czwartek, 27 czerwca 2019

Demoniczny adorator #3



   Oddech uwiązł mi w gardle, choć demon nie ruszył się o krok, tylko dalej we mnie wpatrywał. Harumi pierwsza odzyskała głos, jeszcze bardziej skonfundowana sytuacją niż ja.
– Jak tu właściwie wszedłeś? – spytała, sięgając do torebki po telefon.
   Blondyn uniósł rękę, nad jego dłonią pojawiła się purpurowa kula energii, po której skakały czarne iskry.
– Radziłbym ci nie próbować wezwać policji – powiedział. – Bo to może się źle skończyć.
   Haru przełknęła ślinę.
– Czego chcesz?
   Nie odpowiedział i tknął wskazującym palcem kulę. Wystrzeliła z niej cienka wiązka i trafiła w klamkę, którą próbowałam dyskretnie nacisnąć, by drugą ręką rzucić w niego moją torbą wypełnioną kilkunastoma kartkami notatek. Chciałam w ten sposób kupić choć kilka sekund dla Haru, lecz demon to przewidział.
– Zasadniczo się śpieszę  – Nagle pojawił się tuż przy Haru i nim ta zdołała odskoczyć, uderzył ją płasko dłonią w splot słoneczny. Dziewczyna osunęła się nieprzytomna po ścianie. Spojrzał na mnie. – No, w końcu możemy porozmawiać.
   Zignorowałam go i przypadłam do Haru. Na szczęście oddychała normalnie i nie widziałam, by miała jakieś rany.
– Tylko straciła przytomność, nie panikuj – mruknął, łapiąc mnie za ramię.
   Próbowałam je wyrwać, na co wzmocnił uścisk, postawił mnie na równe nogi i dopiero puścił. Oparł ręce o biodra, a cały jego wygląd stał się bardzo demoniczny. Zniknął błękit w oczach, czarne skrzydła zatrzepotały.
– Czemu ten debil tak za tobą lata... – Zmrużył powieki, po czym westchnął. – No nic.
– Może byś się chociaż przedstawił? – spytałam z przekąsem, odzyskując panowanie nad głosem.
– Damon – rzucił krótko. – Choć nie będzie ci to do niczego potrzebne. Nawet jak przeżyjesz.
   Otworzyłam szeroko oczy, mając ochotę strzelić Blaisa przez łeb, bo to musiała być jego sprawka. Jeszcze chyba gadał właśnie, że demon o imieniu Damon może być dla mnie w kurwę niebezpieczny. I co? Pojawił się w moim domu!
– Wiesz, nie chcę kłopotów – zaczęłam, chcąc się cofnąć. Uderzył otwartą dłonią w ścianę, przez co pojawiły się na niej lekkie wgłębienia. – Więc możemy udawajmy...
– Skończ gierki – Oczy mu zapłonęły. – Idziesz ze mną.


