wtorek, 13 sierpnia 2019

A2 Rozdział 34: Wartość duszy


 “Do you tear yourself apart to entertain like me?
Do the people whisper 'bout you on the train like me?
Saying that you shouldn't waste your pretty face like me?”
Halsey - Gasoline

   Ciemność otaczała ją z każdej strony niczym mydlana bańka. Tłumiła wszelkie dźwięki, odbierała zmysły i spychała coraz dalej. Aż do chwili kiedy od palców stóp przez kręgosłup aż do karku przebiegły przez nią fale zimna tak okrutnego, że zerwała się, otwierając gwałtownie oczy. Pierwszym, co ujrzała, była pozbawiona wyrazu twarz Yuki, która trzymała dłoń jaśniająca delikatnie na niebiesko na jej ramieniu. Kiedy zobaczyła, że żyje, puściła ją i obróciła się na pięcie, odchodząc do innego pomieszczenia.
– Hoho, już myślałem, że po tobie, laleczko – mruknął Osamu, nachylając się nad nią z wyszczerzem. Miał rozharatany do połowy prawy bark, który powoli się zasklepiał czarną substancją.
   Oparła głowę o ścianę holu, biorąc głęboki wdech. Wspomnienia ciągle przewijały jej się przed oczami, żywe i przyprawiające o skurcz żołądka. Była o krok od śmierci. Gdyby nie Yuki, tamten wybuch by ją zabił. I to nie tylko ją, ale wszystkich znajdujących się w pobliżu.
   Kim był ten potwór, który stanął jej na drodze?
– Ne, Osamu? – mruknęła, obracając głowę.
– Hm? Czyżbyś jednak umierała i chciała mi wyznać miłość tuż przed końcem? – Poruszył znacząco brwiami i odłożył worek z zebranymi beyami na chyboczącą się komodę wykonaną z ciemnego drewna.
   Mari pobladła, a w gardle ją ścisnęło. Zaraz pożałowała, że nie mogła pozostać w słodkiej nieprzytomności na dłużej.
– Ej, żartowałem, nie zdychaj mi tu – powiedział z troską Osamu, kucając koło niej. – Co jest?
– Nie udało mi się – wyszeptała i drżącą ręką odpięła swoją sakiewkę od paska. – Tategami Kyoya zdążył uciec przez tą dziewczynę, która spowodowała wybuch... – Przełknęła ślinę. – Ciemność...Ciemność...
– Hee, czyli zawiodłaś, Mari? – Głos jednocześnie słodki i zabójczy niczym trucizna odbił się od ścian.
   Sugita wyciągnął przed nią rękę w obronnym geście, ale oboje doskonale wiedzieli, że to na nic się nie zda. Ciemność była w stanie pokonać z łatwością Yuki, więc oni tym bardziej nie stanowili wyzwania, a zwłaszcza wykończeni po długiej walce. Mari podniosła głowę i zamrugała. Twarz Ciemności nie była już pokryta złuszczoną szarą skórą, lecz była biała i delikatna, natomiast oczy, choć dalej nieludzkie, miały przynajmniej czerwone tęczówki. Niestety reszta ciała dalej wyglądała, jakby gniła od wielu lat.
– Proszę, wybacz mi – wydusiła. – Obiecuję, że jak tylko odzyskam siły, to ruszę i go odzyskam, tylko pro... – Głos uwiązł jej w gardle, kiedy Ciemność zachichotała.
– Tategami, hm? Cóż, ta gówniara na pewno jest sentymentalna – Oblizała usta, mrużąc powieki. – Ale dzięki temu będzie duuużo zabawniej – Jej oczy zabłysły, kiedy spojrzała na zabrudzone okno.
   Ta gówniara? Czyli tamta dziewczyna i Ciemność się znają...
– Pytała o ciebie.
– Wiem – Eris się uśmiechnęła, ukazując kły. – Jenny – chan bardzo chce mnie zabić – Rozłożyła ręce. – Cóż już raz próbowała!
   Mari przełknęła ślinę. Nawet ona nie zdołała jej zabić? Więc jak silna jest Ciemność?
– W każdym razie mam klucz – Eris otworzyła dłoń, ukazując Nemesis otoczonego purpurowym ogniem. Bił od niego silny mrok, od którego Mari zakręciło się w głowie. – Teraz wystarczy poczekać do tego dnia, a wtedy otworzymy bramę i wasze marzenia się spełnią, a królestwo nadejdzie. Cieszcie się, moi drodzy! – Okręciła się w miejscu, rozsiewając wokół woń jabłek, po czym zniknęła w mroku.
