poniedziałek, 29 lipca 2019

A2 Rozdział 33: Klucz do bramy


   Opony gładko szumiały na kolejnych metrach betonu, a różnokolorowe budynki migały za szybą. Raisa stukała palcem o kierownice, a gdy zatrzymali się w korku przed sygnalizacją, wcisnęła mały guziczek, wyłączając radio. W aucie zapadła cisza.
– Dobra, dzieciarnia, gadać, co się działo w środku. Emiko – chan możesz zacząć – Skinęła ku dziewczynie głową.
   Relacja nastolatki była krótka i poza pominięciem wątku Shiro nie odbiegała od prawdy. Emiko spojrzała z lekkim napięciem na dziennikarkę, jednak ta nie zdawała się podejrzewać, że coś przemilczała. Skinęła jedynie głową z pewnym opóźnieniem, jakbym odnotowywała w umyśle każde jej słowo, po czym Raisa obróciła głowę ku tylnym siedzeniom, wyginając wargi w przebiegłym uśmieszku.
– A wy, nasi samcy alfa? Co powiecie o tych dwóch bleyderach i jakim cudem się wydostaliście?
    Nil wyczuwał już podświadomie aurę szału, który gotował się w Kyoyi, więc dla świętego spokoju pierwszy zabrał głos. Dziennikarka nie spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, ale jak mówiła Emiko, była ona jedyną osobą mogącą im pomóc. Musieli współpracować, na co się zresztą wcześniej już zgodzili.
– Ich celami były beye – powiedział, otwierając dłoń, gdzie leżał porysowany Horuseus. – Jednak zabierali je jedynie od Legendarnych. Dlatego kiedy zauważyli, że nim nie jestem, stracili mną zainteresowanie i zdołałem się wymknąć.
– Heee? – Raisa zmrużyła oczy. – Czy to nie lekki wstyd, że ci niby tacy potężni bleyderzy, którzy walczyli z Nemesis teraz dostali tak sromotnie po dupie od dwóch osób? A zwłaszcza od gości, z których jeden to podobno bleydere numer jeden, a drugi idzie za nim krok w krok. Hmm, panie władco tornad, Tategami Kyoya?
    Chłopak podniósł głowę, a Nil przełknął ślinę, widząc pociemniałe oczy i skaczące w nich iskry. Emiko instynktownie odsunęła się w stronę szyby, czując, że bleyder mógłby rozerwać jej gardło, jednak Raisa tylko szerzej się uśmiechnęła.
– Ginga jest ranny – warknął Kyoya. – Zresztą to nie są jacyś tam bleyderzy.
– O? Co masz na myśli?
– Przypominają Ryugę, kiedy go opętało – Zacisnął pięść. – Jednak ta mroczna moc, która posiadają, jest silniejsza. I oni ją kontrolują.
   Światło zmieniło się na zielone i korek zaczął się rozjeżdżać w różne strony. Raisa docisnęła gazu i pomknęli ku dwupasmówce.
– W takim razie jestem bardzo ciekawa, jakim cudem ci się udało wydostać wraz z beyem – przemówiła. – Widzę, że masz ranną nogę oraz mnóstwo blizn, więc pewnie nie było łatwo, co?
   Kyoya spojrzał na zakrawioną nogawkę spodni i zacisnął szczęki. Gdy tamta psycholka złapała go za płaszcz, przez sekundę myślał, że to koniec. Poczuł słabość, a teraz czuł wściekłość na samego siebie za tak idiotyczny akt.
   Nie miał rany. Tamta dziewczyna...
   „Narwańcu”   
   Zmarszczył brew, czując kolejne silne deja vu. Jednak nie miał w pamięci, by kiedykolwiek spotkał kogoś choćby trochę do niej podobnego. Zresztą nie chodziło o wygląd, a to jedno słowo...
– Wymyślasz wersję, gdzie wychodzisz na mniejszego przegrywa? – zapytała uszczypliwie Raisa.
– Uratowała mnie jakaś dziewczyna. Chciała wiedzieć o jakiejś Eris czy kimś takim, ale nie wydaje mi się, by była po naszej stronie. Choć dzięki niej ciągle mam Leone – odparł. – Tyle ci wystarczy?
   Dziennikarka pokiwała głową, na co w duchu odetchnął i zagłębił się w oparcie siedzenia.
– Jaka dziewczyna? – spytała Emiko, wychylając się ku niemu.
– Jennifer. Tak się przedstawiła.
    Nil drgnął i poczuł, jakby w środku ścisnęła go żelazna ręka. Znów zdecydowała się nad nimi ulitować i uratować przed śmiercią? Wbił paznokcie w policzek, nakazując sobie spokój, lecz nie zdążył powstrzymać języka przed wymknięciem się kilku słów.
– Nazywa się Jennifer, huh? – mruknął, z trudem maskując złość.
   Raisa spojrzała w lusterko, unosząc brew.
– Och, znasz ją?
   Podniósł głowę. W sekundzie jego umysł przeniósł się do szpitalnego pokoju.
„Jeśli komukolwiek piśniesz o mnie choć słówko, zabiję cię bez chwili wahania”
– Nie, nie znam.
   Reszta drogi do domu Raisy upłynęła w milczeniu.


