Rodzice od zawsze mówili mu, że demony mają
długi żywot, więc nie muszą się z niczym śpieszyć i mogą spokojnie szaleć.
Skwapliwie korzystał z młodzieńczych nauk, zwiedzając mnóstwo wymiarów,
niszcząc, pijąc, podrywając, bawiąc się, wyprawiając tak wielkie imprezy, że
niemal niszczyły miasto i doprowadzając władcę oraz głównych generałów do
szału. Był im dosłownie solą w oku i gdy zaciągnął się do jednego z oddziałów
likwidatorów, myśleli, że odetchną z ulgą.
Pfy, chcieliby, Mitsuo Itami nie miał zamiaru
się wyciszać. Chciał tylko zdobyć więcej pieniędzy, by móc wreszcie kupić sobie
jakąś porządną rezydencję. Po miesiącu jako takiego spokoju powrócił z podwójną
siłą do Monstir. Wtedy zadecydowano, że trzeba się go pozbyć na nieco dłużej,
bo jeszcze jego rozrywkowa natura ściągnie samego Najwyższego do stolicy.
Wysłano go więc do świata ludzi pod pretekstem sprawdzenia tajemniczych działań
aniołów. Chciano jeszcze dorzucić mu do towarzystwa jego kretyńskiego kumpla,
który śmiał się niczym koń i nazywał Naoto Terada. Jednak narzeczona szanownego
pana – Minako – potrafiłaby wysadzić pałac, byleby zatrzymać ukochanego przy
sobie, dlatego dano mu spokój. I choć wielu łamało głowy, co taka inteligenta
dziewczyna w nim widzi, to mieli też nadzieję, że go nieco opanuje. Podobne
intencje żywili w kierunku Mitsuo, mimo iż ten do tej pory gwizdał na wszystkie
zaloty i miał panienki na jedną noc. No ale nadzieja umiera ostatnia, nie?
****
–
Przypomnij mi, jak ja się w to wjebałem? – zajęczał cierpiętniczo Mitsou do telefonu,
gdzie wyświetlała mu się uśmiechnięta gęba otoczona krwistymi włosami.
– Prawie
sprawiłeś, że Amon – sama wyszedł z siebie i stanął obok – odparł Naoto.
– Kuźwa,
ale to nie jest powód, by mnie tak karać – westchnął i pochylił się mocniej do
przodu, przez co szary kaptur bardziej ukrył jego twarz w mroku. Jakieś dwie
dziewczyny minęły go, obserwując kątem oka. – Te aniołki to pic na wodę,
niczego nie znalazłem.
– Teraz
ogarnąłeś? – parsknął Naoto. – Chcieli sobie odnowić nerwy przez kilka
miesięcy, było ciszej robić imprezy.
– Akurat
to ty byłeś na nich Dj-em.
Naoto spojrzał w bok i zaklął cicho pod
nosem. Mitsou nawet nie musiał pytać, co się dzieje, bo zaraz za plecami
przyjaciela pojawiła się Minako. Mimo przyjaznego uśmiechu, jej aura była ciemniejsza
niż noc, a oczy ciskały pioruny.
– Nie
chcę wam przerywać, ale Naoto mogę wiedzieć, czemu w mojej bluzce są wycięte
kwadraty?
Itami długo nie myśląc, rozłączył się.
Wiedział, że dziewczyna ma płuca silne podobnie jak ręce, więc wolał nie utracić
słuchu przez głupotę kumpla. Schował sprzęt do kieszeni, odetchnął i spojrzał
na zachmurzone niebo.
Nie mógł narzekać na brak rozrywek, bo świat
ludzi oferował ich całkiem sporo. Jednak ta cała moralność i ograniczenia
ludzkie wzbudzały u niego pusty śmiech. Ile to już razy musiał się hamować, by
nie użyć dwóch zaklęć i zabrać całkiem ładne sumy z pobliskiego banku? Albo
żeby nie zastrzelić miejscowej yakuzy? Po prostu ten świat nie był dla niego,
był zbyt...łatwy? Tak, to chyba najlepsze określenie.
Wyrwał
się z rozmyślań, dopiero kiedy jakiś Japończyk trącił go w ramię. Od razu
skłonił się w geście przeprosin. Wywrócił oczami. A ten kraj to już w ogóle był
kosmos. Z jednej strony cosplaye, dziwaczne festiwale, hotele miłości,
technologie, a z drugiej nadmierna uprzejmość, przepracowanie i samobójstwa.
Same, kurwa, absurdy. Chyba już lepiej będzie teleportować się do USA, tam są
nieco normalniejsi.
I akurat wtedy jego przystojna twarz została
uraczona tęgim ciosem szklanych drzwi. Oszołomiony zrobił krok do tyłu, o czym
mocno potrząsnął głową. O niee, nikt nie będzie w niego ciskał drzwiami!
Zauważył, że były one od niewielkiej księgarni. Wpadł do środka i potoczył
dookoła dzikim wzrokiem. Sprzedawca spojrzał na niego znad okularów, po czym
wrócił do porządkowania książek. Wszedł między półki, szukając winowajcy. Nie
uszedł jednak za daleko, kiedy ktoś popukał go w ramię. Obrócił się i ujrzał
jedynie czubek kucyka zrobionego z brązowych włosów.
– Jestem
niżej – podpowiedziała usłużnie nieznajoma.
Spojrzał w dół, ale to nie wystarczyło, więc
pochylił się. Cały czas zapominał, że mając metr osiemdziesiąt pięć znacznie
górował nad Japończykami, a już zwłaszcza Japonkami. Przed nim stała młoda
dziewczyna mająca na oko z dwadzieścia lat. Uśmiechała się, przez co w jej
policzkach było widać dołki.
–
Przepraszam za kłopot, ale czy mógłby mi pan podać książkę „ Po zmierzchu”
Harukiego Murakiego? – spytała uprzejmie.