   Osamu odetchnął z ulgą, pomógł dźwignąć się Mari na nogi i obydwoje ruszyli mrocznym korytarzem w stronę kuchni. Odaka ledwo weszła, od razu padła na krzesło, czując, że mięśnie dalej ją palą od wcześniejszej desperackiej walki o życie. Do tego znów miała dziwne wrażenie, że Ciemność wyssała z niej jakąś cząstkę energii.
   Tymczasem Sugita zostawił otwartą lodówkę i po kolei otwierał każdą możliwą szafkę lub odsuwał wszelkie szuflady i wyrzucał ich zawartość na blat wyspy. Dzięki temu Mari dowiedziała się, że posiadają nawet specjalne szczypce do makaronu, czego nigdy nie miała nawet u ciotki w domu. Jednak większą część jej uwagi przyciągała kolejna rana na plecach chłopaka, częściowo wystająca spod białej bokserki.
– Boli cię? – spytała, przyglądając się poszarpanym brzegom szramy i zaschniętym strużkom czarno – szkarłatnej krwi zdobiącej materiał ubrania.
   Chłopak zerknął na nią przez ramię.
– Trochę, ale wiesz, jak pocałujesz, to zaraz przestanie – Zrobił krok w tył, kucnął przed nią, klepiąc zachęcająco koło ramienia.
   Parsknęła i trzepnęła go lekko dłonią w łeb.
– Jeszcze się zarażę jakimś paskudztwem.
– Chorobą weneryczną od razu – zakpił, po czym przyłożył dłoń do torsu i odetchnął teatralnie. –Już zaczynasz być wredną laleczką, to znaczy, że nie zdychasz, ulżyło mi.
– Poczekaj pięć minut, a zatęsknisz za zdychająca mną – zagroziła, a brew jej zadrgała.
– Och, nie wiedziałem, że lubisz na ostro – zaśmiał się i zrobił piruet, unikając durszlaka, który z hukiem uderzył o ścianę. – Uważaj, kafelki zarysujesz i kto będzie płacił?
– I tak zaraz będzie po tym świecie.
– Fakt – przyznał i oparł ręce o biodra. – Ale do tego czasu trzeba jeść, a my tu mamy tylko ser, wodę jakieś podejrzane mięso, jogurty, ogórki, pomidory i mleko. No i te płatki mające chyba z dychę na karku – wskazał na czerwone opakowanie. – Skandaliczne warunki pracy, chyba złożę zażalenie.
– Zakupy nie bolą.
  Popukał się w czoło.
– Laleczko, po tym cyrku to nasze twarze będą w caaałej Japonii jak nie i globie, także zamiast zakupów będziesz miała darmową wycieczkę do paki – westchnął i pokręcił głową. – Mocno oberwałaś, że twój mózg działa gorzej niż zazwyczaj.
– Bo zaraz wsadzę ci ten płatki prosto do gardła. Z opakowaniem.
– Groźby od osoby o aparycji zdychającej foki mnie nie ruszają.
    Z całej siły się powstrzymała się od złapania za pobliskie krzesło i roztrzaskania go na głowie chłopaka. Zamiast tego prychnęła i obróciła głowę, zakładając ręce na piersi. Kiedy Osamu zajął się krojeniem mięsa na kotlety, uśmiechnęła się lekko. Bo pomimo wiedzy, jaki był naprawdę, czuła się przy nim bezpiecznie i trochę nostalgicznie. Co prawda poznała go tydzień przed rozpoczęciem pracy w B – pit i na przywitanie dostała od niego komplement, że jej włosy mają kolor jak obrane ogórki.
   Oby Pluto go zaakceptował, bo jednak w królestwie Ciemności tylko oni zostaną jej z bliższych osób. Zresztą nikogo innego nie potrzebowała. Nagle drgnęła, uświadamiając sobie ważną rzecz. Co jeśli Osamu również oddał swoją duszę za przywrócenie kogoś ważnego do życia? Kogoś...kogo kochał?
   Obróciła głowę, patrząc na jego plecy przez zasłonę włosów. Na te rany i niepokojące czarne plamy na przedramionach.
– Osamu?
– Co, laleczko?
   Za co oddałeś swoje człowieczeństwo?
– Tylko nie spal kotletów.


