Osamu umierał.
Fizycznie, psychicznie, duchowo, moralnie. W każdym znaczeniu tego cudownego
słowa. Leżał, a właściwie zwisał, bo jego nogi dotykały podłogi, na łóżku i
tylko prosił w myślach o szybkie ukrócenie tych tortur. Czuł, jak pot cieknie
mu ciurkiem po plecach, jak krew pulsuje w żyłach. Pod powieką widział plamy
kolorów, które po chwili zlewały się w głęboką czerń. Dyszał ciężko.
Drzwi
skrzypnęły, wpuszczając do pokoju żółte światło z korytarza. Osamu z trudem
uniósł głowę, ale zaraz tego pożałował, bo poczuł ból w okolicy barku. Syknął.
– Chyba nie dasz rady przyjąć kolejnej dawki.
Powiedziała
to oczywiście Panna na Haju. Wpatrywała się w niego dużymi, pustymi oczami,
które wyglądały zupełnie jak te u porcelanowych lalek.
– Co ty nie powiesz – wydyszał, próbując nadać głosu
sarkastyczne brzmienie. Nie dał rady i znów opadł na pościel, która była już
mokra od jego potu.
Panna
podeszła do niego, odkładając zieloną buteleczkę na bok. Oparła się kolanem o
materac i delikatnie uniosła mu podbródek, przystawiając do ust szklankę z
niebieskim proszkiem. Posłusznie wypił zawartość małymi łyczkami. Po kilku
sekundach ból rozrywający mu tkanki ustał podobnie jak ogień palący jego płuca.
– Pamiętaj, że to konieczne, by móc dotrwać do
ostatniego etapu – odezwała się, siadając na skraju łóżka i wkładając dwie
czarne gwiazdki do ust. Wzięła jeszcze łyka wody i wszystko przełknęła. Osamu
zawsze się zastanawiał czy ona nie czuła bólu, czy może jej organizm był tak
wykończony cierpieniem, że było mu wszystko jedno.
– Jednak nie myślałem, że to tak kurewsko boli –
warknął, mogąc wreszcie usiąść.
– Udoskonalenia zawsze pociągają jakieś koszty –
skwitowała, wzruszając ramionami. – Masz części?
– Yeah – Wskazał kciukiem na plecak leżący w kącie. –
Mogę wiedzieć, czemu musiałem się po takie gówno fatygować aż za granicę?
– By nie wzbudzać zbytniej sensacji.
Wywrócił
oczami. Panna wstała, otworzyła plecak i zajrzała do środka. Pokiwała
aprobująco głową i zarzuciła go na ramię. Nagle zamarła w miejscu, wpatrując
się we własną dłoń. Osamu obserwował ją z lekkim zainteresowaniem. Czyżby
gwiazdka zaczęła działać z lekkim opóźnieniem? Jednak jej drobną twarz nie
wykrzywił żaden wyraz bólu. Nie, to w oczach zaszła zmiana. Stały się na moment
przytomne, mniejsze, pojawiło się w nich życie. Lecz szybko zgasło niczym
zdmuchnięty płomień, gdy zacisnęła dłoń w pięść i opuściła ją wzdłuż ciała.
Minęła go
obojętnie, po drodze łapiąc swoją szklankę. Przystanęła jeszcze przy drzwiach,
rzuciła średniej grubości plik banknotów na pościel i dopiero wtedy wyszła.
Słuchał, jak powoli schodzi po schodach, a potem wchodzi do gabinetu. Taa,
Panna była naprawdę dziwna. Humor zmieniał jej się co pięć minut, potrafiła się
nagle wyłączyć w trakcie dyskusji lub wyskoczyć z czymś nieoczekiwanym. Już
więcej nie będzie psioczył na Mari. Może była głupiutka, agresywna oraz naiwna,
ale przynajmniej dało się z nią normalnie rozmawiać. Przynajmniej na razie.
Westchnął
i przetarł czoło ręką. Dopiero po chwili dotarło do niego, że stracił
niepowtarzalną okazję, by ujrzeć twarz Panny, gdyż była tutaj bez kaptura oraz
swojej śmiesznej maski na buzi.
– Możesz ją jeszcze spotkać, jak będziesz wychodził –
wymruczał Dospin, który leżał na podłodze i lizał łapę.