****


  – W czyim ciele ukryła się Eris?
   Pytanie zawisło w powietrzu. Artemis zacisnęła mocniej dłoń na toporze, widząc cień padający na twarz Uranii.
– To ona... – powiedziała po długiej ciszy. – ma jakieś normalne ciało?
   Miko poczuła, jakby grunt osunął jej się spod nóg. Urania nie miała o niczym pojęcia, nie byłaby w stanie tak perfekcyjnie zagrać zdziwienia. Czy to możliwe, że Eris utrzymywała swoją prawdziwą twarz w tajemnicy przed wszystkimi? Westchnęła. No tak, ta stara suka przecież nikomu by nie zaufała.
– Więc naprawdę jesteś szalona, skoro zamierzasz robić za jej marionetkę – prychnęła. – Nie spełni żadnego z życzeń, tylko was pozabija, gdy przestaniecie być potrzebni.
– Jeśli tylko tknie Shiro, obróci się w pył – Urania wykonała zamach laską. – Tak samo jak ty!
   W ułamku sekundy z kolorowej aury otaczającej boginię wystrzeliły meteory. Artemis zaklęła, po czym pchnęła jedną z rękojeści, nakazując całej osiemnastce na kontratak. Ostrze zderzyły się ż gorejącymi achondrytami, wywołując kolejne trzęsienie.
– Pochłonięcie!
   Jedna ze ścian pękła, przekształcając się na kształt czarnej dziury, a zimny prąd wiatru uderzył Artemis w plecy. Shiro ciągle trzymał się na nogach, dzięki obronnej kuli stworzonej przez Uranię. W jego rękach lśnił fioletowy kryształ, który już w połowie był pochłonięty przez czarną energię Nemesis.
   Miko wypuściła magię z ręki, pozwalając by objęła ona cały topór. Przyciąganie dziury stawało się coraz mocniejsze i brakowało kilku chwil, by pochłonęło całe pomieszczenie. Wystrzeliła w przód, unosząc broń.
   Urania uśmiechnęła się, okręciła laskę w dłoni i trzasnęła nią po posadzkę. Słup złotego światła wystrzelił ku górze. Artemis zmrużyła oczy, odbiła się od sufitu, unikając tym samy ciosu. Dym buchnął jej prosto w oczy, a kiedy trochę opadł, to końcówki fioletowych włosów niknęły w czarnej dziurze.
– Dorwę cię następnym razem.
   Artemis machnęła ręką, lecz ostrze miecza wbiło się w czystą ścianę. Urania zwiała wraz z Nemesis, by zanieść go prosto do Eris.
– Jenn, spierdoliłam – przekazała partnerce, opierając topór o ramię.
   Demonica nie odpowiedziała, jednak na górze rozległ się huk, a w dziurze sufitu Artemis ujrzała czerwone ogniki rozpływające się w powietrzu. Ehh, chyba żadnemu z nich nie szło dziś dobrze.