****


   Przybornik odbił się od podłogi, długopisy i ołówki posypały na boki. Machnięciem ręki zmiótł tablicę na ziemię, po czym obrócił się i kopnięciem zwalił wszystkie teczki z powierzchni biurka. Białe kartki zatańczyły w powietrzu.
   Oddychając ciężko, padł w końcu na krzesło i wsunął dłoń we włosy. Zacisnął na nich palce i pociągnął je.
– Kurwa mać! – syknął, niemal przegryzając papierosa na pół.
   Mogliby uniknąć tej całej masakry w WBBA, gdyby tylko był uważniejszy. Gdyby umiał zauważyć, że Shiro przychodzi do pracy zmęczony lub zachowuje się ciszej niż zazwyczaj. Zawiódł na całej linii i teraz życie kolejnych ludzi zawisło na włosku. Beye Legendarnych oraz Nemesis były konieczne, ale co mu teraz dawała ta informacja?! Był bezsilny, dał się zwieść własnemu asystentowi...
   Osunął się niżej na oparciu i sięgnął po zapaliczkę. Jego ręka zatrzymała się w drodze, kiedy znów spojrzał na biała kartkę pozostawioną przez Shiro jako ostateczne potwierdzenie. Schludne proste pismo chłopaka z charakterystycznym „k” i „y”, które ciężko byłoby podrobić.
„Jestem jednym z nich
 Shiro Konoe”
   Zresztą ta kartka nawet nie była potrzebna, gdy ochroniarze dokładnie opisali twarz chłopaka jako napastnika, który ukradł Nemesis. Odpalił zapalniczkę i podpalił papier, po czym wrzucił go do kosza. Swąd spalenizny zaraz rozszedł się po gabinecie. Odpalił kolejnego papierosa i zaciągnął się, wypełniając płuca upragnioną nikotyną. Jeszcze nie stoczył się tak nisko, by zapijać się po barach.
   Jak długo to planował? Od samego początku? Jaki miał motyw? Fakt faktem wiedział, że chłopak był prześladowany, a rodzice go ignorowali, ale w czym miała mu pomóc kradzież Nemesis? Do czego to mogło doprowadzić? A może nie chodziło o zemstę?
   Nagle naszła go ochotą, by się zaśmiać. Dlaczego o tym myślał? Zawiódł. Poniósł porażkę jako detektyw. Nie zdołała ująć sprawców, a jednego z nich jeszcze doprowadził do swoich ofiar. Był porażką i niczym więcej. Jaki był sens ciągnięcia tego dalej, skoro już i tak nic nie osiągnie?
   Och, czuł już takie zmęczenie. Oparł czoło o przedramię.
   Wtedy jego telefon zaczął wibrować. Zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. Zmarszczył brwi.
– Słucham?
– Dzień dobry detektywie, cóż za ekscytujący dzień, czyż nie? – Zaszczebiotała Raisa.
– Czego chcesz? – warknął, nie siląc się na uprzejmości. Nie miał już na to sił i cierpliwości.
– Hee, cóż za zmiana tonu – zacmokała. – Czy tak się powinno mówić do osoby, która może mieć ważne informacje?
   Instynktownie się wyprostował.
– O czym ty mówisz?
– Widzisz, miałam niewiarygodne szczęście wysłuchać naocznej relacji niejakiego Tategamiego Kyoyi z całego zdarzenia. I kto wie, może nawet wiem, gdzie on teraz jest? – Kiyoshi widział oczami umysłu, jak kobieta po drugiej stronie uśmiecha się niczym żmija.
– Za co?
– Dasz mi wszystko, co zgromadziłeś o tej sprawie. I tak ci się już pewnie nie przyda, skoro tak spieprzyłeś, nie? – stwierdziła i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła dalej. – A i nie będziesz mi robił problemów do moich artykułów. Za to powiem ci wszystko, co dowiedziałam się od Kyoyi oraz Nila i umożliwię ci, byś sam z nimi porozmawiał. Sam się zdziwisz, ile różnych osób może być w to zamieszanych!
   Zagryzł wargę. To mogła być pułapka. Miał tylko jej słowo, że te rzekome informacje to nie jakiś zbiór pustych i niczego nie wnoszących do sprawy zdarzeń. Nawet nie miał dowodów, że naprawdę widziała się z bleyderami.
– Czemu mam ci wierzyć?
– Och, a zostały ci jeszcze jakieś opcje? – zaśmiała się. – Czyli jednak nie?
   Westchnął i potarł czoło.
– O której?
– Jutro wieczór..hmm...wolisz gdzieś wśród ludzi czy swoim gabinecie?
– U mnie.
– Więc do zobaczenia jutro, panie detektywie – pożegnała się i rozłączyła.
   Spojrzał na ciemnym ekran, w którym odbiła się jego twarz. Raisa miała w jednym rację. Nie miał już żadnych innych opcji.