****


   Cała moja wolna życiowa zaczęła się poddawać, od kiedy poznałam Blaisa, lecz na widok miniaturowych budynków, których dachy praktycznie ginęły w mgle, wywiesiła już białą flagę. Damon przeniósł mnie najwyższą wieżę w USA, gdzie wiało niemiłosiernie, było zimno i w dodatku całkowicie pusto. Oddaliłam się jak najdalej od krawędzi, ciesząc się w duchu, że ten pojeb nie zdecydował się nas przenieść na szpikulec. Sam demon stał sobie najspokojniej w świecie na samym gzymsie ze złożonymi skrzydłami, a mnie kusiło, by podbiec i go tak porządnie kopnąć w cztery litery.
   Ja pierdolę, kilka dni spokoju i teraz znów jakieś cyrki!
– To mogę się dowiedzieć, do czego ci jestem potrzebna? – wrzasnęłam głośno, by mnie nie zagłuszył świst wiatru. – I mógłbyś mi wziąć jakąś bluzę, pizga tu – dodałam, pocierając się ramionami.
   Nawet na mnie nie spojrzał i zaczął grzebać w kieszeni kurtki. Wyciągnął z niej paczkę papierosów oraz zapalniczkę.
– Potrzebuję cię, by sprowadzić twojego kochasia – Blaisa.
– To żaden mój kochaś, a utrapienie z dupy wzięte.
– Mniejsza z tym – Obrócił głowę, w ustach tlił mu się fajka. – Masz jeszcze jakieś piętnaście minut, więc pomódl się, czy co tam ludzie robią.
– Co? – spytałam, czując, że odpowiedź mi się nie spodoba. – Niby czemu?
– Jeśli się tu nie pojawi za kwadrans, to cię stąd zrzucę.
   Miałam na moment wrażenie, że wszystko zamarło i ucichło. Wlepiłam wzrok w demona, otwierając lekko usta. Mój żołądek się boleśnie ścisnął, a gardło zaschło. Nie, on nie żartował. Dalej miał beznamiętne spojrzenie. Złapałam się za głowę, bo to był już istny ruski cyrk na kółkach.
– Jeśli nie przyjdzie, to jakie będziesz miał korzyści z mojej śmierci? Zresztą, kim ty kurwa jesteś, by decydować, kiedy zginę?! – warknęłam, podnosząc się. – Jak macie jakiś konflikt, to nie możecie sobie dać po mordzie czy tam magią?! Czy to może jakaś demoniczna tradycja, nie lubię demona, to zepchnę z dachu jakiegoś człowieka? – Machnęłam ręką. – Nie prosiłam się o to, co tu jest takie trudne do pojęcia? On się do mnie przylepił.
   Damon wydmuchał dym, strzepnął spalony filtr i wolnym krokiem zaczął do mnie podchodzić. Zadarłam głowę, by móc mu spojrzeć w twarz. Uśmiechnął się półgębkiem, przez co powoli zaczęła mnie brać cholera. Jeden gorszy od drugiego i coraz bardziej spierdolony.
– Korzyści, mówisz? Będzie doskonale wiedział, że nie rzucam słów na wiatr – odparł spokojnie. – Przyznaję, miałaś nieszczęście, że się tobą zainteresował, ale nie warcz na mnie – Rozchylił wargi. Kły błysnęły. – A co do naszego konfliktu, to Blaise unika mnie z pasją już od miesiąca – Wzruszył ramionami. – Wreszcie mam go jak dorwać, a że padło na ciebie, to zrządzenie losu.
– Nie dałoby się tego...nie wiem, udawać? Wiesz, niby mnie zrzucisz, ale jednak gdzieś tam wyczarujesz jakiś materac? – Widząc, że jestem w wielkiej chujni, zaczęłam próbować się jakoś ratować. 
   Moje nadzieje spełzły na niczym, gdy się zaśmiał.
– Niby czemu miałbym cokolwiek robić dla jakiegoś człowieka? – zapytał. – Słabi zawsze mają gorzej, czyż tak nie jest i tu?
   No tak, co to musiało mieć dla niego zabicie kobiety? Pewnie coś jak dla nas trzaśnięcie muchy packą czy rozpłaszczenie komara na ścianie za pomocą zrulowanej gazety. Osunęłam się na zimną powierzchnię i dopiero zorientowałam, że ciągle miałam swoją torbę, a w niej telefon. Wyciągnęłam go i wpatrywałam się przez moment. A co on mi niby da? Nie posiadał opcji „spray na irytujące demony” ani niczego w tym rodzaju. Policja mnie nie uratuje, już szybciej odbędzie lot główką na chodnik wraz ze mną... Ta, byłam na granicy śmierci, a nawet nie panikowałam. Co ten Blaise ze mną zrobił?
   Nagle rozległ się szelest skrzydeł. Otoczyły mnie cztery ściany o lekko szkarłatnym kolorze, od których odbił się Blaise. Widząc ten jego cholerny ryj, odetchnęłam z ulgą. Będę żyć! A jego potem wypatroszę...
  Damon stanął tuż koło jednej ze ścian, zakładając ręce na tors. Przestał się uśmiechać i wyglądał, jakby chciał zrobić to samo Blaisowi co ja. Powiew wiatru uniósł jego kurtkę, odsłaniając dwa długie ostrza schowane za paskiem.
– Wreszcie się przywlokłeś, hm? – wycedził przez zęby, rzucił papierosa na ziemię i zaczął rozgniatać butem.
– Ta, więc może już puść człowieczka, co? – odparł Blaise. – To nie jej sprawa.
   Pokiwałam gorliwie głową, ale Damon jedynie prychnął z politowaniem.
– Byś zaraz znów spierdolił? Mowy nie ma.
– Nie odpierdalaj – jęknął brunet. – Zostanę tu, serio.
– Och? Tak samo serio jak nie przespałeś się z Nemezją? – Z każdą sekundą głos Damona stawał się coraz zimniejszy. – Albo tak samo serio jak wcale nie wyciągnąłeś ze mnie siedmiu tysięcy monów na biznes z eliksirami?
  Z tych dwóch rzeczy pierwsza ani trochę mnie nie zdziwiła, a bardziej to się jej w sumie spodziewałam. Spojrzałam na Blaise z uniesioną brwią. Wywrócił oczami i zrobił gest, jakby chciał powiedzieć „no co, zdarzyło się”. Jasne, tylko kurwa ja za to płaciłam. Klepnęłam się w czoło.
– Pieniądze mi oddasz teraz albo ona – Pokazał głową na mnie. – Skończy jako mokra plama organów i kości na chodniku pięćset metrów niżej.
– Pojebało cię do reszty?! – krzyknęłam, stukając się w czoło. – Jego zrzucaj, nie mnie! – Wycelowałam palcem w Blaisa.
– Zamknij się! – syknął blondyn.
   Pokazałam mu język. No co za chuj!
   Blaise podniósł rękę.
– Dobra, dobra, Jenn zostaw w spokoju – Nad jego dłonią pojawił się krąg, a potem z niego wypadły dwie skrzynki, z czego jedna nieco grzechotała. – Tu masz forsę – Rzucił mu.
   Damon złapał je, zlustrował szybko wzrokiem, po czym też zniknęły.
– To już? Zadowolony? – westchnął Blaise. – Możesz się odsunąć, ja z...
– Chciałbyś – Damon uśmiechnął się szeroko i groźnie. – Skoro ty mogłeś się bawić z Nemezją, więc czemu by... – zaczął szeptać, więc przez wiatr nie usłyszałam nic.
   Za to Blaise się wściekł. Tęczówki znów zmieniły się na podobne do kocich, a w dłoniach zapłonął czarny ogień. Oba demony odbiły się od podłoża, rozkładając skrzydła i znikając w szarym niebie. Natomiast ja zostałam, dalej uwięziona w tym durnym al’a pudełku. Przynajmniej żyłam. Jeszcze...