****


   Laska ewidentnie przeceniała własne możliwości. Jej ciało już ledwo dawało radę utrzymać funkcje życiowe, a ona ciągle próbowała wykrzesać z siebie jakąś siłę, by móc mnie zaatakować. Choć w sumie to chyba była bardziej sprawka adrenaliny i desperacji, ale fakt faktem wkurwiała mnie. Kopnąć ją tak słabo, bo w tym stanie trochę za dużo siły i będzie po kręgosłupie i jej całej wiedzy. Ale z drugiej strony może taki ból zmusi ją do otwarcia umysłu...
   Uśmiechnęłam się i poluźniłam uścisk. Łapczywie wciągnęła powietrze ustami, błądząc wzrokiem po korytarzu, jakby szukając pomocy. Nagle u góry trzasnęło, a w szybie obok odbiła się pędząca na mnie smuga błękitu, w której wnętrzu błyszczał bey. Cisnęłam dziewczyną na bok, zrobiłam piękne salto w tył, rozwinęłam skrzydła i wzbiłam się ku sufitowi. Bey zaprzestał ataku i wyłoniła się niego dusza beya przedstawiająca klauna w błyszczącym garniturze z kartami pomiędzy knykciami. Nie spuszczając ze mnie zimnego wzroku, przykląkł przy swojej bleyderca. Ta podniosła się na łokciach i pomasowała posiniaczoną szyję.
– Ale ty wiesz, że bey ci nic nie da? – spytałam, tworząc czerwoną kulę.
– Metil, Czar Zapomnienia – wycharczała, po czym splunęła mieszanką krwi i tej czarnej substancji na bok.
  Cisnęłam kulą. Bey otoczony zielonkawą mgiełką wyskoczył, a klaun dmuchnął, rozprzestrzeniając ją dalej. Otoczyła ona kulę, która na moment zaczęła tracić barwę, by zaraz zapłonąć i uderzyć w sam środek klatki piersiowej duszy.
– Metil! – wrzasnęła dziewczyna, patrząc, jak bey odlatuje w tył i wbija się w podłogę. – Czemu to robisz?! Też jesteś po stronie Legendarnych? – krzyknęła w moją stronę. Czarna krew zaczęła płynąć jej z nosa oraz kącika ust, ale nie zdawała zwracać się na to uwagę. Zacisnęła dłoń na zawieszce naszyjnika, podnosząc się do czworaka.
– Wyjebane na nich mam – mruknęłam, przywołując szary krąg. – Jednak wyjątkowo nie podoba mi się, to co twoja szefowa chce zrobić z tym światem. No i jej samej też nie cierpię.
– Nie jesteś nawet człowiekiem, co cię to obchodzi? – prychnęła.
– Prawda, nie jestem – Skinęłam głową, a widmowe dłonie złapały ją od tyłu za ramiona, kolana oraz biodra, po czym z hukiem przyszpiliły do podłogi. Splunęła krwią. – Ale wiesz w przyrodzie musi być równowaga, najsłabsze ogniwa i tak dalej. Za to ciekawi mnie, czemu człowiek z taką chęcią chce sprowadzić na ziemię zagładę.
– To nie będzie żadna zagłada, tylko powstanie królestwa, gdzie wreszcie będę mogła być z bratem.
   Ja pierdolę, czy to była kolejna z kompleksem braciszka? W takim razie doskonale rozumiałam, jak dogadała się z Eris, nadawały na tych samych falach. Zgięłam palce prawe dłoni, powodując, że widmowe dłonie na jej biodrach zaczęły ciągnąc ją na tą samą stronę, wyginając ciało na delikatny kształt litery S. Wrzas Wydarła się niczym ranne zwierzę.
– Okej, czyli jesteś pierdolnięta. Cóż, to mówisz, gdzie jest Eris czy mówimy papa kręgosłupowi? Bo tym razem szarpnę mocniej. Ale z drugiej strony zobaczysz się z braciszkiem.