– Sam nie wiem, czy to będzie bezpieczne, znowu
odleciała – stwierdził, biorąc do rąk plik pieniędzy. Przeliczył je. No, tysiąc
jenów więcej.
Wyciągnął
telefon i wybrał numer swojej kochanej psiapsi, która zapewne teraz wżerała
paczkę lodów, próbując przegonić smutek. Tak, był świadkiem, jak zjadła
dwulitrowe pudełko i dalej nie wiedział, gdzie to wszystko mieściła. Dlatego
też będzie odpowiedzialnym przyjacielem i pomoże jej spalić zbędne kalorie.
– Halo?
– Witaj, Mari-chan! Zgadnij, kto wrócił! – zawołał.
– Juuż? Ehh – westchnęła.
– Złamałaś moje niewinne serduszko – wyjęczał. – Jak
mogłaś?
– Nawet nie wiesz, ile są warte spokojne wieczory.
Bo wiesz
mniej niż powinnaś, Mari – chan...
Pokazał gestem Dospinowi, że wychodzą i ruszył
do drzwi. Nacisnął klamkę i wyszedł na hol. Zszedł po schodach, wypatrując
Panny. Jednak gdy usłyszał ostre dźwięki rocka dochodzące zza ściany, wiedział,
że już jej dziś nie ujrzy.
– W każdym razie pominę twój chłód, bo dziś
wybieramy się do salonu gier Otomiko!
– Niby z jakiej racji mam iść?
– Nie nudź, laleczko, bo zostaniesz sama na zawsze –
pouczył ją. Mari zaklęła. – No, no, raz dwa, wdziewaj bluzeczkę. Będę za
kwadrans – Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
Usłyszał prychnięcie.
Odwrócił się i ujrzał, jak Dospin cały najeżony i naprężony do skoku wpatruje
się w drzwi od gabinetu, gdzie siedziała Panna.
– Co jest?
– Tam coś siedzi – Pantera obanżyła kły. – Silne
i wyjątkowo złe.
Osamu
uniósł brew, ale skierował wzrok na drzwi. Mocny bas bębnił mu w uszach, lecz
przez moment wydawało mu się, że słyszy coś jeszcze. Coś cichego, ulotnego
niczym szept. Wyciągnął rękę w stronę klamki, lecz Dospin machnął puchatym
ogonem.
– To tylko na to czeka – wymruczał, jeszcze bardziej
przylegając cielskiem do podłogi.
Teraz Osamu
wydawało się, że pomiędzy uderzeniami w bębny oraz lekko zachrypniętym głosem
wokalisty rozbrzmiewa śmiech. Wyraźnie kobiecy śmiech. Pannie aż tak odbiło po
gwiazdkach? Umilkł w tym samym momencie, gdy Dospin uniósł się, strzygąc uszy.
– Odeszło.
Muzyka
grała dalej.
****
Takeru
prowadził mnie za rączkę, jakbym miała jakieś cholernie osiem lat, do gabinetu
swojej przeukochanej mamy. Błagam, tylko niech Kimiko nie wjedzie z moralnym
wykładem, bo szlag mnie trafi i to na poważnie. Zapukał mocno dwa razy, po czym
wbił. Oho, już widzę, że maniery to ma po Victorze, po kij czekać na „proszę”,
nie?
Kimiko
przeszyła syna wrogim spojrzeniem znad gazety. Ten dzielnie wytrzymał i pchnął
mnie do przodu niczym tarczę.
– Tchórz – syknęłam.
Zmarszczył
brwi, lecz nic nie odpowiedział. Kimiko z szelestem odłożyła gazetę, oparła
podbródek o splecione palce, ciągle nie spuszczając z nas wzroku. Zaraz go
zjedzie, mówię wam. Mógł mieć to dwadzieścia trzy lata oraz być jednym z
dowódców wojsk, ale władczyni demonów i tak nie przepuściła żadnej okazji, by
go uczyć kultury. Serio, nawet jak będzie w grobie, to będzie go nawiedzała w
snach i myła głowę za złe zachowanie. W końcu to była Kimiko.
– Powinieneś czekać na „proszę” – rzekła, mrużąc
oczy.
