny w agonii przyrzekał, że to jeszcze nie koniec więc ciągle myślę, że wszyscy jego słudzy jeszcze nie powiedzieli papa Jennyfer.
    A może to Eris...? Dobra stop bo biegnę za daleko.
    Lilka: Nigdy nie pytaj Kruka czy ma teorie. N-i-g-d-y-_-
    ,,Ludzie to świnie – prawda stara jak świat, choć trochę obraźliwa, bo przyrównywała biedne chrumkające, różowe stworzenia do istot podobno najinteligentniejszych, a tak naprawdę głupich jak but, chciwych i bezdusznych."
    Prawda.
    Jack:Eh Ziggurat. A czy babcia powiedziała ci również, że jesteś kretynem?
    Lilka: Anglia to fajne miejsce i prawie ciągle tam pada^^
    Jack: Dla ciebie wszystko jest fajne. Po wysrywało ostatnio tych detektywów jak grzybów po deszczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Nie jestem silniejsza, z Victorem czy też Takeru, Damonem bym raczej przegrała w walce. RACZEJ *powtarza, widząc uśmieszek Damona*
      Artemis: *bije się z Heliosem*
      Jenn: A ta idiotka nie nadaje się na antagonistkę, ma własne dramy o swoim wieku i jakiejś "niemocy"
      Helios: To jest starzen...*dostaje getą w twarz, odlatuje i uderza w okno*
      Harumi: *w słuchawkach siedzi po turecku na dywanie nad rozłożonymi częściami pistoletu i duma*
      Jenny: Uuuu, może Rin przeżyła i się będzie na mnie mściła? Nie mogę się doczekać, zwłaszcza, że zajmuje się ludźmi, a ja mam to w dupie
      Izu: No ale Nil~ *sugestywny uśmiech*
      Jenn: *trzepie go w ucho* Nie gadaj bzdur
      Eh? Ale ja lubię teorie, Lili ^^
      Osamu: *uważa Jacka za niegodnego uwagi i go ignoruje*
      Gdzie ja wspomniałam o Anglii? Bo nie pamiętam i nie widzę xDD
      Raisa: Hmpf! *nachyla się w stronę Jacka, a jej upięte w warkocz włosy spadają jej na ramię* Nie jestem detektywem, tylko dziennikarką śledczą, chłopczyku!

      Usuń
    2. Aha. Ok bo coś mi się kojarzyło, że była mowa o tym, że jesteś jakaś silniejsza...to było chyba w tedy gdy byliście u tego króla z lodowej wiosce gdzie znaleziono Alice i Pata. Czy też Victor albo Kimiko coś kiedyś o tym wspominali...dobra nie ważne.
      Nikt nie mówił, że Artemis ma być antagonistką.
      ,,Eh? Ale ja lubię teorie, Lili ^^"
      Lilka: Cieszę się bardzo, ale ja mam jej dość.
      ,,Gdzie ja wspomniałam o Anglii? Bo nie pamiętam i nie widzę xDD"
      ,,– Nope, chciałam spytać, jak to jest z tymi beyami, ale przypomniało mi się, że ona... – urwała, chaotycznie szukając dobrej wymówki. – wyjechała jakiś czas temu do rodziny w Anglii!"
      Lilka: W tym momencie.
      ,,Raisa: Hmpf! *nachyla się w stronę Jacka, a jej upięte w warkocz włosy spadają jej na ramię* Nie jestem detektywem, tylko dziennikarką śledczą, chłopczyku!"
      Jack:*również przybliża się z uśmiechem* A czy ja wypowiedziałem twoje imię d-z-i-e-w-c-z-y-n-k-o?

      Usuń
    3. Yyyy, możliwe, że chodziło, że Jenn umie wyczuwać czasami czyjeś moce, ale nie jestem pewna XD No nieważne
      Artemis: Właśnie, właśnie! *macha rękawami kimona* nie przesadzaj, Angel! *nadyma policzki*
      Jenn: Masz 400 lat, zatrzymałaś się na rozwoju 16-letniej tsundere
      Artemis: I kto to mówi >.>
      Czyli jednak jestem ślepa, ok xD
      Jenn: Nie lubię Anglii, ludzie są jacyś tacy sztywni i często leje. Brr, nie moje klimaty. Chociaż mają dobre frytki.
      Raisa: Niby nikt, ale tylko w moim przypadku jest wspomniane, że mam zainteresowanie detektywistyczne, więc to logicznie wychodzi :)
      Jenn: *opiera łokieć o głowę Jacka* Czemu mówisz do laski, która prawie mogłaby być twoją matką, dziewczynko? No wysiliłbyś się bardziej, Jackuś, podobno niegrzeczny z ciebie chłopczyk

      Usuń
    4. Ok nie wnikam XD
      ,,Jenn: Nie lubię Anglii, ludzie są jacyś tacy sztywni i często leje. Brr, nie moje klimaty. Chociaż mają dobre frytki."
      Lilka:*polemizowałaby gdyby nadal nie była zła*
      ,,Raisa: Niby nikt, ale tylko w moim przypadku jest wspomniane, że mam zainteresowanie detektywistyczne, więc to logicznie wychodzi :)"
      Jack: No proszę czyli poza wymalowaną buźką masz jeszcze mózg. A to ci heca.
      ,,Jenn: *opiera łokieć o głowę Jacka* Czemu mówisz do laski, która prawie mogłaby być twoją matką, dziewczynko? No wysiliłbyś się bardziej, Jackuś, podobno niegrzeczny z ciebie chłopczyk."
      Jack:*odsuwa się nagle tak by Jenny mogła się przewrócić* Rozumiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz od razu robić sobie ze mnie podpórki. Musiałaby mnie urodzić w wieku 12 lat. A mówiąc tak podkreśliłam, że taki ze mnie chłopiec jak z niej dziewczynka, ale nie dziwię się że nie ogarniasz. To już norma.

      Usuń
    5. Jenn: *łapie równowagę w połowie, rozpościerają ręce na boki* O co się na mnie gniewasz Lili?
      Izu: Właśnie, coś się malo odzywasz ^^ o tego na S chodzi?
      Raisa: Dla mnie większą checą jest że taki mały chłopczyk kręci się tu bez rodziców
      Jenn: Dlatego mowie że prawie
      Yuka: W Pakistanie by się kłócili.
      Ale to Pakistan
      Jenn: *wywraca oczami na teskt o zazdrości* Oj tak, moje serce wręcz płonie podpalone ogniem nienawiści, że rozmawiasz z inną kobietą
      Izu: Ha! Gadasz po poetycku!
      Jenn: Ostatni raz wsiadłam z tobą na gondolę

      Usuń
  2. Przeczytałam, przeczytałam, przeczytałam, kom może jak znajdę wenę! XD *próbuje dogonić psa, który zaiwania po całym polu*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajmuje. Może wróci pomysł na komentarz

    OdpowiedzUsuń