Emiko stała jak sparaliżowana, wpatrując się
w odjeżdżający autobus. Nie zwróciła nawet uwagi na teczkę z dokumentami, która
wypadła jej z rąk. Ta twarz! To była ona! Dziewczyna z lasku! Najzwyczajniej
siedziała w autobusie i z kimś rozmawiała...Czy to możliwe, że tu mieszkała?
Przyłożyła dłoń do serca. Biło jak oszalałe.
Czuła, że tamto spotkanie nie było przypadkowe. Nie myliła się.
Koguty przejeżdżających samochodów policji
poraziły ją w oczy. Oderwała wzrok od ulicy i przeniosła go na pobojowisko
znajdujące się nieopodal. Straż pożarna odganiała gapiów, podczas gdy policjanci
odgradzali teren za pomocą żółtej taśmy. W północnej ścianie poczty widniała
spora dziura, od której odchodziło kilka grubych rys, od nich kolejne nieco
cieńsze, od tych jeszcze mniejsze, co w efekcie utworzyło misterną pajęczynę.
Cud, że ściana lub budynek jeszcze się nie zawaliły. Oprócz tego płytki
chodnikowe w okolicy poczty były powyrywane i ułożone w kilka górek.
Przełknęła ślinę. Instynkt śledczy mówił jej,
że ta dziewczyna ma coś z tym wspólnego. Wydawało się, że destrukcja do niej
pasowała, odzwierciedlała ją. Pomiędzy plecami przepychających się ludzi
dostrzegła, jak jeden z policjantów z niemałym trudem podnosi z ziemi skrzynkę
i próbuje uchylić jej wieko, lecz bezskutecznie.
–
Proszę, upuściłaś to.
Poczuła, jak ktoś wkłada jej do rąk teczkę.
– Ach,
dziękuj... – urwała i otworzyła szeroko oczy, widząc swojego rozmówcę.
Był wyższy, szczuplejszy, a charakterystyczna bandana na czole była przekrzywiona na prawo, lecz i tak Emiko przypomniała
sobie wszystkie emocje, jakie odczuwała oglądając jego pojedynki w telewizji.
Kiedy niemal zdzierała sobie gardło, dopingując rodzimą drużynę w turnieju. Bez
wątpienia przed nią stał Ginga Hagane.
Przycisnęła mocniej do siebie teczkę,
odrzucając od siebie na razie myśli o dziewczynie z lasku. Powinna sięgnąć po
okazje, której jej się nawijały.
– Jesteś
Hagane Ginga, prawda? Mam do ciebie pewną prośbę.
****
Tonęła.
Tonęła w mroku.
Tonęła w szaleństwie.
Mimo że rozpaczliwie drapała się po dłoni,
mimo spływających z ran kropel krwi, iskra bólu nie umiała ani na moment
rozświetlić jej umysłu i dać upragnionych odpowiedzi.
Kim ona była? Co tu robiła? Dlaczego tu
była? Co się stało?!
Zacisnęła powieki i oparła czoło o drewnianą
podłogę. Ledwo oddychała i miała wrażenie, że w jej żyłach płynie trucizna, która wyniszczała ją od środka. I jeszcze ten cholerny mrok, otaczał
ją, oblepiał niczym lepka maź i dusił.
Deski skrzypnęły, a chłód wtargnął do mroku.
Zadrżała na całym ciele i uniosła głowę. Ciemność wpatrywała się w nią pustymi
oczami pozbawionymi emocji. Bez słowa przykucnęła i odgarnęła jej włosy z
twarzy.
– Czego
ty chcesz? – wychrypiała. – Kim ty jesteś? Czym ty jesteś?!
Siarczysty policzek odbił się echem od ścian
pokoju. Na krótki moment w jej umyśle błysnęło światło i prześlizgnęła się
jakaś myśl a może to było imię? Nie była pewna, wszystko już się mieszało.
– To
dość dziwne, że tak długo jeszcze się trzymasz – przemówiła ciemność aksamitnym
głosem. – Myślałam, że ostatnim razem całkowicie upadłaś, ale ty ciągle chcesz
wrócić do tego co było, hmmm?