– Jasne
– mruknął, sięgając po tom. Przez myśl mu przebiegło, że to chyba ta kobieta
zgotowała jego bliskie spotkanie z drzwiami, lecz złość z niego już uszła. –
Proszę bardzo – powiedział, podając jej książkę.
Rozległo się gwałtowne dzwonienie dzwoneczka
i głośny tupot stóp. Nieznajoma zacisnęła mocniej długie palce na okładce, a z
jej twarzy zniknął uśmiech.
– Amane,
co ty wyrabiasz?! Dlaczego wyszłaś bez pytania? – krzyczał jakiś mężczyzna,
zmierzający w ich stronę. Jego ciemne włosy gdzieniegdzie przetykała siwizina,
a na twarzy było widać kilka zmarszczek.
Mitsuo zmarszczył brwi. Widział już kilku
takich agresorów i na pewno nie miał zamiaru stać bezczynnie, jeśli ten zacznie
się wyżywać na kobiecie. Lecz kiedy mężczyzna go spostrzegł, znieruchomiał i
otworzył usta. Zacisnął pięści.
– Kto to
jest, Amane? Ile razy mam ci powtarzać, że nikt nie jest cię wart? Ile?!
– On mi
tylko podawał książkę! – zawołała dziewczyna. – Nie rób awantur, tato! Poza tym
mówiłam mamie, że wychodzę – dodała już ciszej i obróciła się do Mitsou. –
Wybacz, tato bywa nerwowy.
–
Wszystko w porządku? – spytał. – Bo jak coś, to mogę zawsze...
Potrząsnęła głową, nim zdążył dokończyć.
– Nie ma
potrzeby, poradzę sobie.
– No ja
nie wiem – mruknął i spojrzał na mężczyznę. – Ej staruchu! Nie wiem, co ci się
nie podoba, ale tylko śmiecie krzyczą na kobiety!
– Coś ty
powiedział? – wściekł się facet.
– Że
zachowujesz się jak śmieć. Przeliterować ci?
Staruch zmierzył go spojrzeniem
rozwścieczonego byka, jednak obecność sprzedawcy, który został ściągnięty
krzykami, skutecznie go hamowała. Wypuścił głośno powietrze i obrócił się na
pięcie.
– Czekam
na ciebie przed sklepem, Amane. I przepraszam, że krzyczałem na ciebie.
Kiedy zniknął, Amane ruszyła do kasy. Mitsuo
czując obowiązek chronienia damy, szedł za nią jak cień.
– Bije
cię? – zapytał bez ogródek.
– Nie,
tato po prostu nie lubi, jeśli spotykam się z mężczyznami, to wszystko –
odparła, odwracając się i patrząc mu prosto w oczy. Miały ładny odcień
karmelowy. – Nie kłamię.
– Widzę
– westchnął. – Ale jakby co, to wołaj mnie.
Uśmiechnęła się.
– Nawet
nie wiem, jak się nazywasz, wielki rycerzu.
– Jestem
Mitsou. Mitsou Itami.
– W
takim razie miło było cię poznać, Mitsou. Może jeszcze się kiedyś zobaczymy.
Patrzył, jak wychodzi, wymachując beztrosko
reklamówką z książką. Założyła słomkowy kapelusz z czerwoną kokardą i ruszyła
za swoim despotycznym ojcem, który odebrał od niej zakupy. Patrzył tak, póki
nie usłyszał, że o szyby uderzają krople.
Amane.
Dźwięk deszczu.
****
Od tamtej pory często przebywał w
miasteczku, kręcąc się w okolicach księgarni. Jednak ani razu nie widział
Amane. W zamian udało mu się dowiedzieć kilku rzeczy o jej rodzinie oraz
zajebistym ojcu. Mieszkali gdzieś na przedmieściach, tatko robił za malarza, a
mama była typową kurą domową. Ich córka za często nie wychodziła z domu,
chodziły wręcz plotki, że ojciec widzi w niej swoją przyszłą żonę i chcę
zatrzymać ją przy sobie na zawsze. To wystarczyło, by popchnąć Mitsou do
działania. Olał wszelkie sprawy Piekła, nakupił sobie takich smacznych ciastek
margaretek i ruszył na poszukiwanie Amane.
Pewnego burzowego dnia, gdy ciemne chmury
pokryły niebo, a ciężkie krople deszczu uderzały o dachy domów, słupy wysokiego
napięcia, chodniki i kolorowe parasolki, on frunął nad miasteczkiem. Od dziecka
szczycił się wyjątkowo ostrym wzrokiem, więc bez trudu mógłby wypatrzeć drobną
dziewczynę.
Hmm, czemu tak go to zainteresowało? Owszem,
Amane była bardzo ładna i wydawała się miłą osobą, ale spotkał już takich
setki. Czyżby nuda zmusiła go do bawienia się w bohatera uwięzionych dziewcząt?
No to super, chyba zaczynał wariować, czy to już czas iść do psychiatry lub się
upić?
Nagle usłyszał trzask, a w kątem oka ujrzał
oślepiający blask. Skręcił w prawo, unikając kolejnego pioruna i postanowił
wylądować na dachu niewielkiej świątyni. Szczęśliwie dla niego nikogo w pobliżu
nie było. Zgrabnie zeskoczył na chodnik, unikając dwóch głębokich kałuży.
Deszcz zaczął siekać go po twarzy.
– Nie
zmokniesz?
Spojrzał przez ramię i ujrzał Amane, która
chroniła się przed kroplami za pomocą czerwonej parasolki.
– Co ty
tu robisz? – spytała, opierając łokcie o kolana.
Siedzieli na najwyższym stopniu schodów
prowadzących do świątyni.
– Kręcę tu
i tam, zabijając nudę. Jak z twoim ojcem?
– Jak
zawsze. Ostatnio wyjechał, więc mam więcej spokoju.