****

   Powinnam teoretycznie szukać jakiś sposobów, by rozwalić te ściany w drobny mak, lecz byłam już zbyt zmęczona tym wszystkim. Wyciągnęłam więc telefon i zadzwoniłam do Haru. Odebrała poczta głosowa. Przełknęłam ślinę i wybrałam numer Izu.
– Co jest, Jenn? – spytał.
– Słuchaj, nie będę się wdawała się w szczegóły, ale w u mnie...
– Jenn? W ogóle cię nie słyszę! – zawołał. – Gdzie ty jesteś?
   To było najgorsze. Jak miałam to wszystko wyjaśnić i nie wyjść na wariatkę? Nagle kątem oka dostrzegłam coś jasnego. Obróciłam głową, akurat w momencie, gdy pudełko eksplodowało. Poczułam, jak coś gorącego ociera się o moje ręce i syknęłam z bólu. Pchana falą uderzeniową poturlałam się, nabijając sobie pewnie kilkanaście siniaków. Wypadłam poza krawędź i w ostatniej chwili złapałam się ręką gzymsu. Zadyndałam pięćset metrów nad ziemią.
   Zrobiło mi się zimno. Samochody pode mną wyglądały jak małe kropeczki, a ludzi nie było widać. Zaczęłam coraz szybciej oddychać, czując, jak ogarnia mnie panika. Jeśli znów zerwie się wiatr, zginę. Roztrzaskam o ziemię.
– BLAISE! – wydarłam się. – Ty pieprzona kupo piór! Chodź tu i mi pomóż!
   Palce powoli mi się ześlizgiwały, Izu pewnie darł się do telefonu, a ja czułam słodki strach na języku. Demona nigdzie nie było widać. Ja nie chcę umierać, ja nie chcę! Kurwa mać! Zacisnęłam powieki.
   Poczułam mocne uderzenie w bok, a potem ręce przyciskające mnie do twardego ciała. Rozległ się trzepot skrzydeł. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Blaisa, który miał świeżą ranę na policzku. Pogłaskał mnie na plecach.
– Już. Nic ci się nie stanie.
– Zabierz mnie do mieszkania. Teraz – zażądałam.
  Skinął głową, po czym zniżył lot.
– Cokolwiek rozkażesz.


****


  Ledwo dotknęłam stopami swojej podłogi, pobiegłam do toalety i zwymiotowałam. Po chwili poczułam rękę na plecach i ciepło rozchodzące się po żyłach. Żołądek się uspokoił. Odetchnęłam i usiadłam na piętach, a demon podał mi kilka listków papieru toaletowego.
– Wyczyściłem twoje koleżance pamięć i położyłem ją na kanapie – powiedział.
  Skinęłam głową, wycierając usta. Podniosłam się i podeszłam do umywalki, by wypłukać gardło.
– Przepraszam – mruknął.
   Spojrzałam na jego odbicie. Wyglądał z zmieszanego.
– Przepraszam? Prawie przez ciebie zginęłam – syknęłam, odwracając się. – Haru też mogła! Co ty sobie myślisz? Że przeprosisz i już będzie lepiej? Albo że wymażesz mi też wspomnienia? Spróbuj, a cię zakurwię nożem, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu!
   Podniósł się ze spuszczoną głową. Przestąpił z nogi na nogę.
– Nie, nie myślę – odparł. – Spierdoliłem po całości.
– Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę – Nacisnęłam klamkę. – A teraz wypieprzaj z mojego życia, jeśli łaska.
  Nie uszłam kroku, a już stał za mną.
– Nie mam takiego zamiaru.
– Słucham? – wycedziłam, patrząc przez ramię. – Zdajesz sobie sprawę, że mam przez ciebie tylko kłopoty? Nie jestem jak ty, nie miotam ogniem ani magią, nie mam skrzydeł. Sam mówiłeś, że ludzkie kobiety są kruche. A przez ciebie mogę się bardzo szybko rozbić na kawałki.
– Jeśli cię zostawię samą, to myślisz, że twoje życie znów stanie się normalne? Nie ma szans – Pokręcił głową. – Pojawią się kolejni. Nawet jeśli wymaże ci pamięć i jakimś cudem Damonowi, to niczego nie zmieni. Masz w sobie coś fascynującego i wyjątkowego, człowieczku. A demony są strasznie ciekawskie.
   Zacisnęłam szczęki. Blaise spojrzał na mnie miękko. Szrama na jego policzku powoli się zasklepiała. Westchnęłam.
– Daj mi spokój. Jak chcesz się bawić w strażnika, to baw, ale nie próbuj do mnie podchodzić.
– Okej, odstawić twoją przyjaciółkę do domu? – spytał, zerkając na Haru.
– Tak – mruknęłam i podałam mu adres.
   Podniósł Harumi, wkładając ręce pod jej kolana.
– Jeszcze raz przepraszam – powiedział. – I pamiętaj, że nie dałbym cię skrzywdzić, człowieczku.
   Teleportował się. Odgarnęłam rękawy bluzy. Nawet jeśli miałam jakieś oparzenia na rękach od wybuchu, to demon wszystkie uleczył. Tsa, teraz pewnie przez kilka dni będzie dla mnie milutki i taki książę na białym koniu, a potem wróci do swojego zwyczajowego irytującego trybu.