****

   Mieszkanie nie należało do dużych, a jako że nieprzytomna Madoka zajmowała salon, to Mari z Osamu musieli razem gnieść się w sypialni. I słowo gnieść się doskonale oddawało stan rzeczy, gdyż łóżko było przeznaczone dla jednej osoby, a żadne z nich nie chciało spać na podłodze. Tak więc Odaka czy chciała czy nie, musiała spać przygnieciona do materaca ramieniem Osamu, natomiast chłopak nieustanie mieć jej włosy w buzi.
– Mogłabyś jej ściąć – mruknął, pozbywając się zielonych kosmyków z ust.
– Zawsze masz podłogę i materac.
– By mnie tam robale zażerały? Za nic w świecie.
– To cierp.
– Jaka okruutna! – Przewrócił się na bok, zarzucając ręce na jej ramię. – Ale przynajmniej mięciutka.
– Obróć się, gorąco mi tak – syknęła, waląc go łokciem pomiędzy żebra.
– Och, rozpalam w tobie żądzę, laleczko? – szepnął jej do ucha sugestywnym głosem. – Spokojnie, jestem gotowym ponieść konsekwencje.
   W odpowiedzi dziewczyna pacnęła go jaśkiem i spróbowała później wepchnąć prosto w gardło. Złapał ją za nadgarstek.
– Rozpalasz jedynie moją żądzę mordo, cholero – wycedziła przez zęby.
   Było popołudnie, więc nie miał trudności w zobaczeniu, jak ramiączka jej bluzki zsuwają się, ukazując skrawek biustonosza. Uśmiechnął się i przejechał palcem palcem po odsłoniętej skórze dekoltu. Mari pisnęła, pokrywając się rumieńcem i na moment tracąc rezon. Szybko wyrwał jej jaśka, jednocześnie pchając znów na łóżko. Sprężyny jęknęły ostrzegawczo.
   Podłożył sobie jaśka pod głowę, kładąc się. Mari obróciła ku niemu głowę, dalej uroczo zarumieniona. Poprawił jej kosmyk spadający na czoło.
– Wieczna dziewica, co, laleczko?
– A spierdalaj – burknęła, wytykając język.
– Cóż, no wiesz, zawsze możesz mówić, że trzymasz je dla Jezuska albo wierzysz, że będziesz kolejną Maryją.
   Uniosła brew w powątpiewającym geście, po czym nagle spoważniała.
– Osamu... – wzięła głęboki wdech. – czego sobie zażyczyłeś?
   Znieruchomiał na sekundę, a następnie zmarszczył czoło. Lecz ona wbiła w niego oczekujący wzrok.
– Co tak nagle?
– Odpowiedz. Proszę.
   Jakaś rozpaczliwa nuta w jej głosie zmusiła go, by wyjątkowo zdobył się na szczerość. 
– Nic specjalnego tak naprawdę. Chcę tylko, by ci, którzy doprowadzili moją matkę do samobójstwa, cierpieli najbardziej podczas nadejścia królestwa – mruknął. 
– Twoja mama... – urwała. – Przykro mi. 
– Było minęło – stwierdził filozoficzne i podparł podbródek o dłoń. – A czemu cię tak to ciekawi, laleczko? 
– Więc... – Odwróciła wzrok. 
– Ohoho – wyszczerzył zęby. – Czyżby twoje lodowe serduszko stopniało od mojego uroku ? 
   Spojrzała na niego spod byka, ale zaraz spuściła wzrok i zaczęła sobie wyłamywać palce. . Uniósł brew. To było zadziwiające i jednocześnie przerażające, jak kobiety potrafiły przeskoczyć pomiędzy różnymi stanami emocjonalnymi w zaledwie kilka sekund.
– Wiesz, że to głupota, nie? – westchnął i obrócił głowę ku sufitowi. – Im więcej emocji będziesz czuła, tym bardziej będziesz człowiekiem, a wtedy... – Przełknął ślinę, przypominając sobie wszelkie czyny Ciemności. – możesz nie wytrzymać otwarcia bramy.
– Nie jestem już człowiekiem.
    Spojrzał na nią. Siedziała, wpatrując się w niego błyszczącymi oczami. Spomiędzy zielonych loków wystawały ciemno - purpurowe żyły przebiegające przez jej ręce, kark i dekolt.
– Zresztą ty już też nie – dodała, podnosząc dłoń. Wokół nadgarstka niczym wąż owinęła się ciemna czarna smuga. – Ludzie tak nie potrafią. Więc co szkodzi na przeszkodzie?
   Podparł się na łokciach i podniósł, równając z nią na poziomie twarzy. Pochyliła głowę w prawo, w skutek czego jej włosy połaskotały go po uchu. Położył dłoń na jej ramieniu i nachylił się. Ich oddechy zmieszały się, a całe ciało Mari spięło się. Delikatnie, niemal nie do odczucia musnął ustami jej wargi. Zadrżała, wciągając powietrze nosem. Może...
    Nagle zamiast twarzy Mari, ujrzał przed sobą oblicze szatynki z szeroko otwartymi oczami. Ciemna krew ciekła strugami na cztery strony świata. Ciemność wyszczerzyła kły.
„Zaraz będzie po duszy”
   Wzdrygnął się i odepchnął Odakę jak najdalej od siebie. Krew szumiała mu w uszach, a każdy skrawek ciała drżał, krzycząc ciche „Nie rób tego”.
– Wybacz, laleczko, ale nie mogę – powiedział, ocierając usta. Uśmiechnął się słabo – Dla nas już za późno. Na wszystko. Może gdy bramy się otworzą...
   Myślał, że go wyśmieje albo wybuchnie złością i zrzuci z łóżka na ujebane panele. Ona jedynie spojrzała na niego miękko, po czym zwinęła się w kłębek, kładąc głowę na jego brzuchu.
– Poczekam.
   

