czwartek, 12 lipca 2018

A2 Rozdział 8: Kolejne pytania


   Osamu umierał. Fizycznie, psychicznie, duchowo, moralnie. W każdym znaczeniu tego cudownego słowa. Leżał, a właściwie zwisał, bo jego nogi dotykały podłogi, na łóżku i tylko prosił w myślach o szybkie ukrócenie tych tortur. Czuł, jak pot cieknie mu ciurkiem po plecach, jak krew pulsuje w żyłach. Pod powieką widział plamy kolorów, które po chwili zlewały się w głęboką czerń. Dyszał ciężko.
   Drzwi skrzypnęły, wpuszczając do pokoju żółte światło z korytarza. Osamu z trudem uniósł głowę, ale zaraz tego pożałował, bo poczuł ból w okolicy barku. Syknął.
– Chyba nie dasz rady przyjąć kolejnej dawki.
   Powiedziała to oczywiście Panna na Haju. Wpatrywała się w niego dużymi, pustymi oczami, które wyglądały zupełnie jak te u porcelanowych lalek.
– Co ty nie powiesz – wydyszał, próbując nadać głosu sarkastyczne brzmienie. Nie dał rady i znów opadł na pościel, która była już mokra od jego potu.
   Panna podeszła do niego, odkładając zieloną buteleczkę na bok. Oparła się kolanem o materac i delikatnie uniosła mu podbródek, przystawiając do ust szklankę z niebieskim proszkiem. Posłusznie wypił zawartość małymi łyczkami. Po kilku sekundach ból rozrywający mu tkanki ustał podobnie jak ogień palący jego płuca.
– Pamiętaj, że to konieczne, by móc dotrwać do ostatniego etapu – odezwała się, siadając na skraju łóżka i wkładając dwie czarne gwiazdki do ust. Wzięła jeszcze łyka wody i wszystko przełknęła. Osamu zawsze się zastanawiał czy ona nie czuła bólu, czy może jej organizm był tak wykończony cierpieniem, że było mu wszystko jedno.
– Jednak nie myślałem, że to tak kurewsko boli – warknął, mogąc wreszcie usiąść.
– Udoskonalenia zawsze pociągają jakieś koszty – skwitowała, wzruszając ramionami. – Masz części?
– Yeah – Wskazał kciukiem na plecak leżący w kącie. – Mogę wiedzieć, czemu musiałem się po takie gówno fatygować aż za granicę?
– By nie wzbudzać zbytniej sensacji.
   Wywrócił oczami. Panna wstała, otworzyła plecak i zajrzała do środka. Pokiwała aprobująco głową i zarzuciła go na ramię. Nagle zamarła w miejscu, wpatrując się we własną dłoń. Osamu obserwował ją z lekkim zainteresowaniem. Czyżby gwiazdka zaczęła działać z lekkim opóźnieniem? Jednak jej drobną twarz nie wykrzywił żaden wyraz bólu. Nie, to w oczach zaszła zmiana. Stały się na moment przytomne, mniejsze, pojawiło się w nich życie. Lecz szybko zgasło niczym zdmuchnięty płomień, gdy zacisnęła dłoń w pięść i opuściła ją wzdłuż ciała.