****


  O dziwo nie wrócił. Owszem, migał mi przed oczami na uczelni, ulicy, w restauracji, gdzie pracowałam jako kelnerka, jednak nie podchodził ani nie zagadywał. Jedynym znakiem życie było to, że od czasu do czasu znajdowałam jakieś przekąski lub kwiaty w różnych miejscach. Raz nawet otrzymałam czarną róże, którą wstawiłam do małego wazoniku i dałam na szafkę nocną. A tak to nic. Jakby go nie było.
   Dzięki temu, że wreszcie wróciłam do jakiejkolwiek równowagi w życiu, udało nam się z Haru zrobić prezentację, uczcić urodziny Izu, zaliczyć ze trzy zgony. No ogólnie typowe życie studenta. Jednak po dwóch tygodniach zaczynałam bardziej lub mniej świadomie szukać wzrokiem tej czarnowłosej pierdoły. Chyba, że strzelił na mnie focha i będzie tak go trzymał, aż go przeproszę. Jak tak, to niech się wali.
   Odgoniłam od siebie te durnowate rozważania i wróciłam do robienia kresek. Byłam umówiona o dziewiątej pod klubem wraz z Yuką, Izu i jakimiś jego dwoma kolegami, natomiast dochodziło już za dziesięć, a ja dalej w lesie. Ehh, powinnam chyba coś zrobić z tym moim spóźnialstwem.
   Szczęśliwie złapałam autobus, więc o dziewiątej pięć weszłam do środka klubu. Światła mogące wywołać padaczkę? Były. Głośna muzyka w każdym kącie? A jakżeby inaczej. Może chociaż towarzystwo, poza Yuką i Izu, wywoła moją sympatię? Bitch please.
   Znaczy najgorszej nie było, bo piegus o potarganych włosach i sympatycznych oczach należał do osób z czarnym poczuciem humoru, więc się zaraz dogadaliśmy, lecz ten drugi...ugh. Zerkał w moją stronę co kilka sekund ( a raczej moich ud lub dekoltu)  i unosił kącik ust. Jebnąć go szklanką było niezbyt kulturalnie, bo co ona biedna zawiniła, a i płacić za jej uszkodzenie ochoty nie miałam. W końcu się wykręciłam, ruszając z Izu po drinki.
– Jak mu powiedziałeś, że jestem singielką, to ci dam w łeb – poinformowałam go.
   Rudzielec uśmiechnął się uspokojająco i poklepał po ramieniu.
– Nic nie mówiłem Jackowi ( wcale nie jestem złośliwa XD), ale mógł coś usłyszeć na uczelni. W końcu jesteśmy z jednego roku.
– Świetnie – westchnęłam. – Czemu ty się z nim kolegujesz?
– Wiesz, jest bardzo miły i zna dużo ciekawych miejsc. No i dobrze mi się z nim gada – Rozłożył ręce. – Ale kobiety odstrasza.
– Yuka wytrzymuje.
– Yuka wytrzymała miesiąc z Julianem.
– Dobra, to było gorsze.
   Oparliśmy się o kontuar i czekając na barmana, rozmawialiśmy o tym hitowym związku, który próbowaliśmy zakończyć po tygodniu. Wtedy jeszcze Yuka była taką za miłą i za mało asertywną panienką z bogatego domu, dlatego szło nam to tak opornie. Jednak Julian swoim snobizmem w końcu wkurwił nawet ją i skończył, obrywając od niej bukietem róż prosto w zęby i kąpielą w basenie.
– Co dla państwa? – zagadnął nas barman.
   Szybkim wzrokiem przebiegłam listę drinków, podczas kiedy Izu zamawiał coś dla siebie i swoich kumpli.
– Dla mnie mojito, Dell boy oraz Blue Shark.
   Zapłaciliśmy, a barman ruszył przygotowywać zamówienie. Izu uniósł brew.
– Nie za dużo, jak na raz?
– Dell boy jest dla Yuki, zresztą o wiele za mało, jak mam to wytrzymać – westchnęłam smętnie.
– Ojj, rozchmurz się, Jenn – Poklepał mnie po plecach, a raczej dał kilka porządnych walnięć. – Od wczoraj jesteś jakaś przybita – Zrobił dzióbek. – Izu zawsze możesz się wygadać, przecież wiesz.
– To nic takiego – machnęłam ręką. – Bolączka serca.
– OOOO! – Oczy mu się roziskrzyły. – Z kim? Imię? Wiek? Z naszej uczelni? Kiedy się poznaliście?
– To już moja słodka tajemnica – Przyłożyłam palec do ust i puściłam mu oczko.
– No Jeeennn – zawył zawiedziony.
– Nieee, oczy szczeniaka ci nie pomogą – Pstryknęłam go w czoło.
   Powył jeszcze chwilę, lecz zaraz przyszło nasze zamówienie i wróciliśmy do stolika. Usiadłam i ignorując Jacka, zatopiłam się w rozmowie z Yuką. Co jak co, ale nerwy musiałam oszczędzać. W końcu Blaise mógł wró...Kurwa, nie, mózgu przestań!
   Wszyscy zbaraniali, gdy dosłownie na raz wychyliłam Blue Sharka. Uśmiechnęłam się do nich i jakby nigdy nic wróciłam do konwersacji.