Ostatnim razem? Co takiego się działo?
Ach...płaszcze, twarze bez rys...Przyłożyła dłoń do oka. Co to było? Czemu to było takie wyraźne? Co wtedy robiła?
– Tylko,
że już za późno. Mam inne lalki, które nie rozbijają swojego umysłu.
Gdy poczuła, jak coś mokrego sunie po jej
policzku, zadrżała z obrzydzenia i chciała ją uderzyć. Lecz ciemność naparła
swoimi czarnymi jak noc dłońmi na jej.
Syknęła z bólu.
– Choć
to rozbicie będzie bardzo przydatne, dziękuje.
Zamarła na moment i to był błąd. Zimne
niczym śmierć usta ciemności naparły na jej w marnej parodii pocałunku. I wtedy
na moment wszystko wróciło. Kim była, co tu robiła, dlaczego, jak. I to imię
będące małym światłem. Samotna łza potoczyła się po policzku, nim ramiona mroku
oplotły jej umysł i zepchnęły go do czeluści.
Zasnęła.
****
Yuka oparła brodę o nadgarstek i
zmarszczyła brwi.
– Czyli
coś al’a Mitsuki chce urządzić jakąś masakrę w ludzkim świecie?
– Tak
przynajmniej wynika ze słów Kimiko – przytaknęłam, mieszając plastikową
łyżeczką resztkę lodów miętowych.
Po mojej jakże brawurowej uciecze z miejsca
walki dojechałyśmy do lodziarni i usiadłyśmy przy stoliku pod rozłożystym
kolorowym parasolem. A teraz zgodnie wżerałyśmy kilka gałek, korzystając z
tego, że gościowi za ladą najwyraźniej przypadła do gustu Yuka, bo dał nam
kilka procent zniżki. Artystka zawsze umiała oczarować, nawet jeśli miała ślady
farby na podkoszulce, ale machała na to ręką, bo często plamy wyglądały tak,
jakby stanowiły jakiś wzór. Oto taki plus noszenia białych rzeczy.
–
Cudnie, jeszcze ściągnęli wszystkich bleyderów do Tokio – skrzywiła się, przeczesując
grzywkę palcami. – Może powinnam się wybrać znów na Malediwy?
– Nie za
drogo jak na studentkę? – Uśmiechnęłam się, na co pokazała mi język.
–
Rodzice raz na jakiś czas mogą mi chyba dać grubszą sumkę, nie? – burknęła. –
Zresztą nie mam ochotę na powtórkę z rozrywki. O! I przecież możesz mnie tam
teleportować, nie?
– W
sekundę – odparłam, odkładając kubeczek i opierając się wygodniej krzesło. – W sumie
dobry pomysł, to co łapiemy taksówkę, jedziemy do ciebie i Malediwki?
–
Najpierw muszę porozmawiać z rektorem, potem zabukować jakiś domek, a dopiero
potem mogę się pakować – mruknęła. – Ach, jeśli już o wakacjach mowa, to jak
tam ci się układa z Blaisem i Damonem?
Uniosłam brew, ale nie skomentowałam tego,
jakim cudem skojarzyła wakacje z dwójką spierdolin umysłowych. Najwyraźniej szare
komórki u artystów działały na jakiejś innej zasadzie. Tak samo jak komórki
Izu. W ogóle one były szare? Czy może tęczowe albo rude jak jego włosy?
– Jakoś
sobie radośnie żyjemy w trójkę i próbujemy nie zabić. Choć Blaise już jest
skreślony, bo zniszczył zbroję Kimiko i zaciągnął sobie u niej dług.
– To on
jeszcze żyje?
– Kimiko
źle wycelowała.
– To
wiele wyjaśnia.
Obróciłam łyżeczkę w palcach, a kiedy
odbiły się w niej promienie słońca, poczułam gwałtowny skurcz w żołądku.
Wydawało mi się, że o czymś zapomniałam. I wtedy przypomniało mi się, co miałam
przynieść Haru, a zostawiłam to w miejscu bitwy.