– On
serio cię więzi?
Zauważył, jak dziewczyna zachłysta się
powietrzem i robi duże oczy. Dopiero po chwili się opanowała i uśmiechnęła
słabo, potrząsając parasolką.
– Jesteś
strasznie bezpośredni, co?
Wzruszył ramionami.
– To
jak?
Amane westchnęła i odgarnęła włosy z twarzy.
– Nie do
końca tak jest. Jak byłam młodsza, to niczego mi nie zabraniał. Jednak im byłam
starsza, tym bardziej mnie ograniczał. Gadał też, że wreszcie będę jakimś
białym kwiatem w naszej rodzinie – Odchyliła się do tyłu. – Oczywiście często
wieje z domu do miasta, mówię mu, że nie jestem jego lalką, ale on to bagatelizuje,
że niby to dla mojego dobra – Skrzywiła się. – A ja nie mogę odejść. Mama jest
chora i ja się nią zajmuję. Tato o to nie dba, więc wiem, że jeśli wyjadę, to
nie otoczy jej opieką i ona szybko umrze.
– Nie
możesz jej zabrać i odejść?
Pokręciła głową.
– W
naszym domu są wszelkie udogodnienia dla niej. Poza tym nie byłoby mnie na to stać,
opieka medyczna jest droga. A tato jest bogaty, utrzymuje nas wszystkich. Z
moim wykształceniem nie znalazłabym tak dobrze płatnej pracy, by móc kupować
mamie leki oraz wynająć dla niej pielęgniarkę.
– A co z
pójściem na audien... – ugryzł się w język. Spojrzała na niego zdumiona. – do jakiejś
instytucji?
– Masz na
myśli policję czy opiekę społeczną? – spytała.
Mitsou zbaraniał. Co to do cholery jest to
drugie? Choć słowo „opieka” brzmi dość przyjaźnie, więc chyba to będzie lepsze,
nie?
–
Opieki.
– Ojciec
mnie nie bije, nigdy nie było u nas żadnych awantur, jest szanowany – Rozłożyła
ręce. – Nie pomogliby mi.
Zamilkli, choć demon z trudem zdusił
ironiczną uwagę na temat słowa „opieka”. Deszcz uderzał rytmicznie o dach,
zimny wiatr rozwiewał włosy, a odległe grzmoty straszyły okoliczne ptactwo.
Amane skupiła wzrok na kluczu czarnych wron.
– Hej, Mitsuo,
jakie masz marzenie?
–
Marzenie? – Uniósł brew. – Żadnego. Pasuje mi moje obecne życie.
–
Naprawdę? Nie wierzę.
– Mówie
prawdę, niczego nie chcę – mruknął. – Poza tym czy marzenie kiedykolwiek się
spełniają?
– Kto
wie – Spojrzała na niego. Brązowe włosy zasłaniały jej twarz przez mocny
podmuch wiatru. – Bo widzisz, ja marzę, by zobaczyć choć kawałek tego świata.
****
Cudem złapał porcelanowy talerz tuż przed
spotkaniem z kuchenną podłogą.
–
Mitsuo, co ty tu ro... – Zasłonił jej usta dłonią i przyłożył palec do ust.
–
Mówiłaś, że chciałaś zobaczyć coś więcej niż to zapadłe miasto, nie? Więc
zabieram cię na wycieczkę do Osaki, bilety już opłacone.
Widział, jak w oczach dziewczyny ekscytacja
toczy walkę z rezygnacją. Uśmiechnął i wziął ją na ręcę, nim zdołała
zaprotestować. Była naprawdę leciutka.
– To
kilka godzin, twoja mama da sobie radę.
Przełknęła ślinę i skinęła głową. Chciał już
wychodzić, gdy pociągnęła go za ucho. Spojrzał na nią z lekką irytacją.
Zabawnie wydymała policzki.
– No co?
– Może
dałbyś mi się ubrać, hm? – Wskazała na swoją koszulę nocną.
****
Mimo iż mistrzem dyskrecji nigdy nie był, to
udało mu się wejść przez okno, nie robiąc zbyt wiele hałasu. Najchętniej
pieprzyłby te podchody i po prostu się teleportował, lecz wiedział, że ludzie
raczej nie darzą demonów miłością. No i nie chciał straszyć Amane.
Przebywał u niej coraz częściej, mimo że
ojciec dziewczyny stróżował w domu niczym jakiś irytujący kundel. Jednak co
mógł marny człowiek w stosunku do demona? Kompletnie nic, a użycie jednego
prostego czaru nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Usiadł na tatami i z
uśmiechem stwierdził, że Amane powiesiła nad łóżkiem ręcznie zdobiony wachlarz,
który kupił jej ostatnio w Tokio. Dziewczyna cicho nalewała zielonej herbaty do
brązowych filiżanek.
– Jestem
ci naprawdę wdzięczna, Mitsuo – powiedziała, kiedy odstawiła dzbanek. – Nawet jeśli na chwilę, to mogłam być w tylu
pięknych miejscach.
– To
jeszcze nie koniec – odparł, wpychając do buzi onigiri. – Pokażę ci jeszcze
więcej!
Uśmiechnęła się i nim zdążył mrugnął,
przytuliła się do niego. Objął ją ramionami, wtulając nos we włosy pachnące
jaśminem.
–
Powiedz mi – szepnęła mu do ucha – nie jesteś człowiekiem, prawda?
Poczuł, jak robi mu się zimno, ale
zdecydował kontynuować temat.
– Od jak
dawna wiesz?
– Od
kiedy spotkaliśmy się w świątyni. Zauważyłam, że wylądowałeś na jej dachu, a
przecież w pobliżu nie było żadnych wyższych budynków. I wydawało mi się, że
coś wyrasta ci z pleców. Potem te wszystkie podróże, to że tak mało wiesz o tym
świecie. Często gdzieś znikałeś. A czasami nawet miałam wrażenie, że twoje oczy
są czerwone – Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i odsunęła się. – Kim tak
naprawdę jesteś?