   Minęła go obojętnie, po drodze łapiąc swoją szklankę. Przystanęła jeszcze przy drzwiach, rzuciła średniej grubości plik banknotów na pościel i dopiero wtedy wyszła. Słuchał, jak powoli schodzi po schodach, a potem wchodzi do gabinetu. Taa, Panna była naprawdę dziwna. Humor zmieniał jej się co pięć minut, potrafiła się nagle wyłączyć w trakcie dyskusji lub wyskoczyć z czymś nieoczekiwanym. Już więcej nie będzie psioczył na Mari. Może była głupiutka, agresywna oraz naiwna, ale przynajmniej dało się z nią normalnie rozmawiać. Przynajmniej na razie.
    Westchnął i przetarł czoło ręką. Dopiero po chwili dotarło do niego, że stracił niepowtarzalną okazję, by ujrzeć twarz Panny, gdyż była tutaj bez kaptura oraz swojej śmiesznej maski na buzi.
– Możesz ją jeszcze spotkać, jak będziesz wychodził – wymruczał Dospin, który leżał na podłodze i lizał łapę.
– Sam nie wiem, czy to będzie bezpieczne, znowu odleciała – stwierdził, biorąc do rąk plik pieniędzy. Przeliczył je. No, tysiąc jenów więcej.
   Wyciągnął telefon i wybrał numer swojej kochanej psiapsi, która zapewne teraz wżerała paczkę lodów, próbując przegonić smutek. Tak, był świadkiem, jak zjadła dwulitrowe pudełko i dalej nie wiedział, gdzie to wszystko mieściła. Dlatego też będzie odpowiedzialnym przyjacielem i pomoże jej spalić zbędne kalorie.
– Halo?
– Witaj, Mari-chan! Zgadnij, kto wrócił! – zawołał.
– Juuż? Ehh – westchnęła.
– Złamałaś moje niewinne serduszko – wyjęczał. – Jak mogłaś?
– Nawet nie wiesz, ile są warte spokojne wieczory.
   Bo wiesz mniej niż powinnaś, Mari – chan...
    Pokazał gestem Dospinowi, że wychodzą i ruszył do drzwi. Nacisnął klamkę i wyszedł na hol. Zszedł po schodach, wypatrując Panny. Jednak gdy usłyszał ostre dźwięki rocka dochodzące zza ściany, wiedział, że już jej dziś nie ujrzy.
– W każdym razie pominę twój chłód, bo dziś wybieramy się do salonu gier Otomiko!
– Niby z jakiej racji mam iść?
– Nie nudź, laleczko, bo zostaniesz sama na zawsze – pouczył ją. Mari zaklęła. – No, no, raz dwa, wdziewaj bluzeczkę. Będę za kwadrans – Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
   Usłyszał prychnięcie. Odwrócił się i ujrzał, jak Dospin cały najeżony i naprężony do skoku wpatruje się w drzwi od gabinetu, gdzie siedziała Panna.
– Co jest?
– Tam coś siedzi – Pantera obanżyła kły. – Silne i wyjątkowo złe.
   Osamu uniósł brew, ale skierował wzrok na drzwi. Mocny bas bębnił mu w uszach, lecz przez moment wydawało mu się, że słyszy coś jeszcze. Coś cichego, ulotnego niczym szept. Wyciągnął rękę w stronę klamki, lecz Dospin machnął puchatym ogonem.
– To tylko na to czeka – wymruczał, jeszcze bardziej przylegając cielskiem do podłogi.
   Teraz Osamu wydawało się, że pomiędzy uderzeniami w bębny oraz lekko zachrypniętym głosem wokalisty rozbrzmiewa śmiech. Wyraźnie kobiecy śmiech. Pannie aż tak odbiło po gwiazdkach? Umilkł w tym samym momencie, gdy Dospin uniósł się, strzygąc uszy.
– Odeszło.
   Muzyka grała dalej.

