czwartek, 2 sierpnia 2018

A2 Rozdział 9: Uraza


   Wielkie zebrania odbywały się w WBBA bardzo rzadko. Zazwyczaj były spotkania w małych grupach, które miały działać razem. Jednak teraz problem dotyczył całej organizacji, więc nikogo nie dziwiło, że w ogromnej auli było zgromadzonych około tysiąca pracowników. Większość z nich stanowili agenci, ale byli tam też technicy, mechanicy, sekretarze, kierownicy oraz tłumacze. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, na podwyższenie wyszedł Ryo Hagane w towarzystwie Hikaru oraz detektywa Kiyoshiego. Dyrektor wspiął się po dwóch schodkach i stanął przed mównicą.
– Moi drodzy, jak wiecie, nasza organizacja mierzy się obecnie z wielkimi problemami, jakimi są ataki beyi na większe miasta oraz zamachy na Legendarnych. Mimo naszych usilnych starań nie słabną one, a wręcz nasilają się. Niedawno odebrałem telefon z koreańskiej ambasady z informacją, że tam również rozpoczęły się zamieszki spowodowane przez beye. To jedynie utwierdza nas w przekonaniu, że sprawców jest wielu i sprawa jest międzynarodowa  – przerwał, by nabrać powietrza. – Z tego powodu, po uprzedniej konsultacji z Ministrem Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz detektywem Kiyoshim, uznaliśmy, że musimy zgromadzić wszystkich Legendarnych Bleyderów w jednym miejscu.
   Dało się słyszeć, jak po auli przechodzi pomruk zdumienia oraz różne szepty. Ryo uniósł rękę.
– Jest to konieczne, by złapać sprawców. Owszem istnieje niebezpieczeństwo, ale jest ono zdecydowanie mniejsze, niż wtedy gdyby byli oni rozproszeni po świecie. Do tej pory doliczyliśmy się co najmniej czterech sprawców, a nikt nie wie czy nie jest ich więcej. Dlatego zaczynając od dzisiaj przybędą tu pod eskortą pozostali bleyderzy. Zostały już wyznaczone specjalne grupy, które mają się nimi zająć, jednak każdy z was musi być w stanie najwyższej gotowości. Nie możemy popełnić tych samych błędów co rok temu! Dziękuje, to  by było na tyle, wracajcie do pracy – pożegnał pracowników i zszedł z mównicy.
– To była dobra decyzja, dyrektorze – skomentował Kiyoshi, gdy szli do gabinetu. – Zwiększymy też nasze szanse złapania winnych.
   Usiadł na szerokiej kanapie przy oknie, z którego roztaczał się wspaniały widok na panoramę Tokio. Wyjął paczkę i wyciągnął papierosa. Shiro bezwiednie podsunął mu zapalniczkę. Po chwili detektyw wydmuchnął szarą chmurkę dymu.
– Dowiedział się pan czegoś od Yukiego i pozostałych?
– Niczego specjalnego. Niewiele pamiętają – mruknął Kiyoshi. – Rozmawiałem też z pańskim synem.
   Ryo przestał grzebać w teczkach i podniósł głowę.
– Chyba wyraźnie pana prosiłem, by...
– Powiedział mi dość istotną rzecz – kontynuował niczym nierażony detektyw. – Po tym jak zostali uratowani z rąk tamtego psychola, jeden z jego kolegów, chłopak zwany Nil zaczął się dość dziwnie zachowywać. Mimo że był bezpieczny stał się dość osowiały i milczący. To mnie zastanawia – Wydmuchnął kolejną chmurkę. – Jaki był tego powód?
– Nie przesadza pan trochę? – powiedział Ryo, marszcząc brwi. – Mogły to być jakieś jego osobiste powody i wątpię, by to miało związek ze sprawą.