Pstryknął palcami. Czuł, jak magia
pomieszana z mrokiem przepływa przez jego żyły, jak zakręcone rogi wyrastają z
boków głowy, jak szkarłat wlewa się do tęczówek, jak czarne upierzone skrzydła pokazują całą swą znakomitość.
Oczekiwał, że Amane zerwie się na równe nogi, zacznie krzyczeć i kazać mu się
wynosić. Albo ogarnie ją ślepy strach i zemdleje.
Lecz ona jedynie patrzyła. Po chwili
przyłożyła drugą dłoń do jego policzka i pogładziła go.
– Demon,
huh? – mruknęła. – Czemu wcześniej nie mówiłeś?
– Podobno
ludzie nie są naszymi fanami.
– Więc
chyba będę pierwszą.
****
Różowe płatki wplątały się Amane we włosy.
Nie zwróciła ona na nie większej uwagi, bo była bardziej pochłonięta widokiem
przed nią. Piętrowy dom zbudowany w charakterystycznym japońskim stylu
otoczony starymi drzewami sakury. Niedaleko szumiało morze i skrzeczały mewy.
Czuła, jak ściska ją w gardle. Zasłoniła
twarz dłońmi i oddychała głęboko, próbując opanować emocje.
– Coś
nie tak? Za mały? – spytał Mitsuo, obejmując ją ramionami od tyłu. – Hm, Amane?
– N-nie,
jest idealny – wydusiła. – Dziękuje, Mitsuo.
– E tam,
przesadzasz – Demon wzruszył ramionami. – Przynajmniej tutaj ten skur...pardon,
twój ojciec cię nie znajdzie. To będzie twój dom.
– Nasz.
– Hm?
– Nasz –
powtórzyła. – To jest nasz dom. – Ścisnęła Mitsou za dłoń i cmoknęła w policzek.
****
Srebrny blask księżyca oświetlał twarz
Osamu, który siedział na niewielkim tarasie i palił papierosa. Za nimi były
rozsunięte drzwi prowadzące do sypialni, w której unosił się słodki zapach
jaśminu pomieszany z wodą kolońską. Usłyszał szelest i kroki. Koło niego siadła
Amane, której nagie ciało zakrywało tylko cienkie prześcieradło.
–
Zmarzniesz, moja droga – stwierdził.
– Ty
siedzisz nago – zauważyła, unosząc brew.
– Demony
mają wyższą temperaturę ciała – odbił piłeczkę. Dziewczyna zabawnie wydęła
policzki. – Mniejsza. Podjęłaś decyzję?
To już ponad rok.
Westchnęła i splotła dłonie razem.
Zmarszczył brwi. Wiedział, co znaczyła ta poza. Odpowiedź mu się nie spodoba.
– Nie
mogę odejść.
Kuźwa, powinien robić jako prorok.
–
Przecież wiesz, że mogę zdobyć tyle pieniędzy, ile trzeba. Kupimy leki,
sprzęty, wynajmniemy pielęgniarkę. Będziesz mogła zwiedzać ile chcesz, pracować,
bawić się. Zaczniesz żyć – rzekł.
Widział, że ta ostatnia uwaga ją zabolała,
ale był zły. Przecież ona nie może wiecznie żyć pod tyranią tamtego skurwysyna!
–
Problem jest w tym, że mama kocha ojca. Nie przeżyłaby przez niego – zamilkła,
ale po chwili odezwała się drżącym głosem. – Wiesz co? Czasami, zanim cię
poznałam, miałam takie chwile, gdy chciałam...chciałam...chciałam, by umarła. –
Spuściła głowę zawstydzona. – Miałam ją za łańcuch, który trzymał mnie w domu. Zaraz
potem nie umiałam uwierzyć, że tak pomyślałam. Przecież to ona mnie urodziła i
wychowała – zaczęła się trząść. – Ale te myśli dalej mnie nawiedzają.
– Co
niby w tym dziwnego? Nienawidzisz swojego domu, to naturalne, że chcesz uciec,
ale nie chcesz porzucić mamy. To nie jest powód do wstydu, a raczej do dumy.
Kiedy podniosła głowę, zauważył z
niezadowoleniem, że znów płacze. Och, najchętniej zabiłby tego starucha, który
był przyczyną tych łez. Jednak wtedy skrzywdzi Amane, która zarówno
nienawidziła jak i kochała ojca.
Ludzie to takie dziwne stworzenia...
Ujął jej twarz w dłonie i pocałował głęboko,
jakby chciał tym odgonić od niej smutek. Objęła go za szyję, ale mimo tego łzy
dalej płynęły, skapując na drewniany taras.
****
Czerń wszędzie czerń. Nawet zdjęcie
przedstawiające starszą kobietę o poważnej twarzy było czarno – białe. Słyszał
płacz, ciche rozmowy, kondolencje. Więc tak wygląda pogrzeb w świecie ludzi.
Stał oparty o drzewo i obserwował, jak łańcuch
trzymający Amane przy domu wreszcie pęka. I choć była to radosna wieść, to
twarz dziewczyny wykrzywiał smutek.
****
Gładziła go po głowie i czytała książkę. Nie
przepadał za dramatami, ale dzięki temu mógł sobie poleżeć na gładziutkich i
miękkich udach żony, dlatego nie protestował. Zamruczał niczym
zadowolony kociak. Dziewczyna zachichotała i z hukiem zamknęła książkę.
–
Kompletnie nie słuchałeś, prawda?
Otworzył jedno oko.
– Aż tak
było widać?
Nachyliła się i zmrużyła oczy.
–
Obśliniłeś mi nogę.
– Ugh,
serio? – Zerwał się. – Sorki!