   Spuściła głową, a grzywka opadła jej na twarz, zasłaniając oczy. Uśmiechnęła się krzywo. Uniosłam brew i powtórzyłam ruch, tylko łagodniej. Chrzęst kości odbił się od ścian podobnie jak jej kolejny krzyk. Jeśli od tego umrze, to będzie lekki przyps, ale mózg nie wyłącza się od razu, więc powinnam zdążyć zgarnąć tą jedną kluczową informację.
– A ty nie zrobiłabyś wszystko dla swojego rodzeństwa, jeśli miałoby ich to ożywić? – spytała poważnie, podnosząc na mnie oczy. – Nawet jeśli nie rodzeństwa, to dla kogoś ważnego? – Skrzywiła się, ale zaraz znów uśmiechnęła. – Czy dla samego ujrzenia tej najcenniejszej twarzy znów żywej, nie sprzedałabyś własnej duszy? Jeśli ją w ogóle masz.
   Zmrużyłam oczy, czując nagłą suchość w gardle. Ona przypominała mnie, no pomijając, że za chuja nie poszłabym w układ z chorym na łeb próchnem, jednak jeśli chodziło o Michaela, to zachowywałam się podobnie. Jeszcze te puste oczy. Przełknęłam ślinę, odganiając wizerunek chłopaka spod powieki.
– Powiesz?
– Nie mogę. Jedynie Eris może otworzyć bramę.
    Bramę, huh? Trzeba będzie zapytać Victora lub Kimiko, co to takiego może być.
– W takim razie mam nadzieję, że zobaczysz brata po tamtej stronie – Zacisnęłam dłoń w pięść i szarpnęłam w prawo.
   Zamiast trzasku łamanych kości i wrzasku rozległ się szczęk metalu, po czym widmowa dłoń upadła na posadzkę odcięta przez miecz o szerokim ostrzu, a zaraz za nią pozostałe cztery. Brew mi drgnęła, ale zaraz się rozpromieniłam, widząc znajomego srebrnego beya. Tym razem przybrał formę szkieletu w poszarpanej szacie z dwoma mieczami, z czego jeden oblekały jęzory zielonego ognia i właśnie ten trzymałam teraz tuż przed własną głową. Napięłam mocniej mięśnie, drugą ręką zebrałam energię ze zniszczonych widm i cisnęłam w niego. Poszybował w tył, a pocisk zrobił mu idealnie okrągłą dziurę w miejscu, gdzie powinien być brzuch.
– Znów się wtrącasz, gówniaro – Głos Eris wydobył się ust kościotrupa.
   Wyszczerzyłam zęby, lądując i zwijając skrzydła.
– Było siedzieć cicho, cholerna suko – odparłam, przywołując czarny krąg, z którego buchnęła purpurowy obłok.
   Kościotrup wymierzył na mnie czubek ostrza.
– Zdajesz sobie sprawę, że życie Madoki jest w moich rękach? Mogę zabić ją w każdej sekundzie.
– Każdy kiedyś umrze – zauważyłam i pstryknęłam palcami. – Diruptio umbra.
    W jednej sekundzie sufit, podłoga i ściany eksplodowały, a siła wybuchu pchnęła falę uderzeniową na całe to oraz niższe piętro. Wrzask tamtej laski, jakiś pewnie bardzo miły epitet Eris i inne dźwięki zostały zagłuszone przez ogromny huk. Mając jakąś tam cichą nadzieję, że jednak nie zabiłam Legendarnych czy takiej Hikaru, bo Ryo to jebał pies, rozłożyłam skrzydła i zanurkowałam w dół. Dookoła fruwały resztki framug, drzwi, szyb, tynku oraz sadzy, lecz udało mi się wypatrzeć woreczek, który ta...chyba Mari miała przy sobie. Już wyciągałam po niego rękę, kiedy coś miękkiego we mnie uderzyło, pchając w bok i wypierając dech z płuc.
   Potrząsnęłam głową, już szykując się do ataku, gdy zauważyłam czerwoną czuprynę przyprószoną śniegiem.
– Izu?!
   Dziecko tęczy pomasowało się po czole, po czym uśmiechnęło, tryskając szczęściem na kilometr.
– Jenn! Jak dobrze, że cię widzę! Słuchaj, Yuki tu jest!