****

   Takeru prowadził mnie za rączkę, jakbym miała jakieś cholernie osiem lat, do gabinetu swojej przeukochanej mamy. Błagam, tylko niech Kimiko nie wjedzie z moralnym wykładem, bo szlag mnie trafi i to na poważnie. Zapukał mocno dwa razy, po czym wbił. Oho, już widzę, że maniery to ma po Victorze, po kij czekać na „proszę”, nie?
   Kimiko przeszyła syna wrogim spojrzeniem znad gazety. Ten dzielnie wytrzymał i pchnął mnie do przodu niczym tarczę.
– Tchórz – syknęłam.
   Zmarszczył brwi, lecz nic nie odpowiedział. Kimiko z szelestem odłożyła gazetę, oparła podbródek o splecione palce, ciągle nie spuszczając z nas wzroku. Zaraz go zjedzie, mówię wam. Mógł mieć to dwadzieścia trzy lata oraz być jednym z dowódców wojsk, ale władczyni demonów i tak nie przepuściła żadnej okazji, by go uczyć kultury. Serio, nawet jak będzie w grobie, to będzie go nawiedzała w snach i myła głowę za złe zachowanie. W końcu to była Kimiko.
– Powinieneś czekać na „proszę” – rzekła, mrużąc oczy.
   Móóówiłam! Mówiłam! Uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając na Takeru. Dowódca zachował poker face’a. Heh, jest lepszy od swojego ojca.
– Wybacz, zapomniałem, mamo – powiedział spokojnie.
   Kimiko wstała, odsuwając cicho ręcznie rzeźbione krzesło. Podeszła do okrągłego stolika, na którym stały filiżanki zrobione z czerwonej porcelany, mające na brzeżkach złoto. Sięgnęła po imbryk i nalała do dwóch czarną herbatę. Dopiero gdy go odłożyła, zwróciła się do syna.
– Następnym razem pamiętaj. Zwłaszcza jeśli wchodzisz do pokoju kobiety. Maniery przede wszystkim, Takeru! – podniosła lekko głos, uderzając w otwartą dłoń swoim białym wachlarzem z koronką na brzegach.
   No po prostu krew w żyłach zamarzała. Takeru przytaknął, choć doskonale wiedziałam, że nie będzie tego stosował, bo jest za leniwy. Wiecie trochę incydentów z nim miałam, więc sukcesem było, że w ogóle puka.
   Wyszedł, a ja bezceremonialne usiadłam na fotelu przy stoliku. Byłam tu milion razy i znałałam tradycję Kimiko na wylot. Kobieta usiadła po mojej prawej stronie, odrzucając włosy na plecy
– Co zrobiłaś? – spytała, drugą ręką podsuwając mi cukierniczkę.
– Nie ja, a Blaise – odparłam, nabierając czubatą łyżeczkę. – Ja jestem tym razem wyjątkowo niewinna jak nowo narodzona krówka.
   Nie pytajcie, skąd wytrzasnęłam to porównanie. Po prostu nigdy nie wysyłajcie Izu na wieś. Dobrze wam radzę.
– Jedyny okres, kiedy jesteś niewinna, to gdy śpisz – stwierdziła, uśmiechając się lekko.
   I kolejna raniąca mnie na każdym kroku. Ja serio będę od nich wyciągała kasę na psychologa, oni wszyscy niszczą mi haniebnie samoocenę! Jak tu być normalnym, powiedzcie mi wy.
– No dzięki serdeczne, lepszego komplementu nie miałaś? – prychnęłam, podnosząc filiżankę.
– Może mam, ale to nie pora na to. Chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważnym. Jenny, miałaś ostatnio jakieś wizje, przebłyski, przeczucia?
   Skinęłam głową.
– Od kilku dni czuję jakieś dziwne zimno w pobliżu, które po kilku sekundach znika. Oprócz tego dziś rano, gdy byłam u Damona czułam silny przepływ energii. Przed oczami mignął mi uśmiech – Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w herbatę. – Nie mam pojęcia, o co chodzi.
   Kimiko splotła dłonie razem i ułożyła je na kolanach, opierając się wygodniej.
– Dwa dni temu byłam w Kioto i doświadczyłam tam wizji. Jakaś istota lub bestia dwanaście razy wbiła nóż w drzewo, po czym ujrzałam, jak ktoś zostaje zamordowany – powiedziała. – Nie wiem czy te dwanaście razy oznaczały liczbę dni do ataku, liczbę ofiar czy może coś innego. Wiem tylko, że to coś było sprawcą tamtego morderstwa i nosi w sobie jakaś urazę.
– Co to znaczy?
   Kimiko zmarszczyła czoło, zamyślając się.
– Nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby ta bestia była związana bezpośrednio z nami oraz Piekłem. Myślę, że ona chce czegoś od ludzi.