– Nie zdaje sobie pan sprawy, jak takie szczegóły są istotne. Póki co tamta nierozwiązana sprawa jest naszą jedyną nadzieją na odkrycie winnych. Bo jakby pan nie zauważył sprawcy nie zostawiają po sobie żadnych śladów, nie wiemy, jak wyglądają, ile mają lat, jakie są motywy. Kompletnie nic. Nawet profilerzy mają problemy z analizami ich osobowości. Do tej pory udało im się jedynie stworzyć profil pierwszego sprawcy, jutro go tu dostarczy.
   Zgniótł papierosa o zielone dno popielniczki i zakręcił nim kilka razy. Jego przemowa skutecznie zamknęła usta dyrektorowi WBBA. Lecz sam Kiyoshi miał już wątpliwości czy nie podąża w złym kierunku. Co jeśli te dwie sprawy nic tak naprawdę nie łączy? Gdzie powinien wtedy szukać? Rago, Pluto oraz Doji byli martwi. Legendarni nie mieli więcej wspólnych wrogów, więc kto to może być?
– Konoe – kun będziesz musiał pojechać i przesłuchać Cycnusa, Herschela i Keysera – powiedział po długiej chwili ciszy. – Może oni coś jeszcze wiedzą. Są umieszczeni w Fuczu.
– Zaraz tam zadzwonię – odparł Shiro, wyciągnął telefon i po uprzednim przeproszeniu wyszedł na korytarz.
     Nie zdążył jednak nawet wybrać numeru, gdy jego twarz spotkała się z czymś zdecydowanie miękkim. Podniósł oczy, a gdy ujrzał kobiecą twarz, już wiedział, że zaraz ogłuchnie. Zdążył jedynie szybko wycofać buzię z biustu, gdy kobieta otworzyła usta.
– To tutaj jest gabinet Ryo Hagane?
   Zbaraniał, ale po chwili odetchnął w duchu z ulgą, że uniknął opieprzu. Kobieta, wnioskując po eleganckim stroju i trzymanym w garści dyktafonie oraz notesie, była dziennikarką.
– Tak, lecz jeszcze siedzi tam detektyw Kiyoshi, więc prosi...
– Och, to świetnie! Od razu dorwę i jego! – krzyknęła kobieta, przestając go słuchać, i ruszyła raźno do drzwi. Położyła rękę na klamce, ale zamiast ją nacisnąć, spojrzała na niego przez ramię. – A ty kim jesteś? Agentem? – Oczy jej się zaświeciły, po czym pstryknęła długopisem.
– Nie, jestem asystentem detektywa.
– Jeszcze lepiej! – Wygrzebała z torebki zieloną wizytówkę i wcisnęła mu do rąk. – Jakbyś coś miał, to dzwoń! Jestem Raisa przy okazji! – Puściła mu oczko, wchodząc do środka. – Dzień dobry panom! – Usłyszał jeszcze, nim drzwi się zatrzasnęły.
   Popatrzył na wizytówkę. Czarnymi, okrągłymi literami było wydrukowane „Raisa Kasapi”, a poniżej numer telefonu oraz nazwa gazety dla jakiej pracowała. Pokręcił głową, schował wizytówkę z myślą, że potem odda ją szefowi i wreszcie wrócił do swojego obowiązku. Akurat gdy wybrał numer, poczuł, jak jego kieszeń drży.
– Wszystko w porządku, Uranio? – spytał, wyciągając purpurowego beya z granatowym spin trackiem.
   Przed nim ukazała się postać kobiety w powłóczystej białej sukni z szerokim dekoltem w kształcie łzy. Długie fioletowe włosy opadały jej na plecy. Ściskała w dłoni złotą różdżkę zakończoną okręgiem pośrodku którego błyszczał rubin.
– Czuję ją, Shiro – powiedziała poważnie, patrząc przez okno. – Pojawi się tu dziś.
– Jesteś pewna? Mówiłaś, że nie widziałyście się przez ponad sto lat. Mogłaś się pomylić.
– Nie – Urania pokręciła głową. – Nie da się zapomnieć tej aury. To definitywnie ona. Mój największy wróg.

