Myślałam, że po oddaniu paczki, cudownym
uniknięciu podpalenia włosów przez Izu z zapalniczką oraz obejrzeniu z Haru
mdłego romansidła okraszonego naszymi komentarzami i winem, przyjdę do domku i
wreszcie zaznam relaksu.
Chciałoby się, kurde. Żeby mieć spokojne
życie to trzeba się nie nazywać Jennifer Ashida. Ledwo wyciągnęłam klucz z
zamka i zamknęłam drzwi kopniakiem, już wyczułam, że coś jest nie tak. Nie było
to poczucie, że przebywa tu ktoś z żądzą mordu – co, mówiąc szczerze, zdarzało
mi się najczęściej. Takie uroki bycia zajebistą, hyhy. – lub ktoś wyjątkowo
silny. Czułam po prostu lekkie zawirowania obcej mi energii w powietrzu.
Słabej, lecz niepokojącej.
Ułożyłam dłoń na tsuce katany i stąpając po
panelach, które nie skrzypiały, podążyłam do miejsca, gdzie najsilniej było ją
czuć czyli do łazienki. Szybkim ruchem szarpnęłam za klamkę, jednocześnie drugą
dłonią zapalając światło. Drzwi uderzyły o szafkę z ręcznikami, W środku było
pusto. Wszelkie płyny stały na swoim miejscu, w kabinie oraz umywalce nie było
widać śladów wody. Jednak energia dalej drgała gdzieś tu i wydawała się coraz
bardziej znajoma. Pchana nieprzyjemnym przeczuciem i kilkoma doświadczeniami z
przeszłości spojrzałam na lustro.
I to był cholerny błąd.
Brązowe, pokręcone włosy. Blada cera bez
żadnej skazy. Jedno oko lśniące jak wypolerowany rubin, drugie przypominające
szafir. I ten delikatny uśmiech wyrażający coś pomiędzy politowaniem a kpiną.
– Nie
powinnaś pić drinków z Hadesem, Eris? – warknęła. – I chyba ci szkło kontaktowe
tu zostało. – Pokazałam na prawe oko.
Kobieta zachichotała, po czym spojrzała na
mnie, mrużąc powieki. Zauważyłam, że w zamiast klatki piersiowej posiada okrągłą szczeliną, przez którą było widać odbicie pralki.
– Nie
jesteś bogiem, Jennifer. Możesz uśmiercić jedynie ciało, a tak się złożyło, że
moje zgniło wieki temu – odparła. – Zabiłaś tylko Mitsuki, mnie nie mogłaś.
– Hooo? –
Uniosłam brew. – Wydaje mi się, że jednak nieco uszkodziłam ci duszę –
Uśmiechnęłam się z triumfem. – Pewnie zamiast brzucha też masz czarną dziurę.
Skrzywiła się na mój komentarz i
odchrząknęła.
– Cóż,
przyznaję, że przez ciebie powrót do astralnej formy zabrał mi nieco czasu...
– Ponad
rok – wtrąciłam.
–
...lecz to tyle. Ciągle istnieje, cieszysz się, prawda?
– Zaraz
się wręcz upiję z tej radości. Czemu mi wbiłaś do lustra w łazience? Masz
zamiar mnie podglądać czy chcesz pogrozić? Bo ostatnim razem to nie wyglądałaś,
jakbyś zbytnio mnie kochała.
–
Chciałam tylko zobaczyć, co porabiasz – powiedziała, nawijając kosmyk na palec.
Spojrzałam na nią z politowaniem. – No wiesz, w końcu zabiłaś własnego dziadka –
Uśmiechnęła się w podobnie chory sposób co Mitsuki, pokazując wszystkie zęby. –
Twoje życie jest wyjątkowo bogate w szkarłat, nie sądzisz?
– Izu ma
pastelowe kolory, więc ja wzięłam ciemniejsze dla równowagi – mruknęłam. –
Swoją drogą to czemu nie wyglądasz, jak Mitsu tylko połączenie jej i samej
siebie z przeszłości?
– Został
mi kawałeczek jej duszy, resztę pożarła Izanami. Zawsze po oderwania się od
obcej duszy wracam do oryginalnej formy.
– Jaka
szkoda, że wtedy nie giniesz – westchnęłam.
Przechyliła głowę. W jej złotych kolczykach
błysnęło światło lampy.
– Nie da
się zabić dwóch dusz na raz, Jennifer.
– Tsa,
żyć bez serca podobno też, ale tobie to fantastycznie wychodzi – zauważyłam,
wywracają oczami.