–
Hohooo, nie spodziewałem się, że wielki dowódca likwidatorów śpi jak niemowlę –
usłyszeli tubalny głos Naoto.
Demon szedł do nich z wyszczerzonymi zębami
i machał energicznie umięśnioną ręką. Tylko on i Minako ze wszystkich demonów
wiedzieli, czemu Mitsou nie szuka sobie partnerki wśród demonic i przebywa tak
często w świecie ludzkim. Zabranie Amane do Piekła było pomysłem wybitnie
szalonym i niebezpiecznym. Oczywiście Terada sugerował, że mogli by ją
ucharakteryzować i udawać, że urodziła się z niewielkim zasobem magii. Pięść
Itamiego szybko mu z głowy wybiła tę ideę. Obydwaj doskonale wiedzieli, że po
pierwsze życie w Piekle dla człowieka byłoby śmiertelnie niebezpieczne, po
drugie obecny władca demonów ludzi nie cierpiał, a po trzecie nie chcieliby,
żeby władca ściągnął na nich gniew Najwyższego, bo byłoby pozamiatane.
– Hej,
Naoto – przywitała go uprzejmie Amane, a Mitsou pokazał środkowy palec.
– Co nam
psujesz popołudnie? – burknął.
Naoto pokazał mu język i siadł na bujanym
fotelu, zakładając nogę na nogę.
–
Przynoszę wam radosną wieść. Minako jest w ciąży! Będę miał syna!
–
Wspaniale! – zawołała Amane, uśmiechając się i klaszcząc w dłonie. –
Gratulację!
–
Zakładacie fabrykę dzieci? Ledwo rok temu była Haru – chan... – Żona pociągnęła
go za uchu. – Itetete...znaczy się gratuluję, stary.
–
Dzięki, dzięki. Co do Haru to zrobiłem jej ostatnio zdjęcia, jak ogląda
pistolet. Była taka uroooocza! Minako zaraz na mnie nakrzyczała, że kto to
widział dawać broń dziecku, ale przecież była zabezpieczona. Czekajcie, zaraz
wam pokażę – Zaczął grzebać po kieszeniach, przy okazji wysypując na ziemię
mnóstwo innych zdjęć przedstawiających jego córkę.
Mitsuo i Amane wymienili porozumiewawcze
spojrzenia. Kobieta z uśmiechem oglądała podsuwane fotografie i wysłuchiwała podekscytowanych komentarzy Naoto, natomiast jej mąż zaczął marzyć, by stać się
jednością z trawą.
****
Z rozpędu niemal zrobił głową dziurę w
papierowej ścianie. Zrzucił z siebie skórzaną kurtkę jeszcze pachnącą krwią i
zawiesił ją na poręczy schodów.
–
Wróóóciłem! – zawiadomił cały dom i okoliczne sąsiedztwo.
Powitała go cisza. Zdumiony rozejrzał się,
lecz jego ukochana nie wyprysnęła z żadnego kąta i nie rzuciła mu się na szyję.
Za cicho krzyknął? Porozglądał się po zwyczajowych miejsach, gdzie przebywała
jego żona, takich jak ogród czy biblioteka. Pusto. Po krótkich poszukiwaniach w
końcu stanął przed drzwiami od łazienki. W środku paliło się światło. Zapukał.
– Amane,
coś się stało? Źle się czujesz?
– Niee,
nic mi nie jest – powiedziała, ale wyczuł jej w głosie wahanie.
– Mogę
wejść?
– Nie!
Zaraz skończę. Um, możesz poczekać w sypialni?
– Co
jest?
– Nic,
kurde! Idź!
– Dobra,
dobra – skapitulował.
Po chwili usłyszał papcie żony. Amane weszła
do pokoju, ściskając coś w dłoni. Włosy opadały jej na twarz, była ubrana w fioletową yukatę, którą często używała jak swoistego szlafroka, co znaczyło, że nie wystawiła nosa poza próg domu.
–
Mitsuo, muszę powiedzieć ci coś ważnego.
–
Zamieniam się w słuch.
– Jestem
w ciąży – oświadczyłam, prostując i pokazując mu test ciążowy. Widniały na nim
dwie kreski.
Szczęka demona zaszurała o podłogę.
– O
Lucyferze drogi....
– Jutro
idę do ginekologa.
– O
matulo.
–
Mitsuo?
– O
kurwa!
Amane pokręciła głową i wzięła się pod boki.
– Nie
przeżywaj tak, to nie ty jesteś w ciąży – zacmokała.
Mitsuo wziął ją pod ramiona i obkręcił kilka
razy, ciesząc się jak małe dziecko.
–
Dziewczynka czy chłopczyk?
–
Jeszcze za wcześnie na określanie płci.
– Jak je
nazwiemy?
– Nawet
nie zna...
– Gdzie
robimy pokój?
–
Mitsuo!
****
Zmarszczył brwi, wysunął dolną wargę i
przechylił głowę w bok.
– Serio
myślisz, że mnie słyszy?
Amane pokiwała głowę, gładząc ręką swój duży
brzuch. Czuła delikatne kopnięcia. Nie ma co, ich córka już chciała wyjść na
świat.
Mitsuo przyłożył ucho do jej brzucha.
– Śmieje
się – rzekł po krótkiej chwili.
Spojrzała na niego skonfundowana.
– Co?
– Śmieje
się – Mitsuo uśmiechnął się. – Brzmi to trochę jak brzęczenie dzwoneczków.
– Jak ją
nazwiemy? – spytała. – To już najwyższy czas.
Mitsuo przewrócił się na bok i zaczął
grzebać w szufladzie. Wyciągnął z niej zielony notatnik, wrócił do żony i
rozpoczął wertować.
–
Ostatecznie po długich rozmowach zostały nam trzy warianty: Megumi, Jennifer
lub Stella.