Proszę dziś rozdział o ludzkich członkach tego bajlanda, because wszyscy love Osari (matka wiem, że mnie zabijesz za końcówkę XD) Powoli wszystko zmierza ku końcowi, aż się z tym dziwnie czuję, szczerze XD No nic enjoy, ja idę oglądać Inazumę, bo mam dziś leniwy dzień, po wczorajszym lataniu 10 h po mieście XDDD


6 komentarzy:

  1. Tak od razu szlaban do trzydziestki i wysadzę powietrze w bloga...bloga w powietrze kurna XD
    Nie no niby już liczyłam na jakieś pikantniejsze sceny, ale rozumiem to co się wydarzyło. Nie pochlastam się ani cb, ale mi mojego kochanego Osari szkoda.
    Kiyoshi zły jak diabli, ale żeby z Raisą? Aj, aj.
    No to czekam na next!
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty mami jesteś nieprzewidywalna, więc kto wie XDDD Wysadziłabyś, jakby ich tak nagle zabiła teraz bez żadnego rozwinięcia dalej ich relacji, jestem pewna ^^'' Może pikantniejsze scenki będą, kto wie, kto wieee. Póki co to ja tego przeklętego adoratora próbuję dokończyć, ale idzie mi jak po grudzie XDD hyhyhy, jasne następny ship
    Jenn: *wzrok typu disgusting*
    Izu: *unosi brew i kręci głową*
    Kiyoshi: Ja mam żonę i córkę!
    Już już, kpilam sobie, szybciej wypiłbyś truciznę niż ją pocałował
    Kiyoshi: To prawda
    Raisa: To było bardzo niemiłe *wydyma usta*
    Jenn: Ale za to jakie szczere, to się ceni.
    Haru: Tategami ci tak codziennie mówił?
    Jenn: Om raczej był tym typem, że jakby miał 2 naboje i 3 osoby do wyboru: Nemesis, Dojiego i mnie to strzeliłby we mnie 2 razy
    Izu: XDDDDDDDD zróbmy z tego mema pls
    PATRICK!
    Patrick: *ni ma*
    A no tak na randkę poszli...ekipa damy radę sami XD
    Jenn: To ja sprawdzę ceny nowych laptopów
    -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie już wyciągam bejsbola...a czekaj nie w tych spodniach. Wszystko rozumiem, , jak już nie będzie "ostatniej nocy" to przeżyję, bo widzę, że im zależy jeszcze bardziej. A poza tym widząc jak Osamu zaschizował, a on się raczej od swojego nie da odwieść i ma powody więc taka końcówka chyba by była naj...bo najboleśniejsza? Ach ten pokręcony tok rozumowania.
      ,,Kiyoshi: Ja mam żonę i córkę!
      Już już, kpilam sobie, szybciej wypiłbyś truciznę niż ją pocałował
      Kiyoshi: To prawda."
      Szanuję, jak herbatę kocham, szanuję. Kamień z serca.