****

   Nil doprawdy nie mógł zrozumieć, dlaczego miał takiego niefarta w życiu. Rok temu został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go przeklął?
   Pociągnął solidny łyk shake’a waniliowego, jednym okiem obserwując Kyoyę. Lecieli jednym z odrzutowców WBBA. Nairu doskonale wiedział, jak na narwańca wpływała mała przestrzeń oraz to, że jest otoczony przez wiele osób. Jeśli dołożyć do tego fakt, że przerwano mu jeden z jego treningów, to można powiedzieć, że Tategami był obecnie tykającą bombą, której bardzo mało brakowało do wybuchu.
– Co za pierdoły – warknął nagle Kyoya, stukając palcami w szybę. – Naprawdę uważacie, że jestem tak słaby, by nie poradzić sobie z jakimś gnojkiem?!
– T-takie dostaliśmy rozkazy, nic nie poradzimy – odparł jeden z agentów, które również wyczuł, że ma przed sobą lwa gotującego się do skoku.
   Nil westchnął. Naprawdę wolał, by to miejsce nie spłynęło krwią, ale widać było to tylko pobożne życzenie.
– Phy, pierdolenie – Tategami aż zazgrzytał zębami. – Mam nadzieję, że chociaż ten drań Ginga tam będzie!
– Już j-jest, sir! – zameldował agent. – Wszyscy Legendarni Bledyerzy muszą się stawić w głównym biurze do końca tygodnia.
– Ooh? Nawet Ryuga?
   Nil zaprzestał słuchania, jak Kyoya szarpie nerwy biednego chłopaka i zaczął się zastanawiać, jaki był prawdziwy powód ściągnięcia jego do Japonii. Przecież Ryo Hagane musiał zdawać sobie sprawę, że rozwścieczonego narwańca może uspokoić tylko końska dawka leków uspokajających oraz nasennych. Czy to możliwe, że coś z Jenny? Z jednej strony wymazała wszystkim pamięć, ale z drugiej to była ona...
– Zaraz pochodzimy do lądowania – poinformował pilot. – Radzę zapiąć pasy.
– Oby Tithi przybył jak najpóźniej – wymamrotał Kyoya.
   Nairu uśmiechnął się pod nosem, choć czuł, że przez najbliższy czas wcale nie będzie mu do śmiechu.