– Od jakiegoś czasu są ataki na Legendarnych.
– Nemezis, Rago, Mitsuki i Eris nie żyją, więc kto może to robić?
   Wzruszyłam ramionami kompletnie tym nieprzejęta. Zanotowałam jedynie w pamięci, by przedzwonić potem do Yuki i ostrzec ją na wszelki wypadek.
   Ciężka atmosferę przerwał rumor piętro wyżej, trzask oraz brawurowy okrzyk „Ijahoo!”. Kimiko zaskoczona poderwała głowę, a ja już wiedziałam, co się święci.
– Nie dam się żywcem, moja duma tego nie przetrwa! – wrzask Blaisa usłyszeli nawet w piwnicy. – Nie będę cierpiał jak kozioł ofiarny, nie po to mnie matka rodziła!
  Słychać było, jak ta ameba schodzi, a raczej zlatuje ze schodów w akompaniamencie takiej zajebistej starej zbroi ważącej z tonę i będącej w stanie wybić dziurę w podłodze, co chyba właśnie zrobiła, bo trzask był nieziemski. Razem z Kimiko wychyliłyśmy głowy przez drzwi i zostałyśmy świadkami, jak Blaise trzymając kabuto, odbijał ataki rozwścieczonego Takeru. Czarnowłosy wymachiwał tym kawałkiem metalu we wszystkie strony świata, przy okazji chwiejąc się jak pijak. Czarna strużka śmignęła mu tuż koło ucha, spalając przy okazji kilka kosmyków.
– E,e, tylko nie włosy! – krzyknął oburzony.
– Odłóż tę zbroję, czubie! – ryknął Takeru.
   Ale płuca to ma po mamusi, stanowczo. A jak już o Kimiko mowa, to widząc jej minę, odsunęłam się na bezpieczną odległość. Bo widzicie ta zbroja była japońska, a władczyni demonów przecież kochała ten kraj. Wszyscy w pałacu o tym wiedzieli i traktowali tą kupę metalu jak księcia. Lecz Blaise był najwyraźniej zbyt tępy, by to zapamiętać i zniszczył hełm.
– Co to ma znaczyć? – wycedziła przez zęby Kimiko, ruszając w ich stronę. Mogła być sobie o głowę niższa, jej mordercze spojrzenie sprawiało, że każdy czuł się niczym bezbronny robaczek.
   Blaise chyba wyczuł w jak wielkiej dupie jest, bo naciągnął rękaw i zaczął nim czyścić osmalone kabuto.
– O, witam w tym pięknym wieczorze naszą szanowną królową – przemówił z uśmiechem, ale mina szybko mu zrzedła, kiedy czerwoną wiązka uderzyła w ścianę koło jego głowy, robiąc dziurę.
   Szkoda, wesoło było z nim chodzić do pracy. No nic mówi się trudno i żyje dalej. Może Damon znajdzie kogoś jeszcze zabawniejszego na jego miejsce? (NIE SKREŚLAJ MNIE Z LISTY ŻYWYCH ~ Blaise).
– Zdajesz sobie sprawę, jak ważne są takie pamiątki, Blaise? – spytała Kimiko, przeszywając go swoimi brązowymi oczami na wskroś. Mogłam się założyć, że właśnie mentalnie wykręcała jego duszę na kształt litery „S”.
– O-oczywiście! To była reakcja obronna, normalnie nigdy bym się nie ośmielił... – urwał, gdy władczyni wręcz wyrwała mu z rąk hełm.
– Za renowację trzeba będzie zapłacić – stwierdziła, oglądając go z każdej strony. – Oczekuję, że do końca tygodnia dostarczysz mi czternaście tysięcy monów.
– Niestety, nie mam takie...
– Więc ją zarobisz i wtedy oddasz. Zaraz przekaże ministrowi skarbu, że ma to dopisać do twoich zasobów.
   Blaise spojrzał na mnie, robiąc błagalną minę, jakby przed nim była głodna krwi bestia. Cóż, miał gorzej.
– Jenny – chan, kochana...
– Sam je zarobisz – powiedziała z naciskiem Kimiko, podnosząc na niego oczy. Zmrużyła powieki. – Jakieś obiekcje, Blaise?
– Żadnych, pani!
– Dobrze więc – Kimiko wręczyła hełm jednej ze sprzątaczek, która przybyła ściągnięta hałasem. – Moja droga, zawołaj jeszcze jakiegoś strażnika i poskładajcie go, dobrze? Tylko ostrożnie! Potem przewieziemy go do reparacji. Jennifer, poinformuj Yukę o sytuacji. Przepraszam, ale straciłam ochotę na rozmowę.
   Z radością przyjęłam jej propozycję i wycofałam się spoza zasięgu furii dwóch członków rodziny Tsukiwa. Przy okazji postukałam się palcem w czoło, pokazując Blaisowi, czego powinien czasami używać. A już zwłaszcza przy starciach z Kimiko.