****


   Jak mnie dobrze znacie, to wiadomo, że na tych dwóch drinkach nie skończyłam, lecz wyjątkowo zachowałam umiar. Dbanie o wątrobę i tak dalej. W każdym razie spławiłam brutalnie Jacka, gdy chciał mnie odprowadzić, wsiadłam do metra i gdzieś w okolicach pierwszej szłam już swoimi ulicami. Huh, dość wczesny powrót jak na mnie.
   Rozległ się cichy trzepot.
– Twoja ukryta lesbijka aż tak nie znosi wszelkich facetów?  – zagadnął Blaise, idąc koło mnie.
– Raczej moja godność siebie odrzuca takich stulejarzy – poprawiłam go, uśmiechając się.
– Hmm – Założył ręce za głowę.
– Już myślałam, że strzeliłeś focha życia i się nie będziesz pokazywał z miesiąc.
– Ej, to ty nie chciałaś mnie widzieć na oczy, człowieczku – Zmarszczył brwi.
   Zamilkłam, bo w sumie to miał rację. Nagle zatrzymał się i uśmiechnął chytro.
– Zaraz, zaraz, czy ja dobrze zrozumiałem, że liczyłaś, że mnie jeszcze zobaczysz?
– Tęskniłam za Luxinami – mruknęłam.
– Pha, jasne, a ja urodziłem się wczoraj – Zaśmiał się i objął mnie ramieniem. – Tęskniłaś! Wiedziałem, że każda ulegnie memu czarowi!
   Walnęłam go łokciem w żebra, wiedząc, że i tak niczego nie poczuł.
– Co, żadna już na ciebie patrzeć nie mogła i przywlokłeś się tu?
– Coś ty, dalej mam pełen przemiał.
   Spojrzałam na niego spode łba, na co wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. Dobra, nieco było bez niego pusto, przyznaję.
   Przeniósł nas do mojego mieszkania i przez chwilę miałam wrażenie, że widzę Izu, bo tak jak on ruszył wpierw do lodówki.
– Kto ci pozwolił, hm? – zawołałam za nim.
   Odpowiedział coś z ustami pełnymi szynki i sera. Wywróciłam oczami, złapałam luźniejsze ciuchy i zamknęłam się w łazience. Kątem oka zerkając na drzwi, rozebrałam się, po czym włączyłam wodę. Pomieszczenie szybko zaparowało, przez co już pojęcia nie miałam, czy cholernik się gdzieś tu nie skrył.
   Uszczypnęłam się, bo mózg znów zmierzał w złym kierunku. Niektórym alkohol dodawał odwagi, a mnie pogłupiał.
   Ale prawdziwie zgłupiałam, kiedy wyszłam z łazienki i ujrzałam Blaise rozłożonego na moim łóżku. Brakowało tylko róży w jego zębach oraz jakieś romantycznej muzyczki w tle. Czując nagłą słabość w nogach, oparłam się o drzwi.
– Co ty robisz? – jęknęłam.
   Oderwał wzrok od okładki kryminału, który ostatnio czytałam.
– Leżę?
– A gdzie twoja koszulka?
– A tam na krzesło dałem – Wskazał palcem. Zamrugał kilka razy, po czym westchnął z niedowierzaniem. – Matko, jesteś pieprznięta.
– Co kurwa? – wydusiłam, słysząc niemal, jak mój mózg krzyczy z bezsilności.
– Widziałaś mnie w samym ręczniku i nawet powieka ci nie drgnęła, a teraz wyglądasz jak te dziewice, które mdleją, jak je ktoś pocałuję w dłoń. Ale nie przeszkadza mi to – dodał po dłuższej chwili z wyszczerzem.
– Dobra, dobra – Cisnęłam w niego zwiniętą w kulkę sukienką. – Pobawiłeś się, pościeliłeś mi, więc teraz proponuję ci kanapę, bardzo wygodna.
   Podeszłam do łóżka, opierając dłonie o biodra i patrząc na niego wyzywająco. Podrapał się po brodzie, po czym podniósł na łokciach z niezadowoloną miną. Wcześniej miałam zbytnia ochotę go zamordować, by móc popatrzeć, jak ładnie pracują jego mięśnie brzucha pod skórą oraz zauważyć, że miał żylaste przedramiona.
– Odmawiam – odparł.
   Skrzydłem podciął mi nogi, przez padłam niczym foka na materac. Odbiłam się lekko i walnęłam go pięścią w okolice wątroby. Zaśmiał się, przyduszając mnie ramieniem do kołdry.
– Ładnie pachniesz – stwierdził, opierając podbródek o moją głowę.
– Szampon Marsell, tylko za trzy dolce – mruknęłam – Złaź ze mnie.
– Moowy nie ma – zacmokał i przerzucił jedną nogą przez moje. – W nocy najłatwiej jest zaatakować, a jako twój obrońca muszę być jak najbliżej ciebie.
– Ty tu jesteś jedynym zagrożeniem – odparowałam.
– No już tak nie pluj jadem – Cmoknął mnie w policzek.
   Westchnęłam ciężko i nagle wyczułam, gdzie trzymał prawą dłoń. Zmrużyłam powieki i spojrzałam na niego z mordem.
– Wybacz, moja droga – Puścił moją pierś, a rękę ułożył na talii.
– Na takie atrakcje szukaj sobie innej.
– Ty ciągle o jednym – Przewrócił teatralnie oczami. – A podobno to ja jestem zboczony.
– Nie podobno a na pewno.
– Co, nie jest ci tak wygodnie?
   Leżeliśmy na łyżeczkę, a że sypialnia zawsze była chłodnym pokojem, to nie zrobiło mi się przez to gorąco. Skóra Blaisa nie była też chropowata, jak się spodziewałam, a całkiem gładka.
– Źle nie jest – skapitulowałam i wyczułam, że znów szczerzy zęby. – Ale jak chcesz zgasić światło?
  Zabrał jedną rękę.
– I nie zniszczyć włącznika.
   Wróciła na talię. Podniosłam dłoń.
– Daj mi kapcia.
  Spełnił moją prośbę. Przymrużyłam jedno oko i rzuciłam. Zrobił kilka salt, lecz plasnął poniżej włącznika i padł na podłogę. Blaisowi chyba zabawa się spodobała, bo rzucił drugim, a gdy nie trafił, przywołał je z powrotem. Po dziesiątym razie się udało i zapadła ciemność.
– Damon ci już nic nie zrobi, uspokoił macicę – szepnął Blaise.
– Serio przespałeś się z jego dziewczyną?
– Błędy młodości, co poradzę.
   Wtedy mnie tknęło, że dalej nie mam pojęcia, jak stary jest.
– Ile masz lat tak właściwie?
– Trzydzieści.
   Oho, to o osiem więcej niż ja. Choć kompletnie nie wyglądał na tyle.
– A co? – Przybliżył usta do mojego karku i odgarnął włosy. – Wolisz młodszych czy starszych?
– Ludzkich.
   Parsknął śmiechem. Obróciłam się przodem do niego, bo miałam wrażenie, że mnie zaraz zacznie gryźć po szyi. Jego oczy świeciły w mroku jak lampiony.
– Jasne, jasne, twoja wewnętrzna dziewica mówiła nie tak dawno co innego. Tego oka nie oszukasz.
   Wypuściłam powietrze przez nos. Mogłabym mu odpyskować, jednak byłam coraz bardziej zmęczona. Powieki już same mi się kleiły. Demon nachylił się i przycisnął swoje wargi do moich. Pocałunek był krótki i bardziej z gatunku tych dobranocnych. Poczułam, jak się uśmiecha, gdy go odwzajemniłam.
– No, teraz możesz iść spać, człowieczku – uznał.
  Wyjątkowo go posłuchałam.