****

   Rozumiem, że mogę być fatalna w dyskretnych akcjach oraz planowaniu, ale Damon naprawdę już przesadzał.
– Pamiętaj, nie możesz zbytnio potrząsać, pazury sfinksa są dość łamliwe. A i pamiętaj, że wszystko masz podpisane, więc nawet nie próbuj mieszać! Jak tylko Haru wyda opinię...
– Mówisz to piąty raz, już zaczęłam przysypiać – warknęłam. – Uspokój się, co jest wielkiego w przeniesieniu skrzyni?
– To są bardzo cenne towary – powiedział urażony, odpalając już kolejnego papierosa, chociaż w gębie miał poprzedniego. – I siedzi w niej twoja podwyżka!
   Wywróciłam oczami, a Blaise, który jeszcze odcinał łuski od ciała jednego z dwóch wężowników, które dziś załatwiliśmy, zachichotał.
– Ty się tam nie śmiej, słyszałem, że masz dług u królowej.
– Raz dwa go spłacę – mruknął Blaise, ocierając czoło przedramieniem.
– Zatrudnisz się jako klaun? Myślę, że na tym zbiłbyś fortunę – stwierdziłam całkowicie poważnie.
– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o romansie pomiędzy Damonem a jego kosą – Brunet ułożył palce wskazujące oraz kciuki na kształt prostokąta oraz przymrużył prawe oko.
– Też nie najgorszy pomysł.
– Kogo ja zatrudniłem... – westchnął cierpiętniczo Damon. – Zero szacunku.
– Pracujesz ze mną od pięciu lat i teraz to zauważyłeś? Oj starzejesz się.
– Jesteś ode mnie o trzy lata młodszy!
– To kupa czasu! Wiesz, ile rzeczy można zrobić w czasie trzech lat?
– Wylądować kilkanaście razy w więzieniach różnych ras jak pewien niedorozwinięty podrywacz?
– Ohoho, tu cię boli? Że mam większe powodzenie?
   Wzięłam skrzynkę do rąk. Była dość ciężka, ile on tam tego naładował, przecież to miały być tylko próbki. Pokręciłam głową, spojrzałam, jak te spierdoliny zaczynają się okładać i stwierdziłam, że czas spadać.
– Do jutra! Tylko się nie pozabijajcie, póki nie dostanę wypłaty! – pożegnałam ich i się teleportowałam.
   Na moje nieszczęście rodzeństwu ani się nie śniło opuszczać Tokio, więc tu wylądowałam. Harumi twierdziła, że za dobrze idą jej tu interesy, a Izu było wszystko jedno byleby było wygodnie, ciepło itd. Wygodniccy, definitywnie mam to od nich. Albo od taty, słyszałam, że jemu też bardzo zależało na własnym komforcie.
   Z drugiej strony mogłam przy okazji spotkać się z Yuką, co też właśnie zrobiłam. Pomna tego, że Haru będzie dopiero popołudniu, umówiłam się z artystką koło Skytree. Oczywiście Damon nic nie wiedział, bo zaraz udzielałby mi dodatkowych instrukcji, gdzie pudło będzie się czuło najlepiej.
   Usiadłam po turecku na chodniku, bo nie miałam ochoty stać. Oby Yuka miała kasę, bo chętnie bym coś zjadła. Duużo. Wiecie, zabijanie wyostrza apetyt i tak dalej.
  Nagle usłyszałam dźwięk ładowania beya do wyrzutni. Ledwo wyciągnęłam Artemis, a spomiędzy ludzi wystrzeliła kolorowa, błyszcząca się wstęga, pikująca prosto na mnie.
   Artemis zasłoniła mnie toporem. Siła zderzenia sprawiła, że silny podmuch powietrza rozrzucił wielu przechodniów w promieniu kilkunastu metrów, wywołując tym lekką panikę. Miko zagryzła wargę, ciągle siłując się ze wstęga. Iskry sypały się na boki, a fale uderzeniowe roznosiły po ulicy, przez co moje włosy tańczyły w powietrzu.
   W końcu beye się rozdzieliły. Podniosłam się na równe nogi, rozglądając za przeciwnikiem. Był nim średniego wzrostu chłopak z neonową maską antysmogową na twarzy i srebrnych włosach. Kto jest? Nie kojarzę go i pachnie jak człowiek.
– Czego? – spytałam, opierając rękę o biodro. – I kim ty jesteś?
– To Urania ma interes do twojego beya, nie ja do ciebie – odpowiedział, olewając drugie pytanie.
   Zmrużyłam oczy i zwróciłam się do Artemis. Ta trzymała topór w pogotowiu, lekko uginając kolana. Naprzeciw niej stała kobieta ze złotą różdżką w białej sukience, która mordowała ją wzrokiem błękitno – zielonych tęczówek z domieszką fioletu.
– Nie sądziłam, że cię jeszcze kiedyś zobaczę – mruknęła miko. – Uranio.
   Tamta zaśmiała się sucho.
– Nie lekceważ mnie, mam ponad dwanaście tysięcy lat, dziewczynko. Poza tym – Wokół niej zaczęła gromadzić się aura wyglądająca jak nocne niebo usiane milionem gwiazd, a jej różdżka zapłonęła złotym kolorem.  – nie ma mowy, bym cię odpuściła
   Woo, po raz pierwszy ktoś nie ma urazy do mnie! I nieważne, że to bey, też się liczy! Chociaż z czego ja się cieszę, Artemis to moja partnerka, więc mi też się oberwie. Heh, ja to mam jednak przerąbane to życie, czas brać urlop.
– Coś ty zrobiła? – spytałam.
– Ehh, naprawdę musimy teraz do tego wracać? – skrzywiła się, unosząc jedną dłoń, gdzie pojawił się czarny krąg.
– Nie chcesz sie pochwalić swojej bleyderce? – Urania wykrzywiła twarz w grymasie złości. – Tak bardzo chcesz unikać tematu? Więc ja jej powiem! Przez nią zginął mój bleyder!
   Jakbym narzekała na brak rozrywek, to teraz to cofam.