   To by przynajmniej wyjaśniało, skąd ten biały puch. Wylądowaliśmy na zwęglonym pobojowisku, lecz dookoła nie była widać żadnych zwłok czy resztek beya. Za to dookoła budynku wyły policyjne syreny oraz błyskało czerwono – niebieskie światło. Brakowało tylko starego Hagane, który teraz wbija tutaj na pełnej kurwie. Choć momencik, on mnie nie pamiętał, więc może sobie wbijać.
   Podrapałam się po głowie. No ale tamci spierdolili radośnie, szlag.
– Chyba jednak to zaklęcie to był zły pomysł – mruknęłam, ale coś mnie tknęło. – Ale moment nie ma bata, żeby beye i człowiek to przetrwali.
– Lecz Yuki mogła – powiedział rudzielec i wskazał czubkiem buta powoli rozpływający się sopel. – Teraz zaczęła używać surowej wersji magii, więc jest dużo potężniejsza i odporniejsza na zaklęcia.
– Ale to zużywa siły życiow... No tak – westchnęłam. – Eris to nawet na rękę, nie będzie musiała jej zabijać, sama się wykończy.
– Hoho, jak dobrze, że wolałem zostać na zewnątrz – odezwał się Blaise, opierając podbródkiem o moje ramię. – Trochę chyba przejechałaś, budynek prawie się zawalił.
– I tak nie użyłam całej siły – burknęłam, krzyżując ręce na piersiach.
   Uśmiechnął się, przytulając policzek do mojego ramienia.
– Co nie zmienia faktu, że ich tu nie ma – wtrąciła Haru, rozglądając się po zniszczeniach. – Jak zamierzasz teraz dorwać Eris?
– Wrócą tu. Tategami zwiał wraz z beyem.
– A skoro mają Nemesis, to Eris już nie cofnie się przed niczym – dodała Artemis, materializując się spod podłogi. Wyglądała, jakby dostała porządnie ciężarówką, a potem ktoś doprawił jej  eksplozją prosto w twarz. A Urania w pierwszej chwili nie wydawała się tak potężna...
– Ta cała Mari mówiła coś o jakiejś bramie – zwróciłam się do niej. – Coś ci to mówi?
   Miko otworzyła szeroko oczy i przełknęła wolno ślinę.
– Jeśli dobrze mi się wydaje, to chce użyć mocy Legendarnych beyi, by móc utworzyć przejście do wymiaru, gdzie została uwięziona dusza jej brata. Jednak zważywszy na fakt, że jest teraz niczym więcej jak rozerwaną duszą, która pasożytuje w czyimś ciele, to nie może być wykonalne, nie ma na tyle własnych sił. Jak ona chce to zrobić?
– To proste – odezwał się Blaise. – Zniszczenie tych beyi będzie się równało zabiciu bleyderów, prawda?
– Owszem, mają za silną wieź, by tego uniknąć.
– Siła beyi plus życie dziewiątki ludzi. Z tego da się już uformować dużo płynnej energii.
– Do tego dochodzi jeszcze Yuki, ta laska, z którą walczyłam, jej bey, Madoka i ten koleś, którego dorwał Izu – wyliczyłam.
– Strasznie agresywny, swoją drogą – dorzucił rudzielec.
– Urania i jej bleyder – dodała Artemis. – To jej wystarczy. Zdoła otworzyć wyrwę.
– Najlepiej będzie jak najszybciej znaleźć jej zastępcze ciało i ją zabić – mruknęła Haru. – Tylko jak ją znaleźć?
   Zasępiłam się. Jej aura potrafiła się nagle całkowicie rozpłynąć, więc mogła istnieć możliwość, że w zastępczym ciele nie była w stanie używać resztek swojej mocy. Z jednej stron fantastycznie, wystarczy ją zastrzelić, ale z drugiej chujnia, bo jak ją, by tu wyczuć?
– Emm, nie chcę psuć zabaw w detektywa, ale Jenn pamiętasz, że za dwie godziny mamy robotę, nie?
...Kurwa!