Móóówiłam!
Mówiłam! Uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając na Takeru. Dowódca zachował poker
face’a. Heh, jest lepszy od swojego ojca.
– Wybacz, zapomniałem, mamo – powiedział spokojnie.
Kimiko
wstała, odsuwając cicho ręcznie rzeźbione krzesło. Podeszła do okrągłego
stolika, na którym stały filiżanki zrobione z czerwonej porcelany, mające na
brzeżkach złoto. Sięgnęła po imbryk i nalała do dwóch czarną herbatę. Dopiero
gdy go odłożyła, zwróciła się do syna.
– Następnym razem pamiętaj. Zwłaszcza jeśli
wchodzisz do pokoju kobiety. Maniery przede wszystkim, Takeru! – podniosła
lekko głos, uderzając w otwartą dłoń swoim białym wachlarzem z koronką na
brzegach.
No po
prostu krew w żyłach zamarzała. Takeru przytaknął, choć doskonale wiedziałam,
że nie będzie tego stosował, bo jest za leniwy. Wiecie trochę incydentów z nim
miałam, więc sukcesem było, że w ogóle puka.
Wyszedł, a
ja bezceremonialne usiadłam na fotelu przy stoliku. Byłam tu milion razy i
znałałam tradycję Kimiko na wylot. Kobieta usiadła po mojej prawej stronie,
odrzucając włosy na plecy
– Co zrobiłaś? – spytała, drugą ręką podsuwając mi
cukierniczkę.
– Nie ja, a Blaise – odparłam, nabierając czubatą
łyżeczkę. – Ja jestem tym razem wyjątkowo niewinna jak nowo narodzona krówka.
Nie
pytajcie, skąd wytrzasnęłam to porównanie. Po prostu nigdy nie wysyłajcie Izu
na wieś. Dobrze wam radzę.
– Jedyny okres, kiedy jesteś niewinna, to gdy śpisz –
stwierdziła, uśmiechając się lekko.
I kolejna
raniąca mnie na każdym kroku. Ja serio będę od nich wyciągała kasę na
psychologa, oni wszyscy niszczą mi haniebnie samoocenę! Jak tu być normalnym,
powiedzcie mi wy.
– No dzięki serdeczne, lepszego komplementu nie
miałaś? – prychnęłam, podnosząc filiżankę.
– Może mam, ale to nie pora na to. Chciałam z tobą
porozmawiać o czymś ważnym. Jenny, miałaś ostatnio jakieś wizje, przebłyski,
przeczucia?
Skinęłam
głową.
– Od kilku dni czuję jakieś dziwne zimno w pobliżu,
które po kilku sekundach znika. Oprócz tego dziś rano, gdy byłam u Damona
czułam silny przepływ energii. Przed oczami mignął mi uśmiech – Zmarszczyłam brwi,
wpatrując się w herbatę. – Nie mam pojęcia, o co chodzi.
Kimiko
splotła dłonie razem i ułożyła je na kolanach, opierając się wygodniej.
– Dwa dni temu byłam w Kioto i doświadczyłam tam
wizji. Jakaś istota lub bestia dwanaście razy wbiła nóż w drzewo, po czym
ujrzałam, jak ktoś zostaje zamordowany – powiedziała. – Nie wiem czy te
dwanaście razy oznaczały liczbę dni do ataku, liczbę ofiar czy może coś innego.
Wiem tylko, że to coś było sprawcą tamtego morderstwa i nosi w sobie jakaś
urazę.
– Co to znaczy?
Kimiko
zmarszczyła czoło, zamyślając się.
– Nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby ta bestia była
związana bezpośrednio z nami oraz Piekłem. Myślę, że ona chce czegoś od ludzi.
– Od jakiegoś czasu są ataki na Legendarnych.
– Nemezis, Rago, Mitsuki i Eris nie żyją, więc kto
może to robić?
Wzruszyłam
ramionami kompletnie tym nieprzejęta. Zanotowałam jedynie w pamięci, by
przedzwonić potem do Yuki i ostrzec ją na wszelki wypadek.
Ciężka
atmosferę przerwał rumor piętro wyżej, trzask oraz brawurowy okrzyk „Ijahoo!”.