–
Jennifer – zdecydowała Amane. – Pasuje do niej. Wiem, że będzie silną i
zdecydowaną osobą. Tak jak jej ojciec.
– I
podobnie piękną, szczerą i troskliwą co jej matka.
–
Fufufu, bo się zarumienię – Amane pogładziła brzuch. – Podoba ci się, Jenny –
chan?
Skrzywiła się.
– Amane,
co jest? – przestraszył się Mitsuo, podnosząc na łokciach. – To już?
– Nie,
Jenny tylko wyraziła zgodę na takie imię – uśmiechnęła się kobieta.
Za
oknem szumiał deszcz. Krople spływały po szkle tworząc abstrakcyjne wzory.
Mitsuo położył się koło żony.
Zabawne, od kiedy ją poznał, cały czas
towarzyszył mu dźwięk deszczu.
****
Amane patrzyła przez przymrużone oczy, jak
malusieńka rączka łapie ją za palec. Uśmiechnęła się z czułością. Drobna
istotka leżąca koło niej na futonie była owinięta w czerwonym kocykiem.
Rozglądała się dookoła ślicznymi oczkami mającymi kolor szmaragdu.
Drzwi od pokoju rozsunęły się i do pokoju
wszedł Mitsuo z tacą. Uklął przy żonie, dał jej całusa w czoło i podał kubek z
herbatą. Potem sięgnął po córkę. Dziecko na widok twarzy taty wyciągnęło
rączki.
– Jaka
ona jest słoodka – zachwycał się, kołysząc zawiniątko w ramionach. - No co,
Jenn? No co?
–
Zachowujesz się jak Naoto – zauważyła Amane.
– No a
Jenny – chan nie jest najsłodszym stworzeniem na świecie? – spytał z lekkim
wyrzutem. – Jest strasznie do ciebie podobna. I ma w sobie dużo magii.
–
Naprawdę?
– Taak.
Z pewnością pół Piekła będzie przed nią drżało – zaśmiał się.
Spojrzała na okno. Było upstrzone tysiącami
kropli.
– Pada –
ziewnęła. Znów czuła się senna.
– Nic
dziwnego, zawsze leje, gdy jestem szczęśliwy – Odwrócił się do niej. – Od kiedy
się poznaliśmy.
– Kocham
cię, Mitsuo.
– Też
cię kocham, Amane.
****
Mitsuo doprawdy nie umiał pojąć, jak bardzo
wygląd może odbiegać od charakteru. Został pozostawiony w roli samotnego ojca
na trzy dni, bo Amane została zaproszona przez przyjaciółkę do spa. Myślał, że
będzie to bułka z masłem, spędzi trochę czasu z kochaną czteroletnią córeczką,
wyluzuje się
Chciałoby się.
Jenny wyglądała kropka w kropkę jak Amane za
wyjątkiem koloru oczu, lecz charakterem była daleko od matki. Żywa jak srebro,
głośna i strasznie ciekawska. Jeśli doliczyć do tego fakt, że była demonem i
już czasami zdarzało się, że jej magia w coś miotnęła lub wysadziła, to Mitsuo
miał istne urwanie głowy. Pierwszego dnia po trzech godzinach myślał, że ducha
wyzionie. Na szczęścia córka też potrzebowała nieco odpoczynku. Przyszła do
niego, gdy umierał na kanapie wymalowany szminką z śladami budyniu na koszuli,
położyła się na brzuchu i zasnęła, zwijając w kulkę. Z miejsca zrozumiał, czemu
Naoto pstrykał tyle zdjęć.
Drugiego dnia sytuacja wyglądała podobnie.
Czuł, że mu zaraz kręgosłup się wyrwie z ciała i ucieknie z wrzaskiem.
Trzeciego dnia udało mu się zaciekawić
córkę grami planszowymi i spędzili nad nimi większość czasu.
– Nee,
tato – zagadnęła go, kiedy wieczorem siedzieli w jej pokoju i rozczesywał jej
grube, brązowe włosy.
– Hmm?
– Kiedy
zobaczę Piekło?
– Jak
nieco podrośniesz.
– A
czemu tam nie mieszkamy? Przecież jesteśmy demonami.
– Twoja
mama jest człowiekiem, Jenny. Nie jest tam mile widziana.
– Czemu?
– Przez
stare konflikty oraz uprzedzenia.
– Mama
mówiła, że to jest złe.
– Dobrze
mówiła. Niestety ciężko pozbyć się sterotypów – westchnął. – No już nieważne.
Jaką chcesz bajkę na dobranoc?
Wyszedł z pokoiku, starannie zamykając za
sobą drzwi. Podjął decyzję. Po misji pójdzie do władcy i przedstawi mu swoją
sytuację. Nic go nie obchodziło czy tak wypada. Albo Piekła zaakceptuje jego
albo on odrzuci Piekło.
****
Ach, ten szum...taki znajomy...wyrwał go z
odmętów bólu i zmusił do otwarcia oczu.
Deszcz.
Zmywał z niego krew, zupełnie jakby chciał
ratować go przed śmiercią. Było na to już za późno. Nikt nie przewidział, że
zbuntowane anioły zostaną wsparte przez stado bestii.
Przed oczami zaczęło robić mu się czarno.
Ciało nie chciało go słuchać, choć desperacko próbował wykrzesać z siebie tyle
magii, by móc się teleportować.
Tato!
Jenny...
Mitsuo
Amane...
Zamknął oczy. Pozostał mu tylko słuch i jeden
dźwięk.
Dźwięk deszczu. Niemal taki sam jak w dzień
ich poznania.
****
Jenny zamknęła dziennik. Dalej były już
tylko puste kartki przeznaczone dla zmarłego. Położyła go na czarnej marmurowej
płycie tuż nad imieniem i nazwiskiem ojca. Starła wierzchem dłoni łzy
zgromadzone w kącikach oczu, wstała i otrzepała się.
