Zabiję gnoja. Uduszę, potem ożywię, przywiążę
do samochodu, przejadę całe Piekło, wydłubie oczy wykałaczką, spalę i wysypię
prochy do ścieków.
–
Zapierdolę cię! – warknęłam, a nad moją dłonią zaczęła zbierać się fioletowa
energia.
Patrick próbował zachować powagę, ale kiedy
zobaczył rozmiar mojej kuli mocy, dostał ataku śmiechu. No tak, w końcu cios od
jedenastolatki mógł mu co najwyżej wyprostować włosy. Tak, dobrze słyszeliście.
JEDENASTOLATKI. Przez tą żywą pierdołę odmłodniałam o siedem lat!
– Jenny,
ja wiem, że realnie masz osiemnastkę, ale błagam, panuj nad językiem –
poprosiła Alice, nieznacznie się krzywiąc. – Źle to wygląda z twoim obecnym
wyglądem.
Wywróciłam oczami i poprawiłam szelkę
ogrodniczek pożyczonych od Oliwki. Moje normalne ciuchy leżały złożone w kostkę
na krześle. Zmrużyłam oczy i trzepnęłam Pata grubą księgą. Uspokoił się nieco i
otarł łzy z kącików oczu.
– No
wybacz, Jenny, ale skąd mogłem wiedzieć, że to się tak skończy?
– Bo
zaklęcie się czyta, cholerny nerdzie! A nie rzuca na chybił trafił! Rodzice
kurwa nie uczyli?!
Alice już otworzyła usta, ale posłałam jej
takie spojrzenie, że zrezygnowała z moralnych kazań.
– Z tego
co wyczytałam, to zaklęcie cofnie się jutro. Może nieco wcześniej, ale to nic
pewnego – powiedziała. – Jakoś dasz radę.
No jasne, oczywiście! Co z tego, że moje moce
są teraz słabsze, tak samo ciało! Chociaż i tak chwała Lucyferowi, że umysł mi
się nie cofnął, bo to by była już ostra przesada. Co ja gadam! To już jest
przegięcie, ja się na to nie zgadzam! Losie, chodź tu, kuźwa, i naprawiaj ten
burdel!
Usłyszałam szczęk klamki i kroki. Czyżby
jakiś mój wybawca, który mnie wyciąga z tego bagna? Pełna nadziei spojrzałam w
stronę korytarza. A nie, jednak nie...cześć Izu.
Nie minęła sekunda, gdy rudzielec zaczął
mnie tulić, wykrzykując przy okazji, że jestem najsłodszym dzieckiem, jakie w
życiu widział. Nie zmienił zdania, nawet gdy zaczęłam wiercić mu kolanem w
okolicach wątroby.
–
Bogowie, Jenn-chan, oby twoja córka wyglądała tak jak ty – powiedział rozczulony,
targając mnie lekko za policzki.
Dobra, przywykłam, że Izu to optymista i
idiota, ale żeby był ślepy? Byłam tylko niższa, włosy sięgały mi do kolan i
tyle! Nie jestem słodka, o nie!
Nadęłam policzki i skrzyżowałam ręce na
(ach, stałam się też płaska!) klatce piersiowej. Izu z automatu dostał skoku
cukru, przez co Pat mu wjebał kapciem w nos, bo rudy zaczął wywijać szalone
piruety, prawie zwalając lampę na ziemię. Alice klepnęła się w czoło, mając
powoli dość. Takie przekleństwo, że więkoszość facetów to spierdoliny umysłowe.
– Masz
na dziś coś ważnego? – zerknęła na mnie.
– Na
szczęście nie, do pracy idę pojutrze – mruknęłam. – Inaczej ktoś by tu leżał
bez głowy.
– Twoje
groźby niezbyt mnie przerażają, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że ledwo sięgasz mi
do pasa – Wyszczerzył się Pat.
– Och,
nie bój nic, mój drogi. Jutro ci tak wpierdolę, że zatęsknisz za byciem w
hibernacji.
– Hai,
hai, wierzę ci.
Shirai musiała mnie przytrzymać, bo uznałam,
że walę mój stan i zamorduję go za pomocą widelca. No co za gnój, skruchy by
trochę okazał! Przez niego jestem...taka!
W tym momencie, żeby było mi jeszcze weselej
w tym pojebanym dniu, zadzwoniła moja komórka. Nie musiałam nawet patrzeć na
wyświetlacz, bo Patrick, który uśmiechał się jak głupi oraz zmarszczenie brwi
Alice dało mi odpowiedź.