Kimiko zaskoczona poderwała głowę, a ja już wiedziałam, co się święci.
– Nie dam się żywcem, moja duma tego nie przetrwa! –
wrzask Blaisa usłyszeli nawet w piwnicy. – Nie będę cierpiał jak kozioł
ofiarny, nie po to mnie matka rodziła!
Słychać
było, jak ta ameba schodzi, a raczej zlatuje ze schodów w akompaniamencie
takiej zajebistej starej zbroi ważącej z tonę i będącej w stanie wybić dziurę w
podłodze, co chyba właśnie zrobiła, bo trzask był nieziemski. Razem z Kimiko
wychyliłyśmy głowy przez drzwi i zostałyśmy świadkami, jak Blaise trzymając kabuto,
odbijał ataki rozwścieczonego Takeru. Czarnowłosy wymachiwał tym kawałkiem metalu
we wszystkie strony świata, przy okazji chwiejąc się jak pijak. Czarna strużka
śmignęła mu tuż koło ucha, spalając przy okazji kilka kosmyków.
– E,e, tylko nie włosy! – krzyknął oburzony.
– Odłóż tę zbroję, czubie! – ryknął Takeru.
Ale płuca
to ma po mamusi, stanowczo. A jak już o Kimiko mowa, to widząc jej minę,
odsunęłam się na bezpieczną odległość. Bo widzicie ta zbroja była japońska, a
władczyni demonów przecież kochała ten kraj. Wszyscy w pałacu o tym wiedzieli i
traktowali tą kupę metalu jak księcia. Lecz Blaise był najwyraźniej zbyt tępy,
by to zapamiętać i zniszczył hełm.
– Co to ma znaczyć? – wycedziła przez zęby Kimiko,
ruszając w ich stronę. Mogła być sobie o głowę niższa, jej mordercze spojrzenie
sprawiało, że każdy czuł się niczym bezbronny robaczek.
Blaise
chyba wyczuł w jak wielkiej dupie jest, bo naciągnął rękaw i zaczął nim czyścić
osmalone kabuto.
– O, witam w tym pięknym wieczorze naszą szanowną
królową – przemówił z uśmiechem, ale mina szybko mu zrzedła, kiedy czerwoną
wiązka uderzyła w ścianę koło jego głowy, robiąc dziurę.
Szkoda,
wesoło było z nim chodzić do pracy. No nic mówi się trudno i żyje dalej. Może
Damon znajdzie kogoś jeszcze zabawniejszego na jego miejsce? (NIE SKREŚLAJ MNIE
Z LISTY ŻYWYCH ~ Blaise).
– Zdajesz sobie sprawę, jak ważne są takie pamiątki,
Blaise? – spytała Kimiko, przeszywając go swoimi brązowymi oczami na wskroś.
Mogłam się założyć, że właśnie mentalnie wykręcała jego duszę na kształt litery „S”.
– O-oczywiście! To była reakcja obronna, normalnie
nigdy bym się nie ośmielił... – urwał, gdy władczyni wręcz wyrwała mu z rąk
hełm.
– Za renowację trzeba będzie zapłacić – stwierdziła,
oglądając go z każdej strony. – Oczekuję, że do końca tygodnia dostarczysz mi czternaście
tysięcy monów.
– Niestety, nie mam takie...
– Więc ją zarobisz i wtedy oddasz. Zaraz przekaże
ministrowi skarbu, że ma to dopisać do twoich zasobów.
Blaise
spojrzał na mnie, robiąc błagalną minę, jakby przed nim była głodna krwi
bestia. Cóż, miał gorzej.
– Jenny – chan, kochana...
– Sam je zarobisz – powiedziała z naciskiem Kimiko,
podnosząc na niego oczy. Zmrużyła powieki. – Jakieś obiekcje, Blaise?
– Żadnych, pani!
– Dobrze więc – Kimiko wręczyła hełm jednej ze
sprzątaczek, która przybyła ściągnięta hałasem. – Moja droga, zawołaj jeszcze
jakiegoś strażnika i poskładajcie go, dobrze? Tylko ostrożnie! Potem
przewieziemy go do reparacji. Jennifer, poinformuj Yukę o sytuacji.
Przepraszam, ale straciłam ochotę na rozmowę.