Rozdział chujowy, wiem, ja wiem, ale na adoratora dalej nie mam weny, a pod to nie miałam muzyki, ale już chciałam coś wstawić XD

7 komentarzy:

  1. Bez przesady co? Kiedy wreszcie znalazłam czas żeby przeczytać przy obiedzie to bardziej mnie rozdział niż zupa wciągnęła.
    Raisa przeprowadziła "przesłuchanie" i żyje, Mari również, a już mi serce stanęło, Artemis też żyję, no i Eris niestety też więc bilans jaki był taki jest i mimo wszystko mam nadzieję, że oby tak dalej Angel.
    Lilka: Nawet Bazyl zabłysnął inteligencją jak nigdy.
    Jack: Hej, hej Alice i ty szczurza mordo*Patrick* coś was nie widać. Czemu się obijacie? Czyżby wreszcie do czegoś doszło między wami? :)*on to musi wszystko wiedzieć, ale w sumie ja też więc nom XD*
    No to szubi dubi dab dab i czekam na next...i oczywiście adoratora.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra dobra, ale szczyt moich możliwości to to nie jest XD Spokooojnie, jeszcze to nie czas Mari i Osamy XDD
    Blaise: No dzięki, skarbie, czuję się zaszczycony
    Alice: Nikt się nie obija
    Patrick: *zwisa z łóżka, śpiąc jak zabity*
    Alice:...on się nie liczy
    Jenn: Ładuje komórki mózgowe
    Haru: Chyba desperacko ratuje te co mu zostały
    Patrick: *otwiera jedno oko* Czego twój brat już nie zdążył zrobić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie dziś, ale to nie znaczy, że nie w najbliższym czacie. Ja o tym wiem i żyję w stresie okej?
      ,,Haru: Chyba desperacko ratuje te co mu zostały."
      Jack:*gdyby tak bardzo nie miał jej gdzieś to pewnie by go to rozbawiło, ale trzeba zachowywać pozory tak?*
      Lilka: Zostaw Izu w spokoju Piter.
      Jack: XD

      Usuń
    2. XDDDD no cóż, trochę jeszcze pożyjesz...NO CHYBA
      Jenn: Stop. Nie dręcz
      Patrick: Przecież ja go nie atakuje, on się nawet nie przejmuje
      Izu: *ogląda wraz z Autorką H2o* Uuu, też chcę umieć zamrażać wodę *T*
      Alice: *facepalm, bo Izu jest demonem, więc co to dla niego za problem XD*
      Jenn: *patrzy z politowaniem na Jacka, bo widziała jak mu drgnął kącik ust* Pathetic *wzdycha, kręcąc głową*

      Usuń
    3. Chyba to słowo klucz jak sądzę.
      Lilka: Ale ja się przejmuję za niego i mówię ci skończ.
      Jack: A patologiczne H2o oglądaliście? Krukowi to mózg wyprało XD
      Zaraz Damiana zawołam to on tobie wypierze.
      Jack: On to sobie może.
      ,,Jenn: *patrzy z politowaniem na Jacka, bo widziała jak mu drgnął kącik ust*"
      Jack: Nie krzyw się złotko bo ci tak zostanie :)

      Usuń
    4. Owszen XDD
      PAtrick: Rudzielcu potrzebujesz mediatora?
      Izu: ??? Co?
      to jest baja dzieciństwa, odczep się ty egdy dziecko XD
      Jenn: Nic się nie bój złotko, nic mi nie zostanie :)

      Usuń
  3. 47 yr old Data Coordiator Boigie Rixon, hailing from Campbell River enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Backpacking. Took a trip to Church Village of Gammelstad and drives a Ferrari 857 Sport. znajdz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń