Wielkie zebrania
odbywały się w WBBA bardzo rzadko. Zazwyczaj były spotkania w małych grupach,
które miały działać razem. Jednak teraz problem dotyczył całej organizacji,
więc nikogo nie dziwiło, że w ogromnej auli było zgromadzonych około tysiąca
pracowników. Większość z nich stanowili agenci, ale byli tam też technicy,
mechanicy, sekretarze, kierownicy oraz tłumacze. Gdy wszyscy zajęli swoje
miejsca, na podwyższenie wyszedł Ryo Hagane w towarzystwie Hikaru oraz
detektywa Kiyoshiego. Dyrektor wspiął się po dwóch schodkach i stanął przed
mównicą.
– Moi drodzy, jak wiecie, nasza organizacja mierzy
się obecnie z wielkimi problemami, jakimi są ataki beyi na większe miasta oraz
zamachy na Legendarnych. Mimo naszych usilnych starań nie słabną one, a wręcz
nasilają się. Niedawno odebrałem telefon z koreańskiej ambasady z informacją,
że tam również rozpoczęły się zamieszki spowodowane przez beye. To jedynie
utwierdza nas w przekonaniu, że sprawców jest wielu i sprawa jest
międzynarodowa – przerwał, by nabrać powietrza.
– Z tego powodu, po uprzedniej konsultacji z Ministrem Bezpieczeństwa
Wewnętrznego oraz detektywem Kiyoshim, uznaliśmy, że musimy zgromadzić
wszystkich Legendarnych Bleyderów w jednym miejscu.
Dało się
słyszeć, jak po auli przechodzi pomruk zdumienia oraz różne szepty. Ryo uniósł
rękę.
– Jest to konieczne, by złapać sprawców. Owszem
istnieje niebezpieczeństwo, ale jest ono zdecydowanie mniejsze, niż wtedy gdyby
byli oni rozproszeni po świecie. Do tej pory doliczyliśmy się co najmniej
czterech sprawców, a nikt nie wie czy nie jest ich więcej. Dlatego zaczynając
od dzisiaj przybędą tu pod eskortą pozostali bleyderzy. Zostały już wyznaczone
specjalne grupy, które mają się nimi zająć, jednak każdy z was musi być w
stanie najwyższej gotowości. Nie możemy popełnić tych samych błędów co rok
temu! Dziękuje, to by było na tyle,
wracajcie do pracy – pożegnał pracowników i zszedł z mównicy.
– To była dobra decyzja, dyrektorze – skomentował
Kiyoshi, gdy szli do gabinetu. – Zwiększymy też nasze szanse złapania winnych.
Usiadł na
szerokiej kanapie przy oknie, z którego roztaczał się wspaniały widok na
panoramę Tokio. Wyjął paczkę i wyciągnął papierosa. Shiro bezwiednie podsunął
mu zapalniczkę. Po chwili detektyw wydmuchnął szarą chmurkę dymu.
– Dowiedział się pan czegoś od Yukiego i
pozostałych?
– Niczego specjalnego. Niewiele pamiętają – mruknął
Kiyoshi. – Rozmawiałem też z pańskim synem.
Ryo
przestał grzebać w teczkach i podniósł głowę.
– Chyba wyraźnie pana prosiłem, by...
– Powiedział mi dość istotną rzecz – kontynuował
niczym nierażony detektyw. – Po tym jak zostali uratowani z rąk tamtego psychola,
jeden z jego kolegów, chłopak zwany Nil zaczął się dość dziwnie zachowywać.
Mimo że był bezpieczny stał się dość osowiały i milczący. To mnie zastanawia –
Wydmuchnął kolejną chmurkę. – Jaki był tego powód?
– Nie przesadza pan trochę? – powiedział Ryo,
marszcząc brwi. – Mogły to być jakieś jego osobiste powody i wątpię, by to
miało związek ze sprawą.
– Nie zdaje sobie pan sprawy, jak takie szczegóły są
istotne. Póki co tamta nierozwiązana sprawa jest naszą jedyną nadzieją na
odkrycie winnych. Bo jakby pan nie zauważył sprawcy nie zostawiają po sobie
żadnych śladów, nie wiemy, jak wyglądają, ile mają lat, jakie są motywy.
Kompletnie nic. Nawet profilerzy mają problemy z analizami ich osobowości. Do
tej pory udało im się jedynie stworzyć profil pierwszego sprawcy, jutro go tu
dostarczy.