– To
Tategami, mam rację?
****
– Czyli
jednak nie żartowałaś.... – Tategami spojrzał na mnie i wydał z siebie
westchnięcie maskujące śmiech. Zacisnęłam pięść. Niedoczekanie, narwaniec nie
będzie się za mnie nabijał.
– Co się
stało, Jenny? – Zza jego ramienia wyjrzał zaniepokojony Demure. – Dobrze się
czujesz?
– Taa,
nic mi nie jest. Tylko przez pewnego złamasa odmłodniałam o siedem lat. A tak
ogólnie to jest świetnie!
Benkei śmiał się w najlepsze – w duchu
życzyłam mu, by się zadławił udkiem, które akurat jadł – natomiast Nil
przyglądał mi się w milczeniu okrągłymi oczami. Usiadłam na krześle przy stole
obrad. Nogi mi zadyndały w powietrzu. Coraz lepiej, coraz lepiej. Jeszcze niech
Ryo tu wpadnie! Albo Ryuga! To będzie po prostu kulminacja!
– Co
robimy? Jenny przecież nie może w tym stanie grać.
Dzięki ci za Demura w drużynie, on
przynajmniej miał empatię. Posłałam mu słaby uśmiech, a chłopak aż się
rozpromienił.
– Serio
jesteś teraz taka słaba? – spytał z drwiną Tategami, opierając się jedną ręką o
stół i nachylając się nade mną.
– Nie,
dalej mogę ci wpieprzyć, ale szybciej się zmęczę – uśmiechnęłam się.
Kyoyi drgnął kącik ust, co oznaczało, że mój
wygląd serio osłabiał wszystko, co powiedziałam. Świetnie, muszę poszukać
taśmy, bo dziś szykują się pociski od zieleńca.
–
Lepiej, żebyś wróciła do domu – wtrącił się w końcu Nil. – Wyglądasz jak
dziecko i dość ciężko będzie się wytłumaczyć komuś z WBBA, jak cię zobaczą, co
się stało.
–
Właśnie! To by sprawiło Kyoyi – san kłopoty – poparł go Benkei, wrzucając
kubełek po udku do kosza.
– A
macie jakąś forsę? – spytałam. – Bo tak za bardzo nie mam jak wrócić do Piekła,
więc bym skoczyła sobie do kawiarni, aż Haru po mnie nie przyjdzie.
– Czyli
teleportować też się nie możesz?
Skinęłam głową, a chłopcy wymienili
spojrzenia. Oho, jak ich procesy myślowe – u Kyoyi rzecz jasna teoretyczne –
ruszyły, to efekty mogą być opłakane.
****
Tornado porwało okoliczne skały i wzniosło
je ku zachmurzonemu niebu. Skończyło się na tym, że poszliśmy za miasto, gdyż
Demure wraz z Nilem sprzeciwili się mojej idei pozostania samej. Bo co z tego,
że nawet mając jedenaście lat mogłam używać niektórych zaklęć. Troska
rodzicielska im się włączyła, żeby ich szlag.
– Serio
jesteś słodka – stwierdziła Artemis, siedząc koło mnie. – Aż ciężko uwierzyć.
– Giń –
wycedziłam. – Ten, który pisał scenariusz mojego życia, był jakiś niedojebany.
–
Przynajmniej nie jesteś już tulona przez Izumiego.
Jeśli jeszcze Yuka by z nim przyszła...Bryyy.
– Uwaga!
– usłyszałam ryk Tategamiego.
Zerknęłam do góry i ujrzałam deszcz kamyków.
Artemis bez specjalnego wysiłku uniosła topór i jednym machnięciem przemieniła
jej w proch. Strzepałam go z włosów i wróciłam do plecenia warkocza.
–
Żyjesz?
Tutaj powinnam zacząć się bać, bo jak
narwaniec interesuje się, czy czegoś mi nie zrobił, to coś jest mocno nie tak.
– Nie,
umarłam i teraz rzucam na ciebie klątwę – prychnęłam. – Tak, taki słabiutki
atak nie jest groźny nawet dla obecnej mnie.
Wymamrotał coś nosem, wznosząc oczy ku
niebu.
– Od
dzieciaka byłaś taka wkurwiająca?