Szła powolnym krokiem ku bramie wyjściowej.
Nagle poczuła coś mokrego na nosie. Uśmiechnęła się.
Zaczęło padać.
Jak przeczytałam początek, to przez chwilę miałam wrażenie że to się tyczy Blaise'a
OdpowiedzUsuńAkana:*śmieje się* Spoooooro mu brakuje do tego levelu * bazgroli coś w notatniku*
Miju: Widać, że Jenn wdała się w ojca.
Beta:*krzyczy to ze swojego pokoju* też się z tym zgadzam!!!!!
Miju: A jej co się dzieje, że nie wychodzi
Hanako: Uzależnienie od hakowania. Stwierdziła, że chce spróbować zhakować każdy istniejący system.
Miju: Jak ją wsadzą do paki to jej nie wyciągam
Beta: I tak to zrobisz!!!!!!
"– Dzięki, dzięki. Co do Haru to zrobiłem jej ostatnio zdjęcia, jak ogląda pistolet. Była taka uroooocza! Minako zaraz na mnie nakrzyczała, że kto to widział dawać broń dziecku, ale przecież była zabezpieczona. Czekajcie, zaraz wam pokażę"
Hanako: Jak bym widziała moich krewnych normalnie
Eszter: To u nas bywały takie przypadki?
Hanako: Tak. Często.
"Pierwszego dnia po trzech godzinach myślał, że ducha wyzionie. Na szczęścia córka też potrzebowała nieco odpoczynku. Przyszła do niego, gdy umierał na kanapie wymalowany szminką z śladami budyniu na koszuli, położyła się na brzuchu i zasnęła, zwijając w kulkę. Z miejsca zrozumiał, czemu Naoto pstrykał tyle zdjęć.
Drugiego dnia sytuacja wyglądała podobnie. Czuł, że mu zaraz kręgosłup się wyrwie z ciała i ucieknie z wrzaskiem.
Trzeciego dnia udało mu się zaciekawić córkę grami planszowymi i spędzili nad nimi większość czasu."
Ja:*zaczynam się śmiać przestaje, ale potem przypomina mi się śmieszna rzecz i dostaje ataku śmiania*
Hanako: Idę po zatyczki...
" Mimo iż mistrzem dyskrecji nigdy nie był, to udało mu się wejść przez okno, nie robiąc zbyt wiele hałasu."
Miju: W porównaniu do znajomej Akame to normalnie mistrz dyskrecji
Fajny był ten One Shot. Miło było poznać historię rodziców Jenn. Czekam na kolejny post.
Ej rzeczywiście, jakby o nim
UsuńBlaise: Widzisz, Jenn? To jest nam przeznaczone~
Jenn: *znudzona* Znów nie wziąłeś leków?
XD
Jenn: Nom, charakter taty, wygląd mamy, mi to pasuje
Izu: Za to Mitsu wyglądała jak twój tata
Harumi: Ale charakter to już miała zjebany
Mitsu: Dziena
J&I&H: Kuźwa, nie żyjesz, to się nie odzywaj.
Miju widzi krewnych, ja widzę Izu w przyszłości albo Haru jak widzi chomiki XD
Haru: No bo to takie puchate kuleczki =^^=
Izu: Och sis to ty masz sporo tych fotek
Victor: Tobie też narobił. Aż pamięci brakowało w aparatach
Kimiko: *uśmiecha się z nostalgią*
Akurat talentu do bycie dyskretnym Jenn po nim nie ma Xd Cieszę, że sie spodobało ^^
Skończyłam czytać 13 rozdział Mistrza i Małgorzaty i mówię, nie tak być nie może.
OdpowiedzUsuńMiałam się namyśleć i wrzucić porządny kom, ale to był chyba najlepszy shot w twojej karierze. Coś innego niż w fabule takie zróżnicowanie w porównaniu z tym, co czytam ostatnio chyba tylko wzmaga moją opinię.
Niby wystukałaś te 4000 słów, a jakoś szybko mi się czytało, z resztą zdawałam ci relację na żywo XD
Trochę mi się łezka zakręciła i wcale nie przy śmierci taty Jenny tylko podczas tej rozmowy o tym, że dla Amane matka jest łańcuchem itd.
Kurcze nw jak mam to wszystko podsumować po prostu shot był naprawdę dobry i liczę, że wena ta podła szuja pozwoli ci jeszcze kiedyś napisać coś w tym stylu. Nie koniecznie o rodzicach Jenny, bo ta końcówka jest taka dobra, ze smaczkiem. Widzieliśmy rodziców Izu i Haru co też jest fajnym bonusem. No i oczywiście ten przeplatający się motyw deszczu też ciekawy.
Lilka: I love deszcz*stanęła sobie z głową zwróconą do nieba, zamknęła oczy i tak stoi*
,,Jednak ta cała moralność i ograniczenia ludzkie wzbudzały u niego pusty śmiech."
Jack: A sam broniłeś ludzkiej dziewczyny, bo stwierdziłeś, że to nie fair.
Ja: Jenny zaraz będzie mi kazała umrzeć, ale jak dla mnie demony i ludzie nadal są do siebie podobni w pewnym sensie.
,,Po prostu ten świat nie był dla niego, był zbyt...łatwy? Tak, to chyba najlepsze określenie."
Lilka: Piękno tkwi w prostocie.
Jack: Ktoś tu się starzeje~
Lilka:*pacła go w tył głowy*
,,Z jednej strony cosplaye, dziwaczne festiwale, hotele miłości, technologie, a z drugiej nadmierna uprzejmość, przepracowanie i samobójstwa.
Lilka: Oziębłość emocjonalna, wszędzie automaty ze wszystkim i perwersyjne lalki zamiast żywych kobiet...*zaczyna rozmasowywać skroń* Jack trzymaj mnie, bo szlag mnie trafi.