****


   Rano nie obudziło mnie słońce, Blaise, głośni sąsiedzi czy mój własny mózg. Nie, zrobiły to głosy. A konkretniej te należące do Harumi oraz Izu. Gdy uchyliłam powieki, zaalarmowana nimi, rodzeństwo stało w drzwiach. Ich uśmiechy wróżyły kłopoty.
   Panie słodki, kompletnie zapomniałam, że dałam im klucze do mnie na wszelki wypadek!
– Więc to są twoje bolączki serca? – spytał z wyrzutem rudzielec i odłożył moją bransoletkę na komodę.
– Dość muskularne – uznała Harumi, kiwając głową.
   Otworzyłam szeroko oczy. W ciągu dalszym leżałam na wyciągniętej ręce Blaise, z której zrobiłam sobie poduszkę, a demon spał sobie w najlepsze na plecach.
– To dość długa historia – powiedziałam, podnosząc się do siadu.
– Mamy czas, nie bój się – rzekli równocześnie.
– Ooo, mamy gości? – Sprężyny jęknęły na znak, że brunet się ocknął. Oparł brodę o moje ramie. – Witam serdecznie.
   Już chyba wolałabym znów spotkać Damona...

"I know your love is bad but I want it all"


Proszę mamuś, bo ty uwielbiasz tą serię shotów XD Wrzucam wam to na otarcie łez, gdyż teraz przez 2 tygodnie raczej pisać nie będę. Cytat z piosenki Sale 4 Sale Simona Curtisa, którą też macie w linku na górze. Ogólnie jej tekst strasznie kojarzy mi się z Blaisem, ale to jak większość utworów Curtisa XD No tu nam ogólnie relacje nieco poszła w przód, Damon ma kompletnie inny charakter i relacje z Blaisem, no cóż
Odmeldowuje się!
Ps. Poszalałam z tymi postami w czerwcu. Aż 5! XDD

13 komentarzy:

  1. Niby takie demony, a problemy zwykłych ludzi i nie ma problemu z wczuciem w takiego jedno shotowego villaina jak kososeksualny Damon XD Fajno było oczywiście nie dla Jenny, ale Blaise, żeby dziewczynę kumpla? Serio?
    Lilka: Kutasi ruch -.-
    Jack: Wy to od razu drama. Nie wiem, jak było, mogła sama tego chcieć.
    Taki progres w ludzkiej Jenny widzę, choć jej osobowość też mi lekko prześwituje i fajnie jest. I Balise taki przejęty po tym porwaniu... Ja sciastliwa*z rosyjskim akcentem*
    ,,Nic nie mówiłem Jackowi ( wcale nie jestem złośliwa XD)"
    W ogóle XD
    Jack: Ja już ci Angel mówiłem coś na ten temat :)
    Okej wiem, że teraz masz wakacje i życzę miłego pobytu, ale chcę poruszyć jeszcze jedna ważną sprawę, a mianowicie...ta dziewczyn na arcie ma rudo czerwone włosy w tym świetle tam i koniec kropka.
    A teraz poważnie czekam na next. Pewnie jeszcze jedna część i koniec co?
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koseksualny oficjalnie funkcjonuje jako słowo na tym blogu
      Damon: Cudnie, cudnie *bije wolne brawo*
      Blaisa: Zacznijmy od tego, że w tym AU nie jesteśmy kumplami i nie mam pojęcia, z kim łaził, a ona stwierdziła, że jest wolna.
      Ogólnie się w miarę trzymać oryginalny charakter Jenn, ale bez tej jej demoniczności trudniej jest XDD
      Blaise: *wydyma policzki* Nie jestem bez uczuć, pff!
      Tak, tak *klepie Jacka po główce z uśmiechem*
      Spadaj, to jest jasny odcień brązu T^T Nie no może jeszcze z 2 części albo 3 wena zdecyduje XD

      Usuń
    2. To best słowo tego bloga XD
      Kumplami w interesach z tego co wyczytałam.
      Jack: Jedyne co sobie popsułeś to właśnie partnera do interesów.
      ,, nie mam pojęcia, z kim łaził, a ona stwierdziła, że jest wolna."
      O proszę.
      Jack: A widzisz.
      Lilka: Każda książka ma swojego pisarza, a ty Damon lepiej pogadaj sobie tak od serca z tą Nemezją...bosz znów jakieś kwiatkowe imię.
      Jack: Dla mnie brzmi prawie jak Nemezis.
      Lilka: Jeszcze lepiej.
      ,,Blaise: *wydyma policzki* Nie jestem bez uczuć, pff!"
      Jack:*mina złego chomika na Angel i strąca jej rękę* Ty Czarna? Lepiej pogłaszcz swoją psiułe z pracy po głowie bo się zaraz popłacze.
      Lilka: Duży jest, poradzi sobie.
      To. Jest. Rude XD Dla minie spoko, może być i 10.

      Usuń
    3. XDDDD
      Damon: Jebta się
      Jenn: W INTERESACH
      Blaise: Ciii, a co do tej książki to dokładnie, nie jestem najgorszy, oek?
      Damon: W tym AU z nią już nie mam kontaktu, a normalnie to nie jest dziwką ani suką.
      Greckie imię XDD *Risa vibes*
      *robi Jackowi puci puci* Mhyhyhy
      Blaise: Ta, znów mi przywali, nie żeby to bolało

      Usuń
    4. Jeeesssu poco ta agresja? Szanujmy się. A tak btw to długo trwa ten okres próbny?
      Jack: Powiedziała Kruk z okresem XDD
      *napierniczam go poduszką bo kogoś trzeba*
      Jack:-_-
      ,,Damon: W tym AU z nią już nie mam kontaktu, a normalnie to nie jest dziwką ani suką."
      Lilka: Tak to chyba dobrze...niepokoi mnie czasami ta samcza logika.
      Jack: Czarna ty zakonnicą zostaniesz. Przepowiadam ci to. Tylko popatrz taki kososeksualny, a na dwa fronty działa. Z jednej kosa z drugiej Nemezja. O kurna XD Wychodzi na to, że normalnie to on zdradza ją z kosą.*to teraz walnął rozkiminą XD*
      ,,Greckie imię XDD *Risa vibes*"
      Raisa. Ta to jest niepowtarzalna. Niby taka Greczynka z niej, ale jednak nie do końca XDD
      Lilka:*zaśmiała się bezgłośnie i dała Blaiseowi pięścią w szczękę, ale tak leciutko po koleżeńsku* Nie płacz psiuła później pomalujemy sobie pazurki ;)

      Usuń
    5. Damon: W robocie? Zależy, jak się sprawujesz ale tak od 2 tygodni do półtora miesiąca, jak nie dajesz rady to wypłata i papa.
      Jenn: Sam się podkładasz, chomiczku. Może lubisz być bitym, hm?
      Damon: Jaka samcza logika?
      Blaise: Właśnie?
      Damon: *wydmuchuje dym, przypominając sobie, że Jack to prowokująca pierdoła*
      No co, ona nie może być zwyczajna XDD
      Blaise: *szczerzy kły* Uuu, zrobisz mi takie neonowo czerwone z czarnymi kokardkami? Będę się miał czym szczycić w piekle, podobno szalenie modne są ostatnio

      Usuń
  2. "– Korzyści, mówisz? Będzie doskonale wiedział, że nie rzucam słów na wiatr – odparł spokojnie. – Przyznaję, miałaś nieszczęście, że się tobą zainteresował, ale nie warcz na mnie – Rozchylił wargi. Kły błysnęły. – A co do naszego konfliktu, to Blaise unika mnie z pasją już od miesiąca – Wzruszył ramionami. – Wreszcie mam go jak dorwać, a że padło na ciebie, to zrządzenie losu."
    Miju: Trzeba się chyba urodzić w piątek trzynastego by mieć takiego pecha

    "– Nie odpierdalaj – jęknął brunet. – Zostanę tu, serio.
    – Och? Tak samo serio jak nie przespałeś się z Nemezją? – Z każdą sekundą głos Damona stawał się coraz zimniejszy. – Albo tak samo serio jak wcale nie wyciągnąłeś ze mnie siedmiu tysięcy monów na biznes z eliksirami?"

    Hanako: Kurde i Jenn się obrywa.....to się prosi o pomstę no kurde
    Akana: Co tam że Jenn obrywa. Tu jest większy dramat!
    Hanako: Jaki
    Akana: Ship Damon x Kosa się rozsypał
    Hanako: tego na trzeźwo słuchać się nie da *odchodzi jak najdalej od Akany*


    " – Yuka wytrzymuje.
    – Yuka wytrzymała miesiąc z Julianem.
    – Dobra, to było gorsze."

    Beta: Chwila z tym Julianem? Bo jak tak to uszanowanie. Ja nie wytrzymalam już jak moją rodzinkę odwiedzał
    Miju: wiesz chciał się wkraść w łaski niedoszłych teściów


    "– Szampon Marsell, tylko za trzy dolce"
    Miju:, to brzmi jak te wszystkie reklamy z Lidla

    "– Tęskniłam za Luxinami – mruknęłam"
    Miju: W sumie to ja też.....Beta, Akana idziemy do piekła szczegóły potem
    Beta: A jak stamtąd nie wyjdziemy?
    Miju: Wyjdziemy zobaczysz to w drogę


    "Panie słodki, kompletnie zapomniałam, że dałam im klucze do mnie na wszelki wypadek!"

    Hirooki: podobno skleroza nie boli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jenn: Nie, wystarczy mieć Angel za matkę
      Moje dzieci mają przesrane, choć nie będę ich miała XD
      Blaise: Calm down, moje drogie, w normalny AU ma się świetnie i rozwija
      Damon: Jak ty się zaraz rozwiniesz...podobno jelita się baaardzo długie
      Jenn: Yaaay, fight! O Hanako jak idziesz po wódę to mi też kopsnij shota!
      Yuka: TAK. WHY.
      Why not XDD
      Blaise: powodzenia, jak coś to nie idźcie w strone warknięć, bo to Cerber
      Jenn: A i GPS tam nie działa :x

      Usuń
    2. Miju: No chyba że tak
      Akana: Całe szczęście bo już się bałam że będę musiała oddać kasę która na produkcję uzbierałam
      Ja: widzę, że się zaangażowałaś
      Hanako: myślisz że o tym nie pomyślałam?
      Beta: Taaaa oczywiście bo nic nigdy nie słyszałyśmy o Cerberze.....czekaj co?! Jak tak GPS nie działa?!!!
      Miju: Dzięki....teraz będzie się załamywać
      Ja: kurde.....teraz to dostałam natchnienie na one shot a......Miju Akana i Beta idą do piekła....ciekawe

      Usuń
    3. Jenn; No normalnie, w piekle nie ma biegunów. A i w nocy to raczej nie zobaczycie własnej ręki, bo ludzkie oczy działają inaczej. Weźcie sobie jakieś reflektory czy coś.
      Blaise: Widzisz, nic nie trzeba oddawać, produkcja dalej może trwać
      Damon: Mordy tam
      Dobrze, pisz tam, pisz XD

      Usuń
    4. Hanako: *pijąc już nie wiadomo który kieliszek* Miju raczej będzie widzieć w końcu nie jest w pełni człowiekiem, Akana też powinna bo na Sivioe to nie jest jakoś specjalnie jasno.....Beta to ma najgorzej
      Hirooki: Wypiłaś trochę i jeszcze sensownie gadasz?
      Hanako: Ty odpadasz po jednym kieliszku więc cicho!
      Akana: To dobrze bo Juliana nawet naciągnęłam na to jako zakład. Stwierdził, że nikt tego nie obejrzy....już mam kilku aktorów ale do roli Damona to jest ciężko znaleźć
      Hirooki: Mnie chciałaś tę rolę dać
      Akana: Szczegół

      Usuń
    5. Jenn: Weźmie noktowizor XDD
      *żre wafle przez pójściem na spływ*
      Blaise: Damon zagra samego siebie
      Damon: Po moim trupie
      Blaise: Wsm mogę ci jakieś sznurki dać czy coś
      Damon: Jak umrę, to kremacja -_-
      Blaise: XDD

      Usuń
    6. Akana: Jak kret będzie wyglądać 😂😂😂
      Beta: Ty się lepiej módl by ten twój wzrok nie szwankował tam bo jak coś się stanie z noktowizorem to ty mnie ratujesz.
      Miju: będzie ciekawie
      Akana: Wiedziałam że to powie. No ale weź ciężko znaleźć aktora do Ramona...hmmmm.....może któryś z Rosyjskich Khoury się zgodzi
      Piotr: Ja odpadam mam żonę!
      Miju: kurcze przypomniało mi się co autora wystrzeliła z shipem Hikaru x Kato a Kimiko że jej syn ma żonę czy jakoś tak to szło....😂😂
      Ja:....to dawno i wcale tak nie powiedziałam

      Usuń