Z radością
przyjęłam jej propozycję i wycofałam się spoza zasięgu furii dwóch członków rodziny
Tsukiwa. Przy okazji postukałam się palcem w czoło, pokazując Blaisowi, czego
powinien czasami używać. A już zwłaszcza przy starciach z Kimiko.
****
Profile,
zdjęcia gończe, portrety pamięciowe, listy zaginionych. Nic. Opadła na
klawiaturę. Oczy już ją piekły od ciągle wpatrywania się w monitor. W sumie
czego ona oczekiwała. Tamta dziewczyna wcale nie musiała być poszukiwana ani
pochodzić z tamtej wioski. W takim przypadku zbiory taty oraz profile
społecznościowe były bezużyteczne. Wstała od biurka i rozprostowała plecy, w
których coś jej lekko chrupnęło
Chciałaby
wrócić do tamtej wioski i wypytać o nią mieszkańców, ale tato w życiu by jej
nie puścił. Oczywiście nic ją nie obchodziła jego zgoda, jednak wolała nie
ryzykować, że wyśle za nią Shiro albo innego pachołka.
– Zrobiłaś lekcje? – usłyszała głos mamy z salonu i
wywróciła oczami.
– Taaak! – krzyknęła.
– W takim razie chodź. Pomożesz mi zrobić onigiri!
– Przyjdę za dziesięć minut, chcę coś sprawdzić!
Przetarła
oczy i ponownie złapała za myszkę. Nie mając żadnych informacji, nie dorwie
dziewczyny, więc powinna to na razie zostawić. Jednak miała już pomysł, jak
pokazać ojcu, że jest czegoś warta. Włączyła drukarkę i szybko zaznaczyła osiem
stron, na których były wszystkie dotychczasowe informacje o atakach na
Legendarnych. Podczas gdy sprzęt wyrzucał na światło dzienne kartki, ona
uważnie przeglądała zdjęcia.
– Ukradzione beye, niezidentyfikowany sprawcy,
możliwy wyznawca Nemezis, ataki beyi w miastach – wymamrotała pod nosem i nie odrywając
wzroku od ekranu, sięgnęła po wydrukowane strony. – To jest to.
– Emiko! – Podskoczyła, gdy usłyszała karcący głos
mamy. Kobieta opierała się ręką o drzwi i mierzyła ją surowym wzrokiem. – Minął
już kwadrans! Wyłącz to ustrojstwo i chodź!
– Już mamo – powiedziała potulnie.
Idąc do
kuchni, wrzuciła przez szparę w drzwiach kartki do pokoju. Później się nimi
zajmie.
Kabuto - hełm w japońskiej zbroi
Mony - waluta w Piekle
Hanako: To się wkopałeś Blaise.
OdpowiedzUsuńBeta: Cóż niektórzy mają wielkiego pecha
"– Odłóż tę zbroję, czubie! – ryknął Takeru.
Ale płuca to ma po mamusi, stanowczo."
Akana: Stanowczo. Jestem ciekawa czy potrafił by zagłuszyłby koncert metaliki
Beta: Możliwe. To demon.
Akana: *patrzy na Virię* To twoi krewni?
Viria: Nie
Hanako: Viria nie ma takiego głosu
" Bo widzicie ta zbroja była japońska, a władczyni demonów przecież kochała ten kraj"
Hirooki: Ja tam nwm co ciekawego jest. Poza tym, że na ten kraj spoczęła jakaś klątwa i większość bleyderów stamtąd podbija świat. No dyskryminacja normalnie!!
"przy okazji chwiejąc się jak pijak"
Iro: To on nim przypadkiem nie jest?
Hanako: Nie wiem zapytaj go jak chcesz, ale uważaj ja nie zszywam głów
Fajnie, że pojawił się rozdział. Czekam na kolejny
Jenn: On tak przez całe życie, trzeba przywyknąć XD
UsuńIzu: *zerka na Takeru* Potrafisz?
Takeru: Nie.
Haru: Oj, nie bądź taki naburmuszony *dźga go palcem w policzek*
Takeru: *wzdycha* Widać, że jesteście rodzeństwem
Haru: ^^
Jenn: W końcu wychowaliśmy się w trójkę, plus Michael i ty jako nasz wielki starszy brat
Izu: Wtedy to było...