Zgniótł
papierosa o zielone dno popielniczki i zakręcił nim kilka razy. Jego przemowa
skutecznie zamknęła usta dyrektorowi WBBA. Lecz sam Kiyoshi miał już
wątpliwości czy nie podąża w złym kierunku. Co jeśli te dwie sprawy nic tak
naprawdę nie łączy? Gdzie powinien wtedy szukać? Rago, Pluto oraz Doji byli
martwi. Legendarni nie mieli więcej wspólnych wrogów, więc kto to może być?
– Konoe – kun będziesz musiał pojechać i przesłuchać
Cycnusa, Herschela i Keysera – powiedział po długiej chwili ciszy. – Może oni
coś jeszcze wiedzą. Są umieszczeni w Fuczu.
– Zaraz tam zadzwonię – odparł Shiro, wyciągnął
telefon i po uprzednim przeproszeniu wyszedł na korytarz.
Nie
zdążył jednak nawet wybrać numeru, gdy jego twarz spotkała się z czymś
zdecydowanie miękkim. Podniósł oczy, a gdy ujrzał kobiecą twarz, już wiedział,
że zaraz ogłuchnie. Zdążył jedynie szybko wycofać buzię z biustu, gdy kobieta
otworzyła usta.
– To tutaj jest gabinet Ryo Hagane?
Zbaraniał,
ale po chwili odetchnął w duchu z ulgą, że uniknął opieprzu. Kobieta, wnioskując
po eleganckim stroju i trzymanym w garści dyktafonie oraz notesie, była
dziennikarką.
– Tak, lecz jeszcze siedzi tam detektyw Kiyoshi,
więc prosi...
– Och, to świetnie! Od razu dorwę i jego! –
krzyknęła kobieta, przestając go słuchać, i ruszyła raźno do drzwi. Położyła
rękę na klamce, ale zamiast ją nacisnąć, spojrzała na niego przez ramię. – A ty
kim jesteś? Agentem? – Oczy jej się zaświeciły, po czym pstryknęła długopisem.
– Nie, jestem asystentem detektywa.
– Jeszcze lepiej! – Wygrzebała z torebki zieloną
wizytówkę i wcisnęła mu do rąk. – Jakbyś coś miał, to dzwoń! Jestem Raisa przy
okazji! – Puściła mu oczko, wchodząc do środka. – Dzień dobry panom! – Usłyszał
jeszcze, nim drzwi się zatrzasnęły.
Popatrzył
na wizytówkę. Czarnymi, okrągłymi literami było wydrukowane „Raisa Kasapi”, a
poniżej numer telefonu oraz nazwa gazety dla jakiej pracowała. Pokręcił głową,
schował wizytówkę z myślą, że potem odda ją szefowi i wreszcie wrócił do
swojego obowiązku. Akurat gdy wybrał numer, poczuł, jak jego kieszeń drży.
– Wszystko w porządku, Uranio? – spytał, wyciągając
purpurowego beya z granatowym spin trackiem.
Przed nim
ukazała się postać kobiety w powłóczystej białej sukni z szerokim dekoltem w
kształcie łzy. Długie fioletowe włosy opadały jej na plecy. Ściskała w dłoni
złotą różdżkę zakończoną okręgiem pośrodku którego błyszczał rubin.
– Czuję ją, Shiro – powiedziała poważnie, patrząc
przez okno. – Pojawi się tu dziś.
– Jesteś pewna? Mówiłaś, że nie widziałyście się
przez ponad sto lat. Mogłaś się pomylić.
– Nie – Urania pokręciła głową. – Nie da się
zapomnieć tej aury. To definitywnie ona. Mój największy wróg.
****
Nil
doprawdy nie mógł zrozumieć, dlaczego miał takiego niefarta w życiu. Rok temu
został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a
teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z
afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go
przeklął?
Pociągnął
solidny łyk shake’a waniliowego, jednym okiem obserwując Kyoyę. Lecieli jednym
z odrzutowców WBBA. Nairu doskonale wiedział, jak na narwańca wpływała mała
przestrzeń oraz to, że jest otoczony przez wiele osób. Jeśli dołożyć do tego
fakt, że przerwano mu jeden z jego treningów, to można powiedzieć, że Tategami
był obecnie tykającą bombą, której bardzo mało brakowało do wybuchu.
– Co za pierdoły – warknął nagle Kyoya, stukając
palcami w szybę. – Naprawdę uważacie, że jestem tak słaby, by nie poradzić
sobie z jakimś gnojkiem?!