****

   Profile, zdjęcia gończe, portrety pamięciowe, listy zaginionych. Nic. Opadła na klawiaturę. Oczy już ją piekły od ciągle wpatrywania się w monitor. W sumie czego ona oczekiwała. Tamta dziewczyna wcale nie musiała być poszukiwana ani pochodzić z tamtej wioski. W takim przypadku zbiory taty oraz profile społecznościowe były bezużyteczne. Wstała od biurka i rozprostowała plecy, w których coś jej lekko chrupnęło
   Chciałaby wrócić do tamtej wioski i wypytać o nią mieszkańców, ale tato w życiu by jej nie puścił. Oczywiście nic ją nie obchodziła jego zgoda, jednak wolała nie ryzykować, że wyśle za nią Shiro albo innego pachołka.
– Zrobiłaś lekcje? – usłyszała głos mamy z salonu i wywróciła oczami.
– Taaak! – krzyknęła.
– W takim razie chodź. Pomożesz mi zrobić onigiri!
– Przyjdę za dziesięć minut, chcę coś sprawdzić!
   Przetarła oczy i ponownie złapała za myszkę. Nie mając żadnych informacji, nie dorwie dziewczyny, więc powinna to na razie zostawić. Jednak miała już pomysł, jak pokazać ojcu, że jest czegoś warta. Włączyła drukarkę i szybko zaznaczyła osiem stron, na których były wszystkie dotychczasowe informacje o atakach na Legendarnych. Podczas gdy sprzęt wyrzucał na światło dzienne kartki, ona uważnie przeglądała zdjęcia.
– Ukradzione beye, niezidentyfikowany sprawcy, możliwy wyznawca Nemezis, ataki beyi w miastach – wymamrotała pod nosem i nie odrywając wzroku od ekranu, sięgnęła po wydrukowane strony. – To jest to.
– Emiko! – Podskoczyła, gdy usłyszała karcący głos mamy. Kobieta opierała się ręką o drzwi i mierzyła ją surowym wzrokiem. – Minął już kwadrans! Wyłącz to ustrojstwo i chodź!
– Już mamo – powiedziała potulnie.
   Idąc do kuchni, wrzuciła przez szparę w drzwiach kartki do pokoju. Później się nimi zajmie.




Kabuto - hełm w japońskiej zbroi
Mony - waluta w Piekle

7 komentarzy:

  1. Hanako: To się wkopałeś Blaise.
    Beta: Cóż niektórzy mają wielkiego pecha
    "– Odłóż tę zbroję, czubie! – ryknął Takeru.
    Ale płuca to ma po mamusi, stanowczo."
    Akana: Stanowczo. Jestem ciekawa czy potrafił by zagłuszyłby koncert metaliki
    Beta: Możliwe. To demon.
    Akana: *patrzy na Virię* To twoi krewni?
    Viria: Nie
    Hanako: Viria nie ma takiego głosu
    " Bo widzicie ta zbroja była japońska, a władczyni demonów przecież kochała ten kraj"
    Hirooki: Ja tam nwm co ciekawego jest. Poza tym, że na ten kraj spoczęła jakaś klątwa i większość bleyderów stamtąd podbija świat. No dyskryminacja normalnie!!
    "przy okazji chwiejąc się jak pijak"
    Iro: To on nim przypadkiem nie jest?
    Hanako: Nie wiem zapytaj go jak chcesz, ale uważaj ja nie zszywam głów

    Fajnie, że pojawił się rozdział. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: On tak przez całe życie, trzeba przywyknąć XD
      Izu: *zerka na Takeru* Potrafisz?
      Takeru: Nie.
      Haru: Oj, nie bądź taki naburmuszony *dźga go palcem w policzek*
      Takeru: *wzdycha* Widać, że jesteście rodzeństwem
      Haru: ^^
      Jenn: W końcu wychowaliśmy się w trójkę, plus Michael i ty jako nasz wielki starszy brat
      Izu: Wtedy to było...
      Kimiko: Japonia jest bardzo ładna, ma bogatą oraz smaczną kuchnię oraz bardzo dobrze wychowanych ludzi, choć ciutkę za sztywnych ^^''
      Blaise: Nope, jestem trzeźwy jak świnia!
      Jenn: I to jest właśnie najgorsze