I nagle coś mnie tknęło. To zimno, które
odczuwałam od kilku dni oraz ten niedawny silny przepływ energii mogły mieć
jakiś związek z tą żywą ale i martwą idiotką. Co prawda Eris w obecnym stanie
nie powinna móc wytworzyć tyle mocy. Ba, nie powinna jej ogólnie tyle posiadać.
Choć z drugiej strony była rdzeniem beya, więc rządziła się innymi prawami.
Przygryzłam wargę. Ktoś poluje na
Legendarnych Bleyderów. Ona ich nienawidzi, bo przeszkodzili jej bratu w
odbudowaniu ich imperium. Ha! I kto znów ma teorię oraz podejrzanego bez
robienia kompletnie niczego? Inna sprawa, że za kij nie wiem, jak Eris mając
dwie dziury i bez ciała mogła to zrobić. Ale dobra dziadyga ochujała magów i
anioła, że jest silny dzięki beyowi. Nie ma rzeczy niemożliwych w tym świecie.
–
Wróciłaś, by się zemścić, Eris?
Spojrzała na mnie zdumiona, opierając
policzek o dłoń. Jednak po sekundzie uśmiechnęła się ze zrozumieniem i oblizała
usta. No przeurocza, to na pewno nie Mitsu?
– Ach,
chodzi ci o te ataki na Legendarnych? Niestety przez ciebie jestem w złym
stanie i nie mogę czegoś takiego zrobić.
– Tyle
że twoje słowa są nic nie warte. Nie mam powodu, by ci wierzyć.
– No
tak, bo na pewno namalowałam sobie te dziury w ciele – parsknęła, po czym
rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami. – Wierz lub nie, nie ja za tym stoję.
Mówiłam ci już kiedyś, że jestem tylko obserwatorem. Jednak – Nachyliła się w
moją stronę, a włosy spłynęły jej na połowę twarzy, przez co widziałam jedynie
szkarłatne oko. – nigdy nie powiedziałam, że nikogo do tego nie namówiłam.
– Wspólnik?
– Nie
nazwałabym tego tak – zacmokała, wyrzucając ręce do góry. – Wiesz, Jennifer,
przez te wszystkie lata uwielbiałam spychać ludzi w szaleństwo, a potem patrzeć
jak w nim toną. – Zrobiła piruet. Bransoletki na jej nadgarstkach
zagrzechotały. – Ignacio, Liliana, Geiji, Celiana, Hiroshi i wielu innych – Zerknęła na mnie z
uśmieszkiem. – Każdy z nich było głupcem, które dało się omamić. Wystarczyła
jedna osoba, by sprawić takim jak ty gehennę w życiu. Ciekawa rozrywka, nie
uważasz?
– Coś mi
się wydaje, że za kadencji Hiroshiego to byłaś uwięziona w Artemis – wytknęłam jej.
– Miał w
sobie tą samą krew co ja, to mi wystarcza. Myślisz, że dlaczego mnie widzisz,
choć nie mam ciała i nie jestem fragmentem wspomnień lub wizji? Bo jesteśmy
rodziną.
–
Powinnam dostać od opieki społecznej zasiłek za życie w tak patologicznej familii
– stwierdziłam. – W sumie dobry plan wreszcie kupię sobie wannę.
–
Beztroska jak zawsze, huh? – burknęła Eris, chyba zirytowana faktem, że ją
olałam.
– Taki
mój urok, wielu na niego leci, tylko szkoda, że w większości idioci – Hejka Blaise.
– Czyli mam rozumieć, że jakieś czterysta lat sobie kogoś oczarowałaś i on
jakimś magicznym sposobem teraz próbuje pomścić Nemezis? No to cudownie, Ryo z
pewnością osiwieje, a Tsubasa się dobije psychicznie.
– Kto
wie~. Sama mówiłaś, że moja słowa nie są nic warte. Sama musisz to rozwiązać.
–
Zadzieram kiecę i lecę. Pracuję, żywy trupie.
– Ara
ara, możesz tak nie udawać, że masz w dupie, co się wydarzy w ludzkim świecie.
Mimo wszystko jest tam kilka osób, dla których pomogłabyś ludzkości, nawet jeśli
większość z nich na co dzień bez trudu byś zabiła. – Zmrużyła oczy, w których błysnęły
czerwone iskierki. – Masz w sobie cząstkę człowieka i to jest twoja słabość.
–
Dzięki, że potwierdziłaś, iż jesteś słaba.
–
Jeszcze jakieś ciepłe słowa na pożegnanie, Jennifer? Nie wiadomo, kiedy znów
się zobaczymy.
– Któregoś dnia cię zabiję.
Roześmiała się, przykładając dłoń do ust.
– Jakaś
ty urocza! Do zobaczenia, Jennifer.
Machnęła dłonią i rozpłynęła się.