– T-takie dostaliśmy rozkazy, nic nie poradzimy –
odparł jeden z agentów, które również wyczuł, że ma przed sobą lwa gotującego
się do skoku.
Nil
westchnął. Naprawdę wolał, by to miejsce nie spłynęło krwią, ale widać było to
tylko pobożne życzenie.
– Phy, pierdolenie – Tategami aż zazgrzytał zębami. –
Mam nadzieję, że chociaż ten drań Ginga tam będzie!
– Już j-jest, sir! – zameldował agent. – Wszyscy Legendarni
Bledyerzy muszą się stawić w głównym biurze do końca tygodnia.
– Ooh? Nawet Ryuga?
Nil
zaprzestał słuchania, jak Kyoya szarpie nerwy biednego chłopaka i zaczął się
zastanawiać, jaki był prawdziwy powód ściągnięcia jego do Japonii. Przecież Ryo Hagane musiał zdawać sobie sprawę, że rozwścieczonego narwańca może uspokoić
tylko końska dawka leków uspokajających oraz nasennych. Czy to możliwe, że coś
z Jenny? Z jednej strony wymazała wszystkim pamięć, ale z drugiej to była
ona...
– Zaraz pochodzimy do lądowania – poinformował pilot.
– Radzę zapiąć pasy.
– Oby Tithi przybył jak najpóźniej – wymamrotał Kyoya.
Nairu
uśmiechnął się pod nosem, choć czuł, że przez najbliższy czas wcale nie będzie
mu do śmiechu.
****
Rozumiem,
że mogę być fatalna w dyskretnych akcjach oraz planowaniu, ale Damon naprawdę
już przesadzał.
– Pamiętaj, nie możesz zbytnio potrząsać, pazury
sfinksa są dość łamliwe. A i pamiętaj, że wszystko masz podpisane, więc nawet
nie próbuj mieszać! Jak tylko Haru wyda opinię...
– Mówisz to piąty raz, już zaczęłam przysypiać –
warknęłam. – Uspokój się, co jest wielkiego w przeniesieniu skrzyni?
– To są bardzo cenne towary – powiedział urażony,
odpalając już kolejnego papierosa, chociaż w gębie miał poprzedniego. – I siedzi
w niej twoja podwyżka!
Wywróciłam
oczami, a Blaise, który jeszcze odcinał łuski od ciała jednego z dwóch
wężowników, które dziś załatwiliśmy, zachichotał.
– Ty się tam nie śmiej, słyszałem, że masz dług u
królowej.
– Raz dwa go spłacę – mruknął Blaise, ocierając
czoło przedramieniem.
– Zatrudnisz się jako klaun? Myślę, że na tym
zbiłbyś fortunę – stwierdziłam całkowicie poważnie.
– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o
romansie pomiędzy Damonem a jego kosą – Brunet ułożył palce wskazujące oraz
kciuki na kształt prostokąta oraz przymrużył prawe oko.
– Też nie najgorszy pomysł.
– Kogo ja zatrudniłem... – westchnął cierpiętniczo
Damon. – Zero szacunku.
– Pracujesz ze mną od pięciu lat i teraz to
zauważyłeś? Oj starzejesz się.
– Jesteś ode mnie o trzy lata młodszy!
– To kupa czasu! Wiesz, ile rzeczy można zrobić w
czasie trzech lat?
– Wylądować kilkanaście razy w więzieniach różnych
ras jak pewien niedorozwinięty podrywacz?
– Ohoho, tu cię boli? Że mam większe powodzenie?
Wzięłam
skrzynkę do rąk. Była dość ciężka, ile on tam tego naładował, przecież to miały
być tylko próbki. Pokręciłam głową, spojrzałam, jak te spierdoliny zaczynają
się okładać i stwierdziłam, że czas spadać.
– Do jutra! Tylko się nie pozabijajcie, póki nie
dostanę wypłaty! – pożegnałam ich i się teleportowałam.
Na moje
nieszczęście rodzeństwu ani się nie śniło opuszczać Tokio, więc tu wylądowałam.
Harumi twierdziła, że za dobrze idą jej tu interesy, a Izu było wszystko jedno
byleby było wygodnie, ciepło itd. Wygodniccy, definitywnie mam to od nich. Albo
od taty, słyszałam, że jemu też bardzo zależało na własnym komforcie.
Z drugiej
strony mogłam przy okazji spotkać się z Yuką, co też właśnie zrobiłam. Pomna
tego, że Haru będzie dopiero popołudniu, umówiłam się z artystką koło Skytree.