Kurwa, lśniąca kosa Damona zagościła mi
przed oczami. Chyba mam jakiś testament spisany tak na zapas...Albo Pat mi go
kiedyś robił, już dobrze nie pamiętam...
– Coś
się stało? – spytała Yuka, widząc, że wpatruje się w łyżeczkę jak ciele w
malowane wrota.
– A
właśnie podpisałam na siebie wyrok.
– Czyli?
–
Zapomniałam zabrać skrzynki z próbkami dla Haru. Masz może nóż? Bo tym
plastikiem nie podetnę sobie żył.
– Aż tak
źle?
– Przez
zasmarkany kwadrans gadał mi, że mam uważać i pilnować jej jak oka w głowie.
Lucyferze kochany teraz będą musiała lecieć do Piekła, pozabijać te wszystkie
stworzenia i dostarczyć je, zanim Damon ogarnie, bo moja podwyżka pójdzie się
jebać.
– Albo
zwyczajnie zwinąć ją z komisariatu – zauważyła Yuka. – Jak to jedna z tych
waszych skrzynek, to nikt jej nie otworzy bez piły.
****
– Wpadła
bomba do piwnicy, napisała na tablicy S-O-S – mruczałam pod nosem wyliczankę,
stojąc przed mapą miasta i wybierając, który z najbliższych komisariatów ma
moją paczkę. Zdałam się na swoje kochane szczęście, olewając fakt, że zazwyczaj
to było na mnie wypięte.
– Głupia
jesteś – stwierdziła Artemis. – Zrobisz tylko większe zamieszanie.
– Bey,
przez którego do tego doszło, powinien zamknąć paszczę – warknęłam.
Kiedy skończyłam wyliczankę, mój palec
spoczywał na komisariacie najbliżej Skytree. Zadowolona poszłam więc do niego,
wygrażając losowi w myślach, że jak nie trafiłam, to skopie mu jego wyimaginowaną dupę.
Posłuchał się mnie chyba, bo ledwo weszłam
do holu, ujrzałam policjanta, który rozmawiał z drugim, energicznie potrząsając
skrzynią. Automatycznie pociemniało mi przed oczami. Damon tyle truł o tym, że
któreś tam kły łatwą mogą się zarysować, inne połamać albo zagiąć, że sama
zaczęłam się nimi trochę przejmować. Dlatego też olewając wszystkich wokół,
pobiegłam w stronę faceta, podskoczyłam, wyrwałam mu skrzynkę z rąk, jednocześnie
kopiąc go w pierś. Padł jak długi przy okazji ciągnąc za sobą kumpla, natomiast
ja robiąc salto, wylądowałam zgrabnie niczym primabalerina koło biurka.
Zapanowała na chwilę absolutna cisza, a wszyscy policjanci wlepili we mnie
zdumiony wzrok. Uśmiechnęłam się, dygnęłam i teleportowałam, nim ktoś się
ruszył.
Pojawiłam się koło wieżowca, gdzie kiedyś
mieszkałam. Widząc w oknie na ósmym piętrze błyski iskier, wiedziałam, że właścicielka już wróciła.
– Bo
usunąć pamięć to nie łaska, hm? – syknęła Artemis, krzyżując ręce na piersiach.
– A
gówno mnie to obchodzi i tak tu nie mieszkam – sarknęłam, wzruszając ramionami.
– Wyślą list gończy za laską, która zabrała im skrzynkę nie do otwarcia? No
pewnie, szkoda im będzie tuszu.
Miko westchnęła z politowaniem, ale
zaprzestała marudzenia i wróciła do beya. Wkroczyłam do klatki schodowej, weszłam
do windy i wcisnęłam odpowiedni guziczek. Oparłam się o ścianę, słuchając
relaksującej muzyczki płynącej z głośnika. Po tym jakże ekscytującym dniu,
przez który miałam już wyższe ciśnienie, stanowczo wezmę sobie kąpiel ze
świeczkami oraz pianą. Walić że nie mam wanny, zdobędę ją, choćbym miała ją
komuś wyrwać z podłogi. W końcu zasłużyłam, nie?
Drzwi od windy się rozsunęły. Wyszłam na
korytarz i zapukałam do drzwi. Teoretycznie powinnam wyjść przez okno i
wskoczyć na balkon rodzeństwa, lecz wolałam nie ryzykować, że tej przeklętej
skrzyni się coś stanie. I tak już miałam wystarczająco wrażeń na dziś.
****
Budynek płonął. Pomarańczowo – czerwone płomienie,
które odbijały się w srebrnym półksiężycu, pochłaniały jego zawartość, w zamian
wypluwając czarne zwęglone szczątki. Przerażający ale i piękny żywioł, który
strażacy próbowali zwalczyć za pomocą wody.
– Mari –chan!
Odwróciła się. Madoka biegła w jej stronę z
przerażoną miną. Uśmiechnęła się słabo i skinęła głową na powitanie.
– Nic ci
nie jest? Zaraz jak usłyszałam, że się pali, to... – urwała i popatrzyła ze
zgrozą na pożar.
– Jestem
cała, dziękuje – oświadczyła Mari. – Szczęśliwie miałam dziś spać u
przyjaciółki, więc uniknęłam tego – dodała, wskazując na torbę sportową
zawieszoną na ramieniu.
– Co się
stało?
Mari rozłożyła bezradnie ręce. Ludzie wokół zadawali
podobne pytania albo snuli już własne teorie, ale prawdy nikt nie znał.
– Nie
wiadomo, podobno podpalenie. Właśnie, Madoka – san, masz może nowy uniform? Bo
mój raczej spłonął.
Madoka spojrzała na nią oburzona, opierając
rękę o biodro.
–
Myślisz, że będę ci kazała pracować po czymś takim? Oszalałaś, Mari? Masz brać
tydzień płatnego urlopu i zamieszkasz u mnie – zarządziła stanowczo.
– Huh?
Nie, nie trzeba, naprawdę – Odaka uniosła ręce. – Dostanę pieniądze z
ubezpieczenia i kupię sobie nowe lokum, a do tego czasu przenocuje u znajomych,
nie ma się co martwić.
– Nie –
odparła Madoka. – Mam przestronne mieszkanie, więc spokojnie się pomieścimy.
Poza tym jesteśmy przyjaciółkami z pracy, prawda?
Mari zarumieniła się lekko i spuściła wzrok.
Przygryzła wargę, wyłamując sobie palce lewej ręki.
–
No...dobrze. Ale urlop wezmę na dwa dni – powiedziała po chwili.
– Okej! –
Madoka uśmiechnęła się i złapała ją za rękę. – To idziemy?
Zaczęłam pisać 12, bo uznałam, że, ekhem, przyśpieszę nieco wydarzenia itp. Ciemność dalej sobie szaleje i wchłonęła... no właśnie kto to jest? Kurde, ja się czasami nienawidzę za tworzenie takich intryg XD No nic
Odmeldowuje się!
Czytałam rozdział na raty bo trochę się dziś działo więc przeczytam go jeszcze raz na spokojnie i wtedy wawrzucę ogarnięty kom... Tak sądzę xD
OdpowiedzUsuń"Przełknęła ślinę. Instynkt śledczy mówił jej, że ta dziewczyna ma coś z tym wspólnego. Wydawało się, że destrukcja do niej pasowała, odzwierciedlała ją"
OdpowiedzUsuńMiju: Dużo w tym prawdy.
"Był wyższy, szczuplejszy, a charakterystyczna bandana na czole była przekrzywiona na prawo, lecz i tak Emiko przypomniała sobie wszystkie emocje, jakie odczuwała oglądając jego pojedynki w telewizji. Kiedy niemal zdzierała sobie gardło, dopingując rodzimą drużynę w turnieju."
Miju: O nie....przypomniało mi się jak z Beta u Skany oglądałyśmy Wild Gang vs Fan Van Galaxy. Jak się wszystkie fanki Kyoy zadarły to policja aż przyjechała bo myśleli że popelniono morderstwo.
"Jak to jedna z tych waszych skrzynek, to nikt jej nie otworzy bez piły."