      ,,Raisa: To było bardzo niemiłe *wydyma usta*"
      Bo miało być.
      Jack: Już nie świruj, ty ją kochasz, ja to wiem. Kto się czubi, ten się lubi. To jest ten poziom upierdliwości.
      Straszneeee Y^Y
      ,,Jenn: Om raczej był tym typem, że jakby miał 2 naboje i 3 osoby do wyboru: Nemesis, Dojiego i mnie to strzeliłby we mnie 2 razy."
      Jezu XDD Serio brakuje tej ich sympatii do siebie.
      Lilka: Tylko by spróbował.
      ,,A no tak na randkę poszli..."
      Jack: Kruk wyciągaj to wino, jest co świętować.
      Co tam jedno wino od razu cały barek.
      Jack: Obiecujesz? :)
      Nie.

      Usuń
    2. Spoko mami, ja wiedziałam, że zrozumiesz, czemu tak to wyszło a nie inaczej. Dram tu potrzeba
      Jenn: No bo tak za wesoło nie?
      Haru: Tu jakiś trup, tu załamany gość, tam wybuchy
      Izu: Miła i rodzinna atmosfera
      Ja się jeszcze nawet nie wspięłam na wyżyny moich możliwości
      Jenn: a no tortur jeszcze nie było
      Yuka: Jeszcze to słowo klucz

      "Jack: Już nie świruj, ty ją kochasz, ja to wiem"

      Kiyoshi: *w środku aż go skręciło*
      Raisa: Nie interesują mnie staruszki
      Jenn: XDDD Już już, bo Kruk będzie miała koszmary po nocach
      Może ta sympatia wróci
      jenn: A może nieeeee.
      O winko? Możecie dać XDDD

      Usuń
    3. Lubię dramy.
      Lilka: Kto by się spodziewał nie?
      Kocham Osari. Tylko na Adoratora czekam. NO i może na AxJ.
      Jack: Na to się nie doczekasz. Aż trzeba obliczyć prawdopodobieństwo ile postaci przeżyje jak Angel się rozkręci.
      ,,Kiyoshi: *w środku aż go skręciło*"
      Czuję jego ból, ale możliwe, że to dlatego, że powinnam wreszcie ogarnąć śniadanie zamiast się lenić xd
      ,,Raisa: Nie interesują mnie staruszki"
      Powiedziała trzydziestka.
      Jack: Ma 25 XD
      Tak? No to operacje najwidoczniej tylko postarzają.
      ,,O winko? Możecie dać XDDD"
      No pewnie, jak tylko jakieś będę miała bo najchętniej sama bym przytuliła XD

      Usuń
    4. AxJ to tak odległe plany, że ja pierdolę XDD Adorator dalej się pisze, gdyż to łatwe nie jest, oj nie XDD
      Jenn: Jak się rozkręci, to tak je przetrzepie niczym Thanos ludzkość
      XDDD przesadzacie. o 9.30? moja droga, o tej to ja jeszcze spałam
      Raisa: Jakie operacje?
      Kruk cię kocha XD Ja sobie wiśniówkę przytuliłam XD

      Usuń