Oczywiście Damon nic nie wiedział, bo zaraz udzielałby mi dodatkowych
instrukcji, gdzie pudło będzie się czuło najlepiej.
Usiadłam po
turecku na chodniku, bo nie miałam ochoty stać. Oby Yuka miała kasę, bo chętnie
bym coś zjadła. Duużo. Wiecie, zabijanie wyostrza apetyt i tak dalej.
Nagle
usłyszałam dźwięk ładowania beya do wyrzutni. Ledwo wyciągnęłam Artemis, a
spomiędzy ludzi wystrzeliła kolorowa, błyszcząca się wstęga, pikująca prosto na
mnie.
Artemis
zasłoniła mnie toporem. Siła zderzenia sprawiła, że silny podmuch powietrza
rozrzucił wielu przechodniów w promieniu kilkunastu metrów, wywołując tym lekką
panikę. Miko zagryzła wargę, ciągle siłując się ze wstęga. Iskry sypały się na
boki, a fale uderzeniowe roznosiły po ulicy, przez co moje włosy tańczyły w
powietrzu.
W końcu
beye się rozdzieliły. Podniosłam się na równe nogi, rozglądając za
przeciwnikiem. Był nim średniego wzrostu chłopak z neonową maską antysmogową na twarzy i srebrnych włosach. Kto jest? Nie kojarzę go i pachnie jak człowiek.
– Czego? – spytałam, opierając rękę o biodro. – I kim
ty jesteś?
– To Urania ma interes do twojego beya, nie ja do
ciebie – odpowiedział, olewając drugie pytanie.
Zmrużyłam
oczy i zwróciłam się do Artemis. Ta trzymała topór w pogotowiu, lekko uginając
kolana. Naprzeciw niej stała kobieta ze złotą różdżką w białej sukience, która
mordowała ją wzrokiem błękitno – zielonych tęczówek z domieszką fioletu.
– Nie sądziłam, że cię jeszcze kiedyś zobaczę –
mruknęła miko. – Uranio.
Tamta
zaśmiała się sucho.
– Nie lekceważ mnie, mam ponad dwanaście tysięcy
lat, dziewczynko. Poza tym – Wokół niej zaczęła gromadzić się aura wyglądająca
jak nocne niebo usiane milionem gwiazd, a jej różdżka zapłonęła złotym kolorem.
– nie ma mowy, bym cię odpuściła
Woo, po raz
pierwszy ktoś nie ma urazy do mnie! I nieważne, że to bey, też się liczy!
Chociaż z czego ja się cieszę, Artemis to moja partnerka, więc mi też się
oberwie. Heh, ja to mam jednak przerąbane to życie, czas brać urlop.
– Coś ty zrobiła? – spytałam.
– Ehh, naprawdę musimy teraz do tego wracać? –
skrzywiła się, unosząc jedną dłoń, gdzie pojawił się czarny krąg.
– Nie chcesz sie pochwalić swojej bleyderce? –
Urania wykrzywiła twarz w grymasie złości. – Tak bardzo chcesz unikać tematu? Więc ja jej powiem! Przez nią zginął mój bleyder!
Jakbym narzekała na brak rozrywek, to teraz to cofam.
"Jest to konieczne, by złapać sprawców. Owszem istnieje niebezpieczeństwo, ale jest ono zdecydowanie mniejsze, niż wtedy gdyby byli oni rozproszeni po świecie."
OdpowiedzUsuńHanako: Ale jest też duże prawdopodobieństwo, że wrogowie zaatakują ich gdy będą w jednym miejscu lub podczas eskortowania ich.
"Nil doprawdy nie mógł zrozumieć, dlaczego miał takiego niefarta w życiu. Rok temu został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go przeklął?"
Miju: Jak ja nie lubię WBBA w Afryce. Ciągle mojego zgłoszenia nie przyjęli
Beta: Spokojnie Miju. Budyniu? *daje kubek z budyniem*
Miju: A czemu nie
"– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o romansie pomiędzy Damonem a jego kosą "
Akana: Hanako ty też masz kosę.
Hanako: Zniszczoną
Akana: Miałaś romans z kosą.
Hanako: Ja to nie Damon
"– Nie lekceważ mnie, mam ponad dwanaście tysięcy lat, dziewczynko. Poza tym – Wokół niej zaczęły gromadzić się aura wyglądająca jak nocne niebo usiane milionem gwiazd, a jej różdżka zapłonęła złotym kolorem. – nie ma mowy, bym cię odpuściła"
Viria: O w mordę to ona nawet mojego ojca przebiła.
Hanako: Nieźle
"– Nie chcesz sie pochwalić swojej bleyderce? – Urania wykrzywiła twarz w grymasie złości. – Tak bardzo chcesz unikać tematu? Więc ja jej powiem! Przez nią zginął mój bleyder!"
Beta: Dlaczego przypomina mi ona kogoś z histerią lub z jakimś zaburzeniem psychicznym?
Iro: Bo sama na nie cierpisz
Akana: Odszczekaj to!
"– Zatrudnisz się jako klaun? Myślę, że na tym zbiłbyś fortunę – stwierdziłam całkowicie poważnie."
Beta: Hmmm ciekawe ile by na tym zarobił
Kai: Jestem jednego ciekawy
Miju: Czego?
Kai: Reakcji Damona gdyby ktoś rozwalił mu kosę.
Miju: Jako widz tego byś nie przeżył. A już jako winowajca nie wspominam.
Czekam na kolejny rozdział
Ryo: Albo tak albo tak, szanse i tak wynoszą 5- na 50
UsuńJenn: Oni po prostu liczą, że im pomogę w ostatnim momencie, Debile.
Ryo" Nikt cię nie pamiętA
Jenn: Jasne, szukaj teraz wymówek
Nil: Też ich nie lubię. Wyciągnęli mnie w jeden z najgorętszych dni z basenu i kazali wlec do Japonii
Kyoya: *on tam warczy na wszystkich*
Jenn: Tyle wspomnień, co Nil?
Nil:...*wzdycha*
Jenn: *czochra mu włosy*
Damon: *wywiesza oczy* Kiedy skończycie kpić z tego romansu?
Jenn: Nigdy :*
Damon: A ja ci daję podwyżkę
Jenn: *rozkłada ręce i przymyka jedno oko* Nie masz wyjścia, moje znajomości są za cenne.
Izu: To ile twój tata ma lat Viria?
Urania: *wwierca wściekłe spojrzenie w Artemis*
Artemis: *trzyma się za głowę, załamana, że się w to władowała*
Jenn: Nie pękaj, nie pierwszy taki przeciwnik
Artemis: Ale najbardziej upierdliwy, bo nie umrze!
Jenn: Miju ma rację, jego moce rozpieprzyły by teren w promieniu stu kilometrów XDD
Hanako: Ryo ty szans oszacować nie umiesz. Dlaczego WBBA istnieje skoro zawszę na pomoc Jenn liczą?
UsuńMiju:Masz gorzej Nil. *ktoś zwinął jej kubek z budyniem* gdzie mój budyn
Hirooki: To był twoj? Sorka Sorka zjadlem
Hanako: Hirooki jakim cudem jestes o detale mnie starszy
Akana:* w jeden dłoni trzyma wielką kamerę, w drugiej stawy
Akana: Nakrece film o Damonie i jego kosie aktorzy potrzebni
UsuńViria: Sporo Izu. Moze o 2 tysiace lat młodszy od Urani
Hanako: To net może mieć ojca
Pachet: Nie łam się Artemis jakos to będzie
Kai: To może lepiej by ta kosa przetrwala. Nie widzi mi sie Apokalipsa
Damon: *załamał się biedak i poszedł do swoich znajomych*
UsuńRyo: Nikt nie liczy na jej pomoc. Tam miało być 50, ale Angel po ciemku nie umie pisać
Prawda XD
Jenn: Pierwszy raz powiedziałeś coś rozsądnego, brawo *klaszcze*
Nil" Wiem, nie musicie dobijać
Izu: Pewnie jakiś jej znajomy
Urania: *poważna mina*
Izu" ^^''
Artemis: Ja się może gdzieś zakopię
Urania: Nie waż się uciekać!
Artemis: Jenn!
Akana: Blaise pomorzesz z tym filmem? Fortuna będzie niezła
UsuńBeta: Najpierw to ty musisz znalezc aktorów
Akana: Coś się wykombinuje.
Hanako: Tak. Wmawiaj to sobie Ryo. I tak cos czuje że bez wsparcia się nie obejdzie.
Miju: Sorka Nil. Chwila w Japonii teraz jest chłodniej?
Beta: Nie. Jesnak na bank chłodniej niz w Afryce
Viria: Watpie by on kiedy kolwiek byl na Ziemi. Chyba że Urania po kosmosie podróżuje to może zna.
Pachet: ta Urania mnie wkurza. Nikt nie będzie grozić Artemis!