Hanako: Patrząc na technologie ludzi coś mi mówi że nawet pila mogłaby wołać o emeryture. Gorzej jeśli wtraxi się nagle ten detektyw i jego córka.
"Ach, jeśli już o wakacjach mowa, to jak tam ci się układa z Blaisem i Damonem?"
Iro: Bez urazy ale to brzmi trochę jak ci się ukladala w związku
Akana:*wybucha śmiechem* Od kiedy Iro nie jesteś sztywniakiem nastawionym na wojsko.
" A gówno mnie to obchodzi i tak tu nie mieszkam – sarknęłam, wzruszając ramionami. – Wyślą list gończy za laską, która zabrała im skrzynkę nie do otwarcia? No pewnie, szkoda im będzie tuszu"
Ja: Patrząc na to że jak coś do druku jest to drukuje się to w CMYK to z 4 uzuja maks 2 kolory na dodatek odppwiednik formatu B0 lub wstegi papieru będą musieli kroić na odpowiednik naszego A4 na dodatek nie mają zbytnio o tobie danych to racja. Chwila ale od czego jest Internet.
Beta: Proszę nie słuchać lekcję zawodowe za mocno jej weszły
Akana:*szkicuje coś w moim szkicowniku* o coś nowego. Przewaznie ich ma dosc.
Ja: Ostatnio mam tendencje do zapominania czy dalam gdzieś komentarz więc troszkę opóźniony mam. Sorka. Czekam na kolejny rozdział
*poprawia już rozdział 12, bo coś ją wczoraj napadło i go napisała*
OdpowiedzUsuńJenn: Ooo, jak miło, że wszyscy porównują mnie do zniszczenia. jestem niemal, że wzruszona
Kyoya: Nie wiem, z czego ty się cieszysz.
Jenn: No tak bo lepiej jest być kojarzone z glonem. Jakbym mogła zapomnieć >.>
"Miju: O nie....przypomniało mi się jak z Beta u Skany oglądałyśmy Wild Gang vs Fan Van Galaxy. Jak się wszystkie fanki Kyoy zadarły to policja aż przyjechała bo myśleli że popelniono morderstwo."
Jenn: Ooo znam ten ból, zawsze na stadion brałam słuchawki. Three Days Grace ukoiło nieco cierpienia. A i kim jest Skany?
"Gorzej jeśli wtraxi się nagle ten detektyw i jego córka. "
Haru: Czy tylko ja mam wrażenie, że u nas w każdej części, ktoś musi mieć stalkera?
Jenn: A czemu znów ja?
Izu: Bo wszyscy cię uwielbiają
Jenn:....dobra, jebnę ją rurą od odkurzacza.
"Iro: Bez urazy ale to brzmi trochę jak ci się ukladala w związku"
Jenn: *odchyla głowę i wygina usta w geście zdumienia* Kto to?
Yuka: Jenn jest z Blaisem, przecież
Blaise: *owił ramię wokół Jenn i oparł podbródek o czubek jej głowy*
Jenn: *wyjątkowo nie protestuje i tylko się lekko uśmiecha*
Izu&Yuka: Cuuuute <3
Akame, hamuj, ja po jednej lekcji infy mam dość. Jezus nie zdam tego, komputery mnie nienawidzą
Alice: nie zapominajmy o fizyce
No dzięki
Alice: Do usług
Kolejny za niedługo wleci, hyhy ^^
"Jenn: Ooo znam ten ból, zawsze na stadion brałam słuchawki. Three Days Grace ukoiło nieco cierpienia. A i kim jest Skany?"
UsuńMiju: Mialo być u Akany ale autorka to autorka
"Jenn: *odchyla głowę i wygina usta w geście zdumienia* Kto to?"
Miju: To Iro. Jest on tak jak by chłopakiem Hanako. Jest Sirrianem tak jak Akana, lecz on wierny Królowi.
Iro i Hanako: Nie jestesmy w zwiazku *czerwoni jak buraki*
Miju: to ja nie miałam sluchawek miałam złamana nogę i nie mogłam pozbawic ich strun głosowych
Ja: Ja już na szczęście nie mam infy. Uroki 2 klasy..