–
Mogłabym ci zadać to samo pytanie – odgryzłam się. – Możliwe, jakoś opinia
ludzi nie jest dla mnie specjalnie wartościowa.
Tategami wydał z siebie coś na kształt
warknięcio – chichotu. Nie chcielibyście tego słyszeć, brzmiało to podobnie jak
kot, który wyrzuca kłaczka z gardła. Miałam się spytać, czy może wyzionąć ducha
gdzieś z dala ode mnie, gdy ten potargał mi włosy. STOP.
–
Popierdoliło cię do reszty czy oberwałeś kamieniem w łeb? – warknęłam.
Tategami zaczął się śmiać. Najzwyczajniej w
świecie śmiać. Świat się zatrzymał, Artemis upuściła topór, Benkei zakrztusił
śliną, szczęki Nila i Demura zaszurały o ziemię. A ten dalej rżał jak jakiś
pojebany koń.
– Z-zrób
to jeszcze raz, Ashida – wykrztusił, próbując się wyprostować. – Ta twoja twarz
gówniary i te groźby... – kolejna fala śmiechu.
Zaczęłam zaginać palce, mając ogromną chęć,
by go zamordować, gdy poczułam dziwne ciepło w środku i krótki ból w
kręgosłupie. Zrobiło mi się na chwilę ciemno przed oczami, a fala ciepła
przebiegła od palców stóp, przez brzuch aż do głowy. Uśmiechnęłam się pod
nosem, kiedy otworzyłam oczy i zauważyłam, że mój punkt widzenia jest teraz
wyższy. Poczułam też znajomy ciężar przy klatce piersiowej, a bluzka oraz
ogrodniczki Olivi zaczęły mnie dość mocno uwierać.
– To co
mam ci pokazać, Tategami? – spytałam, uśmiechając się miło. Nad moimi dłońmi
pojawiły się dwie fioletowe kule, po których przebiegały czarne iskry. – Hmm?
Śmiech szybciutko ucichł.
Z....*idzie do wikipedii, bo nie umie tego napisać* Chao Xin się nie zadziera, bitch
Jenn: Fajna fryzurka na grzyba, Bao. Pasuje ci.
Bao: Nie odzywaj się...
Jenn: Czy to w zamyśle miało być groźne?
Haru: Chyba tak
Jenn: Efektownie zjebane, oklaski. Ryo, zgaduje, że twoja robota?
Ryo: Zszokuje cię, ale nie.
Jenn: Tsubasaaaaa!
Tsubasa: CO TO JEST
Jenn: Internet XD
Izu: Patrzcie, Konzerna porywają!
Jenn: Bo dzban poszedł na pustynie w garniturku i lakierkach. Karma, Roszpunko!
Haru: Co jest nie tak z Hyomą?
Kyoya: Rak mózgu od dziecka
Jenn: Popatrz, zupełnie jak u ciebie. Leżeliście na jednym oddziale?
Hikaruuu!
Hikaru; *niepewnie wygląda*
*ciągnie Ryugę za płaszcz*
Hikaru: *wielkie oczy i wygląda jakby miała zemdleć*
Kenta: *kibicuje z tyłu*
Hikaru: *nie wytrzymała presji i walnęła kłodę na podłogę*
Kurw...
Jenn: "Dunamis: I'm calling the police"
Proszę państwa, Kyoya za 40 lat. A tak na poważnie, to tatuś Tategami, który w przeciwieństwie do mojego który jest sukinkotem, mimo iż surowy, to kocha swoich synów.
Jenn: Ale to i tak będzie Yoyo za 40 lat, tylko że blizny ma na policzkach.
Tylko trzeba poczekać, aż autor narysuje mamę ^^
Kyoya: O.O
Nil: O.O
Ginga: O.O
Hikaru:...O.O
Jenn: *wyje ze śmiechu*
*Autorka próbuje uniknąć podpalenia przez L-Drago* To nie ja rysowałam, cholerniku jeden!
I na zakończenie fem!Kyoya!
Jenn: Ja tam nie widzę różnicy
Kyoya: Spokojnie, już ci okulistę zamówiłem.
Dobra, odmeldowuje się!
Kurde, kurdw, kurde, kurdeeeeee ja tu powinnam się ciągów arytmetycznych uczyć a ty mnie tu tak kusisz, szatanie mały! xD
OdpowiedzUsuńZaspamuj mi wieczorem na hg to - jesli do tegl czasu będę żyła- przeczytam do końca i - uwaga! - skomentuje! XD
Kel: Taaa, tak jak z rozdzielami *uskakuje przed rowerem*
Klep, klep.
OdpowiedzUsuńOgarnięty kom potem ;)
Ness mnie wyprzedziła, a mysilałam, że będę pierwsza :/
UsuńTeż cię lofciam ;*
UsuńNo co ja mogę powiedzieć? Brakowało mi teamu Jenny&Kyoya. Oby wracali częściej z taką dawką humoru bo jak zwykle czytając twoje opko czy shoty co chwilę parskam śmiechem.
UsuńA co do tego arta z małym Yoyo to i tak nic nie przebije Benkeia z tym lizakiem w ręku, bojową miną i babolem zwisającym z nosa. A i jeszcze jedno. Gdzie jest Kyoya ziemniaczek? Powinien tu być.
Lilka: Kogo to obchodzi? Jenny byłaś urocza czy tego chcesz czy nie, a teraz przytulas*rozkłada ramiona*
Jack:*patrzy na Patrisa* Nazwałbym cię imbecylem gdyby nie fakt, że Tategami był bliski uduszenia się*kręci głową* Świrowanie świrowaniem, ale mam nadzieję, że spaliliście już tę księgę.
Lilka:Przyznaj się boisz się uroku Jenny.
Jack: No oczywiście.
Lilka: Eh U-U Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jak nie jest się cycatą blondynką albo uroczą lolitką to zostaje ci tylko zakon.
Zmora: Albo obejmowanie władzy i żywienie się we wszystkich możliwych światach.
Lilka: Ach, Zmora jak zwykle pomocna. Co ja bym bez ciebie zrobiła?-_-
Zmora: Żyła swoim marnym, szarm, niezbyt ekscytującym, załganym życiem.
Lilka: Właśnie. W między czasie jeszcze bym sobie życie ułożyła.
Zmora: Spójrz prawdzie w oczy nadałam twojemu życiu sens.
Lilka: Och, przymknij się.
Jack:*ściąga sobie arta z Zeo i Tobim* Będzie czym szantażować ;)
,,Chao Xin się nie zadziera, bitch."
Lilka: Pffy. Wpadnę do nich na tę górę wyrwaną z Szaolinu i pięciu sekund ze mną nie wytrzyma ;)
Jack: Już ci tłumaczyłem, że nie umiesz być wredna.
Lilka: Cicho tam. Sam mnie źle uczysz.
Jack: Ja robię wszystko dobrze to ty się nie nadajesz.
Lilka: Daj mi spokój.
,,Hikaru: *nie wytrzymała presji i walnęła kłodę na podłogę*"
Lilka:*pochyla się trochę do przodu* Umarła?
Jack: Chciałabyś co? XD
Lilka:*mina z cyklu ,,Och, naprawdę Jack?"* Ryuga się stara, wylatuje z prezentem, a ta mdleje. Dobrze ona się czuję?
Jack: No nie wiem, a normalnie też tylko leży na podłodze i się nie rusza? :)
Lilka:*zasłania sobie usta dłonią* Jack.
Jack: No co? Wiesz, że to było świetne, możesz się już śmiać.
Lilka: Nie umiem śmiać się nad trupem.
Jack: Jasne :)
Ja: Srtututtutu. Hikar nie umiera bo będzie Kyoyą.
Jack: Na leczenie już za późno.
Lilka:...To ona serio jest martwa?
Ja:...Nie...pewnie nie. Zanim Ruga poszczuł ją Drago miała świetne wejścia. np. kiedy weszła do miasta i jednym strzałem rozgromiła Face Hunters. Niech wszechświat mnie wysłucha i cofnie czas.
Zmora: Chciałabyś nawet ja nie mam takiej mocy.
Ja: Psia dupa U-U
Jack: Skąd wiesz, że jakbyś cofnęła czas to wszystsko byłoby dobrze i nie potoczyło się inaczej?
Ja:*kiedy twój dzieciak jest bardziej ogarnięty niż ty-_-* Psujesz moją wyobraźnię.
Lilka: To dlatego, że sam nie posiada.
Jack: Nie oczerniaj mnie Czarna.
Lilka: Taka prawda.
,,Jenn: "Dunamis: I'm calling the police""
Jack: Ten to ma podejście do dzieci nie? XD
Lilka:*unosi rękę* Mów do ręki.
,,Proszę państwa, Kyoya za 40 lat. A tak na poważnie, to tatuś Tategami,"
Ma fryzurę jak Wolverine mówię ci!
Lilka:*Stara się nie myśleć o krwi*
,,który w przeciwieństwie do mojego który jest sukinkotem, mimo iż surowy, to kocha swoich synów."
My też!
Jack: Ty lubisz wszystkie postaci z Beyblade. Mniej więcej ale większość.
Lilka:*zobaczyła małego Ryugę* Aaaaa jaki fajniutki. Jack zobacz.
Jack:*robi krok w bok*Już widziałem i na moje oko ma pełną pieluchę więc mnie w to nie mieszaj.
Lilka: Współczuję tej biedaczce, która zostanie twoją żoną-.-
Jack: Nie mów chop puki nie przeskoczysz. Puki co jestem wolnym strzelcem i nie zapowiada się by puki co było inaczej.
,,I na zakończenie fem!Kyoya!"
Jill:*żeńska wersja Jacka z innego wymiarca* Przecież ta siksa nawet cycków nie ma.
Lilka&Ren: Mówi się biust.
Jill: Będę mówiła jak chcę. Cycki, cycki, cycki, cycAAA!*Ren ciągnie ją za lok do portalu*
Jack:*szeptem*Cycki.
Lilka:Słyszałam-_-
Jack: XD
I tym optymistycznie długim komem żegnam się z tobą i trzymam kciuki za twoje serialowe ciasteczko!
XOXOXO
Ja ci mówię, że ja to tak wykombinowałam, ze oni wrócą XD Wiem przecież, że oni to w pewnym sensie OTP tego bloga
UsuńJenn: Niedoczekanie
Kyoya; Ja mam swoją godność
Jenn: Teraz żeś mnie zaskoczył
Kyoya: Widzisz, niektórzy ją mają
Jenn: Ale żeby ty? SZOK. Gazety już piszą artykuły *przytula Lili* Mój urok powala, ja wiem
Haru: To raczej były te kamienie z tornada
Jenn: Ej, to zabolało XD
Haru: Serio mówię
Hikaru się jeszcze ogarnie, dajcie lasce czas. Jakby nie patrzeć jebnął w nią sporą dawką mrocznej mocy
Jenn: Ona smakuje gorzej niż moja jarzynówka
Izu: *wzdrygnął się* To już wiadomo skąd ta trauma
Spoko Zmorcia, dawaj zatrudnij się jako coach motywacji, nadajesz się jak nikt.
Jenn: oj tak, Dunamis to mistrz we wszystkich. Zwłaszcza we wkurwianiu
Dalej kminię, czemu miał taką dziwną minę, jak gadał z Tithi na koniec Metal Fury
Jenn: Zjarał się tym swoim proszkiem, mówię ci.
"Puki co jestem wolnym strzelcem i nie zapowiada się by puki co było inaczej."
Jenn: Biedny, ale masz rację. Kto cię zechcę?
Haru: *patrzy za Jill* Jack? O.o
Jenn: Też masz alter ego, ale z piskliwszych głosem? XD
*zaczęła czytać*
OdpowiedzUsuń*po kilku akapitach (zdaniach) soczek staje jej w gardle*
Meg: Uwaga, fontanna!
*nie wytrzymuje i wybucha śmiechem*
* 15 minut later*
*opanowuje się*Nie że się z ciebie śmieję Jenny, nic z tych rzeczy! *na wszelki wypadek kryje się za Konzernem, by nie oberwać kulą energii* a nie, wróć, w to to na pewno będziesz celować! *po kilku obrotach wokół własnej osi bierze Hira (z trudem!) na ręce *
Meg: Jenny to nie Angel, jak jej podpadniesz to cię szatan nie obroni
Ale to taki demoniczny piesek. Może chcesz adoptować! 8wcale z pyska nie leci mu piana a oczy nie są przekrwione* *p,ółgębkiem* Hiro, nie transformuj mi się tu, ja dokonuję transakcji
Ale! Przechodząc do konkretów… kurde, nie wiem w sumie od czego zacząć, bo przez większość czasu się ryłam jak głupia, a rodzinka chciała mnie ukatrupić XD o No to lecim cytatami! xD
„Oho, jak ich procesy myślowe – u Kyoyi rzecz jasna teoretyczne – ruszyły, to efekty mogą być opłakane.”