*skończyła kolejny rozdział* Niezła ta wena XD
UsuńBlaise: Chwilka *wdział na siebie czapkę z daszkiem i napisem "reżyser"* Jestem gotowy!
Jenn: Zastanawia mnie, gdzie wy znajdziecie gością, któy zgodzi się zagrać w romansie z kosą XD
Ryo: *macha ręką ala "pierdolę"*
Urania: Moją domeną jest kosmos. Zresztą większość beyi wzięła się w gwiazd *mruży oczy* Nie grożę, dopełniam tylko zemstę
Jenn: Już ponad 150 lat...
Urania: Milcz!
Tytuł tego rozdziału adekwatnie oddaje stosunek jak mam od teraz do Hagane. Czy on sobie robi jakieś żarty? Może od razu wsadzi wszystkich legendarnych do jednego samolotu i odtworzy tupolew bo mu brzóz na zimę na opał brakuje jakby w Komie mało drzew rosło. Mam nadzieję, że to zebranie wszystkich legendarnych to będzie tylko prowokacja by zwabić tę osobę i mam nadzieję, że im to wypali bo w innym przypadku to on będzie miał uraz i to taki fizyczny.
OdpowiedzUsuńJack:Emerytów się nie bije.
,,– Nie – Urania pokręciła głową. – Nie da się zapomnieć tej aury. To definitywnie ona. Mój największy wróg."
Tak podejrzewałam, że to będzie Artemis.
Virgo: Swoją drogą bardzo niefortunna sytuacja.
Lilka: Skopcie im tyłki!
,,Rok temu został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go przeklął?"
Lilka: Już ci współczuję. Trzeba było wyrzucić go oknem.
,,– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o romansie pomiędzy Damonem a jego kosą."
Naj ship ever XD
Czekam na next.
XOXOXO
JA sama nie wiem, jak się ta akcja skończy XD Módl się, Ryo
UsuńRyo: Rzucam tą robotę
Jenn: Wreszcie jakaś rozsądna myśl! Nie kracz Kruk, bo jeszcze Yoyo jebnie w jakąś brzozę przy lądowaniu XD A bym się śmiała, matko XDD
Artemis w końcu też musi mieć jakąś rolę!
Artemis: Podziękuje serdecznie za taką uwagę
Jenn: Wiadomo *kiwa uspokajająco dłonią*
Nil: Nie, było jednak wyjechać z Kairu...
Damon: *mruży groźnie oczy*
Jenn: No no spokój, bo jeszcze coś rozwalisz
,,Ryo: Rzucam tą robotę."
UsuńJa&Jack: Coo?!
Jack: żebym ja zaraz tobą nie rzucił.
Ja: Człowieku jesteś Hagane. Ryo Hagane. Walczyłeś z Ryugą i przeżyłeś ledwo, ale przeżyłeś. Robiłeś sobie zapasy z niedźwiedziem, jesteś Immortal Phoenix i szefem w WBBA w Japonii tak czy nie? Beyblade się kończy, a ty się poddajesz?
Jack: Ginga pewnie jest taki uparty po matce niema innego wyjścia U_U
Lilka:*podpiera głowę na łokciach z rozplaszczonymi policzkami i nie rozumie poco te krzyki bo to tylko beyblade*
,,Jenn: Wreszcie jakaś rozsądna myśl! Nie kracz Kruk, bo jeszcze Yoyo jebnie w jakąś brzozę przy lądowaniu XD A bym się śmiała, matko XDD"
Ja bym się śmiała jakby brzoza się złamała, a on był cały. Kyoya tak szybko nie umrze.
,,Damon: *mruży groźnie oczy*"
Co się krzywisz jakbyś miał robaki w brzuchu.
A mnie zdenerwowałaś tym rozdziałem XD
Jenn&Ja: *dumne z siebie jak cholera, że potrafią każdego dobić*
UsuńRyo: A co ja mam zrobić? Tak i tak nie dobrze, wszyscy wiedzą lepiej, Ginga gdzieś lata, nic nie mówi ojcowi..
Jenn: weź ktoś mu daj flaszkę, on tego potrzebuje
To w sumie możliwe, strzeliłby w niego Lionem, a potem wskoczył w tornado i wylądował spokojnie na ziemi. Typical Kyoya.
Jenn: Głupi mają szczęście
Kyoya: Dlatego jeszcze żyjesz
Jenn: I mówi to koleś wskakujący w tornado...No tak.
Damon: Bo mi się to wszystko wyjątkowo nie podoba
No ci powiem, że czuję tę furię przez ekran XDD