 Cudem to napisałam XD błędy jutro, a jeszcze coś popiszę i spadam spać.
Odmeldowuje się!



11 komentarzy:

  1. "Jest to konieczne, by złapać sprawców. Owszem istnieje niebezpieczeństwo, ale jest ono zdecydowanie mniejsze, niż wtedy gdyby byli oni rozproszeni po świecie."
    Hanako: Ale jest też duże prawdopodobieństwo, że wrogowie zaatakują ich gdy będą w jednym miejscu lub podczas eskortowania ich.
    "Nil doprawdy nie mógł zrozumieć, dlaczego miał takiego niefarta w życiu. Rok temu został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go przeklął?"
    Miju: Jak ja nie lubię WBBA w Afryce. Ciągle mojego zgłoszenia nie przyjęli
    Beta: Spokojnie Miju. Budyniu? *daje kubek z budyniem*
    Miju: A czemu nie
    "– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o romansie pomiędzy Damonem a jego kosą "
    Akana: Hanako ty też masz kosę.
    Hanako: Zniszczoną
    Akana: Miałaś romans z kosą.
    Hanako: Ja to nie Damon
    "– Nie lekceważ mnie, mam ponad dwanaście tysięcy lat, dziewczynko. Poza tym – Wokół niej zaczęły gromadzić się aura wyglądająca jak nocne niebo usiane milionem gwiazd, a jej różdżka zapłonęła złotym kolorem. – nie ma mowy, bym cię odpuściła"
    Viria: O w mordę to ona nawet mojego ojca przebiła.
    Hanako: Nieźle
    "– Nie chcesz sie pochwalić swojej bleyderce? – Urania wykrzywiła twarz w grymasie złości. – Tak bardzo chcesz unikać tematu? Więc ja jej powiem! Przez nią zginął mój bleyder!"
    Beta: Dlaczego przypomina mi ona kogoś z histerią lub z jakimś zaburzeniem psychicznym?
    Iro: Bo sama na nie cierpisz
    Akana: Odszczekaj to!
    "– Zatrudnisz się jako klaun? Myślę, że na tym zbiłbyś fortunę – stwierdziłam całkowicie poważnie."
    Beta: Hmmm ciekawe ile by na tym zarobił
    Kai: Jestem jednego ciekawy
    Miju: Czego?
    Kai: Reakcji Damona gdyby ktoś rozwalił mu kosę.
    Miju: Jako widz tego byś nie przeżył. A już jako winowajca nie wspominam.

    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryo: Albo tak albo tak, szanse i tak wynoszą 5- na 50
      Jenn: Oni po prostu liczą, że im pomogę w ostatnim momencie, Debile.
      Ryo" Nikt cię nie pamiętA
      Jenn: Jasne, szukaj teraz wymówek
      Nil: Też ich nie lubię. Wyciągnęli mnie w jeden z najgorętszych dni z basenu i kazali wlec do Japonii
      Kyoya: *on tam warczy na wszystkich*
      Jenn: Tyle wspomnień, co Nil?
      Nil:...*wzdycha*
      Jenn: *czochra mu włosy*
      Damon: *wywiesza oczy* Kiedy skończycie kpić z tego romansu?
      Jenn: Nigdy :*
      Damon: A ja ci daję podwyżkę
      Jenn: *rozkłada ręce i przymyka jedno oko* Nie masz wyjścia, moje znajomości są za cenne.
      Izu: To ile twój tata ma lat Viria?
      Urania: *wwierca wściekłe spojrzenie w Artemis*
      Artemis: *trzyma się za głowę, załamana, że się w to władowała*
      Jenn: Nie pękaj, nie pierwszy taki przeciwnik
      Artemis: Ale najbardziej upierdliwy, bo nie umrze!
      Jenn: Miju ma rację, jego moce rozpieprzyły by teren w promieniu stu kilometrów XDD