Kel: Z tymi procesami myślowymi to jak u ciebie na matmie xd
Hehe, hehe, he… * nerwowy śmiech* ja coś rozwalę. Najprędzej swoją głową
Meg: *doszła do fragmentu z Kyoyą* Ne, Simba… instynkt rodzicielski ci się włączył, czy jak!? AAAA, przestaję wierzyć w ludzi!
*podrywa głowę znad rysunku, przypominając sobie gościa z dzisiaj*
Kel: „którędy do poczty?” „a no jedzie pan prosto, w prawo, i na następnym skrzyżowaniu w prawo, poczta po prawej stronie. Prawo, prawo, prawo” I gościu pojechał w lewą
*zasłania twarz szkicownikiem* bosz, przestaję wierzyć w ludzi. Nie, wróć! Ja już dawno straciłam wiarę!
Meg: Wracając! Yoyo, czy ja o czymś nie wiem?
Tategami: ?
Meg: Czemu się nic nie powiedziałeś że jestem ciocią!?
*gdy Kyoya dławi się powietrzem, Nessa znowu dostała ataku padaczki*
„– To co mam ci pokazać, Tategami? – spytałam, uśmiechając się miło. Nad moimi dłońmi pojawiły się dwie fioletowe kule, po których przebiegały czarne iskry. – Hmm?
Śmiech szybciutko ucichł.”
Meg: Czekaj, Jenny! *na miejsce Kyoyi wstawia Konzerna i Ursa* o, jeszcze chwilka! *kopniakiem wciska tam Tategamiego* ty jednak też. Zaczynaj! *siada na kanapie z miską pop cornu
I znów, gdy myślałam, że mnie nie zaskoczysz… ty wrzucasz ruskie arty! Ja chcę dożyć do wakacji! xD
*patrząc na arty* a mogłam pójść z koleżanką na kurs japońskiego…
‘co to jest? Internet!”
To chyba stanie się moją jedną z ulubionych odpowiedzi xD
Jenn: Bo dzban poszedł na pustynie w garniturku i lakierkach. Karma, Roszpunko!
Meg: Hmmmmmm XD brzmi znajomo xDDDDD
„Haru: Co jest nie tak z Hyomą?
Kyoya: Rak mózgu od dziecka”
Meg: rak i udar mózgu, glejak, padaczka neurologiczna…
Kel: jest w ogóle takie coś? O.o
Meg: nie wiem, mieszam wszystko czego uczyła się kumpela Nessy
*gdy zobaczyła przed ostatni art. Spadła z łóżka i do tej pory leży na podłodze*
Meg: *nie wytrzymuje* *ryczy ze śmiechu* o matkoooooooo! Co się zobaczy to się nie odzobaczy! xD Prześlijcie mi toooooo!
Kel: *szturcha Nessę patykiem*
*jęczy coś pod nosem*
Kel: Zepsuła się!
Kurde… Dochodzę do wniosku, że wszystkie (w sensie Autorki) jesteśmy powalone…
Kel: Nom, to racja
Meg: fakt, brawo za refleks
Ej! Chodziło mi właśnie o was! Gadamy, kurczę, z własną wyobraźnią! XD
Meg: To dzwonić po smutnych panów?
Dobra, ten dzień zalicza się do bardziej powalonych. Dzięki za poprawienie humoru i spadamy!
*ma takie feelsy po obejrzeniu odcinka swojego serialu, że turla się po łóżku i nie może uspokoić* NIE AKCEPTUJĘ TEGO!
UsuńJenn: *unosi jedną brew, opierając brodę o dłoń* Uspokój się, to jeszcze przesądzone
Ale ten zwiastun! I ekipa do 3 sezonu nie jest pewna
Jenn: Ale on to narrator...
Nieważne!
Jenn: *macha ręką i zerka na Nessę* Muszę się trzymać zasad angelowatych
Dekalog sobie stworzyłam XD
Pat: Bo ty taka religijna jesteś
Oj tak xD
Kyoya: Nie widziałaś, to się nie wypowiadaj, Megan
Jenn: Yoyo jest upośledzony po prostu
kyoya; I kto to mówi
*taktycznie puściła Godlewskie*
Jenn&Kyoya: Wyłącz to kurwa
XDD Dobra, odpowiedź mało ambitna, ale ja wciąż przeżywam ;;
38 yrs old Software Consultant Standford Becerra, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like I Am Love (Io sono l'amore) and Reading. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. znajdz wiecej informacji
OdpowiedzUsuń