Jack:*kładzie jej rękę na ramieniu* Trzymaj się. Puścimy z dymem te wytwórnie lalek. Szczerze mówiąc są zbyt creepy...
,,Same, kurwa, absurdy. ,,Chyba już lepiej będzie teleportować się do USA, tam są nieco normalniejsi."
Lilka:*parska śmiechem* O tak. Sami zrównoważeni. Wystarczy popatrzeć na naszą dwójkę. A tak btw ja jestem Lilka, a ten bezczelny dzieciak to Jack.
Jack: Ta, ta. Jasne. Pewnie. Naturalnie. Oczywiście. Potrzeba nam w kraju takich zadymiarzy jak on.
Lilka: Przestań. Chyba i tak już za dużo złego zrobiliśmy Japończykom.
Jack: Co chcesz bomby fajna rzecz *.*
Lilka:*mamrocze* Z kim ja dzielę tlen.
,,– Podobno ludzie nie są naszymi fanami."
Lilka: Wy naszymi też. Tyle uprzedzeń i weź tu znajdź drogę porozumienia.
Jack: Olej tego cipeusza z galaretą zamiast mózgu.
Lilka: Olałam. Już dawno.
Jack: Szkoda, że wszystkich, a nie poszczególnych-_-
,,– Nie przeżywaj tak, to nie ty jesteś w ciąży."
Lilka: Prawda, ale mówi się przy nadziei, a nie w ciąży. Dziecko nikomu nie powinno ciążyć.
Zmora: Och skończ wreszcie z tą nadzieję.
Nie wiem dlaczego, ale chyba przez naszego herbatkolubnego dziadziusia przypomniało mi się, że piszę maturkę w tym roku. Niech ktoś mnie zastrzeli :)
Czekam na kolejny shot albo rozdział?
XOXOXO
No tak shot tutaj emocjami wręcz kipi, bo pisany przy tym pięknym ost <3 I nie wiem czy coś podobnego wyduszę, bo zazwyczaj to ja używam mnóstw ironii i absurdów XD
UsuńJenn: Nie widać
*wywraca oczami* Dalej się złościsz?
Jenn: Gdzieżby znowu.
Rodzice Teradów musieli być, lubię, że tworzą taki kontrast dla państwa Itamich XD Izu wdał się w młodego tatusia nie ma co
Patrick: A Haru tłucze wszystkich jak mamusia
Jenn: Pięść miłości XDD
Izu: Chyba wachlarz miłości
Teradowie&Jenn: *look na Kimiko*
"Jack: A sam broniłeś ludzkiej dziewczyny, bo stwierdziłeś, że to nie fair."
Mitsuo: *a chuj tam, że nie żyje, Autorka go ożywiła, by potulił córkę* Podobno jesteś upartym osłem, ale mi tu chodziło, że ludzie często odwracają wzrok od przemocy, molestowań itp.
Mój kraj taki piękny. Nie no spierdalam do Czech.
Jenn: Nie będę ci kazała umrzeć, tylko to wypluć. Jedyne wyjątki to Yuka, Lili i moja mama, cała reszta niech umiera
Jack został pominięty XD
jenn: Jakie znowu przy nadziei, Lili nie zjarałaś sie czymś?
Dasz radę, daaasz!
Się naczekasz XD
Nic nigdy nie wiadomo może napiszesz.
Usuń,,Jenn: Pięść miłości XDD
Izu: Chyba wachlarz miłości
Teradowie&Jenn: *look na Kimiko*"
Lilka:To jest atak miłości*z rozbiegu na czołowe z Jackiem*
Jack: O kur...*nie dokończył bo Lilka przytuliła go tak mocno z rozbiegu, że aż jebli na podłogę i tam robią jakieś zapasy*
,,Mitsuo: Podobno jesteś upartym osłem, ale mi tu chodziło, że ludzie często odwracają wzrok od przemocy, molestowań itp."
Jack:*leży na brzuchu z brodą podpartą na reku, a Lilka siedzi mu bokiem na plecach*Prawda, a upór to tylko jedna z moich zniewalających cech. Teraz sam sobie zaprzeczasz bo mówisz jacy to jesteśmy nie moralni, a sam świrujesz.
Ja: Tak jak mówiłam*i Jenny zaraz będzie miała do mnie sapy* wszyscy jesteśmy tacy sami.
Lilka: Zjadłabym coś...
Jack:*jebnął twarzą w podłogę*
,,Jenn: Nie będę ci kazała umrzeć, tylko to wypluć. Jedyne wyjątki to Yuka, Lili i moja mama, cała reszta niech umiera.
Jack został pominięty XD"
Jack: Prawda jest taka, że gdyby coś się stało to byś mnie nie zostawiła na śmierć :)
,,jenn: Jakie znowu przy nadziei, Lili nie zjarałaś sie czymś?"
Lilka: Nie, nie palę niczego oprócz swoich wrogów. Tak ładniej brzmi kiedy się mówi, że kobieta jest przy nadziei, a nie w ciąży.
Mitsuo: Od kiedy to ja biję niewinne kobiety albo molestuję kogoś? *unosi brew* W ludzkim świecie jak masz pozycję i pieniądze to wszystko ujdzie ci na sucho *rozkłada ręce* to jest wasza pokręcona moralność
UsuńJenn: Nie jesteśmy *wbija paznokcie w okładkę magazynu, który zaczyna płonąć czarnym płomieniem*
Izu: to ja pójdę po kakao
Jenn: Weź też wódkę
Haru: I nalewkę orzechową
patrick: Mleko też
Izu: Może krowę od razu?
Alice: Niedawno widziałam transport bydła
"Jack: Prawda jest taka, że gdyby coś się stało to byś mnie nie zostawiła na śmierć :)"
Jenn: No żebyś się nie przeliczył.
Izu: Brzmi tak samo
yuka: Nie widzę różnicy
Jenn; Bardziej staroświecko ;/