      Usuń
    2. Hanako: Ryo ty szans oszacować nie umiesz. Dlaczego WBBA istnieje skoro zawszę na pomoc Jenn liczą?
      Miju:Masz gorzej Nil. *ktoś zwinął jej kubek z budyniem* gdzie mój budyn
      Hirooki: To był twoj? Sorka Sorka zjadlem
      Hanako: Hirooki jakim cudem jestes o detale mnie starszy
      Akana:* w jeden dłoni trzyma wielką kamerę, w drugiej stawy

      Usuń
    3. Akana: Nakrece film o Damonie i jego kosie aktorzy potrzebni
      Viria: Sporo Izu. Moze o 2 tysiace lat młodszy od Urani
      Hanako: To net może mieć ojca
      Pachet: Nie łam się Artemis jakos to będzie
      Kai: To może lepiej by ta kosa przetrwala. Nie widzi mi sie Apokalipsa

      Usuń
    4. Damon: *załamał się biedak i poszedł do swoich znajomych*
      Ryo: Nikt nie liczy na jej pomoc. Tam miało być 50, ale Angel po ciemku nie umie pisać
      Prawda XD
      Jenn: Pierwszy raz powiedziałeś coś rozsądnego, brawo *klaszcze*
      Nil" Wiem, nie musicie dobijać
      Izu: Pewnie jakiś jej znajomy
      Urania: *poważna mina*
      Izu" ^^''
      Artemis: Ja się może gdzieś zakopię
      Urania: Nie waż się uciekać!
      Artemis: Jenn!

      Usuń
    5. Akana: Blaise pomorzesz z tym filmem? Fortuna będzie niezła
      Beta: Najpierw to ty musisz znalezc aktorów
      Akana: Coś się wykombinuje.
      Hanako: Tak. Wmawiaj to sobie Ryo. I tak cos czuje że bez wsparcia się nie obejdzie.
      Miju: Sorka Nil. Chwila w Japonii teraz jest chłodniej?
      Beta: Nie. Jesnak na bank chłodniej niz w Afryce
      Viria: Watpie by on kiedy kolwiek byl na Ziemi. Chyba że Urania po kosmosie podróżuje to może zna.
      Pachet: ta Urania mnie wkurza. Nikt nie będzie grozić Artemis!

      Usuń
    6. *skończyła kolejny rozdział* Niezła ta wena XD
      Blaise: Chwilka *wdział na siebie czapkę z daszkiem i napisem "reżyser"* Jestem gotowy!
      Jenn: Zastanawia mnie, gdzie wy znajdziecie gością, któy zgodzi się zagrać w romansie z kosą XD
      Ryo: *macha ręką ala "pierdolę"*
      Urania: Moją domeną jest kosmos. Zresztą większość beyi wzięła się w gwiazd *mruży oczy* Nie grożę, dopełniam tylko zemstę
      Jenn: Już ponad 150 lat...
      Urania: Milcz!

