poniedziałek, 26 sierpnia 2019

A2 Rozdział 35: Uciekający czas


   Stęknęłam, czując lekkie ukłucie bólu w kręgosłupie. Oj oj starzeje się, zaraz zaczną mi zmarszczki wychodzić. Podparłam się o katanę i sięgnęłam po łeb wiska. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam te jego obrzydliwe tłuste włosy z grzywy i odrzuciłam głowę na stosik.
– Coś mi się wydaje, że wcale się dziś nie zmachaliście – odezwał się Damon ze złośliwym uśmiechem i klepnął mnie w plecy.
   Spojrzałam na niego z wypisaną w oczach groźbą, że jeszcze raz i skończy z paczką papierosów wepchniętą w dziurkę od nosa, po czym opadłam na ziemię. Blaise już zdychał kawałek dalej i wcale mu się nie dziwiłam. Oczyszczenie czterech miejsc, gdzie w jednym musieliśmy się użerać z bandą czterech mantykor mających cieczkę, latanie z miejsca na miejsce no i nie zapominajmy o likwidowaniu tych popierdółek Eris. To wszystko porządnie nadszarpnęło nasze siły, a ja jeszcze uznałam, że świetnym pomysłem jest użycie zaklęcia poziomu wyższego niż trzeci. I to o piątej rano! Ugh, mogę już umrzeć?
– Jak mi się znów spóźnicie do roboty, to wam obetnę z wypłaty, nie myślcie sobie – Szefuńcio wydmuchał dym i włożył ręce do kieszeni płaszcza. – A swoją drogą, to co były za interesy w ludzkim świecie? – Spojrzał pytająco.
– Takie pierdolnięte próchno chcę zrobić tam królestwo mroku, Kimiko się to nie podoba, mnie wkurwiła, no konflikt interesów – mruknęłam.
– Ale jakie super gówna tworzy, mogę ci kilka sprzedać – zaoferował Blaise, podnosząc się do siadu. Pomasował kark. – Brzydkie cholernie, ale ty znasz różnych fetyszystów.
– Niczego od ciebie nie kupię – prychnął Damon. – Dalej pamiętam, jak próbowałeś opchnąć jakieś starej magiczce konia pomalowanego na srebrno z dolutowanym rogiem.
– Ale sprzedałem go i to za kilka tysięcy monów, a wziąłem go z pastwiska.
   Jakby Alice to usłyszała, to szatyn zwisałby z drzewa z wybebeszonymi flakami, bo takie lutowanie to musiało kurewsko boleć. Pomijając fakt, że skąd on miał lutownicę...i dlaczego uznał...Pokręciłam głową i pozbyłam się tych myśli, gdyż Blaise robił zawsze najdurniejsze rzeczy, o których się powinno książkę napisać.
– Ale wracając do tematu, mówisz, że naszej królowie się to nie podoba, hm? – Blondyn potarł palcami brodę, zapatrując się w przestrzeń.
   Spojrzeliśmy na siebie z Blaisem. W głowie Damona już wszystkie trybiki intensywnie się poruszały, przeliczając koszty, możliwe profity, zagrożenie oraz inne plusy i minusy. Obydwoje byliśmy interesowni, nie było co się oszukiwać, jednak blondyn bił wszelkie rekordy i zapewne od dzieciaka zasiadał w ścisłej czołówce najbardziej zachłannych demonów, jakie kiedykolwiek się urodziły.
– Chcę podwyżkę, jak mam cię tam wkręcić – wtrąciłam się. Skrzywił się, na co wyszczerzyłam zęby i założyłam ręce za głowę. – Nie marszcz się, dziadzie, sam zawsze mówisz, że każde kontakty kosztują, a co dopiero z samą monarchią!
   Wymamrotał kilka przekleństw, ale skinął głową.
– Co musimy zrobić?
– Cóż, trzeba tylko zabić Eris i zabrać beye Legendarnych. Ale problemem jest to, że nikt nie wie, gdzie ją wywiało.
– No i ma kilku osobników na swoich usługach, w tym czarodziejkę lodu – wtrącił Blaise i zmarszczył brwi. – Coś podejrzanie szybko chcesz w to wejść. Co ty planujesz?
   Damon rozłożył ręce, unosząc kącik ust.
– Powiedzmy, że pozytywne relacje z Victorem – sama oraz Kimiko – sama ułatwią mi wiele spraw. Ale jeśli sam dostaniesz podwyżkę, to chyba nie będziesz narzekał, nie?
– Och, mów mi jeszcze, mój drogi – westchnął z rozmarzeniem Blaise i podniósł się. – No to chyba czas się zmywać do klienta, a potem po nasze pieniążki?
– Ale czy mi się chce was tam wkręcać? – zamyśliłam się, opierając brodę o nadgarstek. – Już zrobiłam tak z Haru...
– Dostałaś podwyżkę!
– I musiałam latać z jakąś durną skrzynką, przez którą tylko się stresu najadłam – Wypuściłam wolno powietrze nosem, z radością obserwując powoli budzącą się do życia żyłkę na skroni Damona. – Victor oraz Kimiko są dla mnie niczym rodzice, czym powinnam wykorzystywać ich pozycję przez waszą żądzę pieniędzy?
– Już tak nie słodź – Blaise przewrócił oczami.
– Tysiąc monów – powiedział twardo Damon.
– Ohoho, myślę, że znajomość z monarchią otwiera nieco więcej drzwi – Przechyliłam głowę, uśmiechając się słodko. – Mylę się?
– Mam nadzieję, że umrzesz w agonii – wycedził przez zęby. – Tysiąc trzysta.
   Hmmm, pięć tysięcy pięćset monów. Za taką sumkę spokojnie kupiłabym sobie wanną z hydromasażem i jeszcze ile by zostało. Podniosłam się zgrabnie, otrzepałam spodenki i klasnęłam dłonie.
– Tylko zmieńcie koszulki, panowie. W pałacu nie wypada chodzić w takich zbryzganych krwią – Puściłam im oczko.


****


   Mieszkanie, które wynajmowała Raisa, znajdowało się w południowych obrzeżach miasta w dzielnicy Ota. Za pomocą windy wjechali z podziemnego parkingu prosto pod białe drzwi. Dziennikarka z uśmiechem wpuściła ich do środka, wskazała łazienkę i nucąc piosenkę pomaszerowała zrobić herbatę. Emiko z niezdecydowaniem wpatrywała się w Kyoyę i Nila. Które z nich powinno iść się myć pierwsze? Bo przecież nie wypadało brudzić mieszkania Raisie, zwłaszcza, że kobieta im pomogła. Za przysługę, ale to już można pominąć.
   Za wszystkich zadecydował Kyoya. Minął ją bez słowa, nacisnął klamkę i po chwili drzwi trzasnęły. Normalnie Emiko zaraz by się oburzyła, ale widziała w oczach chłopaka coś takiego, że wolała unikać z nim jakichkolwiek interakcji.
– A tobie co zrobili?
– Huh? – Spojrzała wpółprzytomnie na Nila. – Słucham?
– Pytałem, co tobie zrobili – powtórzył, wskazując na jej zadrapane kolana.
– Ach, nic takiego, wpadłam tylko w ogólny wir walki i tyle – Machnęła ręką. – Miałam szczęście, że zdołałam uciec, zanim stał się ten wybuch.
„I nawet nie waż się wrócić, bo przestrzelę twój jebany łeb.”
   Instynktownie przyłożyła rękę do brzucha, a po jej plecach przebiegły dreszcze. Miała szczęście, że w ogóle udało jej się stamtąd wyjść samej a nie w czarnym worku na zwłoki.
   Raisa kopnęła drzwi od kuchni i wyszła z niej w tacką, na której stały cztery parujące kubki. Emiko drgnęła, widząc, że w jednej dłoni miała komórkę. Niby nic specjalnego, jednak biorąc pod uwagę usposobienie Raisy...Otrząsnęła się. Nie może tak cały czas wszystkich podejrzewać, bo w końcu wpadnie w paranoję.
– Nie stójcie jak kołki, siadajcie – Greczynka wskazała na dwa krzesła wyścielane granatowymi poduszkami. – Najwyżej potem je przepiorę, a ty Kyoya – kun się pośpiesz, a nie płaczesz pod tym prysznicem!- krzyknęła, odwracając głowę ku korytarzowi.
   Odpowiedział jej niewyraźny pomruk, na który się uśmiechnęła i sięgnęła po swoją kawę. Emiko już miała podejść, gdy poczuła, jak jej telefon delikatnie wibruje. Tylko jedna osoba mogła do niej teraz dzwonić.
– Em, Raisa – san?
– Tak?
– Mogłabym się rozejrzeć po mieszkaniu?
    Dziennikarka przypatrywała jej się przez chwilę, jakby chciała wyczytać z jej twarzy prawdziwy powód tego pytania.
– Jasne, choć nie ma tu za dużo do oglądania – Zgodziła się, machając dłonią.
   Emiko obróciła się i czując na plecach przenikliwy wzrok kobiety, ruszyła wgłąb korytarza. Wybrała pierwsze drzwi po lewej i weszła do sypialni dziennikarki. Pokój był przestronny, skromnie urządzony i utrzymany w kolorach brązu, a największą uwagę zdecydowanie przyciągała toaletka na wygiętych nogach, która aż uginała się pod ciężarem różnych błyskotek. Emiko jednak nie miała czasu ich podziwiać i czym prędzej odebrała.
– Tato, jesteś cały? Właśnie widziałam w wiadomościach, co się stało i ... – wypaliła od razu.
– Tak, tak, jestem cały. Przyjechałem akurat po tym wybuchu – Tato brzmiał na zmęczonego i smutnego. Emiko ścisnęło w gardle na myśl, że ona dalej go okłamuje. – Chciałem z tobą porozmawiać... – zawiesił na chwilę głos. Domyślił się? Coś podejrzewał? A może ktoś mu coś powiedział? Ścisnęła mocniej telefon. – myślisz, że mogłabyś zostać u Megumi jeszcze przez dwa dni?
– Hm? Pewnie tak, ale dlaczego? – odparła, w myślach oddychając z ulgą.
– Widzisz, Emiko...Shiro nas zdradził – Ojciec westchnął. – Jest powiązany z tą organizacją i ukradł dla niej Nemesis, jak wynika z relacji jednego z strażników. Nie wiem, do czego jest zdolny, a jakby nie patrzeć, wie, gdzie mieszkamy. Ja muszę teraz intensywnie pracować i pewnie ledwo będę się pojawiał w domu
– R-rozumiem, spokojnie, Megu nie ma nic przeciwko – powiedziała.
– Przepraszam, córeczko – Ton ojca złagodniał. – Jak tylko się to skończy, to obiecuję, że zabiorę całą naszą trójkę na pyszny obiad.
– Trzymam za to kciuki – szepnęła.
   Pożegnali się. Emiko przez moment wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Co ona najlepszego narobiła? Ojciec tak ciężko pracował, a ona, ona...
– Emiko – chaaan, prysznic jest wolny, Kyoya się już wypłakał!
– Już idę! – odkrzyknęła, obracając gwałtownie, przez co uderzyła ramieniem w komodę. Syknęła, trąc bolące miejsce i wtedy zauważyła granatowo – białego beya z czarnym face boltem przedstawiającym głowę pawia.
   Dziwne, Raisa nigdy nie wspomniała, że jest bleyderką. Choć z drugiej strony nigdy ją o to bezpośrednio nie spytała. Westchnęła, porzucając rozważania na ten temat i ruszyła wreszcie zmyć z siebie brud i zapach wymiocin.


****


   Victor i Kimiko jednocześnie przechylili głowy w prawo, marszcząc brwi. Niektórzy by powiedzieli, że to urocza synchronizacja, ale ja wiedziałam, że zapowiada się na serię irytujących pytań.
– Z całym szacunkiem dla waszej profesji, Blaise, Damon, ale czemu łowcy bestii chcą pomóc w szukaniu i likwidacji Eris oraz jej popleczników? – spytał Victor.
– To próchno to niemal zwierzę – mruknęłam pod nosem, na co Kimiko posłała mi pełne politowania spojrzenie.
   Te dwie spierdoliny klęczały na jedno kolano, a ja stałam za nimi, jako że teoretycznie nie miałam w tym żadnego interesu. Nasi władcy siedzieli na rzeźbionych w czarnym marmurze tronach o szkarłatnym wykończeniu.
– Słyszałem, że mają w swoich szeregach niebezpieczną czarodziejkę lodu. Mimo faktu że magowie zawsze byli od nas słabsi fizyczni, ataki surową magią są groźne dla każdego i nikt nie wie, co mogłaby zrobić w szale. Muszę w końcu dbać o Jenn, nikt tak równo nie tnie głów – przemówił Damon, kładąc dłoń na sercu.
   Taaa, teraz wielka troska, a jakby dostał odpowiednią ilość kasy, to bez zawahania wrzuciłby mnie mantykorze prosto do gardła. W sumie...zrobiłabym tak samo w tej sytuacji.
– Zresztą chcielibyśmy zobaczyć, jak stworzyła te swoje stwory, a potem ewentualnie to zniszczyć. Kto wie, jaka inna rasa mogłaby to wykorzystać? – dorzucił Blaise.
– Zresztą nikt nie wie, ile Eris potworzyła tych swoich gówien ani ile jeszcze kretynów zmanipulowała – wtrąciłam się, by potem Damon nie gadał, że nic nie robię.
   Victor i Kimiko spojrzeli na siebie, po czym Tsukiwa zgodził sie, kiwając głową.
– Póki co Kaito pilnuje Kyoyi, któremu jedynemu został bey – przemówiła Kimiko. – Poczekamy, aż...
   Dalszej części nie słuchałam, bo szok mnie ogłuszył. Czy to są jakieś kurwa jaja? Czy znowu moje życie będzie się sprowadzało do ratowania tego zielonego idioty, bo jak zawsze miał cholerne szczęście i wywinął się wszystkim? Po chuj ja im usunęłam tą pamięć jak niemal wszystko wróciło do punktu wyjścia?! Po chuj mu wtedy pomogłam, było dać mu w końcu zdechnąć, to by mnie nie prześladować!
– Jak trzeba będzie ratować Tategamiego, to ja odpadam – wycedziłam, zakładając ręce na piersi. – Po dziurki tego mam!
– Myślę, że to przeżyje – zauważył Victor, uśmiechając się pod nosem. – Eris zależy na beyu, a nie nim, więc spokojnie. Jak będzie coś wiadomo, dowiecie się. Możecie odejść.
   Blaise i Damon skinęli głowami, ja dygnęłam i ruszyłam do drzwi, jęcząc cierpiętniczo. Nie tak miało być!
– Kim jest ten Kyoya? Twój były chłopak? – spytał Blaise, szczerząc głupkowato zęby.
– Pierdoła, z którą byłam w teamie, jak jeszcze udawałam człowieka – odparłam. – Nie mam takiego bezguścia, by choćby pomyśleć o związku z nim.
– Czy ja wiem, z Blaisem jakoś chodzisz – mruknął Damon, patrząc ze złośliwą uciechą na szatyna.
– Co dalej jesteś zazdrosny, że wybrała mnie, a ty możesz się tylko wypłakiwać kosie?
   Normalnie z chęcią pooglądałabym, jak się tłuką, bo jakoś nigdy mnie to nie nudziło, lecz zauważyłam Alice samotną na korytarzu. No i mój instynkt „najlepszej psiapsi” się od razu uruchomił.
– Alice, czyżby Pat cię dziś zostawił samą? – spytałam, od razu się do niej tuląc.
– Pracuje, w końcu jakoś musi kupować te swoje gry – mruknęła, wyjątkowo dając się przerobić na moją przytulankę.
– I dlatego jesteś taka smutna?
– Co? Nie potrzebuję go do szczęścia – zaprzeczyła szybciutko.
   Uniosłam brew, kiwając głową z miną wyrażająca szczere powątpiewanie. Za kilka lat będę z Izu wywijała na parkiecie podczas ich wesela, zobaczycie. Alice przewróciła oczami i dała mi lekko kuksańca w bok. Nieśmiała jak zawsze.
– Martwi mnie co innego – przyznała.
– Co konkretnie?
– Yuki.
   Zamilkłam. Kompletnie zapomniałam, jak musiała poczuć się Alice, kiedy zobaczyła, że jej przyjaciółka została zniszczona przez Eris. Ścisnęłam ją za dłoń.
– Rozmawiałam z Victorem, a potem Kimiko o tym i... – Przełknęła ślinę, a głos zaczął drżeć. – powiedzieli, że Eris w jakiś sposób ją rozbiła. A szanse, by to cofnąć, są nikłe – Spuściła głową, kryjąc łzy.
– Alice...
– Widziałam, co zrobiła tamtym ludziom oraz Izu powiedział mi, jak bardzo straciła własną świadomość – Wzięła głęboki wdech. – Dlatego mam prośbę.
– Jasne, co ci trzeba?
   Podniosła głowę i spojrzała stanowczo na mnie swoimi dwukolorowymi oczami.
– Będę walczyła z Yuki i spróbuje ją uratować. A jeśli się nie uda, zabije ją bezboleśnie.
    Westchnęłam i skinęłam głową, po czym przygarnęłam ją znów do siebie. Niby mogłam próbować ją pocieszać, ale obydwie czułyśmy, że będzie musiała wybrać tę drugą opcję.


****


– Mari to siostra Pluto, a Osamu jest siostrzeńcem Ziggurata. Także wasze czyny w dużym stopniu wpłynęły na ich życie i szczerze, to je zniszczyły – powiedziała Raisa, stukając pomalowanymi na fioletowo paznokciami w ich zdjęcia.
   Emiko piła herbatkę matcha, cierpliwie czekając, aż dziennikarka streści chłopakom najważniejsze informacje. Dalej zastanawiała się, czy kobieta pozwoli jej tu zostać, na co miała dużą nadzieję. W końcu miałaby okazję, by ją dokładnie poobserwować i stwierdzić, czy była takim samym sępem w normalnym życiu.
– Dobra, ale jak niby chcesz złapać ich wszystkich? – warknął już zniecierpliwiony Kyoya.
– Haha, nie marszcz się tak, Tategami – kun – Raisa uśmiechnęła się i wystawiła przed siebie palec. – Najważniejsze to znaleźć dobrą drogę?
   Mina bleydera niezbicie pokazywała, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok.
– A mówiąc tak, byś zrozumiał, musimy zająć się najłatwiejszą opcją. Detektyw Kiyoshi szukał jej w zemście i przeszłości, a to błąd!
   Emiko przechyliła głowę.
– Błąd?
– Fakt ta dwójka z pewnością ucieszyłaby się, gdyby Legendarni zdechli, ale nie jest to ich główny cel – wyjaśniła Raisa. – Gdyby tak było, pozabijali by was w tym WBBA teraz albo nawet i wcześniej. W końcu mieli tą dziwną mroczną moc. I tu właśnie jest druga przyczyna! Po co im ta dziwna moc ? Ponieważ zarówno ona jak i legendarne beye są potrzebne do czegoś dużo większego!
– Czego niby? – spytał Nil, który powoli zaczął widzieć logiczny ciąg w rozumowaniu dziennikarki.
– Właśnie tego musimy się dowiedzieć. Jeśli dowiemy się, jaki jest cel, znajdziemy Mari, Osamu i wasze beye.
– Ale skąd chcesz to wiedzieć, huh? – Kyoya oparł się wygodniej o krzesło.
– Cóż, WBBA jako organizacja jest bezużyteczne, jednak bazy danych mają imponujące. Zgaduję, że musi być tam coś o innym wykorzystaniu beyi.
– Phy, mam rozumieć, że będziemy grzebali w nich do białego rano, licząc, że może coś nam wpadnie?!
– Ojej – Raisa wygięła usta w podkówkę. – Nie umiesz korzystać z komputera?
   W Kyoyi krew się zagotowała. Myślał, że ta przeklęta kobieta coś wie, ma jakieś konkretne informacje! A tymczasem okazuje się, że tylko pieprzyła bzdury, by wyciągnąć z niego co nieco do swojego cholernego artykułu. Wstał, uderzając pięścią w stolik. Kubki zadrżały, wylewając nieco herbaty na blat.
– Nie będę w tym uczestniczył.
– Ach, rozumiem – Raisa rozłożyła ręce. – To wracaj do WBBA, pewnie Osamu lub Mari już czekają na Leone. Albo włócz się po Japonii, tylko przedzwoń, jak cię zabiorą do swojej bazy – Zmrużyła powieki. – Nie sądziłam, że jesteś aż tak tępy, by myśleć, że sam może coś zdziałać. Cokolwiek planują, może się zdarzyć za niedługo, więc daruj sobie fochy.
   Zapragnął ją uderzyć. Nie, chciał coś zniszczyć. Lecz coś z tyłu jego głowy szepnęło, że miała rację. Był sam przeciwko bandzie ludzi podobnych do opętanego Ryugi. A pewnie musiał być tam ktoś jeszcze silniejszy od nich.
   Usiadł.
– Dobrze więc – rozpromieniła się Raisa. – Bierzemy się do roboty?


Jak widzicie ten rozdział to taki miks naszych dwóch teamów z powiedzmy "jasnej" strony tego całego cyrku XD Doznałam pewnego olśnienia, co do trapiącego mnie problemu i wiem, jak rozwiązać już jedną scenę. No nic

3 komentarze:

  1. Moja skleroza do komentarzy się pogłębia... ☹️

    Miju: nie tylko do tego

    "Najwyżej potem je przepiorę, a ty Kyoya – kun się pośpiesz, a nie płaczesz pod tym prysznicem!-"

    Miju: *już nie wytrzymuje i wybucha śmiechem*

    "– Dalej pamiętam, jak próbowałeś opchnąć jakieś starej magiczce konia pomalowanego na srebrno z dolutowanym rogiem.
    – Ale sprzedałem go i to za kilka tysięcy monów, a wziąłem go z pastwiska."

    Akana: Jak się nie połapała że ten koń przeszedł przez malowanie i lutowanie?
    Hanako: To demony mistrzowie interesów. Serio się zastanawiasz?

    "– Pierdoła, z którą byłam w teamie, jak jeszcze udawałam człowieka – odparłam. – Nie mam takiego bezguścia, by choćby pomyśleć o związku z nim."

    Beta: Swego czasu niektórzy to shipowali jednak ten statek zatonął jak tytanic
    Miju: ej.....z tego wynika że Blaise to góra lodowa...

    "– Co dalej jesteś zazdrosny, że wybrała mnie, a ty możesz się tylko wypłakiwać kosie?"

    Akana: Kurde przypomniało mi się że nadal nie znalazłam aktora.
    Beta: idź do szkoły aktorskiej może znajdziesz jakiegoś desperata bo chce osiągnąć sławę

    Czekam na kolejne rozdziały i przepraszam że tak długo mnie nie było

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko Asha, komy piszesz jak masz czas i ochotę
      Jenn: Twoje tempo odpisywania też o kant dupy rozbić
      Cicho bądź, gorąco jest XDD
      Jenn: Prosto, wystarczy trochę magii czy zaklęcia zmylenia oczu. Im starszy mag tym gorsze oczy
      Blaise: Nikt ze mną nie wygra
      Jenn: Myślę, że kosa Damon po gardle dałaby radę
      Blaise: Ej ej, nie groź mi >.>
      Jenn: Tylko sugeruje różne opcje *rozkłada rację*
      Damon: *czyta gazetę, paląc papierosy* I nigdy żadnego nie znajdziecie, cholerniki
      Jenn: Wiadomooo, jesteś jedyny w swym rodzaju, szefuńciu

      Usuń
  2. 36 yrs old Software Consultant Aurelie Jesteco, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like Joe Strummer: The Future Is Unwritten and Nordic skating. Took a trip to Shark Bay and drives a McLaren F1. wejdz na strone

    OdpowiedzUsuń