Kimiko: Japonia jest bardzo ładna, ma bogatą oraz smaczną kuchnię oraz bardzo dobrze wychowanych ludzi, choć ciutkę za sztywnych ^^''
Blaise: Nope, jestem trzeźwy jak świnia!
Jenn: I to jest właśnie najgorsze
Akana: Szkoda. Cóż przynajmniej mam odpowiedź.
UsuńHirooki: Chyba z setna osoba, która mi to mówi w przeciagu roku.
Hanako: Ale zawsze mówili ci to ludzie.
Iro: A czy przypadkiem świnia nie jest przeważnie nietrzeźwa?
Hanako: Spokojnie Jenn. Może znajdziesz jakieś godne zastępstwo na wypady.
Jenn: Ale co mówili?
Usuń*zdycha z miłości do Jeremiego Rennera i ogląda vine z Marvela*
Baru: Już drugi tydzień
Jenn: To tak szybko nie przejdzie
Baru: I to jest właśnie najgorsze
No wybaczcie, że to jest I-D-E-A-Ł T.T
Jenn: Zawsze jest jeszcze Damon *zarzuca mu rękę na ramię, praktycznie stając na palcach*
Damon: I tak nie dostaniesz podwyżki
Jenn: EJ, nie myślę tylko o pieniądzach, alkoholu, imprezach, spaniu i ekipie
Damon: *unosi brew*
Jenn: Myślę też o jedzeniu!
Damon:...
Kimiko: *mina matki, która uświadamia sobie, że spierdoliła*
Hanako:*śmieje się z tego co powiedziała Jenn* nie no to było dobre.
UsuńBeta: To u nas autorka ma rozkminę. Oglądać atak tytanów czy nie.
Ja: No co?? To trudne pytanie!!!
Beta: Przynajmniej nie zdychasz
Ja: Miju i Hanako mnie przy życiu trzymają.
Miju i Hanako: A przeważnie śmierci jestem winna
"Damon:..."
Akana: Ta reakcja mówi wszystko.
Ja: Normalnie jak wiadomość z mojej konwersacji
Nw co tu napisać. Chyba się doczepię do ostatnie sceny. Jak mogłaś uciąć?! Akurat teraz kiedy Emiko wpadła na trop? Chciałam wiedzieć o co chodzi XD
OdpowiedzUsuńSpeedy:*widzi jak Osamu zdycha* Amatorzy.
Lilka:...
Speedy: Słucham? Chciałaś coś powiedzieć?
Lilka: Tak. Utop się w brodziku^^
Speedy: Przestań bo jeszcze kogoś nabierzesz, że jesteś chodzącym złem.
Podobała mi się ta ostatnia scena z Osamu. To był tak chwila grozy. Nie strasz więcej wiesz, że mam słabe nerwy. Za to Kimiko to perfekcyjna pani domu. Powinna mieć swój własny program na kanale Demono HD.
Jack: Mówiłem, że ten Blaise to pół mózg.
Ja i tak wolę Damona i jego kosę XD
Napisałabym, że czekam na next, ale nie musisz się śpieszyć. Mam co czytać XD
A na poważnie to czekam na next.
XOXOXO
Emiko: Dowiecie się w następnym, o ile powstanie
Usuń.....
Emiko: No właśnie.
Osamu: *wyniośle ignoruje Speediego* Ja wiem, że wam zbytnio na mnie zależy
Mari: Chciałbyś
Osamu: *omiótł ją wzrokiem* Bluzka ci prześwituje, ale koronka ci pasuje. Choć czarna byłaby lepsza
Mari: *tak go trzepnęła, że otarł się nosem o podłogę* Goń się!
Kimiko: *zamyśliła się* Victor, jak wygląda ramówka?
Jenn: Ooo tak, będę miała się z czego śmiać od rana Xd
Victor: Oho
Kimiko: Coś nie pasuje?
Victor: Nigdy w życiu
Damon x kosa najlepszy ship, wiadomo. Blaise tracisz poparcie!
Blaise: Każd gwiazda ma takie okresy!
Jenn: Obyś zgasł jak najszybciej
No może się doczekasz XD