      Usuń
  2. Tytuł tego rozdziału adekwatnie oddaje stosunek jak mam od teraz do Hagane. Czy on sobie robi jakieś żarty? Może od razu wsadzi wszystkich legendarnych do jednego samolotu i odtworzy tupolew bo mu brzóz na zimę na opał brakuje jakby w Komie mało drzew rosło. Mam nadzieję, że to zebranie wszystkich legendarnych to będzie tylko prowokacja by zwabić tę osobę i mam nadzieję, że im to wypali bo w innym przypadku to on będzie miał uraz i to taki fizyczny.
    Jack:Emerytów się nie bije.
    ,,– Nie – Urania pokręciła głową. – Nie da się zapomnieć tej aury. To definitywnie ona. Mój największy wróg."
    Tak podejrzewałam, że to będzie Artemis.
    Virgo: Swoją drogą bardzo niefortunna sytuacja.
    Lilka: Skopcie im tyłki!
    ,,Rok temu został porwany i prawie skończył jako królik doświadczalny dziadka Jenny, a teraz musiał pilnować, by Kyoya nie zamordował jego oraz pięciu agentów WBBA z afrykańskiej siedziby, którzy im towarzyszyli. Cudownie, cholera, czy ktoś go przeklął?"
    Lilka: Już ci współczuję. Trzeba było wyrzucić go oknem.
    ,,– Nope, myślałem bardziej, że zacznę kręcić serial o romansie pomiędzy Damonem a jego kosą."
    Naj ship ever XD
    Czekam na next.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA sama nie wiem, jak się ta akcja skończy XD Módl się, Ryo
      Ryo: Rzucam tą robotę
      Jenn: Wreszcie jakaś rozsądna myśl! Nie kracz Kruk, bo jeszcze Yoyo jebnie w jakąś brzozę przy lądowaniu XD A bym się śmiała, matko XDD
      Artemis w końcu też musi mieć jakąś rolę!
      Artemis: Podziękuje serdecznie za taką uwagę
      Jenn: Wiadomo *kiwa uspokajająco dłonią*
      Nil: Nie, było jednak wyjechać z Kairu...
      Damon: *mruży groźnie oczy*
      Jenn: No no spokój, bo jeszcze coś rozwalisz

      Usuń
    2. ,,Ryo: Rzucam tą robotę."
      Ja&Jack: Coo?!
      Jack: żebym ja zaraz tobą nie rzucił.
      Ja: Człowieku jesteś Hagane. Ryo Hagane. Walczyłeś z Ryugą i przeżyłeś ledwo, ale przeżyłeś. Robiłeś sobie zapasy z niedźwiedziem, jesteś Immortal Phoenix i szefem w WBBA w Japonii tak czy nie? Beyblade się kończy, a ty się poddajesz?
      Jack: Ginga pewnie jest taki uparty po matce niema innego wyjścia U_U
      Lilka:*podpiera głowę na łokciach z rozplaszczonymi policzkami i nie rozumie poco te krzyki bo to tylko beyblade*
      ,,Jenn: Wreszcie jakaś rozsądna myśl! Nie kracz Kruk, bo jeszcze Yoyo jebnie w jakąś brzozę przy lądowaniu XD A bym się śmiała, matko XDD"
      Ja bym się śmiała jakby brzoza się złamała, a on był cały. Kyoya tak szybko nie umrze.
      ,,Damon: *mruży groźnie oczy*"
      Co się krzywisz jakbyś miał robaki w brzuchu.
      A mnie zdenerwowałaś tym rozdziałem XD

      Usuń
    3. Jenn&Ja: *dumne z siebie jak cholera, że potrafią każdego dobić*
      Ryo: A co ja mam zrobić? Tak i tak nie dobrze, wszyscy wiedzą lepiej, Ginga gdzieś lata, nic nie mówi ojcowi..
      Jenn: weź ktoś mu daj flaszkę, on tego potrzebuje
      To w sumie możliwe, strzeliłby w niego Lionem, a potem wskoczył w tornado i wylądował spokojnie na ziemi. Typical Kyoya.
      Jenn: Głupi mają szczęście
      Kyoya: Dlatego jeszcze żyjesz
      Jenn: I mówi to koleś wskakujący w tornado...No tak.
      Damon: Bo mi się to wszystko wyjątkowo nie podoba
      No ci powiem, że czuję tę furię przez ekran XDD

      Usuń