Beta: Za to 5 przedmiotow zawodowych.
Ja: Ale spojrz nagłówki mi wychodzą piękne. Jest plus ich robienia no html poznaje. Chwila kolejny rozdział?! lece
Jenn: Oja oja, co me uszy słyszą? Hana od kiedy masz chłopaka i czemu nikt mi nie przekazał? I mała rada Iro bycie lojalnym niemal nigdy nie popłaca
UsuńVictor: *groźny wzrok*
Jenn: Akurat ty jesteś zajebistym władcą!
Victor: Uważaj sobie
Jenn: ^^'' Było rzucić bombę, Rin tak działała
A ja się będę męczyć przez rok. Przynajmniej potem już tylko rozszerzenia <3 Kurde, ja nagłówek muszę zmienić, ten już z 3 miesiące ma XDD
Hanako: Ile razy mam powtarzać?! Nie mam chłopaka!!!!
UsuńIro: Sorka w moim wypadku popłaca. Wojna wygrana i będę miał z tego zyski super.
Miju: Nie miałam bomby pod ręką.
Hanako: Właśnie. Akame działa ci Photoshop możesz robić nagłówek.
Ja: Sorka jestem dumna z tego co mam teraz. Ja podobno jako grafik powinnam mieć z infy rozszerzenie a mam rozszerzenie mat fiz. Brawa dla mej szkoły pięknej i genialnej.
Jenn: &krzywi się* Używanie ponad 3 wykrzykników podobno oznacza problemy psychiczne. Yoyo używa ponad 5
UsuńKyoya: Zgiń.
Jenn: Było rzucić torbę i krzyknąć Allah! Mówię ci, cichutko by się bardzo szybko zrobiło
Yuka Brygady antyterrorystyczne nie są za ciche
Jenn: Ups
To niezła fizyka dla graficzki. Logicznie XD
Hanako: Aaaa ja już jestem uważana za zdrajczynię, co bez przerwy jakieś maski zakłada przed innymi to za porąbaną psychicznie też mogę robić.
UsuńJa: Ale z tymi maskami to prawda trochę
Miju: Hmmmm rzucić torbę i krzyknąć Allah w Egipcie...raczej byłaby większa panika.
Akana: *robi kolejne graffiti* Masz rację Yuka. U nich bycie cicho, to jak wmówić Hanako, że ma chłopaka
Hanako: Kiedy przestaniesz?
Akana: Nigdy
Zgadzam się to jest bardzo logiczne. Albo dawać nazwy przedmiotom zawodowym tak aby były podobne. To jeszcze lepsze albo niech nazwa przedmiotu będzie nazwa działu w innym przedmiocie
Jenn: Skoro ci to pasuje, to ok XD A kto niby nie nosi masek? Chyba tylko Izu
UsuńIzu: Hmmm? *wychyla głowę z lodówki, mając buzię wypchaną krabimi szczypcami
Jenn: Mówiłam
Alice: Ja tam myślę, że byłaby kula w czoło
Optymistycznie
Alice: Realistycznie
Yuka: Hanako nie psiocz, ładne grafitti to sztuka a nie wandalizm ^^
Miju: W sumie racja.
UsuńBeta: Izu przez cb głodna się zrobiłam *idzie do lodówki*
Miju: Kulka w czolo nie jest zła zwlaszcza jak wymierzy się w idiote
Hanako:*patrzy na to graffiti i dostaje nerwicy* brzydkie to *bierze bazuke i trafiła w mur*
Akana: Moje dziecko!!!!!!!
Miju: Akana poronila 😂😂
Ja:*ogląda zdjecia Bohuna*
Miju: Oho faza pt Bohun powraca
Ekipa: *niewzruszona wybuchem. W końcu żyją z Haru*
UsuńAlice; *podnosi głowę znad garnka* O, cegły latają
Jenn: Nic specjalnego
Izu; Wybacz *uśmiecha się rozbrajająco*
Kto to jest Bohun? XD