      Usuń
    2. Akana: Szkoda. Cóż przynajmniej mam odpowiedź.
      Hirooki: Chyba z setna osoba, która mi to mówi w przeciagu roku.
      Hanako: Ale zawsze mówili ci to ludzie.
      Iro: A czy przypadkiem świnia nie jest przeważnie nietrzeźwa?
      Hanako: Spokojnie Jenn. Może znajdziesz jakieś godne zastępstwo na wypady.

      Usuń
    3. Jenn: Ale co mówili?
      *zdycha z miłości do Jeremiego Rennera i ogląda vine z Marvela*
      Baru: Już drugi tydzień
      Jenn: To tak szybko nie przejdzie
      Baru: I to jest właśnie najgorsze
      No wybaczcie, że to jest I-D-E-A-Ł T.T
      Jenn: Zawsze jest jeszcze Damon *zarzuca mu rękę na ramię, praktycznie stając na palcach*
      Damon: I tak nie dostaniesz podwyżki
      Jenn: EJ, nie myślę tylko o pieniądzach, alkoholu, imprezach, spaniu i ekipie
      Damon: *unosi brew*
      Jenn: Myślę też o jedzeniu!
      Damon:...
      Kimiko: *mina matki, która uświadamia sobie, że spierdoliła*

      Usuń
    4. Hanako:*śmieje się z tego co powiedziała Jenn* nie no to było dobre.
      Beta: To u nas autorka ma rozkminę. Oglądać atak tytanów czy nie.
      Ja: No co?? To trudne pytanie!!!
      Beta: Przynajmniej nie zdychasz
      Ja: Miju i Hanako mnie przy życiu trzymają.
      Miju i Hanako: A przeważnie śmierci jestem winna
      "Damon:..."
      Akana: Ta reakcja mówi wszystko.
      Ja: Normalnie jak wiadomość z mojej konwersacji

      Usuń
  2. Nw co tu napisać. Chyba się doczepię do ostatnie sceny. Jak mogłaś uciąć?! Akurat teraz kiedy Emiko wpadła na trop? Chciałam wiedzieć o co chodzi XD
    Speedy:*widzi jak Osamu zdycha* Amatorzy.
    Lilka:...
    Speedy: Słucham? Chciałaś coś powiedzieć?
    Lilka: Tak. Utop się w brodziku^^
    Speedy: Przestań bo jeszcze kogoś nabierzesz, że jesteś chodzącym złem.
    Podobała mi się ta ostatnia scena z Osamu. To był tak chwila grozy. Nie strasz więcej wiesz, że mam słabe nerwy. Za to Kimiko to perfekcyjna pani domu. Powinna mieć swój własny program na kanale Demono HD.
    Jack: Mówiłem, że ten Blaise to pół mózg.
    Ja i tak wolę Damona i jego kosę XD
    Napisałabym, że czekam na next, ale nie musisz się śpieszyć. Mam co czytać XD
    A na poważnie to czekam na next.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emiko: Dowiecie się w następnym, o ile powstanie
      .....
      Emiko: No właśnie.
      Osamu: *wyniośle ignoruje Speediego* Ja wiem, że wam zbytnio na mnie zależy
      Mari: Chciałbyś
      Osamu: *omiótł ją wzrokiem* Bluzka ci prześwituje, ale koronka ci pasuje. Choć czarna byłaby lepsza
      Mari: *tak go trzepnęła, że otarł się nosem o podłogę* Goń się!
      Kimiko: *zamyśliła się* Victor, jak wygląda ramówka?
      Jenn: Ooo tak, będę miała się z czego śmiać od rana Xd
      Victor: Oho
      Kimiko: Coś nie pasuje?
      Victor: Nigdy w życiu
      Damon x kosa najlepszy ship, wiadomo. Blaise tracisz poparcie!
      Blaise: Każd gwiazda ma takie okresy!
      Jenn: Obyś zgasł jak najszybciej
      No może się doczekasz XD

      Usuń