Odetchnęłam i wyszłam z łazienki. Na fascynującą rozmowę z jakby nie patrzeć
lustrem straciłam ponad kwadrans! Jeszcze coś się dziś wydarzy, do kurwy nędzy?!
Na przykład Damon wbije z kosą, bo się dowiedział, że zgubiłam skrzynkę? Nie?
No to super, bo inaczej ktoś zaraz skończy z poderżniętym gardłem, wisząc do
góry nogami i krwawiąc jak świnia.
Zrzuciłam z siebie ubrania, wyciągnęłam z
szafy piżamę w tęczę z wielgachnym wizerunkiem jednorożca na środku i wróciłam
do przeklętej łazienki. Wzięłam gorący prysznic, wymasowałam skórę głowy, potem
wysmarowałam ciało jakimiś olejkami i włożyłam ciuchy, które były prezentem od
rodzeństwa. Czułam się normalnie jak młody bóg. Przed wyjściem stanęłam przed
zaparowanym lustrem. Hm, Eris pewnie za bardzo nie ma co robić i często wracać
do tego lustra. Dlaczego więc nie zostawić jej wiadomości?
Nakreśliłam palcem takie oto słowa:
„Pieprz się, zasmarkana suko”.
I dopiero wtedy w pełni zrelaksowana mogłam
iść spać.
****
Nóż był gładki w dotyku. Akio mógł to bez
trudu stwierdzić, kiedy próbował go wyrwać z przedramienia, lecz jego palce
ślizgały się po powierzchni. Dyszał ciężko i odpierał się nogami od ziemi,
próbując oddalić się od człowieka w kapturze. Nie wiedział czemu, ale jego
gardło było tak ściśnięte, że nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Ponadto
wszędzie było kurewsko ciemno, nie widział nawet, gdzie się kończy a gdzie
zaczyna ulica. Kurwa, od kiedy to w Tokio oszczędza się na świetle?
Wściekłość była zagłuszana przez panikę.
Chciał się drzeć na kolesia, który go zaatakował, ale samo wspomnienie jego
oczu go dławiło. Kto to był i czego chciał?
Nagle usłyszał kroki. Powolne, niemal leniwe,
jakby od niechcenia. Zaczął coraz szybciej się odpychać, nawet spróbował wstać,
lecz kopniak w środek torsu powalił go na plecy i pozbawił oddechu na ułamek
sekundy. Poczuł, jak cała krew odpływa mu z twarzy, kiedy człowiek nachylił się
nad nim. To bez wątpienia był facet, mimo iż widział jedynie jego wiśniowe
tęczówki, które dziwnie lśniły w mroku.
Usłyszał, że w oddali ktoś biegnie i
myślał, że się popłacze ze szczęścia. Pojawiła się trzecia osoba i po
niewyraźniej sylwetce Akio mógł jedynie stwierdzić, że to dziewczyna.
–
Ra...tunku – zdołał wydusić.
–
Jeszcze go nie dobiłeś? – Słowa kobiety go zmroziły. Nie.. – Są już wszyscy,
pośpiesz się.
–
Spokojnie – odezwał się po raz pierwszy mężczyzna. Głos miał spokojny i
beznamiętny.
Złapał za rękojeść noża i naparł nim mocniej
na ranę, ciągnąc w dół. Akio chciał wrzasnąć, lecz duża dłoń zasłoniła mu usta.
Na jego drugą rękę nastąpił but z obcasem, który mocno wpił się w skórę. Zakręciło
mu się w głowie od bólu.
Mężczyzna sunął nożem w różne strony, przez
co Akio miał wrażenie, że ten coś pisze na jego skórze lub maluje. Próbował z
ruchów wyczytać, co to, gdy poczuł zimną lufę przy czole. Dreszcz przebiegł mu
po plecach.
– Sorki
za to, nic do ciebie nie mamy – zaszczebiotała kobieta. – Nie miej tego nam za
złe, co?
– Ty
suk...!
Krew ochlapała ścianę budynku, a mosiężna
łuska z cichym brzdękiem odbiła się od chodnika i zniknęła w mroku nocy.
Wreszcie zaczęłam się rozkręcać ^^ Widzisz mamuś, kiedyś mówiłaś, że Eris jeszcze nie zniknie ze sceny i miałaś rację. Wiem, że się wszyscy cieszycie z jej powrotu, a Jenn najbardziej
Jenn: *brew jej drga, a dłonią wodzi po katanie*
Tsa...
Odmeldowuje się i idę jeść rosół!
Dałam słowo harcerza(chodź do harcerstwa nigdy nie należałam no chyba, że ekologiczny pojemnik się liczy XD) więc komentuję.
OdpowiedzUsuńFaktycznie się rozkręcasz i tak jak mówiłam znów strzeliłaś rozdział prawie w jedną noc. Co do 11 to nie ogarniam tego złego czegoś co chce dopaść wszystkich Legendarnych. Wydawało mi się, że w poprzednich rozdziałach to coś już kogoś tam sobie złapało żeby go kontrolować, a teraz w jedenastce chyba znów kogoś łapie. To jest ta sama osoba czy kolejna kukiełka?
Ogólnie to mi się podoba bo wszystko nabiera tępa.
Jack: Ucz się.
,,Widzisz mamuś, kiedyś mówiłaś, że Eris jeszcze nie zniknie ze sceny i miałaś rację."
*opływam dumą*
Jack: Weź się ogarnij. Specjalnie zrobiła ci tę przyjemność.
uroczy ja zwykle-_-
Lilka: Ogólnie Eris jak dla mnie bredzi jak Zmora.
A pro po bo nie mogłaś się doczekać XD
,,Wiesz, Jennifer, przez te wszystkie lata uwielbiałam spychać ludzi w szaleństwo, a potem patrzeć jak w nim toną.(...) Ignacio, Liliana..."
Lilka&Zmora: XDDD
Nw co mnie tak bawi, ale jak doszłam do tego imienia to tak zaczęłam się śmiać, że nie mogłam przestać.
Jack: Może to miała być jakaś forma miłości?
Lilka: Na pewno. Od razu zróbcie mi posążek z kukurydzy, odpalcie świeczki i zacznijcie odprawiać modły XD
Najpewniej okaże się o co chodzi z tą końcową scenką, ale dała na koniec takiego smaczku więc chcę już kolejny rozdział :D
Jack: Jakoś zbyt niewinnie wyglądała ta cała Mari jak na osobą która przeżyła pożar.
Lilka: A jak miała wyglądać? Śmiać się?
Czekam na next, a na mnie czeka półtorej kolumny słówek i suszarka.
XOXOXO
Wydaje mi się, iż nie. Co ma do tego pojemnik? XD
UsuńKto to jest? Huh, z racji tego, że to nie jest istotne, to powiem, że ta sama, tylko do postradała zmysły ^^''
Jenn: Jak uroczo, tylko samobójstwa nam brakuje
Jeszcze
Izu: Yuhu!
XDDD
Nie, nie specjalnie. Akurat ją planowałam, jakbym miała pisać 2 część ^^''
Eris: Bywa.
Jenn: Wygadana.
Eris: Wiadomo
Widać, że rodzi...*z okrzykiem uchyla się przed czarną kulą energii* Już milczę! A i zabić was za to, że Liliana. Ja myślałam, że jakiś błąd logiczny, nerwy mam, a tu takie gówno. Wstydźcie się T^T
Okaże już w kolejnym, o to się nie martw. Bardziej się bój, kiedy go napiszę :P
Mari: *wzrusza ramionami*
Jen: Zacznijmy od tego, że ona nie zachowuje się wgl niewinnie, ok? XD
Baw się dobrze!
Doesen't metter XD
UsuńOkej.
,,Jenn: Jak uroczo, tylko samobójstwa nam brakuje."
Zmora: W takim razie zrób nam tę przyjemność i zabij się.
Urocza jak zwykle.
,,Nie, nie specjalnie. Akurat ją planowałam, jakbym miała pisać 2 część ^^''
Kk Jack tylko jak zwykle musi wtrącić swoje trzy grosze.
,,Ja myślałam, że jakiś błąd logiczny, nerwy mam, a tu takie gówno. Wstydźcie się T^T"
To nie moja wina, że śmieję się w najmniej odpowiednim momencie.
Lilka: Hej, nie jetem żadnym gównem!
,,Okaże już w kolejnym, o to się nie martw. Bardziej się bój, kiedy go napiszę :P"
Jak zwykle w jedne wieczór xd
A bawiłam się świetnie. Już wiem z czego dostanę pierwszego gola w tym roku szkolnym ^^"
Jack: #maturzystka -_-
*zasnęła na chwilę i teraz czuje się jak na haju* Ja pierdolę, chociaż się wcześniej pouczyłam, bo teraz
UsuńJenn: Zjedz lody
Ooooo *strzela palcami* To jest plan!
"Zmora: W takim razie zrób nam tę przyjemność i zabij się."
Jenn: *ziewa* No od razu, tylko wezmę rozbieg *przewraca się na drugi bok, włączając kolejny odcinek serialu i ignorując Zmorę*
I to by było na tyle, a i powtarzasz się Zmorcia XDD *śmieszy ją ten tekst, bo kojarzy się z takimi kiczowatymi bad girl z amerykańskimi serialami*
Ale w który jeden wieczór, hmmm?